Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zupapomidorowa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez zupapomidorowa

  1. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Dawno mnie nie było :) Jestem obrzydliwa, ale karmię się waszymi przeżyciami, licząc, że i ja kiedyś poczuję to co wy. Nie będę póki co pisać więcej, bo na razie sytuacja bez zmian. Wszystkie jesteśmy równolatkami?! :D Wiecie, że to jeden z niewielu przyjemnych wątków na kafe? :) dziękuję Naznaczona - ja zawsze zaglądam, nawet jeśli akurat nie mam nic do napisania / nie mogę napisać :)
  2. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Tak niedyskretnie zapytam - śpicie? Bo ja dzisiaj znowu nie mogę. Ogólnie humor dopisuje, ale jakoś tak od czasu do czasu sentymentalnie. :)
  3. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Jestem, ale dzisiaj nie na gg :)
  4. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Po raz kolejny uważam, że Upiorny ma rację. Jednak pod warunkiem, że się nie przesadzi :)
  5. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    linoletka - no jakoś się rekatywował topik :)
  6. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Ale po co ma się odzywać? :D
  7. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Po prostu ktoś inny może myśleć inaczej :) Szkoda, że nie można nikogo na początku znajomości zmusić, żeby tak się szczerze uzewnętrznił, prawda? :)
  8. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Cześć wszystkim. Dawno mnie nie było. Nie będę się rozpisywać, dlaczego, bo wszyscy wiedzą, jak to bywa w pracy, w domu, w niesprzyjającą pogodę, bez prawa jazdy, kiedy się dostaje dziwne pisma z różnych miejsc i tym podobne. A już całkiem źle, kiedy wszystko dzieje się naraz ;). Postaram się po kolei wszystkim odpisać / skomentować... Miałam też trochę czasu na poczytanie różnych rzeczy, jak wspominałam. Nie planowałam czytać sama z siebie. Na kafe zresztą też zaglądałam, czytałam nowe i stare topiki o zdradach, o własnej wartości, o życiu po, o życiu przed, o życiu z, topik "Jak żyć po rozstaniu", topik zdradzanych żon, topik kochanek... Książki od różnych osób, które chciały mi jakoś pomóc - "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" (jeśli ta książka faktycznie ma zastosowanie w rzeczywistości, to nie dziwię się, że skończyło się, jak się skończyło, bo kiedy mnie poznawał, byłam zołzą, a potem przerobiłam przy nim całą książkę... Na odwrót, to znaczy popełniając wszystkie błędy postępowania, jakie są w niej wymienione), "Nie zależy mu na tobie...", i jeszcze wiele innych, w tym, lub podobnym tonie. Co zabawne, duże wrażenie zrobił na mnie artykuł o Norze Jones i o tym, jak ona sobie radziła i radzi, o jej spojrzeniu na świat. Posłuchałam, wsłuchałam się w słowa jej piosenek i zrozumiałam, co sama czuję. Książki pomogły mi zrozumieć, dlaczego to czuję. A potem już do pracy ruszyły małe, szare komórki, jak to mówił pewien zabawny człowieczek o jajowatej głowie. Równocześnie czytałam to, co wy piszecie - tutaj i na innych topikach. Ideaio - nie myśl, że zignorowałam Ciebie i propozycję napisania na e-mail. Nie zignorowałam, najpierw chciałam to rozważyć w sobie, zastanowić się, czy faktycznie mam potrzebę zawracania Ci głowy i tą drogą. A zatem po kolei: Ideaia - "Nie zamierzam sie bawic