Hoya
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Hoya
-
Rereniu - w zeszłym roku, gdy w trakcie przygotowań do zajścia w ciążę zdiagnozowano u mnie guza, także męczyły mnie myśli, czy może jednak spróbować. I mimo iż guzy bardzo często nie mają wpływu na płód, u mnie przeważały argumenty "przeciw": - rady lekarzy, którzy radzili najpierw zająć się guzem - obawa, że w trakcie ciąży guz zmieni swoją postać, zacznie wpływać na hormony, a tym samym na dziecko - fakt, że jeśli zajdę w ciążę ze świadomością istnienia guza, cała ciąża przebiegać będzie w stresie - świadomość, że jeśli cokolwiek z dzieckiem będzie nie tak, nie będę mogła sobie darować do końca życia, że to przez moją niecierpliwość, - od kilku lat myśl o dziecku odkładana była na dalszy plan w konkurencji z pracą, awansem, mieszkaniem itp. tymczasem, gdy przeszkodą jest zagrożenie zdrowia mojego i dziecka, okazuje się, że nie potrafię odczekać następnego roku i chcę dziecko "zaraz teraz". Trochę to nierozsądne.
-
Greystonko - czyli w sumie w dalszym ciągu nie wiesz nic konkretnego? Właśnie szybko sprawdziłam w Internecie o co może chodzić z tą grasicą, ale nie znalazłam nic konkretnego. bea42 - ja również skierowana byłam na oddział chirurgii ogólnej, ale okazało się, że szpital specjalizuje się właśnie w tarczycach (na 35 pań na oddziale 30 miało operację tarczycy). Być może w Twojej okolicy są chirurdzy wyspecjalizowani w tym kierunku.
-
Sebek - być może była to recepta na Propranolol? Te tabletki często przepisują endokrynolodzy by odciążyć serce w czasie brania hormonów. Rerenia - super zmiana w podejściu:) Tak trzymaj!
-
Rerenia - Biopsja nie powinna boleć, choć spotkałam się z przypadkami, że jednak bolało. Mnie na szczęście nie bolało wcale (miałam 3 biopsje). Przypomina ona zastrzyk - lekarz pod kontrolą USG specjalną cieniutką strzykawka pobiera fragment guza. Co do szczepionki - ja szczepiłam się w zwykłej poradni u lekarza rodzinnego. Cena jednej szczepionki to ok. 30-50 zł w zależności od firmy produkującej. Potrzebne będą Ci 3 dawki. U mojego lekarza rodzinnego szczepionki były do kupienia na miejscu, czasami jednak należy udać się najpierw do lekarza po receptę, a potem samodzielnie wykupić szczepionkę w aptece. Ja korzystałam z szczepionki Engerix B (50 zł za jedną dawkę), gdyż konieczne było przeprowadzenie szczepienia w przyspieszonym trybie (wszystkie dawki w czasie jednego miesiąca), a właśnie ta szczepionka to umożliwiała.
-
No to do zobaczenia (napisania) za tydzień. Powodzenia!
-
Olu, Haniu - a jak wyglądały weekendy w Gliwicach? Pytam, gdyż w szpitalu, w którym miałam robioną operację tarczycy, w weekendy praktycznie zamierało życie (zero badań, lekarzy i pielęgniarek ni widu ni słychu), tymczasem do Gliwic przyjmowana będę właśnie w piątek. Nie chciałabym, by te 2 dni były stracone i przedłużyły jedynie mój pobyt. rereniu - badanie usg nie określa, jakiego rodzaju jest Twój guz (łagodny czy złośliwy). Do tego potrzebna jest biopsja guza. Operacja nie ma wpływu na płodność - czasami jest wręcz przeciwnie, rozwiązuje problemy kobiet, u których to właśnie tarczyca powodowała problemy z zajściem w ciążę, tak więc nie martw się! Niestety to czekanie jest rzeczywiście wykańczające:(
-
Joker - ja jodowanie mam w czerwcu. Życzę Ci, żeby czas w szpitalu jak najszybciej minął. Mam nadzieję, że podzielisz się po wszystkim wrażeniami. Olaa0550 - również korzystam z wskazówek dotyczących jodowania, tak więc dziękuję za opis! Mam jeszcze jedno pytanie - na oddziale zamkniętym spędzamy pełne 3 dni, a 4 wychodzimy jeśli badania są ok? rerenia - głowa do góry, będzie dobrze. Pamiętaj tylko, że samo badanie TSH jeszcze o niczym nie świadczy. Dopiero biopsja guzka może wykazać, czy jest się czym przejmować. Tak więc póki co szkoda nerwów!
