Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ŚIiwka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez ŚIiwka

  1. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Cześć kobietki! Nie miałam netu, a z pracy nie piszę. Odrobiłam zaległości forumowe i widzę, że nostalgia Was tu dopadła ogólna ;-) Nie martwcie się, mnie też! Po przedświątecznym miłym spotkaniu, po którym - nie ukrywam - narobiłam sobie ochoty na więcej, najpierw jego świąteczne milczenie w odpowiedzi na mojego maila a potem spotkanie w pracy, na które... przyprowadził przyzwoitkę (!) w postaci kolegi. Jestem cholernie rozczarowana i wściekła, a na dodatek do ogólnego doła przyłączył się PMS, który pogrążył mnie do reszty. Przyznam, że z lubością przeczytałam sobie dywagacje Elewacji na temat znikających za sprawą "baby" sms-ów. Bardzo mi poprawia humor taka interpretacja sytuacji ;-) też miałam takie podejrzenia odnośnie moich (bardzo grzecznych!) maili. Rzeczywiście - jeżeli on inicjował kontakt, to zawsze odpowiadał, no i oddzwaniał zawsze, gdy ja nie mogłam się do niego dodzwonić. Zaś fakt przyprowadzenia "przyzwoitki", po pierwszym ataku wściekłości na niego teraz zaczynam przypisywać... jego nieśmiałości (ale głupia baba ze mnie!) Bo kolega pracuje w pokoju tuż obok mojego i wcale nie jest jego najbliższym kumplem, więc wygląda to tak, jakby bał się przyjść bezpośrednio do mnie, żeby nie wzbudzić podejrzeń (czyich? moich? - nie rozumiem!) i znalazł sobie pretekst, taką zasłonę dymną. Zupełnie jak w piosence Starszych Panów: "Jak się zakochać - to tylko we dwóch!" Kolega dla kurażu :-D :-D :-D Oj, głupia jestem, znów się nakręcam, a może to po prostu świadome postawienie tamy z jego strony. Mam do Was gorącą prośbę: sprowadźcie mnie na ziemię, jak zauważycie, że fruwam zanadto. Wiem, że świruję z lekka i tracę obiektywne spojrzenie na sytuację. Pewnych faktów mogę nie interpretować właściwie i liczę, że mnie ostudzicie, jak coś Wam podpadnie ;-) Ostatnia rozmowa telefoniczna dodatkowo mnie zdołowała - bo liczyłam na bardziej osobisty ton, a go nie usłyszałam; ale też w konkretnej sprawie do niego dzwoniłam i sama nie pozwalałam sobie na coś bardziej osobistego, więc - teoretycznie - nie powinnam się dziwić. No ale ja "baba" w końcu jestem i wciąż liczę, że samiec "alfa" mnie do jaskini wciągnie i zrobi, co trzeba, sam :-P, czyli - mówiąc po ludzku - wykaże inicjatywę... Boję się następnego kontaktu i mam coraz większe opory przed "otwieraniem się" przed nim. Nawet zwykłych telefonów się boję - jeżeli mam jakąś sprawę, to po dziesięć razy zabieram się do wybierania numeru. Jeżeli on ma podobnie, to d u p a z tego będzie, nie romans żaden! Pozdrawiam Was życząc mniejszych dołów niż moje :-)
  2. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    No i jak zwykle, Bylo - Minelo: w jednej chwili dwa posty... OJJJJ, zaczyna się SABAT!!! :-D Nb. głupia ta reklama powyżej akurat w tym wątku, Tutaj raczej nikt na swoje życie seksualne nie narzeka, nie ta bajka :-P :-D
