Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

joanka35

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez joanka35

  1. Lenko, trzymam kciuki jutro od rana, myślami jestem z Wami. Będzie dobrze
  2. Katarzynko, generalnie dużo owoców. Mama uwielbiała mandarynki, winogrono, jabłka. Do tego jeszcze sok warzywny i z buraków osobno. Zamiast Ecomeru- BioMarine. Mięsko było ale gotowane (np. pulpeciki cielęce), rybka pieczona w folii. Poza tym wszystko inne na co miała akurat ochotę typu pierogi ruskie czy z płuckami, gołąbki itp. Duuużo wody mineralnej niegazowanej. Podobno dobra jest też herbata zielona ale mama nie chciała jej pić. Powodzenia
  3. Cieszę się katarzynko, że tata podbudowany. To dobra wiadomość:) Sama widzisz, że diabeł nie taki straszny jak go malują:) Po chemii musi się zdrowo odżywiać aby zregenerować organizm. Myślę, że będzie dobrze, poradzicie sobie z gadem. Może w wolniejszym tempie niż się spodziewaliście ale jednak:) Marzenko, jeżeli tata ma takie problemy poproś o morfinę dla niego w takiej dawce aby stracił przytomność. Przykre to ale chyba lepiej aby nie był przytomny, wtedy nie męczy się. Jakie to wszystko okrutne jest:( Trzymam za Ciebie kciuki
  4. Moja mama piła syrop Megalia, ale wtedy jak nie chciała jeść to nawet ten syrop nie pomagał. Po kroplówkach zaczeła jeść normalnie. Potem już się to nie powtórzyło, w zasadzie do końca miała wyśmienity apetyt. Wiem, że dziewczyny kupowały nutridrinki w aptece, jak ich bliscy nie chcieli jeść.One są w płynie i dostarczają wszystkiego co potrzebne. Ale podobno nie za bardzo smaczne. Nie znam nic innego. Spróbuj coś z tymi odżywkami, może pomoże.
  5. Marzeno, ale jak? Tato nie jadł 9 dni? To nie dopuszczalne, proś o kroplówkę na wzmocnienie. Moja mama nie jadła 3 dni i dostawała przez 5 dni kroplówki aby się nie wycieńczyła z głodu. Może Cię źle zrozumiałam.
  6. Katarzynko, moja mama dostawała chemie trzydniowe i pięciodniowe. Zostawała w szpitalu. Podczas trzydniowych dostawa po 4 butle, więc ja z nią siedzialam każdego dnia. Raz, że na początku się bała a dwa strasznie dużo sikała podczas tych kroplówek. Stojak dostawała bez kółek więc nie umiała się ruszyć bo nie miała siły tego nieść do WC. Trzymałam jej kaczkę aby mogła się wysiusiać, a chciało jej się co 10-15 min. Butle szły ok. 3 godziny. MAma bała się, że pielęgniarki nie będą koło niej latać. Cały urlop starciłam na szpital ale nie żałuję. Mama czuła się lepiej w moim towarzystwie i była lepiej traktowana bo ja tam siedziałam od 7-8.oo rano do 13-14. Prosiłam o dodatkowy koc jak było jej zimno lub tabletki na wątrobę, nigdy nie odmówiono mi. Lenko, bardzo mi przykro. JAkbym mogła to część Twoich cierpień wziełabym na swoje barki:( Trzymaj się dzielnie ale musisz przygotować się na wszystko. Dzisiaj byłam na mszy za moją zmarłę mamę i pomodliłam się za waszych bliskich, za Twojego męża również. Trzymaj się ocniutko