-
rerenia - swoje obawy dotyczące problemów z zajściem w ciąże opierasz na czymś konkretnym, czy tylko panikujesz? Ten temat dotyczy mnie osobiście (dziecko dopiero w planach), dlatego też zawsze poruszam go z lekarzami. Jeszcze się nie zdarzyło, by któryś z nich powiedział, że po operacji wycięcia tarczycy będę miała kłopoty z zajściem w ciążę. Po operacji trzeba wyrównać poziom hormonów, a potem nie ma przeciwwskazań. Wszyscy też jednogłośnie twierdzili, że najpierw operacja a dopiero potem ciąża - tarczyca ma zbyt duży wpływ na rozwój dziecka, by ryzykować.
-
ozam - super, kawał dobrej roboty! Sebek - gratulacje, rzeczywiście przyda Ci się słoneczna pogoda, do śmigania. haniaa80 - a jaki masz obecnie poziom hormonów? Lalinko, dziękuję za rozwianie wątpliwości. Pogrzebałam jeszcze w internecie i udało mi się znaleźć artykuł o rozbieżnościach w rozpoznaniu klinicznym i histopatologicznym guzów. Rzeczywiście "rozpoznania klinicznego" dokonuje się w trakcie przebiegu leczenia, na podstawie np. wyników badań krwi, obrazu guza, objawów zewnętrznych itp. Rozpoznanie takie powinno być potwierdzone rozpoznaniem histopatologicznym.
-
Sebku, mam do Ciebie pytanie. Z tego co kojarzę, pisałeś kiedyś, że w wyniku histopatologicznym z Gliwic pojawił się zwrot: rozpoznanie kliniczne "Nowotwór niezłośliwy tarczycy", a potem po łacinie rozpoznanie konsultacyjne: "carcinoma papillare". Na moich wynikach jest dokładnie tak samo, ale zwróciłam na to uwagę już po wyjściu od lekarza. Co więcej, pytałam w gabinecie, czy ten guz to złośliwiec, i lekarz, powiedział, że tak. Udało Ci się może dojść, o co chodzi w tym "rozpoznaniu klinicznym"? Pozdrawiam!
-
Już nasunęły mi się pytanka dotyczące pobytu na radiojodzie w Gliwicach: czy od pierwszego dnia dostaje się jod i jest się odizolowanym na oddziale, czy jest szansa w początkowych dniach na spotkanie z rodziną (gdy okaże się czego zapomniałam zabrać) czy też wyskoczenie do sklepiku? I takie może głupiutkie: Jak na oddział wnosiliście Wasze rzeczy? Trochę szkoda byłoby wyrzucać torbę turystyczną;)
-
No i mam za sobą druga wizytę w Gliwicach (przypomnę, że za pierwszym razem nie było moich wyników histopatologicznych). Tym razem wyniki już były, za to bardzo mnie zaskoczyły. Stwierdzono, że mój guz to nie rak pęcherzykowy, ale brodawczak w odmianie pęcherzykowej (carcinoma papillare follicular variant). Jako, że do tej pory czytałam wszystko na temat carcinoma folicular, nie mogłam skojarzyć w pierwszym momencie, czy to dla mnie lepsza wiadomość, czy gorsza. Lekarz na szczęście sam powiedział, że to wiadomość lepsza. Strasznie mi ulżyło, gdy okazało się, że nie będę musiała być cięta jeszcze raz. Pozostałość lewego płata okazała się być dość mała i lekarz podjął decyzję, że potraktujemy ją tylko jodem. Na czerwiec wyznaczono mi termin przyjęcia na tygodniowy pobyt na oddziale. Mam mnóstwo pytań dotyczących jodowania, ale najpierw przegrzebię jeszcze forum, bo wiem, że było o tym dużo ( już na poprzedniej stronie Cyryla odwaliła kawał dobrej roboty zbierając wiele informacji - bardzo dziękuję! )
-
No i mam za sobą druga wizytę w Gliwicach (przypomnę, że za pierwszym razem nie było moich wyników histopatologicznych). Tym razem wyniki już były, za to bardzo mnie zaskoczyły. Stwierdzono, że mój guz to nie rak pęcherzykowy, ale brodawczak w odmianie pęcherzykowej (carcinoma papillare follicular variant). Jako, że do tej pory czytałam wszystko na temat carcinoma folicular, nie mogłam skojarzyć w pierwszym momencie, czy to dla mnie lepsza wiadomość, czy gorsza. Lekarz na szczęście sam powiedział, że to wiadomość lepsza. Strasznie mi ulżyło, gdy okazało się, że nie będę musiała być cięta jeszcze raz. Pozostałość lewego płata okazała się być dość mała i lekarz podjął decyzję, że potraktujemy ją tylko jodem. Na czerwiec wyznaczono mi termin przyjęcia na tygodniowy pobyt na oddziale. Mam mnóstwo pytań dotyczących jodowania, ale najpierw przegrzebię jeszcze forum, bo wiem, że było o tym dużo ( już na poprzedniej stronie Cyryla odwaliła kawał dobrej roboty zbierając wiele informacji - bardzo dziękuję! )
