Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

stuk puk_puk puk

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Siódemko - przepraszam - jestem otępiała, mam gorączkę :-)
  2. Cześć :-D Eh, ja też się wróciłam do tamtych stron. Niezmiennie podoba mi się logiczny i stonowany ton wypowiedzi Racji Utraconej. W wypowiedzi Kadarki nie widzę niczego co nosiłoby znamiona toksyczności i w ogóle, czemu wracamy do tego co było? Czy nie warto po prostu iść przed siebie? To były spory i dajmy sobie oddech. Każdemu tutaj jest ciężko. http://www.youtube.com/watch?v=AFFo1pu4q7Q&feature=related Coś żeby pomarzyć, dla Wszystkich, niezależnie czy kochających czy jeszcze nie, kochanych czy jeszcze nie. Troszkę ciepła jak sobie damy, myślę nie zaszkodzi i wiem że zgodzi się ze mną nawet Yezz, twarda i racjonalna do bólu ;-) Pozdrawiam, miłego weekendu. Ja skończyłam obiad i pora na pycha zieloną herbatę - lubicie?
  3. Droga Rento mam nadzieję, że zaglądniesz przed wyjazdem na morze i przeczytasz fragmencik, jaki dla Ciebie znalazłam ponieważ jedziesz nad morze, a to ukochana moja forma geograficzna :-), zaś Antoine de Saint Exupery, jednym z ukochanych autorów domyślasz się mam nadzieję, że tym samym życzę Ci wspaniałego odpoczynku ! a oto fragment: "Pokora nie wymaga abyś się upokarzał, ale abyś się otwierał. Jest kluczem umożliwiającym wymianę. Dopiero wtedy będziesz umiał i dawać, i otrzymywać. Właściwie niepodobna odróżnić jednego od drugiego - są to słowa na oznaczenie tej samej drogi. Pokora nie jest poddaniem się wobec ludzi, ale wobec Boga. Tak jak pojedynczy kamień nie jest poddany innym kamieniom, ale świątyni. Służąc czemuś, służysz dziełu tworzenia. Matka jest pokorna wobec dziecka, a ogrodnik wobec róży". "Twierdza" Antoine de Saint-Exupery Pozdrawiam
  4. Witajcie Może mnie niektóre z Was nie kojarzą. Bywałam tutaj szukać wsparcia. Otrzymywałam je w różnej postaci. Często celnych pytań Yezz, bardzo czułego płaszcza ochronnego Ewy i racjonalizmu Oneill. Ceniłam sobie wszystkie te formy i wierzyłam także, że nie muszę korzystać z nich wszystkich na raz. W końcu, to były i są odmienne sposoby, a ja pogubiona z lekka. Nagle przyszedł dzień, kiedy to zostałam oskarżona o to że wygryzłam Yezz z topiku, że rozpoczęłam z nią otwartą i twardą dyskusję. Co gorsza, poczułam się jakbym była winna przede wszystkim temu, że jest dla mnie trochę za dużo składników w moim bigosie. Moje veto obróciło się przeciwko mnie. Ale to nie koniec moich zmartwień na Kafe. Przyszedł dzień, kiedy przeczytałam dygocząca wypowiedź Renty. Jej to, nawołujący mnie do dyscypliny wytrącił mnie skutecznie z równowagi. był to drugi raz, kiedy Renta zwróciła się do mnie bezpośrednio nie analizując całości, tylko podbijając oskarżenie, że miałam swój wkład w odejście Yezz. tym czasem Yezz sama mi powtarzał, czego już niestety nikt z nas nie będzie mógł przeczytać, że należy kierować się tym co samemu się myśli. Tego głosu renty, było już za wiele. Poczułam się jak szczeniak, gówniarz, smarkula i dziecina. Sama prosiłam o baty więc dostałam. Takie było wytłumaczenie Renty. Tyle, ze ze mną się tak nie da. Droga Rento. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego zdenerwowania jakie we mnie wywoła twoja wypowiedź. Miałam nie wjeżdżać na plecach Ojca do zawodu. Ale nie doczytałaś reszty. Nie czytałaś z uczuciem, a z przyjętym przez Ciebie schematem działania - 0 cackania się, twarda ręka i obijanie tyłka o kamienie. Sęk w tym, że ja całe studia i życie profesjonale właśnie się obijam po to żeby udowodnić moją niezależną wartość. I nie zadałaś sobie wtedy trudu, żeby wyobrazić sobie ile to kosztuje wysiłku, To jedno zdanie wtedy załączyło czujnik - Renta ma schemat. I czasem ten schemat działał na mnie a czasem mnie odrzucił. Właściwie Rento droga, już się Ciebie teraz nie boję. Współczuję Ci tylko losu jaki sobie gotujesz idąc w zaparte. I wierz mi, nie oceniam