Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Arista

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Arista

  1. No i znów się rozpisałam i to jeszcze tak dość osobiście...:P Zaraz założe sobie na googlach skrzynkę:) To będziemy mogły pisać bardziej swobodnie...:)
  2. Hej dziewczyny:* Piszę dopiero teraz, bo koleżanki do mnie przyszły, a nie widziałam ich od ponad roku...a mieszkałam z nimi w akademiku, jedna zaś jest z mojego miasta, więc zżyte byłyśmy... Czarna- święta prawda. Rozumiem już, co chciałaś napisać. Niestety jak opisałaś przypadek swojego "dziada" to od razu widzę... mojego ojca:/ On jest normalnie walnięty. Tzn. to jest inna sytuacja, ale chodzi o sposób bycia. On dba o siebie, a jakże. Myje się, pucuje, perfumuje, włosy układa... Jak już coś zacznie wycierać i sprzątać, to robi to tak dokładnie, tak długo i z taką starannością, żeby na pewno wszyscy dobrze widzieli, że on sprząta! I jeszcze 2 dni się tym chełpi. Tylko, ze ma takie durnowate przyzwyczajenia, które już zaczynają powoli przeradzać się w nawyki, bo ojciec ma 63 lata i niestety, z roku na rok będzie gorzej. - Np. obiad stoi na kuchence, załóżmy 3 garnki. To on nie schowa tego do lodówki, nie przełoży do mniejszych pojemników, tylko weźmie talerze i położy na te garnki, bo uważa, że wtedy żarcie się nie zepsuje... A potem ktoś (czyli mama) musi myć te talerze, które przecież do tego nie służą... - Tylko on w domu pije mleko (mama go nie cierpi), wiec robi je sobie w garnku na mleko. I oczywiście zawsze na dole zostanie mu dosłownie 2 łyżki mleka... I oczywiście on tego nie umyje, ani nie wypije. Ten garnek tak stoi i stoi...dopóki mama się nie zlituje i nie umyje tego... - Rodzice palą fajki ale za oknem, by nie dymić w chacie. Ale ojciec jak nie ma mamy to sobie łazi po domu i pali, ona o tym wie, bo czuje dym jak wraca do domu. A nawet jak pali za oknem, to dym wypuszcza do środka, a od tego firany są żółte... Poza tym zostawia fajkę za oknem, w domu się wietrzy, a on se idzie do kompa, bo coś tam mu się przypomniało... - Tak samo z jedzeniem. Mama wraca do domu po 2 zmianie na przykład, a on cały dzień potrafi nic nie robić, siedzieć przy kompie a o północy się spytać, czy ona mu nie zrobi jajecznicy:/ A jak ona mu już zrobi jedzenie jakiekolwiek, to on nie siądzie i nie zje normalnie, tylko biega między stołem a komputerem w pokoju...Zjada zimne. No ale jego sprawa. - Pies ma swoje ręczniki, ojciec swoje, mama swoje. I do tego są jeszcze ręczniki, które się kładzie pod nogi koło wanny. Ale dla mojego ojca to nie ma znaczenia jaki ręcznik bierze... Potrafi wziąć ręcznik psa i dać mi do wytarcia twarzy:/ Albo bierze ręcznik mamy i chce nim wycierać psa. A jak się mu mówi, że te ręczniki do tego nie służą, to odpowiada, ze to przecież i tak się wypierze:/ Co za facet! - Najbardziej nie lubię, jak np. idzie spać i bierze do buzi miętusa. Je tego miętusa w nocy, cukierek mu wypada z ust a potem mama chodzi i pierze te poszewki takie zaklejone miętusami... I nienawidzę, jak smarka do kranu i tego nie myje. A sam łazi po domu i wszystkim wypomina, że to albo tamto jest niezrobione (np. ma hopla na punkcie blatu stołu w kuchni i ciągle łazi ze szmatką i go ostentacyjnie wyciera...) Brak mi słów. Aż się boję, jakie głupie przyzwyczajenia jeszcze mu się udzielą na starość. I boję się, że właśnie kiedyś trzeba go będzie wziąć pod opiekę, ja już teraz mam z nim problemy, nie przepadam po prostu za jego towarzystwem, a co dopiero jakbym musiała się nim zajmować:/ Tak...to wygląda, jakbym była niewdzięczną córką- przecież o mnie dba, daje mi kasę itp. A ja się zastanawiam, czy opiekować się nim na starość... Ale to tylko strona materialna. Całe życie wszystko, co nie zrobiłam ja lub mama to było źle, całe życie nam truł, wkurzał, wszczynał awantury... Zawsze on miał rację, a my byłyśmy do kitu. I te jego poglądy o kobietach...:/ Nie mogę powiedzieć, że ojciec mnie wychował. Mogę powiedzieć, że wyczulił mnie na pewne rzeczy i dzięki niemu wiem na 100% jak się nie zachowywać, hehe... Więc to nie jest taka prosta sprawa z tą opieką na starość...:(
