Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

stuk puk_puk puk

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez stuk puk_puk puk

  1. Siódemko - przepraszam - jestem otępiała, mam gorączkę :-)
  2. Cześć :-D Eh, ja też się wróciłam do tamtych stron. Niezmiennie podoba mi się logiczny i stonowany ton wypowiedzi Racji Utraconej. W wypowiedzi Kadarki nie widzę niczego co nosiłoby znamiona toksyczności i w ogóle, czemu wracamy do tego co było? Czy nie warto po prostu iść przed siebie? To były spory i dajmy sobie oddech. Każdemu tutaj jest ciężko. http://www.youtube.com/watch?v=AFFo1pu4q7Q&feature=related Coś żeby pomarzyć, dla Wszystkich, niezależnie czy kochających czy jeszcze nie, kochanych czy jeszcze nie. Troszkę ciepła jak sobie damy, myślę nie zaszkodzi i wiem że zgodzi się ze mną nawet Yezz, twarda i racjonalna do bólu ;-) Pozdrawiam, miłego weekendu. Ja skończyłam obiad i pora na pycha zieloną herbatę - lubicie?
  3. Droga Rento mam nadzieję, że zaglądniesz przed wyjazdem na morze i przeczytasz fragmencik, jaki dla Ciebie znalazłam ponieważ jedziesz nad morze, a to ukochana moja forma geograficzna :-), zaś Antoine de Saint Exupery, jednym z ukochanych autorów domyślasz się mam nadzieję, że tym samym życzę Ci wspaniałego odpoczynku ! a oto fragment: "Pokora nie wymaga abyś się upokarzał, ale abyś się otwierał. Jest kluczem umożliwiającym wymianę. Dopiero wtedy będziesz umiał i dawać, i otrzymywać. Właściwie niepodobna odróżnić jednego od drugiego - są to słowa na oznaczenie tej samej drogi. Pokora nie jest poddaniem się wobec ludzi, ale wobec Boga. Tak jak pojedynczy kamień nie jest poddany innym kamieniom, ale świątyni. Służąc czemuś, służysz dziełu tworzenia. Matka jest pokorna wobec dziecka, a ogrodnik wobec róży". "Twierdza" Antoine de Saint-Exupery Pozdrawiam
  4. Witajcie Może mnie niektóre z Was nie kojarzą. Bywałam tutaj szukać wsparcia. Otrzymywałam je w różnej postaci. Często celnych pytań Yezz, bardzo czułego płaszcza ochronnego Ewy i racjonalizmu Oneill. Ceniłam sobie wszystkie te formy i wierzyłam także, że nie muszę korzystać z nich wszystkich na raz. W końcu, to były i są odmienne sposoby, a ja pogubiona z lekka. Nagle przyszedł dzień, kiedy to zostałam oskarżona o to że wygryzłam Yezz z topiku, że rozpoczęłam z nią otwartą i twardą dyskusję. Co gorsza, poczułam się jakbym była winna przede wszystkim temu, że jest dla mnie trochę za dużo składników w moim bigosie. Moje veto obróciło się przeciwko mnie. Ale to nie koniec moich zmartwień na Kafe. Przyszedł dzień, kiedy przeczytałam dygocząca wypowiedź Renty. Jej to, nawołujący mnie do dyscypliny wytrącił mnie skutecznie z równowagi. był to drugi raz, kiedy Renta zwróciła się do mnie bezpośrednio nie analizując całości, tylko podbijając oskarżenie, że miałam swój wkład w odejście Yezz. tym czasem Yezz sama mi powtarzał, czego już niestety nikt z nas nie będzie mógł przeczytać, że należy kierować się tym co samemu się myśli. Tego głosu renty, było już za wiele. Poczułam się jak szczeniak, gówniarz, smarkula i dziecina. Sama prosiłam o baty więc dostałam. Takie było wytłumaczenie Renty. Tyle, ze ze mną się tak nie da. Droga Rento. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego zdenerwowania jakie we mnie wywoła twoja wypowiedź. Miałam nie wjeżdżać na plecach Ojca do zawodu. Ale nie doczytałaś reszty. Nie czytałaś z uczuciem, a z przyjętym przez Ciebie schematem działania - 0 cackania się, twarda ręka i obijanie tyłka o kamienie. Sęk w tym, że ja całe studia i życie profesjonale właśnie się obijam po to żeby udowodnić moją niezależną wartość. I nie zadałaś sobie wtedy trudu, żeby wyobrazić sobie ile to kosztuje wysiłku, To jedno zdanie wtedy załączyło czujnik - Renta ma schemat. I czasem ten schemat działał na mnie a czasem mnie odrzucił. Właściwie Rento droga, już się Ciebie teraz nie boję. Współczuję Ci tylko losu jaki sobie gotujesz idąc w zaparte. I wierz