  3. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Hurrra! Chata wolna, Hunowie wzięli kopyta za pas i pognali! Pewnikiem się do tego przyczyniłam, bo planowali tu pobyć do Sylwestra :-P Ale nie sądzę, żeby ta sytuacja zmieniła ich podejście do mnie - co najwyżej przejdą na wyższy stopień kamuflażu w swojej agresji, ale na pewno nie będzie ona mniejsza niż dotychczas. Może tylko będą mnie rzadziej nawiedzać, bo nie będą się tu już tak komfortowo czuć. Chociaż samo pożegnanie już było na siłę cywilizowane, tak jakby chcieli sobie już przygotować grunt pod następną wizytę - pewnie liczą na ferie zimowe :-( Oni generalnie mają taką zasadę, że jak już się nie da nic ze mną zrobić, to trzeba mnie ignorować, udawać, że mnie nie ma, co nie przeszkadza czynić większych lub mniejszych złośliwostek dla poprawienia sobie nastroju. Nie rozumiem takiej postawy - ja w życiu nie chciałabym z własnej woli spędzać świąt u kogoś, kogo nie znoszę... Ale teściowa na każdym kroku podkreśla, jaką to ona ma wspaniałą rodzinę i pewnie o ten blichtr chodzi. Zielonaa - fajnie, że jesteś! Byłam ciekawa, jak się skończyła ta historia "warszawska", bo gdzieś mi się urwał ten wątek, ale widzę, że... się nie skończyła :-) i fajnie! Ja myślę, że to jednak zdrowszy dla Ciebie układ niż ten ostatni, bo chyba Cię tak nie niszczy emocjonalnie? Było - Minęło, też u Ciebie najwyraźniej nie minęło ;-) To jest namiętność! Jak to opisujesz, to rzeczywiście doszukuję się analogii ze swoim Panem. Nie wiem, czy to dobrze... Z jednej strony się cieszę, bo patrząc na podobieństwa między tymi sytuacjami, to nie wygląda na "chwilówkę", z drugiej - boję się, jednak ogromnie dużo ryzykuję/emy. Elewacjo - będę chyba musiała wziąć z Ciebie przykład (jak zresztą z Koleżanki powyżej) i poczekać na większą aktywność z jego strony. Bo ja jestem chyba za bardzo przewidywalna i prostolinijna w tych swoich reakcjach: jak spędzimy miło czas, to czuję się bardziej na luzie i np. piszę mu maila (przyzwoitego ;-), przyjacielskiego, na neutralny temat), bo mi się to wydaje naturalne, a on wtedy "buzia w kubeł" i milczy - jakby nie było tego spotkania. Nie umiem się w tym pokapować. Po czym za jakiś czas znów się spotykamy i... jest jeszcze fajniej niż poprzednio, mimo że ja już zdążyłam się na niego wkurzyć i trochę ochłonąć, głupie to! Muszelko - wiem, że przy tej chemii, która Tobą teraz steruje to, co mówimy, brzmi dla Ciebie jak kosmos, ale: ODPUŚĆ SOBIE GO, proszę Cię!!! Dziewczyny mają rację - to palant bez klasy, tak samo, jak jego żonka! Weź sobie na rozum to, co dziewczyny mówiły, bo one mają (w przeciwieństwie do Ciebie) obiektywne spojrzenie na sytuację i widzą symptomy, których Ty teraz pewnie nie zauważasz. Wyrwij tego chwasta z korzeniami - szkoda Twojego życia dla chwilowego zauroczenia. Będzie bolało - na pewno - wiem z własnego doświadczenia, że to może potrwać (u mnie już rok trzyma), nie licz, że Ci szybko przejdzie, ale im prędzej powiesz sobie, że nie warto dla niego ryzykować, tym szybciej się z tym uporasz! Pozdrawiam, miłego balowania i owocnego Roku 2010 (a dopiero co obchodziliśmy 2000 :-P ) Lżejsza o całą ordę Hunów, Śliwka
  4. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Wydawało mi się - to sąsiedzi byli :-) Tyle piszę o tym teściu, bo mi przykro, bo to w sumie z jego powodu - między innymi - znoszę tę całą "szopkę", a tu on też staje przeciwko mnie i nie stać go na odrobinę krytycyzmu wobec własnej małżonki. A jej zachowania naprawdę są skandaliczne. No cóż, ale wszyscy są przyzwyczajeni do jej chamstwa i "szczerości", a ja zawsze byłam uprzejma i miła, więc jak postawiłam na swoim, to jest "be" i skandal, czarna owca rodzinna normalnie. Dobrze, że chociaż mąż po mojej stronie - ale oczywiście po cichu, na głos się nie odważy... Kurcze, ale mi tego Onego brakuje! To spotkanie przed świętami było bardzo ciepłe i serdeczne. Niby kumpelskie, ale był moment, że on tak głęboko spojrzał mi w oczy, że do dziś nie mogę się z tego otrząsnąć. Nie wytrzymałam intensywności tego spojrzenia i uciekłam, on też za chwilę