UWAGA! DŁUGIE! DO CAMMILLI wewnątrz pytanie i parę słów :) Całość to elaborat na temat DDA.
Wiesz... kompleksy często nie mają wiele wspólnego z wyglądem, bo te o wyglądzie są całkiem niegroźne. Gorsze są te psychiczne...
Wiem co z domu można wynieść... szlam niepojęty. Ja ze swojego wyniosłam tyle gówna, że mimo iż kocham rodziców to potrafię ich nienawidzieć, ot tak... za to, że zgotowali nam piekło, że nie interesowali się nami, byli wobec nas agresywni. Teraz to wszystko wychodzi. A oni są w szoku, że jesteśmy niedobrzy. A ja się nie dziwię, że mam problemy jakie mam... norma... Tylko jak sobie z tym poradzić? Na co dzień nad tym panuję, są ludzie którzy działają na mnie kojąco jak balsam... ale nie daj Boże jakiś cwaniaczek zechce mi nadepnąć na odcisk a potem jeszcze zignorować mnie... oj! To już ma u mnie tak ogromnego minusa, że mogę z czasem nie powstrzymać gniewu i opanować się za późno jeśli ktoś nie raczy mnie uspokoić lub choćby zostawić w spokoju z dobrym słowem. U mnie każdy sobie zbiera dzbanek wody. Jeśli raz go przeleje to już niemal za każdym razem będzie mnie wytrącał z równowagi. 3 osoby już go przelały...
To smutne... ale każdo z nas coś z domu wynosi i niestety nie wybieramy sobie rodziny i dlatego niektórzy mają większe problemy z asymilacją. I niestety... ludzie są coraz mniej tolerancyjni wobec bardziej wybuchowych osób-na siłę mówię NIE NIE ROZUMIEMY CIĘ! Nieprawda... co tu rozumieć. Można nie tolerować. Założyć sobie Idyllę w mózgownicy i wmówić sobie, że każdy ma jakimś salonowym normom podlegać. A tych odmieńców spychać. Nie!? Tak? Takim "złym" ludziom trzeba pomóc? trzeba ich zrozumieć? A pomóc jak? Pracując nad siłą spokoju? Dać im się wyżyć? Czasem warto zostawić, dać im zginąć lub przeżyć przemianę. Jak z każdym innym człowiekiem. (?) Niektórzy nie chcą pomocy -to kaplica... tzn MY zwykle nie chcemy pomocy. Bo to pomoc specjalistyczna i nie każdy ma do tego możliwości. Czyżby? A my nie ufamy każdemu... Ale niektórzy z nas po prostu o to nie proszą a cicho liczą na pomocną dłoń. Inni się poddają no i cóż... życie i tak różne scenariusze pisze :)
Piszę Ci z perspektywy człowieka wychowanego w tzw patologii. Patologia to zbyt dobitne słowo jak dla mnie... bo ta cała patologia to po prostu elementy... nie powiesz chyba że pełny jadłospis składa się tylko ze śniadania? No i tak u nas nie była tylko i wyłączenie patologia ale się pojawiała. Dobrzy ludzie są dla nas lekarstwem.