Twojego szczęścia ani tego czego nie widzę. Wyrażam jedynie opinię na podstawie tego co czytam. Twoich wypowiedzi łudząco podobnych to wypowiedzi mojego Ojca ich formy i przekazu pozawerbalnego także. I powiem Ci, że wiem jak to działa nie tylko na mnie. Wiem także, że Ojciec prędzej by się udławił niż szczerze zgiął kark w uznaniu dla czyjegoś modus vivendi. Nawet mnie specjalnie nie zdziwi fakt, że po raz kolejny zlekceważysz mój wpis. Ja pozostałam lojalna wobec wszystkich tutaj cierpiących. Nikomu źle nie życzę. Ale też nikomu nie podam recepty, bom sama pogubiona. Tak więc Droga Rento, życzę Ci z serca, żebyś zaczęła sercem odbierać wpisy i faktycznie poniosła porażki, nie tylko pisała o tym, że je akceptujesz. Kimkolwiek była osoba która mnie oskarżyła o odejście Yezz - myślę, że Yezz jest zbyt upartą osobą, żeby dać się wykurzyć komuś takiemu jak ja. Ja ją szanowałam i przyjęłam jej wyzwanie, toczyłam z nią otwartą dyskusję. I wydaje mi się że dobrze mi to zrobiło. Pozdrawiam serdecznie
  5. Renta, i po to żeby nie krzywdzić swoich dzieci, przysoliłaś mnie tak że ani nie mam ochoty ani przyjemności więcej mówić. Jesteś jak moi rodzice - z górnego \'c\', po to żeby nie miała odwagi podskoczyć i żeby mi się ręce trzęsły ze strach, kiedy to piszę. Pamiętam nasze pierwsze stracie - byłam wściekła, za sformułowanie problemu, diagnozę, przez którą przebijała tak naprawdę wyższość i rodzaj ignorancji, bo widać było ewidentnie że nie przeczytałaś z uwagą wpisu, do którego się odnosisz. Nie miałam wyjścia, tylko się usunąć. Życzę Ci Renta żebyś się w porę ocknęła z cynizmu. Pozdrawiam A.
  6. Dobry wieczór Zaglądnęłam i z ulgą stwierdzam, że wszytko się normuje. Jesteście sobie potrzebne. Lojalność i sprawiedliwość uważam za podstawę. Lojalność to bycie przede wszystkim w zgodzie ze sobą wobec Wszystkich nastawionym tak samo. Sprawiedliwość wg. mnie to umiejętność bycia wobec samego siebie takim samym sędzią jak do pozostałych. Miło widzieć, że rzeka płynie dalej - ten topik jest trochę jak życie każdej z Nas :-). Dziękuję za Waszą pomoc. Przepraszam te Was, które uraziłam. Idę przed siebie, mam marzenie i choćby miało ziścić się w przyszłym życiu na imię mu ... Dobranoc
  7. Kimkolwiek jesteś, a uważasz że masz mi czego gratulować, super. To dopiero jest toksyczne - stawiać innych w takiej sytuacji - bez wyjścia. Czy to jest ta ceniona nade wszytko przez yezz ulubiona rozmowa, dyskusja i konfrontacja? I czy nie wydaje Ci się, że przypisywanie tylko mnie jej odejścia z topiku to lekka przesada? Poza tym kim jesteś? Którą z tych, którym nie podobał się mój sposób rozumowania ? Nie jestem winna temu, że yezz nie umiała zadawać twarde pytania ale poza tym nie umiała zrozumieć że trzeba jeszcze być gotowym by sobie na nie odpowiedzieć we właściwym da siebie czasie, nie wtedy kiedy yezz je stawia. Jeżeli tak dobrze yezz umiała walczyć o siebie, to czemu użyła ostatecznej broni, przeciwko nam, może szczególnie mnie. Ja nie pozwolę sobą manipulować do Dziewczyny - tym bardziej że jesteś wyraźnie przeciwko mnie. NIE ZNOSZĘ TAKIEJ WALKI. I oczywiste jest dla mnie w tej chwili że nie jest to topik dla wszystkich, bo gdyby tak było, mnie również wolno było wyrazić mój sprzeciw wobec yezz, mój brak akceptacji wobec niektórych jej poglądów. Chyba i ona się czegoś od Was uczyła, jeśli nie, to sądzę że inną widziała tutaj dal siebie rolę niż współodczuwających. Nigdy nikogo tutaj nie atakowałam. I wybacz ale zastosowałam się tylko do tego co yezz radzi - przyznaj sobie prawo do tego żeby się na pewne rzeczy nie godzić - nie zgodziłam się niektórymi jej założeniami. Czuję oburzenie że się mnie wini za odejście yezz. To robi ktoś kto ponoć wie coś o manipulacji o szantażach itd. Zawsze się wycofywałam. Mogę i teraz. Przy czym ja poprzedzę to podziękowaniem dla Wszystkich, którzy nieśli mi tutaj pomoc, w chwilach naprawdę dla mnie ciężkich. Bez choćby jednego wyjątku, każdej z Was. Jedyna moją winą jest to że brałam tylko to co uważałam za potrzebne i to że odważyłam się także mieć swoje zdanie. To zdecydowanie nie jest w takim razie topik dal wszystkich - to jest topik dla tych co są wciąż ofiarami i tych co zaczęli być oprawcami. Nie zamierzam nikomu narzucać moich poglądów - to jest sprzeczne z moją naturą i za bardzo szanuję każdego komu zawdzięczam pomoc. Było mi bardzo miło. Do widzenia