  7. Lenka, jest mi strasznie przykro z powodu Twojego męża, jakby ta straszna choroba było za mało to jeszcze ten wylew. Makabra. Trzymaj się dziewczyno, trzymam kciuki aby mężowi się polepszyło, hm.....jakie to życie kruche jest Marzeno, z powodu Twojego taty też jest mi ogromnie przykro, wiem jak jesteś teraz bezradna bo nie możesz nic zrobić. Bądź przy nim bo w hospicjum Twoja obecność też będzie mu niezbędna. Nie wiem co Ci powiedzieć, ale wg słów lekarza tata jest w agonii. Nie pozwól aby się męczył, niech mu coś podają, morfina uśmierza ból i powoduje odloty. Chyba tyle można zrobić. Przykro mi bardzo :(
  8. Leno, odpocznij i zrelaksuj się na maksa, nabieraj sił do dalszej walki. Po powrocie będzie lepiej, zobaczysz. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
  9. Marzeno, przykro mi bardzo. Jedź do taty i bądź przy nim. Nie musi z Tobą rozmawiać jak go to męczy, ale Twoja obecność napewno mu pomoże. Senny może być przez leki a niewyraźna mowa przeważnie świadczy o przerzutach do mózgu. Kurcze, współczuję Ci strasznie, ta bezradność i niemoc dobija:( Dbaj o to aby tata się nie męczył, może morfina jest potrzebna. Nie wiem. Trzymaj się mocno i bądź silna
  10. jest syrop Megalia (albo jakoś tak). Moja mama go piła bo po tych chemiach nie miała apetytu. Jej pomagał. Poza tym są podobno takie nutridrinki (odżywki) do kupienia w aptece. Myśmy nie kupowali ich więc nie wiem jak działają ale napewno wzmacniają. Moja mama jak nie jadła 3 dni chyba to przyjechała pani doktor z hospicjum i kroplówkę jej podawała. Dostawała te kroplówki przez kilka dni aż staneła na nogi. Pozdrawiam
  11. blizniak i marzeno, bardzo mi przykro:( nie wiem ile czasu wam zostało. Moja mama miała 62 lata. Nigdy nie ma tego odpowiedniego wieku na śmierć. Ty marzeno zadbaj o to aby tato te ostatnie swoje dni spędził w spokoju wśród najbliższych i aby niczego mu nie zabrakło. Zawsze jest nadzieja...ona umiera ostatnia. A póki jest to trzeba walczyć. Dlatego ty blizniak musisz zmusić mamę aby poszła do lekarza, może chemię albo radioterapię jej zrobią, sama nie wiem. Trzymajcie się mocno!
  12. marzena, to czy będzie się męczył zależy o wielu czynników. Moja mama była na morfinie, też bóli nie miała aż takich bardzo. Bolało ją tam gdzie rak się przerzucił ale płuca nie. Dostaliśmy z hospicjum koncentrator tlenu, ułatwiał oddychanie. Mama dostawała też sterydy na duszności (rozszerzają płuca). Schudła z 74 kg na 56 kg. :( Moja mama nie męczyła się umierając bo jej śmierć była nagła, zator płucny. Trwało to może 5 min. Ale chorzy na raka płuc poprostu się duszą, walczą o każdy oddech. Nie życzę tego Twojemu tacie. Ja też cały czas od samego początku modliłam się o lekką śmierć dla mamy i bez bólu... Strasznie mi mamy brakuje, tęsknię za nią potwornie:( ale z drugiej strony wiem, że mogłaby się bardzo męczyć i cieszę się, że się tak nie stało. Czy tato dostanie chemię??
  13. blizniak a Twoja mama miała operację?? Chemię?? 4 lata to szmat czasu, napisz coś więcej. Pozdrawiam.