stracił śmiałość :-( To nie było wyzywające, tylko takie "odleciane", jakbym go przyłapała na jakichś marzeniach - coś niesamowitego! Ale na moje życzenia świąteczne wysłane mailem (bardzo grzeczne, w imieniu całej rodziny) nie odpowiedział, nie wiem, jak to mam rozumieć? Obraził się, że od całej rodziny; odebrał to jako narzucanie się? Chwalę sobie jednak tę jego dyskrecję, bo mąż miał ostatnio genialny pomysł, żeby poszperać w mailach (nigdy tego nie robi) w poszukiwaniu śmiesznych filmików, które przysłali znajomi - przejrzał w ten sposób całoroczną korespondencję, i fajnie bym się miała, gdyby się czegoś doszukał! Piszcie co u Was, strasznie ciekawa jestem! Buziaki
  5. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    No, chwila wolna! Mila - z tym "seksem raz na pół roku" to przegiął na maksa! Ale łaskawca! Wieszałabym takich na gałęzi - od razu dziki feminizm się we mnie budzi, jak takie teksty słyszę! Nie daj się dziewczyno, olewaj go, chociaż by Cię miało skręcić! Wracając do mojego teścia - też się na mnie obraził, chociaż został akurat w domu (teściowa pojechała). Obraził się w ramach solidarności z małżonką, bo on jest fajny i miły solo, ale jak przyjedzie mamuśka, to niestety trzeba sztamę z nią trzymać, bo to ona jest pierwszą artystką i nie znosi konkurencji, a wszelkie próby nielojalności ze strony rodziny są ostro karane. :-P Oni naprawdę się jej boją! Dwóch starych chłopów - teść i mój mąż... Teść jest taką dziwną osobą, że nie ma własnego zdania i zawsze musi polegać na innych, z reguły - na najsilniejszej jednostce w stadzie ;-) Dlatego osobno jest do rany przyłóż, ale w tandemie z mamuśką, to już nie daj Boże. O chyba przyjechali! Zmykam :-D Trzymajcie się!
  6. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Cześć kobietki! Trochę jestem ograniczona, jeżeli chodzi o możliwości pisania teraz przy pełnej chałupie, ale chwilowo luz, bo... część się na mnie obraziła i pojechała na narty, ufff! Elewacjo, to nie tak, że ja chciałam tę bandę, sami się wprosili nie pytając mnie o zdanie, bo uznali za stosowne urządzić sobie u mnie rodzinne święta! A to zmienia postać rzeczy zasadniczo: ja chciałam sobie po prostu odpocząć w te święta, bo miałam wyjątkowo ciężki rok. Oczywiście mogłabym powiedzieć NIE, ale zawsze w grę wchodzą różne zależności - a to to, że dzieci się cieszą z odwiedzin dziadków, cioci i kuzynek, i nie chcę stawiać sprawy na ostrzu noża i zaogniać; a to przez wzgląd na teścia, który w sumie jest w porządku i nie chcę mu sprawiać przykrości. Teściowej nie trawię - jest na tyle beszczelna, że bez przerwy pozwala sobie krytykę: że bałagan, że źle wychowuję dzieci, bo... za dużo książek psychologicznych czytam - a tam same głupoty, że źle ubieram, źle odżywiam, że... jesteśmy niewypłacalni (co jest kompletną bzdurą, bo akurat finansowo radzimy sobie całkiem przyzwoicie ;-)) Wczoraj jednak przesadzili, więc powiedziałam, że życzę sobie uszanowania swoich granic. Efekt jest taki, że... się obrazili ;-) i część wyjechała na świeże powietrze, i dobrze. Jutro wyjeżdżam ja - reszta ma zamiar siedzieć do Nowego Roku, oczywiście nikt nie zapytał, czy mi to odpowiada, a mój mąż boi się zadrzeć z matką, bo to nie jest u nich przyjęte ;-) No nic, chwilowo muszę kończyć, bo mąż wrócił, Pa
  7. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Elewacjo, ależ pozanudzaj nas tymi wywrotowymi teoriami! Prosimy! U mnie spokojnie i aż zanadto rodzinnie - bo 12 osób się zjechało, z ukochaną teściową na czele... Pozdrawiam Was Świątecznie, buziaki!