-
No i mam za sobą druga wizytę w Gliwicach (przypomnę, że za pierwszym razem nie było moich wyników histopatologicznych). Tym razem wyniki już były, za to bardzo mnie zaskoczyły. Stwierdzono, że mój guz to nie rak pęcherzykowy, ale brodawczak w odmianie pęcherzykowej (carcinoma papillare follicular variant). Jako, że do tej pory czytałam wszystko na temat carcinoma folicular, nie mogłam skojarzyć w pierwszym momencie, czy to dla mnie lepsza wiadomość, czy gorsza. Lekarz na szczęście sam powiedział, że to wiadomość lepsza. Strasznie mi ulżyło, gdy okazało się, że nie będę musiała być cięta jeszcze raz. Pozostałość lewego płata okazała się być dość mała i lekarz podjął decyzję, że potraktujemy ją tylko jodem. Na czerwiec wyznaczono mi termin przyjęcia na tygodniowy pobyt na oddziale. Mam mnóstwo pytań dotyczących jodowania, ale najpierw przegrzebię jeszcze forum, bo wiem, że było o tym dużo ( już na poprzedniej stronie Cyryla odwaliła kawał dobrej roboty zbierając wiele informacji - bardzo dziękuję! )
-
Dawid, wszystkiego najlepszego dla Ciebie i żony! Czy żona zna to forum? Jeśli nie, to powinna koniecznie tu zajrzeć, poczytać, jak wygląda leczenie guza tarczycy i być może bardziej rozsądnie podejdzie do tematu. Nie może tak być, że już robisz z niej młodą wdowę (nawet przed operacją i badaniami histopatologicznymi) !
-
Greystonko - moja wizyta w Gliwicach wyglądała dokładnie tak samo. Czy przyjmowała Cię też doktor Aleksandra K.(nazwisko, jak pewna polska piosenkarka) ? Mam jeszcze jedno pytanko - dostałaś kartkę z informacją dla Twojego lekarza kierującego? Jeśli tak, to co wpisano Ci w rozpoznaniu, jaki kod choroby? Pozostaje nam odliczać dni do kolejnej wizyty, pozdrawiam!
-
Dawid, 2 cm to nie jest guz rekordowy, nie ma co się załamywać. Rozmiar nie świadczy też w żadnym stopniu o zezłośliwieniu (szpitalna koleżanka z łóżka obok miała 4 cm guza o takim samym rozpoznaniu i był to łagodny gruczolak pęcherzykowy, mój 8mm okazał się być złośliwy). Psychika będzie Ci teraz płatała figle - będziesz zauważał pełno niepokojących (i najczęściej wymyślonych) symptomów. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i zając myśli czymś innym. Ślub wydaje się być odpowiednim tematem :)
-
Dawid, mój guz był mały, 8mm. W wyniku biopsji miałam jedno zdanie: Obraz odpowiada guzowi pęcherzykowemu. Dodam, że odkryłam go w roku 2005 i miał wtedy 5 mm. Z tego co rozmawiałam z lekarzem i wyczytałam w Internecie rozwój tego guza następuje bardzo powoli, przerzuty również wymagają czasu i najczęściej mówić należy o dziesiątkach lat (dlatego przerzuty najczęściej znajduje się u ludzi starszych). Mimo złego wyniku histopatologicznego jestem nastawiona dość optymistycznie do całej sytuacji. Rak pęcherzykowy jest wyleczalny i w najgorszym wypadku czeka mnie ponowna operacja (wycięcie fragmentu płata lewego) a potem leczenie uzupełniające jodem (który w odróżnieniu od innych chemioterapii nie daje tak przykrych skutków ubocznych jak np. wypadanie włosów, nudności itp.). Nie jest to nic, z czym nie moglibyśmy sobie dać rady, więc głowa do góry!! Powtórzę też, że rak pęcherzykowy występuje rzadko, tak więc nie ma sensu martwic się na zapas!
