

Solldi
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Solldi
-
No to Koj:) Zaraz mnie coś trafi!!! Chyba już z 40 minut próbuję wysłać swoje wypociny i dupa:( Pierdzielę, to ostatnie podejście, jak nie wyjdzie to napiszę później agnes3d - dzięki za info o Luboniu. Ja ogólnie znam w miarę Poznań, bo jestem z Piły i dawno dawno temu na poważniejze zakupy jeździło się właśnie do Pnia :) ogólnie to marzę o zamieszkaniu tam i pracy, ale na razie jest to poza moim zasięgiem:( mąż ma to szczęście/nieszczęście, bo pracuje tam (szczęście), ale ja z małą 120 km na zachód (nieszczęście), więc nie widujemy się tak często jakbyśmy chcieli :( no ale inni mają gorzej i nie ma co narzekać :) wracając do zakupów to chyba te "ważniejsze" miejsca typu Malta, Plaza, Pestka, King Cross mam zaliczone:), ale najwygodniej nam właśnie prosto z autostrady zjechać do Lubonia. Dobra, kończę z tym, bo niepoznanianki zapewne znudzone ;) kojoneczka - wpadaj do Między:) Ja w Zielonej byłam tylko raz, w galerii niedaleko stadionu Falubazu, Focus Park bodajże. Koniecznie przywieź trochę winka;);) Dziewczyny używające butelek Tommee Tippe i podające dzidziolkom kaszkę - jakiego smoczka używacie? Nr 3? Jeeeny, jaka dupowata ta pogoda. Chyba czeka nas cały dzionek w domu, buuuu:( Piszczałka drzemie, pranie kisi się na suszarce w pokoju... ale już jutro jedziemy do ludzi, na 2 tyg. do babci:) trzeba w końcu sprawdzić, czy są jakieś efekty naszych ćwiczeń i co z tym napięciem. Tutaj niestety nie znalazłam żadnego rehabilitanta, który nie bałby się dotknąć niemowlaka:( aż się boję... Ale nienawidzę pogody bez słońca, jesień normalna, żeenuuuuuaaa...
-
Ojaaaaa... Pomieszałam. To wyżej miało być do kaajsienki i niezapominajki. Soorrrki:)
-
Kaajsienka i pije trampki - nie jestem pewna, czy chodzi o to samo, ale mój bratanek miał na ciałku (najwięcej na nóżkach) plamki o jakich piszecie. Było to atopowe zapalenie skóry, co wcale nie znaczy, że u was tak będzie. Wiem, że musiał być smarowany jakimiś specjalnymi maściami/kremami i wcinał Nutramigen. No ale miejmy nadzieję, że u waszych szkrabów to tylko coś chwilowego
-
HEllo :) A ja znowu po długiej przerwie, spowodowanej brakiem netu:( Ale już nadrobiłam, ufff... dużo tego naklepałyście :) Dodka 07 - chyba Ty pytałaś o łóżeczko turystyczne. Ja mam Arti coś tam, nie pamiętam, bo jest u rodziców i tylko tam z niego korzystamy. W każdym razie to jest to bez pałąka z zabawkami, ma tylko przewijak i jakieś uchwyty do nauki wstawania, ale to już na później. No i jest moskitiera, nie chcę popieprzyć nazwy, ale to być może jest Arti Medium. Bardzo fajne, polecam:) agnes3d - jeździsz może na zakupy do Factory? Kojarzysz, czy jest tam jakiś sklep z ciuchami dla dzieciaczków? Dawno tam nie bylam, wybieram się na shopping i chciałabym wszystko załatwić w jednym miejscu, a do Lubonia jest mi właśnie najbardziej po drodze:)daj cynk jeśli coś wiesz, proszę :) Ja dzisiaj zorganizowałam całą wyprawę z małą do okulisty, przestawiłam jej spanie i jedzenie, ubrałam na cebulę bo pizgawica w lubuskiem, wtaszczyłam wózek na drugie piętro w przychodni, bo tam podjazdu nawet na jednym schodku się nie uświadczy, a tam kartka, że pani dziś nie przyjmuje..:( buuuuuu... trochę się wkurzyłam. Na siebie. Gamoń jeden mogłam zadzwonić rano, czy jest sens iść, teraz już zawsze będę tak robiła :) Zmieniłam bąblowi mleko. Sama z siebie, bez lekarza, bo kupa była zielona i taka wodnista jakaś. A teraz po Bebiko piękna musztarda o zadowalającej konsystencji :):):) Maj gad, te kupki to naprawdę są absorbujące ;) No i w dalszym ciągu czekam na ten głośny śmiech. Martynka ciągle piszczy, kwiczy, gada coś tam po swojemu, ja robię z siebie pajaca strojąc miny i wydając dziwne dźwięki, a ona banan na buźce, ale taki bezgłośny... Czekam więc dalej... Nie mogłam się dziś oprzeć i kupiłam taką śliczną gumeczkę z kwiatkiem i malutka ma fryzurę na cebulę... uroczo :) Idę wziąć coś na ząb mimo, że wskazówka wagi stanęła na bardzo nieładnej liczbie i drgnąć nie chce :( pozdro i narrrra :)
