Żadi JoG
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Żadi JoG
-
Ja noc też miałam nieciekawą, coprawda spałam, ale ciągle czułam ból brzucha, rano nie mogłam się podnieść. Teraz też niestety mnie boli, przechodzi na kilka minut i znowu cały dół boli. Nie są to skurcze, chyba bo to raczej jednostajny ból, ale na wszelki wypadek idę za chwilę na kąpiel, ogarnęłam tez chatę, gdyby jednak mnie złapało. M wziął sobie już ciuchy na przebranie gdyby musiał szybko wracać. Panikował od 5 rano, ale ja myślę, że to jeszcze nie to-chociaż już jest taki lekki niepokój. Dobrze jest mieć wszystko naszykowane bo jakby co to się tylko wskakuje w ciuchy i jazda. Moja Niunia jest też bardzo aktywna od wczoraj, nie dała mi układać puzli i dzisiaj też walczy. Jednego dnia wręcz rozsadza mi brzuch a dwa następne spokojna, delikatnie rusza łapkami, albo ruszy tyłkiem czy się przeciągnie. Niekiedy wydaje mi się to aż podejrzane, ale zazwyczaj jak coś zjem to ona ma czkawkę i to dla mnie sygnał, że jest tylko cichutko siedzi. Niestety muszę na chwilę was opuścić, przyszedł mój sierściuch i marudzi, żeby nim się zająć. Muszę poświęcić mu czas, póki jeszcze go mam. Miłego dnia dziewuszki. Jak mi przejdzie trochę brzuch to sie odezwę.papapa
-
Kasieńko nie przejmuj się aż tak mężem. a może on sam nie umie się znaleźć w tej sytuacji? może to jest jego reakcja na stres przed porodem? Nie żebym go broniła, ale pare miesięcy temu mój M też nie był chętny na poród. dopiero szczere rozmowy uświadomiły mi, że on chyba bardziej się boi niż ja. Facet ma być twardy, a tu nagle się boi i nie wie jak sobie z tym poradzić, nie wie jak zareaguje na widok cierpiącej żony. My musimy rodzić, ale on przecież może uciec... Niekiedy taki "przymus" może wywołać więcej złego niż dobrego. Facet odbiera inaczej rzeczywistość niż my. Oczekujemy od nich wsparcia, zapału, a nie zawsze niestety tak jest. Jeśli ma iść pod przymusem to i on będzie się źle czuł, a i Ty będziesz niezadowolona bo nie spełni Twoich oczekiwań. Daj mu trochę czasu, może jak wytrzeźwieje to powie co innego i na nic zda się teraz Twój stres. My z moim M obiecaliśmy sobie, że jak któreś z nas źle się będzie czuło w tej sytuacji to zwyczajnie się rozstaniemy na porodówce, ja raczej nie ucieknę, ale mąż przecież może wyjść. Nic się więc nie martw,nie myśl o mężu tylko o tej swojej kruszynce, która może za 1,5 tygodnia będzie z Tobą!!!!!
-
MERY-------gratulacje i życzę wam obojgu zdrówka. Niebawem wszystkie będziemy tuliły nasze skarby jak ty swojego synka! buziaczki i powodzenia.... $szt$-----dużo juz było o tym paciorkowcu, ale Lalune fajnie to opisała, identycznie powiedział mi lekarz. Mówił, że dopóki się chodzi w ciąży to nic sie dziecku nie dzieje, nie leczy sie też tego wtedy bo może zaszkodzić a nie pomóc. Ten paciorkowiec przenosi się w trakcie porodu więc stąd antybiotyk w trakcie akcji porodowej, a potem dzieciaczek dostaje już zapobiegawczo. Nic się nie martw bo groźne jest wtedy gdy nic z tym nie robisz, a jak już wyszło to lekarze napewno Ci podadzą co trzeba, zapewne masz to zapisane jak ja w karcie ciąży i nawet gdyby był inny lekarz to Ci podadzą antybiotyk. Ty zamiast panikowac ciesz się, że miałaś takie badanie bo masz pewność, że dostaniecie oboje w odpowiednim czasie antybiotyk. I pamiętaj, że internet to tylko ogólne źródło informacji- tak jak każda z nas inaczej przechodzi ciąże tak też różnie opisują choroby. Też czytałam o tym paciorkowcu, ale juz po tym jak mi to lekarz wyjaśnił i wiem, że to głównie apel by przeprowadzać więcej badań niż te wymagane. Głowa do góry i nie przezywaj kochaniutka. Sam fakt, że lekarz zrobił Ci to badanie świadczy o jego wiedzy medycznej bo wielu jak się nie upomnisz o coś to nic Ci nie powiedzą. A teraz pytanko: czy tetrowe pieluszki też prałyście?