mi, nie oceniam Twojego szczęścia ani tego czego nie widzę. Wyrażam jedynie opinię na podstawie tego co czytam. Twoich wypowiedzi łudząco podobnych to wypowiedzi mojego Ojca ich formy i przekazu pozawerbalnego także. I powiem Ci, że wiem jak to działa nie tylko na mnie. Wiem także, że Ojciec prędzej by się udławił niż szczerze zgiął kark w uznaniu dla czyjegoś modus vivendi. Nawet mnie specjalnie nie zdziwi fakt, że po raz kolejny zlekceważysz mój wpis. Ja pozostałam lojalna wobec wszystkich tutaj cierpiących. Nikomu źle nie życzę. Ale też nikomu nie podam recepty, bom sama pogubiona. Tak więc Droga Rento, życzę Ci z serca, żebyś zaczęła sercem odbierać wpisy i faktycznie poniosła porażki, nie tylko pisała o tym, że je akceptujesz. Kimkolwiek była osoba która mnie oskarżyła o odejście Yezz - myślę, że Yezz jest zbyt upartą osobą, żeby dać się wykurzyć komuś takiemu jak ja. Ja ją szanowałam i przyjęłam jej wyzwanie, toczyłam z nią otwartą dyskusję. I wydaje mi się że dobrze mi to zrobiło. Pozdrawiam serdecznie
  5. Renta, i po to żeby nie krzywdzić swoich dzieci, przysoliłaś mnie tak że ani nie mam ochoty ani przyjemności więcej mówić. Jesteś jak moi rodzice - z górnego \'c\', po to żeby nie miała odwagi podskoczyć i żeby mi się ręce trzęsły ze strach, kiedy to piszę. Pamiętam nasze pierwsze stracie - byłam wściekła, za sformułowanie problemu, diagnozę, przez którą przebijała tak naprawdę wyższość i rodzaj ignorancji, bo widać było ewidentnie że nie przeczytałaś z uwagą wpisu, do którego się odnosisz. Nie miałam wyjścia, tylko się usunąć. Życzę Ci Renta żebyś się w porę ocknęła z cynizmu. Pozdrawiam A.
  6. Dobry wieczór Zaglądnęłam i z ulgą stwierdzam, że wszytko się normuje. Jesteście sobie potrzebne. Lojalność i sprawiedliwość uważam za podstawę. Lojalność to bycie przede wszystkim w zgodzie ze sobą wobec Wszystkich nastawionym tak samo. Sprawiedliwość wg. mnie to umiejętność bycia wobec samego siebie takim samym sędzią jak do pozostałych. Miło widzieć, że rzeka płynie dalej - ten topik jest trochę jak życie każdej z Nas :-). Dziękuję za Waszą pomoc. Przepraszam te Was, które uraziłam. Idę przed siebie, mam marzenie i choćby miało ziścić się w przyszłym życiu na imię mu ... Dobranoc
  7. Kimkolwiek jesteś, a uważasz że masz mi czego gratulować, super. To dopiero jest toksyczne - stawiać innych w takiej sytuacji - bez wyjścia. Czy to jest ta ceniona nade wszytko przez yezz ulubiona rozmowa, dyskusja i konfrontacja? I czy nie wydaje Ci się, że przypisywanie tylko mnie jej odejścia z topiku to lekka przesada? Poza tym kim jesteś? Którą z tych, którym nie podobał się mój sposób rozumowania ? Nie jestem winna temu, że yezz nie umiała zadawać twarde pytania ale poza tym nie umiała zrozumieć że trzeba jeszcze być gotowym by sobie na nie odpowiedzieć we właściwym da siebie czasie, nie wtedy kiedy yezz je stawia. Jeżeli tak dobrze yezz umiała walczyć o siebie, to czemu użyła ostatecznej broni, przeciwko nam, może szczególnie mnie. Ja nie pozwolę sobą manipulować do Dziewczyny - tym bardziej że jesteś wyraźnie przeciwko mnie. NIE ZNOSZĘ TAKIEJ WALKI. I oczywiste jest dla mnie w tej chwili że nie jest to topik dla wszystkich, bo gdyby tak było, mnie również wolno było wyrazić mój sprzeciw wobec yezz, mój brak akceptacji wobec niektórych jej poglądów. Chyba i ona się czegoś od Was uczyła, jeśli nie, to sądzę że inną widziała tutaj dal siebie rolę niż współodczuwających. Nigdy nikogo tutaj nie atakowałam. I wybacz ale zastosowałam się tylko do tego co yezz radzi - przyznaj sobie prawo do tego żeby się na pewne rzeczy nie godzić - nie zgodziłam się niektórymi jej założeniami. Czuję oburzenie że się mnie wini za odejście yezz. To robi ktoś kto ponoć wie coś o manipulacji o szantażach itd. Zawsze się wycofywałam. Mogę i teraz. Przy czym ja poprzedzę to podziękowaniem dla Wszystkich, którzy nieśli mi tutaj pomoc, w chwilach naprawdę dla mnie ciężkich. Bez choćby jednego wyjątku, każdej z Was. Jedyna moją winą jest to że brałam tylko to co uważałam za potrzebne i to że odważyłam się także mieć swoje zdanie. To zdecydowanie nie jest w takim razie topik dal wszystkich - to jest topik dla tych co są wciąż ofiarami i tych co zaczęli być oprawcami. Nie zamierzam nikomu narzucać moich poglądów - to jest sprzeczne z moją naturą i za bardzo szanuję każdego komu zawdzięczam pomoc. Było mi bardzo miło. Do widzenia