  3. P.S. Idę spać, kochane, bo jutro wpadają do mnie ze 3 znajome... więc muszę mieć siłę na pogaduchy:D Kocham Was i do usłyszenia jutro:*
  4. Hehe, Czarna jesteś super:D hahaha... Masz sporo, sporo racji... ale w niektórych wypadkach nauczyłam się nie oceniać ludzi... 1 wypadek) Mówisz o kobitach po 60-tce, spoconych w miejskich autobusach... Niestety, ale w pewnym wieku ciało człowieka zaczyna wydzielać specyficzny zapach, którego nie da się zmyć, taka po prostu kolej rzeczy jest. Inna sprawa, że wielu starszych ludzi przestaje o siebie dbać i się zapuszcza, ale to też są niestety uwarunkowania głęboko psychiczne i raczej niewiele ma do tego zwykła niedbałość:( 2 wypadek) Mówiłaś o czarnych zębach i mi się przypomniało...mam kumpla, super facet! Jest rok młodszy ode mnie, cud, miód i orzeszki... ale zęby ma tak zepsute, że są połamane i czarne... Kiedyś myślałam, że po prostu o nie nie dba, nie chodzi o dentysty, nie myje ich... Nie śmierdzi mu z ust, po prostu jego zęby wyglądają, jakby przejechał po nich monster-track. I okazało się kiedyś, że on cierpi na bardzo poważne schorzenie, które objawia się właśnie takim szybkim, postępującym psuciem zębów przez pewne leki, które kiedyś przyjmował. Przy tych lekach nie mógł prawie nic jeść ani myć zębów, bo dziąsła mu krwawiły i tak okropnie go bolało... A że chłopak jest z biednej rodziny, więc nie stać go w tej chwili, by wywalić kupę kasy na dentystę- a niestety aby zrobić jego szczękę potrzeba by kilku tysięcy... 3 wypadek) choroby typu przewlekła nadkwaśność, powodująca odór z ust. Znam 2 ludzi, którzy łażą z tic-tacami i gumą do żucia, a i tak podejść bliżej niż na metr się do nich nie da. Albo po prostu zabójcza potliwość, co widać zwłaszcza latem... Albo choroby związane z hormonami, powodujące przykry zapach... Wiesz, jak zaszłam w ciążę i poszłam do gina usiadłam sobie i czekałam na swoją kolej do gabinetu. I nagle wesłza taka dziewczyna, w wieku mniej więcej 20 lat, w (na oko) 8-9 miesiącu ciąży... Popatrzyłam na nią i aż wzięło mnie obrzydzenie- gruuuba, wieeelka, sposona na maxa, sapiąca jak lokomotywa baba... Ledwie wtoczyła się pod ten gabinet, siadła i sapie, sapie... Pot jej spływa po policzkach, śmierdzi jak cholera, a jeszcze słońce tak waliło z nieba... No i mam niezłe wyrzuty sumienia, jak pomyśl o tym, że mogłam tak o niej pomyśleć:( Pomyślałam sobie, że nie pozwolę na to, nie dopuszczę do tego po prostu, by być takim sapiącym, spoconym wielorybem z wielkim brzuchem! że ciąża nie zwalnia z obowiązku dbania o siebie itp... Jak się myliłam... Teraz wiem, że każda z nas w ciąży może mieć inne dolegliwości. Ja sama ledwie się ruszam, a z racji tego, że jestem nadwrażliwa na gorąco, to latem chyba bym zdechła. Obrzęki bym miała takie, że wyglądałabym jak napompowana. Do tego gruba, a jak bym wchodziła po schodach na II piętro przychodni- też byłabym spocona i sapiąca... No niestety, każdego człowieka może spotkać coś takiego, co sprawi, że będzie obrzydzać innych. I nie zawsze to jest niedbałość o siebie... Ale masz rację- jest niestety wielu brudasów wśród nas:P