-
przepraszam dziewczyny, ale wysłało mi trzy razy, niestety internet nadal szwankuje. Nieznajoma--------myślałam, że jesteś starsza, a Ty młodziutka, jak ja Ci zazdroszczę. Patrząc z perspektywy czasu żałuję, że nie zdecydowałam się wcześniej na dziecko, szkoła, małżeństwo, praca, nawet teraz mimo ciąży kombinuję jak tu "nie stracić" pracy....
-
Wkońcu dotarłam. Niestety miałam dzisiaj problemy z internetem. Cieszę się, że mamy juz jedną mamusię a drugą niebawem- super!!!! Problemy z facetami chyba każda z nas ma, ale jak to mawiałam moja mama "lepiej z diabłem niż bez" i chyba cos w tym jest bo w jednej chwili bym go udusiła ze szczęścia a następnym razem ze złości.... Kasia-----a teściowa raczej mnie lubi, wszyscy jedliśmy to samo.... Dziewczyny wysłałam wam zaproszenia na nk-Jolanta
-
Wkońcu dotarłam. Niestety miałam dzisiaj problemy z internetem. Cieszę się, że mamy juz jedną mamusię a drugą niebawem- super!!!! Problemy z facetami chyba każda z nas ma, ale jak to mawiałam moja mama "lepiej z diabłem niż bez" i chyba cos w tym jest bo w jednej chwili bym go udusiła ze szczęścia a następnym razem ze złości.... Kasia-----a teściowa raczej mnie lubi, wszyscy jedliśmy to samo.... Dziewczyny wysłałam wam zaproszenia na nk-Jolanta
-
Właśnie poczytałam sobie co pisałyście i mogę się zabrać do pisania. U mnie wczoraj to nie zaczynający się poród, ale zatrucie dało mi się we znaki. w nocy mnie brały boleści, po śniadaniu było troszeczkę lepiej ale i tak nie mogłam siedzieć przy kompie, a jak wzięłam prysznic(wystraszyłam się tych boleści, że zaraz będę dzwonić po karetkę) dopiero mnie wzięło. Spędziłam kilka godzin w ubikacji i nad zlewem, niestety mam problemy ze zwracaniem i jedynie mnie mdli więc moje zatrucie trwało do samego wieczora. Byłam wykończona, położyłam się i jakoś usnęłam. Ból to ja jeszcze jakoś znoszę ale mdłości są chyba dla mnie najgorszym co może być, miałam nawet gorączkę. Wieczorem się uspokoiło, a dziś już nawet brzuch mnie przestał boleć. To tak po niedzielnej imprezie u teściów, napchałam się sałatki z gyrosa, a mój organizm nie toleruje tej przyprawy do mięsa. Mniejsza jednak oto. 4szt4----uśmiałam się z tą pomocą męża przy porodzie-mój mi oznajmił, że będzie ze mną parł. M wczoraj nie mógł spać i powiedziałam, że może sobie jeszcze coś poczyta, a on na to, że już wszystko wie i nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. Chyba nie jest jednak już taki pewny siebie bo poprzedniego dnia po obejrzeniu filmu był taki pewniak, a wczoraj nie wiem czy to z tego powodu, ale chodził bardzo milczący i jakiś smutny. Może to nie dlatego, ale sądzę, że na tyle go znam, żeby wiedzieć, że chodzi o to nasze "nowe" zycie. Ja za to mam lepszy nastrój. Poprawia mi się zawsze jak was czytam, wasze rady i słowa wsparcia są naprawdę pomocne. sam fakt, że możemy się wygadać, albo poczytać o czyichś innych przezyciach jest fajne. Odległość też się da pokonać czego jestem najlepszym przykładem, przez trzy lata prowadziliśmy związek na odległość(600 km), w tym 9 miesięcy wojska i było o ponad 100 km dalej. Nie było lekko, zwłaszcza okres wojska bo ja jeszcze studiowałam więc nie mogłam często przyjeżdżać i go odwiedzać, ale daliśmy radę i teraz już trzy następne lata jesteśmy małżeństwem. Nie obyło się bez wyrzeczeń, chwil zazdrości i strasznej tęsknoty, ale nie zmieniłabym tego bo dzięki temu dzisiaj jesteśmy dobrym małżeństwem, ufamy sobie i mimo różnych problemów ze sobą i otoczeniem każde z nas poszłoby w ogień za tą drugą osobą. Jeśli ludzi łączy silna więź to są gotowi znieść wszystko, a tą odległość szybko się zapomina.... Dziewczyny napiszcie jeszcze raz gdzie się wpisać na NK bo gdzieś o tym czytałam i teraz nie mogę znaleźć ....
