Witam,
29 kwietnia jestem umówiona w Kurii na wstępną rozmowę. Nie wiem jak zacząć taką rozmowę. Mojego byłego męża poznałam jak miałam 18 lat, po 5 m-cach ciąża i szok. Cała rodzina chórem okrzyknęła ślub!!! Tak naprawdę wszystko zalatwiała wtedy jego matka, nawet po pierścionek ze mną pojechała :) to oni załatwiali wszystko, w głębi duszy tego ślubu nie chciałam, już przed ślubem w ciąży mnie uderzył, wtedy usłyszałam od mojej matki, że wszystko jest już opłacone i za późno!!! Nawet na nauki przedmałżeńskie nie chodziłam bo leżałam w szpitalu, donosiłam zaświadczenie. Wtedy była mi w głowie szkoła a nie mąż i rodzina. Jak szybko odbył się ten ślub tak szybko małżeństwo się skończyło. Inne zainteresowania, inne poglądy, ja siedziałam w domu sama , uczyłam się a on bimbał. Ślub odbywał się za zgodą sądu, bo on miał 19 lat, pozew składała jego matka i nawet powiedziała co mamy mówić. Byłam młoda i siedziałm cicho, sama byłam z rozbitej rodziny, żadnego przykładu. Teraz mam 33 lata, jestem w 10-letnim związku, mamy 6 letnią córcię. Nawet jak ją chciliśmy to nie dostałam karteczki do spowiedzi- przykre to. Były mąż nigdy nie odwiedzał starszej córki, nie płaci alimentów. Obecnie jest za granicą, więc nie będzie nawte jak go przesłuchać. Mogę podać na świadka tylko matkę i moją byłą teściową, więcej świadków nie mam. Jedyna koleżanka, która zna sytuację mieszka w Warszawie, ja w Łodzi. Zastanawiam się czy jest sens wogóle składać papiery skoro nie mam tyle świadków i nie ma go w Polsce. Może coś mi podpowiecie bardzo proszę.
Pozdrawiam