Jutrzenka
Zarejestrowani-
Zawartość
1 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Jutrzenka
-
Byłam, jestem, będę i żyję ;) Choć fakt, dawno się nie odzywałam. Fajnie, że ktoś tu jeszcze zagląda. Jak ja Was Kocham :* ALIS 1962 "Śledzę historię choroby Jutrzenki i bardzo ją podziwiam jest taka dzielna." --> Chyba muszę w samozachwyt wpaść od tej dzielności :D Bardzo się cieszę, że ktoś czyta moje wypociny, ale... nie przesadzajmy, prawda jest taka, że KAŻDY KTO ŻYJE Z MOTYLEM JEST DZIELNY! Muszę się wygadać // Persiana Przeczytałam od deski do deski, w przeciwieństwie tych wcześniejszych niektórych wypowiedzi. Jak dla mnie trochę za reklamowe są, za mądre. Może muszę do tego dorosnąć, albo po prostu na razie nie są mi potrzebne... Tak dawno nie pisałam, aż nie wiem od czego zacząć. Tyle się działo. I nie wiem, czy ktoś chce to czytać. Ja tam lubię pisać, gadać i czytać, więc nie widzę, żadnego problemu, ale... nie każdy. Ponad pół roku musiałam przeczytać, bo jakoś tak nie zaglądałam na forum. Przypomniało mi się o nim podczas wyjazdu, gdyby nie to, że zawsze za dużo gadam i piszę to nie wiedziałabym kiedy ostatni raz próbowałam pozbyć się leków. Było to w wakacje 2009. Motylki, nie że o Was nie pamiętałam (choć taka jest prawda), ale... dużo się działo i normalnie nie miałam czasu chorować. I nie zagłębiałam się w chorobę ponad to co musiałam. Czyli co rano leki i raz na 2 m-ce badania i wizyta w poradni. A teraz... aj, dużo by gadać. Zobaczymy czy jest ktoś kto chce się czegoś z mego życia :) dowiedzieć. Jak do piątku zgłoszą się 3 osoby, które chcą czytać moje wypowiedzi to obiecuję, że napiszę więcej ;) Nie żebym kogoś szantażowała, ale... mała motywacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła :D Ps. Ktoś tu się z Końskich wypowiadał... Pps. Trzymać za mnie kciuki, bo w teorii powinnam się uczyć do egzaminów i zaliczeń, a... no cóż, jakoś tak różnie to bywa ;) Ppps. Z toczniem żyję sb od 2000... zawsze wiedziałam, że 13 są szczęśliwe. I również jest to ponad połowa mojego życia. Można? Można! Jak się chce to się wszystko da ;) Aj, za dużo gadam, no cóż. Taka jestem. Jak coś to czekam na 3 ochotników (ktoś się musi poświęcić), którzy skrobną coś do piątku to i ja wtedy napiszę więcej :)
-
Dawno się nie odzywałam, ale nie za bardzo było kiedy, a jak już chciałam napisać to Internet odmówił mi posłuszeństwa... Życzę Wam, motylki, na całą majówkę(dla mnie to aż 9 dni) ;) *pogody ducha, uśmiechu od ucha do ucha, *wypoczynku aktywnego, motyla niewidocznego, *chwili wytchnienia i zapomnienia. I wszystkiego co chcecie. Żeby lupus(ani motyl) nie przeszkodził w żadnych planach. No i życzę Wam sił, bo mnie one opuszczają(wprost proporcjonalnie do ilości słońca)... Piszcie co się u Was dzieje(i co się nie dzieje), żeby to forum żyło pełną parą i żeby każdy znalazł tu coś dla siebie :)
-
Jeśli to jest toczeń to Twój narzeczony nie "ozdrowieje", bo to choroba na całe życie. Mimo wszystko jeśli diagnoza się potwierdzi to lepiej, że już wiadomo co to jest, a nie szukanie nie wiadomo czego. Z wyniszczeniem organów jest różnie, ja biorę sterydy już 11 lat(bez przerwy) i na razie jest całkiem nieźle. Na początku do szpitala jeździłam(wozili mnie) co miesiąc i podłączali mi kroplówkę ze sterydami. Teraz biorę same tabletki więc w szpitalu jestem tylko wtedy, gdy mam kryzys(spadają mi wyniki badań krwi). Ostatnio byłam przed 18 urodzinami(więc już prawie 2 lata). Nie spieszy mi się do szpitala, bo na studiach nie ma nauczania indywidualnego, a nie chcę zawalić roku=nie mam czasu chorować. ;) Ciężko