Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Paulina36

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Paulina36

  1. Paulina36

    Rzucilam palenie! Pomocy!!! cz 2

    Cześć Dziewczyny dołączam do Was. Nie palę 3 dzień - jest bardzo trudno. Ale wiem, że to przejdzie. W ubiegłym roku nie paliłam 8 miesięcy, więc trochę już wiem, jak to wygląda. Ale i tak jest mi ciężko:( Macie takie fajne przeliczniki w związku z niepaleniem, a mogę prosić o podesłanie jakiegoś wzoru? Lorika - u mnie kopci ojciec. Nawet choroba płuc mu nie przeszkadza:( Teraz chociaż wychodzi na balkon, żeby nie smrodzić pod nosem mamie, bo zrobiłam mu wykład. Ja nigdy nie paliłam przy osobach niepalących dlatego nie rozumiem, czemu ktoś taki miałby wdychać ten smród od palacza. A może rodzicom podrzucisz jakieś ulotki, gazetki z informacjami jak rzucić palenie? A aptekach są takie.
  2. duze dziecko a masz szansę gdzieś się wyprowadzić, chociaż na próbę? Masz kogoś, komu możesz zaufać i zwierzyć się? Rodzinę, znajomych? Jesteś tutaj już jakiś czas, więc zakładam, że mechanizmy uzależnienia znasz. Moim zdaniem powinnaś zacząć już korzystać z pomocy otoczenia w realu, inaczej boleśnie odczujesz razem z dzieckiem niestabilność Twojego m. Wyjdź z cienia: 1. psycholog natychmiast potrzebny 1/ znajomi, rodzina 3/ prawnik. Nikt za Ciebie tego nie zrobi, wiesz o tym prawda? Ludzie z Twojego otoczenia są zajęci swoimi problemami, a poza tym skąd mogą wiedzieć, że masz problem i mają/mogą Ci pomóc? Ludzie tak naprawdę są skłonni do pomocy, ale tylko wtedy, kiedy się o nią poprosi. Więc trzeba o to poprosić, wyjść do nich, nie ma innego wyjścia. Szkoda dziecka, szkoda Ciebie. Nie ciągnij tego dłużej, przerwij to bolesne dla Ciebie doświadczenie. Życie to nie eksperyment doświadczalny, nad wieloma rzeczami można zapanować, tylko trzeba wiedzieć, że MOŻNA a nawet TRZEBA. Ściskam Cię i idź do przodu. Nie ma innej drogi.
  3. Takamala daj znać, jak sobie radzisz, może będziesz dla nas pozytywnym przykładem:) To czy Ci się uda zależy tylko od Ciebie. Pozdrówki:)
  4. Takamala witaj Moim zdaniem to zaszło za daleko. Ja naprawdę rozumiem, że trudno definitywnie rozstać się, kiedy tworzy się rodzinę i ma się te 40, 50 i więcej lat, dzieci, wspólny dom, mieszkanie, działkę. Ale czymże są obrazki i lodówka czy meble, w które się zainwestowało i można je stracić w stosunku do zaprzepaszczenia całego życia. Dziewczyno ratuj siebie. Wg mnie, masz teoretycznie 2 wyjścia: 1/ postawić granicę, że jnie wolno mu tak postępować i że eszcze raz zrobi Ci krzywdę (werbalnie czy niewerbalnie) to odejdziesz. Wtedy trzeba powiedzieć:"daję ci ostatnią szansę", albo:" to był ostatni raz, kiedy to zrobiłeś a ja na to nie pozwalam. Jeśli to się powtórzy, odchodzę". I wtedy nie ma już powrotów, ponieważ Twój jedyny argument przestanie działać i powtarzanie go będzie już bezskuteczne. 2/ przygotować się do odejścia. To byłoby bardzo zdrowe podejście i tym okazałabyś sobie dużo szacunku. Szykować powoli swoje rzeczy, tak aby tego nie widział i wyprowadzić się od niego. Sądzę, że jego zachowanie może wynikać z obawy, że jesteś samowystarczalna i że sobie poradzisz bez niego, bo świetnie radzisz sobie zawodowo. Może Ci tego właśnie zazdrości? A może ma inne problemy, z którymi sobie nie radzi.. To od czego trzeba zacząć, to zmienić podejście do siebie samej i zapytać: Czy ja chcę tak żyć i mieć z nim dzieci, dom, tworzyć rodzinę? Każdy ma jakieś wady, ale zdrowy relacje partnerskie można tworzyć z kimś, kogo wady są przez NAS akceptowalne. A gdybyś jednak była silna i wiedziała już teraz czego chcesz, to po prostu za długo się nie zastanawiaj, bo nie ma czego żałować. Życie to NIE JEST wieczna walka o względy i szacunek partnera. Molestowanie psychiczne to przemoc na drugiej osobie. U Ciebie dochodzi jeszcze fizyczna. Brrr, aż mi się zimno robi, jak pomyślę, co będzie jak Twój n. będzie miał kiedykolwiek dzieci .. Nie chciałabym mieć takiego ojca dla swoich dzieci. Ściskam Cię i się nie poddawaj! Najważniejsze, to pamiętać, że to Ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie, nikt inny. Wkrótce będziesz musiała być odpowiedzialna za życie swoich dzieci a to kosztuje sporo energii.Więc lepiej daj sobie teraz szansę na dzielenie się tą odpowiedzialnością z partnerem stabilnym emocjonalnie.