-
Cześć smalle, witaj w gronie przyszłych październikowych mam
-
Ja raczej z doskoku bo cos dzisiaj niewyraźnie się czuję, ale miło, że dołączyła nowa koleżanka. Mnie coś dziwnie zaczyna brać i jak teściowa powiedziała, że za tydzień urodzę to coś w tym może być. Wiele się naczytałam o porodzie i wiecie, zaczynam sobie dopasowywać, np. już 3 razy byłam w toalecie na dwójeczkę, a gdzieś pisali, że tak może być-lewatywa! Pobolewania w podbrzuszu jak na miesiączkę i nawet powódź mi się śniła. Zmienił mi sie też bardzo nastrój-raczej jestem spokojna i wesoła, ale od wczoraj wyjątkowo wzięło mnie dyskotekowe podejście, muzyka na full, aż się mój M darł, że z wioski mnie pogonią, że w niedzielę tak głośno słucham muzyki. Dzisiaj ściągnęłam sobie mr. president i wspominam imprezkowe życie. Chyba zaczynam się bać jak sobie poradzę z takim maluszkiem, tym bardziej, że mama przyjedzie może na dwa tygodnie, a potem zostanę całkiem sama. Muzyka to moja reakcja na stres. Oj dziewczynki, boję się tego życia z dzidziusiem. Tak go pragnęłam, a teraz strach jak ja wychowam takie dzieciątko, czy będę dobrą mamą. Mój M wczoraj z taką pasją mówił o dziecku, że on będzie z córunią na spacery, będzie ja kąpał, chodził na zakupy, śmieje się jak mówię, że nie umiem przewijać, karmić-mówi, że ja to mam w naturze i niepotrzebnie się boję. Podziwiam ten jego zapał, ale boję się tego późniejszego życia bardziej niż porodu.. A z tą nagością na porodówce to wiem, że głupota i sama się z siebie śmieję bo w bólach pewnie mi będzie obojętne gdzie jestem i co się dzieje, aby tylko był koniec i to malutkie dzieciątko później....Nie mogę się doczekać, chociaż bynajmniej nie dłuży mi się chociaż zaczęłam 38 tydzień, ale przeraża mnie co dalej. Patrzę na te filmiki i szczęśliwe mamusie, kurcze ale ja nie wiem czy jestem gotowa na bycie mamą
-
1 październik?
-
Nieznajoma dobra jesteś. Ja niby też lubię ale jestem trochę stonowana. Myślę, że mój M specjalnie takie coś mi powiedział, żebym mogła na coś zgonić. Byłam pierwszą M i zawsze mnie coś powstrzymywało, żeby mi nie okazała się zbytnio doświadczona, a że nigdy nie narzekał (mając za ścianą teściów też trzeba było zachować umiar) to tak mi zostało. Jak już kupiliśmy dom to zaraz ciąża i znowu stop. A na kiedy masz termin?
