Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Żararaka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Przede mną długa noc... Zapowiada się miłą i wesoła zabawa...jeśli mąż imprezy nie zepsuje - będzie super.... Ale już się nie martwię, czy zepsuje czy nie - bo się przyzwyczaiłam, że w połowie imprezy wychodzę i płaczę.... i idę spać... i oczywiście nie mogę zasnąć..... Ciekawe jak będzie tym razem... W głębi serca mam cichą nadzieję, że będzie dobrze.... że wigilijna kłótnia będzie przełomem w naszym życiu i naszym związku... że czegoś go nauczy moja stanowcza obojętność i oziębłość...mam taka nadzieję, a może po prostu znów się łudzę... pożyjemy zobaczymy..... Bez względu na to jaka będzie noc i jaka będzie zabawa - chcę aby nowy rok był lepszy... nie chcę już płakać i cierpieć. Wolę być oziębła, niż nieszczęśliwa i krzywdzona.... Chcę być silna i dzielna.....Muszę być silna i dzielna - dla własnego dobra i dla własnego szczęścia!!! Drogie Panie - i Wam życzę w tym Nowym 2010 Roku - magicznej siły i wiary, szczęścia i uśmiechu, radości i wytrwałości a przed wszystkim miłości prawdziwej, szczerej bezbolesnej !!!! Życzę szampańskiego wieczoru i szampańskiego życia w szczęściu i dostatku!
  2. Przepraszam za straszne błędy (zwłaszcza te ortograficzne) i styl, ale mam mętlik w głowie, i ciężko wszystko w słowa ubrać i nadążyć za myślami i uczuciami....
  3. Witam serdecznie w przeddzień końca roku :-) ALLINA Cieszę się, że mąż "przejrzał na oczy" i jest świadomy swych błędów. Oby już tak zostało... oby już Cię nie krzywdził i nie ranił, a przez to nie zabijał Waszej miłości. mój M też jest na co dzień miły, kochany, pracowity, grzeczny itp. itd. Normalnie do rany przyłóż.... Robi zakupy, sprząta, gotuje.... aż przychodzi weekend i musi sobie wypić - w końcu cały tydzień ciężko pracował, w końcu musi się odstresować, w końcu od tego jest weekend... No i czar pryska i jak jest niedopity pojawia się tyran..... Na drugi dzień trzeźwieje, ma kaca który go męczy - więc lepiej zejść z drogi i bez kija nie podchodzić... Na kolejny dzień olśnienie, jaka to z niego świnia i cham i przeprasza...ale ile można słuchać przeprosin i wierzyć w cuda.... Najbardziej martwi mnie to, że ja już w jego przeprosiny nie wieżę, i jeśli faktycznie "dam mu szansę" to nie dlatego, że chcę, ale po prostu - dla "świętego spokoju" Nie odejdę jeszcze od niego, bo... no właśnie, bo zawsze znajdę jakąś wymówkę... czyli nie odejdę bo nie chcę.... ale problem w tym, że sama nie wiem czego chcę... No może chcę szczęścia, spokoju, radości, miłości.... Czy tak wiele my kobiety od mężczyzn wymagamy???? Jutro noc sylwestrowa. Do tej pory zawsze było tak, że na początku było fajnie , wesoło i miło, ok. północy niestety alkohol był ważniejszy niż miłość i żona i zaczynały się wytyki, sprzeczki, kłótnie.... Na imprezę idziemy do znajomych ( sylwester będzie przebierany - wiec będzie wesoło) i zamierzam się dobrze bawić. On będzie oczywiście też bo jak twierdzi nie wyobraża sobie życia beze mnie..... ale zobaczymy czy coś zrozumiał, czy się przestraszył, czy nie zniszczy po raz kolejny szansy...której oficjalnie nawet nie dałam.... A po jutrze idziemy na kolejną imprezę...rodzinną. Idziemy "razem" ale w głębi duszy osobno... Głupia jestem, bo przed rodziną chcę wypaść "dobrze" i nie dać poznać, że coś jest nie tak.... po co człowiek to robi, po co udaje, po co okłamuje innych i siebie, że jest dobrze, skoro nie jest dobrze......
  4. Wiem, ze to nie my mamy sie wstydzić tylko oni... oni jednak tego nie robią, bo są chorzy, bo są nieobliczalni, bo mają to w d... Tak więc nam jest wstyd i my to przeżywamy bo to nas upokarzają.... Jesteśmy naiwne, a może po prostu "głupie" i bierzemy winę na siebie i ich wstyd .... Może po części poczuwamy się do winy i wstydzimy się, że wybrałyśmy sobie takich a nie innych partnerów. Wiem, że nie powinnyśmy się wstydzić, ale to jest silniejsze od nas, to nas przerasta i nie możemy sobie z tym poradzić.... piszę w liczbie mnogiej bo obawiam się, że ALINA też tak do tego podchodzi. Wiem, że musimy z tym walczyć, wiem, że musimy się uodpornić, wiem, wiem, wiem... ale to jest ciężkie i bardzo trudne.... i niestety łatwiej o tym pisać niż z tym walczyć..... A co do filmu - to wczoraj szłam na niego do kina, ale w ostateczności wylądowałam na Opowieści wigilijnej i niestety żałuję, bo bajka mizerna, a już na pewno nie dla dzieci..... Tak więc na avatar będę musiała się wybrać ponownie....