  5. Cóż, MoniaKat- jak widać, dla Twojej koleżanki sprawa jest prosta- wystarczy iść do kierownika...I tak trzeba by zrobić, ale... sama koleżanka pisze, ze kierowniczka ma to w dupie. Mówi, że ta Gośka się nie zmieni, że tak jest od 17 lat...kurde mole, kto to widział, by jedna baba zatruwała pracę całej załodze i aby jej za to nic nie spotkało? Na rozmowy z Gośką jest za późno, bo czuje się bezkarna, a jak lubi żyć w takim syfie, to wątpię, by parę próśb i dodatkowych przykrych komentarzy coś w tej materii zmieniło. Rozmowa z kierowniczka też nie ma sensu... Trzeba więc napisać pismo do kogoś "wyżej"- jakiegoś dyrektora, zarządu czy kogoś, kto zajmuje się kadrami, ewentualnie jeszcze kogoś wyżej... Pismo powinno zawierać rzeczowe informacje na temat tego, jaki jest problem, ile trwa, co robiono w tej sprawie do tej pory (i z jakim skutkiem) oraz ewentualnie pomysły na rozwiązanie problemu. No i oczywiście cała załoga (a przynajmniej znaczna większość!) musi się pod tym podpisać. Dodatkowo załoga może zaznaczyć, że w przypadku nie podjęcia żadnych kroków w celu rozwiązania problemu, będą zmuszeni np. poruszyć tę sprawę w prasie, telewizji, czy gdzieś indziej:P Takie rzeczy działają... Wiecie co, u mojej mamy w pracy też zdarza się, ze jest jakaś baba jedna, której się wydaje, że może wszystko i nikt jej nie podskakuje, bo wszyscy albo udają, że mają to gdzieś, albo nie chcą się narażać... Zero jakiejś pracy zespołowej, wsparcia, a przecież załoga powinna działać razem i razem rozwiązywać swe problemy itp... Jedna taka była( notabene- też Gośka) jak ja pracowałam z mamą. Nie dość, że chlała w pracy jak nie wiem co, to jeszcze wpierniczała się na stanowiska, na których nawet nie powinna być, bo pracowała przez biuro pracy tymczasowej, a ci pracownicy byli zatrudniani na innych zasadach... A ona jak np. brygadzistka była chora to się wpierniczała na jej miejsce i dowodziła załogą... Raz nawet jak pani z działu kadr poszła na urlop, to do biura wzięli...Goskę! Tego było za wiele. Poza tym przyszłam raz do pracy a ona odesłała mnie i 5 innych dziewczyn do domu, bo źle rozplanowała grafik na cały tydzień i nie chciała się przyznać, że wzięła za dużo ludzi, chciała szybko kogoś odesłać i myślała, że nikt się nie poskarży... A ja oczywiście poszłam do niej i się pytam, czemu odsyła mnie do domu, skoro jestem na liście pracy na cały tydzień? A ona mi na to, że "rozumiesz, tak już jest, ja też kiedyś byłam niżej, ale przez lata wyrobiłam sobie szacunek i renomę... kogoś odesłać muszę, poza tym to Krzysiek (kierownik zmiany) tym kieruje..." No to ja do Krzyśka idę na halę i się go pytam, jak to wygląda a on mówi...że to kłamstwo, ze Goska ustala grafik i odsyła ludzi! I jeszcze od sprzątaczki (one zawsze wszystko wiedzą) dowiedziałam się, że dzień wcześniej Gośka była na szatni wkurwiona, bo źle grafik zrobiła i wkurzała się krzycząc, że "taka XXXX to przyszła sobie tylko na miesiąc pracować, to ja nie będę odsyłać dziewczyn, które może zostaną na dłużej!"- XXXX- czyli ja- że przyszłam do pracy na miesiąc to fakt, ale czemu mam być inaczej dzięki temu traktowana? I to przez nią? Polazłam do niej i powiedziałam, co o niej myślę- że kłamie, że to ona spieprzyła sprawę, a nie Krzysiek, że tak tego nie zostawię... Zadzwoniłam do zarządu firmy we Wrocławiu, złożyłam na nią "skargę", miła Pani powiedziała, ze mogę normalnie chodzić do pracy a w stosunku do niekompetentnej Gosi zostaną wyciągnięte konsekwencje... I zostały. Dzięki mnie już tam nie pracuje:) Teraz muszę się zastanowić jak jeszcze ustawić taką Magdę, brygadzistkę obecną, bo zmianę całą mamie rozpieprza, jest wredna i myśli, ze jest wielka...:/ Się rozpisałam:P