-
Witam ponownie! Mam za sobą moją pierwszą wizytę w Gliwicach (dla przypomnienia - rak pęcherzykowy). Niestety okazało się, że straciłam pół dnia i nie dowiedziałam się niczego nowego, gdyż nie było wyników przywiezionych miesiąc temu szkiełek:( Kilka godzin siedziałam przed gabinetem onkologicznym i słyszałam, że moje wyniki zaraz będą, no i w końcu okazało się, że jednak ich nie będzie. W międzyczasie pielęgniarka spisała historię mojej choroby, zrobiono mi usg tarczycy. Kolejną wizytę wyznaczono mi na maj. No cóż, miałam przynajmniej okazję zobaczyć jak to wszystko funkcjonuje, przyglądałam się pilnie przygotowaniom do scyntygrafii itp.
-
Zosiula68 - mam nadzieję, że te 15 dni nie jest regułą, bo my wszystkie na oddziale byłyśmy zaskoczone. Pielęgniarki mówiły, że to nadal wpływ końcoworocznych limitów. Być może w sierpniu wyjdą już na prostą. Skierowanie miałam od prywatnego endokrynologa - nie do konkretnego lekarza lecz ogólnie na oddział chirurgii. Przed przyjściem do szpitala nie miałam kontaktu z żadnym tamtejszym lekarzem.
-
zosiula68 --- największym plusem Bytomia są doświadczeni lekarze, specjaliści w dziedzinie chirurgii tarczycowej. W szpitalu wykonuje się mnóstwo operacji tarczycy a nie słyszałam jeszcze o jakichś komplikacjach. Są także i minusy: przede wszystkim długi okres oczekiwania na przyjęcie do szpitala, który w wielu przypadkach jest kilkakrotnie przesuwany (byłam operowana w marcu i na oddziale było dużo pan, które swój pierwszy termin miały wyznaczony na listopad). Długo czekałam także na samą operację już w szpitalu: spędziłam tam 15 dni, a sama operacja odbyła się w dniu 10. Chyba w żadnym innym szpitalu nie leży się tak długo. Drugim wielkim minusem jest kiepski przepływ informacji między lekarzami a pacjentem. Pojęcie "lekarz prowadzący" istnieje tam tylko formalnie, każdego dnia ma się do czynienia z innym lekarzem, nikt nie kontaktuje się z pacjentem po operacji, by powiedzieć, jak operacja przebiegła itp. No cóż, najważniejsze jednak, że jest się pod opieka prawdziwych fachowców. Pozdrawiam!
-
Zosiula68 -- ja byłam operowana w Bytomiu. Jak masz pytanka, to pisz!
-
Cyryla - dziękuję za odpowiedź. Iwonagos - mój tata był niedawno na takiej komisji . "Komisją" okazał się być jeden wyraźnie znudzony lekarz, który zapoznał się pobieżnie z dokumentacją przyniesioną przez tatę (wypis ze szpitala, rentgeny itp). Pospisywał z tych papierów informacje do swojej dokumentacji i nawet nie próbował podważać, ani nie kazał uzasadniać konieczności L-4. Cała wizyta trwała 5 min. Mam nadzieję, że i Twoje spotkanie przebiegnie podobnie.
-
Greystonko - ode mnie też chcieli skierowanie w Gliwicach. Poza tym dowód osobisty, książeczkę ubezpieczeniową, kartę wypisową ze szpitala, wynik badania histopatologicznego. Echhh...strasznie mi się ciągnie to czekanie na 21 kwietnia (mój termin w Gliwicach). Bardzo jestem ciekawa czego Ty się dowiesz na pierwszej wizycie. Mam pytanie do Was: od mojej operacji minął już miesiąc. Obecnie biorę Euthyrox 100. Przede mną pierwsze badanie krwi - czy w tym pierwszym badaniu sprawdzić tylko poziom TSH czy także ft3 i ft4?
-
Iwonko-- 2 tygodnie po operacji byłam na konsultacji w poradni chirurgicznej i choć osobiście nie mam już problemów z głosem, miałam okazje spotkać panie, które miały operację tego samego dnia, co ja. 4 z nich dalej miały problemy z głosem, chrypiały, mówiły cicho. Chirurg mówił, że to przejdzie. Nadia - moja szyja była opuchnięta w domu bardziej niż po samej operacji. Nad i pod cięciem była twarda. Teraz (3 tyg. po operacji) opuchlizna i twardość zniknęły. Na opuchliznę robiłam okłady z Altacetu, ranę myję szarym mydłem i smaruję Liotonem 1000.