Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

enia1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez enia1

  1. nie całkiem blondynko dziękuję za szczere życzenia. Wiem że muszę być twarda, ale tak czasem sił brakuje. Ale pozbieram się. Najgorsze jest to że moje dziewczynki też potrzebują wsparcia czasem i mają przez parę dni marny ze mnie pożytek. Ty też musisz być twarda. Ale widzę jeden plus w twojej sytuacji. Masz czas się przygotować na śmierć matki. W tym wypadku będzie ona wybawieniem przede wszystkim dla niej. Dla mnie śmierć mojej był szokiem. Zmarła w najlepszym dla siebie okresie. Kiedy już mnie miała zmartwień kiedy zaczęła realizować się w pracy, gdzie zdobyła znaczący prestiż. To był czas gdy zaczęła cieszyć się życiem, wyciszona zrelaksowana. Był to dla wszystkich szok. nie zapomnę ostatniego jej wielkiego dnia kiedy wyprawiała tacie imieniny. tuż przed wyborami na prezydenta. Zagłosowała ale już w niebie i ten prezydent wygral. Zawsze była niezależną i silna kobietą. Zasłużyła sobie na ten okres co nastąpił. Niestety Bóg ją powołał do siebie nagle... Zmarłą na zawał. To było 13 lat temu. Ciężko było mi się pozbierać, choć nasze relacje nie były idealne. Zrozumiałam do głębi wers z wiersza ks Twardowskiego \"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą\" Nawet nie zdążyłam powiedzieć jej jak ją kochałam. Pomimo tych wszystkich antagonizmów. Brakowało mi jej rad, które lekceważyłam czasem będąc nastolatkiem. Brakowało mi kobiecej przyjaźni, której trochę zaznałam jak założyłam własną rodzinę i ona zrozumiała, że dorosłam. I nadal brakuje. Och rozklejam się dzisiaj ponad miarę.... To ciężko jest patrzeć na śmierć bliskiej osoby, ale jednocześnie przygotowujemy się na nią. To przykre że jednak musisz borykać się z tym sama. Ja też cię przytulam wirtualnie ... Może uda mi się pomimo wszystko przesłać trochę pozytywnej energii. Nawet sama świadomość, że jest tam ktoś kto o nas choć przez chwilę pomyśli pomaga. Moja znajoma mówi że nawet modlenie się za czyjąś duszę pomaga. Za jej ukojenie. Pomaga rozwiązać nam własne problemy - to oczywiste, ale podobno nawet tej osoby która nie jest przy nas ani nie utrzymuje z nami kontaktu. W przypadku jej matki to podziałało.
  2. No widzisz jak łatwo można takie sopory załatwić. Czyż nie. Dużo łatwiej niż to popieprzone życie. Mam już dość jego. Szczerze dość. Mam dość i nie mam sił dalej go dźwigać. Jestem tym zmęczona. Kompletnie wyczerpana. Czy macie pojęcie jak czuje się kobieta, która musi być silna bo nie ma innego wyjścia? Ty wiesz yeez? Zdaje się że renta już to czuje. Skoro jesteście takie uratowane co robicie na tym topiku? pomagacie innym? kłócąc się? obrazając innych? Te opinie renty na temat stuk puk też odebrałąm krzywdząco. Renta nawet nie wysiliła się by poczuc to co ona czuje by zrozumieć.Czemu? Bo ma własne problemy, ale już czuje się tu ważna na tyle by poczuć przymus odpowiedzi. Po co? pytam ni nie chcę słyszeć odpowiedzi. Niech odpowie sobie sama. Ja odpowiadam tylko na posty takie które wydaje mi się że czuję piszącego. Nie kuszę się na odpowiedzi tam gdzie nie jestem w stanie pojąć o co chodzi bo jestem już na tyle mądra żeby wymyślić jeden szablonie do pasujący do wszystkich. Iście toksyczne, bo wydaje się że ma się świat pod kontrolą. A prawda że świat nie daje się kontrolować. A kontrola jest toksyczna. To przecież usiłowanie kontroli powoduje upadek wielu rodzin i frustrację osób w nich będących. Czyż nie? Odskocznia renty kafe, tu czuje się bezpieczna, podobnie ty yeez. Nie daj Boże w tej sytuacji jak ktoś iście wirtualny was obrazi... I to w takim miejscu. A ja mam ochotę dziś właśnie was poobrażać. Bo jestem zła na cały świat. Jestem zmęczona bo borykam się z realiami z których nie da się kontrolować. Tkwię w takim miejscu w swoim życiu, z którego jak na razie nie ma wyjścia. Muszę zbierać siły. Wpadam na topik i co? Yeez kłoci się z Ewą, renta odebrała kogoś i potraktowała szablonem. bo ktoś jej zdaniem jeździ na plecach ojca, bo ktoś jej zdaniem powinien uszanować ojca którego ma się dość (Hellinger wychodzi?) Gorszy dzien renty? nie ch pisze więć że ma gorszy dzien. Tak jak ja to robię dziś. Utknęłąm i nie widzę wyjśćia z sytuacji. Utknęłam w durnej robocie