  6. Czarna- ja założę tam pocztę ale jutro:) Scherza- nic się nie martw na zapas! Musisz kontrolować, czy wody się nie sączą, nie odpływają...ale takie sytuacje, że nagle, ni stąd ni zowąd wody chlustają i trzeba jechać już do szpitala zdarzają się stosunkowo rzadko. Poza tym do zakażenia bakteryjnego też wcale nie musi dojść. Z każdą godziną wzrasta jego ryzyko, ale to też jeszcze niczego nie przesądza. Ważne, że masz te wyniki, znasz zagrożenie i wiesz, co masz robić. Tak jak mówię- ja nie mam pewności, czy wszystkiego mój gin dopilnował... Tak, jak piszesz, AR_CT- też zastanawiam się, czy mam dobrą opiekę, hehe. Ja miałam tak: - 4 razy USG (ale drugi raz chyba w 12 tygodniu, bo lekarz bał się, że może się ciąża źle rozwijać, ale okazało się, że po prostu 2 tyg. opóźnienia jest, jak dla mnie to oczywiste, że nie zachodzi się w ciążę w 1 dzień @, ale cóż...). - Poza USG w kartę ciąży mam wpisane wyniki z 2 badań morfologii i moczu, teraz w piątek miałam pobierane krew i mocz na trzecie badania. - Cytologię miałam na początku ciąży robioną. - Poza tym mam WR z września i jak ostatnio byłam się pytać, czy tego się aby nie robi 2 razy w ciąży, to mi gin powiedział, że nie trzeba. - Poza tym HBs- czekam na wynik. - Glukoza i obciążenie 50mg. - Grupa krwi i przeciwciała- też czekam na wyniki z przeciwciał, ale z tego, co widzę, to nie jest jakieś super istotne, istotniejszy jest chyba HBs, choć nawet nie wiem, co to jest...ale położna mówiła, że to ważne. Ale tak to jest właśnie, że brak podstawowych informacji, np. ja już dostałam immunoglobulinę przy 1 ciąży, ale w wypisie ze szpitala nie mam nigdzie o tym nawet napisane, nikt o tym nie wspomniał... A to jest 2 ciąża, więc teraz to jest bardzo istotne. Tak samo ja sama się musiałam pytać o zagrożenie toksoplazmozą, mówiłam, że mam kota itp. Ale lekarz sam o to nie spytał. Nie spytał, czy palę. Nie przestrzegał przed szkodliwością tytoniu i alkoholu... Ja wiem, to jest błaha sprawa, każdy niby o tym wie. Ale lekarz powinien pytać nawet o pierdoły, przecież nie każda kobita jest "normalna" i wie, ze w ciąży się nie powinno palic...:P
  7. Cóż, Czarna- zawsze możemy spróbować założyć jakieś swoje własne forum, może któraś się na tym zna? Bo szczerze mówiąc, ja na inne wątki jakoś raczej na kafe nie wchodzę, bo kobity (i nie tylko) strasznie głupio się wypowiadają, pełno jadu, oceniania itp... Więc jestem tylko z Wami:) AR_CT- tak to już jest, choćbyśmy nie wiem jak o siebie dbały, zawsze może nas coś dopaść. Np. można nie palić fajek a dostać raka płuc... Wszystko jest możliwe, a takie rzeczy własnie spadają na nas nie wiaodmo skąd... Ja też się pytam: za co:P? Hehe... No ale trudno, przetrwamy i to. Gorzej, jakby to była cukrzyca ciążowa albo jakieś poważniejsze komplikacje... Takie coś jestem w stanie przeżyć:D
  8. Scherza- przyborniczek śliczny:) I taki słodki...:) Czarna- nie martw się, test był dość podchwytliwy i naprawdę trzeba mnie dobrze znać, bo udało się go poprawnie wypełnić:) Ale właśnie... może poopowiadamy sobie czasem jakieś historie z życia...? Przecież każda z nas ma ciekawe przygody:) Jak coś chcecie wiedzieć, to pytajcie, lubię opowiadać i mam co:D
  9. Oj, Czarna...sorki:D Odrobinka wulgaryzmów u mnie jest dozwolona:P A telefon chcę z Plusa, bo też mam:) Zaklęta- super! Cieszymy się, że u Was wszystko ok:* Odzywaj się częściej, o ile tylko będziesz w stanie:*