w psychologa. Nie jestem nim. Ale trafilam dzis na artykul http://zdrowie.onet.pl/1593641,2041,,,,moj_psychomaz,psychologia.html" Całkowicie odpada. Jestem na tym punkcie z różnych powodów przeczulona i zwiałabym od razu. Ale owszem, część zachowań się pokrywa. "Czaly Wasz swiat krecil sie kolo faceta. Boicie sie ze nie bedzie dla kogo sie stroic, z kim sie spotykac i z kim poczuc stabilnosci." Nigdy. Nigdy, przenigdy, z wyjątkiem ostatnich trzech miesięcy, kiedy to przestał na mnie zwracać uwagę. Wiem, że sama do tego doprowadziłam, ale wtedy byłam zbyt oszołomiona i skupiona na nim, żeby to zauważyć. "Uzalezniacie cale swoje zycie od tego czy ktos Wam da szczescie czy tez nie. A WY DO DIASKA OD CZEGO MACIE SAME SIEBIE???" Właśnie od tego. Wbrew temu, jak to wygląda w tym topiku, raczej właśnie na takich podstawach budowałam swoje życie - jestem sama dla siebie i sama ze sobą. Nie chodzi o to, żeby odcinać się od świata, czy naginać cały świat do siebie. Ale o to, żeby kontrolować, czy zmiany, jakie naturalnie następują w każdym człowieku, co za tym idzie - i we mnie, szły w dobrym kierunku - czyli po prostu rozwijać się. "Jeszcze jedno Wam powiem - nikt nie lubi byc koniem pociagowym, ani zaglaskany na smierc." Wiem, i nie wiem, czemu akurat on wzbudził we mnie taką potrzebę "głaskania". Naprawdę. "ZAMIAST WYPISYWAC ZLE CECHY JEGO NA KARTKACH - TRZEBA WYPISYWAC SWOJE SUPER CECHY" Ech, ale ja je znam na pamięć, nie muszę ich sobie udowadniać na kartce ;) "ZAMIAST BAC SIE ZE NIKT MNIE NIE POKOCHA, SAMEJ SOBIE OFIAROWAC MILOSC" Kocha mnie wiele osób, a już na pewno kocham samą siebie. Czasem zapomina się, że się kogoś kocha, ale to nie znaczy, że się przestaje. Na szczęście jestem jedyną osobą, której mogę dać "kolejną szansę" na poprawę. I z przyjemnością to robię. "ZAMIAST BAC SIE ZE NIE BEDE SIE NIKOMU PODOBAC, SAMEJ SOBIE SIE SPODOBAC I MIEC W NOSIE CZY FACET STANIE PRZEDE MNA DZIS JUTRO CZY ZA ROK." Problem w tym, że ja mogę sobie żyć bez faceta w ogóle. Tak jak ludzie obywają się bez wielu rzeczy. Bardziej myślę o fakcie przemijania. Niestety, genetyka mnie nie ominie, głaszcząc po główce. Być może świadomość niektórych faktów obudziła we mnie niepotrzebne i nadprogramowe emocje, prócz tych, które odczuwam normalnie. Odwróciłam zasadę - zapragnęłam za bardzo. A jak wiadomo, pragnąć za bardzo w niewłaściwym momencie, albo będąc ślepym (nie widziałam, że przecież to nie jest ostatnia z możliwości) prowadzi do zbudowania czegoś wielkiego i ciężkiego na żałosnej, niczym nie popartej podstawie. "Mnie facet zlamal serce w te Swieta." :( Tak. Mimo wszystko pozwól sobie współczuć. Nie dlatego, że on zniknął. Tylko z powodu bólu, jaki mimo wszystko mogłaś czuć. A jeśli chodzi o wspomnienia - są dobre. Pozwalają zapamiętać i nie popełniać ponownie tych samych błędów. To, że czasem trochę bolą, niczego nie zmienia. Na myśl o dawnym poparzeniu człowiek automatycznie wspomina ból, ale dzięki temu wie, że nie powinien pchać łapska w ognisko. Ze wszystkimi innymi wspomnieniami jest podobnie, bo od tego one są. 6_rano_bezsenna - nie wiem, skąd pomysł, że mam niską samoocenę :D Może mogło się tak wydawać, bo na początku pisałam, że czuję się brzydka, głupia etc. I owszem, przez ten czas faktycznie się tak czułam. Ale na pewno nie jest to stan permanentny, tylko