i jak na razie nie ma nic na horyzocie. I jeszcze muszę wysłuchiwać różnych mądral które myślą że wszystkie rozumy pozjadały i zawojują świat. Nie kochaneczki. One mają tylko młodośc i więcej sił, a ja po prostu już tej siły nie mam i cierpliwość mi się konczy.A muszę w niej siedzieć bo ma dzieci. bo mam dzieci które muszą z czegoś żyć. siedzieć w robocie gdzie nie ma określonych reguł, szefik nie ma autorytetu, wszyscy jego zadania wykonują i wszyscy szefami się czują w związku z tym sami czują się szefami. A jak tak jest (logiczne bo każdy sam wypełnia zadania szefa) to rodzą się konflikty i robi się bałagan. Poadto jest dodatkowy bałagan z młodymi. No to wysiadam. ostatnio klęłąm na czym ziemia stoi. Po czym młodka pogłaskała wszystkich młodych i ma ich w ręku. Super. Trudno by nerwy nie siadły skoro musisz tkwić w bajzlu bo masz dzieci do wyżywienia. Inaczej już dawno by m,nie tam nie było. Mało tego. Wracasz do domu i nie masz z kim pogada po dorosłemu i pożalić się, ani przytulić do nikogo. Suuper. Bo kiedyś tam przed laty popełniłaś błędy wiążąc się z niewłaściwym człowiekiem, włożyłaś w ten związek całe swoje serce a ten facet cię potem zawiódł. Błąd za błędem goni następny. Piękan pogoda na zewnątz a tobie nawet nie chce się wyjść. Nie znajdujesz sił by porozmawiać z dzieckiem czy wyjść z nim na sapcer. i masz świadomość że następnego dnia wrócisz do tej durnej roboty z powrotem i będziesz musiała patrzeć na siksę która prócz pięknego ubrania się nie ma żadnych innych problemów w związku z tym robi ci pod górkę lub jeździ na twoich plecach wykorzystując twoje potknięcia. Bo nie wytrzymałaś i nie miałaś już więcej sił być dla wszystkich miła. I nie ważne że nie byłaś miła dla tych co nie przestrzegają reguł. Przecież mówiłaś im co należy do ich obowiązków (nowym) ich choć teoretycznie jest to rola szefuńcia. Jakim więc prawem im cokolwiek mówisz. A jak ignorują cię robisz się niemiła. Zrobiłam błąd to prawda. Chciałam doradzić a wyszło inaczej. Nakręciłam się niepotrzebnie. Powinnam była iść wprost do szefa i powiedzieć że nie robią tego co do nich należy i byłby spokój. Ale tobie już błędów nie wolno robić bo przecież już jesteś wiekowa, dojrzalsza i powinnaś wiedzieć. Mam naprawdę dość bycia odpowiedzialną osobą. Jestem zmęczona życiem, chcę odpocząć, czemu bog jeszcze mnie nie chce zabrać, przecież nie czeka mnie już nic dobrego. Masz rozum widzisz błędy i nawet nie mozesz nic z tym zrobić, jestes besilna, bo przeciez nie jesteś szefem. Jeśli czujesz że musisz trzeba coś w tej firmie zrobić kiś to w sobie do upadłego bo nie jesteś szefem. I nie masz prawa się odezwac. Szlak by to trafił. Za stara jestme na to. Zbyt długo wykonywałam samodzielną pracę, gdzie szanowano moje słowo. Ale niestety tu na emigracji jestem skazana na ten typ pracy. Dzieki temu mamy z czego żyć, w Polsce gdybym nadal tam pracowała gdzie pracowałam nie byłoby szans by nas utrzymać. Oprócz samotności dochodzą udręki emigracji, obowiązek utrzymania dzieci, poranne bóle mięśni i stawów nie przywykłych do fizycznej pracy (po 40 trudno do niej przywyknąć) i durna milcząca wojna z gówniarą, która jeszcze nie zaznała prawdziwych trudów życia. A znajduje poparcie bardzo prosto, bardzo łatwo jej zadziałać zwłaszcza gdy ktoś sam się podkłada bo już nie wytrzymuje. wystarczy wychwycić odpowiedni moment i powiedzieć z lekceważeniem \"no znow zaczyna\" lub \"czego się czepia\", lub \"i z czego ty robisz problem? \" Mam dość naprawę dość. Czy ja kiedyś odpocznę? Skąd ja mam czerpać energię na to wszystko. Mam taką ochotę się dzis do kogoś przytulić. Do kogoś dojrzalszego niż ja w tej chwili. Mam ochotę być dziś kompletnie niedojrzała. I co ja mam zrobić kiedy facet któremu zaufałam zawiódł na całej linii? Co ma zrobić z rozgoryczeniem które wraca gdy on przekręca fakty? Co ma zrobić z rozgoryczeniem ktre wraca gdy mowi żę jest teraz szczęśliwy i bo zdobył prestiż, który nie mogł gdy miał rodzinę i święcie w te bzdury, które wymyślił na własny użytek, wierzy. I jeszcze w tym samym momencie mówi że wile dla niego znaczysz? trąca czułą strunę. I tu już nawet nic chodzi o to czy mu wierzysz czy nie (ja mu wierzę że znaczę coś dla niego i wiem że to co opowiada to na potrzeby pokazania się przede