stwierdzić czy nasze życie jest normalne, bo pobyty w szpitalach i ciągłe bieganie od lekarza do lekarza to nie jest normalność (przynajmniej dla osoby w moim wieku). Jednak nie mogę powiedzieć, że toczeń uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie. Nie mam wypisane na czole nic w stylu "toczeń-unikać" wręcz przeciwnie. Jeśli sama nie powiem to nikt nie wie, że choruję. Moja wcześniejsza lekarka zawsze mi powtarzała, że jak na tyle lat choroby i leki, które biorę to wyglądam bardzo dobrze. Jak przy każdej chorobie są rzeczy, które powinno się unikać, ale... wg mnie to zależy od nas i od tego jak reaguje nasz organizm na rzeczy zakazane :D A co do partnera to... na razie jestem singlem, ale nie powiem, że czasami bardzo chciałabym mieć kogoś przy sobie. Zdecydowanie łatwiej jest gdy ma się kogoś przy boku w czasie gdy jest dobrze, a już podczas kryzysu to wręcz niezbędne(gdyby nie moja mama to nie wiem jakbym to znosiła). Życie po diagnozie... na moje na razie nie narzekam(przynajmniej gdy wyniki są ok). Wręcz skłonna jestem stwierdzić, że gdy ma się do czynienia z chorobą, szpitalami, pacjentami itp. to zmieniają się nasze priorytety. Wiemy, że zdrowie jest najważniejsze i nie mamy takich problemów jak niektórzy. Ostatnio przeczytałam, że "Zdrowie to nie wszystko, ale wszystko bez zdrowia jest niczym". Podpisuję się pod tym obiema rękoma ;)
-
Ja z toczniem żyję już 12 rok więc też kawał czasu(ponad połowa mojego życia). Przyjacielem lupusa bym nie nazwała, trzeba jednak przyznać, że jest niezawodny - w przeciwieństwie do ludzi - nigdy nas nie opuszcza :D Przyznam szczerze, że na ten moment akceptuję tę chorobę. Jednak w okresie zaostrzeń raczej bym tego nie napisała...
-
LupusXXX8 Gajga ma rację! Solarium to strata czasu(chyba, że motyl Ci nie wystarcza i chcesz zaostrzenia choroby). :P Jak mam "dołek"(albo jak kto woli-jestem w dołku) to dopadają mnie różne myśli. Sztuczne opalanie przeszło mi nie raz przez główkę jednak jak do tej pory udało mi się na myśleniu zakończyć(aż tak zdesperowana jeszcze nie jestem) :D . Choć nie powiem, że trochę opalenizny na moim wiecznie bladym (a wręcz sinym) ciałku na pewno poprawiłoby mi humor. Dlatego omijam kuszące mnie miejsca szerokim łukiem i testuję coraz to inne samoopalacze(niektóre tak pachną, że czasami mam wrażenie iż jestem na plaży i się opalam - co przy naszym przyjacielu lupusie jest zabronione - nigdy się z tym nie pogodzę). Może warto pokombinować właśnie z mazidełkami(nie słyszałam o tym kremie, ale myślę, że przy pomocy samoopalacza - tylko ostrożnie - można uzyskać podobny efekt). Poza tym na pewno nie zaszkodzi (w przeciwieństwie do solarium) i jeszcze ten zapach plaży... Ach, aż chce się żyć. ;)
-
Motylki W sierpniu miałam komisję o stopień niepełnosprawności i przyznali mi umiarkowany (wcześniej miałam znaczny), lekarka nawet mnie nie przebadała, dokumentację medyczną z 10 lat zaczęła przeglądać gdy weszłam do gabinetu i skończyła jak wyszłam (czyli 10 minut później, bo tyle było przeznaczonego czasu na jednego pacjenta ubiegającego się o stopień). Żeby przeczytać decyzję ludzie wychodzili na zewnątrz, bo na korytarzu było tak ciemno(mimo, że paliły się światła), że nie było można się doczytać. Ja w uzasadnieniu decyzji przeczytałam "Po dokonaniu analizy dokumentacji medycznej oraz na podstawie bezpośredniego badania lekarskiego...". Zastanawiam się kiedy odbyło się to "bezpośrednie badanie lekarskie", ale może miałam chwilową utratę przytomności i nie zauważyłam albo coś... Poza tym ludzi w korytarzu dużo, sami starsi, a krzeseł