Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

enia1

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez enia1

  1. Tak Niebo to prawda, trzeba troszkę uważać z tym graniem :) Ale w końcu jesteśmy wrażliwymi istotami mam nadzieję, że tego nie zatracimy :) i uda nam się zachować złoty środek. A z synem w końcu też sobie poradzisz zobaczysz... Ja sobie parę dni temu troszkę pograłam, mam nadzieję, że nie za mocno i nie wylecę za to z pracy. Ale musiałam jakoś pokazać, że jestem równym graczem i niech traktują mnie na tym samym poziomie. A pograli sobie ze mną za mocno. Żeby nie powiedzieć że przesadzili. Może trochę dlatego, że kiedyś byłam w kiepskiej formie i raz im się to udało.
  2. Niebo wspaniale!!! nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że tak się czujesz? Aż mi się łezka w oku zakręciła. Pamiętam jak nie mogłam patrzeć na wpisy Krzyku, serce mi się krajało, jak widziałam, że żadne słowa nic nie pomagają, bo wciąż to samo... Ale widać musiałaś przez to przebrnąć na swój sposób... Tak trzymaj.. to jest właśnie to. Jesteś w końcu u siebie. Nie schodź z tej drogi, proszę.
  3. Siódemko mam pytanie do Ciebie. Czujesz teraz miłość własną. Miość skierowaną na siebie. Miłość wszechogarniającą. Jak myślisz, czy ona ci wystarcza. tzn czy czujesz potrzebę związania się z kimś? Ja odpowiem ze swojej strony. Ale potem. Nie chciałabym niczego nikomu sugerować :)
  4. "omijaj wpisy tych z którymi się nie zgadzasz" - miałam na myśli tych z którymi już wiesz, że zawsze będą "w opozycji". Oni mają swoją drogę.
  5. Vacancy co rozumiesz przez miłość własną... nie odpowiadaj od razu. Ewka a już myślałam że gdzieś zniknęłaś :) Dobrze że wciąż tu jesteś. Ja uważam, że w wielu przypadkach masz rację. A mylić się każdy ma prawo. Co to ma do rzeczy zmiana nicku? Choć trochę to rozumiem... stary nick jest spalony bo ludzie się czepiają i nie potrafią już spojrzeć na twoje wpisy już świeżym okiem... Ale w sumie to ich problem nie twój.... Za mocno bierzesz sobie do serca to co się tu dzieje... Wraz z nowym nickiem omijaj wpisy tych z którymi się nie zgadzasz. Ich i tak nie przekonasz. Oni wiedzą swoje. Choć muszę przyznać czasem te dyskusje są interesujące ;) Ale wtedy jaki ma sens zmiana nicku? Pozdrawiam
  6. tak myślisz? ja odpisuję tylko na posty, nie zastanawiam się nad tym kto się personalnie za nimi kryje...
  7. i nie wiem o jakiej pomyłce mowisz... a może to nie post do mnie?
  8. kochaj siebie bezwarunkowo - to znaczy że masz kochać bez względu na to czy ktoś cię kocha czy nie bez warunku.. "Zasługuję na miłość" Sondry Ray niech będzie twoją pierwszą książką. Ja teraz jestem sama i jest to najlepszy okres w moim życiu, kocham siebie i mam wrażenie że wszystkich ludzi też... nawet wrogów. Oczywiście zdarzają się problemy ale miłość własna wyciąga mnie z nich... uwielbiam ten stan w którym jestem teraz. Zaden facet nie jest mi potrzebny... choć fajnie by było gdybym miała odpowiedniego. byłoby jeszcze lepiej... Pozdrawiam stałe bywalczynie Teraz muszę zmykać -obowiązki wzywają
  9. "wiesz miłosc do mnie nie wystarcza mi" - czy ty kochasz siebie... Z tego co piszesz widać, że nie. Niestety taka jest prawda. Wiem, trudno przyznawać się do tego publicznie ale musisz przyznać się do tego przed sobą i do tego cię namawiam. Gdyż tylko przyznanie przed sobą przynosi ulgę i wyzwolenie, a potem możliwość poprawy sytuacji. Bądź szczera ze sobą to jesteś sobie samej winna. Nie nam, nie światu. Sobie. Topik w tym pomaga. Pisanie tu pomaga. Tu nikt cię nie oceni, choć czasem może się tak wydawać. Bowiem oceny wystawiasz sobie sama pod wpływem tego co się tu pisze. Ale to są Twoje oceny nie nasze... Przestaniesz siebie oceniać jak siebie pokochasz i zaakceptujesz. Wiem to z doświadczenia. Przeszłam ten topik jako prawie 40, chcesz to poczytaj...