mną i kolejny raz utargowania coś dla siebie manipulacją którą zwykł stosować) To nie ma znaczenia. Znaczenie ma że on w to wierzy. I wciąż to robi, wciąż manipuluje. A czy nie mógłby już mnie oszczędzić? po co się odzywa? Już i tak wiele spustoszenia w mojej psychice zrobił. Ja już nie mam sił walczyć. Nie kopie się lezącego. mam dość nich się ode mnie odczepi. Nie chcę być z kimś kto nie potrafi być ze sobą szczery. Nie chcę. Nie chcę być z kimś kto nie chce widzieć prawdy i faktów. Mam dość. Czemu jestem takim osłem na ktorym wszyscy wjeżdzają. ską czerpać siłe skoro tak wszystko boli że nawet tyłka mi się nie chce ruszyć. Przydąłyby mi się dłuuugie wakacje ale musiałabym wziąć bezpłatny urlop a kto wtedy dzieci utrzyma ktosię nimi zajmie. Mam straszny deficyt sił witalnych... ogromny... To są realne problemy Yeez, consekwencja, renta... Za wiele rzeczy na raz a tu jeszcze jakieś wojny na topiku o ideologię.I nie tylko ja tymi sporami byłam zmęczona, poczytaj innych, ja może tylko ostrzej napisałam... poczytaj te wszystkie wpisy bo może się po nich prześlizgnęłaś. PS stuk puk--- mówiąc o polubieniu samotności nie mówię o pozbyciu się potrzeby dotyku, przytulenia... To jest jak najbardziej normalna potrzeba. Tu chodzi o akceptację siebie i wyłącznie o to, wówczas nie szuka się nikogo na siłę. Nie rzucę się np na pierwszego lepszego faceta bo mam taką potrzebę. Choć dziś chętnie bym to zrobiła, ale dlatego że mam doła i mam zaniżone poczucie własnej wartości. Bo nie układa się tak jakbym chciała i zmęczona jestem. Jak się wypiszę może mi przejdzie, może jeszcze chwilę to potrwa ... ale podniosę się, bo muszę. Dzieciom zostałam tylko ja. On ma je w nosie. A dzieci powinny być wychowywane wspólnie. Małżonkowie powinni udzielać sobie wsparcia w tej materii. U mnie tak nie było nawet w związku. Jeszcze dowiaduję się ze go ograniczałam i jak on to teraz ma dobrze bo się realizuje jak lubi, to po co brał ślub, czy ja go ciągnęłam do ołtarza? Nie było przymusu, żadnego.. Echhh
  3. yeez przeczytaj mój post jeszcze raz - tam jest wyjaśnienie. Tym razem dokładnie. przeczytaj też wcześniej co pisałaś do Ewy. To wszystko na ten temat. Odezwałam się w końcu bo zmęczyło mnie omijanie twoich postów. A jak widzę atakujący ton to omijam. Bowiem oznacza, że kogoś ponoszą negatywne emocje, a one nie są w takim wypadku dobrymi doradcami. Czytam cię niestety czasem yeez, bo Twoje posty trafiają czasem i do mnie, ale jak po raz kolejny widzę ze kogoś tam atakujesz, po prostu odechciewa mi się ciebie czytać. Ot i wszystko.
  4. wiele zależy od interpretacji faktów.... a interpretacja zależy od emocji jakie w nas fakt zaistniały wywołuje... często jest to pamięć emocji z czasów przeszłych, pamięć która jest w nas niejako zakodowana. Powoduje to wtórne nadinterpretacje i niejako reakcję "alergiczną" dystansując się do tych emocji... spokojnie obserwując i identyfikując z faktami, możemy zmienić automatyczne reakcje. Ale trzeba być ze sobą szczerym. Zwłaszcza w momentach gdy myślimy "znów mnie to spotyka" - a może właśnie nie, może my tylko nadinterpretowujemy. Pozdr
  5. yeez czy bedzie w koncu spokoj na tym forum czy nie! malo mnie obchodzą wasze przepychanki... Ty wciąż to ciągniesz... nie widzisz swojej toksyczności? Nie możesz niektorych spraw po prostu zaakceptować i przejść nad tym do porzadku dziennego? Wszyscy na tym forum różnimy się od siebie. I to jest fajne. Czy wszyscy musimy myśleć podobnie? Bo jak nie to yeez nas naprowadzi na własciwe tory - (pt wszystkiemu winni twoi rodzice)? Czujesz potrzebę posiadania kontroli? spojrz w siebie do czego ci ona potrzebna? co z tobą? do czego potrzebna ci ta prywatna wojna? co chcesz ugrać? szczerze... nie musisz tu pisać... bądź szczera ze sobą. Nie zamierzam zaliczać się do żadnego obozu ale te ostanie Twoje wpisy naprawdę mnie niepokoją. Czy możesz zostawić ten temat swojemu biegowi? Tu ma być spokój, a nie wasza prywatna wojna. Ja mam dość wojen. I z obiektywnej obserwacji postów to ciebie w nich ponoszą emocje nie Ewkę. Ewka też nie była bez wady, ale się poprawiła, już nie przekonuje aż tak zawzięcie o swojej racji. Wręcz przeciwnie. Ale tak czy siak ani jedna ani druga nie popuści. Zadna nie pozostawi tematu bez ostatniego słowa.
