Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

A-ta

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. witam:) książki do pobrania na www.chomikuj.pl nazwa chomika: A-ta w zakładce psychologia, w folderze kobieta, związki póki jestem tu aktywna, to poprzypominam o nich :) tym, które dopiero zaczynają lektury o samych sobie, polecam jak wszystkie : kobiety, które kochają za bardzo; dziewczyny piszą, że nie umieją odmawiac,a kiedy odmówią, mają wyrzuty; ja zostałam wychowana w myśl zasady "dzieci i ryby głosu nie mają" ; nie miałam prawa siedzieć z dorosłymi przy stole, kiedy przychodzili goście do rodziców, potem samej mamy ( rodzice rozwiedzeni, ojciec alkoholik, zmarł kiedy byłam nastolatką ) - nie miałam prawa siedzieć z nimi w jednym pokoju; w domu miałam wykonywac polecenia matki, nie dyskutowac, słuchać się slepo "dopóki tu mieszkasz i ja cię zywię, masz robić to ci ja ci każę: - a jak mi kazesz skoczyć przez okno, to mam to zrobić??? - TAK! " to kwitensencja wychowania mojej mamy; pomijam fakt,ze mlodszą o 5 lat siostrę wychowywała całkowicie inaczej; po takim dzieciństwie nie miałam szans na bycie asertywną; wszyscy włazili mi na głowę i wykorzystywali na wszelkie sposoby; kiedy rozeszłam się z mężem, zaczęłam mocno pracowac nad tym; przyrzekłam sobie, że skoro znalazłam tyle siły aby pozbyć się tej gadziny, to nigdy więcej już nie pozwolę,aby ktokolwiek inny mnie tak traktował; wykorzystywał cynicznie; lekceważył moje zdanie i moją osobę; nawet moja matka, która po moim rozwodzie doszła do wniosku, ze znów może mną rządzić; jej dewizą było w tamtym okresie " a rób co chcesz, twoja sprawa, byleby to było tak, jak ja uwazam za słuszne"; kiedy zaczęłam mówić NIE znajomym, musiałam podawac im usprawiedliwienie; miałam wyrzuty, to było dla mnie olbrzymim obciążeniem; pozucie winy, bo odmówiłam czegoś, co dla mnie było niekorzystne lub mało korzystne; wielu z nich się dziwiło; wielu oburzało; to trwało około roku, zanim przestałam mieć wyrzuty po odmowach; ale nadal swoje NIE czułam się w obowiązku tłumaczyć i przepraszać; kiedyś bliska koleżanka, baardzo asertywna :D spytała się mnie, dlaczego to robię; czy naprawdę uważam,że ktoś kto słyszy moje NIE koniecznie musi wiedzieć dlaczego i naprawdę chce moich przeprosin? a co to tę osobę obchodzi? to moja osobista sprawa; zatkało mnie, a potem zaczęłam się smiać :) spróbowałam zamiast "przepraszam, ale nie mogę" mówić "przykro mi,ale nie"; tłumaczenia zostawiać zaczęłam tylko dla wyjątkowo opornych na NOWĄ MNIE znajomych :) dziś po kilku latach walki z wpojonymi od urodzenia zachowaniami, wychowałam nawet swoją toksyczną mamuśkę; która zaczęła liczyć się z moim zdaniem ( co niekiedy nazywam cudem :D ); kiedy ( choć teraz już sporadycznie) zaczyna swoje niesmietelne " jesteś matołem, zerem, nieudacznikiem, smierdzącą gówniarą" - spokojnie zwracam jej uwagę, ze sobie nie życzę takich tekstów i z usmiechem pytam, dlaczego swoje frustracje i leki przelewa na mnie :) a kiedy mogę, wychodzę do pomieszczenia obok pod byle pretekstem i wracam za chwilę z tekstem: przeszło ci już, czy mam wyjść jeszcze na chwilę? :D skuteczne zawsze na 100% :D