kilka sztuk. Warto zaznaczyć, że budynek świeżo po remoncie i od niedawna odbywają się tam komisje. Złożyłam odwołanie. Wojewódzka komisja decyzję podtrzymała, ale przecież można się dalej odwoływać co też niedawno uczyniłam i czekam co przyniesie los. Mniej więcej w tym samym czasie starałam się o rentę w ZUS-ie. Po pierwszej komisji nie dali, po drugiej nie dali. Jak to mówią "do sądu nie idzie się po sprawiedliwość, ale po wyrok", nie mam nic do stracenia, a mogę zyskać... Słyszałam, że według naszego polskiego prawa "Skrzypek gdy straci piąty palec to nie może wykonywać swojego zawodu więc rentę dostanie, a pan, który kopie rowy jakby stracił piąty palec to nadal może trzymać łopatę więc renty nie dostanie." mimo, że obu osobom "dolega" to samo to jeden dostanie, a drugi nie... Co o tym myślicie i jakie macie doświadczenia. A i jeszcze coś. Obiło mi się o uszy, że „tocznia ma każdy tylko nie u każdego się on uaktywnia. Nie wiem czy można się tym sugerować czy to jakaś plotka. P.S. Nie gniewajcie się, że aż tyle napisałam, ale wcześniej nie miałam za bardzo możliwości (nie miałam czasu i internet mi szwankował). Dzisiaj się rozpisałam i średnia się wyrównała:D
-
czocza Myślę, że trochę przesadzasz. Jeśli czytamy/słuchamy jakichś artykułów/wystąpień/porad na temat różnych chorób to u siebie dostrzegamy wiele objawów. Zaczynamy się denerwować i sami się nakręcamy. Gdy napomkniemy na ten temat lekarzowi to albo popatrzy na nas jak na idiotów, nie da skierowania na badania w kierunku choroby, którą podejrzewamy i odeśle do domu, albo powie, że to nie to, bo już te badania były robione. Może mi się wydaje, ale myślę, że nie masz tocznia. Jako, że jesteś płci męskiej byłbyś "jednym na milion" lub wręcz "szczęściarzem", bo to choroba dla kobiet w wieku 16-50 lat, ale... z autopsji wiem, że "cuda" się zdarzają. "Mój" toczeń dał o sobie znać w wieku 8 lat, kilka lat później lekarze postawili w końcu diagnozę-LED/SLE-choroba na całe życie... Co Ci mogę poradzić. Idź do lekarza rodzinnego, powiedz co Ci dolega i poproś o skierowanie na przeciwciała przeciwjądrowe i OB(jest wysokie gdy w organizmie coś się dzieje=jest stan zapalny) do tego poproś o skierowanie do poradni reumatologicznej lub kolagenoz. Może Cię spławi, ale skierowanie do specjalisty powinien dać. A jak nie to próbuj prywatnie do jakiegoś reumatologa. Co do tego, że słabo się czujesz to... jesień również na to może mieć wpływ. Jednak jak u mnie się zaczynało, a było to pod koniec wakacji w 2000 roku (lub teraz przed każdym nadchodzącym kryzysem) to wyglądało to mniej więcej tak. Nie miałam na nic siły, nie jadłam (na początku jeszcze cukier z cukierniczki, a później już nic), byłam blada lub żółta, włosy miałam słabe i bardzo mi wypadały (mimo żelaza i różnych ziółek serwowanych mi przez mamę), nie rosły mi paznokcie, miałam chropowatą, suchą skórę. To tyle jeśli chodzi o objawy, które pamiętam. Po zrobieniu morfologii i ob miałam wyniki rekordowe w moim mieście. Mój hematokryt wynosił 14. Rozpoznano mi niedokrwistość autoimmunohemolityczną, przetoczyli mi jedną porcję krwi (jak się później okazało niepotrzebnie) i odesłali erką na sygnale do innego szpitala (Szpitala Klinicznego na Spornej). Na początku spędziłam tydzień na 6 oddziale, bo podejrzewali białaczkę, później trafiłam na oddział 11 i tak już zostało. Wpakowali we mnie mnóstwo sterydów i z plikiem recept (jeden lek sterydowy) wypisali do domu. Na początku jak coś się działo i trafiałam na 11-stkę to na karcie miałam napisane"anemia autoimmunohemolityczna", później "anemia autoimmunohemolityczna w przebiegu tocznia układowego", a później to był już tylko skrót "LED" lub "SLE"=toczeń układowy. Napisałam cały poemat, ale jak coś jeszcze chcesz wiedzieć to pisz na forum lub bezpośrednio na mojego mejla (jutrzenka2@amorki.pl). I nie przejmuj się na zapas, bo mogę się z Tobą założyć, że po tym co tu przeczytałeś to już jesteś pewny, że masz tocznia=pamiętaj- SAM NIGDY NIE STAWIAJ SOBIE DIAGNOZY!!!