  5. ONEILL byłam wczoraj w kinie. Pierwotnie właśnie miałam zaliczyć AVATAR ale był bardzo późno i zamiast czekać 2 godz. poszłam na Opowieść wigilijną. Niestety widywałam lepsze bajki... A z tego co piszesz na Avatar będę musiała się wybrać! Wiem, że to nie my mamy sie wstydzić za naszych partnerów tylko oni.... oni tego jednak nie robią.... nie panują nad sobą i mają to w d.... a my , biedne, naiwne a może po prostu głupie (przepraszam za dobitne określenie) wstydzimy się za nich.... Może po prostu podświadomie wstydzimy się tego, że wybrałyśmy takich partnerów i poczuwamy się w związku z tym do winy.... Ja niestety jeszcze wciąż wstydzę się za męża i nie potrafię tego pokonać.... to jest silniejsze ....ale wiem że muszę z tym walczyć..... dla własnego dobra!!!
  6. To jest najgorsze, że oni są nieobliczalni. Mają podwójne oblicze i raz są potulni, przyznają się do winy i błędu, proszą o przebaczenie i kolejną szansę, a za chwilę odzywa się w nich bestia i nie wiadomo co im odbije i czym się kolejna furia skończy..... Przykro mi, że jednak nie wytrzeźwiał , dopił się i Cię prześladował.... Dobrze, że nie dałaś za wygraną i postawiłaś na swoim tzn. że wywieźli go na izbę.... Wątpię, żeby go to czegoś nauczyło...jeśli nawet to będzie to przejściowe, ale niech cham wie, że nie będziesz bierna i nie będziesz pozwalała sobą pomiatać i się upokarzać! Ja też to sobie obiecałam, i nie będę już wierzyć w każde słowo...słowo "przepraszam" straciło już u mnie jakąkolwiek wartość.... nie uwierzę, dopóki się nie przekonam.... a póki co niech się trzyma z daleka,,,, niech wie, że mam swój honor i ambicję i swoje uczucia, i nie pozwolę się całe życie upokarzać i krzywdzić!!! Dlatego tu jestem, bo gdybym się zawachała, gdybym zapomniała, gdybym naiwnie uwierzyła - to czytając te wpisy będę wiedziała, że muszę być czujna, że nie mogę pozwolić dłużej się krzywdzić i ranić.... Jestem człowiekiem , jestem kobietą i zasługuję na szacunek!
  7. Witam serdecznie we wtorkowy poranek Kurcze - jakiś wirus mnie jeszcze dopadł smarkam i psikam.... nic tylko się położyć...no ale ktoś musi pracować. Mąż oczywiście przemyślał swoje zachowanie ...przyznał się do winy, przepraszał i prosił o kolejną szansę..... Kiedyś byłam głupia i naiwna i wierzyłam w każde jego słowo...bo on sam w nie wierzy.... Ale nauczona gorzkim doświadczeniem tak szybko nie ulegnę....Wprowadziłam totalną separację bo chce się odciąć od tego toksycznego związku.....On twierdzi, że nadal mnie bardzo kocha, że będzie ze mną rozmawiał, że będzie dla mnie gotował itp.... a mnie to nie obchodzi.... Rachunki płacimy osobno, śpimy osobno, żywimy się osobno... Koniec przebaczania i naiwnego życia.. ja cierpiałam tyle lat, tyle nocy przepłakałam niech teraz on cierpi i się męczy z tą swoją miłością którą mnie ranił! ALKA mam nadzieję, że wieczór był spokojny!
  8. ALINA życzę Ci abyś jak wróciła do domku - znalazła w nim spokój. Aby mąż nie wiem - albo spał dalej - albo już wytrzeźwiał - co by Cię nie gnębił i nie prześladował swoimi chorymi urojonymi obsesjami. W końcu każdy ma swoje granice i nie można takiego ubliżania wiecznie wysłuchiwać .... A ja zmykam do domu i biegnę na zakupy.... muszę być twarda ... Jak poradzę sobie z tymi ciężkimi sokami to i z życiem sobie poradzę :D A wieczorem, co by nie myśleć i się nie dołować - będę walczyć z moją pracą licencjacką.... W małżeństwie mi się nie udało to może chociaż karierę zrobię :D :D :D Trzymaj się Kochana !