Bywamy źli na cały świat ale w gruncie rzeczy wtedy właśnie wołamy o pomoc, o miły gest, o odrobinę zrozumienia które pozwoli nam się pogodzić z koszmarami i powrócić do normalności. Wydaje mi się to trochę bezsensowne... bo to głuche wołanie... nikt nie ma odwagi się z tym zmierzyć, nikt nie chce Ci pomóc... zwykle... a jak już się znajdzie taki wyjątek... to rzadko ma tyle sił by przebrnąć przez sprzeciwy ludzi "normalnych", którzy odradzają wręcz zabraniają zbliżać się do takich ludzi-niby słusznie. I tak oto tworzy się specyficzna grupa ludzi na uboczu... niby dobrzy ludzie... ale nieprzystosowani zupełnie do realiów społecznych. Nauczeni agresji i innych złych emocji jak np ignorancja, które przewijały się w ich domach i musiały zostać z czasem oswojone jak gdyby normalne. Czasem ludzie nie mają pojęcia, że męczą cię koszmary i mówią że jesteś zły, po prostu, diabeł w tobie siedzi. A my się nie przyznamy, nie będziemy lamentować, że to dzieciństwo czy coś tam itd bo sami się nad tym zastanawiamy: jesteśmy źli czy po prostu po przejściach? Wiemy, nie wiemy i tak w kółko. Będzie tak na zawsze? Czy kiedyś się z tym pogodzę? Wczoraj było dobrze... dziś znowu kiepsko... jutro będzie znowu dobrze? I dlaczego czasem te zło sprawia nam radość by po chwili dobić całkowicie pozbawiając nas wiary w dobro?
Wstydzimy się? Może trochę...może bardzo... może wcale... ale nie użalając się nad sobą nie zawstydzamy siebie bardziej. Choć może tylko to wrażenie. Po co się użalać? Po to żeby szukać wymówki? I tak oto znowu jest problem dla potencjalnego przyjaciela aby dotrzeć do takiego człowieka. I jak nie trudno się domyślić oznacza to samotność do której z niemym krzykiem w gardle musimy się przyzwyczajać. A potem łasić się i uczyć się wynagradzania.. :) i oto taki klucz skarbnica-nabroiłeś, napraw, powiedziałeś coś złego-przeproś, zawiodłeś-wynagrodź. Niby dla każdego ale dla nas szczególne motto. Tzn to mój sposób na odkupienie grzechów-próbowałam mojego nauczyć ale ciężko z tym było :O Bo w nim chodzi o szczerość a nie-zrobiłem ci z premedytacją coś przykrego ale wiem że wystarczy przeprosić... cwaniaczkowaty uśmieszek do tego i HEJA! NIE!! Ale mnie wkurwiał!!! :O To był głupi pomysł :) Każdy jak czuje potrzebę znajdzie sposób. Gorzej gdy nie czują... nosz! To niech poczują! Coś trzeba dać żeby coś dostać. A jak nie... to siedź se i czekaj na dobrego Samarytanina, Matkę Teresę czy Hioba :) Albo leć do króla Samuela -on ci powie do rozumu ;)
Są w tej grupie różni ludzie :) Mój facet także należy do takich.. poczułam to i stwierdziłam, że razem będzie nam raźniej, że się będziemy rozumieć. Oj... rozumiemy się jak chcemy ale nie potrafimy sobie wiele pomóc. I chociaż mój miał dużo lajtowiej w domu... tzn on nie był atakowany, był obserwatorem. A ja to i to. To powiem Ci... jestem od niego dużo bardziej opanowana choć dużo mniej cywilizowana :) Może dlatego, że pomagając jemu pomagałam sobie w zrozumieniu pewnych mechanizmów psychicznych ale! ALE! w styku dwóch tak wybuchowych charakterów powstaje monsun, i co z tego, że rozumiem to skoro i tak opanować się jest mi ciężko... przy ludziach którzy mnie skrzywdzili. Wobec innych jestem obojętna-bynajmniej teraz... Uważam, że zrobiłam co mogłam ale dalej już nie jestem w mocy bez szwanku dla własnej psychiki mu pomagać. Jakaś zmiana warty by się przydała... ja mam wolne ;)