-zostaw to innym. Mówią, że "Każdy jest chory tylko nie każdy przebadany." i pewnie mają rację, ale słyszy się również, że "Mniej wiesz lepiej i dłużej śpisz.". Decyzja należy do Ciebie co zrobisz z wiedzą, którą znalazłeś w internecie... Życzę Ci powodzenia w kontaktach z naszą służbą zdrowia i mam nadzieję, że to co Tobie się dzieje to jest to po prostu brak witamin i jesienne przemęczenie. P.S. Przepraszam za formę "Ty", bo jakby nie było jestem trochę młodsza, ale było mi łatwiej pisać. PP.S. Może ktoś oprócz mnie jeszcze coś ważnego napisze więc czytaj forum.
-
Hej, Motylki czemu się nie odzywacie? Zaglądałam ostatnio i nikt się nie odzywa, oj nie ładnie! :D
-
Ja na chwilę obecną mam lat 19 i gdyby nie sterydy to nie byłabym w stanie żyć... Ale życie jest piękne więc trzeba brać te piguły i nie marnować tych chwil, które nam zostały. Życzę WAM MOTYLKI siły i wytrwałości w walce z chorobą. :)
-
Oj, tam, oj tam. nie ważny jest wiek, ale to na ile lat się czujemy... :)
-
Wszystkiego naj, naj, najlepszego z okazji DNIA DZIECKA. Wszyscy jesteśmy dziećmi, tylko nie każdy się do tego przyznaje... ;)
-
prosze o chwile uwagi Jedyne co Ci mogę poradzić to szukać, szukać i jeszcze raz szukać DOBREGO LEKARZA. Nasza służba zdrowia(i jej wyposażenie) jest jaka jest, ale pamiętajmy, że zawsze może być gorzej. Wiem jednak, że są jeszcze PRAWDZIWI lekarze i to nie tylko Ci, którzy przyjmują prywatnie... anetam NIE JESTEŚ NARCYZEM I EGOISTKĄ!!! Gdybyś była, to nie pisałabyś tutaj na forum i nie przyznawała się do swoich błędów i wad. Nie obwiniaj się, teraz jest już i tak za późno, a JESTEM PEWNA, że Twoja mama nie chciałaby, żebyś się martwiła z jej powodu. Teraz ważniejsze jest, byś się "pozbierała" i zajęła swoją rodziną. Pamiętaj, ona robiła wszystko DLA CIEBIE, więc teraz TY rób wszystko dla swojej rodziny i dla siebie.
-
mamusiaszaron Podziwiam Cię za ten Twój optymizm przy naszej choróbce:), blokady nigdy nie miałam. Jak tam piaskownica? No i grill oczywiście;) Wiecie co Motylki, ostatnio stwierdziłam, że muszę sobie wyrobić książeczkę sanepidu(większość ofert pracy jej wymaga) i wzięłam się do dzieła od razu, żeby mi przypadkiem ochota nie przeszła... Wybrałam się do jednego z łódzkich sanepidów i się dowiedziałam co i jak(77zł same próbki, do tego zakup książeczki i pieczątka od lekarza zakładowego). Trochę mi się odechciało, ale myślę sobie, może gdzieś będzie taniej. Zadzwoniłam jeszcze w 2 miejsca i się okazało, że w jednym jest jeszcze drożej a w drugim taniej. Muszę się tam wybrać. I mam nadzieję, że nie braknie mi energii i wyrobię sobie tę książeczkę(wakacje zbliżają się wielkimi krokami i może załapałabym się gdzieś na hostessę albo coś w tym stylu). Nie wiem tylko czy się nadaję... A tak poza tym to mogłybyście mi wytłumaczyć jak się "zabrać" do renty, wiem, że nie rozumiecie, ale już tłumaczę. Na chwilę obecną moja mama dostaje świadczenie socjalne i zasiłek pielęgnacyjny w związku ze mną, czyli moim kochanym toczniem. W lipcu kończy mi się orzeczenie i nie wiem co robić dalej. Myślałam, żeby spróbować starać się o rentę(czy coś w tym stylu). Tylko nie wiem co, jak, gdzie i kiedy. Pomóżcie...