  6. cosekwencja - jeśli rzeczywiście interesuje cię odpowiedź na pytanie które mi zadałaś, to właściwie nie całkiem blondynka częściowo mnie wyręczyła. Ale jeśli chcesz zgłębić temat polecam \"Wędrówkę dusz\" Newtona, Rozmowy z Bogiem i Radykalne Wybaczanie. Ten topik nie jest na ten temat. Coś niecoś możesz znaleźć na topiku \"pozytywek\". stuk puk - to dla ciebie Pale The world seems not the same, Though I know nothing has changed. It\'s all my state of mind, I can\'t leave it all behind. I have to stand up to be stronger. Chours: I have to try to break free From the thoughts in my mind. Use the time that I have, I can\'t say goodbye, Have to make it right. Have to find, cause I know in the end it\'s worthwhile, That the pain that I feel slowly fades away. It will be alright. I know, should realise Time is precious, it is worthwhile. Despite how I feel inside, Have to trust it will be alright. Have to stand up to be stronger. Repeat chourus Oh, this night is too long. I have no strength to go on. No more pain, I\'m floating away. Through the mist I see the face Of an angel,who calls my name. I remember you\'re the reason I have to stay. Polecam posłuchać Within temptation - Swietny zespól na takie nastroje. I mają dobre teksty. Wypłacz podnieś się i idź dalej. Ja wiem, że nie jesteś typem \"rozczulająca się nad sobą\". Pozbierasz się, nie będziesz się długo taplać w tym bagnie... jesteś silną kobietą. To że sama odeszłaś bo czułaś, że związek poszedł nie w tym kierunku co chciałaś właśnie o tym świadczy. Myślę że bałaś się wyrażać swoje uczucia otwarcie w tym związku, stąd te twoje problemy z tą relacją. Pokochaj siebie, nie będziesz się bała mówić o uczuciach do osoby którą kochasz. Zrozumiesz, że to nic złego i że nic złego potem się nie dzieje. Wręcz otwiera drogi, które są dla nas lub zamyka te które są niewskazane. Ale nie zatrzaskując je nam przed nosem, tylko po prostu my odwracamy się na pięcie i odchodzimy w odpowiednim momencie. Teraz uciekłaś, bo czułaś się wykorzystana. Czujesz ze zepsułaś to sama, i pewno tak było bo prawdopodobnie miałaś blokadę przed wyrażeniem siebie... czy nie czujesz przypadkiem że tak właśnie było? Ja kiedyś przed laty jako młoda dziewczyna w ten sposób popsułam dobrze zapowiadający się związek i potem czułam do siebie niechęć. Nie umiałam wyrazić siebie. Pisałam listy do niego, których nie dostał, nie umiałam tego mówić, czułam się jak idiotka. Czułam się jak frajerka i tak on potem mnie zaczął traktować. Zachowałam te listy i przeczytałam po latach. nie było w nich nic czego mogłabym się wstydzić, a może wiele by wtedy wyjaśniło. Zbudowałoby relację opartą na partnerstwie. Zobaczysz że jeszcze znajdziesz swego księcia księżniczko, tylko nie szukaj go na siłę. A może i ten facet o tobie zmieni zdanie... pokochaj siebie może \"Zasługuję na miłość\" Sondry Ray ci w tym pomoże... uwolnij swój potencjał który nam tu pokazałaś a le w dobrym dla siebie kierunku... nie niszcz siebie samej... przytulam
  7. stuk puk.... pięknie przeżywasz swą rozpacz...artystycznie... Nie martw się, minie, pozwól sobie na przeżywanie tego bólu... minie nie martw się. W końcu zobaczysz światełko w tunelu i wyjdziesz do ludzi. Na pewno tak będzie. Przeżywałam to samo... może nie tak pięknie jak ty, może nie potrafiłam w ten sposób o tym mówić, ale wiem o czym piszesz, przezywam to ponownie z tobą. Przytulam cię wirtualnie. Jesteś niezwykłą osobą, pamiętaj o tym.
  8. stuk puk... "i musze w sobie poskromic małą dziewczynke w której wszystko się rodziera, z tęsknoty za przytuleniem. Chce mi sie wyć, ryczeć, boli. Dziewczyny to tak strasznie boli" Nie musisz, wręcz przeciwnie przeżyj swój bol do konca... Gdzieś na topiku już pisałm jak. Oneill też już pisała, że to pomaga... Zrzuć z siebie ten ciężar, a tylko przez akceptację faktu i przeżycie bólu do konca do ostatniej łzy pomoże ci się z tego wyzwolić... przestan na chwilę być silna... nie musisz zawsze być silna, pozwol sobie na słabość... pozdrawiam
  9. Ja tu nie pisałm o samotności jako ucieczce od ludzi, tu jest o samotności jako akceptacji siebie. Tylko gdy siebie akceptujesz nie przeszkadza ci samotność. A wieść życie możesz tak jak lubisz i do tego świadomie...