jakiś czas temu, na jednej z piątkowych posiadówek ze znajomymi u mnie w domu, kolega zapedził się i w emocjach ( dyskusja o polityce :D ) podniósł na mnie głos; zaczął pohukiwać, próbował umniejszyć moje poglądy; zamilkłam, wyłączyłam muzykę i spokojnie zwróciłam mu uwagę, ze jest w MOIM DOMU, że jest MOIM GOŚCIEM, więc nie mam prawa go wyprosić, ale jako gospodyni nalezy mi się szacunek i nie zyczę sobie żadnych krzyków w moim domu ani takich zachowań; kumpel najpierw opuscił szczekę aż do ławy, a potem rzekł zdumiony: Becia, ale ty się zmieniłaś; na co odparłam już z usmiechem: Dzięki, to jest najpiękniejszy komplement, jaki usłyszałam od rozstania z EXem :) nie bójcie się mówić NIE, kiedy czujecie, ze to wbrew wam samym; ta asertywna kolezanka powiedziała mi coś, co przypominam sobie zawsze, kiedy jestem bliska TAK wbrew sobie; że ona prosi zawsze i czasami natrętnie, bo jej zalezy na tej konkretnej sprawie czy rzeczy; a że ktoś nie potrafi odmówic, to już jego problem; ona przecież tylko prosi, a decyzja nalezy do drugiej osoby; zrozumiałam wtedy tę perfidię i przebieglość i cynizm i egoizm osób, które przez ponad 30 lat mego zycia mną sterowały; i przyzwyczaiły się, ze ode mnie nalezy im się wszystko, a w zamian nie muszą dawać nic; prócz poczucia, że jestem IM POTRZEBNA; a to nie tak; to ja jestem POTRZEBNA SOBIE;mam zaspokajać przede wszystkim swoje potrzeby; miłości, bezpieczeństwa, spokoju, potrzeby materialne; to wszystko mam robić DLA SIEBIE przede wszystkim; nie dla innych pomijajac siebie,albo stawiając na szarym końcu; nie umiem pisać podając cytaty, albo pisać bezosobowo, w formie niemal wykładów :); umiem przekazywać swoje mysli tylko w taki sposób jak wyżej :) opisujac własne zycie :) z nadzieją, że pomoże to tym, które odkryją kawałek siebie w mojej pisaninie; i skoro ja wygrałam, to one też mogą :) ostatnią rzeczą, którą muszę pokonać, jest lęk przed związkiem; irracjonalny strach,że znów trafię na kogoś pokroju EXcentrycznego; a ja nie umiem czuć płytko; jesli cokolwiek robie, robię to z głębokich emocji, z wielkim zaangażowaniem; czekam więc na tego jedynego księciunia na białym ośle pod moim balkonem :) Bóg pomaga chętnie tym, którzy sami sobie pomagają :) w tym temacie czekam biernie; ale myślę, że ja po prostu jeszcze nie zrzuciłam z siebie tej jednej jedynej blokady, jak wąż starej skóry; ale wiem,że kiedyś to nastąpi :) rozpisałam się :)
  2. przeczytałam wpis powyżej; więc dopiszę jeszcze o kawałku mnie; póki tkwiłam w chorym związku, procz wiecznych przeziebień nic się mnie nie czepiało; mój organizm chodził jak w stanie alarmu, wiecznie napięty i gotowy do działania; mija 7 lat od chwili rozejścia się i nadal odczuwam konsekwencje tego co przeszłam; organizm w końcu upomina się o siebie; dopiero za rok kończę 40 lat, a moimi dolegliwosciami mozna obdarowac ze dwie 60ciolatki :) mam nadzieję, ze miną; powoli, ale miną; jednak pewnych rzeczy się już nie odwróci; na nie muszę uwazać do końca zycia; wczoraj mojemu dziecku, które nabroiło powiedziałam tak - mam tylko jedno serce, jedno zdrowie; i nic nie jest od tego wazniejsze; nawet ty; szanuj więc mnie; bo jesli tego nie zrobisz, mnie zabraknie; także i dla ciebie; może nie zrozumiała; może zrozumie później,a może wcale; ale nie w tym rzecz; rzecz w tym,że w końcu myslę PRZEDE WSZYSTKIM O SOBIE; i nie boję się i nie wstydzę mówić o tym głosno; to nie jest złe; nie jestem złą matką; jesli ja będę zdrowa i szczęśliwa, moje dziecko również; znajomi, rodzina; nikt nie będzie musiał martwić się o mnie, troszczyć, niepokoić; każdy będzie mógł zyć swoim zyciem :)