  10. no właśnie to czas dawania dawania sobie. Dajesz wszystkim tylko nie sobie. Spróbuj... eksperymentuj. Obserwuj ludzi i ich zachowania. Nie działaj w ich kierunku tylko swoim ćwicz wrażliwość na siebie samą. Co w związku z nimi czujesz? Dlaczego jak to na ciebie wpływa...I jak jeśli żle - wycofaj się, jeśli dobrze, idź w tym kierunku bez strachu, nie wpływaj na nich. Spróbuj. pozwól być emocjom takim jakimi są, one przemijają jeśli się im nie sprzeciwiasz. Zobaczysz jak ci się zmieni perspektywa. Jeśli ci się nie spodoba, zawsze i tak spowoduje krok do przodu. Każde robienie coś inaczej niż zwykle powoduje rozwój. Zwykle byłaś grzeczna... bądź raz niegrzeczna i zobacz jak ci z tym jest. Tobie to nie zaszkodzi. Ponieważ grzeczność jest dobrze w tobie zakorzeniona. A spowoduje zmianę - w przyszłości nie będziesz już za bardzo grzeczna... to tylko przykład, aby zilustrować o co chodzi. Wzbudzanie w sobie ciekawości świata też pomaga... Powodzenia
  11. "bo tak jest chyba od dziecka...jak czujesz sie samotna juz w dziecinstwie bo brak ci miłosci tzn ,ze jestes gorsza niz inni....i jak potem przychodi dorosłe zycie to cagle zabiegasz zeby Cie lubili,zeby miec znajomych ,zey nie byc samotnym....a jezeli kazdy zwiazek okazuje sie nie wypałem,ze ktos cie zostawia..to znów czujesz sie gorsza niz inni..." ach jeszcze jedno - ja prosiłąm cię o zastanowienie się nie tłumaczenie się... nie musisz mi tłumaczyć, ja wiem. TY tylko musisz wiedzieć. TY się nad tym na serio zastanów... nie tłumacz mi. Ja też przez to przechodziłam, wiem jak to działa. Znam machanizm. Spójrz jednak na to z innej strony. Za jakiś czas przeczytaj jeszcze raz tą moją wypowiedz na którą dałaś odpowiedz... Ta TWOJA szybka odpowiedz nie jest tą która pomoże ci z tego wyjść.... Pozdrawiam
  12. Acha jeszcze będzie dodatkowy efekt tego... zaczniesz przyciągać do siebie ludzi... nie będziesz zmuszona zapracowywać sobie na ich uwagę, tak jak robiłaś to do tej pory.
  13. ktoss - to twoje uczucia i tylko ty je możesz zmienić... Wiem, że się to ciągnie od dziecka ale teraz już jesteś dorosła... Teraz nie będzie juz mamy i taty którzy ci to dadzą. Tamten okres już minął. Spróbuj kochać siebie tak jakbyś chciała być kochana... może poczytaj sobie coś o duchowości... cokolwiek to pomaga. Na tym topiku są nawet podane tytuły niektórych interesujących książek. A może byłaś jednak kochana tylko tego nie zauważałaś. Ja w dzieciństwie uważałam, że mnie kochają mniej niż siostrę (bo się wszystkiego czepiali) Ale to mnie więcej poświęcali uwagi. Co najzabawniejsze moja siostra z kolei uważa, że to ją mniej kochali... z tego samego powodu (ja nie lubiłam tego ciągłego czepiania się, ona z kolei uważała to za dowód zainteresowania) a prawda jest taka, że tego nie da się zmierzyć. Bo każdego kocha się inaczej. Jak w komunie :) "Każdemu według potrzeb" Jedne dzieci trzeba tylko zdyscyplinować z innymi trzeba rozmawiać. TY po prostu nie kochasz siebie i zacznij od tego. Zacznij kochać siebie bezwarunkowo. Zasługujesz na wszystko co świat dobrego ze sobą niesie i to niezależnie od ilości twoich wad. Masz przecież również zalety i zacznij siebie za nie cenić. Pozdrawiam i życzę powodzenia...