  8. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Cześć Kochane! Widzę, że ogarnęło Was prawdziwe szaleństwo świąteczne! Ja jak zwykle jestem ze wszystkim do tyłu przynajmniej o miesiąc :-P Wczoraj oddałam moją straszną pracę, siedziałam przy niej po nocach przez cały poprzedni tydzień łącznie z weekendem i ani w głowie mi były Święta i Amory ;-) Dobre i to... Ale mam to nareszcie z głowy i może zacznę żyć jak człowiek, a nie maszyna do roboty... chociaż dziś wreszcie (tylko się nie śmiejcie gospodynie doskonałe!) rozpoczęłam świąteczne porządki, a jutro zamierzam nawet coś ugotować, chociaż mąż przezornie zakupił jakieś ciasta w sklepie :-D Z prezentami chyba będzie kiepsko, bo Gwiazdka chyba nie zdąży ze wszystkim - w końcu jest tylko człowiekiem! A jeżeli chodzi o sprawy sercowe, to udało się miło pogadać - sam na sam - ale tym razem tchórz we mnie wstąpił i nie potrafiłam zdobyć się na nic więcej, niż wesołe pogaduszki, chociaż Kolega był nad wyraz wylewny i nawet odniosłam wrażenie, że chciał się przytulić z... okazji Świąt :-D Na co oczywiście zareagowałam całkowitym zesztywnieniem (IDIOTKA!!!) bleee... Ja też jestem prawdziwa "dziewica romansowa", no cóż począć! Uwielbiam Gościa i znów przyjdzie tęsknić po cichu... Życzę Wam wszystkim pokoju ducha w te Święta i zapomnienia o codziennych kłopotach. Eeee1 - choć 2 słowa, że żyjesz napisz!
  9. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Jak tak Was czytam, to sobie tak myślę, że chyba powinnam się cieszyć z dyskrecji i powściągliwości mojego "Targetu" ;-) "Prawiczek Romansowy" - Elewacja, rozwaliłaś mnie! :-D :-D Toż to skarb, nie facet!!! Strasznie mnie wzięło ostatnio, wymiękam i rozklejam się... No nic, strasznie zajęta jestem, skrobnę coś pod koniec tygodnia (jak dożyję). Buziaki!
  10. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Cześć Dziewczynki! Było - Minęło, jestem okropnie ciekawa, jaka była jego reakcja na Twój list? Przeoczyłam coś, czy nie pisałaś o tym? Mila - zgadzam się z Elewacją, że powinnaś go teraz poćwiczyć. Ja to bym chyba nawet odstawiła go od cyca jako "najlepszego kolegę". Jak chcesz udawać znajomego, proszę bardzo, znajomość i nic więcej! Uważam, że owszem, można przejść na stopę przyjacielską, ale tylko za _obopólną_ zgodą. W takim, przez niego określonym, układzie i na jego warunkach zawsze będziesz cierpieć i będziesz wykorzystywana do poprawiania jego samopoczucia. I strasznie chamskie były te jego wynurzenia na temat tęsknoty do żony, przecież wie, co do niego czujesz... Elewacjo - "strzał samobójczy w pracy" :-) jasne, wiem, że masz rację. I co z tego? Nic, też jestem głupia w podobnej sytuacji... W ogóle - jak Ty to robisz, że jesteś w stanie tworzyć w tej sytuacji? Mnie to kompletnie rozwala, pozbierać się nie mogę; tylko myślę i myślę, a robota rośnie i rośnie :-P Dzisiaj w pracy straszne tłumy, nie miałam jak pogadać. Dobrze, że chociaż się z nim przez chwilę widziałam. Publicznie udajemy straszny dystans, na początku mnie to wkurzało, ale teraz myślę, że to rozsądne w naszej sytuacji. On generalnie jest chyba ode mnie rozsądniejszy (albo mniej zaangażowany... choć podskórnie wyczuwam co innego :-P) Kto by się w tym połapał? W ogóle śmieszna sytuacja była: ja tu się staram każdy pretekst do kontaktu z nim wykorzystać (tzn. głównie sprawy służbowe), a on mi dziś dogadał, że kiepska koleżanka ze mnie, bo jak nie mam interesu, to się z nim w ogóle nie zadaję. A on się, kurna, zadaje! Nawet w interesach pierwszy smsa nie przyśle ani nie zadzwoni. A jak już przyśle, to każde słowo dziesięć razy ocenzurowane - jakby pisał do mojego męża co najmniej. Świnia, normalnie, takie rzeczy mi zarzucać! Że niby dowcip to miał być... ;-) Tęsknię za sukinkotem niemożliwie, nawet pogadać nie ma jak! Zielonaa - tak, na pewno TO dodaje energii, ale jak przy okazji wykańcza nerwowo! Kurcze, tak się zastanawiam, jak ta Twoja "teoria o łowcach" działa w mojej sytuacji? ...bo ja nie czuję się osaczona, nie czuję, żeby on na mnie polował... raczej czuję, że on na mnie REAGUJE, (a udaje, że niby nic ;-)). To raczej ja poluję (ciekawe, czy jak już go upoluję, to mi pierwszej przejdzie? :-D) Albo to taki rodzaj strategii z jego strony, albo już kompletnie mi odbiło! Buziaki ***
