Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Paulina36

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Paulina36

  1. i jeszcze z I. wątku na ten sam temat: "WIECIE JA W MALZENSTWIE CZYLAM SIE JAK TEN KOLIBEREK KTOREMU KTOS STOPNIOWO WYRYWAL PIORKA Z D... a teraz zaczynaja odrastac a ja zachłystuję sie wolnoscia- czego i wam zycze". Zabawne i fajne to:) Buszująca, co Ci powiedzieli w tej organizacji? ściskam:)
  2. Hejka Dziewczyny:) Napiszę swoje przemyślenia dotyczące samotności. Więc po pierwsze: kiedy walczyłam o związek to czułam się bardzo samotna - taki był mój stan umysłu a zarazem stan faktyczny, odizolowałam się od ludzi, od rodziny, nawet trochę od dziecka. Po drugie: kiedy przestałam walczyć, bo rozumiałam że nie ma już sensu, czułam, że czuję się równie samotna jak w przeszłej sytuacji, ale.. w tym momencie, żeby poszukać wsparcia u innych, moja izolacja i poczucie samotności bywało rzadsze. Po trzecie: obecnie, kiedy nie walczę ani o związek, ani nie czuję parcia na szukanie okazji do poznania kogoś, przestałam się czuć samotna! Odkryłam że tak naprawdę, to nie on sprawił, że czuję się samotna, ale ja sama. Że to stan mojego umysłu a nie stan faktyczny. Teraz wręcz szukam okazji, żeby pobyć samą, żeby sobie w spokoju przemyśleć różne rzeczy, żeby poukładać emocje. Sama się do siebie uśmiecham i naprawdę czuję się ( a nawet nareszcie!) ze sobą dobrze. A poza tym, my matki już nigdy nie będziemy samotne, bo mamy nasze kochane pociechy, więc zawsze będzie ktoś obecny w naszym życiu. Mały Książę powiedział, że nawet wśród ludzi człowiek jest samotny. I to prawda. Ważne, aby nie wyolbrzymiać tego stanu, nie wpaść w skrajność, że oto jesteśmy nieszczęśliwi, bo nie ma obok nas..kogo..no właśnie - jedynie faceta. Reszta jest niezakłócona, a przynajmniej mamy wpływ, żeby odzyskać tych, którzy nie pozwolą nam się czuć - przyjaciele, znajomi, nawet pani w kiosku. I w pełni zgadzam się ze słowami aweb i "dziekuje ze jestescie". Bo one już wiedzą, że to nie jest jakiś pech ani trauma życiowa. A wręcz przyjemny stan.. Stan w którym można wejrzeć gdzieś w swoje Ja i wreszcie je dostrzec, takie jakie jest naprawdę, a nie tak jak wyglądało odbite w oczach innych. Ja mogę tylko powiedzieć, że w tej chwili wybieram ten stan z pełną świadomością. To jest mój wybór na chwilę obecną. I jestem z tym szczęśliwa, a nie przygnębiona. Tak jest teraz, a jak będzie jutro to..."pomyślę o tym jutro" jak Scarlet O'hara:) Ściskam wszystkie Was serdecznie! Silna, dawaj tu znaku życia. Pamiętasz, jak martwiłyśmy się o Buszującą? Teraz Ty zaginęłaś. Cokolwiek postanowiłaś, to Twój osobisty wybór i nikomu nic do tego. Po prostu się odezwij. Sama widzisz, jakie tu wspaniałe wsparcie dają dziewczyny, które mają to za sobą. Pozdrówki:) Maja, Maja, Maja - dlaczego nie piszesz? Skrobnij słówko:) Turkusek coś pisał i się skasowało. Ja zawsze kopiuję jak dużo napiszę, żeby w razie czego nie stracić moich wypocin:) No ale mam nadzieję, że się odezwiesz wkrótce:) Kobietki, jesteśmy tak silne, że sobie tego nawet nie potrafimy wyobrazić. Wyjdziemy na prostą nawet z najbardziej zakręconego zakrętu:). Ja w to naprawdę wierzę:) Buziaki!!!