-
Joł :) Ale dzisiaj zesrana pogoda w lubuskiem :( Za pamięci do agnes3d - moja maluda też układa główkę na bok i odgina ją do tyłu. Nie wiem jak to zobrazować, ale spróbuj sobie wyobrazić, że np. leży na wznak, a główkę ma jakby na godz. 14tą ustawioną :)Albo na 10tą :) Czaisz o co mi chodzi?:) Zmierzam do tego, że rehabilitantka nasza mówiła, że jak robi tak na obie strony to jest ok. Martycha moja w ogóle nie umie spać inaczej niż na wznak, ale przy tym nie umie też trzymać głowy prosto, zawsze układa ją na prawym lub lewym poliku. Wydawało mi się to dziwne, ale rehabil. rzekła, że jest to normalne :)zwłaszcza, że leżąc na brzuchu (za czym nie przepada) trzyma łepek prosto. Także Twoje bobo też na pewno jest w normie :)Ja zauważyłam ostatnio poprawę u siebie:) zluzowałam jakoś z tym dopatrywaniem się "nieprawidłowości", z ciągłym szukaniem w necie itp. Zaczynam wierzyć, że wszystko ma swój czas i pewne rzeczy miną z wiekiem. Do dziewczyn, które rehabilitują swoje dzieciaczki - po ile powtórzeń danego ćwiczenia robicie na 1 raz? Nam kazano ćwiczyć 2 razy dziennie po ok. 15 minut, ale różnie z tym bywa. Raz jej się chce, nieraz nudzi się i denerwuje, więc czasem wychodzi, że wyginamy się kilka razy dziennie po parę minut. Turlam tez małą na dmuchanej piłce i bujamy ją w kocu. To ostatnie wręcz uwielbia, rozkłada się jak królowa i piszczy z radości:) Najfajniejsze dla mnie jest to, że zauważam efekty tych zabawo-ćwiczeń. Piąstki nie są już takie zaciśnięte, a rączki spięte. Rogalik raz jest, raz nie ma... Mam nadzieję, że niedługo się z tym uporamy. W sobotę mieliśmy chrzest, cała akcja w kościele trwała może 12 minut. Było bardzo fajnie i grzecznie :) Martyna ma b. dużo długich wlosów, więc nawet nie poczuła wody święconej, która po prostu po nich spłynęła i nie dotknęła skóry główki. Dziś odjechali goście, ufffff ;), bałagan już ogarnięty :) Któraś pisała o płaczliwości swojej. Byłam w niedzielę przed chrztem w kościele i akurat żegnali jednego księdza. Babcie z jakiegoś kółka wręczyły mu kwiaty, zaśpiewano jakąś pieśń "na do widzenia", a ja się wzruszyłam bardzo. Oczywiście tego księdza widziałam drugi raz w życiu, bo akurat do tego kościoła nie chadzam. Glupio mi się zrobiło z łezką na poliku, ale kątem oka spostrzegłam, że wszystkie stare babcie powyciągały z torebek chusteczki i wycierały nosy. Stare babcie i ja :)żolnierz wojska polskiego i taka beksa. A! Stąd też mój nick, od słowa soldier. Moja mała glizda, mimo zaciskania piąstek, zaczyna chwytać różne rzeczy. Skubie sobie ubranka, bawi się pieluszką, którą się też nakrywa i wzywa na pomoc, bo nic nie widzi :) Taka już coraz bardziej kumata robi się z dnia na dzień. Cały czas czekam na ten upragniony rechot :) Jeny jaka pogoda badziewna :( będziemy kisić się w domu :( Narrra:)
-
Joł, tyle się napisałam i gdzieś mi spindoliło :( Teraz jestem zbita z tropu. Tease - dzięki za instruktaż nt. oczka. Wprowadzam Twoje rady w życie :) Pije trampki - właśnie, rehabilitantkę poleciła mi neurolożka, z tej samej kliki ;) dlatego chciałabym znaleźć kogoś w Gorzowie lub Zielonej w celu kontrontacji poglądów :) Ćwiczę z Martychą i nie wiem, albo wbijam sobie coś do dekla, albo te zabawo-ćwiczenia, odpowiednie noszenie, karmienie coś działają :) rogalik się prostuje :) Izi66 - dalej mocno ściskam kciuki. Moja mała od początku jest karmiona sztucznym. Jada 5 razy na dobę i generalnie wcina 120 - 150 ml. Nie należy do łakomych