  14. Nie wiem Marzeno co Ci powiedzieć. Moja mama żyła 7 m-cy ale była leczona paliatywnie. Korzystałam z pomocy hospicjum ale domowego. Raz w tygodniu przyjeżdżała lekarka a pielęgniarka w miarę potrzeb. Jak trzeba było zastrzyk zrobić lub kroplówkę podać. Przy mamie trzeba było robić wszystko, ja z siostrą ledwo dawałyśmy radę ją wykąpać raz w tygodniu a wąyła tylko 56 kg. Nie będę opisywała co się dzieje z człowiekiem w tej okrutnej chorobie ale możesz nie dać rady. Zastanów się. Z drugiej strony obecność i wsparcie bliskich jest bardzo ważne w tej chorbie. Trzymaj się
  15. Lenka, a co u Ciebie?? Jak mąż? Nic nie piszesz
  16. Katarzynko, z tego co wiem Ecomer ma podobne działanie tylko w BioMarine jest chyba większe stężenie tego oleju. Więc chyba nie ma znaczenia, które tabletki tato łyka. One naprawdę bardzo dobrze wpływają na krew (hemoglobina musi być na odpowienim poziomie aby dostać chemię, mama do końca miała w granicach 14). Co do witamin, to tak jak Ty słyszałam opinie aby wogóle nie podawać. Jedna aptekarka poleciła nam B12 i przez chwilkę podawaliśmy (wiadomo, tonący to i brzychwy się trzyma) ale zrezygnowaliśmy z tego po tym jak się naczytałam. Staraliśmy się dostarczać witaminy w warzywach, owocach i sokach. Tata musiałby jeść dużo zielonej sałaty:):) Nie martwcie się, napewno wszystko będzie ok. Na początku może być problem z apetytem ale po 3-4 dniach minie. Acha, ja walczyłam z lekarką aby mama od pierwszej chemii dostawała leki przeciwwymiotne. To jest bardzo ważne! Poproś o receptę do domu i odrazu wykup, po co tata ma sie męczyć. W szpitalu powinien dostać w kroplówce z chemią ale dla pewności zapytaj. Ja z mamą siedziałam cały czas jak dostawała chemię i znałam wszystkie składniki kroplówek, które jej podawali:) Zapisywałam, sprawdzałam w necie i na drugi dzień byłam już mądrzejsza i pytałam:) Pozdrawiam
  17. Moja mama od samego początku brała BioMarine570 (olej z wątroby rekinów tasmańskich). Bardzo ją wzmacniały, mama początkowo znosiła chemiotarepię rewelacyjnie (chyba 3 kursy po 3 dni było super). Może to zasługa tych tabletek, nie wiem. One nie zawierają żadnych witamin tylko działają wzmacniająco na układ limfatyczny (a on jest bardzo nadszarpnięty przy chemii). Nie są tanie, tymbardziej, że moja mama brała ich 4 dziennie (2 rano i 2 wieczorem). Może warto spróbować. Pozdrawiam
  18. Katarzynko, nie martw się. Tak jak pisała kingsol co niektórzy prawie wogóle nie odczuwają skutków chemioterapii. Może tak będzie w przypadku Twojego taty. Trzymam kciuki!
  19. Lenko, bardzo się cieszę :) zobaczysz, w domku to już tylko lepiej będzie. Szpital przytłacza mocno, powoduje depresję a domek to co innego, odrazu zrobi mu się lżej i będzie w innym nastroju, nabierze ochoty do życia i walki z tą chorobą. Katarzynko, widzisz, jest dobrze, nie myśl o tym co mogło być a nie jest. Myśl o tym co jest teraz, tata dostanie chemię (pewnie słabą jak już dziewczyny napomknęły) i będzie ok. Potem z górki. Może stracić włosy ale niekoniecznie. Dobrze aby o tym wiedział. Ale co tam włosy, moja mamcia cały czas powtarzała, że włosy to pikuś, odrosną byleby wyzdrowieć. Trzymama kciuki mocno. Dziewczyny, głowy do góry! Zobaczycie, że za jakiś czas zapomniecie o tych waszych zmartwieniach:) Pozdrawiam i duuużo odpowczynku życzę w weekend. Pa!
