Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Arista

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Arista

  1. No...to teraz zacznę swoją historię:P hehe... bez szczegółów, bo to nie miejsce i czas na takie opowieści, może kiedyś w realu opowiem Wam więcej...:) Czarna, napisałaś tak:" I jestem z siebie dumna, ze zrobiłam to w takim wieku, bo szczerze mówiąc to co teraz się dzieje, z 14-15latkami, to jakiś horror. Moja koleżanka est w moim wieku i miała 14 partnerów sexulanych. Dla mnie to nie jest normalne. I nie jest to szanująca się kobieta." A więc co do moich łóżkowych ekscesów, to niestety, Czarna... ale jestem właśnie przedstawicielką tego horroru, który dzieje się w świecie zdemoralizowanej młodzieży:P Miałam 14 lat, gdy straciłam dziewictwo, a partnerów miałam...hm... powiedzmy, że nie 20, ale też nie 5. Gdzieś pomiędzy. Jeśli chodzi o prawdziwą miłość, którą wspominam do dziś to oprócz mojego męża pokochałam bardzo mocno jeszcze jednego faceta, ale po pierwsze to było kiedyś, a po drugie nasz związek był toksyczny, zresztą jak większość moich związków:P Nie wstydzę się przyznać do tego, że nie byłam grzeczna, ale nie jestem też z tego dumna. Nie uważam, bym się nie szanowała, miałam po prostu inną wizję młodości, hehe... Poza tym ma to związek z pewną patologią społeczną i niestety wiem, że jestem świetnym, wręcz podręcznikowym przykładem dziewczyny, która mając złe relacje z ojcem i przeżywając deprywację potrzeby przynależności, wkracza w świat seksu z nadzieją na miłość, dostąpienie zaszczytu pozornej dorosłości oraz szuka szczęścia w ramionach (niejednokrotnie starszych nieco od siebie) facetów... Z tego, co wiem (a nadal niewiele wiem...:P) to mój mąż też nie był grzecznym chłopcem. Więc jesteśmy kwita, nie mamy do siebie jakichś żali, każdy z nas miał swoje doświadczenia i razem stwierdziliśmy, że nam wystarczy. Np. mój mąż przede mną był z taką N., która rzuciła go dla faceta swych marzeń i zaszła w ciążę... Problem w tym, że zaszła w tę ciążę mniej więcej w czasie, gdy zrywała z moim R. Więc wiecie, jak to jest- do tej pory ani ja, ani R. nie mamy 100% pewności, czy to nie jego dziecko:D hehe...ale cóż, nawet gdyby, to po co komu teraz taka wiedza? Co do toksycznych związków, w które się pakowałam, to tak w ogromnym skrócie... 1- Miałam np. faceta 10 lat ode mnie starszego (notabene- to był mój pierwszy łóżkowy), który był tak zaborczy, że wydzwaniał do mnie wieczorami, czasem do północy i nie odzywał się (głuche tel.) po to, by sprawdzić, czy jestem w domu... A skończyło się na tym, że zazdrosny o moje kontakty wirtualne ze znajomymi przyszedł w nocy do mnie do bramy i wyrwał kable od neta, cała brama była bez neta i bez telefonów, bo to były jeszcze czasy internetu/telefonu razem... 2- Inny zaś (moja miłość pierwsza i wielka:P) jak się zaczęło między nami psuć po ok. pół roku, zaczął się umawiać z innymi, zrywać ze mną kiedy chciał, czasem przez tel. Miał mi za złe, że nie był tym pierwszym moim w łóżku. Potrafił mi to wypominać, zastanawiać się na głos, jakby to było z dziewicą itp... Paranoja. Wykorzystywał mnie, zrywał, wracał, robił ze mnie idiotkę, a ja oślepiona "pseudomiłością" już wtedy, błagałam by wracał, robiłam, co chciał... W końcu go zdradziłam, raz z jego najlepszym kumplem, a drugi raz z facetem poznanym przez neta. I w naszą 2 rocznicę powiedziałam mu, że z nami koniec... On płakał, prosił, żebym została, bo teraz u niego w życiu tak ciężki okres, siostra w ciąży 16-letnia, a babcia z rakiem...blabla. On nie patrzył na moje uczucia wcześniej. Zerwałam. Więc zaczął mnie szantażować, że albo wrócę, albo opowie ojcu, że nie jestem dziewicą. Ale mama stanęła w mojej obronie, przegrał. Potem wymyślił, że jak nie wrócę dco niego, to wystawi na neta moje nagie fotki...a w końcu zażyczył sobie świadczenia usług seksualnych w zamian za to, że ich na neta nie wystawi...masakra, co ja z nim przeszłam:P Najlepsze jest to, że dziś potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać, jesteśmy na koleżeńskiej stopie:P hehe Życie jest nieobliczalne... 