  8. Szkoda Racja Utracona, że się żegnasz. Bo Twój post z prawdziwą przyjemnością przeczytałam i w całości się zgadzam. Jestem w nastroju trochę płaczliwym. Odreagowuję zdarzenia z ostatnich dni. W każdym razie mój cel z całą pewnością nie jest obliczony na samotniczy rejs. Pozdrawiam, osobiście idę jeszcze dokończyć żałobę po przywiązaniu do kogoś, kto może nie był odpowiednim, do wspólnego naszego żeglowania ;-) PA
  9. Dziękuję za wpisy. ale brednieee cześć w mojej głowie panuje teraz były - jestem zła i zawiedziona, ten człowiek tak wiele dla mnie zrobił i tak wiele dla mnie znaczył, a ja uwierzyłam że to czyste intencje i powodowane uczuciem jemu było wygodnie, mógłby tak w nieskończoność zwodzić i opowiadać to nie jest tylko zawiedziona miłość, to jest zawiedzione uczucie przywiązania do człowieka, a to jest głębsze, bo jego składową są chwile dzięki którym się stałam czuję się bardzo z tym źle, bardzo ! teraz chcę mieć na to czas - muszę mieć na to czas - to dotyczy serca, a to dla mnie szalenie ważne, otulałam tego człowieka tym co miałam w sobie najlepszego, pokonałam wiele żeby tylko przy nim być nawet teraz wiem, że wiele mi z siebie dał bo dostrzegał także moje zalety i doceniał ... nie szanował ale umiał docenić jestem tym zmęczona - potrzebuje klina ! aaaaa nie chcę się wciągać w spirale ! żebym mogła mu wierzyć - a teraz każdy nawet najpiękniejszy moment przekreślam, bo widzę w nim fałsz i kłamstwo aaaaaaa!
  10. No i przyszedł walec i wyrównał. yezz Ty mówisz o rozmowie, o wyjaśnieniach ale nic a nic nie w Twojej wypowiedzi nie było z dialogu prowadzonego ze mną. Sa pytania, słuszne, jest namowa do drapieżnego działania, jest nawet pochwała swojej postawy, człowieka tyrającego i głodnego wiedzy - porównanie kontekstowe. A czy sądzisz że czuję się teraz gotowa do szarżowania? Czy uważasz, że wiedza wystarcza żeby zwyciężać? Nie wiem yezz. Jestem zdruzgotana tym jak zostałam potraktowana przez oszusta i naciągacza. To cholernie boli. Miałabym ochotę mu dokopać tak żeby popamiętał. Czy to coś da? Pytasz co chcę dla siebie zrobić. No właśnie miałabym ochotę upokorzyć go tak jak on mnie, zemścić się. To jest coś co teraz przyniosłoby mi ulgę i jako taki pożytek. Ale nie zrobię tego. Siedzę na brzegu i poczekam - samo przepłynie. Nie, nie yezz. Błyskotliwe są Twoje wypowiedzi, wymierzone na akcję. Ale przykro mi miedzy wierszami nie okazałaś delikatności dla tego co przeżywam. Bo może i mam cel ale nie jestem teraz zdolna do bezwzględnej walki o siebie. Chciałabym bardzo móc zrozumieć jak można być takim padalcem i tak bardzo wykorzystać i zniszczyć czyjąś wiarę i ufność. Nie umiem sobie mimo szczerych chęci z tym poradzić. I nie fakt rozstania mnie boli, a fakt że to jest i był już wtedy kłamca, manipulant i oszust. Poza tym są inne kłopoty, typu materialnego, z którymi się zmagam. Może powinnam iść przebojem, wchodzić dokąd się da i pewnością siebie godną Cezara oświadczać ze jestem świetna - tylko droga yezz ja się tak nie czuję, nie czuję się świetnie, nie czuję się piękna, nie czuję się atrakcyjna, nie czuję się wystarczająco dobra - po co w takim razie mam robić z siebie pajaca i udawać że umiem wymachiwać szabelką, skoro to nie ja. Przeglądam się w lustrze i widzę kobietę słabą i zmęczoną - ani jej ciało nie świadczy o lepszej kondycji, ani umysł. Czy wiesz że inna-ja zrezygnowała z forum dlatego że uraziła ją Kadarka? inna-ja, rozumiem, niech to jedno słowo wystarczy za cały elaborat!