Myślisz, że Twój facet należy do takiego rodzaju ludzi? Jeśli tak to wiedz, że nie wolno ich traktować inaczej :) Tak... traktować trzeba jak normalnego człowieka, nie jakiegoś chorego-co o zgrozo zauważyłam w tendencjach niektórych-a to może przynieść odwrotny skutek, ale trzeba być wyczulonym na to kiedy i jak najlepiej załagodzić jego ataki. Tylko tyle :) Ich trzeba nauczyć MIŁOŚCI... tzn dać im się jej nauczyć ;) Jesteś na siłach? Łohoho!!! Współczuję Ci maleńka z całego serduszka :) Bo być może nie ma na to szans już... :( Może lepiej będzie jak od niego odejdziesz :( To może być straszne co będziesz przeżywała :( I możesz nie być zadowolona z poświęcenia na jakie na bank będziesz zmuszona by ten związek utrzymać i tak z niewiadomym skutkiem :( Nie wolisz prościej? Tylu facetów dookoła... Można poszukać łatwiejszych rozwiązań. Do takich ludzi trzeba NAPRAWDĘ SILNYCH PSYCHICZNIE partnerów! Bardzo silnych! Strongmenów :D Nie do zajebania! Takich co się nie dadzą im zniszczyć a jeszcze wyciągną ich z bagna. Albo jeszcze lepiej-CUDU!!! Tzn... miłość miłość... można się kochać w takim gówienku ;) Ale pomyśl o tym czy to jest to czego chcesz... Są ludzie prostsi w obyciu ;)
A teraz tak całkowicie z sedna serca! To nie jest CHOROBA! To są przeżycia!!!! Idiotom, którzy myślą, że tzw DDA czy inne gówniane wyzwiska to synonim choroby mówię SPIERDALAĆ Z TYMI PTASIMI MÓŻDŻKAMI !!! Ale mnie to wkurwia! Nie wchodzę na te dupiate topiki DDA i innych płaczących debilów co się rozwodzą nad przejściowymi bardziej lub mniej stanami psychicznymi pochodzącymi z mocnych przeżyć. To nie kalectwo, nie ułomność. To szufladka pt TRUDY i ZMAGANIA. Wszystkim których to ominęło gratulujemy :) Ale niech nie czują się lepsi... pycha jest niezdrowa ;) I o to mi chodzi!
Cammilla... nie wiem jak to będzie ale jeśli jesteś silna to dasz rady... nasza pomoc będzie tylko dodatkiem więc będę za Was trzymała kciuki.
Była tu u Nas koleżanka "Dlaczego.."-miała podobnie kolesia po przejściach-pewnie z dzieciństwa- ale wszystkie odradzałyśmy bo ją ewidentnie koleś wykańczał psychicznie :( Niektórzy lubią mocne wrażenia :D Tym polecam takich partnerów. Ale jeśli się gustuje w świętym spokoju to nogi za pas!
Dobra kończę swoje pierdolenie. Weź tylko co Ci przydatne, jeśli cokolwiek się okaże takie. Mam nadzieję, że suma sumarum uśmiechnęłaś się czasem z przekąsem hehe :D
Buziaczki... zostawiam Ci piosenkę, którą odkryłam bardzo dawno i nie wiedzieć czemu... wstydziłam się jej słuchać przy świadkach. Do tej pory uderza we mnie zbyt mocno, by móc się z nią zgodzić... gdybym chciała się z nią zgodzić musiałabym pozbyć się złudzeń... ;) jedyne co mi zostało... i poszukać klasztoru... bo mnie nikt tak nie kocha... i nie będzie w stanie... przepaść między realiami a marzeniami...
ja wciąż w głębi duszy szukam gołębia na dachu... wiem ;) głupia jestem... mam przecież wróbla w garści :O ciesz się tym co masz... pogódź się z porażką... zmień siebie i zacznij kochać jak należy-skoro mówiłaś "kocham"-kochaj... :( to wciąż dla mnie za trudne :( Nie rozumiem! Nic już nie rozumiem.
Może dla Ciebie będzie pocieszeniem :)
http://www.youtube.com/watch?v=_vw2JhtkLZY
O... to do mnie dociera--->
http://www.youtube.com/watch?v=-k8vl-Nz0SE
JAK JA SIEBIE NIENAWIDZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mam za co!!!
I to ;)
http://www.youtube.com/watch?v=SMwaMTP8HSQ&feature=related