  10. A więc czas na meldunek i odpisywanki:) AR_CT- niestety, prawdopodobnie masz hemoroidy...łagodną jeszcze postać, no ale chyba się zaczyna. A wiem, bo...sama je mam. Nigdy wcześniej mi to nie dokuczało, zaczęło się mniej więcej w Twoim etapie ciąży, lub wcześniej nawet... i powiem szczerze, że teraz też mi to jakoś nie dokucza. Nie boli, nie swędzi, nie piecze, nie krwawi... Tak jak piszesz, po prostu to miejsce jest jakby opuchnięte, nabrzmiałe. No i po prostu jest to dość wstydliwy problem, więc wcześniej o tym nie pisałam. A u lekarza o tym nie mówiłam, bo czytałam o hemoroidach ciążowych i w większości przypadków po ciąży przechodzą, no ale w następnej znów mogą się pojawić... Więc chyba będę musiała zainwestować w jakąś maść łagodną...Tylko, że ja zawsze miałam kłopoty z zaparciami i wiem, że to ma z tym związek. Musisz zadbać o regularne wypróżnienia, o higienę oczywiście, starać się dużo wypoczywać, bo przesadna aktywność też niestety im sprzyja i siedzący tryb życia... Co do bakterii- jak ja byłam wtedy u lekarza, co pisałam potem, że prawdopodobnie czop zaczął odchodzić, to właśnie od tamtej pory mam fioła na punkcie higieny "tam". Podmywam się 2 razy częściej, niż dotąd, nie stosuję żadnych silnych detergentów do mycia, żadnych płynów do kąpieli, żeli pod prysznic...tylko łagodne mydło. Bo obawiam się właśnie, żeby jakaś bakteryjka się nie dostała lub aby nie podrażniać tych sfer. Ale przy badaniach nie wyszło, bym miała jakieś zakażenie, jedynie przy ostatnim badaniu moczu, że flora bakteryjna jest dość obfita- ale nie zlecono mi w związku z tym żadnych leków ani nic... Czasem się zastanawiam w ogóle, czy ten mój lekarz jest ok, czy faktycznie prowadzi tę ciążę tak, jak powinien... Wielu badań nie miałam, o wiele spraw nie zapytał... Swoją drogą, ja do tego też podchodziłam tak bardzo naturalnie, lajtowo i z dużą dozą zaufania. Ale Scherza, Everlast- wy miałyście dużo jakichś badań, poza tym dużo częściej o tym pisałyście, więc zaczęłam się tak zastanawiać... No nic, oby teraz tylko się dzidzia zdrowa urodziła:) Scherza- rozumiem Twoje lęki co do daty porodu, może to głupie, ale...przecież po 1 kwietnia zaraz będą święta- kto chciałby wtedy rodzić? Ja tam bym się bała, że nie będą o mnie dbać odpowiednio, hehe...Bo każdy będzie chciał iść do domu, być z rodziną a pacjentów będą mieć w dupie. No ale spokojnie, nie obejrzysz się nawet, jak urodzisz:) A mi został tylko tydzień do magicznej daty:) I coś czuję, że jak ta magiczna data nastąpi, to chyba wyjdę gdzieś na spacer, zacznę od nowa zwiększać aktywność... Bo też jakoś nie uśmiecha mi się łazić w tej ciąży cholera wie ile:P Everlast- paczuszka tak jak mówiłam, była bardzo porządnie zapakowana, w kartonik, w środku gazety, by nic się nie pogniotło itp... Karuzelka jest faktycznie w stanie idealnym, więc wszystko zgodne z opisem w aukcji. No i przesyłka dotarła na czas, nikt się z tym nie ociągał. Więc jak dla mnie jak najbardziej pozytyw. Jeszcze raz dziękuję:*
  11. Monia- sukieneczka śliczna i elegancka:) Dziewczynki- bardzo, bardzo Wam dziękuję za prezencik!!! :* Przyszła do mnie paczuszka... pięknie zapakowana, porządnie... Karuzelka przepiękna! Zwierzaczki śliczne, niektóre grzechoczą a niektóre piszczą, tak fajnie się kręci i pięknie gra... :) Jak ją przymocowałam do łóżeczka i włączyłam pozytywkę... to się normalnie popłakałam:) Łezki same mi poleciały... Tak się wzruszyłam... Naprawdę to wspaniały prezent, dziękuję Wam:) Będzie mi się zawsze pięknie kojarzyła z ciociami z forum...:*
  12. Ja też się dziś grzecznie melduję! Tak się rano wściekłam, bo czekaliśmy z mężem chyba ponad pół godziny na pieprzony autobus...i nie przyjechała cholerna 17! Jechała 10 w tę samą stronę, ale że tej 17 nie było, to 10 tak zawalona ludźmi, że nie dałabym rady tam wsiąść nawet:/ Myślałam, że nie zdążę na te badania...Ale zdążyłam. Tyle, że wyniki do odbioru są w środy od 11:00 do 13:00, heh...więc za tydzień dopiero mogę je odebrać. A więc dokłądnie w dzień moich urodzin i w dzień, w którym zacznie się 38 tydzień i będę mogła "legalnie" rodzić:D hehe U nas też kupa śniegu, bałam się dziś, że się wywalę, mimo, że szłam z mężem. No a poza tym jest dość zimno, a ja nie wychodzę, więc obawiam się infekcji...:/ Dziś przyjdą do nas znajomi, 2 rude dziewczyny sympatyczne i ich faceci (kumple R z pracy) :) Oni sobie pograją na konsoli, my sobie pogadamy...:) Miłego dzionka, kochane:*