  3. aweb:) Witaj, fajnie, że zajrzałaś i że chcesz wspierać. Sprawdza się więc motto, że dobro wraca ze zdwojoną siłą. Dlatego też warto dzielić dobrym słowem, udzielać wsparcia a dobro wróci do nas podwójnie. Cieszę się, że Ci się układa i wyszłaś z tego. Z ciekawości zapytam, czy masz dziecko z tamtego związku? Czytam właśnie I. część, może natrafię na Twoją historię, jeśli miałaś ten sam nick. Ten I. topik czytałam kiedyś wyrywkowo, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że nic mi to nie daje. Więc czytam teraz strona po stronie, mam lekturę na samotne wieczory:). Dużo tam naprawdę mądrych słów, takiego ciepłego wsparcia. Dziewczyny wszystkie bez wyjątku bardzo inteligentne i świadome. Czytam ze wzruszeniem te historie i wyciągam wnioski dla siebie, darmowa terapia:). Na przykład nauczyłam się już większej pokory wobec życia dzięki tym starym wpisom. Nie wiedziałam, że jestem taka butna i nietolerancyjna. Np. złościłam się często, kiedy ktoś nie robi tak jak ja chcę.. Teraz jest mi o niebo lżej..Jeśli mam świadomość, że mogę coś zmienić, nazywam to po imieniu i w miarę swojego (!) tempa to zmieniam. Już się nie denerwuję, że takie czy inne zmiany zachodzą za wolno, już się tym nie obwiniam. No może gdyby sytuacja była dramatyczna, że działaby mi się teraz krzywda albo mojemu dziecku, to ta cierpliwość nie byłaby aż tak duża:). Jak czytam historię Smutenki (Radosnki) to widzę u siebie takie same emocje, jakby to była ja. Mimo, że motywy zupełnie odmienne. Pozdrówki i odzywaj się do nas:) Może napisz co jeszcze Ci pomogło w Twoim zdrowieniu, co sama osiągnęłaś, z czego jesteś dumna (np. jak pracowałaś nad poczuciem wartości albo strachem przed samotnością...).
  4. Nokia 1. Masz świetną intuicję, nigdy w nią nie wątp. 2. Możesz zasiać w koleżance nutkę zwątpienia, ale bez jej woli kompletnie nie masz wpływu na zmianę jej myślenia. Nałykała się toksyn, może w dzieciństwie(?) a teraz powiela schemat. 3. "Być neutralnym w walce dobra ze złem, to opowiadać się po stronie zła". Ale żądać od nikogo nic nie możesz, bo to manipulacja, możesz poprosić o jasną deklarację w jakiejś sprawie i wyrazić swój pogląd. Co z tego wyniknie, bóg jeden wie..może zmiana poglądów, a może nie.. Pozdrawiam.
  5. idaalia fajnie, że tu zajrzałaś i poświęciłaś czas na podzielenie się swoimi doświadczeniami..Dzięki za to. Właśnie czytam pierwszą część topiku, może dokopę się do Twojej historii. Jest tam tyle mądrych słów.. Np. zdanie, któremu emocjonalnie się opierałam: dziecko jest szczęśliwe, kiedy rodzice są szczęśliwi. Czy inaczej: kiedy mama jest szczęśliwa, to dziecko również. Stwierdzenie oczywiste, ale trochę mi zeszło, zanim ta prawda doszła do mojej świadomości. Uff, tak lekko się robi na duszy, kiedy te mądre słowa wreszcie docierają .. Albo te niezwykłe słowa w formie modlitwy: "Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego" Też dopiero do mnie docierają..Tego się również nauczyłam na terapii: że to czego nie da się zmienić, bo nie ma się na tę zmianę absolutnie wpływu (uczucie jakie temu towarzyszy to bezsilność), należy zaakceptować albo odpuścić. Tutaj jest interpretacja tej modlitwy: http://www.jutrzenka.cba.pl/modlitwa.html Co prawda, ja nie jestem wierząca, ale te słowa są uniwersalne dla każdego potrzebującego:). Może jeszcze kiedyś uwierzę.. idaalia Pozdrawiam Cię serdecznie. Trzymaj się ciepło!!! dziekuje ze jestescie - pozdrówki Buszująca, ściskam Cię. Silna k - buźka. Trzymajmy (cie) się wszystkie bez wyjątku. Uczmy się żyć od nowa, damy radę!