  11. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Elewacjo, bo człowiek jest monogamistą... seryjnym ;-) A pioseneczka... podobnie jak Było - Minęło też przestałam na chwilę oddychać. Swoją drogą chętnie poczytałabym topic na taki temat pisany przez facetów. Czy to w ogóle możliwe, żeby oni to tak przeżywali? Pewnie pisaliby tylko o d...pach! :-P
  12. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    No to macie na pożarcie, smacznego :-P : http://www.youtube.com/watch?v=10L5KSrTJTs I... jakieś problemy techniczne z kafeterią dziś były - stąd te moje powtórki. Dobranocka
  13. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    > a Swoją drogą, gdzie Ty wynalazłaś piosenkę tak pasującą do NAS!!!!! Siedziała w mojej głowie i czekała... :-D Buziaki
  14. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    > a Swoją drogą, gdzie Ty wynalazłaś piosenkę tak pasującą do NAS!!!!! Siedziała w mojej głowie i czekała... :-D Buziaki
  15. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    > a Swoją drogą, gdzie Ty wynalazłaś piosenkę tak pasującą do NAS!!!!! Siedziała w mojej głowie i czekała... :-D Buziaki
  16. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Zielonaa, kochanie :-), a co ja tam mogłam z tym grzecznym chłoptasiem wykręcić! No wiesz?! On jest porządniejszy niż ustawa przewiduje :-P Dlatego mnie tak kręci... A na serio, to nie było mnie kilka dni w chałupie, bo byliśmy na badaniach z dzieckiem. Elewacjo - wyrazy solidarności i pełnego zrozumienia! Wiem, o czym mówisz, czuję, widzę i znam sytuację z autopsji (mnóstwo podobieństw zarówno rodzinnych jak i zawodowych ;-) ) a moje "sercowe" perypetie tłumaczę dokładnie tak samo, jak i Ty! Sama wiem, jak w naszej sytuacji ważne jest zachowanie zimnej krwi i nie uleganie emocjom, bo bez względu na to, co by się nie działo, musimy zachować pełną poczytalność i zdolność do działania. Strasznie to trudne i wyczerpujące... Widzę też, że - podobnie jak ja - przyciągasz osoby trudne i niestabilne. Może one wyczuwają jakoś to, że mogą w nas znaleźć oparcie i dlatego same się do nas garną? Ja już wręcz mam dosyć stawiania wszystkich dookoła (psychicznie) na nogi, ratowania z opresji, zaprowadzania ładu i bycia opoką i skałą. Skończyły mi się zapasy, wyczerpałam wszelkie pokłady energii życiowej! Właściwie jedyna zdrowa psychicznie i zrównoważona osoba w moim otoczeniu - to On, a przynajmniej takie wrażenie odnoszę (może porozmawiam z jego żoną na ten temat i poproszę, żeby wyprowadziła mnie z błędu :-P ?) On daje mi poczucie normalności. Natomiast przy nim - żeby była równowaga w przyrodzie - ja mam huśtawki i sobie szaleję... ;-) Elewacjo - my musimy się chronić przed toksycznymi osobami, nie wolno nam trwonić cennej energii na taką pseudo-psychoterapię dla innych. Inna sprawa, że podziwiam Cię za to, że potrafisz wrócić i skupić się na pracy w takiej sytuacji, też tak chcę, a nie potrafię! Wściekła jestem strasznie na siebie o to, bo wiem, że jak mi się już uda zająć pracą, to jest to dla mnie rzeczywiście świetna terapia. Muszelko - witam! - fajnie Ci teraz, wiem :-) ale, błagam, zachowaj odrobinkę zdrowego rozsądku, tycieńkę chociaż! Tak jak mówiła Zielona: mąż ma się nie dowiedzieć! Oni są szaleni - o ewentualnym rozwodzie z żoną to będzie mógł myśleć za kilka lat (jak opadną między Wami emocje a nadal będziecie się świetnie dogadywać) a nie teraz, jak hormony buzują i żadne z Was nie jest w stanie myśleć racjonalnie. Za dużo masz do stracenia, żeby stawiać wszystko na jedną szalę - chyba że fatalnie Ci się układa z Twoim facetem i tylko szukasz pretekstu, żeby to skończyć? U mnie chwilowo stabilizacja: kolegi nie widziałam od dwóch tygodni, a mąż bardzo się stara, okazuje dużo dobroci, wsparcia i zrozumienia, nie