  10. stukpuk podoba mi się twoja determinacja, masz za to Pierwsze co musisz zrobić, to żyć tak by nie oszukiwać siebie. Nie udawać że ci coś pasuje jeśli tak nie jest - a więc musisz dobrze poznać siebie- poprzez obserwację. Dobrze że lubisz żyć między ludźmi. Będziesz miała więcej okazji do obserwacji siebie. Nie oszukuj się przede wszystkim, że ktoś zauważy twoje poświęcenie i to, że komuś coś dajesz. Jeżeli ktoś zauważy ciesz się tym, bo będzie to człowiek który pracuje nad sobą i w związku z tym potrafi docenić innych. To człowiek, z którym warto mieć kontakty. Nie dawaj ponad miarę tym którzy tego nie widzą a co gorsza myślą że dajesz bo im się należy. Od takich należy... ale trzymać się z daleka. Jeśli chodzi o nas wrażliwych i chętnych do bezinteresownego dawania, to właśnie my musimy trzymać się do takich jak najdalej. W takich środowiskach musi zachodzić wzajemna wymiana coś za coś. Inaczej my bezinteresowni będziemy wykorzystywani ponad miarę i uważani za frajerów. Bezinteresowność jest piękna, ale nie należy się każdemu. A jeżeli już to nie powinniśmy być rozczarowani efektami. Ot takie zdrowe podejście. Nie dajmy z siebie robić frajerów bo nimi nie jesteśmy. Ja po prostu jak zauważam, że coś zostanie źle odebrane, z niekorzyścią dla mnie i mojego wizerunku, po prostu nie robię tego dalej dla tej konkretnej osoby. trzeba szanować siebie bo jeśli my tego nie zrobimy nikt tego za nas nie zrobi. Jeśli szanujemy siebie otaczamy się ludźmi którzy szanują nas. I my też potrafimy ich i ich bezinteresowność uszanować. Dlatego najpierw trzeba dobrze poznać siebie i siebie pokochać. A czy już kochamy siebie czy nie będziemy wiedzieli gdy bedziemy dobrze się czuli zarówno w towarzystwie jak i w samotności. Nie będziemy czuli przymusu wiązania się z kimś dla dopełnienia siebie bo to dopełnienie nie będzie nam potrzebne. Za ot spotkamy dopełnioną osobę która równie dobrze czuje się ze sobą. I dopiero wtedy mamy szansę na normalny związek. Zamiast walczyć z poczuciem osamotnienia, i samotnością, zamiast walczyć z tym o czym tak naprawdę nie wiesz, spróbuj to przeżyć. Tobie tylko wydaje się że to jest złe, bo twój ojciec jest samotny, ale czy on jest samotny bo czuje się ze sobą dobrze czy dlatego że sądzi że świat jest zły i trzeba trzymać się od niego z daleka... To jest istotna różnica. Człowiek który z samotnością czuje się dobrze nie unika wcale kontaktów z innymi ludźmi... Czy mam rację niech powiedzą dziewczyny, które doświadczyły już tego stanu... Oneill? Ewa? consekwencja? siódemka? Ze swojej strony powiem, że nie jest mi źle ze samotnością, nie szukam na siłę kontaktów, ale jak mam ochotę się z kimś spotkać i ten ktoś ma ochotę ze mną, to po prostu to robimy. Nie raz bywa tak, że ktoś mi sam o sobie przypomina i potem dobrze się bawimy. A czasem dzieje się odwrotnie. Nie ma się czego bać... wszystko się ułoży... tylko trzeba spróbować ;) poczujesz zupełnie inny wymiar niż czułaś do tej pory... Powodzenia
  11. Ewa nie słuchaj wątpiących ten post zatytułowany \"__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__\" to piękny post. A MM jeśli tak jest to powinien odejść od tamtej... Może w końcu kiedyś do tego dojrzeje.... Pozdrawiam
  12. Ewo \"Pewnie, że cos tam zostanie w dzieciach\" - wiesz co pozostanie? Wzorzec kobiety toksycznej, bo innego nie maja. Mało tego będą intuicyjnie się spodziewały, że mimo wszystko trafią na wytrzymałego faceta jak MM. Gorzej jak tak nie będzie, bo toksyczne kobiety przyciągają toksycznych facetów i niestety to jest bardziej prawdopodobne... MM niestety tego nie widzi... ale to nie moje małpy i nie moj cyrk :D :D może one mają swoją rolę życiowa do odegrania. Ponoć według niektórych wierzeń dusza dziecka wybiera rodziców i rodzinę, zgodnie z tym co ma do przepracowania....
  13. Oneill super teksty pełne zdań nad którymi warto się zastanowić oprócz tego co Renta wyrózniła ja wyróżnie jeszcze to: \"Wazne sa fakty, bez interpretacji. Interpretacja moze byc dowolna i zalezy od wielu czynnikow. I to wlasnie interpretacja faktow nie pozwala na ich zaakceptowanie.\" Dodam jeszcze - Jakże w wielu wypadkach nadinterpretacją faktów psujemy sobie relacje.