i nie da sobie wcisnąć nic ponad to na ile ma ochotę. Bywa, że wystarczy jej 90, ale po całej nocy zawsze wciąga 150. Jutro kończy 3 m-ce, a we wtorek mierzyła 61 cm i ważyla 5470. Seventy - ja też walczyłam z pleśniawkami. Aphtin początkowo nie pomógł. To znaczy myślalm, że pomógł, a biały delikatny nalot to pozostałości mleka. Ale na wizycie z okazji pierwszego szczepienia okazało się, że to jednak pleśniawy i pani zapisała Nystatynę. Pomogło, dojrzałam później jakiś zaczątek na usteczkach, ale wtedy zadziałał aphtin i od tego czasu spokój. Pewien lekarz powiedział, że pleśniawki to choroba sterylnych matek :) Ja tam nie wiem... nie znam się...:) Kasiah - pisałaś o powrotach do pracy. Ja, podobnie jak agnes3d, myślę o tym coraz częściej. W ogóle mnie tam nie ciągnie. Po macierzyńskim i 26 dniach urlopu wypocz. wypada wrócić :(:(:( Ale na pewno nie pójdę do pracy przed 2011. Przeraża mnie akcja szukania niani w mieście obcym i oddalonym od najbliższej rodziny o 150 km :( Mąż pracuje 120 km od domu i w tygodniu tylko u nas "bywa". Ogólnie to lubię swoja robotę (noszę mundur zielony :)), ale jednak wolałabym ponosić dresiki i siedzieć z małą w domu. Wychowawczy nie wchodzi w grę. Dziewczyny, czy Wasze bąble śmieją się w głos? Czekam na to z utęsknieniem, bo u nas tylko szeroki banan, guganie, ahanie, ajanie i wszelkiego rodzaju radosne piski. Hmmm... co to ja jeszcze chciałam... nie wiem, jak się przypomni to napiszę. Narrra.... :) Ps. Ann - gratuluję pierwszego kiełka :)
-
Hej! Izi66 - tak piszę, że nie chciałabym tego zabiegu, ale jak patrzę na jej ciągle załzawione oko to już nie wiem. Pójdę jeszcze do innego okulisty, odczekam trochę, pomasuję jak instruowała:) Tease i wtedy podejmę decyzję. Szczerze liczę na to, że sama to udrożnię. Moje dziecię dzisiaj prawie cały czas śpi. Może to reakcja po wczorajszym "pik" u pani doktor... Ma dobry humor, pogadałyśmy już sobie;), ale widocznie musi sobie pospać. Ja teraz zaprzątam sobie głowę przyszłosobotnimi chrzcinami. Mamy sam chrzest o 15tej, w naszej kaplicy wojskowej, kapelan mowił, że to kwestia 15-20 minut, a na mszę i do komunii mamy pójść (zgodnie ze swoim sumieniem) w niedzielę. Najbardziej martwi mnie nie sam fakt chrztu, ale tego co po nim, a dokładniej strony kulinarnej całej imprezy :/ Ja, gamoń w tym temacie, muszę przygotować przyjęcie. Najlepiej byłoby pójść do restauracji i z głowy, ale goście ze strony mężulka jadą 600 km, będą tu wcześniej, więc tak, czy siak, trzeba jedzenie szykować. Moi też 150 km muszą przejechać, zatem dla wszystkich zaklepaliśmy noclegi, a w niedzielę po obiedzie liczę na rozjazd :p Tak sobie piszemy o naszych większych i mniejszych problemach, kupach, ich braku, marudzeniu, spaniu itp. Spotkałam wczoraj znajomą, która dokładnie miesiąc po mnie urodziła swoją córeczkę. Dopiero tydzień temu, gdy mała skończyła 8 tygodni, wszły ze szpitala do domu. Malutka urodziła się z bardzo poważnym zapaleniem płuc, przy cesarce doszła sepsa, a później przyplątało się mnóstwo innych rzeczy. Z naszego M. przewieziono ją na OIOM do pewnego dużego miasta. No i mała wygrzebała się, choć dawano jej 0,5% szans. Wypis ze szpitala to poważny elaborat. Podczas ich pobytu na oddziale, przez ich salę przewinęło się ok. 20 dzieciaczków, a one leżały, leżały, leżały... No ale w końcu są w domu, mała jest pogodna, nadrabia masę ciała :) i czekamy na pogodę, coby na spacer razem wyjść. Ech... Myślę sobie, że naprawdę trzeba dziękować losowi za to co mamy. Sorry, że tak zasmuciłam na koniec, ale jednak macierzyństwo to nie tylko idylla pokazywana w kolorowych czasopismach. Mój śpioch daje znać, że już "na nogach", narazka :)
-
