Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

natka*

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez natka*

  1. Ponad dwa lata burzliwego związku. Dlaczego chcę odejść? Mam dość wysłuchiwania, że z powodu mniejszych zarobków, nie będę podejmowała strategicznych decyzji dotyczących nas oboje, np. tego gdzie będziemy mieszkać. Mam dość wypominania ilości prezentów i kwot, zostały na nie przeznaczone. Mam dość krzyków, agresji, zmian nastroju i takich banalnych rzeczy jak proszenia się o posprzątanie po sobie. Jestem zmęczona byciem z egoistą, który na pierwszym miejscu stawia siebie i swoje dobro.
  2. Już kiedyś tutaj pisałam. Nic się nie zmieniło. Nie mam już siły, czuję, że ten związek się wypalił...
  3. Bettina62 - Ty czekałaś 40 lat, ja zdecydowałam się szybciej, bo po 10 latach. Czy z tego powodu ja Cię krytykuję? Nie, bardzo dobrze, ze obie przestałyśmy palić, a co nas do tego zachęciło ma już mniejsze znaczenie i uwazam, że sposób każdy sposób jest dobry, o ile efekt końcowy utrzymuje się latami.
  4. Hugo - "Nie wierzę, że nad tym panujesz. No może Tobie się wydaje, że tak jest, ale jakby nie było gdy siedzisz ze znajomymi i wyciągają fajeczki to nie odmówisz. Ops i tu cały mankament." - to do mnie?
  5. Kasia44 - to nie żadna reklama. To, ze Tobie książka nie pomogła, nie oznacza, ze jest kiepska. Mnie uświadomiła jedną rzecz - to wszystko siedzi w głowie i jeżeli nastawienie będzie inne, to nie będziemy przechodzić przez żadne katusze. Nie chce mi się palić, nie ciągnie mnie, nie przytyłam, nie widzę żadnych skutków ubocznych. Sądzisz, ze to mało? Była to moja pierwsza próba i od razu zakończona sukcesem, więc dlaczego nie miałabym chwalić tej książki, skoro to ona popchnęła mnie, zeby spróbować?
  6. A ja nie palę już ponad miesiąc, nie przytyłam, nie musiałam walczyć z nałogiem i używać silnej woli. Pomogła mi książka Allena Carra i już :)
  7. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5034095&start=0 Sama nie wiem po co wklejam ten link...
  8. Różyczko, łatwo się mówi "Nie przejmuj się, dasz radę", ale tak naprawdę to jest cholernie trudne, bo mimo tego, kochamy nadal i liczymy, że coś się zmieni...
  9. Wczoraj znowu zdążyliśmy się pokłócić. Najgorsze jest to, że jak jesteśmy razem to takie kłótnie się nie zdarzają, ale to nie jest żaden pewnik, że i tak będzie jak razem zamieszkamy. Zaczynam się obawiać co to będzie jak tutaj rzucę pracę, pojadę tam i nie znajdę pracy od razu. On powiedział mi, ze pierwszy semestr studiów mi opłaci, a na kolejny pożyczy, jeżeli jeszcze nie będę miała pracy, a oddam jak zacznę zarabiać. Ten jego materializm i egoizm tak strasznie mnie denerwują, bo zostałam wychowana zupełnie inaczej. A odnośnie mieszkania, to nie będę za nic płacić, bo w przypadku rozwodu jeszcze mogę chcieć udowodnić, że coś mi się nalezy. Powiedziałam mu, że możemy kupić swoje mieszkanie, razem, ale muszę mieć dobrą pracę, żeby być w stanie opłacić część kredytu. Wszystko oczywiście uregulowane u notariusza, bo chyba kpię, że jeżeli wpłacę 40% to moje będzie 50% mieszkania. Jezuuuu, czy w kwestii pieniędzy to jest normalne czy po prostu na takiego człowieka trafiłam? :o
  10. Pytałam go o to, powiedzial, że i tak będzie jeździł do rodziców, ale bedzie to zależało od sytuacji... więc być może będę zostawała sama z dzieckiem albo on będzie je zabierał, a ja będę siedziała sama.