  9. ALINA no bo przecież on wie najlepiej, że się znudziłaś nim, i że wcześniej czy później go zdradzisz. Mój M wie jakie mam podejście do życia. Że jeśli jestem z kimś to jestem wierna do bólu. Wie, że nie miałam wielu facetów bo jestem wierna w uczuciach, a seks bez miłości dla mnie nie istnieje. Sam stwierdził, że jestem dziwna i zacofana - bo nie wyobrażam sobie seksu z przypadkowym facetem - tylko dla przyjemności. Dla mnie seks - to miłość..... i dobrze wie, że jakbym miała "zdradzić" to dlatego, że byłabym niekochana i potrzebowałabym miłości, wsparcia.... I nie chodzi tu o zdradę łóżkową - ale o to aby mnie ktoś przytulił, pogłaskał, wysłuchał....
  10. no właśnie.... oni nam coś wmawiają tak długo, że przez to stajemy się "oziębłe". Czasami dla świętego spokoju z czegoś rezygnujemy - nawet wbrew sobie, nie zdając sobie sprawy, że izolujemy się przez to od świata. ja nie lubię nic dławić w sobie, poza tym jestem choleryczką i jak mnie coś gnębi to wybucham i przeważnie to ja na niego krzyczę.... On jest taktowny do bólu.... umie tak perfekcyjnie dobierać słowa, aby nie ubliżyć bezpośrednio ale zarazem dobitnie zranić.... taki tyran w białych rękawiczkach..... Umie mnie tak podejść, że to ja wpadam w furię a on ma z tego satysfakcję.... stwierdzenia "czego ryczysz jak krowa" albo "idź i sobie becz" bywają na porządku dziennym..... Rodzince nigdy się nie użalam, bo było mi "wstyd", bo "nie wypada", bo mają swoje problemy i nie chcę ich martwić.... Ale mimo to znają oblicze mojego męża i wiedzą, że z życie z nim do przyjemności nie należy (pomimo, że sprząta, gotuje, robi zakupy)... Można by powiedzieć: czego kobieto chcesz - ideał...Ale ja już wolałabym jeść chleb z serem i sama sprzątać niż być psychicznie dołowaną....
  11. ALINA nie mam pojęcia skąd w tych facetach tyle negatywnych obsesji...dlaczego nas tak krzywdzą..... dlaczego nas tak dręczą.... i ranią..... przecież każdym słowem raniąc nas zabijają nasze uczucia i zamieniają serca w zimny głaz......
  12. AAAAADDDDAAAA dzięki..>Wiem, że muszę się wyciszyć.... Ale jest to trudne i potrzeba na to dużo czasu..... A poza tym jestem gadułą i muszę się wygadać, a że nie potrafię innym to piszę sobie na forum.... gdzieś trzeba z siebie żal wylać :-) Też sobie powtarzam, że muszę poszukać psychologa - dobrego psychologa. Nie jestem sama w takiej sytuacji i mam nadzieję, że ktoś mi pomoże, znajdę fachowe wsparcie i poradę.... Bo wiem, że na dłuższą metę będzie ciężko.... W pracy świetnie sobie radzę, na studiach jestem prymusem - a w domu - totalna porażka.... Już nawet nie potrafię być dobrą matką..... a to strasznie boli. Kiedyś ukrywałam wszystko przed synem, tłumaczyłam że ma zejść tacie z drogi bo jest zmęczony, zły.... nigdy nie nastawiałam syna przeciwko niemu... do czasu... Kiedyś jak się kłóciliśmy - to tradycyjnie w nerwach wykrzyczałam M co o nim myślę, a on poszedł i powtórzył to synkowi.... Wiem, że syn swoje lata ma i teraz jak widzi ojca pod wpływem to sam ucieka do swojego pokoju, mało tego prosi abym poszła z nim spać bo się go boi poza tym stwierdził "mamusia tak będzie lepiej dla ciebie, bo tata znów będzie na ciebie krzyczał". W Wigilię wszystko we mnie pękło i powiedziałam synkowi wprost, że tata jest pijany i że nie tak powinny wyglądać święta......
  13. ALINA niestety - alkohol to zguba ludzkości. Obawiam się, że niejedno małżeństwo się przez alkohol rozpadło i nie jedna kobieta przez alkohol cierpi.... Ale alkohol to nie wszystko.... Jest jeszcze człowiek co ten alkohol pije.... I to on krzywdzi - nie alkohol... nikt mu nie każe w końcu pić! Alkohol jest i owszem dla ludzi - ale trzeba umieć pić - po pierwsze z umiarem.... a jeśli komuś alkohol nie służy, to nie powinien pyska maczać!!! Mnie zawsze M przeprasza i tłumaczy, że to pod wpływem alkoholu...ale czy to jest usprawiedliwienie? czy to wystarczy? Czy mam mieć żal do Polmosu, że mój mąż jak wypije to nad sobą nie panuje ???? Moja teściowa przerabiała to z mężem teraz są niby razem, niby osobno...żyją w dwóch pokojach W święta siadają razem i niby jest dobrze, ale czy można tak żyć na pokaz? Po co to, ile można? Czy człowiek nie zasługuje na szczęście? Teściowa mi powtarza, żeby przeczekać, przemilczeć, że jak wytrzeźwieje zrozumie, przeprosi...
