Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

trolewna

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez trolewna

  1. asiulka nie pozostaje nic innego jak się godzić:) Takie pokłótniowe godzenie jest bardzo, bardzo dobre:) I wskazane:) Oczyszcza atmosferę, poprawia nastrój i z niego robią się dzieci:) tosia kiedy masz wizytę w Białym? Ja jadę na drugą 3 września, nie wiem jak wyrobię do tego czasu... Jestem spuchnięta, zapryszczona i rozbita... Na jaki protokół się będziecie decydować? Bo my sami zadecydowaliśmy o długim, jak już tyle znosić, jeździć, to woleliśmy bardziej prawdopodobny i wybraliśmy dłuższy... Mam nadzieję, że to była dobra decyzja:)
  2. ja tez trzymam - mnie też to zastanawia, próbowałam znaleźć coś w necie, ale niewiele tego... Teraz jestem na antykach, za tydzień mam zastrzyk z diphereliny domięśniowo i 3 września wizyta w Białym... Do tego czasu już będę bez @... 3 września będzie to moja druga wizyta, na której będę miała badania i wtedy mi ustali, kiedy mam przyjechać na trzecią długą wizytę, i od drugiej wizyty będą chyba właśnie analogi... Antyki w sumie biorę 3 tygodnie... Tak kalkuluje, że wszystko mi zajmie niecałe 2 miesiące, od pierwszej wizyty do transferu... Czyli testowanie na początku października.... Oj długo to wszystko... To moje pierwsze in vitro, u mnie badania okej i u mojego też, ale mam już 35 wiosen i 4IUI nieudane.... Ależ mi nie służą te antyki, brzuch wydęty, ogólne rozbicie, i pełno pryszczy... A u Ciebie jak samopoczucie i sytuacja ogólna? Będziemy jakoś podobnie testować, czy mnie wyprzedzisz?:)
  3. Ja drugi tydzień na antykach, i codziennie się czuję, jakbym jutro miała @ dostać... Jestem jakaś opuchnięta, i chyba powinnam większy stanik kupić, bo tak na mnie te tabsy działają:) Asiulka co do materiału męża, musi być taki po 3-5 dniach wstrzemięźliwości, przy dłuższym okresie abstynencji jest dużo martwych. Moim zdaniem lepiej gzić się jak króliki co drugi dzień alb i codziennie w okresie owlulacyjnym, niż cudować ze złotym strzałem... Co do teorii oszczędzania amunicji, przepraszam jeśli wyrażę się zbyt ostro, ale dla mnie to bzdura. Zgadzam się z Tosią w zupełności, też mamy podobne doświadczenia przy IUI.
  4. Katrin fakt, wszystko wzrusza, na reklamie można się pobeczeć:) A Listy do Julii oglądałam:( Musisz coś innego mi zaproponować:) ja tez trzymam, jakim protokołem idziecie? Wiesz, czy jeszcze nie?
  5. Egz dzięki, właśnie zauważyłam pierwsze objawy puchnięcia, muszę zwiększyć ilość wody:) Jem też więcej ryb i orzechów, nie wiem czy to pomaga, ale jakoś lepiej się z tym czuję, że coś robię... Oglądam wieczorem przyjemne filmy i ogólnie staram się wyciszyć w sobie... Może ktoś poleci coś miłego, lekkiego i przyjemnego do obejrzenia?