  11. Brand czempion - kurcze, a zachowuje się jak gówniarz :o Łatwo się mówi, żeby dać spokój, ale ja chyba nie potrafię... I też mam wrażenie, że jestem zbyt wrażliwa i zbyt dobra jak na mojego faceta.
  12. Brand czempion - Twój chłopak chyba młodziutki jeszcze jest, jeżeli tak lubi jarać trawę i woli kumpli. Nie daj się tak traktować, byly poprzednie rozstania, potem powroty i kolejne rozstania. Poczul się zagrożony i znowu się stara. Sama mozesz się domyślić, ze ta wersja może się powtórzyć.
  13. Aha, a co do poświęcenia, to słyszałam już nie raz, że on poświęceń nie wymaga ode mnie, to ma być oczywiste, ze chcemy razem zamieszkać (w miejscu, które on wybrał). Najgorsze jest to, że mam dać znać w pracy najpóźniej do końca maja kiedy się wyprowadzam (bo szefowa już wie) i chcą kogoś szukać. Jak się wyprowadzę to odwrotu nie będzie i co najwyżej zjebię sobie życie..
  14. Napisalam już wyżej - jak się nie przeprowadzę, to on mnie zostawia, bo nie będzie dłużej czekał.
  15. BlueOczka, zapytałam go czy kiedyś doczekam się, ze będę najważniejsza, to powiedział, ze najważniejsza może być żona, a nie dziewczyna. Wszystko mówil w gniewie, bo tak na spokojnie, to wiem, ze mnie kocha i pokazuje czynami, ze jestem ważna, mówi czasem, ze najwazniejsza, ale jak zaczęłam to wszystko analizować, to myślę, ze mówi to, co chcę usłyszeć.
  16. BlueOczka, doskonale widzę rozumiesz co czuję. Ale dla mojego faceta sprawy nie ma. Mam się podporządkować i już. Kiedyś usłyszałam jak mówił koledze "A Ty myślałeś, ze pytałem ją o zdanie czy chce tu mieszkać? Postawilem warunek". Myślałam, ze na zawał padnę, a potem jak z nim rozmwialam o tym, to powiedział, ze przecież tak było i on za chiny ludowe nie przeprowadzi się w moje rejony, bo to za daleko od jego domu. I efekt taki, ze ma mam mieszkać 400 km do rodziców, on 100, bo dalej będzie za daleko.
  17. Anja, dla mnie też. Przerasta mnie to, dlatego postanowiłam napisać... A odnośnie dzieci, to powiedziałam mu, ze ma się wyspać teraz, bo potem nie będzie jak, to mi odpowiedział, ze on sobie tego nie wyobraża, bo lubi spać. No ale pomagać też mi będzie, jak mówi. Pytałaś ile mamy lat, 26 i 31. Powiedzialam mu, ze nie dorósł do roli męża i ojca to się obraził.
  18. Drach, dzisiaj mu powiedziałam, ze już nie jestem pewna tego wyjazdu i tego czy chcę z nim być. A waham się od jakiegoś czasu, bo poza tymi rewelacjami jej strasznie zazdrosny, wraca do mojej przeszłości - wypomina mi bylego, nie mogę mieć kolegów, z przyjaciela musialam zrezygnować, o koleżanki się czepia, więc ostatnio nigdzie nie wychodziłam... No i czasami krzyknie, przeklnie na mnie, czasami w nerwach wyzwie. Wiem jak to brzmi, chcialam nawet iść do psychologa.