  5. yeez "Paulina- ciesze sie, ze dolaczylas do NAS" Dzięki Yeez, ale wolałabym znaleźć się na wątku: "Moje życie straciło sens, bo mam piegi na nosie" :). A tak serio, to trzeba przyznać, że topik jest wyjątkowo mądry i użyteczny. Nie miałam czasu za wiele przeczytać wstecz, ale kilka fajnych słów przeczytałam i naprawdę dały mi powera. Np. Twoje, Consekwencji, O'nill. Lubię konkrety i jasny, rzeczowy język. Tak czy inaczej, różnorodnie tu i każdy znajduje wsparcie, to najważniejsze. Pozdrówki!
  6. Hej wszystkim pachnącym. Ja dziś zaczęłam. Ktoś dołączy? Moja motywacja ujęta w formie pytania; A dlaczego miałabym palić? Działa od rana. Jestem pełna wiary. Pozdrówki
  7. Przypadkowa k. Daj znak życia . Pamiętam, że jesteś bardzo na zakręcie. Trzymam kciuki, a jeśli będziesz potrzebowała wsparcia tutaj, to pisz:) Ściskam Cię serdecznie!
  8. Cześć Dziewczyny Miłego dnia! W centrum Pl zachmurzone niebo, ale przestało padać. A jaka u Was pogoda tam gdzie jesteście? Zaraz coś muszę wymyśleć, bo dziecko się nudzi:) Buszująca.. ponownie rzucam palenie. Ostatnim razem udało się na 4 dni. A w ubiegłym roku na 8 miesięcy. Od dziś znów zaczynam. Zrobiłam listę z motywacjami ale znalazłam też całkiem nową motywację, którą ujęłam w formie pytania: A dlaczego miałabym palić? Odpowiedzi brak i oby tak zostało. Nastawiłam się bojowo choć objawy odstawienia już od rana mam pełne:) Buziaki i miłego dnia. Myślę o Tobie. Wiem, że bardzo się starasz, żeby wyzdrowieć
  9. Cześć Dziewczyny Buszująca - oj, zdrowiejesz, zdrowiejesz. To widać, słychać i czuć:) I oby tak dalej! W weekend nic specjalnego nie planuję. Odwiedzę rodzinę oraz znajomą, z którą nie widziałyśmy się od ponad roku bo mieszka w innym mieście. Maja - fajnie, że będziesz na Zlocie:) Eutenia - dzięki za tekst Autobiografii. Bardzo mi się podoba:) A-ta - dzięki bardzo za udostępnienie chomika. Przyda się:) A tak ogólnie, to chciałam rzec, żebyście Dziewczyny drogie uważały co pomyślicie, bo potem się spełnia:) Dziś miałam sobie kupić kwiaty, ale nie zdążyłam, bo m. mi je przyniósł i jeszcze żółte - takie jak chciałam. Tak więc ostrzegam, żeby nie było ..:) Zlot Wyjątkowych Czarownic Mianuję się Starszym Organizatorem tego oto spotkania forumowego, na które swój udział zapowiedziały: (stan na dzień 30.04 Roku Pańskiego 2010) 1. Buszująca nam zdrowiejąca 2. Silna kobieta swą mocą porażająca 3. Maja umysły nam oświecająca 4. Dziękuję ze jesteście (hm, chyb musi mi ktoś pomóc, bo nic mi się nie rymuje do =ąca:) 5. Ja - Paulina????...... a może: się zmieniająca i już! 6......... 7......... 8......... 9........... Dziewczyny chętne, zapraszamy. A oto przepis na naszą dobrą zabawę (do dowolnej modyfikacji wg widzimisię uczestniczek): - picie: herbaty, kawy, kakao, mleka, drinka - opcje do wyboru - jedzenie: homarów, kiełbaski z grilla, ziemniaków z ogniska, lodów - do wyboru czyli catering na każdy żołądek - zabawa: do białego rana, od rana do wieczora - do wyboru, na pewno udana (bez wyboru:) - nastroje: uśmiech nie schodzący z twarzy (bez wyboru:) - temat: dowolny, ponieważ mamy do tego prawo:) - scenografia - klimatyczna - muzyka - dobra - konferansjer - wygadany:) - szczypta szczęścia - to już mamy, bo mamy siebie- tu nawzajem i siebie same:) Termin tejże imprezy poddaję do dyskusji. Proponowane terminy: 1. ........... 2......... 3........ 4............... 5. Paulina - dostosuję się Miejsce - wyjątkowe geograficznie - do ustalenia. Dziewczyny albo Drogie Czarownice wypełniajcie listę Waszych/Naszych życzeń, tylko uważajcie, bo się spełniają:) Pozdrawiam!