  13. Ok, ja jestem i tak codziennie, hehe:) A jakby coś się wydarzyło, to bardzo proszę- niech któraś z Was (najlepiej Czarna, bo jesteś często na kafe) da mi swój nr telefonu przez nk, to w razie czego przekażę Wam informację co i jak...:)
  14. P.S. Scherza- odezwij się jutro, bo pomyślę, że urodziłaś:P Bo Cię nie ma od południa...
  15. Ehh...dziewczyny... Jak przychodzi wieczór, to nie dość, że kiepskawo się czuję, to jeszcze nachodzą mnie takie myśli smutne i dziwne... Chciałabym by te dni płynęły jakoś szybciej, bym mogła już urodzić, choć z drugiej strony boję się porodu... Boję się bólu, tego, że to będzie długo trwało, boję się zmęczenia, komplikacji... Niby nie powinno się nic stać, oczywiście na ogół mam optymistyczne nastawienie i pozytywnie o tym wszystkim myślę. Ale wieczorami to jest jakieś nieporozumienie... Dobrze, że mogę się wygadać... Buziaki, dziewczynki, życzę Wam miłej nocki...Chyba wolę położyć się spać, niż snuć jakieś dziwne teorie o moim porodzie:P Poza tym jutro wcześnie znów trzeba wstać i iść oddać krew... Cholera, ten lekarz nie dał mi skierowania na WR, a to się przecież robi 2 razy w ciąży, prawda? Jak znów we wtorek lub środę będę musiała lecieć do laboratorium, to chyba zatłukę gada...:/ Co on nie myśli? Że ja zdenerwowana, zapomniałam spytać, to rozumiem. Ale on powinien pamiętać...
  16. Jestem, Monisiu, jestem...:) A dzidzia jeszcze siedzi w miarę grzecznie... No, nie licząc tego, że jak na ten etap to jest bardzo aktywna i ruchliwa. A Ty widzę masz niezłe zachcianki! Przyszła dziś do mnie znajoma i kupiła sobie tak wspaniałą torebkę...że az mam ochotę kupić sobie taką samą, hehe...tylko, że nie mamy za dużo pieniędzy, bo Rafał wziął z konta 400 zł na to znieczulenie i poród rodzinny w razie czego...więc jeśli z tego nie skorzystamy, to będą oszczędności, no ale na razie to jest kasa nie do ruszenia... Trochę mi smutno, bo mam urodzinki niedługo i prawdopodobnie nie dostanę od męża prezentu, no, chyba, że czekoladkę:P W zeszłym roku też nie dostałam... Rok temu dostałam kubeczek od znajomych( notabene, bardzo ładny:P) a w tym roku już wiem, że od mamy dostanę biżuterię. Ale od męża torebką bym nie pogardziła:D No ale jak nie ma kasy, to nie ma, trudno. Kolega przyniósł mi ciśnieniomierz, ale niestety sprawdzał go i chyba jest zepsuty, bo powietrze z niego złazi...jutro koleżanka mi przyniesie inny, hehe. Znając życie to i tak będę mierzyć to ciśnienie jak mi się przypomni, czyli na pewno nie tyle razy dziennie, ile kazała położna:P
  17. Widzę, ze temat ćwiczeń teraz poruszyłyście... A ja nigdy nie lubiłam sportu. Tzn. jak miałam 10 lat to lubiłam gimnastykę w szkole, świetnie mi szło. I uwielbiałam podnosić ciężary- takie głupie zainteresowanie... Kiedyś podniosłam 2 metrowego znajomego ważącego 100 kilo:P No ale poza tym to... Sporty fajnie się uprawia latem, a latem mi za gorąco, by się intensywnie ruszać. Rower nie dla mnie, biegania nie cierpię, aerobiki i inne zespołowe ruszanie się- tragedia. Wszelkie sporty wymagające nakładów finansowych (narty wodne, snowboard, wspinaczka, cokolwiek...) odpada, bo mnie nie stać poza tym do tego się nie powinno dopłacać. Poza tym ja po prostu nie lubię się w ten sposób przemęczać i jeszcze mówić, że daje mi to radość:D Jedyny akceptowalny przeze mnie "sport" to swobodne pływanie raz na jakiś czas i joga...ale to bardziej związek ma z filozofią, niż sportem w ścisłym tego słowa znaczeniu...