-
Hmm, cytrynówka jest całkiem niezła ( a jak własnej roboty to już pycha):) Ja kiedyś miałam gronkowca, lekarka dała mi lek, jak się później okazało nie mogłam go brać, bo był z penicyliną(a propos. Mógłby mi ktoś wytłumaczyć czemu nigdy nie mogłam brać leków z penicyliną i pochodnych?), lekarka się zdziwiła, kazała nie brać, ale w zamian nic nie dała. Ciekawa jestem czy się pozbyłam tego paskudztwa czy nie... Dzięki za namiary na tę lekarkę, muszę się w końcu zapisać. Tylko jakoś tak ochoty na to nie mam. mamusiaszaron Dzięki za pozdrowienia, ale szczerze powiedziawszy Tobie ten optymizm przydałby się chyba trochę bardziej, bo Twoja wypowiedź jest trochę dobijająca i zastanawiam się jak Ty dajesz radę... beciks Ja odkąd pamiętam miałam nogi całe w siniakach, robiły mi się nie wiadomo od czego(delikatne dotknięcie wystarczało), a widoczne i bolesne były bardzo długo. Teraz jest trochę lepiej, ale to pewnie dlatego, że ruchu to ja za dużo nie mam (na przystanek i z przystanku). Czasami jak wstanę rano z łóżka to okazuje się, że mam kolejnego siniaka. Aż strach pomyśleć co ja w nocy wyrabiam;) A tak serio to nie mam pojęcia jak ja to robię... Dzisiaj miałam ostatnią z matur pisemnych, geografia była całkiem całkiem, tylko punktacja zawsze jest trochę dziwna. Jeszcze tylko poniedziałek i wtorek i koniec, jednak boję się ustnych, nie umiem gadać po niemiecku, a moja praca z polskiego jest w stanie krytycznym. 30% w zupełności mi wystarczy byle tylko mieć to już za sobą:)
-
beciks, jeśli możesz to dowiedz się czegoś więcej o tej lekarce z Retkini(szczerze powiedziawszy nie mam zamiaru płacić za prywatną wizytę, bo i tak toczeń sporo mnie kosztuje). mamusiaszaron, ale Ty masz optymizm! Choć nie powiem, że jakbym miała do wyboru faceta i tocznia to nie wiem co bym wolała(obie możliwości nie są przewidywalne);) A już 2 opcje równocześnie to... Kurcze, nie można się nudzić:) Wczoraj powrócił mój optymizm. Mam nadzieję, że teraz będzie ze mną dużej. Szłam sobie wczoraj ulicą i cały czas się uśmiechałam (nawet nie wiem do czego, bo o niczym nie myślałam, wspomnienia też mnie nie naszły). I zastanawiałam się co o mnie myślą ludzie, którzy mnie mijają i jeszcze bardziej chciało mi się uśmiechać:D beciks, również leczę się w Koperniku Jadę tam dzisiaj, zrobię sobie badania przed wizytą u lekarki(dr Wojewoda-poradnia kolagenoz) i mam skierowanie od neurlog na jedno takie badanko.
-
"Super pani doktor"... Hmmm, czyżby to była może pani Lewandowicz? Chociaż wydaje mi się, że więcej jest takich lekarzy. Choć w Łodzi ona jest chyba dobrze znana. Dzięki za pozdrowienia:) Dzisiaj pisałam matematykę (podstawę) i (o zgrozo) wydaje mi się, że do łatwych to ona nie należała. A jestem po 3 latach z rozszerzoną matmą więc nie powinno być tak źle. Jak zdam maturę(całą, bo jeszcze mi język niemiecki został, a to będzie trudne, bo gadać nie potrafię) to się opiję;) Tylko nie mówcie mojej pani doktor:) Ja również nie od początku pisałam, czytałam wszystkie wypowiedzi i dopiero po pewnym czasie stwierdziłam, że czas dodać coś od siebie. Teraz dopiero matura z niemieckiego w środę i później w piątek trzynastego-więc musi być szczęśliwie:) z geografii więc na razie trochę "luzu"(w muzycznej trzeba się jeszcze niestety męczyć). mamusiaszaron Nie denerwuj się... To nam szkodzi;) A do ginekologa myślę, że w końcu zawitam(to byłby pierwszy raz więc nie stresuj mnie)...