  6. memories trzymam kciuki aby czas Ci szybko zleciał, i żebyś tyle nie myślała... wiem jak to jest czekać, i starać się nie wkręcać, więc życzę powodzenia, i mam nadzieję, że będzie dobrze i beta będzie rosła:) asiulka co do września to Ci powiem, że jak dla mnie to najlepszy miesiąc w roku, nie ma upałów, deszcze są ciepłe i jest tak kolorowo, fajnie zaciążyć wrześniowo:) egz, żeby czas szybko zleciał do poniedziałku:) Wypoczywaj, wypoczywaj:) Co do Georgio , ostatnie info jakie o nim czytałam to właśnie te drugie nieudane in vitro, myślałam (z dużą nadzieją) że umknął mi wpis, że się wszystko u nich udało... Wiem, że mają specjalnie opatentowany program dla par z bardzo daleka, byłam umówiona 4dc (sobota) ale za szybko przyszła @ więc mnie pani szybko umówiła na czwartek, żeby nie marnować 3 dni na czcze gadanie:) Jedziemy już z nastawieniem, że działamy od pierwszego spotkania:) W tej mojej klinice, to najpierw lekarz musiał zerknąć w oczy i powzdychać, że bez badań nic nie powie (wizyta 200zł), badania w określonym dniu cyklu i kolejna płatna wizyta, i wtedy stwierdzał, że w sumie można by było jeszcze inne badanie zrobić i tak pół roku wizyt, żeby podjąć decyzję, że trzeba hsg zrobić, i minął nam rok jak była pierwsza IUI, a za każdym razem kasa... Dlatego cieszę się, że tutaj pacjent ma prawdziwy wywiad przeprowadzony (którego nigdy nie mieliśmy) badania są tego samego dnia i potem druga wizyta z podanymi możliwościami, jednego dnia człowiek wie na czym stoi, bez wciskania kitu i czarowania. I aby podejść do in vitro człowiek może się zamknąć w 3 wizytach, może liczyć w razie komplikacji na informacje telefoniczną. Mieliśmy klinikę pod nosem a byłam niedoinformowana, przestymulowana, i przez całą IUI miałam okropną depresję, bo tak źle na mnie działały leki, które można było zmienić... pozdrawiam Was dziewczyny, jutro jedziemy, trzymajcie kciuki:) A pojutrze wizyta, mam nadzieję, że u mnie wszystko będzie dobrze:) Odezwę się w piątek:) Mam nadzieję, że już będzie obrana droga u nas:)
  7. Hej Dzięki za miłe przyjęcie:) to ja paralityczka, zmieniłam nicka:) Moja historia, jestem po 4 IUI, nieudanych, po 3 IUI dowiedziałam się że dobrze, że nie zaszłam bo miałam zbyt dużego mięśniaka, miałam laparotomię, po niej podejście nr 4, które trwało godzinę i wziernik miałam przez cały czas w środku. Ale wiecie, myślałam, że ból uszlachetnia i jednak się uda. Nie udało się. U nas problem jest w słabym materiale męża, nie mamy szans na naturalne poczęcie, i na IUI to było też za słabe, ale klinika taką ma taktykę, żeby wyciągnąć kasę ile się da. Dochodzi też do tego mój wiek, przechodzę duży stres bo niedługo bliżej mi będzie do 40-tki... asiulka nie patrz na daty i wspomnienia, trzeba iść do przodu, jeśli masz kasę i jesteś gotowa to podchodź jak najszybciej:) - to takie moje zdanie:) Ja we wrześniu pokładam duże nadzieje:) katrin przeszłam do Białego, bo postanowiliśmy po ostatniej IUI, że mamy dość upokorzenia, przerzucania z kąta w kąt i traktowania nas jak dojną krowę. Dodam, że do Białego mamy bardzo złe połączenie i wycieczka zajmuje nam 10 godzin w jedną stronę pociągiem. Więc aby dostać się na wizytę w czwartek, wyjeżdżamy w środę rano, musimy tam nocować, i powrót mamy dopiero w piątek rano i cały dzień w pociągu. egz kiedy testujesz i czy pamiętasz Gorgia? To był taki męski rodzynek tutaj, bardzo starali się z żoną, nie wiesz czy im się udało?