  18. Czarna- Twój optymizm mi się udziela:) Wszystkiego dobrego z okazji Waszej rocznicy!!! Cóż, ja jeśli chodzi o staż związku, to jestem 9 miesięcy dalej, niż Ty. Czyli o ciążę dalej:D A więc też nie tak znowu dłuuugo:P A po ślubie jesteśmy rok i 7 miesięcy. A co do wczorajszego dnia- wieczorem okazało się, że moja teściowa miała urodziny, nie zadzwoniliśmy do niej, za to ona dzwoniła do mnie...a ja nie wiedziałam, Rafał zapomniał...:( Wieczorem złożyliśmy jej życzenia, no ale ja pamiętam kiedy moja mama ma urodziny:P A mój mąż pamięta tylko o swoich i moich (od niedawna:P) Apropos męża- właśnie poszedł po chlebuś i ciasteczka dla żonki:D Więc czekam na drugie śniadanko. Na drugie- bo na pierwsze piję siemię lniane- działa cuda!
  19. Ej, coś dziwnego się dzieje z moim brzuszkiem...Już kiedyś tak bywało, ale dziś jest intensywniej...chodzi o to, że dochodzą mnie jakieś dziwne odgłosy, dosłownie jak stukanie. Czytałam i odgłosach słyszanych przez ciężarne, ale to ani nie bulgotanie, ani nie strzelanie kostki o kostkę lub paznokieć o paznokieć, żadna czkawka, bo wiem, jak słychać czkawkę, to nie to... To jest normalnie takie stukanie, jakby ktoś puknął w drzwi lub stół, tylko takie stłumione oczywiście... i nieregularne to jest. Hehehe dziwne:P Zaraz przyjdzie mąż, rety cieszę się, bo ten dzień był taaaki nudny, że hej...:/ Nie mam perspektyw na następne dni, aż do porodu... Nie mam weny na pisanie wierszy, nic twórczego nie przychodzi mi do głowy. Dla dziecka mamy już raczej (chyba) wszystko, posprzątane jest. Dupa. I tak niewiele mogę robić. Czytać książek mi się nie chce. Obejrzałabym jedynie Alicję w Krainie Czarów, ale wczoraj mąż sprawdził, ze kijową wersję mieliśmy, więc już jej nie ma:P Najchętniej zajęłabym się moją garderobą i poprzeglądała rzeczy, ale to wymaga sporo wysiłku, a po porodzie przez kilka tygodni na pewno nie będę mieć na to czasu:/ Bez sensu, teraz niewiele mogę już zrobić, a jak będę wreszcie mogła, to nie będę miała czasu. Idę siusiu i poczekam na męża wsłuchując się w stukanie mojej dzidzi:P Może ona próbuje bić brawo? Albo bawi się kolanami?:D
  20. no nie mogę...:D http://demotywatory.pl/1174672/--Puci-puci
  21. Wybaczcie, że tak dużo bazgram... ale tata wreszcie wysłał mi zdjęcia, więc wstawiłam je na fotosik i chciałam się Wam pochwalić częścią mojej rodzinki (tata robił zdjęcia, więc go nie ma:P) 1- piesek mojej mamy, Toto http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c9fe8b8b10125864.html 2- ulubieniec taty, Okimoro http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c410d89891d004e2.html 3- nasz wariat, Salem http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/bbddec3d935b6f7c.html 4- to ja, w Centrum Dowodzenia mojego taty:P (p.s. bez makijażu, hehe) http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/5bf401b54d9b4e81.html 5- ja i moja mama w kuchni, oczywiście przy cieście:D (p.s. zgadnijcie, ile mama ma lat...?) http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/6e361591d76c5f96.html 6- ja z moim mężem w pokoju rodziców... przed ślubem kumpeli http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/3ff9773d122bcd7c.html Także...miłego oglądania:)