  6. Nokia oto interpretacja przemocy: "Przemoc w związku dwojga ludzi nie polega wyłącznie na wykorzystywaniu fizycznej przewagi jednej ze stron w celu zniewolenia, molestowania seksualnego i bicia partnera, lecz także na psychicznym znęcaniu się nad nim, lżeniu i urąganiu jego godności osobistej. W przypadku, gdy partner posuwa się tylko do tego drugiego rodzaju przemocy, jego ofiara często sama nie jest pewna, czy ten typ zachowań mieści się w granicach normy burzliwych związków, czy może je przekracza". Jest tego więcej na 1. stronie topiku oraz na dwóch wcześniejszych, do których linki zostały wklejone na 1.stronę wątku. Bez wątpienia Twój znajomy "urąga godności osobistej" swojej dziewczynie. Okazuje jawny brak szacunku, zachowuje się niekulturalnie. To chłopak, którego nie nauczono poszanowania godności drugiej osoby. Jeżeli chcesz pomóc swojej koleżance, odeślij ją do lektur jakie tu przytaczamy, a nawet do topiku - o ile zechce. Bo nie wiem, czy ona widzi problem, czy tylko TY:( Przykre jest to co piszesz i słusznie, że zwróciłaś na to uwagę. Twój partner nie reaguje prawdopodobnie dlatego, że nie chce stracić kolegi. Ale to moralność Pani Dulskiej. Każda osoba doznająca przemocy powinna mieć oparcie wśród bliskich sobie osób. To bardzo ważne. Pozdrawiam Cię serdecznie i na koniec napiszę jeszcze, że jesteś wartościową osobą, skoro niepokoi Cię problem koleżanki i chcesz jej pomóc. Powodzenia!
  7. Cześć Buszująca u mnie w porządku, w miarę.. A jak Ty się trzymasz? Zastanawiam się,gdzie podziała się Maja. Maju, jeśli nas czytasz to daj znak życia. I Turkuska dawno nie było.. Wczoraj skończyłam czytać "W dżungli samotności" Beaty Pawlikowskiej i szczerze polecam, forma poradnika, bardzo wdzięcznie napisana na podstawie przeżyć i doświadczeń autorki. Jak dla mnie - rewelacja! Zamierzam kupić jeszcze z tej serii: W dżungli życia, W dżungli miłości i W dżungli niepewności. Wogóle polecam czytanie, wnosi więcej spokoju do rozhuśtanej emocjami głowy. No i rozwija duszę:)
  8. Buszująca, Kochana:) masz takie samo prawo jak każdy, żeby tu bywać kiedy i jak zechcesz:) Piszesz: "Pytam go od kilku dni,co zamierza zrobic z tym fantem,prosze go,zeby sobie poszedl jesli mnie nie kocha,zeby zabral wszystko co mam ,tylko,zeby podjal jakas decyzje,bo tak nie mozna zyc...Ja jeszcze wczesniej jak do Was pisalam,to bylam przekonana,ze jak mu powiem; rozstajemy sie,to on pojdzie....teraz wiem,ze sie mylilam.." Miałam identyczną sytuację z m. Prosiłam wiele razy o rozmowę, próbowałam jak Silna k. wywołać kłótnię i nic:(. Rozmawiałam o tym z psychologiem. Powiedział, że w sytuacji, kiedy jest mur, następuje nasza bezsilność i dlatego chwytamy się takich zachowań. I że nie tędy droga. Nikt nie odejdzie, bo my tak oczekujemy. To są nasze oczekiwania, a nie ich. Im jest tak dobrze i dlatego nie podejmują żadnych działań, ba - nawet robią to celowo, bo boją się utraty tego co mają. A mają wiele: rodziny, kobiety, które zapewniają im poczucie bezpieczeństwa, obiady, ciepły kąt, ognisko domowe itd. Więc co z tym zrobić? Brać sprawy w swoje ręce, wziąć