Tease 27 - Hmmm... Czytałam gdzieś o masowaniu w kierunku, o którym piszesz. Mnie okulista polecił w dokładnie odwrotnym, więc sama już nie wiem ;) A czy Twojej niuńci wychodziła z oczka jakaś wydzielina? Podejrzewam, że ja mialam masować właśnie tak, aby wyciskać to świństwo... Spróbuję teraz tak jak Ty, może akurat... A pisząc o kropelkach fizjologicznych masz na myśli sól, prawda? Najpierw kropelka w wewnętrzny kącik oczka, chwila na odczekanie i masażyk, czy jak? I żebym niczego nie spitoliła: od kącika oka wzdłuż noska (po kości) do jego końca, tak? I tak 4xdziennie po 10 razy? Ja masowałam wlaśnie tak tyle, że od dołu do góry. My dzisiaj po szczepieniu nr 2. Martyśka trochę popłakała i przycięła komara ze zmęczenia. Nasza pediatra nie widzi u mojej maluszki żadnego problemu z napięciem mięśniowym, ani asymetrią. Hmmm... Jej komentarz brzmiał "dzieci w tym okresie rozwoju tak mają, a piąstki może jeszcze dlugo zaciskać". Neurolog widział lekki problem, rehabilitantka znacznie większy, o co tu chodzi... Czasem myślę, ze może o napędzanie biznesu mnożącym się fizjoterapeutom??? Oczywiście nie odpuszczę tematu, muszę mieć pewność, że jest ok, albo, że nie jest i działać, aby ok było. A moja mała franca, jakby na przekór, w czasie wizyty rączki pięknie rozluźnione, położona na brzuszku (czego nienawidzi) bez protestu, prosta jak struna, głowa sztywna jak na kiju... :) Och, czasami mam wrażenie, że te nasze szkraby to czasem jakby celowo pewne rzeczy robią, a w duchu śmieją się ze swoich spanikowanych rodziców hehe:) Na dokładkę nasikała pani doktor na ręce. Pozdro dla wszystkich "czarnych" :):):)
-
Dzięki wielkie Gryfnofrelo:) Naklikałaś się sporo, jestem baaaardzo wdzięczna. Moja Martycha ma spiętą górną część ciałka i jest z nią dokładnie tak samo jak w przypadku Twojego Tymka ad. ubierania. Mam nadzieję, że w miarę szybko sobie z tym poradzimy. Wkurza mnie strasznie to jej oko. Dzisiaj znowu całe załzawione, wycisnęłam "litry" śluzu pomieszanego z ropą. A dopiero co skończyliśmy drugi antybiotyk:( Czas chyba na kolejnego okulistę... Jutro drugie szczepienie, zobaczymy jak moja panna się do niego odniesie:) Pytałam kto mieszka w okolicach Zielonej, bo ja jestem z Międzyrzecza i muszę znaleźć kogoś do rehabilitacji Martyśki. Gdyby ktoś gdzieś coś, proszę o info. Ile wypijają Wasze szkraby karmione butlą podczas jednego jedzonka? Ktoś pytał o dobre w smaku mleko. Mnie smakuje NAN 1 ten zwykły. Pyyyyszny jest :) Jeszcze raz wielkie DZIĘKUJĘ dla Gryfno i pozdrowienia dla wszystkich :):):)
-
Witajcie kobietki :) Czasem do Was pisywałam, ale z powodu pewnego misz-maszu w moim życiu ze sto lat temu zrobiłam to po raz ostatni. I znowu mam wielkie zaległości w czytaniu :( chyba już nie zdołam nadgonić. Może to o co chcę zapytać było już poruszane, a ja znowu zawracam gitarę, z góry sorrrry... Moja Martynka skończyła już 12 tygodni. Oczywiście jest najsłodsza na świecie ;)jak wszystkie kwietniowo-majowe szkraby. Kiedyś pisałam o łzawiącym oczku. Drugi antybiotyk również nie pomógł i dalej się z tym borykamy :( buuuuuu... Mam przed oczyma wizję wpychania do jej maluśkiego noska jakiegoś drutu w celu udrożnienia kanalizka łzowego. Matko, zrobię wszystko, żeby tego uniknąć. Moja malutka ma stwierdzone całkiem niedawno wzmożone napięcie mięśniowe i asymetrię. Często wygina się w lekki rogalik, literę C, pałąk, jak kto woli... Korzystając z tego, że byłyśmy u moich rodziców na wakacjach, udałam się do neurologa, a pani doktor wysłała nas do rehabilitantki. Ta sytuacja to kolejny punkt na niekorzyść dla faktu, że mieszkam w małej dziurze, gdzie nie ma szans na znalezienie kogoś, kto "poprowadziłby" Martyśkę w naszej walce w problemem. Muszę porozglądać się gdzieś w najbliższych mi dużych miastach za jakimś rehabilitantem/ką. Moje pytanie do Was