  10. Buszująca.. pytaj, nie ma problemu. Był agresywny, ale głównie werbalnie. Były wszystkie możliwe wyzwiska, takie właśnie miał wzorce z domu. Chciał mnie sobie podporządkować. Tylko, że ja nie bałam się odpyskować. Stawiałam się. Tyle, że nie rzucałam epitetami, bo uważałam, że kłócić należy się na argumenty. On tego nie rozumiał, co to znaczy na argumenty i jeszcze bardziej się wściekał, że ja niby taka idealna chcę być. Z tego mojego stawiania się za dużo nie wyszło dobrego, bo on mnie tymi swoimi słowami porażał, jak bomba nuklearna, tak że po prostu później wszystko brałam do siebie. Wiesz o co chodzi...Jego koronne "argumenty - epitety": on może mieć każdą, może mnie zostawić, jak będzie chciał to kiwnie palcem i będą leciały na niego, mam się cieszyć, że on mnie łaskawie chciał bo jestem głupia, brzydka, mam to takie a tamto owakie itd. Już wszystkiego nie pamiętam, tyle tego było, ale może i dobrze. Tak, zgadzam się z Tobą, to jest cud, ale nie jego przemiana tylko MOJA:). Najpierw dostał na kartce listę praw i obowiązków w naszym domu - tak radziła psycholog a skoro nie poskutkowało był krok drugi: wizytówka do "mojego" adwokata. :) Nie wiem, na jak długo takie metody są skuteczne, ale wiem, że mnie to uratowało tyłek przed najgorszym: samobójstwem emocjonalnym, bo dla mnie w ówczesnym czasie, to już było dno. Doszły jeszcze inne rzeczy, z którymi ma problem, ale to już jest jego sprawa, nie moja. Na pewno na naszą wspólną przyszłość nie rokują dobrze. Jak odwrócić myśli? Na sam początek poszukać ludzi dookoła siebie i nawiązać z nimi kontakt, uśmiechnąć się do nielubianej sąsiadki, zająć swoje ciało czymś w odosobnieniu, bez niego, zająć się tym, co nas najbardziej interesuje (może to być ciężkie, bo my zajmowałyśmy się tylko nim najczęściej), poszukać jakichś fajnych rzeczy, którymi mogłybyśmy się zająć, niech to będzie przysłowiowe szydełkowanie, cokolwiek. Może jeszcze dziewczyny coś wymyślą:) Ja teraz jestem zajęta lekturą dla DDA, bo wkrótce idę na terapię. Poznałam kilka nowych osób z takimi problemami, z którymi nawiązałam kontakt w realu. Mam koleżanki, z którymi fajnie mi się spędza czas. Poza tym szukam w sobie dalej, co jeszcze mogłabym zrobić dla siebie, tak żeby nie zajmować się nim i jego sprawami, bo to zawsze był mój problem; taka ogromna potrzeba kontrolowania go, co zrobi, gdzie jest,czym się zajmuje. Nie wiem tylko po co? :) Spotkanie w realu aktualne:) Zapraszamy wszystkie chętne dziewczyny - te "stare" w sensie dłużej tu piszące również jak najbardziej, zrobimy sobie zlot czarownic. Mogę się zająć organizacją. Czerwiec to chyba będzie odpowiedni moment, tak na powitanie naszej Buszującej w kraju :))). Silna k, a Ty kiedy dokładnie wracasz? Pozdrówki.