-
Myślę, że nie ma dziwnych pytań... Mnie nie bolało. A co do ginekologa. Zastanawiam się czy się tam wybrać czy nie. Tak profilaktycznie, a poza tym mam sporo pytań, na które wolałabym dostać fachową odpowiedź... OPTYMIZM BARDZO SIĘ PRZYDA:)
-
od początku tego roku szkolnego przy życiu trzymała mnie data 29.04.2011-zakończenie klas 3 LO) nie poprawiła mi nastroju. W czasie ćwiczenia w szkole muzycznej stwierdziłam, że mam już dość tego i chcę "rzucić" tę szkołę. Miesiąc przed końcowym egzaminem... W klasie ryczałam, w drodze powrotnej ryczałam i teraz też chce mi się ryczeć. Mam wszystkiego dosyć...
-
Ja tam osobiście bardzo lubię dr House'a. Faktem jednak jest, że serie są podobne jeśli chodzi o podejrzenia chorób. W którejś z nich wszyscy pacjenci mają napady drgawkowe w innej natomiast mają podejrzenia tocznia itp. Jednak mimo wszystko lubię ten film. Jak mam "fazę" to oglądam odcinek za odcinkiem... Jeśli chodzi o mnie i sterydy to od samego początku wykrycia choroby (tj. od 8 roku życia) leczona jestem, a właściwie podtrzymuje mnie encorton. Nigdy nie miałam zmienianych leków. Znaczy się sterydów, bo zamiast endoxanu dali mi imuran, a teraz sandinum. Nigdy nie udało mi się zejść całkowicie z encortonu, moja minimalna dawka tzw. podtrzymująca to 10mg. Przy zmniejszeniu spadają mi wyniki... Kurcze, miałam ostatnio taki dobry humor. I zastanawiałam się kiedy on się gdzieś "ulotni", bo przecież cały czas tak pięknie nie może być. Wszystko mi się udawało, miałam mnóstwo energii i optymizmu. W święta (dokładnie to w wielką sobotę) niestety, mój dobry nastrój prysł... Zawsze cieszyłam się świętami, a w tym roku coś mi "odbiło". Dzisiaj to już jestem w mega dołku... Mam wszystkiego dość. I nawet myśl, że skończyłam wreszcie szkołę( od początku tego roku szkol
-
Na Triduum Paschalne i zbliżające się Święta Wielkanocne dla Was, Motylki... **___** _**___**_________**** _**___**_______**___**** _**__**_______*___**___** __**__*______*__**__***__** .................******@-----@ ___**__*____*__**_____**__* .............******@-----------@ ____**_**__**_**________** ...............****@----------------@ ____**___**__** .............................***@-------------------@ ___*___________* .........................**@----------------------@ __*_____________* .......................**@-(\(\-----------/)/)--@ _*____0_____0____* .....................**@-(=':')---------(':'=)---@ _*_______@_______* .....................**@(..(")(").--.(")(")..)--@ _*_______________* ......................***@---------------------@ ___*_____v_____* ..........................*****@----------------@ _____**_____** .................................*******@--@--@ _______*****_______ ...Najserdeczniejsze życzenia zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, smacznego jajka, mokrego dyngusa, a także odpoczynku w rodzinnym gronie. Niech każdy z Was wykorzysta ten czas najlepiej jak potrafi...
-
mamusiaszaron Ad. 1. Jak dobrze się czujesz bez sterydów to ja bym nie brała. U mnie to niestety nie przejdzie... Jak odłożę sterydy to trafiam do szpitala z niskimi wynikami krwi. 2. To, że nerki źle pracują widać w wynikach badań moczu. Co wizytę powinnaś robić to badanie. 3. Może nie z każdym bólem trzeba iść do lekarza, ale zależy to od tego jak mocno nas boli, czy musimy brać coś przeciwbólowego, bo samo nie przejdzie i jak często zdarzają się te bóle. 4. Myślę, że ziółka nie szkodzą. Jak są dobrze dobrane to naprawdę pomagają, tylko trzeba je grzecznie pić. Soku noni nie piłam... 5. Nie pamiętam... Mam nadzieję, że trochę pomogłam, ale nie sugeruj się tylko moimi odpowiedziami, bo każdy organizm jest inny.