odpowiedzialność za własne życie na własne barki i iść. Realizować swoje potrzeby, oczekiwania, mimo jego sprzeciwu czy ignorancji. Tego się boimy. To wyzwanie. To jest dla nas najtrudniejsze, bo wolimy się przeglądać w oczach innych, utwierdzać się w przekonaniach i opiniach innych ludzi, nawet partnerów, którzy bywają toksyczni. A ma być odwrotnie: mamy słychać swoich myśli, swoich przekonań, mimo tego całego trochę wyolbrzymionego strachu. Też się tego uczę. To najtrudniejsze, żeby zupełnie samodzielnie podjąć decyzję i ponosić jej konsekwencje. Mieszkać w gorszych warunkach, zorganizować sobie samemu czas, odpowiadać na pytania zaciekawionych ludzi, rodziny. Ale to nie jest straszne, to jest prawda o nas, której się boimy. Przed działaniem paraliżuje nas strach. Ale jakby go oswoić i nazwać, to wyszłoby, że zaczyna się od słów: a jakby.., a jeśli.., ale przecież..Nie będzie tu realnych zagrożeń, tylko te wyimaginowane, ponaciągane, bo przecież nikt nie wie jaka będzie przyszłość, to tylko nasze wyobrażenia podsycane przez strach. Buszująca, Silna, i Inne Dziewczyny - trzymam za Was, za Nas mocno kciuki. Przecież mamy jedno życie, same potrafimy je przeżyć, na własnych zasadach, tak jak najlepiej potrafimy. Przede mną dużo jeszcze decyzji, ale nie boję się już tak bardzo przyszłości jak kiedyś. Nie wybiegam, nie ma sensu. Kiedyś widziałam tam tylko katastrofy, a w sobie czarną dziurę. Teraz odkurzyłam dziurę, a przyszłość nie wydaje mi się już niebezpieczna, tylko realna i spokojniejsza. Miłego Dziewczyny! Więcej wiary w siebie - tego życzę Wam i sobie osobiście również:)
  9. Buszująca K:) Fajnie, że znalazłaś siłę, żeby tu się odezwać. Idź swoją drogą, zaufaj sobie, to chyba najlepszy sposób. Byłaś w PL na wakacjach? Moje sprawy wyglądają tak, że zajmuje się sobą i dzieckiem. Nie widzę potrzeby angażowania się w sprawy m. Długo "bujałam się" z napisaniem pozwu, ciągle coś mnie blokowało, ale właśnie go napisałam. I mam też komplet dokumentów do złożenia. Ale..nie żeby tak od razu:) Wszystko musi swoje "odleżeć".. Czekam aż się jeszcze raz upewnię, w swojej głowie, bo mam cofki, 2 kroki w przód, jeden w tył - jak pisze POa. zaczynam natomiast wierzyć, że jest inne życie dla mnie, takie życie po życiu:) Ciągle mnie coś zadziwia, gdzieś tam docieram do tej zakurzonej Ja i przeżywam różne emocje. Fajne emocje. Uśmiecham się do siebie na samą myśl, że w tylu sytuacjach myślałam o sobie tak źle, tak katastroficznie. A teraz w duchu potrafię się z tego śmiać. Traktuje to jako doświadczenie. Dobrze mi z tym. Nie mam tak stale, ale coraz częściej..a nie miałam przecież wogóle żadnych ciepłych uczuć dla siebie. Silna k.:) Sama zdecydujesz co zrobisz, ale swojej najlepszej przyjaciółce poradziłabym, żeby nie wracała.. Trochę zacytuję lektury, która mnie umacnia: Co to znaczy pokochać siebie? - być dla siebie największym przyjacielem - traktować się z dobrocią, - lubić siebie, - być dla siebie cierpliwym i wyrozumiałym, - UMIEĆ SOBIE WYBACZAĆ, - mieć ochotę robić coś dobrego dla siebie, - cieszyć się z tego, ze jest się żywym tu i teraz, - czuć radość ze wszystkich najwet najdrobniejszych dobrych zdarzeń Najważniejsze, by wiedzieć, że to co czujesz jest ważne. I nie trzeba byc zawsze miłym, grzecznym i posłusznym. Wiele osób wyrosło bowiem w przekonaniu, że trzeba sprawiać przyjemność innym ludziom i spotka Cię za to nagroda - pochwała. Jeśli się pomylisz, popełnisz błąd, zostaniesz ukarany. 