  11. Silna hihi, widzisz jak nas dużo łączy? Ja w swoim niedawnym postanowieniu obiecałam sobie, że będę Silną kobietą dokładnie jak Ty siebie tu określasz:) Wszelkie wątpliwości, które masz są naturalne. Każdy z nas ma 1000 wątpliwości, czy robi dobrze i jak byłoby najlepiej. Ale na próżno szukać odpowiedzi u innych, kiedy same nie jesteśmy przekonane do własnych myśli. Sądzę, że fajnie gdybyś na ten czas mogła zająć myśli jeszcze czymś innym i/lub kimś innym. Bo przecież są jeszcze inni ludzie na tej planecie niż nasi m., prawda? :) Kochana rób tak, żeby Tobie było dobrze. Będę to powtarzać dopóki tu będę: Jesteś dzielna i silna i podziwiam Cię za to, co JUŻ dla siebie zrobiłaś. Dzięki Bogu, że mamy to forum. Chyba niejedną z nas uratowało przed emocjonalnym samobójstwem a może i nawet fizycznym. Buziaki:) Jestem z Tobą
  12. Buszująca Pytasz, czy dam szansę m. Właśnie z tej szansy korzysta, pozwoliłam mu ze sobą mieszkać pod jednym dachem i dzięki temu może oglądać dziecko codziennie. Ale wszystko jest teraz na moich warunkach, więc jest "grzeczny". Nie wiem, ile to jeszcze potrwa, czy to wytrzyma, ale wie, co ma do stracenia, więc się stara. Trudno mi w tej chwili jednoznacznie określić, co zrobię. Marzę o partnerskim związku i wcale nie chcę być osobą dominującą, a tak to teraz wyszło... Postanowiłam natomiast - jako drugi krok - wzmacniać swoje poczucie wartości, budować siebie od podstaw i właśnie zaczęłam nad tym pracować. Tak jak Ci pisałam, mam teraz emocjonalny spokój, nie ma awantur, nie ma tych krzywdzących słów i czynów, więc mogę się rozwijać. Może to mi da odpowiedź. Bo na razie jej nie znajduję w sobie. buziaki :)
  13. Buszująca... Mocno przytulam Cię teraz. Pisz swoje żale, ja też pisałam tylko że do koleżanki maile i zwierzałam się do drugiej koleżanki w realu i potem jeszcze psycholog i inne osoby, które "musiały" tego wysłuchiwać:) Czasami strasznie się tego wstydziłam, ale takie oczyszczenie przyniosło rezultat i o to chodzi:))
  14. Maju.. Przytulam Cię i też się cieszę, że tak pięknie sobie radzisz w swoim zdrowieniu. I dzięki za dużo ciepłych słów. Fajnie, że tu jesteś i dzielisz się swoimi doświadczeniami. Dla mnie są bezcenne:) Buziaki
  15. zwierzenia cd - z marca br. "... potrzebuję psychologa, bo nie wyrabiam. Ciągle mi się wydaje,że nie dam rady, że on mi jeszcze pokaże, że robię dziecku krzywdę, bo ma rodzinę w komplecie. Mam mętlik w głowie, czuję, że nie podołam, że będę samotna - chociaż teraz też jestem samotna i znerwicowana.. Jak się teraz wycofam to od razu mogę się najeść leków i sobie odejść z tego beznadziejnego świata. Ale dziecko.. Nawet tego się boję, że on mi dziecko odbierze, że coś wymyśli na mnie, bo on może wszystko. A jak mi zabierze dziecko, powie że jestem psychiczna?? Wymyśli jakiś świadków?? Jezu, co ja mam robić??? Ale jestem beznadziejna, szok, że można być w takim gxxxe i się zastanawiać. Uzależniłam się chyba od tego g. i wydaje mi się , ze nic lepszego mnie już nie spotka i na nic innego nie zasługuję. A może gdzieś wyjechać i jeszcze to przemyśleć? Czy jest jakieś wyjście?? Jestem beznadziejna - w tym mogę się z nim zgodzić w 100%. Myślisz, ze jakie mam szanse w sądzie, czy on może mi odebrać dziecko??" To