wprost przeciwnie - wybicie z innego, permanentnego stanu. kuzia huzia - niedobrze, że wymiękasz. Wiesz, on nie jest głupi, jak sądzę. Wie, że teraz możesz go w jakiś sposób sprawdzać, więc na wszelki wypadek woli być "w porządku" na wszystkich frontach. Poczeka, aż burza się uspokoi, żeby zacząć od nowa. I będzie ostrożniejszy. O wiele ostrożniejszy. Nie mogę Ci niczego poradzić. Ale sądzę, że być może chwilę się zastanawiając, dojdziesz do wniosku, że nie dasz rady więcej znieść takiego uczucia, takiego wewnętrznego ognia, jak gangreny, pożerającej twoją duszę. Sądzisz, że to ciepło, które czujesz, da radę jakoś złagodzić ból? Zaraz na początku mojego życia w społeczeństwie ludzi dorosłych i "parujących się" poznałam kogoś. Później historia jak z bajki, wielka miłość, długo razem, oświadczyny... I... wyjazd za granicę, do pracy. Po kilku miesiącach pierwszy telefon - "To chyba nie ma sensu" (nie zdradzał mnie, chodziło o poczucie pustki i tym podobne). Ja w panice, z bólem, ze strachem, ze złością, że jak on w ogóle śmie!? Błaganie, żeby się zastanowił, rozważanie wszystkich za i przeciw, wyliczanie wspólnie spędzonego czasu i planów, przekonywanie, że to jednak ma sens. On milknie. Dzień później dzwoni. Przeprasza - Niech wszystko wróci do normy. Zgadzam się. Sytuacja powtarza się jeszcze dwa razy. Prawie zawsze ma taki sam przebieg. Za trzecim razem mówię - Masz rację. To nie ma sensu. Rozłączam się. Pięć minut później dzwoni, przeprasza, błaga, żebym nie brała tego na poważnie. Testował mnie, jak rozumiem. Tylko, że każdy człowiek ma określone możliwości i po trzecim razie on zabił wszystko, co do niego czułam. Testował, testował (chociaż nie dawałam mu żadnych ku temu podstaw - tzn. nie powinien był we mnie wątpić), naciągał, naciągał, aż wreszcie pękłam jak, nie przymierzając, guma w starych gaciach. Jak wiadomo czegoś takiego już się nie naprawi, trzeba kupić nowe gacie. Albo przynajmniej nową gumę. Cuda i wianki działy się później, wysyłał kwiaty, dzwonił, jego rodzina dzwoniła, wreszcie przyjechał sądząc, że skoro jestem dla niego grzeczna przez telefon, to znaczy, że już ok. Niestety nie było ok. Bo ja zrozumiałam, że nie chcę z nim być, nie chcę być z kimś, kto ani mi nie ufa, ani mnie nie szanuje, ani mnie nie docenia. Tak samo jest z każdym innym mężczyzną, który stara się ponownie wkupić w łaski. Tyle razy będzie cię testował i i sprawdzał twoją wytrzymałość, ile razy dasz mu do tego okazję. Tylko pamiętaj, że to nie jego to naciąganie i testowanie boli, i że to nie on wreszcie pęknie, co będzie bolało o wiele bardziej. To będzie bolało CIEBIE. Jesteś na to gotowa? naznaczona - "Samotność o której pisałam to nie tylko ta spowodowana brakiem mężczyzny (trochę też ale nie calkowicie) bo wiem że sobie bez niego poradzę - nie raz sobie radziłam sama więc dlaczego teraz ma być inaczej. I to co już mam, co osiągnęłam po rozstaniu z narzeczonym jest MOJE, jest cudowne, jestem z tego dumna i zawdzięczam tylko sobie" Pięknie napisane. "każdy człowiek potrzebuje jakiegoś filaru i miejsca gdzie wie że ktoś na niego czeka o każdej porze dnia i nocy." Prawda. Dla mnie jest nim rodzina. Dla kogoś innego jakaś wielka idea, czy Bóg. Dla kolejnej - czymś jeszcze innym. Nic w tym jednak dziwnego, że wiele osób nie chce rzeczy wielkich, ale całkiem