  8. vena u nas problemem jest słaby materiał męża... nie miałam żadnych zrostów ani nic w tym stylu, robiłam to dla zdrowia bo jeden guz był duży jak macica... a nieleczenie tego to wiadomo rakowe sprawy... teraz wiemy na czym stoimy, że jestem zdrowa jak rydz i możemy zbierać kasę na in vitro:) jeśli w parach wina tkwi po stronie kobiety to często jest ciąża po laparoskopii, w końcu zostają porządnie przedmuchane:)
  9. co do laparoskopii to nie słyszałam, żeby któraś robiła na znieczuleniu miejscowym... sama miałam pod narkozą i operacja jak operacja... nic się nie czuje.... zawsze przy laparoskopii sprawdzają też drożność jajowodów, w sumie chodzi o to aby sprawdzić wszystko w środku... jeśli na usg nic Ci nie wyszło to co najwyżej masz jakiś zrościk i przy okazji Ci go usuną albo w gole wszystko ok:) przed laparoskopią na usg wyszły mi guzy, więc podpisałam przed operacją, że w razie czego zgadzam się na otwarcie brzucha.... ale wiedziałam o tym wcześniej i w sumie po to miałam laparoskopię... moja laparoskopia przeszła w laparotomię i trwało to dłużej, operacja, leczenie i dochodzenie do siebie... ale dziewczyna po samej laparoskopii to tego sama dnia była na chodzie, gotowa do wyjścia do domu:) więc jeśli masz samą laparoskopię to naprawdę nic strasznego, pozostaje potem w pępku blizna (nic nie widać) i druga malutka poniżej linii gaci... bym zapomniała, jest takie dziwne uczucie po operacji... czułam się nadmuchana w klatce piersiowej, nie mogłam się śmiać:)
  10. co do laparoskopii to nie słyszałam, żeby któraś robiła na znieczuleniu miejscowym... sama miałam pod narkozą i operacja jak operacja... nic się nie czuje.... zawsze przy laparoskopii sprawdzają też drożność jajowodów, w sumie chodzi o to aby sprawdzić wszystko w środku... jeśli na usg nic Ci nie wyszło to co najwyżej masz jakiś zrościk i przy okazji Ci go usuną albo w gole wszystko ok:) przed laparoskopią na usg wyszły mi guzy, więc podpisałam przed operacją, że w razie czego zgadzam się na otwarcie brzucha.... ale wiedziałam o tym wcześniej i w sumie po to miałam laparoskopię... moja laparoskopia przeszła w laparotomię i trwało to dłużej, operacja, leczenie i dochodzenie do siebie... ale dziewczyna po samej laparoskopii to tego sama dnia była na chodzie, gotowa do wyjścia do domu:) więc jeśli masz samą laparoskopię to naprawdę nic strasznego, pozostaje potem w pępku blizna (nic nie widać) i druga malutka poniżej linii gaci... bym zapomniała, jest takie dziwne uczucie po operacji... czułam się nadmuchana w klatce piersiowej, nie mogłam się śmiać:) i mówiłam jakbym pod stołem siedziała:)
  11. tralala ja mam upał całą dobę.... i nie chce mi się nawet na ten temat pisać, bo wystarczy, że mi się tyłek przykleja do wszystkiego na czym usiądę... pijemy herbatę miętową z dużą ilością miodu i soku z cytryny plus lód:) vena HSG sprawdza drożność jajowodów, jest to na zasadzie zabiegu, wpuszczają kontrast i widać na kompie co jest co... laparoskopia jest to już jakaś ingerencja, wkładają rurkę przez pępek i wychodzi pod linią gaci, więc nie widać a są w stanie sprawdzić wszystkie wnętrzności, w razie gdy jest jakiś zrost to od razu naprawią... przy HSG kontrast też może coś tam przepchać ale jak poważniejsza sprawa to laparoskopia pomaga... przynajmniej wiadomo na czym się stoi... i do in vitro jak się podchodzi to konieczne, więc chyba jest to takie porządne i podstawowe sprawdzenie kobiety... tralala wybacz, mój jest sierotą ale wie jak wygląda cykl... wie też co są dni płodne, więc nie generalizuj bo mi mojego gamonia obrażasz:) i nie chcę zabrzmieć wrednie ale jeśli facet takich rzeczy nie czai to jest to wina kobiety... i moja druga teoria to: jak kobieta czuje się brzydka to jest to wina faceta, że nie daje jej pewności siebie:) i zgadzam się z twoim lekarzem, że zaszłaś już raz to zajdziesz i następny, ważne żeby sprawdzić dlaczego tak się dzieje... i nie wiem za co przepraszasz, wszystkie walczą i ty też walczysz:) biedrona jeśli decyzja o in vitro jest nieodwołalna i leki nie zmienią za wiele, to nie wiem czy jest sens za tak duże pieniądze coś podleczać... zawsze to 1/10 sumy do in vitro... gdyby to miało dać nadzieję wyleczenia i szansę na naturalne poczęcie to bym próbowała, nawet gdyby miało się to skończyć wywaleniem 10 klocków... my walczyliśmy długo i wywaliliśmy sporo kasy, bo mieliśmy nadzieję... gdyby ktoś mi powiedział o lekach, że mogą coś podleczyć ale nie wyleczą to bym się nie bawiła w te pierdoły... jestem za leczeniem, ale czasami trzeba się zastanowić czy to nie jest wywalaniem pieniędzy aby przejść do etapu in vitro...