  14. Synek został u mojego taty , ja siedzę na szczęście w pracy. Do sylwestra będzie spokój... miałam pisać pracę licencjacką ale nie mogę się skupić.... Nie potrafię pracować, nie potrafię myśleć.... Niby jestem twarda i dzielna (przynajmniej chcę taką być - po 100 razy sobie to w myślach potrafię) - ale jednak jest ciężko. na zewnątrz zawsze udaję twardą.... nigdy nikt w pracy nie wie, że coś jest nie tak. Na szczęście siedzę sama w sekretariacie więc jestem sama ze swoim problemem.... na szczęście mam jeszcze internet.... mogę sobie popisać.... anonimowo ...bo tak jest najłatwiej... Można sobie ulżyć, wyżalić się...... i wiem, że po drugiej stronie jest ktoś, kto też ma trudną sytuację, kto też cierpi, albo ktoś kto przez to już przechodził i rozumie i pomoże i poradzi i podtrzyma na duchu i pocieszy..... Przy ostatniej kłótni powiedziałam, ze łzami w oczach, że nie wiem czy jeszcze kocham, nie wiem czy jeszcze chcę ratować ten związek... Dziś wiem, że nie chcę, że nie kocham, że nienawidzę !!! Przed chwilą dzwonił,... pytał co z wyjazdem na zakupy (trzeba jechać kupić 10 kartonów soków na imprezę babci... Powiedziałam, że jak będzie trzeba - to pojadę sama... Zapytał ironicznie "sama będziesz te kartony nosić" Odpowiedziałam, że 10 lat niosę sama swój krzyż więc i z kartonami sobie poradzę.... Jestem ze wsi, jestem nauczona pracy, teraz żyję w wielkim zakłamanym zabieganym mieście, pracuję w wielkiej firmie, i co z tego??????
  15. Przez 10 lat to ja prosiłam po kłótni o rozmowę, to ja chciałam ratować związek, to mi zależało.... To ja się wstydziłam i to ja cierpiałam i to ja płakałam (och ile już łez wylałam). Gdy był pijany i prowadził swój przygnębiający monolog siadałam na ziemi skulona, płacząca, chciałabym najchętniej wejść do szafy, pod łóżko, schować się, uciec.... zniknąć... Leżałam i ryczałam i myślałam o śmierci... jakby cudownie było umrzeć.... Leżałam i myślałam jak najłatwiej postarać się o śmierć... Na szczęście stchórzyłam i nic nie robiłam..... Aż z czasem uświadomiłam sobie, że nie mogę się zabić, bo mam kochającą rodzinę której nie mogę skrzywdzić. Bardzo mnie kochają i nie przeżyliby mojej straty. Poza tym mam syna (chociaż niestety ma charakter ojca.... kocham go ale czasami wstyd się przyznać drażni mnie - bo swoim zachowaniem naśladuje tatę.... ale czy to jego wina????...) Po latach stwierdziłam, nie nie mogę się zabić - lepiej będzie jak go zabiję..... I znów leżałam po nocach, płakałam i myślałam jak go zabić.... Aż mnie olśniło, że za zabicie mnie zamkną.... Nie - tego też zrobić nie mogę - co będzie z moim dzieckiem? Nie daj Bóg trafi do teściów na wychowanie (teść też psychopata, szwagier - alkoholik... teściowa chora psychicznie kobieta - która kobieta by nie zwariowała????) Później marzyłam - aby mąż zginął... najlepiej na służbie - dostałabym przynajmniej odszkodowanie i przyszłość dziecku zapewniła..... Na tej wigilii wyjątkowo mi zależało - bo po raz pierwszy od 10 lat miałam wolne. mogłam więc też się przyczynić do wspólnej wieczerzy. nocami stałam w kuchni i pichciłam, po nocach też gotowałam (oprócz pracy jeszcze studiuję, a że jestem ambitna i nadgorliwa zależy mi na dobrych stopniach więc kuję jak typowy kujon bo ściągać nie umiem) ... Niewyspana, z podkrążonymi oczami latałam do pracy, a po pracy po sklepach - aby niczego nie brakowało. Całą nagrodę i stypendium przeznaczyłam na prezenty : dla syna, rodzinki, teściów i oczywiście męża....
×