Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

blue_woman

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez blue_woman

  1. Zuzia, dobrze zrobiłaś niszczącego rzeczy. To pierwszy krok od całkowitego uwolnienia się od tego człowieka. Na Twoim miejscu pozbyłabym się wszystkiego, co Ci się z nim kojarzy. Będzie Ci łatwiej wyjść z tego koszmaru… Zgniotko kochana…sama się krzywdzisz przyjmując postawę „kumpeli”, tym bardziej, że on sugeruje, że nie jest sam…i ta odległość… Bandit…trzymaj się dziewczyno!
  2. Heja, widzę, że sporo wpisów się pojawiło... Animo, popiszesz jeszcze z nami? Miło dla odmiany popisać z mężczyzną, bez urazy dziewczyny! ;-) Chucky, wszystko jest możliwe... U mnie następuję mała stabilizacja. Medytuję każdego dnia (nie odczuwam już tak bardzo tego potwornego stresu i lęku, który zżerał mnie dosłownie od środka), skupiam się na przygotowaniach do wyjazdu - piszę CV, za chwilę będę pracować nad j.ang - znam go b.dobrze, ale zawsze może być lepiej :-) i coraz częściej wyobrażam siebie TAM szczęśliwą, uśmiechniętą...gdy wyjadę, rozpocznie się dla mnie przygoda życia, zobaczę miejsca o jakich marzyłam i będę robiła to, co kocham...tylko, że sama prawdopodobnie. Taka karma...
  3. To prawda animo…my wiedzieliśmy jedno – aby zacząć budować na nowo, parę rzeczy musiałoby się poukładać w naszym życiu. I w nas samych. Wyjazd byłby szansą na budowanie nowej jakości, bo zmieniłby nas na pewno. Jako ludzie spełnieni, moglibyśmy dać sobie nawzajem szczęście. Ale nie wiem, czy do tego dojdzie w najbliższej przyszłości. Jeśli nie wyjedziemy razem, to może kiedyś los za rok znów nas połączy, a wtedy – jako ludzie odmienieni – będziemy chcieli budować związek na nowo. Albo i nie. Między nami były różne rozmowy na ten temat.
  4. " Generalnie dochodzę do wniosku że druga strona wraca wtedy gdy dostanie porządnie po dupie" O tak! Święta racja!!!
  5. monique...nie pamiętam...musiałabym przewertować wątek...ale to nic...ja też tak czuję, mimo tego, co tu dziś piszę...
  6. Twoja sytuacja "porozstaniowa" podobna jest do mojej. Tylko, że On mówi, że mnie kocha. Dochodzą też inne sprawy, ale suma sumarum - też mnie wykorzystuje, nieświadomie, ale robi to...
  7. "a jak komuś pokażesz że może sobie na za dużo pozwolić to w 98% to wykorzystają do końca." Prawda... :-( Czuję, że M mnie w ten sposób wykorzystuje...emocjonalnie, seksualnie i...zawodowo...dlatego od dziś koniec z miłą, kochaną Mxxx! Nawet jeśli to ma oznaczać, że nigdy więcej się nie zobaczymy...trudno...
  8. Fakt łezka...nie warto oddawać z siebie wszystkiego...jaka ja głupia byłam, a jaka mądra po fakcie...ale pokochałam po raz pierwszy w życiu, to skąd mogłam wiedzieć o pewnych rzeczach??? Teraz wiem jedno - powiesz pierwsza kocham - przegrasz, pokażesz, że Ci baaardzo zależy - przegrasz... Wiem co mówię...
  9. Aaaa...czy w tym czasie żyliście ze sobą jak para? Spotykaliście się?
  10. Traktowała Cię jak przyjaciela robiąc Ci mimo wszystko nadzieję na happy end...ludzie to za grosz empatii nie mają...
  11. :-( Cholera, mnie serce pękłoby, gdybym była na Twoim miejscu...strasznie Ci współczuję... Jak chciałabym, żeby M tak okazywał mi miłość, jak Ty jej...ehh... Może tak już jest na tym świecie, że Ci, co kochają bardziej - i to okazują - potem cierpią? A gdy jesteśmy chłodni i podli, to wtedy za nami "latają"...Czyli co? Nie okazywać, że zależy? Zawsze grać niedostępną/nego? Bo jak nie, to SAYONARA! Fuck...
  12. Koniec lipca? To już sporo czasu minęło...czujesz, że Ona nadal coś do Ciebie czuje, czy w ogóle do Ciebie nie dzwoni?
  13. Są dwa wyjścia...jak zawsze...przekona się na własnej skórze, że jednak tamten Pan jej nie odpowiada, ale to może trwać, lub nie...Czasem doceniamy ludzi, gdy ich tracimy. Skoro macie teraz kontakt bardzo ograniczony, to może Ona uzmysłowi sobie, że czegoś jej brakuje...a raczej kogoś, czyli Ciebie.