3- jeszcze inny, przed moim mężem, wyjechał do Irlandii do pracy i wtedy dotarło do mnie, że jego rodzina i ja to 2 różne światy, miałam czas na refleksje i doszłam do wniosku, ze musimy zerwać... Jego matka była straszna, do wszystkiego się wtrącała, dzwoniła 10 razy dziennie, pytając, co ma na sobie, czy jadł obiad itp. Do tego nie lubiła mnie, bo ubieram się na czarno:P Hehe... Klasyczna "rodzina anorektyczki"- jakbyście poczytały, to się dowiecie, jakie ma cechy:P Ale jak z nim zerwałam, to zaczął pisać do mojego męża, żeby ze mną nie był, bo ja jestem zła i w ogóle, nawet potem próbowałam się z nim pogodzić jakoś, ale przerobił jakieś fotki moje stare i wysłała mojemu mężowi, pisał do niego, że z nim spałam itp, kłamał jak cholera...nawet się zastanawiałam, czy to jego siora nie maczała w tym palców...ale co mi tam, było mineło... Inne historie miłosne Aristy w innym odcinku...:P
  2. O kurczę, monisia...współczuję włamania, może i nic nie ukradli, ale zamek do naprawy no i te wszystkie formalności...:/ Ostatnio u rodziców jak śnieg spadał z dachu, to walnął w auto sąsiada i wgniótł mu maskę, wybił szybę i inne takie... Cholewcia, a jakby tamtędy ktoś szedł? Czarna- ja też uwielbiam sex, ale na razie nie mogę sobie na niego pozwolić:( Mam zakaz przez tę szyjkę krótką... Buuu! Wiem, że wytrzymam te kilka miesięcy bez seksu, ale mimo wszystko szkoda, oj, szkoda...:P Dziś brzuszek płata mi figle, stawia się nawet jak leżę i nic nie robię... już chyba z 7 razy, a wczoraj było tylko 3...
  3. Fibisiunia- oczywiście, że szanujemy Twoje zdanie:) Kazda kobieta powinna być ekspertką w dziedzinie własnego ciała, więc jeśli jesteś przekonana, że cesarka jest dla Ciebie, znasz wszystkie konsekwencje oraz "za i przeciw"- to Twój wybór. Nikt za Ciebie nie urodzi, hehe:) Fajnie masz z tym szpitalem, ja w szpitalu byłam tylko raz w życiu, jak poroniłam. W żadnym nie mam chodów, w żadnym znajomych, a do tych, do których mam szansę dotrzeć nie mam dobrych opinii, hehe... Trudno, jakoś sobie poradzę:P Dziewczyny, mam problem z moją niewiedzą w zakresie prawa, a konkretnie chodzi o ubezpieczenia, pracę, zasiłki i inne bzdety... Denerwuje mnie to, że cokolwiek próbuję załatwić, to napotykam stos sprzecznych opinii i to urzędników i ludzi, którzy powinni być obeznani i to mi powinni umieć doradzić, a nie się jeszcze pytać mnie o przepisy... Chodzi głównie o to, że dla jednych instytucji mój status studentki jest ważniejszy, a dla innych fakt, że jestem mężatką. Mam problemy dosłownie ze wszystkim. 1) Jeśli chodzi o źródło mojego utrzymania, dla uczelni jestem na utrzymaniu rodziców, bo studiuję i nie pracuję. A w razie czego mogę wystąpić o alimenty od nich. Natomiast dla Urzędu Skarbowego ważny jest stan cywilny, bo rozliczam się z mężem. Tak samo dla Pomocy Społecznej, liczy się dochód mój i męża, a ja nie muszę być zarejestrowana jako bezrobotna z racji studiów... 2) Ale już np. przy wychowawczym mój mąż nie ma do niego prawa, bo co prawda nie mam statusu osoby bezrobotnej, ale nie obejmują mnie przepisy prawa pracy, więc wychodzi na to, że cały czas mogę siedzieć w domu:P A dziecko opieki ojca nie potrzebuje... 3) Gdy moja mama nauczona, że jestem na jej utrzymaniu starała się o bony świąteczne w pracy, pani z księgowości ją wyśmiała mówiąc, że jestem na utrzymaniu męża. 4) A dziś w pracy u męża, który poszedł pytać o opcję ubezpieczenia mnie razem z nim, usłyszał od babeczki, że ona nie wie dokładnie, czy jest taka opcja, bo ja jako studentka powinnam być ubezpieczona od rodziców...:/ LUDZIE, PARANOJA!!! Do tego dochodzą problemy związane z kwestią zameldowania i zamieszkania, bo zameldowani jesteśmy pod Wrocławiem, więc Rafał podlega np. pod tamtejszy Urząd Pracy(pytał o to w razie, jakby stracił pracę...). Ale mieszkamy w Opolu a Rafał tu pracuje i dowiedzieliśmy się, że rozliczać się z Urzędem Skarbowym powinien...w Opolu. Już się martwię, co