  11. yezz unikanie konfrontacji czasem jest konieczne tak jak nie da się dziecka nauczyć zasad tylko mu je nakazując, zaś samemu postępując odwrotnie, tak nie da się konfrontować, tłumaczyć, naginać, póki ktoś nie jest gotów tego ujrzeć Dla mnie osobiście yezz sama narażasz się na ataki wojując. Unik to nie to samo co poddanie się oprawcy, czy toksykowi. Unikanie jest strategią i bywało strategią nawet na wojnach. \"jeśli nie możesz czegoś zmienić, nie trać energii\" - mawiają buddyści. Powiedz mi jak na przykładzie praktycznym miałabym osiągnąć cel, skoro wiem że każdy mój wysiłek na nic się nie zda: 1. praca - powiedziano mi - nie ma pieniędzy nie będzie więcej, a przecież wiem, że znalazłoby się spokojnie kolejnych 500 zł nieopodatkowanych dal mnie za zrobienie kawału dobrej roboty? 2. jak mam udowodnić kreaturze, która mnie wykorzystała, zbluzgała moje uczucie, że jej przeświadczenie o własnej uczciwości wobec mnie i co gorsza własnych dzieci jest słuszne? 3. jak miałam walczyć i konfrontować swoje racje z silniejszym ojcem? 4. jak miałam udowodnić Matce że potrzeba jej było leczenie z nerwicy i depresji, skoro byłam tylko jej dzieckiem, a dzieci się nie słucha? \"usiadłam na brzegu rzeki i poczekałam na trupa nieprzyjaciela, aż przepłynął koło mnie\" gdyby rozpoznawanie przyjaciół i wrogów było równie proste co pisanie o tym, żadnej z nas by tu nie było ale jedno jest pewne, można zacząć od najprostszych rzeczy i faktycznie pojąć że choćby we własnym oddechu ma się sprzymierzeńca yezz ja mam wrażenie, że ty wolisz konfrontować, walczyć niż usiąść na brzegu i poczekać aż sprawiedliwość sama się wymierzy to nie oznacza bezczynności, nie, nie oznacza bezkrytycznej akceptacji cudzych wybryków, racji czy tego że się nas krzywdzi, ale czy umiesz, czy masz tę możliwość by nakłonić kogokolwiek do zmiany wbrew jego wyraźnej woli czy tez gotowości ? ja nie miałam wyjścia będąc dzieckiem, byłam zgaszona i stłamszona jakoś przetrwałam, z trudem ale przetrwałam nie sądzę że dałoby cokolwiek gdyby zaczęła otwarcie walczyć i miotać ogniem, krzyczeć że jest mi źle, skoro i tak nikt od kogo byłam zależna nie chciał tego usłyszeć dzisiaj bywa podobnie - nie w rozróżnieniu kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem tkwi moim zdaniem sęk, lecz w tym komu po drodze tą samą ścieżką co tobie :-) pozdrawiam
  12. Dzień dobry Zrozumiałam, że nie byłam w związku, tylko byłam wykorzystywana. Ten człowiek przestał dla mnie znaczyć cokolwiek więcej niż garść przykrych, póki co jeszcze budzących wściekłość wspomnień. Całe życie wiernie tkwiłam w toksycznych układach. Powoli się kończą i okazuje się, że nie umiem żyć niewykorzystywana - paradoks - oczywisty i logiczny. Mam 31 lat i tkwię po pachy w bajzlu, sprzątam za siebie i za innych. conferencja - definicja walki, myślę że od tego należałoby wyjść i bardzo proszę za dedykacje :-) pozdrawiam wakacyjnie
