hej dziewczynki.Czytam Was od jakiegoś czasu, bo to dość "zyciowy" temat i w końcu postanowiłam się wypowiedzieć jak bardzo Was podziwiam...Co prawda jestem jeszcze w zwiazku z pewnym panem, ale znam temat rozstania bardzo dobrze i rozumiem co przeżywacie...
Wszystko co tu jest napisane o tym, że kobieta powinna po rozstaniu pokazać że jest silna i nic ją to nie wzruszyło jest wielką prawdą...
Ja w swoim życiu przeżyłam dość poważnie dwa rozstania.
Oczywiście i w jednym i w drugim przypadku pokazałam IM jaka jestem słaba i jak bardzo mi zależy:(bo tak niestety było.
Jeden facet w którym byłam ogromnie zakochana, taka pierwsza miłość, można by rzec odszedł bez słowa wyjasnienia-usłyszałam tylko zdanie"zostanmy przyjaciółmi"-do dzis nie mamy kontaktu, a rozstanie to przezywalam rok...pisalam, dzwonilam prosilam-bezskutecznie...był nieugiety po prostu nie zależało mu chyba nigdy,albo może przez krótką chwilę!Poszłam dla niego na studia do innego miasta, bo myslalam że może to coś zmieni-glupia bylam z jednej strony, ale później poznalam obecnego chlopaka:)
Drugie rozstanie z moim obecnym facetem.
Pewnego dnia usłyszałam od Niego że już mnie nie kocha:(:(:(i po prostu że to koniec.Nie chciał wyjaśniać, nie chciał rozmawiać, po prostu nic-dodam że studiujemy razem i ciężko bylo mi go obojetnie mijac tego dnia i w ogóle na korytarzu:o
Po prostu chciał mnie wykreslic ze swojego życia raz na zawsze.
Pamietam ta histerię, te łzy-bo przecież kocham go niesamowicie, a jestesmy juz razem 3 lata-pisałam, dzwoniłam, i cisza...coś tam pogadał...aż w pewnym momencie nie wytrzymalam, powiedziałam mu, żeby przywiózł mi wszystkie moje rzeczy, które mam u niego a żeby on przyjechał po swoje...
Na drugi dzien 7 rano, dzwonek do drzwi. A w nich on...stoi, smutny,ale bez zadnej reklamówki...wpuscilam go do domu, pogadalismy no i oczywiscie sie dowiedzialam ze jednak kocha, tylko z Nim sie dzieja jakies straszne rzeczy, że to przez studia, przez stres coś mu odjebało, ale że mnie kocha i nie wyobraża sobie zycia beze mnie....
Dziś znowu mamy kryzys.
Codziennie śni mi się, że spotyka się z jakimiś laskami, że się rozstajemy, że on nie chce ze mną już być-mimo że teraz mieszkamy razem, ja pracuję, ale jakoś czuję że coś nie tak jest:(:(:(
Boję się że coś w Nim gaśnie, że coś odchodzi-wiem, że nic na to nie mogę poradzić, ale okropnie się boję....
Jakoś tak wszystko jest nie tak niż powinno, ale mam nadzieję że zarówno Wam dziewczynki jak i mi wszystko się ułoży i jeszcze będziemy szczęsliwe...
Całuję mocno i będę Was na pewno czytać dalej:)