  22. P.S. Do tej pory się na nią wydziera... Chyba włączę sobie głośno muzykę, by ich zagłuszyć.
  23. Hej dziewczynki:* Witam Was w piękny, sobotni poranek...hm...tzn. dla mnie to poranek, bo wstałam godzinę temu i właśnie jem płatki z mlekiem i jabłuszkiem:) Scherza- mam tak, jak Ty- ja też nie rozróżniam już środy od soboty, każdy dzień taki sam jak poprzedni- nazwy dni są dla mnie o tyle istotne, że wiem, że czas posuwa się do przodu a każdy dzień to dzień dłużej mojego Maleństwa w brzuszku:) Żeby jeszcze mój R miał wolne weekendy, to wiedziałabym, że jest weekend, ale to tak różnie jest. MoniaKat- napisałaś o małej Laurze i pomyślałam, że to cudowne imię! Naprawdę, ciągle się zastanawiam, czy to będzie na 100% Martynka...hihi. AR_CT- kochana, przeczytałam ten post o robieniu zupy i jak zwykle złapałam się na tym, że mylę godziny:P Patrzę czasem na Twoje posty, a tam- 1:30 w nocy, wszyscy smacznie śpią, a AR_CT robi zupę, haha! Zapominam czasem o różnicy czasu i dlatego śmieszne sytuacje wychodzą:P Ja jeszcze dziś pomalutku nieco przepakowałam torbę do szpitala- dołożyłam klapki i podpaski, odłożyłam kilka dziecięcych ciuszków i ręczniczek... W rezultacie mam 99% pewności, ze w torbie jest wszystko, co naprawdę niezbędne, a jednocześnie nie jest jakaś mega ciężka... Rety, dziewczyny...pisałam Wam wczoraj o sąsiadach, że imprezowali i kłócili się o muzykę... Wyobraźcie sobie, że wstałam w nocy, bo obudziły mnie hałasy z góry, poszłam do łazienki, a że mam kłopoty ze snem to miałam okazję posłuchać sobie, jak przez prawie godzinę ten pojebaniec tłucze tę swoją dziewczynę... Odgłosy były takie, jakby ją targał po całym mieszkaniu i walił nią o różne sprzęty, poważnie:( Makabra... Damski bokser za dychę, wkurwiają mnie tacy, jak chce wyładować adrenalinę i frustracje, niech znajdzie kogoś równego sobie lub zacznie uprawiać sporty ekstremalne. A nie, w nocy jak nikt nie słyszy to się zmienia w "macho":/ Nie mam normalnie słów! Najgorsze jest to, że nie lubię ani jego, ani tej jego laski- wtedy jak imprezowali co mnie zwyzywali itp. to myślałam, że oni są bardzo ze sobą zżyci, bo ona darła się na mnie głośniej, niż on, obydwoje tacy pojebani... Wczoraj pisałam Wam, że mi ich nie żal- to nie tak do końca...Właśnie żal mi takich ludzi. Takich jak on- bo jest idiotą a nikt mu o tym nie powie. Takich jak ona- bo na własne życzenie żyje z idiotą. Przecież jest młoda, ślubu nie mają, dzieci im nie płaczą- czemu ona z nim jest? Tak jej miło tydzień w domu siedzieć z powodu siniaków? Tak jej fajnie przytakiwać mu na każdym kroku, być zastraszaną i bitą? Ja wiem, że w niektórych sytuacjach kobiety się boją o los dzieci, o aspekt materialny... Ale ludzie, życie jest najwyższą wartością! Co mi po tym, że mąż da mi michę żarcia i miejsce w łóżku, skoro przyjdzie mi potem zapłacić taką cenę...? A dzieci? To żadne wytłumaczenie, przecież one na to patrzą... Sorki, że się rozpisałam, ale podnieśli mi ciśnienie. Jestem strasznie czuła na takie rzeczy, bo czasem w domu miałam podobnie:( Tak się zdenerwowałam, że musiałam się położyć, liczyć od 100 do 1 i uspokajać serce, bo wiem, że nie mogę się denerwować, a dosłownie czułam, jak wszystko we mnie pulsuje...
×