będzie, gdy urodzi się Bobo... Jak będzie wyglądać kwestia wizyt u lekarza? Szczepień? Czy będziemy musieli jeździć pod Wrocław np. na bilanse zdrowia? A jeśli mąż straci tu pracę i zarejestruje się w UP pod Wrockiem, to przecież nikt nie znajdzie mu pracy w Opolu, bo ja i dziecko tu mieszkamy... Musielibyśmy mieć tu tymczasowe zameldowanie, ale mało który wynajmujący godzi się na to, bo musi płacić podatki. Możemy sami sobie za to zapłacić, ale to jest ponoć kwestia nawet 200 zł miesięcznie, a to za wiele dla nas...:/ No i z każdą sprawą jestem w kropce. Po prostu ręce opadają i nie wiem, gdzie pytać o porady...:( Nawet Klinika Prawa, która na uczelni zajmuje się poradami prawnymi i mogłaby mi coś pomóc nie jest dla nas, bo oni pomagają najbiedniejszym, a jako, że jest to instytucja działająca przy uczelni, bierze pod uwagę dochody moje, męża i mych rodziców- więc wychodzi, że jesteśmy na tyle bogaci, by iść po poradę do prawnika! Dupa:P Ale się rozpisałam...kurczę, sorki dziewczyny, od paru dni strasznie nudzę, wiem... Ale siedzę w domu już chyba całe wieki, tak mi się nudzi, tak staram się czymś zająć... Jak mąż jest w pracy mam tylko Was...:* Straciłam już rachubę czasu, pytałam dziś ojca przez telefon, czy dziś niedziela, czy poniedziałek...? Przygotowuję torbę do szpitala, piszę licencjat, byle tylko czymś się zająć...robię nawet pranie, które wcale nie jest potrzebne:P Kocham Was i moją klawiaturę za to, że mogę coś tu nabazgrać. Nawet jeśli nie będziecie w stanie z nudów tego przeczytać:D
  4. A nie wiem, czy Wam pisałam, ale mój mąż przeglądał stronkę schroniska dla zwierzaków w Opolu i zastanawiać się zaczął nad drugim kotem...:D Tym razem chyba wzięlibyśmy rudaska:D O kurczę, tylko musimy poczekać, bo nie wiem jak sobie poradzimy już z jednym kotem i dzieckiem, a jakby do tego doszedł drugi kot...? Kocham koty, a 2 to jeszcze nie przesada, ale musimy rozważyć, czy np. będziemy mogli normalnie wynająć mieszkanie z dzieckiem i 2 kotami:P Chociaż, jak to uznał Rafał- jak ktoś nas zechce z dzieciem i jednym kotem to ten drugi nie zrobi za dużej różnicy:D Może to i racja..:P?
  5. AR_CT- super, że mężul pracę znalazł:) Mój ciągle się obawia, że nie przedłużą im umowy i zlikwidują sklep... A z pracą w naszym mieście średnio:/ Poza tym zaczynam mieć problem z ubezpieczeniem, będę musiała ubezpieczyć się przez męża a jeśli nie przedłużą mu umowy, wtedy nie wiem- istnieje chyba opcja płatności z własnej kieszeni i kontynuacja ubezpieczenia, ale on się musi w pracy dziś wypytać o to... Eh, wszystko pod górę:P Dupa, dupa, dupa:D Fajnie, dziś zmieniłam pościel, ręczniki i inne takie duperele, wstawiłam już pranko:) I mam wielką ochotę jeszcze podciąć włosy, ale muszę się zastanowić jak... Nie mogę znaleźć żadnej ciekawej stronki z katalogiem fryzurek na krótkie (ale nie bardzo krótkie), rude włosy z grzywką... MoniaKat- bardzo podoba mi się Twoja fryzurka, ale jest dla mnie stanowczo za krótka:) Szukam czegoś za uszy, żeby można było je wywinąć, czegoś dość mocno wycieniowanego, z grzywką...
  6. Everlast, dzięki za pocieszenie:) Niestety, nie mam tu żadnej przyjaciółki, ani koleżanki nawet na tyle bliskiej, by zajęła się moim dzieckiem... Jedyne bliższe znajome to te ze studiów, ale one mają ze mną zajęcia. Pozostałe koleżanki pracują. A na opiekunkę raczej nie będzie nas stać, no, może przy dobrych wiatrach, ale która chciałaby pracować 1 dzień w tygodniu:P? Jedyne logiczne dla mnie wyjście to moja grupa StudioMama. Może tam uda mi się znaleść mamę, która też np. potrzebuje opieki nad maluchem w któryś tam dzień tygodnia i np. ja będę zostawać z 2 dzieci (moim i jej) w poniedziałki a ona potem w czwartki... Ty, Everlast, jesteś w troszkę lepszej sytuacji, bo nawet jak obronisz się później, to i tak masz koniec studiów. Ja muszę jeszcze iść na mgr, i to najlepiej dla wszystkich będzie jeśli zacznę od października, a będzie to raczej mało realne, jeśli nie obronię się w czerwcu. Ja sesji już mieć nie będę, ale po 