  14. yezz - \"kocham cię wiec uważam, że powinnaś ubierać się tak jak ci każę\" ostatnio myślałam nad tym w kontekście pewnej osoby. To nie jest miłość dwojga dorosłych ludzi... To jednak może być miłością w stosunku do dziecka. Zwłaszcza małego. Im staje się większe ta miłość powinna przyjmować bardziej dorosłe formy. Dlaczego? Małe dziecko jest zależne od nas, i będzie do okresu dorosłości w coraz mniejszym stopniu, ale jednak. Wszystko jest okjeśli ten proces przebiega prawidłowo, na odpowiednim etapie dajemy coraz większą odpowiedzialność za decyzje swemu dziecku. Problem jest jednak w tym że zwykle dorośli nie mają doświadczenia w wychowywaniu dzieci i wszystko zależy od tego na ile mają zdolność wyciągania wniosków i uczenia się na błędach. Sytuacja jest dobra już w momencie gdy wiedzą, że tak trzeba. Gdy mają szacunek do dziecka jako odrębnej istoty i wiedzą że muszą respektować ich poziom rozwoju. Wówczas rozwijają się razem z nimi. Jeśli zaś chodzi o dorosłych... Kiedy między nimi jest taka relacja - jest ona relacją zależności. Taką samą jak między rodzicem, a dzieckiem. Jednym ona odpowiada (znam takie pary) innym nie. Ja zrezygnowałam z mojego związku bo nie chciałam żeby mój mąż był zależny ode mnie - paranoidalne? Nie chciałam władzy jaką mi dawał ? przecież właściwie mogłam zrobić wszystko, gdybym odpowiednio do tego podeszła, mogłam to w wyrafinowany sposób wykorzystać, zmanipulować nim (on nawet mi pokazywał drogę, ale wtedy nie byłabym sobą i brzydziłabym się sobą) Jednak gdy ktoś został wychowany w sposób jak opisałam wyżej, zwykle taka relacja w końcu przestaje odpowiadać. I to zarówno kiedy jest się zależnym, jak i kiedy ktoś zależy od nas. Bo związek musi się rozwijać, a kluczem do rozwoju jest obopólna chęć dbałości o niego i świadomość, że i on również się rozwija. A to oznacza rozmowy na równi. Oznacza to szacunek do cudzego zdania, a co za tym idzie zrozumienie, że ktoś może myśleć inaczej niż my. A ponieważ oboje dbamy o relacje (takie jest założenie) to dochodzimy do jakiegoś porozumienia z uszanowaniem niezależności zdania drugiej osoby. To wymaga cierpliwości, zaangażowania to wymaga czasem zrezygnowania z czegoś dla dobra relacji. Gorzej jest gdy jedna ze stron nie zamierza z niczego rezygnować... Ale wtedy nie ma mowy o żadnej wzajemnej miłości.
  15. ktoss - czemu tak bardzo chcesz... bo to ci pomoże polubić siebie? A bez tego nie można? Przecież pragniesz akceptacji bezwarunkowej, prawda? Czemu jej więć sobie sama nie dasz? Czemu warunkiem akceptacji samej siebie jest akceptacja i miłość otoczenia? zastanów się.
  16. Goniąc Kormorany - podoba mi się twój wykład na temat wrażliwości. Bardzo wnikliwe spostrzeżenia. Z dużym dystansem i zrozumieniem. I muszę ci przyznać rację. Każdy ma coś do przepracowania w sobie. W kategoriach winy można oceniać tylko to czy coś z tym robimy czy nie. Czy oczekujemy czegoś od siebie czy tylko od innych. Jeśli wiecznie zwalamy winę na innych to znaczy że nie pracujemy nad sobą. I nie mówię tu o żaleniu się na złe traktowanie, bo to jest rodzaj terapii, ale nie można użalać się całe życie na innych trzeba coś z nim robić. Ostatnio miałam do czynienia z taką osóbką, która wciąż użalała się na innych, wiecznie się czegoś doszukiwała. Ładna, dobrze ubrana, dobrze wykształcona i nieszczęśliwa kobieta - ofiara innych ludzi. Sama z siebie robiła ofiarę. I ona tak funkcjonuje od lat. Prawdziwe życie mija ją bokiem. Prawdziwe szczęście też, bo go nie jest w stanie zauważyć. Wrażliwa? I owszem i to bardzo, lecz tą wrażliwość wykorzystuje przeciw sobie. Nikt nie jest w stanie jej pomoc bo straciła do wszystkich zaufanie. Dzięki swej wrażliwości. Bo wrażliwość niesie ze sobą też strach.. A strach to przeciwieństwo miłości.Ona nic ztym nie robi sama bo myśli że wszystko z nią jest w porządku, tylko nie z ludźmi którzy ją otaczają. Jest iście heroiczna, tylko chyba ona rozumie ten świat, nigdy nie pomyśli że może jednak się myli. nie pomyśli o tym że życie mamy tylko jedno i to od nas zależy jak je przeżyjemy. Wyłącznie od nas. Chcemy być szczęśliwi? Róbmy to co nam niesie radość i szczęście. Niby proste a zarazem jakie trudne... Czemu tkwimy w toksycznych związkach? Niby wiemy nawet, że szczęśliwi rodzice to i automatycznie szczęśliwe dzieci. Bo nie kochamy siebie samych, bo uważamy, że na nie zasługujemy na szczęście.