pisałam ja - Paulina, dobry miesiąc temu. Jak czytam to też nie wierzę, że to byłam ja i co najgorsze, że taka byłam odkąd pamiętam; niepewna siebie, zalękniona, tak źle myśląca o sobie. Nawet miałam wizje, że mi dziecko m. zabierze a potem poszłam do prawnika.. Prawnik uświadomił mi, że matce, która jest normalnym człowiekiem nie odbiera się dzieci. A potem poszłam do psychologa i oto co mi powiedziała Pani psycholog (nagrałam to sobie i spisałam): .."nie jesteś "psychiczna", nie jesteś chorobliwie zazdrosna, nie ponosisz żadnej odpowiedzialności za zachowania Twojego męża. Twoja reakcja jest jak najbardziej naturalna. Masz prawo do niezgody na to, że mąż robi, co chce nie licząc się z Tobą, na to, że ma zupełnie inny obraz związku, a mianowicie taki, w którym mężczyzna dominuje i podporządkowuje sobie kobietę. Jednocześnie przez swoją niedojrzałość Twój mąż nie potrafi skonfrontować się z problemami,ucieka od nich poprzez okazywanie Ci agresji, poprzez przemoc. Ale Ty nie zmienisz swojego męża. Próbowałaś rozmawiać - nic to nie dało. Warto, dla uspokojenia swoich emocji, przyjąć do wiadomości prawdę. To, co jest. Że Twój mąż taki jest i zmieni się tylko wtedy, gdy sam będzie chciał. A on najwyraźniej na ten moment nie chce. Ruch należy do Ciebie. Sama dokonasz wyboru, czy zgodzisz się być z kimś, kto Cię nie szanuje, kto nie chce zbudować partnerskiego związku czy też zdecydujesz się na rozstanie." I wtedy mnie oświeciło. Mam nadzieję, że na trwałe:) Moje oświecenie podsumowałam tak do mojej serdecznej koleżanki: "Postanawiam: Od teraz jestem silną kobietą. Zero zrzędzenia i martwienia na zapas. Cholera, uświadomiłam sobie, że ja tylko zrzędzę i nie działam. Kupa życia mi na to zeszła, a mojej mamie całe życie. Koniec powielania takich wzorców. O nie, szkoda życia na to. Biorę sprawy w swoje ręce. Przecież wszystko zależy od nas, od naszego nastawienia. Złudne jest myślenie, ze nasze życie jest w rękach innych ludzi. Zobacz, jakie my jesteśmy fajne dziewczyny, niczego nam nie brakuje, prawda? Wystarczy włączyć guziczek w głowie.. Teraz zaczynam nowe życie!" I zaczęłam. Ja, Paulina - dojrzała a przede wszystkim emocjonalnie stabilna kobieta. Wiele przede mną, ale najważniejsze co było do zrobienia już za mną. Czego Wam Dziewczyny również życzę - w takim czy innym czasie. W swoim czasie:)
  16. gdzieś przeczytane: Dlaczego ludzie uciekają od prawdy? Bo to oznacza konieczność działania i podejmowania często bardzo bolesnych decyzji, np. o rozstaniu. Kobieta potrafi wymyślić mnóstwo argumentów, które przemawiają za tym, aby tkwić w związku, w którym nie jest przez partnera szanowana, narażona na przemoc, zdradzana i obrzucana wyzwiskami. Wmawia sobie, że robi to dla dobra dzieci, które powinny mieć ojca, lub że partner bez niej sobie nie poradzi. Albo ona bez niego. Koronny argument to ja go kocham. W podtekście jest przede wszystkim strach przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie we własne ręce. Kobieta woli zbudować pomnik ze swojego męczeństwa, niż przyznać się przed sobą, że tak naprawdę to ona ma problem, którego rozwiązaniem powinna się zająć. Że jest od swojego partnera uzależniona, ze wszelkimi konsekwencjami, jakie niesie ze sobą nałóg.