1. Błędne jest koncentrowanie się na wypełnianiu oczekiwań innych ludzi, zapominając o własnych problemach i potrzebach 2. Błędne jest traktowanie siebie zbyt surowo, nie dając sobie szansy do popełnienia żadnego błędu 3. Ciągłe nasze starania, aby wszystkich zadowalać prowadzą nas do frustracji, ponieważ nigdy nie dostaniemy w zamian tego, czego oczekujemy. Z powyższego bierze się brak poczucia własnej wartości, który jest niczym innym jak skierowaniem całej uwagi na zewnątrz z jednoczesnym ignorowaniem samego siebie. Brak poczucia własnej wartości to zatracenie umiejętności odczytywania własnych potrzeb, uczuć i emocji poprzez skoncentrowanie się na tym, czego pragną i potrzebują inni ludzie. cdn..
  10. Silna K. Cześć Kochana, fajnie że się odezwałaś:) postaram się odpowiedzieć, pytasz: "Powiedzcie mi co mnie tak paraliżuje, dlaczego nie potrafię powiedzieć "koniec" człowiekowi który tak mnie skrzywdził, dlaczego wciąż przejmuję się że ja jego skrzywdzę odchodząc.": 1. Bo jesteś uzależniona emocjonalnie od niego (a raczej jego nastrojów) jak alkoholik od od alkoholu. 2. Bo za mało siebie kochasz i stawiasz swoje potrzeby za innymi. 3. Bo jak każda osoba tkwiąca w toksycznym związku potrzebujesz terapii, wsparcia - dokładnie jak alkoholik albo osoba współuzależniona. Nie cofaj się. Wiesz co masz do zrobienia. Zacznij od książek. Zobaczysz, że inaczej spojrzysz na to wszystko. Czyta się je jednym tchem, nie są wogóle męczące. Jakie masz plany? Nie wrócisz już tam, prawda? :( Wiem jedno, nie trzeba wszystkiego od razu, bo można się zrazić. Zacznij od podbudowywania swojej samooceny. No a wogóle co z naszym spotkaniem?? Może chociaż kawa? Buziaki, cieszę się, że się odezwałaś:)
  11. Ophrys no właśnie się zastanawiam gdzie są wszyscy, ktorzy tu bywali na stałe.. Może to przez sezon wakacyjny? Napisz, co masz na myśli, ze bujasz się na płocie? Czyżbyś podjęła ważną decyzję i utknęła z realizacją? Jeśli tak, to jestem w podobnym punkcie. Mam komplet dokumentów do złożenia w sądzie i zawisłam, ale myślę, że się niedługo odblokuję. Jestem bardzo zadowolona z terapii DDA. Chodzę też do psychologa na terapię indywidualną w ramach spotkać dla DDA - wszystko za free. Bardzo mi to dużo daje. Oprócz tego rozmowy z kilkoma doświadczonymi w tej sprawie dziewczynami, które stanęły na nogi. Polecam jeszcze raz książki, które przeczytałam, a które Radosnka rekomendowała: Kobiety, które kochają za bardzo oraz Gdy Twój partner łże jak pies. Mam e-booki, gdyby ktoś był zainteresowany. Teraz czytam książkę Beaty Pawlikowskiej "W dżungli samotności": http://www.beatapawlikowska.com/books,list,53.html Wiem jedno, nie jestem już tą samą zagubioną osobą, którą jak liścia zdmuchnie byle podmuch