  14. Taka mała refleksja... ...czasami ludzie się kochają, a jednak nie mogą wytrzymać ze sobą... podobno miłość potrafi zwyciężyć wszystkie przeszkody, ale miłość nie wystarczy, potrzebne jeszcze są w przypadku OBOJGA partnerów: samokrytyka, dobra wola do pracy nad sobą, zrozumienie dla drugiej strony, szczerość w rozmowie, skłonność do wyrzeczeń dla dobra drugiej osoby... Pokochać kogoś to nie sztuka, ale znaleźć kogoś, kto to doceni i "poniesie" razem z Tobą - niemal niewykonalne. Dzisiaj wszyscy idą na łatwiznę, a to wyklucza prawdziwą miłość i związek. Hmm...i właśnie dlatego dzielę się z Wami moimi problemami, a Wy swoimi ze mną...z całą pewnością M na dzień dzisiejszy nie jest w stanie docenić mojej miłości. A jeśli to robi - to na chwilę, gdy jesteśmy razem. Gdy wyjeżdża...dystansuje się ode mnie, wycofuje, traktuje jak koleżankę, do której zadzwoni jak mu wygodnie...no i jak tu wierzyć mężczyźnie... ...przestałam się do Niego odzywać pierwsza. Skupiam się teraz na sobie.
  15. Hmm...marnie z kasą...ale jak się uprę to przyjadę :-) A moja dziura budżetowa i tak już jest duża :-D
  16. Heh, Chucky...żenua jednym słowem...dlatego ja znów jestem sceptycznie nastawiona do M i Jego słów.
  17. Nie mogę uwierzyć, że tacy mężczyźni chodzą po świecie…Mówią kocham, ale nie robią nic, żeby być z kobietą, którą niby kochają. Niech zgadnę – sądzą, że za rogiem czeka na nich ktoś lepszy albo że coś stracą wiążąc się z kobietą. Mogę tylko domyślać się, ile lat mają Wasi mężczyźni, ale powiem Wam jedno – nawet mając prawie 30 lat i więcej też tak potrafią się zachować. W sposób niedojrzały i godny pożałowania. Przykro mi, że tracę wiarę w to, że M zechce wyjechać razem ze mną za granicę, mimo że szansa na wymarzoną pracę, o której mu powiedziałam, jest znacznie atrakcyjniejsza od Jego szansy. Jego kontrakt nie będzie się umywał do tego, co mógłby osiągnąć wyjeżdżając do miasta X kraju Y wraz ze mną. A czemu mam takie sceptyczne nastawienie? Bo znam M na tyle, żeby wiedzieć jedno – jest na tyle wygodny, że będzie wolał sam wyjechać „na gotowe”, choć mniej atrakcyjne, niż zaryzykować. Być może będzie czekał, aż sama tam się zaaklimatyzuję, zdobędę kontakty i możliwości, by po roku do mnie dołączyć, znów „na gotowe”. Taaaa…przy całej miłość, jaką żywię do M, jestem cholernie świadoma Jego wad… Bardzo chciałabym się mylić co do Niego i co do oceny naszej sytuacji. Wolę jednak przygotować się na czarny scenariusz niż potem cierpieć z sercem ściśniętym z rozczarowania.
  18. Zuzia...trzymaj się! Przetrwasz to, jak my wszystkie, bez względu na wszystko...spróbuj się wyciszyć, znajdź na to własny sposób, albo wyżyj się w siłowni...zrób coś dla siebie :-)
  19. Właśnie weszłam na chwilkę :-) Co u mnie? Wszystko wiecie :-) Ale co u Was??? Black??
  20. Zuzia, najlepiej to robić teraz wszystko dla siebie. I na siłę nie wychodzić do ludzi. Ja tak robiłam, ale to pomaga na chwilę. Czasem człowiek czuje się jeszcze gorzej. Najlepiej poświęć najbliższy czas na uporządkowanie "siebie samej", swoich myśli...musisz dojść do ładu wewnętrznego. Nie izoluj się od ludzi, ale nie radziłabym popadać w przesadę. Gdy codziennie gdzieś wychodziłam, to dlatego, że nie mogłam wytrzymać sama z sobą, ze swoimi myślami. Ale od takiego wychodzenia mój lęk i ból wcale nie malał, ale wręcz się wzmagał. Jestem teraz na etapie dochodzenia do wewnętrznej harmonii, Ty też daj sobie na to czas.
  21. Ehh...tak jak mówiłam...płaczą, odkrywają swoją wrażliwą stronę, a potem...świetnie się bawią dnia następnego, nie przejmując się, że Ty możesz się nadal o nich martwić...szybko zapominają...jestem właśnie z M w takiej sytuacji, tym trudniej jest mi obiektywnie spojrzeć na temat. Niestety Zuzia, ale Twój X, to nie jest człowiek, któremu warto wybaczać...
  22. Skurwiela wysłałabym pospiesznym na Sybir! Gdzie takie szuje się rodzą???? I po co??? Żeby ranić osoby, które je kochają???
  23. Noo...to jest problem...są dwie możliwości - zdał sobie sprawę ile dla Niego znaczysz i nie chce Cię stracić albo odezwał mu się instynkt łowcy a gdy już Cię zdobędzie ponownie, to za chwilę znów skrzywdzi...
  24. ...i obserwuj Go...a raczej Jego czyny. Słowa słowami...wszystko można usłyszeć, by potem przekonać się, że były to słowa bez pokrycia. Mino tego co słyszę od M, też staram się przystopowywać po chwilach hmm...podszytych niepoprawną nadzieją. Znów jestem na etapie sceptycyzmu połączonego z dużą dawką niepewności.
×