dziewczyny: czy któraś jest z Gorzowa, Zielonej Góry lub okolic? Nie mieszkam w żadnym z tych miast, ale w okolicy, a z uwagi na straaaasznie wolno pracujący w moim zadupiu internet nie chce mi się szukać stron z tabelkami, w których pisałyście skąd jesteście. Teraz zwracam się do Gryfnofreli:) Pisałaś, że Twój Tymek ma/miał asymetrię i napięcie. Będę bardzo wdzięczna, jeśli znajdziesz chwilę i napiszesz mi jakie ćwieczenia robiłaś z maluszkiem, żeby to wyeliminować. Rehabilitantka pokazała nam mnówstwo naprawdę fajnych ćwiczeń w formie zabawy, ale chciałabym porównać, sprawdzić, podpytać:) Mała nawet je lubi, śmieje się i jest cierpliwa, ale jazda się zaczyna, gdy dochodzi do ćwiczenia metodą vojty. Stosowałaś to również? Oooocchh!!! Jesteśmy na początku naszej "drogi" i dlatego chciałabym, aby ktoś mi powiedział, potwierdził, zapewnił, że regularnie i wytrwale ćwicząc pozbędziemy się tego raz na zawsze. Pokazano mi rownież jak nosić małą, jak jej nie nosić, jak karmić itp. Stosujesz również te tajemne techniki;)? W ogóle to moja maluszka mocno zaciska piąstki i czasami spina strasznie górną część ciała. Trudno wtedy zdjąć/ubrać jej bluzeczkę, umyć rączki w kąpieli. Przyplątało się to "coś" nie wiedzieć skąd, ale mamunia zrobi wszystko, aby się tego pozbyć;) Gryfno! Milutko będzie, gdy poświęcisz mi chwilę. Z góry Ci dziękuję. Chrzciny za 2 tygodnie. Małe i w domu. To wielkie wyzwanie dla mnie -beztalencia kulinarnego:) Aleee, co tam, damy radę. Pozdrawiam i do sklikania :)
-
Izi66 - jeśli chodzi o ziele świetlika to kupiłam w formie herbatki w saszetkach (bo wiem, że są jakieś kropelki również). Stosowałaś właśnie to? Na opakowaniu jest napisane, aby zalać, gotować, używać tylko na jedno przetarcie i ble ble ble... Jak tego używałaś i po jakim czasie pomogło? Ja myślę, aby zaparzyć jak np. rumianek i inne tego typu ekspresówki. Od jutra chyba zacznę akcję ze świetlikiem, bo denerwuje mnie to cieknące oczko, a nie chciałabym znowu antybiotyku w nie wpuszczać. No to ja też trochę napiszę o tym jak czuję się w noej roli:) Generalnie nie chcę narzekać, ale wcale nie jest mi tak łatwo... Mieszkamy daleko od jednych i drugich rodziców i wszelkiej rodziny, więc tego typu pomoc odpada. Mój mąż pracuje 120 km od domu, więc w domu "bywa". Zatem 24 h z dzidzią, co drugi/trzeci dzień przyjeżdża późnym popołudniem mężuś. Czasem naprawdę nie ma jak zrobić siku :), a co dopiero mówić o jakichś bardziej zajmujących czynnościach. Moja dziecinka nie jest na szczęście opłakanym niemowlakiem (jeszcze i oby tak dalej), największe problemy ma z zaśnięciem po kąpieli. Wprowadziłam zasadę, że wieczorem nie wyciągamy małej z łóżeczka, więc czasem koncertuje nieco, jakby parzyło ją w dupkę:) Walczymy ze smoczkiem, głaszczemy po główce, byle tylko nauczyła się, że wieczór jest od zasypiania w łóżeczku:) Różnie z efektami póki co, ale nie zniechęcam się. Nie mogę też liczyć na pomoc koleżanek, których w tej mieścinie po prostu nie mam. Z racji wykonywanego zawodu pracuję z samymi facetami, a więc muszę sobie radzić sama. No i jakoś idzie, staram się organizować dzień, aby móc wyjść po zakupy, zaliczyć spacer, sprzątnąć nieco i oczywiście karmić dziecko we właściwych odstępach czasu. Na początku bałam się samodzielnego kąpania małej, ale obawy już za nami. Jakoś można wszystko poukładać... Nawet codziennie robię makijaż, bo bez niego to nawet drzwi nikomu nie otwieram:) Za dużo o tym wszystkim nie myślę, bo nie ma na to czasu i w sumie nic to nie zmieni:) A dzisiaj udało mi się dwa razy napisać, bo to dzień, gdy mąż jest w domu i zajął się naszą laleczką. Pytanie do dziewczyn, które karmią sztucznie. Czy zabieracie na spacerki herbatkę i wyciągacie maluszki z wózków, aby podać napój?Tyle.