-
Coś w tym jest. Po pierwsze osoby zdrowe(podobno każdy jest chory, ale nie każdy przebadany;)) nie wszystko potrafią zrozumieć, a po drugie my mamy trochę inne podejście do niektórych spraw. Inne wartości... Czasami wydaje mi się, że jesteśmy "bardziej" dorośli...
-
Nic nie szkodzi... Lubię czytać więc im więcej tym lepiej. Powiem tak, fajnie, że masz wnuczkę, mam nadzieję, że ja też doczekam tych chwil... A co do obniżonego nastroju to myślę, że brakuje Ci(głupio mi jest tak na "Ty", bo jestem dużo młodsza) rozmów. Jesteśmy społecznikami, musimy obracać się wśród ludzi, bo w przeciwnym razie prędzej czy później wpadniemy w jakąś chorobę psychiczną. Niestety, sterydy i inne leki jeszcze szybciej doprowadzają do takiego stanu... Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi i nie obrazisz się...
-
Rozumiem Cię. Ja lubię sobie poczytać o zdrowiu, ale bez przesady. Wiem, że jak sama się czymś zainteresuję to chcę czytać, czytać i czytać, ale jak nie mam na to ochoty to nie czuję się dobrze. Człowiek jest w sumie tak stworzony, że nie lubi jak wytyka się mu błędy... Dzięki za miłe słowa skierowane w moim kierunku:). Martwi i zastanawia mnie to jak o wszystkim co Cię kiedyś pasjonowało piszesz w czasie przeszłym... Czemu?!
-
Hmmm, miałam ochotę ostatnio napisać, ale jakoś tak ciężko z czasem, a jak już usiądę i zacznę coś pisać to mija dłuższa chwila... jedzenie_ma_znaczenie jak już Amarika pisała stwórz swoje forum. Wklejaj tam wszystkie ciekawostki, nowinki itd. A na inne fora wstaw tylko co jakiś czas link na to forum. Niektórych naprawdę męczy ciągłe czytanie nowinek... A inni zniechęcają się do tego forum jak już widzą coś o jedzeniu... Myślę, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, że jedzenie jest ważne, ale musi to sobie sam uświadomić. A jak ciągle widzi "zmień swoje żywienie, nawyki" itd. to chyba mu to nie pomaga tylko ewentualnie zniechęca... A na swoim forum mogłabyś pisać co Cię "kręci", interesuje. I pewna jestem, że znajdą się czytelnicy. A jak ktoś z innych forów(gdzie wstawiałaś różne nowinki) będzie tęsknił za Twoimi newsami to kliknie w link do Twojego forum - link, który wstawisz gdzieś "między wierszami" i będzie Twoim stałym czytelnikiem. Ja lubię różne nowości, ale w mniejszych dawkach. I jakbym wiedziała, że jest miejsce gdzie zawsze znajdę coś ciekawego to zaglądałabym tam kiedy mi się zachce... I przepraszam jakbym Cię uraziła, ale myślę, że to co napisałam to dobre rozwiązanie. Ja jak znajdę jakieś interesujące mnie forum to dodaję je do paska zakładek i zaglądam tam kiedy chcę(jeśli chodzi o kafeterię to jest codziennie-mimo, że nie zawsze piszę)... Ja-motyl Chwile zwątpienia, stresu, lęku. Dużo tego... To tak. Najpierw staram się znaleźć kogoś komu się wyżalę, powiem mu wszystko itd. Dzwonię albo piszę(jeśli nie nadaję się do rozmowy). Jeśli nie mam nic do powiedzenia, a jestem w kiepskim nastroju to... Czytam-UWIELBIAM książki. Jak mam czas to je po prostu pochłaniam... Lubię wszelkiego rodzaju pracę manualne(nie wiem jak to inaczej nazwać)-plastyczno-techniczne, wyklejanki, wycinanki, malowanki, lubię robić kolczyki, bransoletki... Decoupage itd... To w skrócie. Kręcą mnie wszystkie rzeczy, które są na zajęciach terapii zajęciowej... I mogłabym być "złotą rączką", bo lubię przykręcać, odkręcać, naprawiać. Lubię słuchać muzyki(raczej nie jestem wybredna), oglądam