mogę narzekać. Z drugiej strony wiem, że to nie będzie trwało wiecznie, bo już tysiąc razy tak bywało - im dłuższa sielanka, tym większy dół później. Zakopana jestem po uszy w pracy, i to takiej ohydnej, mało twórczej, papierkowej, bo koniec roku, podsumowania, rozliczenia itd., uffff... Eeee1 - myślę o Tobie ciepło i wspieram w każdym Twoim nastroju. Koniec związku, to jak żałoba - trzeba przejść wszystkie etapy, żeby się potem pozbierać. Płacz, jak się wypłaczesz, będzie lżej... będziesz mogła pozbierać się do jakiegoś nowego, konstruktywnego działania i zawalczenia o swoje szczęście. Było-Minęło: "Mam zasade ze albo wszystko albo nic (oczywiscie w granicach zdrowego rozsadku). Albo chcesz byc ‘moj’ albo nie dostaniesz nic." Jesteś bardzo dumną kobietą, podoba mi się taka postawa! Sama też tak uważam, tyle że wewnątrz wciąż moje poczucie dumy bije się z wielką ochotą, żeby jednak coś przyspieszyć, sprowokować... No to tęsknijmy sobie razem! ;-)
  17. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Kochane, pozwólcie, że zacytuję Św. Mikołaja: "Ho-ho-ho-ho! " :-D Jak tu się poetycko i romansowo zrobiło! Mnie zaś od dłuższego czasu chodzi po łbie stara piosenka Stinga, wypisz, wymaluj - pasuje do mojej/naszych sytuacji (sorki, ale tłumaczenia się nie podejmuję, aż taką poetką nie jestem :-P): "No earthly church has ever blessed our union No state has ever granted us permission No family bond has ever made us two No company has ever earned commission No debt was paid no dowry to be gained No treaty over border land or power No semblance of the world outside remained To stain the beauty of this nuptial hour The secret marriage vow is never spoken The secret marriage never can be broken No flowers on the alter No white veil in your hair No maiden dress to alter No bible oath to swear The secret marriage vow is never spoken The secret marriage never can be broken"
  18. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Bingo! Przeczytałam sama siebie i już wiem, czemu ten numer z mięchem działa! Po prostu - jak go zobaczysz w tej mrożonce, to Ci przechodzą amory i wtedy on jest zawsze o krok przed nami ze swoimi zapędami :-P
  19. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Było-minęło :-) podczytuję Was z lubością! Ale nie piszę, bo nie mam o czym. Rzuciłam się w wir pracy. Z Nim widziałam się wczoraj króciutko i publicznie, bo też urobiony po pachy. Za każdym razem mam to samo odczucie: że "coś" wisi w powietrzu i raczej nie jesteśmy zwykłymi znajomymi. Jego spojrzenie wciska mnie w podłogę normalnie :-P Przyjaźnimy się, pomagamy sobie (tzn. głównie ja mam do niego interesiki), jesteśmy bardzo sobie bliscy, jest zaufanie, natomiast mamy dużo mniej śmiałości do siebie, niż to było na początku naszej znajomości, a przecież przy "normalnej" przyjaźni jest odwrotnie chyba? Po prostu czuje się to napięcie w powietrzu... "Może K. Było- Minęło ma rację, że stara się hamować emocje, powstrzymywać wyznania, chłodzić ten układ? Mój związek z X był podobny- on strasznie się kontrolował słownie a ja liczyłam na więcej, czekałam na czułość i nie doczekałam się. Chyba jedyne wyjście to powściągliwość, taka kontrolowana czułość." Elewacjo, ja nie wierzę, że to zadziała! Osobiście jestem przekonana, że takie powstrzymywanie się powoduje wręcz eskalację emocji. Zauważ, że to, co mamy, przestaje w nas wzbudzać emocje, natomiast ekscytuje coś, czego mieć nie możemy. Jeżeli jest jakaś szansa na to, że możemy zaspokoić nasze chęci - to emocje te są pozytywne, a z kolei jak te szanse spadają, emocje zabierają ujemnego zabarwienia, ale zawsze są silne ;-) Czyli jedyna szansa na uspokojenie emocji, to nasycić się do skutku albo... znaleźć coś jeszcze bardziej intrygującego. :-D Ewentualnie można próbować sobie gościa obrzydzić :-P Czyli wychodzi na to, że jesteśmy w niezłych tarapatach _ P.S. Oj Czarownice! A żeby Was diabli wzięli w całości za ten dziki pomysł z mrożeniem jego ślicznej buźki w jakimś paskudnym ochłapie! A fe...