  13. poza-tym oddychaj, wciągaj każdy kęs powietrza razem z energią, siłą i radością :-) oddech to coś nad czym się nie zastanawiamy, a tyle w nim dobrego ! dlatego zafunduj sobie dziś sesję oddechową :-) powolutku, łagodnie, kęs za kęsem, z każdym nowym zapach kwiatów, liści drzew, zapach łąki czy morza - dotleń swój mózg zastrzykiem energii wdech - wydech po prostu - nic więcej, absolutna cisza w mózgu 2 minuty, potem 5 minut, potem 10 ... w końcu będzie 24 h. na dobę wdech - wydech
  14. poza-tym ja nie mówię o powrocie po prostu usiądź spokojnie, zacznij głęboko oddychać policz do ilu Ci potrzeba, po prostu daj sobie teraz tych kilka chwil ciszy jeśli tylko potrafisz wdech wydech wdech wydech spróbuj, spróbuj, dasz radę, usiądź, oddychaj głęboko, skup myśli tylko na tym co Twój organizm robi automatycznie - oddychaj - nic więcej !
  15. Nie rozumiem, po co ktoś usuwał swoje wpisy? poza-tym usiądź proszę na krześle, trawie czy gdziekolwiek i weź głębokie oddechy, na początek. Policz do 10, oddychaj. Nic więcej. Pozdrawiam
  16. Dobry wieczór. Choć jestem jak ten baranek, co prowadzili go na rzeź wiem jedno. Najlepszą bronią jest unik :-) Więcej tłumaczyć nie będę. Mam w sobie potrzebę ładu i harmonii. Moje życie było trudne i bolesne. Tym bardziej więc wiem jaki jest mój cel. Przez tamten czas prowadziła mnie intuicja. Cichy wewnętrzny głos. Kiedy leżałam na detoksie, pani psycholog zaprosiła mnie do gabinetu żebym jak to ona się wyraziła \"wytłumaczyła jej jak udało mi się przetrwać\". Nie jestem na forum żeby kogokolwiek zadowalać - już nie :-) I nadal na to co powodowane najgorszymi intencjami zwyciężam unikiem. Zen 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 pomagało przez lata, pomoże i dziś dobranoc wszystkim
  17. wiem yezz wiem - miło się z Tobą rozmawia :-) papa
  18. yezz - odbieram Cie jako ostrą babkę. Obiecałam Ci kiedyś że jak uświadomię sobie o co sie potykam w Twoich wypowiedziach, to powiem, a Ty oczywiście ustosunkujesz się do tego tak jak Ci rozum, wola i serce podpowiadają. Twarda z Ciebie sztuka. Wojownicza istota. I nie wiem czy to osobowość czy postawa. yezz - mam wybór, powiedziałam sobie że nie chcę być sama i każdy dzień zmagań z problemami jest po to by przestać być samej. Zadzwoniłam do Michaliny i powiedziałam że mi przykro z powodu nieporozumienia, że jest mi z nim źle i nie mogę tak tego zostawić. Życzę jej miłego pobytu i zapewniłam, że miałam nadzieję na ten wyjazd, a ona nie może mieć mi za złe opóźnień ,jako że sama nie wiedziałam jak się sprawy potoczą. Nie wiem jaki będzie ciąg dalszy naszej przyjaźni. Mi także zmaga się ze swoimi kłopotami i ma je niewątpliwie spore. Jednak tym razem nie zostawiłam urazy na swojej połowie boiska. Choć to nie gra, po prostu ja chcę być fair i to uważam za początek przebudowy fundamentów o których mówiła consekwencja. Podobnie zachowałam się wobec kilku osób, które uraziłam i niektóre przyjęły moje \"oświadczenie woli\" inne milczą. Nie zrażam się, bo nie wszyscy muszą pozostać moimi przyjaciółmi. Ale zmierzam do tego że ja nie chcę, bo nie mogę i nie