-
Witajcie wszystkie mamusie :) Dawno dawno temu zdarzyło mi się wypowiedzieć kilka razy na waszym/naszym forum, długo by opowiadać dlaczego musiałam zniknąć, no ale już jestem:) Gratuluję wszystkim mamuniom, zarówno tych spokojnych jak i rozbrykanych maluszków. Ja też mam niespełna 5tygodniową córunię, za którą, jak każda z was, wskoczyłabym w ogień:) No ale do rzeczy. Nie jestem już w stanie nadrobić czytania, przejrzałam trochę stron pobieżnie. Doszukiwałam się jakichś wypowiedzi, które dotyczyłyby moich "problemów", ale dopiero w ostatnim poście Gryfnofreli dojrzałam to, co mnie interesuje szczególnie. Może więcej was pisało o tym, ale jak wspomniałam, nie czytałam wszystkiego. Otóż od długiego czasu walczę z pleśniawkami. Nie wiem od czego to badziewo się przyczepiło, ale dopadło nas niestety. Języczek mojego szkraba był cały pokryty białym nalotem, więc w ruch poszedł Aphtin. Polecano mi również smarowanie buźki moczem malutkiej. Hmmm... :) Dzis stwierdzam, że już chyba nic w buźce nie ma, ale jestem już tak na to paskudztwo wyczulona, że nawet nalot po mleku biorę za pleśniawki :/ Co do mleka, to od trzeciego dnia życia jedziemy na sztucznym. Nic nie poradzę na to, że z obu cycków udawało mi się odciągnąć - nie przesadzam - łyżeczkę do herbaty. Bylo słychać jak małej głód w jelitach jeździ, a więc nie było wyjścia. Nie chce mi się pisać o reakcjach ludzi, bo biedne dziecko, takie i owakie... Wcale nie jest biedne, wyrośnie na dorodną kobitę:), jak cycki puste, to co począć... Gryfnofrela poruszyłaś temat zielonej kupy. Moja cały czas robi cuchnące, zielone kupska, przeważnie raz dziennie. Ale w naszym przypadku kolor nie jest niepokojący, gdyż podaję mleko NAN H.A. Po każdym h.a. kupka może mieć taki kolor. Wyczytałam to w necie, co potwierdziła nasza pediatra. Kupka może być zielona również od powietrza, którego dziecko nałyka się na spacerku. Dla mnie dziwne, ale podobno także prawdziwe :) Co do języczka, moja już tego nie robi tak często, ale gdy miała pleśniawki, non-stop wystawiała jęzorek. Położna mówiła, że czuje po prostu dyskomfort w buźce, swędzi ją lub coś tam jej nie pasuje. Może u ciebie gryfnofrela ma to również związek z pleśniawami? Ropiejące oczko. Już w szpitalu ropiało, zakrapiali czymś i niby było ok. Ok. dwa tygodnie po urodzeniu powróciło. Czasami niuńka nie mogła po nocy oka otworzyć:( Pani zapisała Biodacynę, pomogło, ale parę dni temu znowu coś zaczęło się dziać. Teraz jest o tyle inaczej, że oczko łzawi. Naczytałam się oczywiście i podejrzewam, że moje maleństwo ma niedrożny kanalik łzowy. W najczarniejszym scenariuszu w takim przypadku robi sie udrażnianie tegoż kanalika, ale modlę się, aby była to ostateczność (wizja wkładania jakiegoś drutu do noska - tak to chyba wygląda - przeraża mnie). Nie wiem Gryfnofrela co stosowałaś/stosujesz, ale ja b. często przemywam oczko przegotowaną wodą i masuję w kąciku. Czasami wypływa wstrętne ropsko :( Taki masaż stosowany regularnie może odblokować kanalik, albo odblokuje się on samoczynnie z czasem, ale no ile może to oczko tak łzawić...:( U mojego brzdąca od dni kilku przyplątało się charczenie. Nie bardzo wiem, jak to opisać, ale to tak, jakby coś jej przeszkadzało w krtani. Dorosły odchrząknąłby i problem z głowy, ale taki maluszek się męczy. Polożna byla dziś u nas i powiedziała, że to nic niepokojącego, gdyż krtań się dopiero kształtuje i trzeba obserwować, bo gdy pojawi się "szczekający kaszel", to już będzie bardziej niepokojące. Nie wiem jak u was z pępuszkami, ale mojej małej ciągle siedzi w dziurce. Dosłownie:) Nie dość, że u nas w szpitalu przycinają pępowinę bardzo krótko, to parę dni po powrocie do domu kikutek schował się w dziurce i trudno go "obsłużyć". W sumie jest cały luźny, ale caly czas trzyma się na środku skubany. Mam nadzieję, że to już niedługo. Och, ależ się rozpisałam. W miarę możliwości postaram się śledzić temat na bieżąco, ale wiadomo jak to teraz jest:) Jeśli którąś z was dotknęły podobne do moich "perypetie" to poproszę o jakąś radę, podpowiedź i w ogóle odzew:) Liczę w tej materii na Gryfnofrelę :) Pozdrawiam wszystkie raz jeszcze:)
-