  19. A do wyjazdu poniekąd zostałam zmuszona - albo się przeprowadzam albo się rozstajemy. Na jego warunkach oczywiście.
  20. Jego rodzice są po rozwodzie, ale i tak mają ze sobą dobry kontakt. On uważa, ze nic się nie stało, ze przesadzam i że to on miał rację, bo rozmawiał o tym z ojcem i ten mu powiedział, ze dobrze zrobil. A to tylko go utwierdza w przekonaniu, że jest ok i mama jest najwazniejsza. No wlasnie, w planach mamy moją przeprowadzkę. To on wybrał miasto, w w ktorym teraz mieszka i ja mam się dostosować jak chcę z nim być... Mam przeprowadzać się za 5 miesięcy, rzucić dobrą pracę, zostawić rodzinę, znajomych i wszystko, a pojechać do kogoś, gdzie mama zajmuje miejsce nr 1 i to na jego warunkach - osobne konta, osobne pieniądze, jego mieszkanie a ja jak chce swoje to mam sobei kupić i intercyza. On strasznie boi sie, ze będę chciała go wycyckać przy rozwodzie. Tak, wiem jak to brzmi, na ten temat też toczylismy wojny, ale mowil mi, ze chce się zabezieczyć. To, co uslyszalam podczas kłótni (bo to impulsywny człowiek, ale o tym póżniej) zbiło mnie z tropu - skoro nie chcę jego pieniędzy to dlaczego się wzbraniam? Bo u mnie nie ma rozwodów, nie ma intercyz, ludzie się dogadują, żyją szczęsliwie. A odnośnie teatru, to pojechal z tatą, a jak powiedziałam mu, ze bilety można zwrócić to powiedział, ze nie chce i że pójdzie. To ja odezwalam się pierwsza, ale za każdym razem się we mnie gotowało, więc kończyło się to kolejnymi kłótniami. Dzisiaj zapytłam go co będzie jak już się przeprowadzę i będę chora, a w tym czasie mama przeziębiona. Usłyszalam, ze to się zobaczy, bo mama w końcu jest osobą starszą i potrzebuje pomocy (ma 55 lat).
  21. Co jeszcze ważne, sam zaproponował, ze może ja przyjadę skoro mam L4. Postukałam się w głowę, ale kolejnego dnia stwierdziłam, ze może jednak pojadę jak będę się dobrze czuć, ale on powiedział, że jednak nie, bo do mamy chce jechać.
  22. No mam problem... Nawet nie wiem od czego zacząć. Może od początku. Mieszkamy osobno, jakieś 400 km od siebie. Jesteśmy ze sobą 1,5 roku. ja mieszkam z rodzicami, on 100 km od domu (przeprowadził się rok temu, bo matka wchodziła mu na głowę). Widujemy się z reguły co drugi weekend, ponieważ studiuje. Jakoś dajemy radę, ale ostatnio zaczyna się mocno psuć między nami. Jesteśmy zupełnie inaczej wychowani i tutaj chyba jest nasz najpoważniejszy problem. Ostatnia sytuacja - siedzę obecnie na L4, mam chorobę zakaźną i nie mogę wychodzić z domu. W zeszły weekend mieliśmy się spotkać, w sensie był to mój tydzień na przyjazd. Z wiadomych powodów nie mogłam, a moj facet powiedział mi, ze on też nie przyjedzie, bo ma bilety do teatru zamówione, bo mieliśmy iść. Kolejnego dnia dodał, że boi, ze się zarazi (a wie, ze to niemożliwe). W czwartek powiedzial, że nie zmienił zdania i pojedzie do mamy, bo jest przeziębiona a do teatru pójdzie z kimś innym, a u mnie nawet nie ma warunków, bo trzeba będzie siedzieć w domu, bo nie mogę wychodzić, a tak spędzi czas inaczej... Oczywiście rozpętała się burza, bo powiedziałam, ale on uznal, ze mama jest ważniejsza i nic nie robi sobie z tego, ze już leci 3 tydzień niewiedzenia się... I od tego się zaczął moj bunt.
  23. Zastanawiam się czy do was nie dołączyć... :(
×