  17. siodemko Tak dużo zależy od tego jakimi otaczamy się ludźmi. Musimy ich sobie wybierać. Muszą to być ludzie, przy których czujemy, że możemy im zaufać. Bo jak tu wspinać się bez zaufania? Ale my też musimy być godni zaufania by oni chcieli się z nami wspinać. A jak być godnym zaufania skoro nie ufamy nawet sami sobie? Dziś zrywamy z facetem, który nas dręczy, a za parę dni lecimy do niego bo... tęsknimy? bo chcemy koniecznie mieć kogoś przy sobie? byle jaki byle siaki byleby był? Szanujmy siebie, ufajmy sobie budujmy w sobie zaufanie do siebie. Miłość rodzi to zaufanie... I znów wracamy do tematu miłości. Na niej opiera się wszystko. Nawet gdy czasem dopadną nas wątpliwości (tak jak mnie dwa dni temu) ona wyciąga nas za uszy :) z mętliku. Miłość własna. Pozdrawiam
  18. czas pogodzić się z faktami... tak myślę, że to pogodzenie się z faktami dało mi siłę...
  19. cztery umowy - odniosę się do twojej wypowiedzi 21:42 tak musi być... to minie, przeżyj swój bol i żal ale dobrze robisz i idziesz w dobrym kierunku. Ja też tak miałam... Też miałąm żal do siebie że go wywaliłam i do niego że nie wywarło to takiego skutku jakiego się spodziewałam. Dziećmi się nadal nie interesuje, ale ja nabrałam dystansu odciełam się od tego wszystkiego zaczynam żyć i zwracać się ku ludzi.. jest dobrze i będzie dobrze. Pozwól sobie na emocje, ale nie działaj pod ich wpływem. Zal smutek złość to wszystko normalne. Musisz odpocząć od niego i od problemów z nim. Może nawet dobrze by było jakiś czas się nawet nie kontaktować by nie otwierał swoją nieobecnością twoje niezabliźnione rany. Ja też nie mogłam znieść tego, że moj eks nic z tym nie robi, pisałam do niego wylewałam żale i swoją złość. Miałam żal do siebie, że dałam się tak wmanipulować. Minęło. To wszystko mija. To się skonczy. Tak jak i u mnie. Zaczynam żyć, naprawdę. I zaczyna się mi to moje życie podobać, bez żadnego faceta u boku. Zaczynam odkrywać nowe aspekty życia których do tej pory nie widziałam. Ty też będziesz... Pozdrawiam Prawie 40
  20. Ewka \"...nie mniej jednak, żeby w ten sposób wspierac, to trzeba poznac siebie na tyle, żeby wiedziec jak uzupełniać własną siłę, bez drenowania istot żywych. Tylko się samodzielnie reaktywować. Lub ewentualnie wymieniać się z osoba o podobnej sile życiowej\" nic dodać nic ująć. optym - ja i cztery umowy to dwie różne osoby :) Czytałam czasem tą wróżkę jak byłam w Polsce. Tam są nawet czasem sensowne artykuły dotyczące psychologii i duchowości. Pozdrawiam
  21. optym - gdzie Ty przeczytałaś ten felieton, czy możliwe jest znależć go w necie?
  22. optym bardzo dobry cytat... pozwalam sobie wrzucić go na stopkę mam nadzieję że nie będziesz mi miała za złe ;) cztery umowy jeśli nie czujesz miłości w akcie = tej miłości nie ma pokochaj siebie zrób to najpierw zanim znów zechcesz kogoś sobie znaleźć... a mąż jest już spalony na całego. Pozdrawiam i życzę szczęścia Prawie 40
  23. dobra dziewczynko... Ja myślę że twój związek ma szanse... Z jednego powodu... on rozmawia z tobą i chce rozmawiać... dochodzicie do wspólnych wniosków... on chce uczyć się na doświadczeniach... to jest dużo, choć nie wiadomo czy wystarczające by ocalić związek ale bardzo cenne... On ma mimo wszystko umiejętność zobaczenia prawdy i odwagę przyznania sie do niej... A to jest istotne... Niemniej musi jeszcze chcieć pracować nad tym samodzielnie... Bo pułapka tkwi w tym, że możesz wpaść w mentorski ton i cały czas go uczyć a on będzie twoim uczniem... To też nie jest dobre... Ja miałam podobny związek do ciebie tyle że on nie chciał widzieć prawdy... Pozdrawiam i życzę powodzenia...
×