az mi wstyd
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez az mi wstyd
-
kukukjujjjj o mało się nie posikałam :D :D :D spadłam z krzesła i nie trafiam w klawisze ze smiechu hahaha
-
Ja piszę książkę, mam nadzieje, ze się sprzeda fajne te wasze opowieści :D
-
broniowwwwwwwwwski hahahahaha :D :D :D
-
Calą noc nie mogłam spać - taka byłam podekscytowana wyjazdem na wycieczkę! Nabawiłam się przez to wrzodów żołdka i skrętu kiszek, ale co tam. Radośnie popierdując biegałam do toalety co 15 minut i obmyślałam plan działania. Nikt mnie tam nie zna i będę mogła realizować swoje marzenia nie nękana przez łowców głów i brygadę antyterrorystyczną. Od zawsze chciałam zjeść 2 kg grzybów i zobaczyć co się stanie. Wstałam bardzo wcześnie rano, uzbroiłam się w ogromny wiklinowy kosz i wyszłam. Coś mnie podkusiło, zeby zasadzić stolca na wycieraczce sąsiadki. Ahoj przygodo! zawołałam i zostawiłam dorodnego klocuszka na świeżo umytej wycieraczce Pani Fetor. Zaciagnęłam się zapachem zwycięstwa i wywarzyłam frontowe drzwi z półobrotu-z-pierdnięciem. Co za piękny dzień! Ptaki śpiewały niepewnie, świadome swojego nadchodzącego końca. Nagle rozległ się w okolicy donośny bąk. Świergotanie ucichło a nad miastem znów zawisła gęsta chmura gazowa zwiastująca nowy dzień. Wyglądała tak dumnie i majestatycznie! Niech wiedzą, kto tu rządzi - pomyślałam i ruszyłam na przód. Do lasu długa droga, więc wstąpiłam do sklepu z niezdrową żywnościa i zaopatrzyłam się w niezbędny prowiant dostarczający sił witalnych, witamin i mocy do jelit - fasolę. Załadowałam wszystko do kosza i w radosnych podskokach doprawianych bączkami szczęśliwości zmierzałam ku lasowi. Na jego skraju już czekali wycieczkowicze. Dołączyłam do nich z donośnym pierdem i z uśmiechem na ustach (niestety tylko moich)pomaszerowaliśmy w głąb lasu. Tyle tam było grzybów! Zaznaczyłam swój teren, gdzie grzyby rosły jeden przy drugim. To bardzo proste, wystarczy taki teren ogrodzić kałową linią przerywaną - nikt się nawet do twoich grzybów nie zblizy a o zjedzeniu ich nawet nie pomyśli. Gdy tak patrzyłam na moje ogrodzenie rozparła mnie duma i pierdnęłam triumfalnie dając ludziom jasno do zrozumienia kto tu ustala zasady. Zebrałam szybko wszystkie grzyby roznące w obrębie mojego terenu az tu nagle poczułam potworne parcie. Zabulgotało złowieszczo, słychać to było w całym lesie. Poczułam jak coś rozsadza mnie od środka i próbuje się wydobyć na zewnątrz. Drzewa zaczęły się z trzaskiem walić, zwierzęta w popłochu uciekały tratując ludzi. Pobiegłam szukać ustronnego miejsca, gdzie mogłabym się wyzwolić. Nieopodal stała mała grota. Jednym susem znalazłam się w środku i poczęłam czynić swą powinność. Gdy było już po wszystkim zdałam sobie sprawę z tego, ze cala grota jest zasrana. Stałam po kostki we własnym kale i próbując się uwolnić ugrzęzłam! Zassało mi kalosze, przed grotę wyszlam juz tylko w skarpetkach. Zjęłam i je, cale byly brudne. Podniosłam głowę i wryło mnie w ziemię. Przedemną stał Pustelnik z kafeterii i machał groźnie maczugą. "całe życie się przygotowywalem do bycia pustelnikiem! A ty to wszystko zasrałaś, mój dom! Ja ci daam!!!!" i ruszył na mnie. Krzyknęłam przerażona i w terrorze zaczęłam uciekać. W bose stopy wbijały mi się szyszki aż lzy napłynęły mi do oczu. Rozwścieczony pustelnik jednak nie dawał za wygraną i gonił mnie dalej. Zebrałam w sobie calą moc i pierdnęłam potężnie. Ziemia się zatrzęsła a pustelnik padł uderzając w ścianę bąków jakby uderzył z całej siły w szklaną szybę. Zabrałam mu sandały i uciekłam. Miałam wyrzuty sumienia - zniszczyłam pustelnikowi domek i zrabowałam mu sandały. Dlatego w ramach wynagrodzenia sobie bólu w sercu porządnie zasrałam Pani Fetor wycieraczkę i zaczaiłam się obserwując jej drzwi przez dziurkę od klucza. Wdepnęła w zasadzkę, zaklnęła głośno i dobija się do moich drzwi już drugą godzinę non stop. P.S - walenie do drzwi ucichło, ale nie dała za wygrana - śpi na wycieraczce i się na mnie czai.