1) oceny trzeba dostać zadowalające, by móc dostać stypendium naukowe w przyszłym roku, po 2) trzeba napisać i obronić pracę i po 3) trzeba nauczyć się na egzamin ogólny, pedagogiczny...a zagadnień co nie miara..:( Może zacznę już dziś:P? Tak poza tym to zdecydowałam- jadę na ten ślub. Ja i mąż jesteśmy świadkami, od nas zależy powodzenie ceremonii. Poza tym czuję się dobrze, twardnienia ustępują, są co raz rzadsze. Dla pewności czy wszystko jest ok, w czwartek lub piątek pójdę sobie w moim rodzinnym mieście do lekarza:) Pojadę sobie w środę, na spokojnie, bez pośpiechu. Poleżę sobie w domku do soboty, pójdę na ślub, wrócimy sobie do domku... A 3 marca zobaczę swoją kruszynkę na usg:)
  7. Dziewczyny...ja mam głupie pytanie:D hihi... Otóż chodzi mi o to, czy istnieją jakieś prawne konsekwencje, które można wyciągnąć przeciw matce, która urodzi dziecko w domu, bo np. nie zdąży dojechać do szpitala? Albo np. akcja porodowa potoczy się tak szybko, że nie zdąży tam trafić? Wiem, że takie "nie zdążenie" jest mało prawdopodobne, a poród w domu powinien się odbywać tylko pod pieczą położnej... Ale gdyby zdarzyła się taka sytuacja, to co wtedy? Wiecie coś o tym:P? Bo ja szukam info na necie, ale nigdzie nic nie ma:P
  8. Hej dziewczyny, widzę, że jestem pierwsza dziś, hehe:) Zaraz idę sobie zrobić śniadanko, jak mąż wyszedł do pracy to mi się już odechciało spać. Czuję pierwsze powiewy wiosny i tak bardzo nie mogę się już doczekać jak będziemy razem chodzić na spacerki z wózkiem do parków, na place zabaw, pojedziemy na wakacje...:) Tylko od rana męczy mnie myśl o uczelni- obawiam się, że nie bardzo będę potrafiła pogodzić zajęcia nie tylko z czasem, gdy będzie już Maluch, ale też wcześniej... Od 12 marca zaczynam normalnie zajęcia, co prawda mam je tylko 3 razy w tygodniu, a najgorszy dzień to czwartek, bo we wtorek i środę mam po 1 zajęciach... Ale jeśli wtedy zagrożenie wczesnym porodem wzrośnie i będę musiała zostawać w domu? Poza tym te zajęcia nie są jedne po drugich i są w różnych instytutach, więc trzeba sobie pobiegać cały dzień:/ No a jak urodzi się już Maluch, to chyba będę musiała poprosić Rafała, aby ustawił sobie grafik w pracy tak, by mieć czwartki wolne, bo inaczej nie będę miała jak bywać na zajęciach... Na seminarium to jeszcze mogę pójść nawet z Małą, ale na jakieś ćwiczenia już nie bardzo... Mam co prawda IOS, ale cholernie zależy mi na stypendium naukowym i muszę dogadać się z wykładowcami w sprawie ocen, bo co niektórzy z wielką łaską dadzą 3 i jeszcze wyskoczą z tekstem, że przy IOS-ie to i tak powinna się Pani cieszyć, że ma zaliczone...:/ Chorzy ludzie... No nic, trzeba myśleć pozytywnie, z większością wykładowców sądzę, że jakoś dam radę się dogadać, tym bardziej, że są to osoby mi znane i w większości lubiane...:P Poza tym katar mi przechodzi i czuję wiosnę, więc nie będę się zadręczać smutkami, kiedy taki piękny dzień się szykuje:) Idę jeść! P.S. Biszkopt wyszedł super, ale już został wchłonięty przeze mnie i męża:D
  9. Cóż, Fibisiunia...wydaje mi się, że MoniaKat ma rację co do cesarki. To nie jest jakiś tam sobie byle zabieg, ale poważna sprawa, gdyby to było takie korzystne dla matki i dziecka, pewnie już dawno ucichłyby spekulacje na temat cesarek na życzenie itp... Cesarka to ostateczność, w końcu zostaje Ci po tym blizna, poza tym dziecko nieco inaczej przychodzi na świat i nawet niektórzy naukowcy mówią o tym, ze dzieci te są bardziej nerwowe, bo zostają wyjęte dość szybko, nie mając okazji przejść trudnej drogi porodu... Nie mówię, są sytuacje, gdzie cc jest konieczne a lekarze zwlekają z tym zbyt długo i np. się dzieci niedotlenione rodzą. No ale cc na życzenie? Sądzę, że matka natura wiedziała, co robi, tworząc kobietę i dając jej pełne wyposażenie do porodu;) Nie będzie tak źle! Poza tym widzisz, pytasz, gdzie byśmy chciały rodzić... To się wszystko rozbija często o kasę, niektórzy nie mają np. na zapłacenie za tak wspaniałą opiekę i jeszcze za cc... Ja np. takiego wyboru nie mam, będe rodzić w "normalnym" szpitalu, nie wiem tylko jeszcze w którym, bo chciałabym uniknąć tego opolskiego ale nie wiem jak... Do Wrocławia dość daleko, a do Strzelec nawet musiałabym sporo zapłacić choćby za taksówkę;/ A w samym Opolu wybór jest marny, bo wszystkie rodzące trafiają na Reymonta do SZOZ Nad Matką I Dzieckiem... Ja dziś piję znów mleko z czosnkiem, krople niestety się skończyły, ale katar nieco ustępuje... Idę zrobić biszkopt:) Hehe... Buziaki:*