  14. Uprzedzając następne wpisy... 4 umowy - moj powyższy wpis nie tyczy się twojego przypadku.. twój eks jest nałogowcem. On wiecznie ucieka w ten sposób przed problemami, nawet drobnymi.... Mówię tu o nieco poważniejszych sytuacjach, gdy facet zakocha się naprawdę w kobiecie i jest to długoletni związek pozamałżenski. A mimo, wszystko mimo, że ma toksyczną partnerkę mimo że źle mu w związku, nadal w nim tkwi - dla dobra dzieci bo czuje się odpowiedzialny itp itd. Pomaga, dba, troszczy się, załatwia sprawy, a na boku ma kobietę, przy której może spokojnie odetchnąć i spędzić czas tak jak lubi. Teraz zmykam do swoich "bohaterskich" obowiązków (hiehie nadal jestem bohaterką - zajmuję się wszystkim sama i doszły nowe rzeczy, na które w moim związku bym się nie odważyła - a teraz muszę i daję radę ;) )
  15. Ewo Renta nie atakuje ciebie... Ja przynajmniej tego tak nie odbieram... A on jest współuzależniony. Niestety. Jest bohaterski, ale współuzależniony. Każda z nas jest tu w jakiś sposób bohaterką. Trwa w związku nie dla siebie nie dla publiki, ale dla dobra dzieci i dla dobra związku, nie jesteśmy egoistyczne i twamy pomimo przemocy i upokorzen. Niektóre nawet słyszą pogróżki, że jak odejdą to coś ich dzieciom się stanie, że ktoś popełni samobójstwo. Ewo spójrz prawdzie w oczy. Ja wiem co mówię, mój też nauczył się omijać i wybrał to... Jego wybór jego sprawa. Popełniłam błąd myśląc że dając mu siłę dam mu silę do odejścia z toksycznego związku. W takich sytuacjach dzieje się odwrotnie. Rozumiem też na czym polega sprawa kochankowania. Kochanki dają facetom siłę do wytrwania w związku małżeńskim, często toksycznym... wręcz odwrotnie niż do tego czego by chciały. Choć kochanką nie byłam, byłam tylko przyjaciółką, bo czułam, że jeszcze nie jestem gotowa na jakiś poważny związek, ale zrozumiałam jak to działa, bo niejako dotknęłam tego stanu. Oboje nie chcieliśmy po prostu zrobić kroku dalej. To wynikało raczej z asekuranctwa. Bo oboje nie jesteśmy gotowi na nic nowego i stałego. Ot takie życie. Same wewnętrzne blokady. Im starsi jesteśmy tym staranniej chcemy się dobrać, a szans jest coraz mniej.
  16. Niebieska \"najlepiej wtedy obrócić się na pięcie i powiedzieć: człowieku męcz się sam ze sobą a mnie zostaw w spokoju\" To zrób to... bo jak tego nie zrobisz i nauczysz się z tym żyć to już tak pozostanie... będziesz tak do końca swoich dni omijać go będąc z nim w związku... Myślę dlatego ludzie pozostają w takich związkach - bo nauczyli się omijać. I dobrze sobie z tym radzą chroniąc siebie. A dzieci - w końcu odejdą założą swoje rodziny i pozostaniesz z nim sam na sam. Może to moja siła, a może moja słabość, ale ja w takim momencie podjęłam decyzję o rozejściu się. Właśnie kiedy miałam już tego dość i poczułam, że na zmianę nie ma szans. Zainicjowałm ją. Trochę w innym kierunku. I nie żałuję. Żałuję tylko, że wcześniej tego nie zrobiłam. Ze dałam się zwodzić nadziei. A teraz nawet się dziwię sobie jak to było możliwe. Z początku nie było łatwo... bo pokłady sił zużywanych w związku spowodowały totalny ich deficyt potem. Ale w tej chwili z powrotem do mnie wracają. A jak czytam o twoim mężu nachodzi mnie taka myśl \"Jakżeż oni są do siebie w zachowaniach podobni...\" Na co czekać? I myślę że ty też będziesz właśnie tego żałować - że nie zrobiłaś tego wcześniej. Nie masz siły? Może tylko odwagi. Siłe masz skoro tyle wytrzymujesz... Może czas skierować ją na coś innego? A z odwagą wiecie jak jest... \"Strach ma wielkie oczy\" ;) Vacancy inna_ja Renta nic dodać nic ująć oneill bardzo pięknie to ujęłaś. Sama kwintesencja topiku... przydałaby się jako wstęp do niego :)
  17. Goniąć Kormorany - prawda tamtą parę uwolniła? czy "puszka pandory"? Znacie tą historię? Ten facet nabrał niezdrowego przekonania, że to że mówi prawdę to go wyzwala...(mówienie prawdy wyzwala) I to że ona tego słucha daje mu jakoby przyzwolenie na ciągnięcie tego związku dalej. A powinien dusić się we własnym piekle, które sam stworzył tu na ziemi, by zrozumieć, że nie tędy droga. Powinien ponieść konsekwencje- wtedy. Opowiadał że szczegółami co się działo w pozamałżeńskim związku? A może z czasem nawet znalazł w tym jakieś upodobanie? Nie widzisz Ewo nic w tym chorego? I stało się to za namową współmałżonki. Nieświadomej tego jak to na nią podziała. Jeśli zgodziła się wybaczyć, powinna zamknąć tamten rozdział nie wnikając w szczegóły.. A ona nie dość, że została zdradzona to jeszcze zrobiła mu podwójną przysługę. Przyjęła go z powrotem i rozgrzeszyła (sama spowiedź daje rozgrzeszenie). Istny masochizm. I brak szacunku do samej siebie. Po czym związek nie trwał długo i tak się rozpadł. Facet niczego się nie nauczył. Nie odebrał życiowej lekcji bo ona mu na to nie pozwoliła. Ku czemu ta spowiedź miała służyć?