-
Juto idę na wycieczkę do lasu, moze a nuz coś mi się przytrafi? :-P
-
nie trać nadziei :-) Moze wyjsc z tego jakas śmieszna wpadka
-
ale dzisiaj miałam wpadkę! aż mi wstyd o tym pisać!
-
talent to ja mam do wprowadzania zamieszenia w mieście :-(
-
Jak byłam trochę młodsza i ten kot jeszcze żył to srałam mu namiętnie do kuwety i patrzyłam z radościa jak chodzi wkurzony :-)
-
Już się otrzasnęłam po wczorajszym przeżyciu, więc moge napisać, co się stało... Ten głupi kot sąsiadki wyprowadził mnie z równowagi. Stresy zajadam fasolą - z opłakanym skutkiem, ale nie mogę sobie inaczej poradzić. Trzęsącymi się rękami otwirałam puszka po puszce i pozerałam w hipnozie ogromne ilości fasoli. Stwierdziłam z przerażeniem, że pochłonęłam 20 puszek!!! Zadzwonił telefon - to był Bączak - mój przyjaciel. Pytał czy przyjdę a ja głupia zamiast odwołać spotkania powiedziałam, że będe za pół godziny. Głupio mi było potem do niego dzwonic i to wszystko odkręcać więc zabrałam torebkę załadowana stoperanem i wyszłam. Pukałam do drzwi, jednak przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, więc pomyślałam, że sobie soczyście pierdnę. Miałam pecha, Bączak zaraz potym otworzył drzwi i mnie przywitał. Cholera musiał to poczuć, spaliłam buraka i weszłam do środka. Zasiedliśmy do stołu, nałał mi wina. Sączyliśmy sobie i rozmawialiśmy o latarkach ręcznych az tu nagle przeraźliwie zabulgotało mi w jelitach. Speszona zapytalam gdzie jest toaleta, jak usłyszałam odpowiedź aż popuściłam rzadką kupkę. \"Łazienka jest w remoncie, teraz załatwiam się na dworze... A co się stało?\" Głupawo się uśmiechnęłam i powiedziałam, że tylko chciałam przypudrować nosek. Myślałam, że zbliża się zagłada jednak pojawiło się swiatełko w czarnym tunelu rozpaczy. Powiedział, że musi wyskoczyć na chwilę do sąsiadki po sól, pieczeń jest w piekarniku i musi ją doprawić a soli zabrakło. Ufff odetchnęłam z ulga i z uśmiechem odpowiedziałam, ze nic nie szkodzi. Tylko jak zamkną za sobą drzwi pobiegłam do toalety. Płytki były rozkute, kibelek stał na miejscu - pomyslałam, że jest czynny. Zasiadłam na tronie i solidnie się wypróżniłam. Podtarłam tyłek, ciagnę za spłuczkę i nic! WODA ODCIĘTA! Zakręciło mi się w głowie i życie przeleciało mi przed oczyma. Desperacko wyrzuciłam zawartość kosza na śmieci przez okno i zaczęłam przekładać szczotką do kibla kupę z sedesu. Dziękowałam Bogu, że to twardy stolec! Zamachnęłam się i kawałek kału oderwał się od szczotki szybując wprost na świeżo pomalowaną, białą ścianę. Cholera jasna! W panice próbowałam zmyć gówienko ze ściany szczotą do kibla. Była cała upaćkana kupą, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero jak połowa ściany była umazana złowieszczą substancją.Wybałuszyłam oczy i gorączkowo zaczęłam rozglądać się po toalecie. Wszystko było obesrane! Bezradna chwyciłam kosz z gówienkiem z myśla, ze wystawie go na balkon. Wyszlam z toalety a przedemna stał Bączak. Zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Kosz wypadł mi z rąk a stolec potoczył się do jego stóp. Rozpłakałam się i wyskoczyłam przez balkon. Biegłam na oślep, przed siebie a łazy zalewały mi oczy. Jakims cudem w końcu dotarłam do domu. To wszystko przez tego kocura i wredną sąsiadkę! Poszłam pod jej drzwi i nasrałam na wycieraczkę. Bączak jednak zadzwonił do mnie i powiedział, że to nic nie szkodzi. Zaprosił mnie na spacer po parku, gdzie co 500m porozstawiane są toi toie :-)
-
Ach jak miło, ze ktoś czyta moje wpadki :-) zaczerniłam się
-
lub winie. zadawajcie pytania a odpowiem na nie, na kazde pytanie ktore nie daje wam spodokju!
-
jak nazywa się w oryginale? tu śpiewają ją głowy, a w oryginalnej wersj chyba girls band? http://www.dailymotion.pl/video/xa3apo_mr-hitman_fun