-
Ja już chatę ogarnęłam, zostało mycie podłóg, ale Mała już mi walczy w brzuchu więc sobie odpuszczam, może wieczorem a jak nie to pogonię M. Ufarbowałam sobie też włoski, miałam iść do fryzjerki, ale mogła mnie przyjąć za dwa tygodnie a ja mam od kilku dni jakieś schizy, że może mnie wcześniej złapać, co wieczór kąpiele, co któryś dzień pazurki i jak to któraś z was określiła zabawa w picassa.....Też już tak macie? A teraz przyspieszanie, współczuję tym, które "na głodzie". My z M tez stwierdziliśmy, że chyba najwyższy czas się "rozstać", chyba dziś już go wyeksmituję z sypialni. "Sposoby na spóźnialskiego": 1. warto się trochę więcej ruszać, tj. np. spacer pod górkę, 2. Pomóc może wypicie łyżki, dwóch oleju rycynowego- wzmożona perystaltyka jelit stymuluje skurcze macicy, opróżnienie dolnego odcinka przewodu pokarmowego pozwala główce dziecka przesunąć się trochę niżej, a poza tym substancje zawarte w oleju rycynowym powodują zmiękczenie szyjki macicy, 3. Seks-drażnienie brodawek powoduje wydzielanie oksytocyny, podczas stosunku dochodzi do naturalnego masażu szyjki macicy, a zawarte w nasieniu prostaglandyny powodują jej otwieranie. Ww informacje pochodzą z artykułu "Gdy poród sie opóźnia"- Będziemy rodzicami numer specjalny 2/2007. Nie wiem ile w tym prawdy, ale odnośnie punktu trzeciego mogę przytoczyć opinię mojego ginia. Pytałam go już gdzieś w szóstym miesiącu jak to jest i mówił, że możemy do samego końca. Przeciwwskazaniem mogą być jakieś bóle, krwawienia i jeśli on stwierdzi to podczas wizyty. Oczywiście zaznaczył, że trzeba się dopasować, nie mogą to być jakieś ekstra wygibasy itp. stwierdził tez, że lepiej będzie gdy nie będzie kontaktu ze spermą, zwłaszcza pod koniec żeby nie wywołać. Zaznaczam jednak, że każda z nas jest inna, inaczej też znosimy ciążę więc żeby nie było, że to co napisałam ma zastosowanie do każdej z nas. Akurat kto jak kto, ale ja osobiście jestem tym nieksiążkowym modelem ciężarnej. Te wszystkie gazetki, a nawet rady koleżanek niezbyt mają się do mnie. chyba tylko poród się sprawdzi. Skoro jesteśmy jeszcze przy tym przyjemnym temacie seksu to mam pytanko dla już mam. Jak to jest już po? Mój M wyskoczył mi wczoraj z tekstem, że kobietom niby się bardzo zmienia, zmieniają się ich preferencje. Chciałam go zgasić stwierdzeniem, że może mi się wogóle odechcieć , a on twardo stoi przy założeniu, że mogę zacząć lubić rzeczy, które były mi wcześniej obojętne, zmiany pozycji itd.....Dziewczyny jak to się u was ma???? Jaka ja jestem ciekawska, tylko zastanawiam się skąd takie informacje u mojego M. Próbował mi wmówić, że to ja mu musiałam kiedyś powiedzieć.....Kolejny dowód jak faceci plotkują, a mówią, że to niby my..
-
Teraz już znikam i zabieram się za porządki. Jutro jadę na prawie cały dzień do teściowej, muszę jej pomóc przygotować imprezę na niedzielę-teścia 50-kę. Głupio mi tak nie pojechać... Miłego więc dnia! Jak znajdę jeszcze chwilę albo zechcę sobie odpocząć to do was zajrzę! Buziaczki
-
Dzień dobry brzusiatki! A i wkońcu Camisia wróciła. Od wczoraj już miałam jakiegoś dziwnego nerwa, aż czytałam swoje wcześniejsze wypowiedzi czy przypadkiem coś złego sama nie napisałam. Pisałaś o porodzie, a w sumie to ja zaczęłam ten wątek z porodem rodzinnym i czułam się winna, że może przeze mnie. Kombinowałam jak tu Cię z powrotem ściągnąć, ale aż się ucieszyłam od rana widząc Twoje wypowiedzi. Masz rację, że głupim by było pisanie, ,że to nasze zdanie bo dla jednych może to być normalne a dla innych wydać się dziwne co myślimy. W każdym razie kochana akurat Twoje wypowiedzi na tyle mi utkwiły w pamięci, że szybko zauważyłam Twoją nieobecność. Mnie Twoje przeżycia bardzo pomogły, jak również wypowiedzi Agatki, bo dzięki wam upewniłam się, że chcę męża mieć przy sobie, bez względu na to co się będzie działo. Pamiętaj więc, że Twoje rady mogą komuś naprawdę pomóc i nie waż się więcej znikać!!! Dziewczynki a z tymi zwierzakami to naprawdę może być problem. Mojego kotka niemal rano nie rozdeptałam bo M wstając do pracy zamknął drzwi do sypialni, a kotki zawsze wtedy robiły do mnie myk. M się boi, że go "zjedzą" i dopiero po jego wyjściu kotki mają luzik, mogą sobie do mnie przyjść i się troszkę poniuniać. Ale jak przyjdzie dziecko to będę musiała sama zamykać, przynajmniej na początku dopóki wszyscy się nie przyzwyczaimy do zmiany sytuacji.