wiatru. Szukam siebie i powoli znajduję. Podobam się sobie taka jakby własna. Mam też takie doświadczenie z terapii, że kiedy zaczęłam trochę zdrowieć, pojawiło się moje drugie Ja, które walczyło z tym chorym, niespokojnym, smutnym. Trochę to tak wygląda, jakby się walczyło ze samym sobą, ale jest coraz lepiej. Zaczynam rozmawiać i akceptować to moje zdrowsze Ja, mam nadzieję, ze je niedługo przyjmę do siebie i pozostanie na zawsze. Taka moja mała schizofrenia:) Ale podobno tak się zdrowieje:) Maja - gdzie jesteś Dziewczyno? Jesteś już w PL? Napisz co u Ciebie..Tak nagle urwałaś kontakt. Silna - pamiętam, że miałaś wrócić w czerwcu, odezwij się, jak Ci idzie? Buszująca - zaginęłaś już dawno i się nie odzywasz. Myślę, że nie tylko ja się zastanawiam, dlaczego tak nagle bez wieści zginęłaś z topiku. Może jeśli nie chcesz się tu ujawniać, to maila napiszesz? Dziekuje ze jestescie - POZDRÓWKI:) :) :) Wszystkie Dziewczyny - pozdrawiam Was serdecznie i odzywajcie się na topiku.
  12. A_N_K_A@ Tracisz grunt pod nogami bo z jednej niezałatwionej sprawy życiowej pakujesz się w kolejne kłopoty. Romans to ostatnia rzecz, która może Ci pomóc. Dowartościowanie jest chwilowe, a zastanawiałaś się nad konsekwencjami takiego zachowania? Kiedy Twój partner się dowie, co Ci może zrobić, jeśli jest nieobliczalny, niestabilny emocjonalnie? A co będzie, jeśli żona nauczyciela się dowie? A co będzie, jeśli nauczyciel nagle przestanie pisać? Znów będziesz niedowartościowana. Zaczęłabym od wizyty u psychologa w celu znalezienia źródła problemów u siebie (może jesteś DDA, DDD?). Potem terapia, pomocne książki, grupa wsparcia dla kobiet uzależnionych od miłości. zawsze zaczyna się od zmiany siebie, nie od obwiniania wszystkich wkoło, albo szukania substytutów nieudanego związku w postaci kochanka. Kochanek zawsze Ci powie, to co chcesz usłyszeć. tak to działa niestety. Zacznij się zmieniać, dojrzej emocjonalnie, a wszystko po kolei zacznie się układać. Ale na to trzeba i woli i czasu, nie ma cudownej pigułki. Powodzenia.
  13. oooonnnnaaaaa terapia jak najbardziej, ale dla Ciebie (dla siebie). Trzeba walczyć, ale o siebie, a nie o kogoś, Ale jeśli ten ktoś chce się leczyć, to oczywiście niech się leczy. Chwała mu za to. Nie słyszałam osobiscie o cudownych nawróceniach, ale też nie słyszałam, żeby partner z własnej woli uczęszczał na terapię i ją zakończył, więc trudno mi powiedzieć, czy są szanse wyleczenia. To chyba nie są geny, to raczej wzorce z dzieciństwa, kody zachowania, które wynosimy wszyscy z domu i tak się zachowujemy, jak rodzice/rodzina. O córeczkę możesz się martwić wtedy, jeśli pozostanie wśród rodziców, gdzie panuje chaos emocjonalny. Wtedy jej to zaszkodzi, a nie "złe geny" Powodzenia!
  14. w ciąży przeczytaj o Niebieskiej Karcie: http://www.powiat.konin.pl/pl/artykul/414.html
  15. i jeszcze jedno: nie mów mu nic o tym, bo będzie jeszcze gorzej wyżywał się na Tobie. Po cichu załatwiaj sprawy i uciekaj jak najdalej, jeśli nie dla siebie to dla maluszka. Nie wyobrażam sobie, co może być po urodzeniu. Patologia to za słabo powiedziane..