  10. Męczę II rozdział licencjatu:P Nos mi odmawia posłuszeństwa. Planowałam zrobić biszkopt z galaretką i owocami, ale zostawię to na jutro... Dziś natchniona pomysłem Everlast podam brokuły z czosnkiem:D hihi
  11. Nie martw się, Oczekująca:) Tak często bywa. Ja bardzo długo nie miałam typowych, ciążowych objawów, około tygodnia po terminie @ bardzo rozbolała mnie tylko głowa... Około 8-10 tygodnia musiałam wymienić stanik na dużo większy, ale to też był jeden jedyny objaw... Nie przypominam sobie innych, musiałabym sprawdzić na forum, o czym wtedy pisałam, hehe:P
  12. MoniaKat- właśnie te krople, które mam to Euphorbium:) Na szczęście dziś poza katarem nie wyczuwam więcej żadnych objawów, więc może uda się zaleczyć to już na początku. A co do badań na czczo- ja mam tak dziwnie, bo jak np. wstanę o 10:00 to nie muszę jeść śniadania, ale jak muszę wstać przed 8:00 to muszę zjeść śniadanko, bo inaczej mnie cały czas ssie w żołądku. Do tego laboratorium czynne jest tylko do 9:00, więc to wygląda tak, że muszę wstać o 7:00, aby dotrzeć tam na około 8:00, wystać się w kolejce, oddać krew, zasłabnąć i wrócić do domu mniej więcej na 10:00:P hehe... Everlast, ja Cię świetnie rozumiem, bo co prawda zgaga męczy mnie co raz rzadziej, to jednak czasem daje o sobie jeszcze znać i też właśnie najgorzej jest wieczorem i przy pochylaniu się... Polecam Rennie, ale jak dla mnie lepsze są owocowe, niż miętowe...:P Monisia- życzę Ci z całego serca, by był to sen proroczy! No cóż...ja takie sny właśnie miałam jak zafasolkowałam:D
  13. O, widzisz, Scherza- dziękuję Ci za to info! To mi się przyda, bo ja właśnie mam tendencję do omdlewania w przychodni, hehe... To teraz przynajmniej nie będę głodować:P Wypiłam mleko z czosnkiem, zrobiłam syrop z cebuli, znalazłam jeszcze prawie połowę buteleczki kropli do nosa homeopatycznych...więc jestem chociaż trochę zabezpieczona. Położę się i napiszę coś z II rozdziału licencjatu, a potem się wykąpię... Tak mi się nic nie chce:(
  14. No, to widzę, że nie tylko ja się nie wyspałam:( Ale ja przez katar! Masakra, dopada mnie przeziębienie i to w momencie, kiedy wreszcie zaczęłam słuchać dobrych rad, że mam się ciepło ubierać, brać witaminkę C, jeść czosnek i inne takie... Do tej pory w ogóle na to nie zwracałam uwagi i było ok, a teraz... Katar już mam, ciekawe, czy przerodzi się w coś większego. Oby nie. Ale u mnie to norma- nie staram się to mi się udaje, staram się to się coś wali:P Scherza- jeśli chodzi o skurcze, to mi ciężko jest je liczyć w nocy, bo zdarzają się zwłaszcza jak chcę się przekręcić z boku na bok ale ciężko mi ocenić ich liczbę, bo jestem zbyt zaspana:P Nie są zbyt mocne i szybko znikają. Za to w dzień jak siedzę lub leżę to faktycznie przy No-spie jest ok, za to jak gdzieś wyjdę jest już gorzej... Nie wiem, chyba w środę pójdę do lekarza. Dziewczyny, dostałam skierowanie na badania krwi i moczu znów, ale przy przeziębieniu przecież wyjdą zafałszowane, prawda? Więc znów muszę poczekać, kurczę, a myślałam, że przychodnię będę miała w środę z głowy...:( Poza tym się denerwuję, bo od nowego tyg. wracam na praktyki, a tu katar, jeszcze pewnie od dzieci mogłam coś podłapać, nie wpadłam na to wcześniej... kiepsko się czuję, a jakieś zajęcia ostatecznie muszę z nimi zrobić:/ Ehh...życzę Wam miłego dnia, sobie zresztą też, bo na razie to się miły nie zapowiada...
  15. O matko...Czarna, faktycznie:D !!! No cóż, jeszcze mój kocur żyje... Spi grzecznie. Chyba go jednak nie zjem:P Zaklęta- gratulacje!!! :* Apropos wzrostu- ja mam 160 cm.