-
Kasia u mnie też dzisiaj był gość w łóżeczku-kotek. Tyle stało odkryte i żaden kocur nie wszedł, a jak postanowiłam zakryć kocem to się wyłożył. Ja dzisiaj przeżywałam meksyk z pościelą, jeszcze raz prałam bo nie szło tego doprasować, wygląda fajnie, ale niech ją licho jak ja mam tak się męczyc przy prasowaniu. Prasowałam ociekającą woda i nadal jest lekko wymięta. M twierdzi, że przesadzam, ale jak tu nie przesadzać jak zleci się cała chmara ciotek, które nie dość, że zajrzą w każdy kąt to jeszcze wszystko dokładnie skomentują. Nie wiem sama co gorsze, czy poród czy późniejsze wizyty...To chyba nie na moje nerwy. Tymczasem miłej nocki i do jutra!!!! Buziaczki
-
Ledwo mnie wczoraj nie było, a już tyle natrzaskane. Wszystko przeczytałam, ale nie bardzo zrozumiałam co się stało u Camisy (sorki jak źle napisałam). To forum jest zlepkiem naszych przemyśleń, odczuć i przeżyć związanych z oczekiwaniem na dziecko. Myślę, że żadnej z nas nie zależy na jakichś nieprzyjemnych sytuacjach i nie sądzę, żeby ktoś kogoś chciał urazić swoimi opiniami. Każda z nas pisze jak widzi "świat" ze swojej strony i to, że jedna idzie z mężem na poród a druga nie chce albo jest temu przeciwna to nie znaczy, że coś jest nie tak. Jesteśmy inne, więc inne tez jest nasze spojrzenie na świat. Camisia wracaj tu do nas bo mamy "wypadać" jedynie na poród!!!!!! Perełka a ja z pierwszego usg mam też termin na 6 października, ale juz sprzed tygodnia na 18 więc niewiadomo kiedy wkońcu mnie weźmie. Bóle, skurcze, biegunka i zawroty głowy to nie przypadkiem zapowiedź bliskiego porodu?? Z doświadczenia nie wiem bo to moje pierwsze dziecko, ale w książkach i z opowieści to podobno coś już jest na fali...... Anulka dobrze, że poszłaś z tym plamieniem. Uspokoiłaś się przynajmniej. Nadżerka może Ci zniknąć w trakcie porodu-moja bratowa tak miała i odpukać minęło trzy lata od jej porodu i nic się nie dzieje. może nie będziesz i Ty musiała nic robić, życzę Ci tego! I teraz się pochwalę, że wczoraj miałam trzecią rocznicę ślubu! Z córunią wybrałyśmy się na wypad na zakupy, kupiłam prezent dla męża a dla niuni śliczny różowy kombinezon. Trochę mnie wymęczyła ta jazda. Posiedziałam też u koleżanki po fachu 2 w 1 i z powrotem do domu. Naszykowałam dla męża kolację i niestety wypaplałam, że zabawiłyśmy się z Niunią w turystki. Dziś bym się nie ruszyła z domu bo kręci mi się w głowie-chyba spadek ciśnienia bo na dworze pochmurno. Znacie jakiś bezpieczny sposób na podwyższenie? Poza mężem oczywiście? Dziewczyny z cc-która ma już wyznaczony termin na przywitanie Dzidzi???