  3. no i wciągacie mnie :) Tupcia - boszzz,aż sobie łezek kilka uroniłam z radości, ŻE W KOŃCU MASZ ROZWÓD ! ! ! w końcu :D w końcu :D tyle lat to trwało, straciłam nadzieję, a serce mnie ogromnie bolało, ze taka istota jak ty, anioł pośród ludzi, musi znosić tak wiele od tak podłego człowieka; ale koniec :D uffff :D a teraz do rzeczy: mam duzo książek w wersji elektronicznej na swoim koncie na chomiku: www.chomikuj.pl chomik o nazwie A-ta; ksiązki znajdują się w zakladce" psychologia" i katalogu "kobieta, związki"; nie musicie się logować, ksiązki udostepnione są do sciągania za free dla każdego :) veet, buszująca; przechodziłam podobne rzeczy jak wy i jak niemal każda z tych, które tu były i już nie mają tej potrzeby:) czasami też mi się wydawało,że siedze w samym srodku kwadratury koła; bo chciałam się wyrwać, wiedzialam,że jestem niszczona, ale póki tkwiłam,nie miałam siły; wciąż mi ją zabierano; wciąż przekonywano, ze jestem nikim; dziś z usmiechem opowiadam,że kierowała mną desperacja i mój anioł stróż; że w ciągu jednej chwili spakowałam siebie i dziecko, wyciągnęłam klucze od mieszkania pijanemu spiacemu warchlakowi i pojechałam do mamy; wiedziałam,że kiedy się obudzi - wyjdzie z domu; powiedzialam wtedy mamie: jesli przyjadę do domu wieczorem,a on będzie, będę ratowała dalej ten związek, jesli go nie będzie - to już koniec; nie będzie powrotu; wróciłam wieczorem; zastałam puste mieszkanie; próbował wrócić w nocy; stał pod drzwiami; a ja pod drzwiami wzywałam policję i mówiłam im, ze boję się o wlasne i dziecka i zdrowie i zycie; uciekł zanim przyjechali; poprosiłam ich o przejscie się po okolicy,zeby go odstraszyć; zrobili to; przetrwałam do rana; przetrwałam jego błagania i przeprosiny; ktoś nade mną czuwał; tylko ja w pewnym momencie, wiele miesięcy wczesniej, powiedziałam sobie stanowczo - nadchodzi już czas, w którym musisz podjąć decyzję;wóz albo przewóz; bo nie mozesz ciągnąć tego bez końca; bo zdechniesz jako kobieta i człowiek; zostaniesz wrakiem, jak kolezanka z pracy; bez własnych zebów, pomarszczona z bólem i zgryzotą wyrytą na twarzy, z dzieckiem które taki wzorzec wyniesie z domu; byłam więc zdecydowana; wiedziałam,że to koniec; czekałam tylko na tę przyslowiowa kroplę, która przeleje wszystko; czekałam dokładnie 8 miesięcy; i nastała wolność :) bolesna, kur*** tak bolesna niekiedy, że chciało mi się wyć jak wilkowi do księzyca nocami; veet - same prochy uspokajające to nie wszystko; to tylko dodatek do całego ogromu pracy, który musisz podjąć zmieniając siebie; SIEBIE; SIEBIE veet; CAŁĄ SIEBIE; musisz nauczyć się wszystkiego od nowa; usmiechać się CODZIENNIE do siebie w lustrze; wmawiać sobie,że jesteś piękna i wyjątkowa; pewnie