  17. Ja i moje zwierzenia może miesiąc temu. Ku pokrzepieniu serc, bo to już historia:) "(....) To czego ja teraz bardzo potrzebuję to siły, żeby znieść to wszystko. Pocieszający jest tylko fakt, że nie ja pierwsza i nie ostatnia mam problem. Są kobiety, które miały gorzej..Mam nadzieję, że psycholog pomoże, że mnie uspokoi i pomoże stanąć na nogi mojej psychice. Piszesz, że kiedyś sobie jeszcze ułożę życie. Ja w to już nie wierzę, jestem wrakiem człowieka, nie czuję się ani pełnowartościwym człowiekiem ani tym bardziej kobietą. Moje kompleksy urosły przez te kilka lat do wielkości Mont Everestu i nic już tego nie zmieni. Pomyśl, ktoś wmawia Ci przez kilka lat, że jesteś do niczego, potwierdza to werbalnie i niewerbalnie, podważa Twój autorytet u dziecka ("mama jest psychiczna") więc jak tu można myśleć o sobie dobrze. Nie mam żadnych wątpliwości, że moje poczucie wartości sięgnęło dna i już nawet nie liczę na cud, który mógłby to zmienić. Teraz tylko spokój, spokój, spokój, siła, plan i determinacja na tyle duża, żeby się nie wycofać... Czuję się taka osamotniona. Z drugiej strony wiem, że tak musi być, że każdy dorosły człowiek musi ze swojego piekła wyjść o własnych siłach. Ktoś inny może doradzić, wesprzeć na duchu, pocieszyć, ale i tak w środku czujesz się samotna do szpiku kości. Walczysz w samotności z tymi cholernymi demonami w oczekiwaniu na pojawienie się pierwszego światełka w tunelu. Teraz myślę, że jak zacznę je dostrzegać, to będzie mój największy sukces na tym etapie mojego życia..."
  18. pisze wybitny psycholog: wypowiedż psychologa od uzależnień: Mówi się, że zdrowo kochającą kobietę partner może zranić tylko raz. Kobieta, która „kocha za bardzo jest raniona bez przerwy. Z lęku przed samotnością trwa w swoim cierpieniu, a żeby jakoś wytłumaczyć je przed sobą, wciąż wierzy, że partner się zmieni. Wreszcie zrozumie swoje złe postępowanie i będzie dla niej tak czuły, jak na początku związku. W pełni uzależniona od mężczyzny nie potrafi już spojrzeć prawdzie w oczy żyje w stworzonej przez siebie iluzji. Zwykle prędzej czy później kobieta, która „kocha za bardzo staje się w związku ofiarą, a jej ukochany oprawcą. On też jest od niej uzależniony, bo przyzwyczaił się do wygodnej roli „biorcy. Taki związek, choć toksyczny, potrafi trwać latami, bo symbioza ofiary z oprawcą jest wyjątkowo trwała.
  19. Maja zdaję sobie sprawę, że każdy z nas jest inny i dlatego potrzebujemy indywidualnej drogi do rozwoju. Podkreślam to pisząc swoje posty. Natomiast każdy z nas ma też własny rozum i jak sądzę potrafi segregować informacje, które otrzymuje od różnych osób, tak aby kreować swoją WŁASNĄ zdolność do adaptacji. Napisałam bodaj wczoraj, że każdy ma swój sposób ale działamy. Słowo"działamy" oddaje mój WŁASNY charakter, który właśnie uśpiony przez jakiś czas ponownie obudziłam dzięki swojej stanowczości i konsekwencji. Nie napiszę np. siedzimy i myślimy przez 2.3.5.10 miesięcy, bo dla mnie osobiście to szkoda czasu. Ja czytałam i myślałam ze 2 tygodnie i starczy! To był pierwszy krok. Drugi to działanie czyli wprowadzanie w życie tego co przeczytałam i wymyśliłam. Piszę tylko o swoich doświadczeniach, które uważam że są sukcesem wziąwszy pod uwagę to, w jakim byłam stanie całkiem niedawno. Może komuś akurat takie słowa pomogą się wyrwać z miłosnej obsesji dużo szybciej. Każdy mam wolny wybór, tak jak z wszystkim. To nasze życie, nasza wola. Moją terapię nazywam "szokową", jest skuteczna, ale każdy sobie sam wybiera metodę, byleby również działała. Ja dzielę się tym, co mi się udało osiągnąć i pozostanę temu wierna:)) Pozdrawiam.
  20. Buszująca.. nic się nie bój Kochanie, będzie dobrze zobaczysz sama. Teraz wszystko zależy od Ciebie. To, czy się jeszcze będziesz uśmiechać i to, czy Twój synek będzie brykał jak normalny, beztroski dzieciak z chłopakami na podwórku. :)
  21. przeczytane z początku tego topiku: Wybaczyć można raz. Drugi to naiwność. A trzeci to głupota. Fajne, warte przyswojenia. Ostatnio spisuję sobie takie złote myśli, które uważam za pomocne dla siebie.
  22. Maju kolejne mądre słowa o Ciebie. Mimo, że były skierowane do naszej forumowej koleżanki, to ja bardzo dziękuję, bo również chętnie z nich skorzystam:) Dzięki!
×