-
Tyska mój M też na początku to nie chciał być przy porodzie, ze trzy miesiące mówił, że nie idzie bo nie da rady. Ale najpierw moje "podchody", że jakto, ja chodzę, a on chce mnie zostawić w takim momencie-trochę nieuczciwie pogrywałam na jego ambicji. Szybko stwierdził, że jak nie pójdzie to bedzie później więcej gadania, potem tak około czwartego miesiąca ciązy przyszli do pracy dwaj młodzi chłopcy z przeżyciami po porodzie-jeden świeżo upieczony tata i opowiedzieli jak to było u nich. I z dnia na dzień mąż mi oznajmił, że idzie, spróbuje wytrzymać, że nas nie zostawi i szybko nabrał pewności, że chce. A teraz to ja zwątpiłam przez moment, poczuł się na tyle urażony, że nie poruszał wczoraj tego tematu. Odstawił się za to jak na jakąś imprezkę, milutki cały wieczór, komplementów w ciągu wieczora jak przez miesiąc i chyba nie odbiorę mu tej satysfakcji bycia przy porodzie. Dzięki opowieściom was dziewczynek z forum zrozumiałam, że jednak pierwsza myśl była słuszna i chcę męża mieć w tych trudnych chwilach. A teraz to kombinuję jak tu go udobruchać, juz nie tyle za ten poród co przemeblowaną sypialnię, naleciało mnie na zmiany, zmieniłam ustawienie łóżeczka, jednej szafki i komody. Chowałam ostatnie ubranka Niuni i jakoś mi ciasno było, uznałam, że zmienię. Oczywiście wszystko wyjęłam i nie były ciężkie bo suwałam je, ale i tak zbiorę. Zmieniła mi się wizja też wyprawki dla mojej Małej. Przygotowałam trzy komplety: 1. jakby było chłodno to welurowy pajacyk na ramiączka i do tego sweterek, kolor biały 2. zielone śpiochy, żółty kaftanik i zielona żabka czapeczka 3. różowe spodenki, kremowy bodziak z długim rękawem w paski, skarpeteczki tylko zabrakło mi czapeczki bo nie pod kolor, do tego wszystkiego oczywiście dodatki w stylu łapki. A na jakie ciuszki wy się zdecydowałyście?
-
Anulka ja myślę, że jednak powinnaś pójść do szpitala, żeby sprawdzili skąd to plamienie. Mnie lekarz powiedział, że przy jakiejkolwiek zmianie wydzieliny, a przede wszystkim gdy jest tam krew mam się udać do szpitala. Oszczędzisz i sobie i dziecku stresu, a ten etap jest już na tyle poważny, że nie wolno lekceważyć żadnych objawów! Może tylko Cię skaleczył, bo twierdzenie, że brak rozwarcia to jeszcze czas może być zgubny. Z tym rozwarciem to niestety jest różnie i przecież są kobiety, które nie maja rozwarcia i robią im cesarki. Idź do szpitala albo lekarza i uspokój i siebie i nas!
-
Camisia- Twoja opowieść bardzo mnie pokrzepiła i przyznam, że trochę mi ułatwiła podjęcie decyzji. Te filmy rzeczywiście były niewypałem, ale jakoś się już uspokoiłam. Zanim je obejrzałam to byłam pewna porodu rodzinnego, a potem wpadłam w panikę. Dzięki jednak Tobie i pozostałym dziewczynom, które to przezyły dochodzę do wniosku, że chyba bym żałowała gdybym nie wzięła męża. Zawsze może wyjść, a jak go nie będzie to nikt mi po męża nie będzie biegał. W sumie Camisia masz rację, że skoro obcy mogą mnie widzieć to dlaczego nie mąż. wkońcu ktoś poród opisał w "ładny" sposób-dzięki. MG-pewnie jesteś już po wizycie u lekarza, ale wydaje mi się, że lepiej iż wyszło Ci teraz bo dostaniesz i Ty i dziecko antybiotyk, a potem mogłyby byc niepotrzebne komplikacje. Będzie dobrze! Kasia-z tymi M tak jest. Ja w pierwszym trymestrze nie mogłam nic zrobić bo mąż biegał i we wszystkim mnie wyręczał, ale jak już powiedziałam, że najgorszy czas trzech miesięcy minął to się skończyło. Wzięłam się za pracę jakby nigdy nic i M się przyzwyczaił, że dam radę. Pomyłam podłogi-mówi do mnie żono Ty się trochę oszczędzał, ale kilka minut temu tego "nie widział", żebym tylko nie kazała jemu tego zrobić. To temat rzeka więc powiem Ci tylko tyle, że same ich tego uczymy swoją nadgorliwością, chęcią panowania nad wszystkim. To jest nasza wina, a