  16. w ciąży Masz prawo a nawet obowiązek wobec swojego nienarodzonego dziecka zgłosić to wszystko na policję, do dzielnicowego. Poszukaj takiego w swojej okolicy i opowiedz albo sama złóż powiadomienie o przemocy fizycznej i psychicznej swojego partnera.Opisz wszystko co on robi Tobie jak tutaj napisałaś. Za takie coś idzie się siedzieć! Na co Ty jeszcze dziewczyno czekasz, na Waszą śmierć?! Opamiętaj się i zacznij myśleć logicznie, albo naprawdę wylądujecie na cmentarzu. On jest psychopatą! Uciekaj gdzie pieprz rośnie. Nie wiem jaką masz sytuację materialną ale są w ostateczności ośrodki dla samotnych matek z dziećmi, które doznawały przemocy. Wszystko jest lepsze niż życie z psychopatą, damskim bokserem i mordercą - on powoli morduje Twoje dziecko!!! Brak mi słów.. Nie poddawaj się, działaj.
  17. Edytka, i jeszcze piszesz: "ja caly czas wierze (...) to moze jak dalej mu pomoge to sie zmieni calkowicie do tego chlopaka ktorym byl..".. Kobieta uzależniona od miłości tak się właśnie zachowuje. Zapomina o swoich oczekiwaniach a swoją energię traci na zmiany i ratowanie partnera. Tymczasem partner zmienia się albo nie, ale najczęściej nie. Trudno w to uwierzyć, bo kochasz go z pewnością, ale to miłość przepełniona lękiem przed porzuceniem, to chora miłość. Łatwiej się "pobawić" w czyjąś niańkę niż skonfrontować się z rzeczywistością i powiedzieć sobie w oczy: nie zasługuje na mnie, bo mnie rani, potrafię żyć sama na swoich zasadach. Tak, konfrontacja bywa bolesna, trzeba popracować nad sobą, zagłębić się w swoje emocje. Strach przed porzuceniem jest też wynikiem czegoś, przeanalizuj czego. To, że ktoś był jedynakiem o niczym nie świadczy. Polecam jeszcze raz lekturę 'Kobiety, które...", powinno Ci się rozjaśnić w tym temacie. Powodzenia.
  18. Edytka, ja nie wierzę w takie zmiany, ale Ty jak i każdy ma prawo oczywiście wierzyć. Zaufaj swojej intuicji i nie żyj złudzeniami, to już będzie dobrze dla Ciebie. Pamiętaj też, że te przykre słowa potrafią ranić jeszcze boleśniej, kiedy są wypowiadane przy dzieciach. Pomyśl o tym w takim kontekście. I tu nie chodzi o moc epitetu, tylko o słowo, które Ty odczuwasz jako bolesne dla siebie, bo ono podważa Twoją wartość jako człowieka. To może być nawet (a raczej aż): "do niczego się nie nadajesz", "jesteś do niczego" itd. , nie musi być od razu k***. Ta osoba z jakiegoś powodu rani a tak być nie powinno. To jest już przemoc psychiczna. Jeżeli odczuwasz boleśnie i krzywdząco to jak on się zachowuje i do Ciebie mówi i nie zmienia tego mimo Twoich próśb, to nie wróży to dobrze dla związku, dla Ciebie.. Podaję jeszcze link do książek, które polecała Radosnka: http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=2206032
  19. EdytkaMc, witaj przykre to, ale prawdopodobnie przyciągnęłaś złego partnera. Może ma to żródło w Twoim dzieciństwie? Polecam lekturę, którą tutaj promuje Radosnka: Kobiety, które kochają za bardzo, N. Robin. Mam e-booka, jeśli jesteś zainteresowana wysłaniem, mój mail jest w stopce. A teraz to co mi utkwiło z tej książki najbardziej: Kobieta, która jest "zdrowa" (czyli np. nie pochodzi z dysfunkcyjnego domu), jeśli napotyka mężczyznę, który stanowi dla niej źródło niepokoju, rozczarowania, gniewu, złości, zazdrości czy innego dyskomfortu psychicznego, uznaje go za odrażającego i NATYCHMIAST SCHODZI MU Z DROGI. Szuka natomiast kogoś, kto zechce stworzyć klimat zrozumienia, współdziałania i wzajemnej dbałości, ponieważ w takim klimacie czuje się dobrze. Żeby wiedzieć, co masz teraz zrobić, musisz przede wszystkim najpierw sama wyzdrowieć, tzn. osiągnąć taki stan, w którym SAMA dojdziesz do wniosku, że tak nie wyglądają zdrowe relacje w związku. Zdrowienie polega przede wszystkim na uświadomieniu sobie problemu. Można to osiągnąć poprzez czytanie lektur, uczestnictwo w grupach wsparcia dla kobiet uzależnionych od miłości, w grupach DDA lub DDD, terapie z psychologiem. Na I. stronie wątku jest więcej napisane. Powodzenia.