  20. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Było-Minęło, wzruszyłam się...
  21. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    >> Nie czuję nic. Nic, kompletnie nic. Po prostu pustka, ani złości, ani żalu... jest mi wszystko jedno jak On się zachowa i co zrobi. No cóż, syndrom wypalenia. To smutne, że oni zaczynają się starać dopiero wtedy, gdy poczują, że coś mogą stracić, a jak już odzyskają status quo, momentalnie wraca stare. Dobrze, że dbasz o swoją psychikę i się wzmacniasz. Masz ogromny potencjał, zazdroszczę Ci tego! Na pewno sobie poradzisz, gorzej z nim... Rzeczywiście masz rację - to on powinien zacząć temat. Tylko że - jak znam facetów (czyt. mojego własnego M. ;-) ) - to będzie unikał konfrontacji jak ognia i próbował rozmydlić sprawę, przechodząc nad nią do porządku dziennego. >> Na BOGA, dziewczyny nie pchajcie się w romanse w pracy!!!! Zielona, Kochana, ja tę zasadę znam na pamięć, nie urodziłam się wczoraj! I... i co z tego?! "Serce nie sługa", nie potrafiłam się oprzeć jego pieprzonemu urokowi, bo jest uroczy, naprawdę! :-D Dzięki za porady odnośnie tego starego lowelasa, mojego szefa, zastosuję! A mężowi na przyszłość ani mru-mru, dał mi nauczkę, skubany...
  22. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    >> Pestka, popatrz na moje wywody i sie zastanow czy tego wlasnie chcesz? Było-Minęło - rozumiem, że to do mnie było? ;-) Wiesz, moje "chcenie" ma tu mało do rzeczy, bo TO sie po prostu we mnie dzieje, czy tego chcę, czy nie. I nie mam na tyle silnej woli, żeby sobie powiedzieć: dość już, koniec!... mimo wszelkich kosztów psychicznych, które ponoszę. Zresztą moje wywody wcale nie są inne niż Twoje, chociaż przecież jeszcze nic się nie wydarzyło... a może właśnie dlatego? >> No przecież gdy facet tak się zachowuje to dla kobiety jednoznaczny SYGNAŁ a jednak, widzisz..... NIE! Pewnie jeśli chodzi o Twoją sytuację to się mylę ale.... pomyśl też o tym! >> Śliwko- twój adorator liczy na pierwszy krok z twojej strony. Zielona, Elewacjo - właśnie dlatego boję się podejmowania "kroków", bo rozważam obydwie te opcje, o których mówiłyście. Mam straszną na to ochotę, ale od razu sobie myślę: "a co będzie, jeżeli dla niego to tylko miła rozrywka w pracy i tyle?". Boję się, że się wygłupię, popsuję sobie fajny układ w pracy a dla niego będzie to tylko potwierdzenie własnej samczej atrakcyjności i wspaniałości. Okropnie bym się wtedy czuła... Poza tym jakoś, kurcze, liczę na jego męską odwagę i inicjatywę - wolałabym, żeby to on o mnie zabiegał a nie ja o niego :-P No nic, pożyjemy, zobaczymy. Boję się tylko, że czas i częstotliwość naszych spotkań działa tu na moją niekorzyść (a może korzyść, zależy z jakiego dystansu do sprawy podejść ;-) ) Ja - póki co - miałam ostatnio trochę inne problemy... i przy okazji małą próbkę zazdrości małżonka i tego, czym się może skończyć jakiś fałszywy krok z mojej strony: W pracy jeden z szefów (z którym na moje nieszczęście blisko współpracuję) zaczął mi robić "awanse". Najpierw wyświadczył mi z własnej inicjatywy dość pracochłonną przysługę, a potem zaczęły się śliskie i dwuznaczne tekściki. Nie byłoby w tym nic niepokojącego i przeszłabym nad tym do porządku dziennego, gdyby nie fakt, że gość ma sławę nałogowego podrywacza i manipulanta, a ja dość ściśle od niego zależę i teraz muszę wykazać się niezłą taktyką, żeby go spławić a przy okazji... nie zrobić sobie w nim wroga :-D Pożaliłam się mojemu mężowi, a on - zamiast udzielić mi wsparcia i coś poradzić - urządził mi dziką scenę zazdrości! Jestem w szoku i wściekła :-( Powiedziałam mu, że jest głupi, bo jakbym miała coś na sumieniu, to przecież nie mówiłabym mu o tym, tylko zrobiła wszystko, żeby się nie dowiedział! :-P Nie, no jazda na maxa... gdyby tylko się dowiedział prawdy o mnie, to byłaby niezła jatka. Nigdy się nie przyznam! Buziaki, eeee1 - napisz, jak Ci idzie...