Nika ja łykałam fenoterol od 20go tygodnia 4x1 + 3x1 isoptin, a od ponad miesiąca, po wylądowaniu w szpitalu, mam zwiekszoną dawkę do 6x1 na dobę. To już jest maksymalna dawka farmakologiczna (tak mówi moja lekarka) i teraz w razie co (odpukać) pozostaje podanie fenoterolu w postaci kroplówki. Ale zostało niewiele czasu, wytrzymam...:) A Ty ile łykasz i kiedy odstawiasz? Jeśli chodzi o to moje rozdygotanie to nie są to skutki uboczne po fenoterolu. Po prostu w trakcie skurczu miewam takie wewnętrzne "pobudzenie", trwa kilka sekund i mija wraz z rozluźnieniem brzucha. Aleeee, już niedługo. Ja to w ogóle nie ogarniam tego wszystkiego. Slucham tego, co mówi lekarka i to jest dla mnie święte, tylko tak później się zastanawiam, o co jej chodziło :), bo np. na ostatniej wizycie nakazała zaprzestać spacerków i w ogóle ograniczyć poruszanie, bo "mała strasznie napiera", ale wszystko jest niby szczelnie zamknięte. No to jak napiera? Hmmm... Dooobra, niech tak będzie... Co do mojego szpitala to wszystko ładnie pięknie, ale ci lekarze czasem nie mają normalnie serca. Męczą się te bidule po tyle godzin, stękają, sił już nie mają i poród i tak kończy się cesarką. Ja to mam plan, że urodzę sobie w środę, wpadnę w ostatniej chwili na porodówkę, wypchnę maluszkę, a w piątek będziemy już w domku. Plan jest niezły, co? :) Oj tam, boję się trochę, ale przecież jak jakoś tam weszło to i wyjść musi, no nie?:)
-
Witam :) Nie pisałam tu ze sto lat, ale nie będę się rozwodzić nad tym dlaczego. Byłam znowu w szpitalu i takie tam różne, nie ma o czym mówić... ;) Dopiero co "obrobiłam się" z nadrabianiem czytania forum... ufff... dużo się tego nazbierało :0 Ja to już w sumie nie wiem na kiedy mam termin, powaga :) z okresu inaczej, z pierwszych USG inaczej, z ostatnich jeszcze inna data wychodzi, misz-masz dosłownie. Ale, że zajadam fenoterol i ostatnią tabletkę mam zażyć ostatniego kwietnia, może się zdarzyć, że ruszę jako jedna z pierwszych hehehe. Nie wiem w sumie z czego to hehe, bo cykora mam niezłego, tak naprawdę to niewiadomo, czy będzie miał kto zawieźć mnie do szpitala. Mężunio służy kawał od domu i mamy "widzenia" co drugi dzień teraz, więc kto wie, czy trafi w ten dzień :) A, że jest aktualnie na kilkumiesięcznym kursie, na którym nie może iść na żadne l-4, to mogą być jaja... Jak już jakoś dotrę na tę porodówkę to samego porodu się cykam. Gdy niedawno leżałam tam z racji skurczów zbyt silnych i częstych to nasłuchałam się trochę tych jęków i stęków :) Niektóre cisnęły po 20-30 godzin, a były i takie, które prawie nie zdążyły na ten fotel-lóżko do rodzenia się wdrapać i dzieciaczki były już "na zewnątrz"... Ciekawe jak ja to przeżyję, ale tłumaczę sobie dla pocieszenia, że co jak co, ale żołnierz to chyba da radę dziecko urodzić :) nawet z jakimś bojowym okrzykiem ;) Generalnie to chyba wszystko mam, ale nie mogę się jakoś zebrać do spakowania torby dla siebie i bejbuska. Mam jeszcze czas... ;) Mam jeszcze pytanko do tych z Was, którym stawia się brzuch. Zauważyłam ostatnio, że w trakcie twardnienia brzucha, poza tym kamieniem przede mną, czuję takie "rozdygotanie" wewnątrz. Wali mi serce, robi mi się gorąco i boli głowa. Po chwili wszystko puszcza... Nie znam się, laikiem jestem, do szkoły rodzenia nie chodzę, może to ma tak być...? Pozdrawiam wszystkie wielkie brzuchy, te mniejsze również :):):)
-
Hej dziewczyny:) Pociągnę temat wózków... Jeszcze do niedawna wahałam się między Jedo 4 Fyn a X-landerem xa. W sobotę miałam w końcu okazję wyjść z domu, więc odwiedziliśmy sklep z wózkami. Fajnie się złożyło, że moglismy na żywo porównać oba wózki. No i jestem na 100 % zdecydowana na x-landera xa z kolekcji 2010. Z początku, bazując tylko na zdjęciach i opisach z internetu, skłaniałam się ku Jedo, gdyż sugerowałam się wielkością gondoli. Ale tak naprawdę dzieciaczek i tak na zimę przesiądzie się już do spacerówki, więc ta różnia kilku centymetrów nie ma chyba znaczenia. X-lander po prostu "płynie", bardzo łatwo się składa (łącznie z demontażem kół w przypadku mniejszych bagażników w autach). No i ogólnie jest bardzo ładnie wykończony, zgrabny i jak dla mnie wypada o wiele lepiej od Fyn 4. Fakt, że jest droższy o +/- 500 zł (w przypadku całego zestawu), ale uważam, że wózek będzie służył przez ok. 3 lat, więc szkoda by było np. za rok żałować wyboru... A prawda jest taka, że kasa rozlatuje się często na zbędne pierdółki... Oglądaliśmy xa w kolorze niebieskim, jest śliczny, ale to ewidentnie pojazd dla chłopczyka, a u nas będzie córcia:) Podoba mi się (tylko na podstawie zdjęć z netu i katalogu) kolor Arctic. Dowiedziałam się od konsultantki producenta (na stronie x-landera można zadać pytanie), że ten kolor będzie dostępny dopiero w drugiej połowie marca, a ta pani również nie miała okazji widzieć go na żywo... Nie chcę kupować wózka nie widząc jak rzeczywiście wygląda... Przekonałam się, że często kolor ze zdjęcia nie odpowiada temu w realu :( To są tylko i wyłącznie moje wnioski, ale spodziewam się oczywiście krytyki :) Może pomogłam choć trochę tym, które również myślą o tym wózku. Tak jak któraś z Was napiasła, nie ma wózka idealnego, każdy i tak kupi to co będzie chciał. Pozdrawiam gorąco :)