że nie ma ideałów; ja mam nogi jak od stodoły, zero kostki gazeli i "murzyńskie" uda, jak mi palnął kiedyś znajomy; ale codziennie powtarzałam sobie wciąż, że jestem piękna, bo mam piękne np uszy :) że jestem mądra, bo pamiętam tabliczkę mnożenia do stu:) a co:) że jestem zaradna, że jestem taka, siaka, owaka, wspaniała, samodzielna i nikt niech się nie wazy mówić co innego :) to działa :) trzeba mieć w głowie i sercu świadomość, że zycie BEZ NIEGO to moja przyszłość, dobra, wytęskniona i ona już tuż tuż - już nadchodzi; tylko musze wyciągnąć rękę i nie bać się; bo wszystko jest lepsze, niż zycie z takim palantem; prawda ? ? ? wciąż powtarzałam i sobie i innym,ze wolę do końca zycia być sama, niż choć jeden dzień dłużej z nim; JAK MANTRĘ :) moja koleżanka ma na stałe opis gg "nie muszę być idealna, wystarczy że jestem wyjątkowa" to powinno być mantrą każdej kobiety; każdej :)
  4. ja wystąpiłam i dostałam; rozwód z orzeczeniem winy męża; moja trudna sytuacja materialna i konieczność podnoszenia kwalifikacji celem uzyskania lepiej płatnej pracy; efekt- alimenty w wysokosci połowy czesnego miesięcznego na czas nieograniczony; czyli jesli były mąż nie wniesie o zmniejszenie alimentów badź niepłacenie, mogę dostawac je dozywotnio; są one również egzekwowane poza granicami kraju,jak się osobiście przekonałam; na jakichkolwiek sprawach sadowych polecam spokój, opanowanie i rzeczowość oraz odwagę :) najwazniejsze mieć dokumenty poświadczające nasze słowa i trzymać emocje na wodzy :)
  5. Vikki 7 - przepraszam za brutalność, ale tym sposobem mąż zdobył oficjalny papier o twojej niestabilności emocjonalnej; może teraz obwiniać ciebie o rozpad małżeństwa; może wystąpić o ograniczenie twoich praw rodzicielskich, w razie rozwodu zabrać ci syna; co chciałaś pokazać tym krokiem? swoją rozpacz? desperację? swoją bezradność? chciałaś na siebie zwrócić uwagę? sądziłaś,że twoja próba samobójcza dokona cudu i niekochającego cię faceta przemieni w królewicza tryskającego miloscią do ciebie z każdej komórki swego ciała??? nie wierzę, zebyś chciała umrzeć; nie wierzę; dostałas opiekę psychologa i psychiatry po tym zdarzeniu? czasem trzeba osiągnąć dno dna, apogeum bólu i upokorzenia, aby móc póxniej powoli stawać na nogi; aby to było twoje ostatnie dno vikki; czasem jednak kobiety głęboko i mocno kochają tę swoją zyciową rolę wiecznie cierpiącej ofiary; nie umieją zyć bez takich ekstremalnych emocji,jakich dostarcza im związek z toksykiem i psychopatą; wtedy nikt i nic im nie pomoże; bo ich celem samym w sobie jest wyłącznie wzbudzanie litości i wspólczucia
  6. witam :) cieszę się, ze jeszcze jestem pamiętana :) chociaż może lepiej by było, gdyby żadna z bywających tu dziewczyn mnie jednak nie pamiętała? to jednak szmat czasu od chwili, kiedy zapłakana i przerażona wpisałam się pierwszy raz, przekonana,że to ja jestem ta zła i niedobra, która swoim psychopatycznym zachowaniem zadręczała męża i na koniec w dodatku rozwaliła małżeństwo; a tak było - EXcentryczny zrobił mi takie pranie mózgu, że uwierzyłam w swoje najgorsze winy; i w to,że nie jestem kobietą; i że jestem nic niewarta; że jestem grubą świnią; że jestem