zamierzam być sama. I jeżeli yezz mam zacząć przyznawać sobie prawa, to przyznaję je sobie także na tym polu - mogę być nieposklejaną do końca opowieścią ale czy to wyklucza związek? Tak samo jak moja walka o byt, równorzędnie ważną płaszczyznę życia do miłości, ma wykluczać walkę o siebie? Nie wprost przeciwnie, to hartuje. Nie zamierzam akceptować samotności i nie zamierzam stać się aż tak silna by nie potrzebować innych obok siebie. Prawdopodobnie odbierzecie to jako szczeniackie i romantyczne westchnienia. Może. Może wpadnę tu jeszcze dziś wieczorem z płaczem że się do niczego nie nadaję. Ale czy nie na tym właśnie miałoby polegać przyznawanie sobie prawa do życia? Tak samo się boję, jak mam nadzieję, tak samo chcę być silną i niezależną jak kochaną i potrzebną. I tej słabości się nie wstydzę, wprost przeciwnie uważam że to może być moja siła. Tyle że powinnam okazać więcej rozsądku i opanowania. Umieć drążyć jak pisze yezz aż dostanę co mi sie należy lub czego chcę. Pozdrawiam i dziękuję
  19. No i jest nowy dzień. Ani trochę sen nie pomógł, wstałam tak samo wściekła jak poszłam spać. Nie chcę marnować ani chwili dłużej myśląc o tym człowieku. Tyle że nie mam wpływu na to do końca, bo jednocześnie po głowie kołaczą się dobre wspomnienia. Nie ważne, scenariusz zawiedzionych miłości zazwyczaj jest podobny. Szlag mnie trafia, bo nie są mi teraz potrzebne negatywne uczucia. Nie ważne. conferencjo, lubię Twój wpis, i lubię Twoje opanowanie. Jedyne z czym się nie zgodzę to z tym co tutaj czasem piszecie. Postaram się tak to ująć najzwięźlej jak potrafię. Tak się złożyło, że przez całe lata zakładałam sobie łańcuchy i okutałam się szczelnie nie dopuszczając do siebie miłości. Kochałam się platonicznie 2 x, a raz nawet odważyłam się \'chodzić\' z chłopakiem ( i niech mnie piorun z jasnego nieba, że obaj, ten z którym się odważyłam chodzić i ten co teraz mnie oszukał, to ten sam typ męskiego asekuranctwa i ... w ogóle ). Czemu tak robiłam, już wiem. Jednak co wtedy straciłam i już bezpowrotnie nie da się odzyskać. Teraz jestem starsza no i mniej mam już szans by poznać właściwą osobę. Loteria kiedy się ma 25 lat to zawsze jest na chybił trafił. Tyle że zarówno korzyści z tego są większe. JA ZMARNOWAŁAM TAMTEN CZAS!!! A przecież z tamtych lat większość z Was ma wspaniałe dzieci i wasza kobiecość jest ukonstytuaowana, mocna i świadoma. I czy przeszkadza Wam to pracować nad sobą, doskonalić się? Nie, za to stajecie się pełniejsze i niech mi nikt proszę nie mówi że można żyć wyłącznie dla siebie - nie da się żyć nie mogąc dzielić się sobą z innymi. Jasne że mogę stać się silniejsza i bardziej świadoma, więc i dokonać lepszego wyboru w życiu osobistym. Tylko czy ja mam jeszcze prawo wybierać? Mam 31 lat - szanse mają 25 latki, śliczne, uśmiechnięte i lekko podchodzące do życia. NIE NADAJĘ SIĘ DO SAMOTNEGO REJSU. NIE NADAJĘ SIĘ. WSZELKIE STARANIA MAJĄ SENS WTEDY, GDY SIĘ MA Z KIM DZIELIĆ ŻYCIE. Tak mam i to nie podlega reformacji. Miłego dnia. Pozdrawiam