  12. biedrona leki za tysiaka... szkoda słów, ile to kasy kosztuje, lepiej się wstrzymajcie bo jeśli to ma trochę pomóc, a nie wyleczyć to jaki to ma sens jeśli i tak byście mieli mieć in vitro... gdyby miało to wyleczyć to można dać każde pieniądze ale żeby podleczyć, w sytuacji w której i tak to nic nie zmieni - to jak dla mnie duża kasa...
  13. bedrona dla mnie to lekarz chciał Cię ostrzec żebyś się nie schylała nawet po mydło, i uważała na ciemne zakamarki w domu, w których może czaić się mąż o lekach:) ale leków nie zazdroszczę, szczególnie ceny... Vena a miałaś HSG albo laparo??? może gdzieś tam przytkana jesteś, i wystarczy przedmuchać.... ja dzisiaj mam @ trzeci dzień i ten mój mąż się zapytał czy dobić...."bo tak krwawisz kochanie i krwawisz a nie umierasz..." jego słowa:)
  14. przeczytałam i nic nowego się nie dowiedziałam, albo jestem taka mądra albo tekst nie za mądry...
  15. ale tu cisza:) paolaKa to bardzo dobrze, że pójdziesz do specjalisty, szkoda pieniędzy i czasu na zwykłych ginów, jak jest problem... tralalala ale ten czas minął szybko i znowu staranka będą:) biedrona i jak u męża??? był już na badaniach??? szykujecie się do in vitro??? przeczytałam niedawno, że jedzenie ryby i kurczaków pomaga w płodności i tak sobie myślę, że Chińczycy tak jedzą i jest ich najwięcej na świecie:) bynajmniej my zwiększyliśmy ilość ryb w diecie.... nie zaszkodzi na pewno:)
  16. egz współczuję, nie chcę nawet pisać na ten temat, bo bez sensu, człowiek po całym stresie chce wypocząć i jeszcze takie coś... Misia trzymam kciuki cały czas:) misia stosujesz jakąś dietę??? tak się pytam, bo na bocianie przeczytałam, że dziewczyny stosują różne diety, aby pomóc organizmowi utrzymać, żeby endo było bardziej ukrwione itp... jeśli pisałaś to przepraszam.... sama mam nadzieję, że kiedyś będzie mnie stać na in vitro i zbieram jak najwięcej informacji... fajnie, że tam u Ciebie wszystko ok:) co do tego testu Pappa , to moje dwie koleżanki chyba o tym mówiły, że nie ma sensu, one też po 35 roku życia i jak zrobiły to wyniki wyszły złe, a co do czego to było ok, i tylko się nastresowały biedne... jedna mi doradziła, żebym pieniędzy nie wywalała na marne... ale to takie prywatne opinie, ja sama to nie wiem co zrobić... Guzia współczuję sytuacji z teściową, człowiek się spina, denerwuje i rodzina zamiast pomagać to się zachowuje tak dziwnie... Spostsmenka, może IUI będzie niepotrzebne??:) często dziewczyny się nastawiają, a potem są już w ciąży:) mam nadzieję, że u Ciebie tak będzie:) Georgio rodzynku, trzymam kciuki i czekam na wieści:) kiedy testujecie? a u mnie, to mąż nadal w zawieszeniu... niby podziękował za ta pracę bo jednak, żeby się wyprowadzać na drugi koniec Polski to nie tyle co się nie opłaca, ale nie starczyłoby na życie... więc nadal szuka pracy... ja mam pracy coraz mniej bo sezon ogórkowy, chyba przejdziemy na jedzenie trawy... martwi mnie tylko ten brak kasy na in vitro... pozdrawiam was wszystkie