popier***** intelektualistką; wierzyłam długi czas w to,że naprawdę bez niego będę nikim; na szczęście to już tylko historia i potrafię się już usmiechać z lekkim politowaniem do tamtej mnie :) Tupcia - skoro tylko bywasz tutaj, to ja poproszę na maila szczegółowy stan rzeczy wiadomych na dziś:) do wszystkich - będę tu zaglądać i nadal wpisywać mniej więcej to samo :) zeby wszystkie, które tu trafią nie traciły wiary i nadziei; nie mam zbyt wiele czasu, by czynnie tu działać; poza tym myslę, ze wymiana wiedzy, mysli, zwierzeń i rad dotyczących konkretnych przypadków powinna odbywać się pomiędzy dziewczynami, które TKWIĄ w tym słodkim bagienku toksycznych związków; ja tylko będę przypominać, ze mozna znieść wiele i zyć póxniej piękniej niż wczesniej i spokojniej:) przezyłam odwrocenie się wspólnych znajomych ( uwierzyli byłemu, jaka ja zła i niedobra) a mnie nie zapytali o zdanie :) przezyłam komorników obklejających meble mojego dziecka i starą pralkę w łazience; przezyłam groszowe wyplaty, kiedy komornicy siedzieli na mojej pensji; przezyłam walkę o alienty i w kraju i nawet sama dorwałam EXa za granicą, kiedy nie płaci ł i teraz sąd brytyjski czuwa nad jego sumiennością:) przezyłam utratę pracy, samotność, nagłą chorobę dziecka, kiedy jedyną nadzieją była tylko modlitwa przez łzy i głeboka wiara, że w tym mnie Bóg oszczedzi, bo tego nie udźwignę; i teraz zaczyna swiecić mi tęcza:) i tego wam wszystkim zyczę :) i naprawdę warto pamiętać, ze Bóg nie da nam więcej na barki, niż jestesmy w stanie udźwignąć:)
  7. Renta11 - pozdrawiam serdecznie :) bywałam na tym topiku kilka lat temu jako Idaalia :) zaglądam tutaj od czasu do czasu, sprawdzić kto jeszcze z "moich czasów" z roku 2005/2006 tutaj bywa :) obym jak najrzadziej spotykała znajome osoby :) nieznajomym, ale bliskim mi dziewczynom chcę tylko powiedzieć, że ich siła plus czas równa się zwycięstwo:) przeszłam piekło w związku, piekiełko rozwodu, depresję, poczucie winy i braku własnej wartości; wiele jeszcze przede mną - w tej pracy nad samą sobą; musialam zaciskać zęby i łzy odkladać na później; ale warto było :) dziecko chowa się szczęsliwe i mądre; znalazlam wspaniałą pracę; drogą naturalnej :D selekcji pozostali przy mnie ludzie mi przychylni i serdeczni, a innych nie potrzebuję :) z uśmiechem niemal wspominam te czasy, kiedy zaszczuta przez męża byłam wszystkim, tylko nie kobietą wolną i wolnomyślącą; jak film o obcej osobie przelatują mi czasami wspomnienia wlasnego bólu, zlości, cierpienia i łez; w tym roku mija 7 lat od chwili, kiedy w akcie desperacji podjęłam decyzję o rozwodzie; to była najlepsza decyzja mego zycia :) drugą niemal równorzędną i równie błyskawiczną decyzją było przygarnięcie psa śmierdziucha ze schroniska :D te dwie rzeczy przewróciły mój świat do gory nogami i sprawiły, że teraz jestem szczęsliwa :) oczywiście poza okresami dołów, ale to już tylko moje kompleksy i zahamowania są ich sprawcami :) jeśli naprawdę wiecie czego chcecie, jesteście zdecydowane, nie kieruje wami chęć zemsty czy odwetu - przejdziecie przez burzę i zobaczycie tęczę :) ale droga do tego raczej nie będzie równą, miękką ścieżką :) pozdrawiam
×