nie ich. Przykład z mojego wczorajszego wieczoru-zrobiłam naleśniki z serem, on nie będzie tego jadł bo on nie lubi (po tylu latach nagle nie lubi!) więc ja szybko coś innego-zanim się przebrał i ogarnął ugotowałam makaron i zrobiłam sos spaghetti. a potem sobie myślę-ale jestem głupia, jak nie chcesz jeść tego co jest to sobie zrób coś innego. Mnie nikt nie szykował obiadów jak wracałam z pracy, nawet jak M był przez kilka miesięcy w domu to czekał aż wróciłam żeby jeść, a tak cały dzień głodny chodził. A potem stwierdzenie-ja tak w domu byłem nauczony! Jak się dajemy to mamy podziękowanie... Brzusiowa z rodzinką to dobrze na zdjęciach, a z rodziną M to wogóle najlepiej jak najdalej. Ja a właściwie mój M tez usłyszał od szwagra, że pracuje na nas i teraz jeszcze na nasze dziecko, chociaż mieszkamy oddzielnie, a z mężem jeździ do pracy bo nigdzie takiego cwaniaka nie przyjmą. dość, że chodzi kiedy chce bo jest albo zmęczony albo coś innego ma do załatwiania to jeszcze taki tekst. Oczywiście powiedziałam o tym teściom i później nas przeprosił, że niby żartował, ale jak sama widzisz nie trzeba utrzymywać zbytnich kontaktów żeby się ktoś wtrącił. U Ciebie to jeszcze gówniarz-faceci w tym wieku w większości mają jeszcze mało rozumu. Przynajmniej teraz dopilnuj swojej przesyłki... A teraz z innej beczki, wczoraj miałam lekki wypadek. Wychodząc z łazienki pośliznęłam się na płytkach i niestety trochę się potłukłam. Na szczęście nie upadłam na brzuch-chyba instynkt się we mnie obudził bo mimo tego, że upadek trwał kilka sekund to myśl była aby nie brzuch. Potłukłam sobie łokieć, kolano i palce u nóg, ale Dzidzi nic się nie stało. M to nie mało zawału dostał. Śmiałam się z siostry, że o wszystko zaczepia i przewraca się na prostej na drodze, a ja wychodząc z łazienki. Nauczka dla mnie żeby nie chodzić boso, wyskoczyłam szybko do ubikacji, a mąż nie ma niestety zwyczaju po kąpieli wycierania rozlanej wody i gotowe. Obstawiałam bardziej schody i zawsze trzymam się obręczy ale łazienka to nie przyszła mi do głowy. Także dziewczynki uważajcie na siebie bo ja się najadłam sporo strachu, a i do dziś zostały obolałe części ciała.....
-
Z filmami to ja chciałam byc taka do przodu i się trochę przejechałam na tej swojej odwadze bo mnie ten widok zdrażnił, ale w sumie nie będę tego widziała tyyylko mocno czuła.....Już mi powoli przechodzi. Może jednak jeszcze przemyślę z tym mężem, później bym chyba żałowała, a nie wiadomo czy ciąża się powtórzy....
-
Wiesz Tyśka chyba to oglądanie to dobry pomysł, ja trochę zwątpiłam widząc filmy i on pewnie też zwątpi, ale może obojgu nam to dobrze zrobi i inaczej spojrzymy na ten nasz poród. A Agatek ma rację, że przecież nie musi mi w nogi zaglądać, jeszcze mu się seksu później odechce, a to bym chyba boleśnie odczuła
-
Agata dzięki za info. Chyba pogadam dzisiaj z mężem i ustalimy, że jak zacznie mnie drażnić jego obecność, albo on się poczuje źle w tej całej sytuacji to zwyczajnie wyjdzie. Niby mam ten strach i obawy, ale z drugiej strony może mi naprawdę pomóc jego obecność. Chyba się jeszcze zastanowię i pogadam o tym. dzięki
-
A i troszkę mi teraz ulżyło bo okazało się, że mam dobry wynik na GBS-nie mam tego wstrętnego paciorkowca. Dziewczyny, jeśli któraś z was nie robiła to polecam poczytać o tym na necie, jest to ważne badanie (między 35-37 tygodniem) bo można uniknąć bardzo wielu chorób u dziecka. Zresztą, nie będę opisywała, ale wiem, że nie każdy lekarz to zleca. Koleżanka akurat kilka dni temu dowiedziała się, że jej czteroletnia córka ma to w sobie. Od kilku lat jeździli po lekarzach bo Mała cały czas miała wysypkę i nikt nie umiał tego zdiagnozować, a dowiedziała się o tym teraz-będąc w ciąży z drugim dzieckiem. Tak więc polecam.....