zwyczajnych - kubka gorącej herbaty po całym dniu spędzonym na zimnie, podanego przez kogoś bliskiego. "czuję się jak przejechana przez traktor ale to fizycznie a w głowie już o wiele wiele lepiej." :) I tak ma zostać :D Jeszcze raz: ideaia - "Mnie osobiscie jest duszno jak sobie pomysle ze mam uzalezniac moje dobre samopoczucie, lub dowartosciowywac sie dzieki temu ze ktosc cos, lub w jakis sposob sie odniosl lub nie. MAM to GDZIESSS" Wiesz, że to jest cecha absolutna i bezwzględna, żeby przez długi czas być gwiazdą kafe ? :D Dlatego nawet mi się tu podoba, bo cokolwiek nie zrobię, mogą mi naskoczyć :D "mam wrazenie ze albo mnie serce zamarzlo, albo zlosci mnie to jak marnujecie zycie na pozostawanie w cieniu zlych historii z zycia" Nie w cieniu złych. W cieniu historii z życia w ogóle. Myślę też, że mimo tego, że czasem się w nich z Naznaczoną babrzemy, to nie poświęcamy im zbyt wiele czasu na co dzień - tylko te chwile spędzone tutaj, gdzie możemy dać upust, skomentować - bo nie dopowiedziałyśmy czegoś wtedy, albo uniosłyśmy się honorem i nie powiedziałyśmy czegoś tej osobie, której się należało. "ja na to nie mam juz czasu - chce zyc tak jak sobie postanowilam i nikt ani nic mi w tym nie przeszkodzi" I mam nadzieję, że tak będzie :D ultima tule - Dzięki za przeczytanie i komentarz - też mam nadzieję, że kiedyś, komuś, gdzieś te wszystkie słowa pomogą wybrać właściwie. utopila topik - czyżby "Utopią" ? :D Ech, wiele jest nut, które można by podkładać pod nasze głosy. Może kiedyś komuś się zechce ułożyć do tego jakąś piękną oprawę muzyczną :D Cóż. Chyba skończyłam. Na razie. Też mam zamiar iść dalej i już nie oglądać się za siebie - niepotrzebnie. Bo czasem będę się oglądać. Nie powinno się tego robić tylko wtedy, kiedy się ucieka, a ja nie mam zamiaru uciekać, tylko po prostu ruszyć dalej przed siebie. Oczywiście będę tutaj zaglądać, ale o ile nie nastąpi seria bardzo niefortunnych zdarzeń, które znów wytrącą mnie z równowagi i złamią we mnie moją odzyskaną moc (nie, nie taką moc, jaką miał supermen) ((nie, nie taką, jaką mają w sobie wróżki, druidzi i wierzące w new age istoty)) to wtedy napiszę. Zwyczajnie postaram się nie pisać, a jedynie podczytywać. Mam osobiście marzenie, żeby osób, które w takim topiku MUSIAŁYBY się wypowiadać, będzie mniej, albo zgoła wcale. Ale ponieważ jednak jestem realistką, mogę tylko zapewnić, że zawsze chętnie będę służyła im pomocą. A was, wszyscy, którzy mi pomagaliście i podnosiliście na duchu - zapraszam do założenia innego tematu, w którym będziemy mogli od czasu do czasu coś napisać, bo szkoda mi was tracić z oczu :)
  9. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Naznaczona - jeszcze jedno: "nie wiem - widzicie jestem naiwna i ktoś to wykorzystał już nie jeden raz a ja nic się nie nauczyłam na tych lekcjach i dalej ufam ludziom bo wierze, szczerze wierze że nie wszyscy są źli. " ja jestem dokładnie taka sama. Sama jeszcze nikogo nie poznałam, jestem za świeżo po rozstaniu, ale pewnie jak poznam, będę przeżywać tak samo jak ty. W każdym razie, ponieważ w chwili obecnej jestem na innym etapie i patrzę na to jeszcze chłodniejszym okiem, może jednak potrafię zauważyć jakieś niebezpieczeństwo - może moje rady nie są najlepsze, ale proszę, weź je pod uwagę ;)