  23. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Cześć Dziewczyny, Dla mnie też takie udawane małżeństwo jest koszmarnym pomysłem. Może ludzie tak żyją, ale osobiście nie wyobrażam sobie czegoś takiego! To musi być masakra dla psychiki i jakie okropne warunki dla dzieci - prawdziwy "zimny chów cieląt". U mnie dziwnie - wydawało mi się, że poradziłam sobie z emocjami, bo ostro zajęłam się pracą i przestałam mieć przez chwilę czas na "głupoty". Spotkanie z przyjacielem było miłe i byłam z siebie naprawdę dumna, że zachowałam taki spokój i dystans; po prostu sympatyczne spotkanie kumpelskie. Tak mi się wydawało w trakcie... A potem... wszystko wróciło! :-( :-) Poczułam takie ciepełko i znów te cholerne motylki, i znów chodzę z głową w chmurach. Poza tym, jak podchodzę do sprawy z większym dystansem, to o dziwo zauważam o wiele więcej sygnałów z jego strony, świadczących o jego jednak ciepłych bardzo uczuciach do mnie - to nie może być złudzenie. I to szczęście w oczach na mój widok, i delikatne aluzje (bardzo, bardzo delikatne ;-) ), i próby skrócenia dystansu fizycznego pod byle pretekstem... Za dużo tego, żeby to był przypadek! To po prostu słodkie... :-D Postanowiłam się (dzięki Waszym poradom oczywiście) rozkoszować tym jak dobrym winkiem, w końcu też nie codziennie się je pija i dlatego docenia. Pozdrawiam
  24. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Zielona :-) o tym "ciastku" do zjedzenia to sobie nawet dzisiaj myślałam wracając z pracy, dokładnie tak bym chciała - jestem nienasycona :-D A z tą moją cierpliwością - to mam takie doświadczenie, że kiedyś w życiu byłam baaaaaaaardzo cierpliwa dla pewnego pana i... skończyło się to małżeństwem, moim z nim! :-P Więc boję się pomyśleć, do czego ta moja "cierpliwość" może teraz doprowadzić... Było-Minęło :-) dzięki za podzielenie się swoim doświadczeniem, dużo mi to wyjaśnia i w sumie wpisuje się w to, co sama sobie kombinuję. Wkurza mnie tylko jedno - dlaczego ONI oczekują zachęty od nas, dlaczego są tacy tchórzliwi i nie zaryzykują ani słowem, tylko chcą mieć wszystko podane na tacy, pokrojone, pogryzione, a potem jeszcze może posprzątane po nas??? :-( A z drugiej strony - wkurzają i śmieszą mnie faceci, którzy są zbyt oczywiści w swoich intencjach. Mam takiego kumpla w pracy, którego muszę wręcz walić po łapach i opierniczać za teksty i propozycje, które składa przy każdej herbacie. To są żarty oczywiście, ale czemu - do cholery! - jemu to przychodzi bezproblemowo, a Ten Właściwy ma nawet problem z podaniem ręki, taki nieśmiały?.. Jeżeli chodzi o żonę, to nie mam pojęcia, czy ona się domyśla, ale pamiętam moje pierwsze z nią spotkanie: bardzo dziwne skądinąd, bo jeszcze wtedy nie miała żadnych podstaw do zazdrości, gdyż znaliśmy się krótko i moje relacje z nim były wyłącznie zawodowe, zresztą w tym celu do niego wtedy przyszłam. A ona - najpierw potraktowała mnie, jakby mnie tam wcale nie było, a jak sama do niej zagadałam, wyglądała na bardzo speszoną i nawet poddenerwowaną. Pamiętam, że byłam zaskoczona tym zachowaniem - może wyczuła zagrożenie, a może opowiadał jej coś o mnie zbyt pozytywnie? Nie wiem... Możliwe, że faktycznie tu tkwi przyczyna jego ostrożności... a może mu nie zależy po prostu :-P Pożyjemy, zobaczymy... Buziaki
  25. ŚIiwka

    Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki

    Zielona - zawsze napiszesz coś takiego, co wlewa we mnie optymizm w tym "łez padole" Dzięki! Uśmiechnęłam się... Będę usilnie wierzyć, że tak ma być i będę się starała nie tragizować tylko żyć chwilą, tak jak każesz! :-) Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkie pozostałe Czarownice.
×