  17. na rozmowie o pracę koleś był zadowolony, ale oferta była nie do przyjęcia.. w dodatku to na drugim końcu Polski, więc byśmy do tego dopłacali a nie taka była idea szukania pracy... Egz powodzenia na egzaminie Misia moje gratulacje, ale byłby numer jakby były trojaczki:) Guzia co do ślubu to Cę doskonale rozumiem, bo u nas też było kilka osób, które nie przyszły mimo zapewnień i nawet się nie pofatygowali o telefon... teraz natomiast my jesteśmy w takiej sytuacji, bo dostaliśmy zaproszenie na drugi koniec Polski do rodziny mojego męża, ja tych ludzi nigdy nie widziałam ani nie znam, mąż miał zadzwonić, że niestety nie przyjedziemy, bo nie stać nas nawet na podróż a co dopiero koperta.. i ten mój sierot powiedział swojej mamusi, żeby zadzwoniła i załatwiła sprawę, a ona z tego typu ludzi co lubi takie sprawy załatwiać dzień przed... i ja już jestem zestresowana, czy młodzi dowiedzą się w odpowiednim czasie, i jak sprawa do końca tygodnia nie będzie załatwiona to sama zadzwonię... liliawodna współczuję, nie wiedziałam że po in vitro może wystąpić taka choroba... człowiek się ciągle uczy...
  18. mój jedzie na rozmowę o pracę, jeśli dostanie będzie in vitro, jeśli nie to nadal ciułanie od pierwszego do pierwszego.... trzymajcie kciuki, osobiście już mi nie zależy gdzie mieszkam, byle było mnie stać na dziecko... dzięki dziewczynom i giorgiowi jestem nastawiona optymistycznie, bo jak widać, ludzie nie z takimi problemami sobie dają radę...
  19. uwielbiam osoby uważające się za bezstronne i wypowiadające się stronniczo... i lubię też sytuacje, gdy osoby znikąd zaliczą gafę i zaraz pojawia się całkowicie przypadkowa osoba tłumacząca tą osobę w sposób wzbudzający litość... paulinko ja też się szykuje pierwszy raz do in vitro, na razie jesteśmy na etapie organizowania kaski, mam nadzieję, że za dwa miesiące pojedziemy do Białego... a Ty gdzie podchodzisz?? Egz jeszcze raz ja, tak mi strasznie przykro... zgadzam się z dziewczynami, że proponowanie adopcji w takim momencie to pomyłka... zresztą chyba wszystko jest nie na miejscu... dlaczego dziewczyna co nigdy nie pracowała, jara fajki, chleje, jest wiecznie w ciąży??? cholera jasna....
  20. Egz tak mi przykro... sami właśnie się szykujemy do in vitro..... pamiętam jak obserwowałam wcześniejsze twoje zmagania i te nieudane IUI, miałam je w podobnym czasie, też nieudane... myślałam, że w końcu Ci się uda... życie nie jest sprawiedliwe... do mojego męża w końcu zaczęli się odzywać w sprawie pracy, więc mam nadzieję, że coś ruszy, obiecaliśmy sobie, że jak tylko będzie miał podpisaną umowę podchodzimy do in vitro, więc sami rozumiecie, ale się podjaraliśmy... byłam tutaj dwa tygodnie temu, miałam przerwę bo miałam zapierdziel i dużo nauki, żeby podnieść kwalifikacje... myślałam, że jak się zjawię to przeczytam same dobre nowiny... tak mi przykro....