  10. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Na wszystko odpiszę, ale za chwilkę. Póki co, zajrzyjcie tutaj: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4343075 Dzisiaj się naczytałam strasznie dużo mądrych rzeczy (także na temat tego, o czym piszesz, Ideaio) i później postaram się to wszystko zsyntezować. Do zobaczenia :)
  11. zupapomidorowa

    chyba nie mozecie spać jak ja

    Ja też zaglądam :)
  12. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Jakoś nie mogłam się pozbierać, żeby odpisać :) Miło mi was widzieć ;) Hmm, miewam się średnio, bo oczywiście nie mogę powstrzymać się od rozmyślania. Wiem, czemu jestem taka rozżalona. Po prostu byłam całkowicie i absolutnie przekonana, że tak (jak było) będzie już zawsze. Że będziemy razem, niezależnie od okoliczności i różnych problemów. Że jedyne, co może się zmieniać, to praca, miejsce zamieszkania, czy dziecko... Sama siebie wpędziłam w tę chorobę. To tylko oznacza, że pragnę stabilizacji :O Wcześniej dziwiłam się, że tak szybko zdecydowałam się na przeprowadzkę do niego, na zmianę życia, ogólnie, zamiast rozwijać się klasycznie (w moim wypadku to minimum dwa lata zawsze), ja popędziłam całość, właśnie przez tę moją potrzebę "ustabilizowanego" życia (nie wiem, jak to nazwać, a stabilizację każdy zrozumie). W takim razie czy moja miłość była kłamstwem? Czy tylko byłam zakochana i chciałam kochać? :O Czasami chciałabym, żeby moje iq oscylowało na poziomie skorupiaków :O Wczoraj był pierwszy raz na spotkaniu terapeutycznym. Nie wiem, czemu w ogóle się tym przejmuję :O ideaia - No miewam się jak widać :D Ale sądzę, że i tak mogło być gorzej, znając moje zacięcie do drążenia, nawet zakończonych tematów. "Uświadom sobie to, co mówisz, to, co robisz, bądź świadom tego, co myślisz, bądź świadom tego, jak działasz. Bądź świadom swych motywów, tego, skąd one się biorą. Nieświadome życie nie jest warte tego, by je przeżyć. Nieświadome życie jest życiem mechanicznym. Jest nieludzkie, jest zaprogramowane, jest uwarunkowane. A. de Mello" Aaaa, to tylko zmusza mnie do dalszego analizowania :D naznaczona - Raz na wozie, raz pod wozem, zawsze któraś z nas akurat pracuje :D To oczywiście zrozumiałe, ale... Cieszę się, że do mnie zaglądacie ;) nawet, jeśli macie setki ciekawszych rzeczy do zrobienia. huzia kuzia - "jak się z dzieckiem wyprowadzić? jak sobie zorganizowalyście rozstanie? Zaczynam trzeżwo myśleć i nie wiem gdzie iść?" Po pierwsze i najważniejsze - dlaczego to ty musisz się wyprowadzić? "Wziełam duuuuże kartki i czarnego markera, popijając, markerem wypisywałam po kolei wszystkie male i duże wady mojego ex, wszystkie wkurzajace i smieszne jego cechy." To trochę jak tabelka u Chmielewskiej właśnie :D Ja jeszcze nie miałam siły zrobić takiej listy. Ale pewnie zrobię, jeśli nadal będę się tak głupio łamać :O Nie daj się nikomu i walcz! Nie walczysz tylko dla siebie, ale także dla dzieci, a one są przecież najważniejsze. Ja miałam do kogo wrócić - po prostu "do mamy" :O Nie, żeby mnie to cieszyło. Ale czasami jest się w sytuacji bez wyjścia. Chciałabym mieszkać sama, ale póki co nie mogę sobie na to pozwolić. Trzymajcie się, zawsze czekam na wasze wpisy :)
  13. Wracają jak bumerangi. Jedni po kilku dniach, inni po kilku miesiącach. Niektórzy do tej pory po kilku latach dzwonią z nadzieją :O Wiadomo to nie była jazda próbna.