-
Cześć dziewczynki. Musiałam najpierw poczytać co się działo przez weekend, a teraz mogę pisać. Najpierw witam nowe koleżanki. Renatinka- podejrzewam, że z M to chyba przynajmniej 3/4 z nas ma problem. U mnie też niestety mąż zaczął mnie trochę traktować jak służącą, przez co w sobotę zrobiłam mu akcję. Przyszedł i tonem wręcz rozkazującym powiedział zrób psu jeść i nam kolacyjkę, a ja się wykąpię.!Oj jak mnie wkurzył, za bardzo się przyzwyczaił, że sama wszystko robię, a on na gotowe bo wstaje o 5 i ciężko pracuje, a niby jego dziecko kto nosi? Sąsiadka. Rzuciłam w niego jakąś gazetką i poszłam sobie z kuchni. Dzidzia chyba wyczuła mój nastrój bo momentalnie w brzuchu zrobiła się cisza, jakby dziecka nie było. Ale i tak poszłam zrobić dla pieska jedzonko bo przecież on niczemu niewinny, a mąż jakby mu zrobił to chyba by raczej nie jadł. Kolację zrobił mąż sobie sam, ale zemściłam się w nocy bo byłam strasznie głodna, a raczej nasza Niunia i musiał wstawać i odgrzewać kiełbaski. Niedziela za to była fajna bo chyba go troszkę ruszyło sumienie, że sprzątam, gotuję, niańczę całe towarzystwo a on jeszcze narzeka. To tyle o mężu. Lubila-ja niekiedy też mam pobolewania brzucha ale trochę przyjemności z mężem i przechodzi. I tu chyba temat do Betix..... Lekarz powiedział, że nie mam rozwarcia i jak mam się męczyć to lepiej i sobie i mężowi ulżyć. Oczywiście trzeba sobie odpuścić wygibasy, ab y nie przyspieszyć. A na przyspieszenie to najbardziej działa sperma więc tylko jej głównie trzeba unikać. Ja za każdym razem mówię, że to juz ostatni raz, ale jakoś się nie mogę powstrzymać..... A teraz z innej beczki czyli poród!!! Do wczoraj byłam odważna, od początku przekonywałam męża do porodu rodzinnego i jakoś się nie bałam porodu. Cały czas powtarzałam, że zacznę się tym martwić jak zacznie mnie coś boleć. Ale wymyśliłam sobie, że pokażę mężowi jakiś film z porodu, żeby był przygotowany. Mam akurat na płycie tylko go uprzedziłam, że pod koniec jest widoczna główka, trochę to nieprzyjemny widok i jak nie chce to wyłączymy. Stwierdził, że chce zobaczyć wszystko, żeby później się mniej bać. Siadłam wczoraj na neta i poszukałam filmiki, ale jak się okazało ten mój na płycie to była wersja light. Jak popatrzyłam na te porody w necie to aż mnie ścisnęło.Oglądałam sama i wiecie co? Wzięło mnie przerażenie. Bałam się opieki nad dzieckiem, a teraz zaczynam już myśleć i o porodzie. Poszłam do męża i powiedziałam, że podjęłam decyzję i nie chcę, żeby był przy porodzie. przyznałam się do filmów, dzisiaj on będzie oglądał. Nie był tym zachwycony bo on się już nastawił, że chce zobaczyć swoją małą odrazu jak się urodzi i przez tyle miesięcy była mowa, że razem. Najpierw nie chciał, później opowieści kolegów go przekonały, a teraz nagle ja zmieniam zdanie. Przeraził mnie fakt, że mąż zobaczy mnie słabą, obolałą i bezbronną. Zawsze to ja stawiam go na równe nogi i chociaż jak to facet myśli, iż on jest głową rodziny to tak naprawdę ja wszystko kombinuję w domu, dbam by niczego nie brakowało, a tu nagle bezbronna na porodówce. Nie wiem czy chcę, żeby mąż mnie taką widział, bo wiem, że będę zbyt słaba aby zwracać uwagę na jego przeżycia. Wkurza mnie to bo od dziecka tato mi wpajał, że mam być silna, nie okazywać słabości. Jestem teraz w dołku i nie wiem tak naprawdę czy chcę czy nie chcę mieć przy sobie męża. Troszkę się poczuł urażony moimi rozważaniami i chyba trochę ma rację, że go odpycham, ale boję się swoich reakcji. Te filmy to chyba był zły pomysł, a może powinnam była wcześniej to oglądać.. Dziewczyny, która z was rodziła już z mężem???
-
Wkońcu dobrałam się do poczty i pooglądałam wasze brzuszki, widzę, że z moim nie jest tak źle i wcale nie mam małego brzuszka bo wtedy wychodziłoby, że wszystkie mamy malutkie. Wysłałam swój również na pocztę, bez twarzy bo jakoś byłam bez makijażu i nie lubię się oglądać na zdjęciach..... Miłego dnia i wracam do was jutro. Teraz idę już robic obiad bo mąż niebawem wraca.pa mamuśki