Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

flustern

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Jestem tu nowa! Opowiem Wam moją historię. 6 lat temu wyszłam za mąż za faceta poznanego na ostatnim roku studiow. Zamieszkalismy u jego matki w jego domu ( ja pochodze z innej miejscowosci). Matka do wszystkiego sie wpierdalala, byla milutka ale zaczely byc co jakis czas miedzy mna a nia powazne zgrzyty, po jakims czasie zauwazylam ze jest to osoba bardzo apodyktyczna, nie znoszaca sprzeciwu , wscibska i msciwa. Efektem naszego wspolnego z mamusia zycia bylo to ze zostalam stlamszona emocjonalnie. Mamusia miala pretensje ze za czesto jezdze do swoich rodzicow i generalnie wszystko musialo byc tak jak ona chce, wczesniej poniewaz nie moglam znalezc pracy zalatwilam mi prace u siebie i zaczelam pracowac z nia. nasze raleacje byly ok ale nawet nie zauwazylam kiedy stalo sie ze jestem osoba bezwolna i dokladnie waze slowa kt wypowiem aby nie bylo z jej strony focha i abym nie musiala sie tlumaczyc badz aby nie bylo dyskusji. generalnie tesciowa byla osoba kt jelsi sprawila przykrosc a robila to czesto to tak manipulowala ze ja jeszcze ja za to musialam przepraszac ona nigdy nie potrafila przeprosic. Mieszkalismy sobie tak 6 lat.... jelsi chodzi o warunki mieszkaniowe bylo ok cale pietro dla siebie - tylko wyjscie wspolne no i to mieszanie sie a takze brak prywatnosci i intymnosci. zaczely powstawac miedzy nami spiecia glownie o nia ( nie pisze tu szczegolow bo za duzo pisania, moznaby chyba napisac ksiazke) Moj maz jako dziecko zostal doslownie wytresowany do sprzatania i innch czynnosci domowych. mialam tego dosc bo sprzatal u niej i byl na kazde zawolanie generalnie stanowilismy trojkat gdzie emamusia i jej zdanie wiodlo prym. podejrzewam ze nie tylko ja sie jej balam ale on rowniez choc zawsze mowil mi ze nie. doszlo do tego ze awantury miedzy namis staly sie nie do zniesienia, ja wielokrotnie w afekcie mowilam mu ze chce sie rozwiesc ale poniewaz wiedzialam ze mnie kocha bo kochal mnie bardzo zawsze rozchodzilo sie na niczym. po pewnym czasie moj maz sie zmienil zaczal chodzic do baru spedzac czas z kolegami przy piwku a mnie podczas awantur mowil ze wychodzi bo nie moze wytrzymac w domu. potem a bylo to rok temu dowiedzialam sie ze pozyczyl komus nieznajomemu pieniadze i ta osoba nie chcac oddac zaczela go szantazowac ze ja sie o wszystkim dowiem.dowiedzialam sie i swiat mi sie zawalil a on przyjechal do mnie do rodzicow (bo wtedy bylam u nich) na srodkach uspokajajacych ( sama nie wiem jak dojechal autem te 100km bo mial bardzo spowolniona mowe przez leki) no i wtedy wszystkiego sie dowiedzialam. ta sprawa po pewnym czasie zostala zazegnana,, a ja wybaczylam przynajmniej staralam sie . potem jesienia byl okres wzglednie ok choc nie ufafalam mu do konca przez sprawe tych pieniedzy a takze wielokrotnych klamstewek kt mialy miejsce przez cale zycie i doprowadzaly mnie do szalu bo byly to klamstawa o pierdoly. w miedzy czasie okazalo se ze tesciowa sie przez przypadek o wszystkim dowiedziala i na swoj sposob za moimi plecami walczyla o to aby nasz zwiazek sie nie rozpadl. Masakra. W koncu przed swietami wszystko zaczelo dochodzic do normy, swieta byly przyjemne, podczas wigilijnych zyczen maz obiecal mi ze ten rok nastepny bedzie lepszy dla nas. rzeczywiscie bylo ok az do momentu kiedy to pojechalismy na wycieczke