  20. Katarzynko36 trzymam kciuki, trzymam. Czekamy na wieści od Was
  21. Leno, Wy macie szansę, że z Twoim mężem będzie coraz lepiej, może nie będzie taki sprawny jak przed chorobą ale jednak. Musi zregenerować siły po operacji. Moja mama niestety słabła z dnia na dzień, od grudnia nie była w stanie nic robić bo nie miała siły w rękach. Kąpałam ją, obcinałam jej paznokcie u rąk i nóg, kremowałam. Mama praktycznie czas od grudnia do kwietnia (do śmierci) przeleżała w łóżku, z przerwami na wyjazdy do szpitala, czasem chwilkę pochodziła po domu. Szybko się męczyła. Także nie dołuj się, mąż napewno wróci do formy:)
  22. Katarzynko, moja mama miała drobnokomórkowca a on jest nieoperacyjny. Rozsiewa się w błyskawicznym tempie z układem krwionośnym. Diagnoza następuje z reguły jak już są przerzuty i tak było w przypadku mojej mamy. Jak go zdiagnozowali to miała już przerzut na wątrobę i nadnercza. Mama żyła 7 m-cy od diagnozy a to i tak podobno długo przy tego typu raku. Katarzynko to normalne, że się denerwujesz i smucisz ale może jutro okaże się że nie jest taj źle jak myślisz i może nie trzba będzie naświetleń. Trzymaj się mocno! Co do pytania Lenki jak się trzymamy, otóż nie jest łatwo. Wcale nie jest mi lżej z upływem czasu ale muszę żyć i dać żyć innym:) Trudno abym wszystkich zasmucała swoim nieszczęściem więc staram się zachowywać normalnie a to co się dzieje w sercu to lepiej abyście nie wiedziały. Lenko, przepraszam Cię ale ja jestem tego samego zdania co ona odpowiada, ja bym nie pojechała. Od samego początku miałam takie zdanie ale nie pisałam bo nie chcę się wtrącać. Nigdy nie wiesz jak się zakończy leczenie w przypadku Twojego męża a czasu nie wrócisz. Ale jeżeli pojedziesz to też zrozumiem bo wiem jak jesteś teraz obciążona psychicznie i jak potrzebujesz wytchnienia. Decyzja należy do Ciebie, nie powinnaś nikogo słuchać tylko postąpić zgodnie ze swoim sumieniem. Trzymaj się mocno i cieszymy się z kupki Twojego męża :):);)
  23. Katarzynko, ja od momentu kiedy się dowiedziałam,że mama ma raka płuc (nieoperacyjny, leczenie paliatywne) przepłakałam cały miesiąc, dzień w dzień. Jedynie przy mamie ściemniałam, że jest ok i wyjdzie z tego. Jak pytała o moje oczy to mówiłam, że mam zapalenie spojówek. Mama w tym czasie większość przebywała w szpitalach. Potem w momencie zrobiłam się twarda, działałam jak automat i nastawiona byłam na to aby mama jak najmniej cierpiała. Dogadzałam jej pod każdym względem, na każdą chemię brałam urlop i siedziałam z nią całymi dniami w szpitalu (w czasie kiedy dostawała kroplówki podawałam jej basen aby mogła się wysiusiać). To mnie chyba wszystko wzmocniło na tyle, że już nie ryczałam tylko cały czas strałam się myśleć pozytywnie i tę pozytywną energię przekazywałam mamie. Nie było mi łatwo i teraz też nie jest. Ale takie jest życie...Ty też musisz myśleć pozytywnie, że jest nadzieja i ratunek dla Twojego taty tylko potrzebujecie dłuższego leczenia. Myślę, że jak Twój tata upora się z tą chorobą to i tak spokojni nie będziecie, każde ukłucie, ból będzie prowokował myśli, że to powrót choroby. Moja mama jest 5 siostrą (było ich 11, 7 dziewczyn) która zmarła na raka, więc nie potrafiłam długo uwierzyć, że moją mamę też to dopadło, wydawało mi się to niemożliwe:( Trzymaj się mocno kochana, pisz po wizycie co i jak
  24. Leno, lactuloza lub lactulozal. Można trzy razy dziennie i dawkę zmniejszać w zależności od potrzeb. On jest niedrogi a był skuteczny. Możecie spróbować.
×