  8. Szkoda Racja Utracona, że się żegnasz. Bo Twój post z prawdziwą przyjemnością przeczytałam i w całości się zgadzam. Jestem w nastroju trochę płaczliwym. Odreagowuję zdarzenia z ostatnich dni. W każdym razie mój cel z całą pewnością nie jest obliczony na samotniczy rejs. Pozdrawiam, osobiście idę jeszcze dokończyć żałobę po przywiązaniu do kogoś, kto może nie był odpowiednim, do wspólnego naszego żeglowania ;-) PA
  9. Dziękuję za wpisy. ale brednieee cześć w mojej głowie panuje teraz były - jestem zła i zawiedziona, ten człowiek tak wiele dla mnie zrobił i tak wiele dla mnie znaczył, a ja uwierzyłam że to czyste intencje i powodowane uczuciem jemu było wygodnie, mógłby tak w nieskończoność zwodzić i opowiadać to nie jest tylko zawiedziona miłość, to jest zawiedzione uczucie przywiązania do człowieka, a to jest głębsze, bo jego składową są chwile dzięki którym się stałam czuję się bardzo z tym źle, bardzo ! teraz chcę mieć na to czas - muszę mieć na to czas - to dotyczy serca, a to dla mnie szalenie ważne, otulałam tego człowieka tym co miałam w sobie najlepszego, pokonałam wiele żeby tylko przy nim być nawet teraz wiem, że wiele mi z siebie dał bo dostrzegał także moje zalety i doceniał ... nie szanował ale umiał docenić jestem tym zmęczona - potrzebuje klina ! aaaaa nie chcę się wciągać w spirale ! żebym mogła mu wierzyć - a teraz każdy nawet najpiękniejszy moment przekreślam, bo widzę w nim fałsz i kłamstwo aaaaaaa!
  10. No i przyszedł walec i wyrównał. yezz Ty mówisz o rozmowie, o wyjaśnieniach ale nic a nic nie w Twojej wypowiedzi nie było z dialogu prowadzonego ze mną. Sa pytania, słuszne, jest namowa do drapieżnego działania, jest nawet pochwała swojej postawy, człowieka tyrającego i głodnego wiedzy - porównanie kontekstowe. A czy sądzisz że czuję się teraz gotowa do szarżowania? Czy uważasz, że wiedza wystarcza żeby zwyciężać? Nie wiem yezz. Jestem zdruzgotana tym jak zostałam potraktowana przez oszusta i naciągacza. To cholernie boli. Miałabym ochotę mu dokopać tak żeby popamiętał. Czy to coś da? Pytasz co chcę dla siebie zrobić. No właśnie miałabym ochotę upokorzyć go tak jak on mnie, zemścić się. To jest coś co teraz przyniosłoby mi ulgę i jako taki pożytek. Ale nie zrobię tego. Siedzę na brzegu i poczekam - samo przepłynie. Nie, nie yezz. Błyskotliwe są Twoje wypowiedzi, wymierzone na akcję. Ale przykro mi miedzy wierszami nie okazałaś delikatności dla tego co przeżywam. Bo może i mam cel ale nie jestem teraz zdolna do bezwzględnej walki o siebie. Chciałabym bardzo móc zrozumieć jak można być takim padalcem i tak bardzo wykorzystać i zniszczyć czyjąś wiarę i ufność. Nie umiem sobie mimo szczerych chęci z tym poradzić. I nie fakt rozstania mnie boli, a fakt że to jest i był już wtedy kłamca, manipulant i oszust. Poza tym są inne kłopoty, typu materialnego, z którymi się zmagam. Może powinnam iść przebojem, wchodzić dokąd się da i pewnością siebie godną Cezara oświadczać ze jestem świetna - tylko droga yezz ja się tak nie czuję, nie czuję się świetnie, nie czuję się piękna, nie czuję się atrakcyjna, nie czuję się wystarczająco dobra - po co w takim razie mam robić z siebie pajaca i udawać że umiem wymachiwać szabelką, skoro to nie ja. Przeglądam się w lustrze i widzę kobietę słabą i zmęczoną - ani jej ciało nie świadczy o lepszej kondycji, ani umysł. Czy wiesz że inna-ja zrezygnowała z forum dlatego że uraziła ją Kadarka? inna-ja, rozumiem, niech to jedno słowo wystarczy za cały elaborat!