  20. Dziękuję ale nie mam aż 3 lat na to. Z resztą jestem wściekła bo zadałam się z szują. Ot co.
  21. Ok, dziewczyny ! Jak mam to napisać? po prostu spróbuję: facet z którym byłam, oszukał mnie ! wielokrotnie mnie oskarżał że zdradzam, że szukam na portalach randkowych \'fagasów\', że jestem histeryczka i że jestem zazdrosna o jego dzieci ... nie wiem co mnie podkusiło - to on od marca ( a ja ostatni raz byłam u niego na Święta Wielkanocne w kwietniu ) jest zapisany na portalu randkowym i się ogłasza ... ok. teraz nie będę komentować tej sytuacji - jest denna i poniżająca bo ... brak mi słów czuję się oszukana - to raz czuję się obrażona - to dwa czuję się brudna - to trzy a w ogóle czuję się jakbym wdepnęła w jakąś najgorszego autoramentu plugawiznę i zadała się z człowiekiem prymitywnym, chamskim i bez honoru ! nie bardzo wiem co teraz mam zrobić ... muszę pomyśleć ... no bo mnie z nóg ścięło! jadę do koleżanki, już zapowiedziałam że chce na spacer, gdzieś na odludzie i chciałabym żeby mi pozwoliła kląć na niego jak na najgorszą kanalię - ja nie mam słów! miłego weekendu Anka
  22. Dzień dobry Renta, inna_ja - to jeszcze nie przełom. To jest tylko przebłysk. Wystawiłam łeb z muszli i widzę że można inaczej, że na wet trzeba. Ale ja mam takie braki! Teraz muszę przedrzeć się przez niechęć tych, których do siebie zraziłam, zapomnieć o tym facecie, który koniec końców wcale nie był dla mnie. Czego się najbardziej boję, to tych wypraw na rozmowy kwalifikacyjne, tych odmów, tych \"to my się z panią skontaktujemy\" ... Ja naprawdę jestem sama. Samotność w domu, albo samotność na spacerze. Póki Mi się na mnie nie obraziła, jeździłam czasem do niej. Już kiedyś język mi zdrętwiał w gębie, bo odsunęłam się w cień i nawet wyprawa po chleb była trudna. Wiecie, boję się iść miedzy ludzi. Nie umiem się odprężyć i gadać o niczym. Zachwyt nad geniuszem absurdu, czy dyskusja o metafizyce postmodernistycznego kiczu- nie umiem. Nie wiem też jak sie bawić tak zwyczajnie. Nie pasuję do żadnej z grup. Nie umiem. Boję się piekielnie wkroczyć do biura i ... i znów dostanę obsesji że nie umiem się zachować, nie wiem jak poprosić o pomoc kiedy czegoś nie rozumiem, nie wiem jak żartować kiedy wszyscy się śmieją. Ja tych wszystkich rzeczy nie wiem. A Algierii we francuskiej szkole byłam jedyną Polką - inna. W Polsce, po powrocie, bo byłam inna i mówiłam z dziwnym akcentem, byłam inna - tak zostało, ta ksywa. Potem liceum, z piętnem choroba nowotworowa mamy, kłopoty rodzinne. Potem, bo miałam wyprany mózg i nie czułam siebie, nie wiedziałam czego chcę tak na prawdę, szukałam studiów dla siebie. Szło marnie, a każde potknięcie wypominane przez ojca, prze Mamę widziane jako klęskę - dramat, presja, a mój mózg wtedy stał. Tak jak niedawno. Po prostu stał. Dziś też stoi. Niby ruszyło coś ale boję się jutra, boję się co będzie boję się ze znów nie będę umiała wrzucić na luz i po prostu być sobą. Wyłączyć katastroficzne myślenie Mamy, zapomnieć o porażkach które ojciec mi przypomina bez końca. Nie mam pojęcia z czego wynika ta blokada. Ale dzieje się tak bardzo często - wiem jak można jakiś projekt zrobić, jak powinien wyglądać, w głowie mam już poukładane scenariusze - przychodzi do realizacji i mdleję, robię się oporna i leniwa. Mój psycholog ( na prawdę świetny facet ), zauważył że:\"tak jakby bała się pani odnieść sukces\". Ło matulu, mam mętlik w głowie. W dodatku same straty! Ludzie mi już nie ufają, nie wierzą. Co prawda mówi się \"nie miej przyjaciół wielu bo często bywają fałszywi, miej ich liczbę raczej mniejszą ale za to niech będą prawdziwi\". Ale co poradzę na to, że przykro mi że odwróciła się ode mnie Michalina, że żadna z koleżanek ze studiów nawet na tyle nie czuje do mnie sympatii żeby mi pogratulować wyróżnienia zdobytego w konkursie. Że były także nie widzi moich sukcesów ani samotności, tylko same moje wady. Idę już, bo przymulam. Nie wiem chcę do ludzi ale dokądkolwiek nie pójdę, to są pełne rodziny, gdzie mówi się o dorastaniu dzieci - a gdzie są te moje szkraby??????????? Gdzie jest moja rodzina? Psia krew ! Psia krew, gdzie jest ojciec moim dzieciom, gdzie? Cóżem ja zrobiła z tego mojego życia?