-
Hello:) Ja też jestem już po wizycie u ginekologa. Dalej mam łykać fenoterol, ale dostałam pozwolenie na krókie spacery :) wow, mogę w końcu wychodzić na trochę z domu :) Pogoda co prawda nie sprzyja, ale jakie to fajne uczucie poczuć świeże powietrze po 2 calutkich tygodniach spędzonych w 4 ścianach... Co do szkoły rodzenia to chyba będę chodziła. Niestety sama, bo męża mam tylko w weekendy :( Nie wiem, czy to mi w czymś pomoże, ale myślę sobie, że warto choćby po to, aby zobaczyć porodówkę, dowiedzieć się paru rzeczy o porodzie, o pierwszych chwilach z dzidziusiem itp. (jest to w "programie" naszej szkoły - jedynej zresztą w mojej miejscowości). Uważam, że w przypadku pierwszego dziecka nie jest to głupi pomysł... Tak sobie cały czas myślę o tych wózkach, ostatnio nakręciłam się, aby szukać takiego z jak największą gondolą, ale w sumie i tak chyba majowy maluszek zimy już w niej nie przejeździ. Nie wiem już zatem, czy rozmiar gondoli ma tu takie duże znaczenie. Czasami również odczuwam ból z lewej strony, myślałam, że to jajnik, ale lekarka wyjaśniła, że to typowy ból więzadeł, na których "wisi" coraz większa macica. To tyle, co miałam do powiedzenia :) Pozdrowionka
-
Cześć dziewczyny :) Co prawda to dopiero mój drugi wpis na forum, ale śledzę wszystkie posty w miarę regularnie. Jak już pisałam, łykam sobie fenoterol i leżakuję. Po dwóch tygodniach stosowania nie zauważylam, aby brzuch mniej twardniał, jest tak jak było. Albo ja jestem przewrażliwiona, albo tak musi być, nie mam pojęcia, ale jutro mam wizytę u swojej lekarki, więc zobaczymy o co chodzi... Piszecie o problemach z nerkami, o bólach pleców, o zgadze... Mnie nic z tych rzeczy nie dolega, ale z kolei mam kłopoty z zaparciami. Straszne to jest, tym bardziej, że starm się nie jeść słodyczy, dużo piję, jem dużo owoców świeżych i suszonych i nic... Ten mój brzuchol to też pewnie od tego bywa taki napięty... Tak sobie to tlumaczę :) Do niedawna miałam problemy ze znalezieniem właściwej dla siebie pozycji do snu. Nigdy nie umiałam zasnąć na boku, a teraz tylko taka opcja wchodzi w grę :) Na szczęście mężuś uratował sytuację i sprezentował mi tę "poduszkę-węża". Ktoś może powiedzieć, że to zbędny wydatek, owszem, mało nie kosztowała, ale dla mnie jest cudowna. Super podparcie dla pleców i brzucha, można ją wyginać na mnówsto sposobów, aby dobrze się ułożyć. Dla mnie bomba, ale piszę tylko za siebie oczywiście. Co do wózka - im bliżej maja tym więcej wątpliwości :) Na początku w grę wchodził tylko X-lander XA, później odmieniło nam się na Jedo Fyn 4, bo chyba gondolka jest większa niż w tym pierwszym. A teraz to najbardziej pod względem wizualnym podoba mi się Implast Bolder 4 (i gondolka też ma bodajże 80 cm długości). Zastanawiam się jedynie nad funkcjonalnością przedniej osi całej skrętnej... Ciekawe, czy zdaje to egzamin i jak wypada w porównaniu z przednimi kółkami, które ma np. Fyn 4. Hmmm... Dodam, że ze względu na swoje "uwięzienie" w domu, oglądam te wózki w necie, nie ma to jak po prostu pojechać do sklepu, dotknąć, pojeździc, porozmawiać ze sprzedawcą... Albo posłuchać opinii użytkowników - to chyba najlepsze źródło informacji :) W sobotę jedziemy na usg 4d i liczę, że poznam płeć bąbla, choć po sugestii pewnego doktora robiącego mi jakiś czas temu usg i swoich "maminych" przeczuciach obstawiam, że będzie kobietka :) Bez różnicy, abym tylko donosiła szczęśliwie do maja i urodziła zdrowe bobo... Ale imiona mamy przygotowane na każdą ewnetualność ;) Zazdroszczę trochę tym, które biegają po sklepach, pływają, ćwiczą :( Wiem, że wszystko to dla maluszka, ale czasami dostaję świra od tego samotnego siedzenia w domu. Nie mam na miejscu nikogo z rodziny, a męża też mam co kilka dni, bo nasz wspólny zawód nie pozwala nam na codzienne wspólne mieszkanie :) Gratuluję wszystkim, które dotrwały do końca moich wypocin ;) Pozdrawiam serdecznie i życzę milej niedzieli. U mnie jak zwykle, fotelik albo kanapa :) Trzymajcie się ciepło