Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

blue_woman

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez blue_woman

  1. ...coś się wczoraj ze mną stało...nie sądziłam, że zadzwoni, nawet nie chciałam tego, a jak to zrobił i spojrzałam na telefon - moje serce nawet nie drgnęło...on nawet nie wie, ale właśnie zaczął mnie tracić...
  2. Przed chwilą zadzwonił X. Rozmawiałam z nim głosem...wyzbytym ze wszelkich emocji. Pytał się, jak się czuję. Odp, że dobrze (skłamałam), on na to, że czuje się bez zmian (czyli fatalnie). Dziwnie mówił...generalnie radził mi delikatnie, co powinnam zrobić, żeby czuć się lepiej (sic!). Spłynęło to mnie jak po kaczce. Odp., że nie wie, co robię na co dzień w tym temacie, więc niech nie sugeruje, że nic nie robię. Rozmowa była...dziwna...a ja czułam się...jakby czara goryczy została przelana...nigdy przedtem nie rozmawiałam z nim tak chłodno...coś we mnie pękło...coś wspomniał, że nie daję mu "dystansu", żeby mógł okazać mi gestem swych uczuć (dawanie kwiatów)...słuchałam tego i...nic...nic się we mnie nie poruszyło...
  3. Black, fajnie że znów jesteś... Słodka, tak, masz rację...
  4. Wiesz co...to jet u mnie nawyk. Pisząc o innych używam dużej litery. Nie myślę o tym. Choć może powinnam pisać o nim X. Tak byłoby łatwiej. KTOŚ NIKT.
  5. Tak. Żadne koleżeństwo. To by mnie zabiło. Tylko, że jak zaczęłam stawiać sprawę na ostrzu noża, poniosły Go nerwy - Uważaj co mówisz! Bo naprawdę zniknę z Twojego życia! Ja nie chcę palić mostów, ale jak ty chcesz palić, to żebyś potem nie płakała! Itd, itp...I wiecie co? Chciałabym, żeby zniknął, a On na koniec rozmowy dodał - Odezwę się...no i jeszcze świadomość, że za tydzień będzie w Gdyni...
  6. Tylko mała, rozmawiałam z nim przez telefon. Chyba rzuciłabym się na Niego z pięściami, gdyby to była rozmowa face to face. On MIAŁ DO MNIE PRETENSJE, że źle zrozumiałam Jego zachowanie!!!!! Brak mi słów...
  7. Nie mam siły. Nawet żeby płakać. Wczoraj wypłakałam chyba już wszystkie łzy. Chce zobojętnieć na wszystko. Na Niego. Wystarczy pigułka, i nic już nie będę czuła. Nie ma jak leki uspakajające...
  8. Tak, mała. Miałam się dobrze od kilku dni. Wzięłam się za swą psyche ostro. Wczoraj wszystko zostało zaprzepaszczone. Jednym Jego telefonem. Moja miłość zamienia się w...bagno...wkrótce będzie za późno...sam jednak do tego doprowadza...na własne życzenie... Niby jest rozbity na drobne kawałeczki - jak mówi, niby z nikim nie chce teraz być, ale ja nie mam złudzeń. Gdy ktoś zacznie się koło Niego kręcić pójdzie za nią jak pies za suką. Bo to, że ja nie wyobrażam sobie, żebym kogoś innego do siebie dopuściła - emocjonalnie i fizycznie - to nie znaczy, że mężczyzna postąpiłby tak samo. Bo jest TYLKO mężczyzną, i jak to ujął mój kolega - "po prostu tacy jesteśmy...nawet jak mówimy KOCHAM nie mamy większych oporów, żeby spotykać się z kimś innym". Są dla mnie zupełnie innym gatunkiem. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
  9. Cześć wszystkim. Nie mam dobrych wieści. Wczoraj miałam burzliwą rozmowę z M. Fakt, skończyła się spokojnie i nawet miło, ale w trakcie jej trwania M pozbawił mnie wszelkich złudzeń. Dowiedziałam się, że Jego słowa i zachowanie z ostatniego miesiąca „nadinterpretowywałam” na swoją korzyść, gdyż wcale nie chciał dawać mi żadnej nadziei. Przyznał, że był ze mną szczery mówiąc mi o swoich uczuciach do mnie, ale to nie znaczy, że chce być ze mną. Rozumiecie, mówi, że mnie kocha, myśli, spotyka się ze mną, spędza ze mną czas jak partner, ale wczoraj powiedział, że nie powinnam robić sobie nadziei, gdyż „autor nie to miał na myśli”, a skoro „nadinterpretowuję” Jego słowa tyczące się uczuć do mnie, więcej ich nie usłyszę. Dowiedziałam się też jeszcze jednej rzeczy, która pozbawiła mnie złudzeń, ale nie mam siły, by o niej pisać… Nie ukrywał, że chciałby mieć ze mną tylko kontakt na zasadzie – pogadajmy o naszej pasji, pracy, co u Ciebie – czyli, bądź moją…przyjaciółką? A ja? Wyrzuciłam z siebie wszystko – co myślę o Jego zachowaniu, o Nim samym, o tym co czuję, jak się z tym wszystkim czuję, wielokrotnie powtarzałam, że albo bierze cały pakiet – przyjaciółka, kochanka, partnerka – albo nic. Usłyszałam też pewne pytanie – A jeśli wrócę do Gdyni i zostanę tu? (pojawiła mu się na horyzoncie kolejna szansa zawodowa), które pewnie miało mnie „wysondować”, czy będę chciała zostać w Pl i nie wyjeżdżać za granicę. Tylko nie wiem po co, skoro Jego wcześniejsze wypowiedzi pozbawiły mnie złudzeń. Dodam, że przez całą rozmowę próbował wzbudzać we mnie poczucie winy („myślisz tylko o sobie, nawet nie próbujesz zrozumieć, że mnie też to wszystko boli”) oraz instynkt opiekuńczy ciągłym podkreślaniem, w jak fatalnym psychicznym stanie się teraz znajduje. Pisałam Wam niejednokrotnie, że M ma spore problemy emocjonalne, Jego wahania nastroju były dla mnie zabójcze. Mówiąc wprost – nie jest emocjonalnie zrównoważony. Sądzę jednak, że w tak złym stanie jeszcze nie był. Nie wiem czy to już depresja, jej początek czy coś zupełnie innego, ale jest z nim źle. Znając jednak Jego nie uda się po poradę do specjalisty. Ale to już Jego problem… Powiedział, żebym dała mu wolność. Powiedziałam – Daję Ci ją. To Twoje życie. Rób co chcesz, żyj jak chcesz, z kim chcesz. Ale Ty też zrób coś dla mnie. Zabierz mi z serca tę miłość, zabierz ją i idź gdzie chcesz… Rozmawiałam z nim chodząc po Gdyni. Przyszłam po domu. Położyłam się na łóżku. Czułam się wypruta ze wszelkich emocji, odczuć, czułam jak pochłania mnie czarna dziura, a ja nie mam siły żeby z tym walczyć. Zasnęłam. Dziś rano czułam się tak samo. PUSTKA. I nic więcej. Może dlatego piszę teraz to wszystko w taki zimny sposób? Wierzcie mi jednak, że wczoraj nie rozmawiałam z M w tak chłodny sposób. To co się ze mną wczoraj działo nie jestem w stanie opisać słowami. Nie mam na to siły. Żal, złość, gorycz, zawiedzione nadzieje, smutek, histeria, obojętność, nienawiść, miłość…wszystko się wczoraj we mnie kotłowało…A potem? PUSTKA. I żeby było śmieszniej, za każdym razem, gdy podważałam Jego słowa, w których mówił jak mu na mnie zależy itd., itp., bardzo się oburzał… On robi wszystko, żeby moja miłość do Niego przerodziła się w jedną wielką gorycz…i niewiele brakuje, żeby tak się stało…Znacie taki film? „Trzeba zabić tę miłość”? Tytuł jest bardzo adekwatny do tego, co teraz myślę… Nie mam na nic siły...jestem emocjonalnym wrakiem, choć robiłam wszystko ostatnio, "żeby się trzymać"... Medytacja i ziołowe środki uspakajające to dla mnie już za mało. Dziś umawiam się do lekarza, żeby przepisał mi coś mocniejszego. Inaczej nie będę w stanie funkcjonować.
  10. Oj...nie poddawaj się! Jesteśmy z Tobą myślami :-)
  11. Łezko...nie łam się... :-) Ja staram się trzymać gardę i wmawiać sobie, że wcale nie czekam na rozmowę z M...oszukuję samą siebie, ale jest mi ciut lepiej, bo to wpływa na moją podświadomość...
  12. Aaaaa...no to pewnie cieszy się, że ma adoratorkę...ale to może też znaczyć, że jest szansa na happy end...hm...
  13. Chucky, ale on Ci sugeruje, że z kimś jest, prawda? Może nie mówi wprost, bo nie chce Cię ranić?
  14. Zgniotka też jest z Krakowa - świat jest mały :-)
  15. Plus dla Ciebie Animo :-) Ja mam mimo wszystko nadzieję, ale niech mnie Bóg skarze, jeśli pomyślę o słuchaniu sentymentalno/melancholijnej muzyki :-P ...ja jeszcze staram się nie wspominać...jak to zaczynam robić - zaraz zmieniam tok myślenia. I tak myślę o M, ale myślę o NIM, nie o wspólnej przeszłości albo o chwilach z Nim. Nie wiem czy jasno się wyraziłam...
  16. A tak poza tym...wszystko wskazuje na to, że w ptk w nocy będę w Wawie :-) Malgora, Chucky, liczę na Was :-) Kto jeszcze ze stolicy ma ochotę na spotkanie?
  17. Zuzia, czytałaś moją nową stopkę? To tak a propos Twojej sytuacji...
×