  21. hej wpadam na chwilkę, uczę się do egzaminów, postanowiłam zwiększyć swoją atrakcyjność na rynku i podnieść kwalifikacje, biorąc pod uwagę, że egzamin kosztuje 1,5 klocka to się spinam i zakuwam... jako że zdawalność wynosi 30-40% jest się czego obawiać...egzamin mam 18.06 więc pojawię się tutaj jak będzie potrójne testowanie:) do tego czasu uczę się trzymając kciuki za Giorgia, Egz i Misie:) żeby były bliźniaki, a nawet trojaczki:) byle zdrowe i byle wyszły dwie kreski:) spadam do zakuwania.... pozdrawiam wszystkich:)
  22. Saidy rozumiem Cię, ale pisałam na podstawie swoich doświadczeń, mój mąż prowadzi higieniczny tryb życia, jest szczupły, wysportowany, i zdrowo się odżywia, w życiu w McDonaldzie nie był, nosi luźne gadki i spożywa witaminki... a mimo to wyniki są tragiczne... dodam, że jemy w domu, na imprezy łazimy razem, i jesteśmy razem kilkanaście lat, więc jeśli on ma słabe wyniki to jest to nasza wspólna zasługa, że coś robimy nie tak... może za dużo imprez, może za duży stres, może za mało seksu... u kobiety wystarczy zrobić badania hormonalne i jak są ok to luzik, ale po wynikach mego męża się zastanawiam czy koniecznie jestem zdrowa??? wiecznie mam anemię, którą leczę, i gdybym była taka super zdrowa to nawet przy tych kilku procentach zdarzyłby się jednak cud... takie to są moje luźne rozważania, ale spoko nie trzeba się zgadzać:) chodzi mi o to, że zaczęłam postrzegać problem słabego materiału jako wspólne leczenie a nie tylko faceta... Patiniaa napisz coś więcej, my tutaj lubimy czytać o sukcesach, bardzo nas inspirują, jak wyglądała Twoja historia? mam nadzieję, że wszystko będzie ok:) trzymam kciuki
  23. dziewczyny jak czytam Wasze historie i zmagania to się cieszę, że tu trafiłam, bo naprawdę można nabrać dużo pozytywnej energii i nadziei.. Misia po Twojej ilości komórek sama nabrałam takiego zapału do in vitro, że nie masz pojęcia, jestem w podobnym wieku więc, twój przykład jest dla mnie wielkim wsparciem:) dziękuje:) mam nadzieję, że dalej będzie szło tak dobrze:) egz cieszę się, że mimo wcześniejszego zmartwienia ruszyło u Ciebie z takim impetem, jak widać nawet przy tylu przeciwnościach losu też się udaje, mam nadzieję, że już do końca będzie tylko lepiej, twoje pozytywne nastawienie jest dla mnie budujące, i muszę Ci napisać, że mam zamiar zgapić tą twoją zieloną miejscowość i też się tam zabukować na czas in vitro:) sportsmenka ja miałam 4IUI, i u nas to była strata czasu, do tego rozwaliłam hormonami organizm, bardzo źle znosiłam porażki i pamiętam ten okres jako jeden stres i kłótnie z mężem... do tego kasa... rok zmarnowany i kasa poszła taka, że można było za to zrobić in vitro... dzisiaj nie zdecydowałabym się na IUI... do tego 10 kg do przodu... po wszystkim okazało się, że mamy za słaby materiał na IUI, a ja miałam zbyt duże mięśniaki na takie bezsensowne zabawy... człowiek uczy się na błędach, życzę podjęcia dobrej decyzji, bo wiadomo nie dla każdego IUI jest złym rozwiązaniem, może u was będzie dobrym, i tego życzę:) georgio nieźle, trzymam kciuki:) a ja dopiero teraz po Twoim opisie zaskoczyłam że po wszystkim też są zastrzyki, myslałam, że tylko do całego zabiegu... dzięki za Wasze opisy, człowiek się uczy cały czas, i można się jakoś przygotować... malgosia przykro mi, może jak radzą dziewczyny podejmijcie decyzję o dawcy... trudne decyzje, naprawdę trzeba wiele przecierpieć, żeby umieć je podejmować... czemu to życie jest takie okrutne.. nie znikaj od nas... mój ma słaby materiał, ale jednak coś tam jest, mam swoje lata, mąż stracił pracę i nie stać nas na in vitro... ale mimo to lubię tu wpaść i poszukać wsparcia, to pomaga przetrwać te ciężkie chwile... pozwala mieć nadzieję, że kiedyś dołączymy do par którym się udało... pozdrawiam wszystkie dziewczyny:)
  24. paola na pewno nie zaszkodzi:) nam lekarz też przepisał na poprawę ruchliwości L-Karnitynę, i jeszcze to http://www.proxeed.pl/ ale u nas ruchliwość to tylko jeden z problemów, najgorzej jest z morfologią....
×