  16. Scherza- ale Ty miałaś pożreć kota! :D Już dawno powinien zostać włączony w listę Twych zachcianek:D hihi... Kochana, ja też właśnie zaczęłam odczuwać bóle w podbrzuszu, albo to jest taki delikatny ból, bardziej jak napięcie, które po kilku sekundach przechodzi, albo jak mała się wierci i kopie to też własnie w podbrzusze i to staje się bolesne. Czuję to właściwie od niecałego tygodnia, zbiegło się z tym upadkiem i nie wiem, czy to ma jakiś związek... Ale planuję w środę jeszcze podejść do gina, bo muszę mu powiedzieć, że jak siedzę lub leźę w domu i biorę No-spę to skurcze są zdecydowanie rzadsze, ale dziś np. poszłam po stypendium i podczas godziny ze 3 razy brzuszysko się buntowało... AR_CT- widzę, że u Was sytuacja mieszkaniowa jest niezła, przynajmniej macie w czym wybierać... My cudem, dosłownie cudem znaleźliśmy tak ładne mieszkanie z 2 pokojami (choć to tylko 38m, to mamy sporo miejsca) za taką cenę! No ale żadnych balkonów, nowiutkiego wyposażenia, nic takiego:P Za mieszkanie po remoncie, 2-pokojowe w centrum Opola dalibyśmy około 1500-2000 zł. To standardy. No ale gratuluję i życzę oczywiście szybkiej przeprowadzki!!! Nie przemęczaj się tylko... MoniaKat- Ty to tak wszystko fajnie opisujesz...:) Bo mnie denerwuje takie odpowiadanie, jak się pytam np. mojej mamy, czy ją bolało, jak mnie rodziła. A ona na to, że tak, owszem, to bili bardzo...ale da się przeżyć:P No, kurczę, widzę, że się da przecież:D! Dla mnie taka odpowiedź to nie odpowiedź. Wiem, że każdy ma inny próg bólu i inaczej oceni czas trwania porodu i ból... ale Ty opisujesz to jakoś tak jasno... dzięki:) Czarna- ja też kocham czosnek, to znów coś, co nas łączy:) A ja wpadłam na pomysł, by zrobić parę rzeczy dla mojego bobaska i własnie robię taką słomianą matę z kieszonkami, którą da się przymocować do łóżeczka od strony nóżek i która posłuży do trzymania jakichś rzeczy potrzebnych np. do przewijania, a potem może np. to być miejsce na zabawki... Planuję też zrobić poduszeczkę, kilka zabawek i karuzelkę z chmurkami i ptaszkami...:) Lubię robić takie zreczy... No właśnie, Czrana pytałaś się skąd się wziął mój nick. Otóż, jakbym chciała opowiedzieć coś o sobie, z pewnoscią w opisie znalazłoby się określenie "Artystka". Uwielbiam tworzyć, staram się żyć twórczo i wplatać swe pomysły w każdą dziedzinę życia. Więc wymyśliłam sobie nick do maila i na to forum- Artista, ale jakoś za bardzo się kojarzyło bezpośrednio z artyzmem, więc skróciłam i jest Arista:) Nawet myślałam o tym, czy moze nie nazwać tak córki, haha:D
  17. No własnie, sama też jestem ciekawa, czy teoria idzie w parze z praktyką jeśli chodzi o sytuację porodu:P hehe Jestem też ciekawa jak to jest z krótką szyjką macicy- bo nasłuchałam się i naczytałam, że w większości przypadków przy krótkiej szyjce sam poród jest szybszy:P hehe...więc może jakieś dobre strony mojego stanu istnieją? Wczoraj czytałam o tym też i oczywiście nie każda mama miała przez to szybszy poród, ale chyba 80% z wypowiadających się na różnych forach przyznawało, że poród trwał od 1,5 godziny do 5 godzin, więc w obliczu faktu, że wiele jest porodów 12-i więcej godzinnych to pocieszająca perspektywa:D Jak któraś miała jakieś informacje o tym, to niech napisze:) Scherza- dzięki za te oddechy, na pewno się przydadza, a jeśli nawet teoria z praktyką nie pójdą w parze, to da mi przynajmniej jakieś większe poczucie kontroli, hehe:D
  18. Czarna, z tego, co kojarzę, to chyba Everlast chce Oliwkę:)
  19. jjj- dzięki za te informacje:) Włąśnie mam podobne myślenie, jak Ty. Jakoś damy radę, ludzie czasem mają gorzej:P Zaklęta- masz rację! ja też przecież paliłam... a teraz nie palę dokładnie od 9 sierpnia...:) Jesteśmy super! Trzymam kciuki za wizytę u doktora i nie stresuj się, bo wiesz, mi się wydaje, że czasem jak za dużo o czymś myślimy to jest takie działanie psychologiczne w stylu samospełniającej się przepowiedni... Pamiętasz, przy tamtej ciąży strasznie bałaś się poronienia... A ja np. ciągle sobie prorokowałam wczensy poród i co? I teraz jest to bardzo możliwe... Także się nie stresuj, nastaw się na to, że tym razem wszystko ale to wszystko będzie dobrze!!! MoniaKat- owszem, byłyśmy dość monotematyczne, hehe:D No ale cóż, wszak to forum starankowe, od czegoś musiałyśmy zacząć... A teraz tyle wspólnych tematów:) A z Tobą przypomniała mi się ostatnio historia ze zrzuconym karniszem... biedna Emilka, do dziś wyobrażam sobie jej minę...:* Oczekująca- a Ty też przecież masz kilka wspomnień z nami! Czarna i Monisia wspierały Cię, gdy martwiłaś się diagnozą gina, a ostatnio przecież sama dajesz nam nowe nadzieje, jesteś świetnym przykładem na to, że jaK się czegoś bardzo pragnie, to wreszcie się to dostanie:) Tez dzieliłaś się z nami wszelkimi nowinkami itp... Buziaczki, dziewczynki:* Idę spać, bo mnie Mała kopie dość boleśnie w dół brzucha, a już zmęczona jestem dość... Wierzcie lub nie, ale ja dziś poprasowałam wszystkie dziecięce ciuszki na siedząco:P A prawie na leżąco, bo takie sobie krzesełko wzięłam, na którym się można nieźle wyciągnąć... Ale łapki bolą nieco, bo prasowałam chyba ze 3 godzinki, hehe:P Więc idę odpocząć:)