  18. sorry za ostry ton, ale chyba jeszcze się nie pogodziłam z tym, jak swoimi chorymi emocjami zalewał mnie mój Eks Naprawdę żadna jak najzdrowsza miłość nie jest tego w stanie wytrzymać.... Początek ... cierpliwość wysłuchiwanie, że to nie tak jak mysli, że wszystko ok, że to tylko jego chora wyobraźnia mu coś takiego podsuwa....bo jest zdołowany bo brak mu wiary w siebie, bo czuje się źle... potem próby zaradzenia sytuacji, podpowiedź ... może weź się za to co lubisz robić to poczujesz się lepiej... itp itd... on im więcej mu uwagi poświęcałam tym bardziej coraz więcej problemów stwarzał, tak jakby w ogole liczył że ja je za niego rozwiążę... to nie były prawdziwe problemy.. to były tylko problemy z emocjami. Im więcej wspierałam z czasem coraz więcej zwalał na mnie. Aż doszło do kompletnych pierdół... nad pierdołami się rozwodził... Leciał za mną na przystanek, bo musiał mnie koniecznie odprowadzić gdy się spieszyłam i pytał dlaczego go tak traktuję... on sam się tak traktował... Nie musiał mnie przecież odprowadzać nie chciałam tego bo nie miałam czasu na niego czekać... on dorobił do tego całą historię w swojej głowie... co za różnica czy ta historia powstaje w pozytywnym kierunku czy w negatywnym... tak czy siak to bajka nie mająca nic wspolnego z rzeczywistością... On w iluzji żyje do dziś. Iluzja była gdy twierdził, że mnie kocha i iluzja była gdy twierdził, że ja go nie kochałam... kochałam... A potem miałam już dość... niszczyło mnie to, niszczyło to moją rodzinę i jego samego. Musiałam to zakończyć. Za długo trwała ta jazda bez trzymanki. Musiałam to zakończyć dla dobra nas wszystkich. Teraz jest wolny, robi to co lubi, jest szczęśliwy, choć wciąż żyje w iluzji. Ale sam. Nikogo nie niszczy. A facet tamten z którym do niczego nie doszło i nie doszłoby, a dzięki któremu rozwaliło się wszystko do reszty? On pojawił się w momencie gdy byłam zmęczona ciągłym uwieszaniem się Eksa na moich barkach. Tamten chyba coś jednak czuł do mnie, mimo że ja dawałam mu do zrozumienia że nic z tego, niemniej jednak wzbudzał we mnie emocje.... Emocje nie miłość. Dokładnie wiem o czym pisze inna ja bo też miałam różne przemyślenia, ułożone rozmowy do których nigdy nie doszło. Nie chciałam z nim romansować, ale chciałam mieć w nim przyjaciela (i tego tyczyły układane rozmowy, ale jak przyszło co do czego... ciężko było na ten temat rozmawiać... Był ważną osobą w moim życiu (pokazał że są na tym świecie faceci dojrzali emocjonalnie) ale byłam też świadoma, że przez sytuację jaką miałam w domu, wszelkie uczucia były wyolbrzymione, jak nie zmyślone... Teraz gdy z dystansu na to spojrzę, i biorąc pod uwagę swoje doświadczenie z uczuciami, które żywię do pewnego gościa, jestem pewna że tamten coś do mnie czuł... nie była to tylko moja chora wyobraźnia... Ot cała historia.... Nawet potrzebne mi to było napisać... widzę że wreszcie ułożyłam to sobie. I to dzieki tobie Inna_ja
  19. yeez czy ty wogole czytasz inna_ja? Ja odpowiadam tylko i wyłącznie o tym konkretnym przypadku. Jaka jest prawda u innej ja? Kocha X - nie Jest z nim? -nie chce być z nim? -też nie miotają nią emocje? - tak, to się zdarza o czym ona pisała To o czym ma ona mowić? o tych emocjach, które są wyłącznie emocjami pogmatwanymi i niezdrowymi. Tym ma obarczyć swego męża. Za chwilę wyjdzie, że jestem za kłamaniem i oszustwem. :) Nasze emocjonalne problemy są naszymi problemami... i dopóki się tego nie zrozumie, trudno o wyzwolenie się z własnej toksyczności... Inna _ja - wyrazy szacunku. Zwłaszcza za ten wpis \"Powiedzieć, że istnieje, o czymś, czego nie ma, jest fałszem. Powiedzieć o tym, co jest, że jest, a o tym, czego nie ma, że go nie ma, jest prawdą\" trafiony w sedno Wszystkim polecam dobrze go zrozumieć Ty jesteś tylko toksyczna jeszcze dla siebie... i z tego musisz się uwolnić....
  20. to powyższe do do poprzedniego opisu niebieskiej... Jeśli chodzi o lepsze czasy małżeńskie, kiedy wydawał się być przyjacielem... dokładnie to samo co u ciebie. Identyczny schemat. Jeszcze może nawet gorzej bo wydawał się ze rozumie, zakładałam że mnie się coś uda w związku z tym zrealizować i że nie będzie mi w tym przynajmniej przeszkadzał...Echh ... powinnam była wtedy poczytać ksiązkę Goldmana o technikach manipulacji. Choć i tak nie wiem czy bym zauważyła te schematy... Typu "noga w drzwiach" albo powiedz najpierw tak, a potem przeprowadź swoje....