filmy(ambitne i te mniej ambitne), różne programy tv. Jednak telewizor włączam rzadko. Jedyne co oglądam regularnie to "Na dobre i na złe". Możecie się ze mnie śmiać, ale lubię ten film. Czasami oglądam "M jak miłość" i "House'a". Uwielbiam bajeczki, które pojawiają się w kinach... Amarika pisała "uwielbiam jeść wszystko to co w opinii ogółu jest niezdrowe". Podpisuję się pod tym obiema rękoma. Jednak wiejskiego chleba i własnoręcznie robionego smalcu z "dodatkami" nie uważam za niezdrowe. Za to chrupki, chipsy, popcorn, frytki(ale tylko robione samemu) itd... Ograniczam, ale nie 100 procentowo... Lubię też: "Ptasie mleczko"-w chwilach złego nastroju potrafię sama zjeść pół paczki; mleko dla dzieci w proszku; kakao(takie niemieckie, słodkie); Marsa (Snikers też może być, ale Mars jest lepszy); bawarkę (herbatę z mlekiem). Powiem Wam coś na swoje usprawiedliwienie:). Zawsze miałam niedowagę, teraz chyba jestem "w normie". Lubię jeździć na rowerze i pływać(ale ostatnio nie mam na to czasu). Uczę się grać na altówce( dla niewtajemniczonych - altówka to "większe" skrzypce). Nie lubię etiud, koncertów-tego co trzeba grać ucząc się w szkole muzycznej... Za to mam swoje nutki albo gram ze słuchu wszystko to co mi się chce(jak oczywiście umiem)... Trochę też potrafię grać na flecie prostym-szkolnym. Mój młodszy brat się powoli też tego uczy i czasami gramy razem proste utworki. W chwilach depresji słucham też wykładów księdza Pawlukiewicza. Poszukajcie np. tego "KUL sex-poezja czy rzemiosło". Mam 2 części, 3 muszę zdobyć. Lub wykład osób świeckich - Jacek Pulikowski "kobieta+mężczyzna obdarowani sobą czy skazani na siebie czyli o sztuce budowania więzi". Możecie myśleć o mnie źle, ale naprawdę lubię tego słuchać... P.S. Na razie jestem singlem;) Moja mama słucha razem ze mną tych wykładów i śmiejemy się razem... Lubię też oglądać zdjęcia i oczywiście robić zdjęcia. I jak zwykle napisałam "książkę". Jak już zacznę to ciężko mi skończyć... Teraz "aktualności". Ostatnio jak byłam u mojej pani doktor(w poradni kolagenoz) to poprosiłam o jakiś lek na poprawienie pamięci, koncentracji. Przepisała mi Memotropil. Zdążyłam wybrać 10 sztuk i od neurolog(byłam na wizycie kontrolnej-pierwszej w poradni dla dorosłych) dowiedziałam się, że ten lek ma działanie takie jak kostka cukru i żebym tego nie brała. Nie wiem, albo moja doktor o tym nie wiedziała albo zapisała mi to na zasadzie placebo (wierzymy, że nam pomaga i faktycznie pomaga, ale bez tego też mogłoby tak być). Powiem Wam, że ja bardzo się wszystkim denerwuję-klasówkami, decyzjami itd. Zawsze "przeżywam" chociaż czasami nie mam czego... Niektórzy się ze mnie śmieją, ale ja taka już jestem(od "małości" jestem na sterydach więc pewnie to ma jakiś związek). Ostatnio jednak poznałam kilku nowych ludzi i zmieniam się... Chyba na lepsze. Rozmawiamy trochę, zadaję mnóstwo pytań... Od kilku dni czuję się świetnie(może nie fizycznie, bo ból czuję)-pod względem psychicznym. Zaczynam wierzyć w siebie, w swoje możliwości, umiejętności... Nie denerwuję się wszystkim. Mam dobry humor. I może to jest zbieg okoliczności, ale wszystko mi się ostatnio udaje... Mam nadzieję, że to będzie trwało dłużej-ten mój dobry humor(na razie tydzień). Nie chcę, żeby to się zmieniało... P.s. Przepraszam, że tak dużo napisałam. (Jeszcze mi się coś przypomniało. Lubię pisać i czytać listy-tradycyjne i "nowoczesne")...