  20. Chciałam Wam jeszcze napisać, że tyle razem przeszłyśmy, pamiętam tyle wspaniałych historii z tego forum... Czarna jak opowiadała o myszy w pokoju, albo jak mówiła, że przyjedzie do mnie nad morze i będzie mnie szukać chodząc po plaży z transparentem z napisem "Szukam koleżanki, która też stara się o dzidzię!" :D Dianka jak pierwsze zdjęcie Nikoli wstawiła...:) MoniaKat jak czytałam jej blog i łezki same się cisnęły do oczu... ARCT jak myślałam, że ona ma już 3 dzieci i czeka na czwarte, a to były jej dzieci z pracy:D hehe Jak dowiadywałyśmy się po kolei, że jesteśmy w ciąży... I parę smutnych historii też się nam zdarzyło... Jak Zaklęta poroniła, albo Mala24lb... pamiętacie ją jeszcze? Jak Czarna i Monisia miały swoje kryzysy, bo ciągle czekają....:* Dziękuję Wam, że jesteście:)
  21. Everlast- mnie też dzidzia czasami łaskocze, aż się zaczynam śmiać:D A Ty piszesz jeszcze o smakach różnych...to Wam powiem, że czytałam kiedyś zabawny artykuł o zachciankach i najdziwniejszą zachcianką o jakiej przeczytałam było....BŁOTO! Haha...kobieta miała autentyczną ochotę na błoto, nie zjadła go oczywiście, ale to błoto tak ją męczyło, że tak by je spróbowała... I wiecie co? Ciężko było mi uwierzyć w takie zachcianki dziwne....dopóki jakieś 2 tygodnie temu moja mama nie umyła wanny CIF'em... O matko, jak ten CIF pachniał! Poczułam ochotę, by wziąć tą buteleczkę i ją w siebie wlać dosłownie!:D Masakra, w życiu nie wiedziałam, że będę miała ochotę zjeść chemikalia. Jak biorę teraz płyn do wanny albo nawet proszek do prania, to rety... Zjadłabym to, to tak świeżo pachnie, cytrusowo, tak wyjątkowo... Ale się powstrzymuję:P Hehe... I jedyną dziwaczną zachciankę, którą zaspokajam codziennie praktycznie, jest zjedzenie kilku łyżeczek... zwykłej wrocławskiej mąki. Na sucho. A co:P
  22. Scherza, ja też pomału kompletuję torbę do szpitala i powiem Ci, że nie bardzo kieruję się tym, co piszą w tych mądrych książkach, by gdybym brała tyle rzeczy, to walizka byłaby jak na 2-tygodniowe wakacje! A ja muszę liczyć się z tym, że np. mój mąż może być wtedy w pracy i sama będę musiała się wybrać do szpitala, może tak się zdarzyć... Ja też uważam, że staników do karmienia wystarczą 2, w szpitalu najczęściej jest się przez 3 dni, no a jakby wypadło tak, że trzeba będzie być dłuzej, to przecież facet z domu coś może donieść, prawda? Jak ja patrzyłam na te listy, żeby np. zabrać około 4-5 par body, 4-5 par pajaców i śpiochów i czegoś tam jeszcze...to przecież wariactwo:P 4 czy 5 par to ja mam w ogóle, a przecież nie planuję z maluchem siedzieć w szpitalu aż tak długo... Co prawda dziecku wszystko się szybko brudzi, to inna sprawa, ale w ostateczności z domu mąż też coś może donieść... Najważniejsze rzeczy, to jak mi się zdaje bielizna i delikatne kosmetyki, wygodna koszula nocna, bo przecież po porodzie higiena i wygoda najważniejsze, a pewnie majteczek będzie potrzeba wiele gdyby się np. długo krwawiło... To zależy jeszcze od tego, co wymaga Twój szpital. Ja tam wolę mieć wszystko własne, nie mam zamiaru pakować się w ich jakieś wynoszone pidżamy czy broń boże dać się ogolić tymi ich maszynkami... Wolę, aby mnie mąż golił regularnie, w razie czego będzie to już zbędne:P Dziś w ogóle byłam na seminarium, dogadałam się, że przez najbliższy czas mogę wysyłać promotorce kolejne części pracy drogą mailową, więc na razie mam dyspensę jeśli chodzi o chodzenie co środę na 8:00 rano na uczelnię:) Poza tym mój I rozdział jest ok, ankieta też. Niedługo zrobię badania, skończę ten II rozdział... Z III będę musiała do niej przychodzić, bo tam będzie bardzo dużo roboty, no ale ok, trudno. Nikt nie mówił, że będzie łatwo:P No i muszę, ale to muszę obronić się w terminie, bo gdybym broniła się np. we wrześniu, mogłabym mieć kłopoty z dostaniem się od razu na dziennie magisterskie... Oby mi się udało!!! Buziaki dziewczyny:* MoniaKat- popatrz, jak ten czas leci, to już 18 tydzień...:) Mi się wczoraj zaczął 33:) Czarna- znów Ci widzę humorek wraca! I dobrze...