  20. Paulina36

    Rzucilam palenie! Pomocy!!! cz 2

    cześć trzymam się, ale jest ciężko. Basiek, bardzo dziękuję :)
  21. Radosnka czyli jesteśmy rówieśniczkami:) Czy macie dzieci? Myślę, że gdybym nie miała, byłoby mi na 100% łatwiej. Bo właściwie decyzję już podjęłam, bilans zrobiony, ale kroku na przód nie mogę zrobić. Utknęłam.
  22. RADOSNKA piszesz: "Przestawalam sie interesowac mezem, nie obchodzilo mnie co robi, co powiedzial, nie mialo to dla mnie znaczenia, nie bolalo, przestalam walczyc o jego aprobate, tylko ciezko bylo mi go zostawic, czulam sie za niego odpowiedzialna, az przyszedl ten dzien, ze wstalam rano i podjelam decyzje, telefon do adwokata, sprawa ugodowa, on nie dowierzal.." Bardzo się wzruszyłam, połakałam po tych słowach. Poczułam się, jakbym to ja była bohaterką tego opowiadania, ale to niestety nie ja. Jestem teraz "zawieszona" ale teraz wiem, że przyjdzie ten moment. Twoja historia buduje i bardzo Ci dziękuję, że się nią podzieliłaś. Życzę powodzenia.
  23. Paulina36

    Rzucilam palenie! Pomocy!!! cz 2

    hejka wszystkim:) Moi Drodzy, ja nigdzie nie uciekłam, tylko nie mam chwilowo neta w domu a w pracy nie za bardzo jest czas. Co do licznika, to zupełnie nie wiem o co ta dyskusja. Dla mnie było oczywiste, że ląduję na koniec rankingu i tyle. Na koniec jeszcze tylko mała dygresja, że gorszą karą jest dla mnie to, że po tym jednym ciągnie mnie jak na początku:( buuu. Miłego dnia! Trzymajcie się Kochani BP i bardzo proszę o duże kciuki, bo jest gorzej niż za pierwszym razem. No i dziecku jeszcze obiecałam:) żabka - gratki wielkie, ładnie się trzymasz:0
  24. Paulina36

    Rzucilam palenie! Pomocy!!! cz 2

    Witajcie:) już spieszę wyjaśniać sytuację bo wczoraj nie miałam już okazji. Otóż, śmierdziuchy kupiłam to prawda, ale pociągnęłam 3 machy i wyrzuciłam wszystko do toalety. Czyli znalazło się tam, gdzie powinno było być od początku. Dzięki tej próbie przekonałam się, że na 100% nie chcę palić więc kontunuuję z Wami BP i powiem tylko, że pięknie jest nie palić. :) basiek sądny dzień Regres dzięki Wam za dobre słowo. Jesteście the best! Jeśli kogoś bym zawiodła, to najbardziej siebie. A to byłoby bolesne. Ps. żabka, Regres - dzięki serdeczne za fajne fotki:)
×