  23. yezz, z pamiętaniem krzywd jako przestróg, się zgodzę, jednak ja przez ostatnie kilka lat uprawiałam coś co przypominało umartwianiem się, czyli stałam przed moją ścianą płaczu i odprawiałam, jak zahipnotyzowana, jedną i tę samą modlitwę : \"czemu mnie to spotkało, czemu nie mogę się otworzyć, czemu ojciec wolał kochanicę uszczęśliwiać, czemu rodzice siebie nie szanowali, czemu ja w efekcie musiałam usunąć się w cień, czemu zmarnowałam sobie życie, dlaczego nikt mi nie pomoże, dlaczego musiały wypaść mi włosy, dlaczego mam zespół znamion dysplastycznych, dlaczego nie mam męża, dlaczego moich starań nikt nie dostrzega ...?\" - spotkało mnie, przechodzisz żałobę i idziesz przed siebie, pamiętasz co dobre, co złe trzymasz jako przestrogę, o ile warto - wielu ludzi mi to wtedy powtarzało ale do mnie nie docierało - miałam łeb zakuty i ani rusz - otworzyć się jest trudno, bo trzeba w siebie wierzyć i mieć do siebie zaufanie, mnie tego brak, bo mało dokonałam w życiu rzeczy, które wzmocniły mój charakter, nie przeszłam chrztu - zmarnowałam na własne życzenie co najmniej 4 lata życia, byli wokół mnie ludzie, gotowi dać mi kredyt zaufania, wsparcie i nauczyć mnie tego czy owego - nie, ja wierzgałam, szukałam wiatru w polu no i mam ! - teraz mi nikt nie pomoże, jeśli nie udowodnię że warto mi pomóc, bo nikt nie będzie marnował energii, czasu i pieniędzy, jeśli ma do czynienia z życiowym nieudacznikiem - wypadły mi włosy i w ogóle gorzej wyglądam, bo zamiast naprawdę o siebie dbać, skupiałam się na biadoleniu, że to przez nerwy, przez problemy, przez to czy tamto - w efekcie straciłam jeszcze więcej ... - ano mam zespół znamion, jest to nowotwór, szpeci mnie trochę, cóż ... no ale właściwie co z tego? - bo nie chciałam go mieć, kiedy byłam młodsza, atrakcyjna i do wzięcia, był czas na flirty i pakowanie się w ślepe zauroczenie, adoratorów nie brakowało ale nie, jam ponad to, faceci to świnie i nadają się tylko do wzdychania do nich, a teraz ... straciłam moją szansę ot co nawet ten facet, z którym byłam, musiał dać za wygraną, bo mnie się uwidziało to czy tamto ... no i co z tego, że sytuacja obiektywnie rzecz biorąc była trudna - zmarnowałam i tę szansę i choć szlag to trafił i tak mi go brak - tyle ... co z tego że zazdrośnik, co z tego? chyba mnie kochał, a mnie znów brakło rozumu i musiałam oczywiście być pokrzywdzona, no a jakże, no bo statutowo - to mój obowiązek psia cholerna jego kostna mać - dostrzegali, tyle że ja nie widziałam tego, każdy odniesiony sukces należało traktować jak wyzwanie do kolejnego boju, a ja czekałam na oklaski - widzieliście ją? gwiazdka ze spalonego teatru - co za głupia ze mnie baba yezz, mam do siebie żal i pretensje, wiele spierniczyłam. Nie czuję się dobrze jako mała dziewczynka. Nawet za ta jej krnąbrną naturą nie tęsknię i nie mam ochoty wlec za sobą moich zabawek, tarmosić w nieskończoność uczuć z dzieciństwa. Imponują mi mocne, bystre kobiety. Ten błysk w oku, absolutna świadomość tego co się dzieje i kontrola sytuacji. Podoba mi się to bardzo. Jeśli mogę dać cos tej małej, to tylko silną kobietę za przewodnika po marzeniach. Raz po raz spełnianych w sklepach z ciuchami, książkami czy na dalekich podróżach. Ta mała mi się przyda kiedy, BOŻE BŁAGAM BY TAK SIĘ STAŁO, będę miała dzieciarnie w domu i trzeba będzie zasuwać za ich tokiem myślenia. Ona mi to podpowie, to faja dziewczynka, zawsze łaziła swoimi ścieżkami, mało gadała i dużo patrzyła. Ale ja, Anka, chcę mieć błysk w oku, odwagę i siłę. Kochać nieprzytomnie mojego faceta z jajami i honorem, albo lepiej z honorem i jajami (lepsza kolejność - to drugie jakie by nie było zawsze jest u tej płci ;-) ) tego chce Anka, iść przebojem przez życie. No i jak ona ma tego dokonać?
×