  21. Miałam to samo i właśnie TO rozwaliło mój związek. Strasznie to mnie męczyło. Coś powiedziałam, on potem wyrz...ał mi to w innej zupełnie wersji. Byłam tym zmęczona. I te wieczne zwierzenia jego... jego obraz rzeczywistości kłócił się z moim. Wysłuchiwałam go jakiś czas z uwagą. Na sytuację odwrotną nie mogłam liczyć. W końcu była tym psychicznie zmęczona... Achh nie ma sensu wracać do przeszłości... cieszę się że jestem wolna.
  22. Niebieska 29 "a z czasem musiałam nawet dobrze słuchać co mówią inni np. na jakiś wspólnych imprezach .... bo zdarzało się, że później M. rozwodził się nad tym co ktoś powiedział i czy to przypadkiem nie było coś złego i przeciwko niemu.... masakra" - no właśnie, a powinien ci oszczędzić swoich "chorych myśli"....
  23. Renta dziękuję za słowa uznania Niebo w tym moim wpisie nie chodzi o to- \"ja mówiąc coś muszę wiedzieć jak odbierze wypowiadane słowa mój M.\" W Twoim wypadku to jest iście toksyczna atmosfera. To znaczy partner jest toksyczny, kiedy nie możesz z nim swobodnie rozmawiać. Ale tu chodzi o co innego. Chodzi o taką sytuację kiedy chcemy mówić innym, zwłaszcza bliskim, o swoich \"o chorych myślach\" takich które nie dotyczą rzeczywistości czyli są w sferze iluzji, jak na przykład przesadzone obawy, iluzyjna \"miłość\", bo to są iluzje. Jeśli nie sa spełnione jeśli się nie żyje z człowiekiem to nie jest to miłość... Miłość to coś innego niż euforyczny stan. To coś innego niż tworzenie opowieści których nigdy nie będzie. Czasami myślę że pisarki romansów wykorzystywały takie momenty do tworzenia nowych powieści ;). To nie ma żadnego poparcia w rzeczywistości... A ponieważ nie zawsze udaje się łapać odpowiedni dystans do cudzych uczuć - same o tym wiemy jak zły nastrój partnera na nas wpływa, bo go kochamy i chcemy dla niego dobrze- dlatego naszych bliskich nie powinnyśmy obarczać swoimi emocjonalnymi problemami, a jeżeli już to jak najmniej i z duża ostrożnością. Sama byłam niestety tak wykorzystywana przez długi czas (głownie przez to mój związek się rozwalił, pomimo mojego wielkiego zrozumienia dla emocjonalnych problemów partnera), i sama też w pewnym momencie niepotrzebnie powiedziałam coś o czym nie powinnam mówić bo w rezultacie nie miało to wtedy większego znaczenia, poza emocjonalnym zamieszaniem jakie we mnie wywołało - a było niestety skutkiem leczenia emocjonalnych problemów Eksa prze ze mnie, co z kolei mnie emocjonalnie wyczerpywało... pojawił się w moim otoczeniu dojrzały facet, który doskonale wiedział, że problemy emocjonalne trzeba rozwiązywać samemu i tak też się zachowywał, dojrzale i odpowiedzialnie. Ewo nawet dojrzałej miłości nie można wystawiać na ciężkie próby... To tak jak dostarczanie sobie ekstremalnych wrażeń.. a to świadczy o toksyczności... niestety Tak jesteś idealistka. Sama wiesz, że o związki 4g jest w tych czasach trudno..
  24. ... i przy okazji nauczy się czegoś o sobie. Taka praca nad sobą przynosi cenne wnioski.
  25. I jeszcze jedno... Nie mówienie to nie kłamstwo.. to nie chronienie siebie... w tym konkretnym przypadku to ochrona właśnie partnera, nie siebie. Ochrona przed zupełnie niepotrzebnymi emocjami, ochrona przed ostra jazdą bez trzymanki. On ma też uczucia, trzeba o nie zadbać. Ja popełniłam w tamtym wypadku błąd.. trochę może wynikał z presji, bo on nalegał bym mu powiedziała co mnie gnębi (notabene to też brak szacunku takie naleganie) Co innego gdyby inna ja planowała odejść do tamtego i tylko się wahała. Ale przecież tak nie jest oan wyraźnie zadeklarowała po której stoi stronie, ona już to wie, tylko wciąż natrętne myśli ja gnębią. myśli które dostarczają jej silnych wrażen. Mało tego, powiedzenie tego mężowi zapewniłoby dawkę nowych silnych wrażeń i związek nadal pozostawałby chory, a może nawet jeszcze bardziej (jak u mnie) Równowaga byłaby zachwiana. A nie o to tu chodzi... Oni mają zostać przecież razem, a nie rozejść się. Ale załóżmy że małżonek jest na tyle dojrząły żę to zrozumie. W tym wypadku. Zwierzenie się z tego to tak jak zrzucenie swego ciężaru na barki innych, "acha zaakceptowałeś to więc jestem spokojna, nie muszę się z tym sama w sobie rozprawić" (i być może w następnym wypadku już łatwiej takie rzeczy będą przechodzić) Inna ja sama ze sobą musi się uporać i jest na dobrej drodze...
×