  23. MoniaKat- ja się wcale nie gniewam:) Cenię Wasze rady, a Twoje są tym cenniejsze, że sama jesteś już mamą od jakiegoś czasu i wiesz więcej, niż ja:P Masz rację, po prostu nie będzie się myśleć o swoich przyjemnościach, trzeba będzie wiele poświęcić... ale wiedzieliśmy o tym decydując się na dziecko... A co do krążka, to może przy następnej wizycie porozmawiam o tym z lekarzem. On sam mówił, że wszystko lepiej będzie widziane na usg, więc nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że wieści będą pozytywne. A mój optymizm? Cóż, w tej sytuacji chyba jedynie to mi zostaje:P Potraktuję pobyt w domku i leżenie jako ostatnie "wakacje" przed ciężką pracą, jaka mnie czeka przy dziecku:) Fibisiunia, Oczekująca, Pana28- fajnie, że u Was wszystko ok:) Czarna- buziaki:* Scherza- ja mam takie pytanie, jak czujesz się przed porodem:)? Wszak to co raz bliżej... Wiem, że dzięki szkole rodzenia masz większe rozeznanie i mniej rzeczy Cię może zaskoczyć, ale pewnie jakaś niepewność lub ciekawość zostaje... Obawiasz się bólu, czy może raczej sytruacji zaskoczenia przez skurcze i odejście wód? Pozdrawiam Was, kochane:*
  24. Dzięki MoniaKat... Niestety, to co napisałaś zmusiło mnie do poważnej refleksji- że nie stać mnie na dziecko:P Poważnie... A przynajmniej nie stać mnie na wiele spośród rzeczy, które z pewnością ułatwiłyby nam życie. Nie stać mnie na szkołę rodzenia, mimo, że kosztuje tylko 150 zł. Nie stać mnie na krążek, przynajmniej nie w tym miesiącu, bo małe oszczędności, które co miesiąc udaje nam się odłożyć poszło na Walentynki i prezent na ślub przyjaciółki. Nie stać mnie nawet na znieczulenie, gdybym przy porodzie stwierdziła, że nie wytrzymuję, ani też nie stać mnie na dodatkowe szczepionki dla malucha, typu pneumokoki i inne, które nie są obowiązkowe i darmowe... No niestety...:( To przykra prawda. Wiem, że pieniądze nie są najważniejsze i zawsze człowiek jakoś sobie poradzi. Do tej pory nie głodowaliśmy ani nie braliśmy kredytów... Więc nie jest źle. Do tego w każdy miesiąc możemy pozwolić sobie na kino czy jakieś ciuchy. Ale wiem, że przy dziecku są ciągłe wydatki... A my niestety bez mojego stypendium naukowego i bez pomocy rodziców byśmy sobie nie poradzili. Ujmę to tak- mąż zarabia średnio 1200 zł miesięcznie, ja dostaję 1000 zł od ojca i do tego mam 380 zł stypendium. To jest razem 2580 zł. A przecież niektóre rodziny żyją za dużo mniejsze pieniądze. U nas 1500 zł idzie na same opłaty, typu wynajem, gaz, prąd, czynsz, internet, tv, rata za pralkę. Zostaje 1080 zł i to idzie na jedzonko, wyjazd do domu przeciętnie raz na miesiąc i właśnie jakieś pierdoły. Może nam się jakoś uda, wszak dziecko jest najważniejsze a na lekach np. się nie oszczędza... Ale prawda jest taka, że nie mam 100% pewności, czy nam się uda coś zaoszczędzić. Jeśli wyskoczy nam jakaś sytuacja typu "dentysta potrzebny mężowi od zaraz" to nie ma szans na to, by powiedzieć "ok, już wyciągam 2 stówki, leć kochanie..." A jak nie dostanę stypendium to będziemy jeszcze biedniejsi. Jak mężowi w kwietniu nie przedłużą umowy i zostanie choć przez jakiś czas na zasiłku, to będziemy super biedni. A jeśli mój ojciec nagle dojdzie do wniosku, że nie będzie nam pomagał- zostaniemy ...hm, nie- wtedy nas w ogóle nie będzie, hehe:P Jakoś damy radę. Trzeba być optymistą i umieć dostosowywać się do zmian, wtedy najwyżej się przeprowadzimy do rodzinnego miasta, ja pójdę do pracy, Rafał będzie musiał znaleść jakąś lepszą... A i bez krążka na razie sobie poradzę... Mam nadzieję:P
×