  14. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Żona się wkurzy :P ładnie to tak denerwować kochaną osobę?
  15. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Czekolada jest podróbką miłości, czy miłość podróbką czekolady? :D Duchu - dzięki, śliczne ;)
  16. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Ano :) i cieszę się, że jestem sobą :D Chyba zjem coś, teraz, żeby potem nie mieć nic na żołądku (takiego gotowca :D ) Ech. Przecież to potrwa góra pięć minut. Będzie ok.
  17. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    O kurde, ale będą jaja jak puszczę mu pawia :D
  18. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Ideaia - no ja wiem z tymi kluczami. W sensie, wiem, po co mu klucze. Ja bym chciała swoje odzyskać od razu (znając mnie w ogóle powinien poprosić, żebym mu je zostawiła jak się wyprowadzałam, żebym nie wróciła zmasakrować mu mieszkania, czy coś ) Już jutro będzie po sprawie. On przyjeżdża oddać. Więc wysyłanie teraz odpada. Jakoś wytrzymam :O
  19. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Gorzka czekolada to w ogóle fajna rzecz jest ;) To jedyny obraz marynistyczny jaki mi się w życiu podobał i dlatego nie mam go gdzie powiesić (oczywiście mam kopię :D ) Ale już ja mu kiedyś znajdę miejsce... Jak będę miała więcej miejsca. Rambo - no jesteś, jesteś :P
  20. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    co to jest zdrada - " zupapomidorowa ja nie pisze tu o umawianiu sie przed slubem i o zezwoleniu na skok w bok.Tylko o tym ze kazdemu moze sie to zdarzyc a mezczyzni sa w tym mistrami.Wiekszosc z nich wszystkie neurony ma w jajkach ale nie rubmy tragedji z czegos co jest nie wazne ." Nie. Nie każdemu może się zdarzyć. I nie. Nie zgadzam się, że nie powinno się z tego robić tragedii. Powinno się. Przynajmniej w moim wypadku. Dla mnie to jest tragedia i tragedią pozostanie, niezależnie od faktu, że komuś innemu to może zwisać. (Oczywiście tragedii w znaczeniu, w jakim go użyłaś) Zrozum, że ani ja nie chcę / nie powinnam cię przekonywać, ani ty nie powinnaś chcieć przekonać mnie. Nie wiem tylko, dlaczego CHCESZ. I po kłopocie.
  21. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    No cóż, dla mnie zawiedzenie zaufania i zdrada to równoznaczne z brakiem szacunku. A dlaczego tak nie uważasz? Napisz więcej, bo jak na razie twoim argumentem jest "bo tak" Spacer ;)
  22. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    Logicznie - skoro wmawia się komuś, że ma się określone zasady, a następnie okazuje się, że to nieprawda, czyli kłamstwo, to..? "Kłamstwo – wypowiedź zawierająca informacje niezgodne z przekonaniem o stanie faktycznym. Kłamca przekazuje informacje niezgodne z jego przekonaniem o rzeczywistości z intencją, by zostały one wzięte za prawdziwe. (...)Ludzie kłamią, by osiągnąć określoną korzyść – materialną, społeczną lub polityczną, aby osiągnąć zamierzony cel (...), aby podnieść swoją wartość w oczach innych z powodu zaniżonego poczucia własnej wartości, aby uchronić kogoś od cierpienia (...). Jednak zasadniczym motywem jest interes osoby, która dopuszcza się kłamstwa."
  23. zupapomidorowa

    Zdradzona a jednak z nim?

    To na pewno wietnamcy skradają się od północnej strony! Kryj się! :D
×