  11. yezz unikanie konfrontacji czasem jest konieczne tak jak nie da się dziecka nauczyć zasad tylko mu je nakazując, zaś samemu postępując odwrotnie, tak nie da się konfrontować, tłumaczyć, naginać, póki ktoś nie jest gotów tego ujrzeć Dla mnie osobiście yezz sama narażasz się na ataki wojując. Unik to nie to samo co poddanie się oprawcy, czy toksykowi. Unikanie jest strategią i bywało strategią nawet na wojnach. \"jeśli nie możesz czegoś zmienić, nie trać energii\" - mawiają buddyści. Powiedz mi jak na przykładzie praktycznym miałabym osiągnąć cel, skoro wiem że każdy mój wysiłek na nic się nie zda: 1. praca - powiedziano mi - nie ma pieniędzy nie będzie więcej, a przecież wiem, że znalazłoby się spokojnie kolejnych 500 zł nieopodatkowanych dal mnie za zrobienie kawału dobrej roboty? 2. jak mam udowodnić kreaturze, która mnie wykorzystała, zbluzgała moje uczucie, że jej przeświadczenie o własnej uczciwości wobec mnie i co gorsza własnych dzieci jest słuszne? 3. jak miałam walczyć i konfrontować swoje racje z silniejszym ojcem? 4. jak miałam udowodnić Matce że potrzeba jej było leczenie z nerwicy i depresji, skoro byłam tylko jej dzieckiem, a dzieci się nie słucha? \"usiadłam na brzegu rzeki i poczekałam na trupa nieprzyjaciela, aż przepłynął koło mnie\" gdyby rozpoznawanie przyjaciół i wrogów było równie proste co pisanie o tym, żadnej z nas by tu nie było ale jedno jest pewne, można zacząć od najprostszych rzeczy i faktycznie pojąć że choćby we własnym oddechu ma się sprzymierzeńca yezz ja mam wrażenie, że ty wolisz konfrontować, walczyć niż usiąść na brzegu i poczekać aż sprawiedliwość sama się wymierzy to nie oznacza bezczynności, nie, nie oznacza bezkrytycznej akceptacji cudzych wybryków, racji czy tego że się nas krzywdzi, ale czy umiesz, czy masz tę możliwość by nakłonić kogokolwiek do zmiany wbrew jego wyraźnej woli czy tez gotowości ? ja nie miałam wyjścia będąc dzieckiem, byłam zgaszona i stłamszona jakoś przetrwałam, z trudem ale przetrwałam nie sądzę że dałoby cokolwiek gdyby zaczęła otwarcie walczyć i miotać ogniem, krzyczeć że jest mi źle, skoro i tak nikt od kogo byłam zależna nie chciał tego usłyszeć dzisiaj bywa podobnie - nie w rozróżnieniu kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem tkwi moim zdaniem sęk, lecz w tym komu po drodze tą samą ścieżką co tobie :-) pozdrawiam
  12. Dzień dobry Zrozumiałam, że nie byłam w związku, tylko byłam wykorzystywana. Ten człowiek przestał dla mnie znaczyć cokolwiek więcej niż garść przykrych, póki co jeszcze budzących wściekłość wspomnień. Całe życie wiernie tkwiłam w toksycznych układach. Powoli się kończą i okazuje się, że nie umiem żyć niewykorzystywana - paradoks - oczywisty i logiczny. Mam 31 lat i tkwię po pachy w bajzlu, sprzątam za siebie i za innych. conferencja - definicja walki, myślę że od tego należałoby wyjść i bardzo proszę za dedykacje :-) pozdrawiam wakacyjnie
  13. poza-tym oddychaj, wciągaj każdy kęs powietrza razem z energią, siłą i radością :-) oddech to coś nad czym się nie zastanawiamy, a tyle w nim dobrego ! dlatego zafunduj sobie dziś sesję oddechową :-) powolutku, łagodnie, kęs za kęsem, z każdym nowym zapach kwiatów, liści drzew, zapach łąki czy morza - dotleń swój mózg zastrzykiem energii wdech - wydech po prostu - nic więcej, absolutna cisza w mózgu 2 minuty, potem 5 minut, potem 10 ... w końcu będzie 24 h. na dobę wdech - wydech
×