za granice na 4 dni i tam zaczelo sie znowu psuc, czasem mialam wrazenie ze najlepiej gdybym sie nie odzywala nie ruszala i nie oddychala bo wszystko mu przeszkadzalo. po wycieczce bylla wielkanoc i dalsze spiecia az pewnego razu nie mogac juz zniesc calej atmosfery i zycia powiedzialam mu ze rozwazam odejscie ze juz nie daje rady ze nie wiem co sie z nim stalo ze mam dosc zycia z jego matka ( nie bylo nas stac na kupno mieszkania, nie zdazylismy wczesniej przed podwyzka cen a wynajmowanie w ogole nie wchodzilo w gre bo to bez sensu, natomiast mamusia prawie ze sila trzymala nas u siebie uwazajac ze tu mamy najlepiej) po moim monologu wrocilismy do domu ( rozmowa byla w aucie poza domem bo w domu nie ma prywatnosci) i generalnie co jakis czas byly spiecia, okropne spiecia. On zmienil sie tak ze nie zwazal na moj placz, przyjal taktyke mowienia mi ze olewa wszystko albo przytakiwania na to co ja mowie, albo tak spokojnego zachowywania sie do mnie ze tym dopowadzal mnie ( swiadomie z reszta ) do histerii wzbudzajac we mnie takie uczucia ze bylabym w stanie go zabic ( to bylo straszne gdyz jestem osoba bardzo spokojna i niekonfliktowa) po jednej z takich awantur pojechalam do rodzicow akurat przypadala nasza rocznica slubu ale on stwierdzil ze nie przyjedzie tam do mnie bo rocznica to dzien jak co dzien. w koncu obiecal mi ze jednak bedzie, w ten dzien.........nie moglam sie do niego dodzwonic a jak juz sie dodzwonilam pytajac kiedy bedzie oznajmil mi ze nie przyjedzie bo nie chce a umawial sie ze mna na przyjazd bo mowil mi to co ja bym chciala uslyszec! w koncu uprosilam go aby jednak przyjechal bo to troche glupio nawet przed otoczeniem ze rocznica a maz ma w d.... i mnie olal Przyjechal i powiedzial mi ze powinnismy sie rozstac, rozwiesc i ze to nie ma sensu. dowiedzialam sie tez ze mnie nie kocha i ze od paru miesiecy mowil mi to i inne mile rzeczy bo chcialabym to uslyszecale nie ma do mnie nic!swiat mi sie zawalil bo pomimo naszych problemow, awanturi i spiec to tego ze mnie kocha bylam pewna na 1000%. zanim powiedzielismy rodzicom minely dwa tygodnie, przez te dwa tygodnie zrobil mi pranie mozgu wysylajac do nnie sprzeczne sygnaly. niektore jego slowa bardzo mnie zabolaly, wlasciwie to moge powiedziec ze mnie zniszczyl, rodzice moi i jego matka sa w szoku, moi nie znajac sytuacji (nie mowilam im nic w trosce o ich zdrowie) nie moga sobie poradzic z tym co sie stalo ale szanuja nasza decyzje natomiast jego matka zrobila kolejne pieklo placzac, krzyczac na niego i szantazujac nas emocjonalnie. on stwierdzil podczas jednej z szczerych rozmow kt udalo nam sie pprowadzic ze po prostu jest zmeczony tym ze przez tyle lat byl miedzy mlotem a kowadlem i ze tak nie da sie zyc ze ma juz dosc i ze nie jestesmy w stanie nic razem zbudowac ze przeprasza mnie ze urzadzil mi pieklo ale to jest jedyne wyjscie dla nas i kazdy musi isc wlasna droga. przez ten caly czas a dzis mija dwa miesiace od rocznicy, ja co tydzien jezdzilam do rodzicow a on w tym czasie wydzwania do mnie ( mowi ze z przyzwyczajenia) z pytaniem jak sie czuje i co u mnie. wysyla mi sprzeczne sygnaly raz mowi ze nic do mnie nie ma i nawet mnie przeprasza ze juz mnie nie kocha a za chwile dzwoni i pyta co u mnie rodzice moi nie kumaja o co chodzi z reszta ja tez, jego matka mowila mi ze nie rozumie bo ilekroc on zadzwoni a ja nie odbiore ( bo np nie slysze) to on staje sie mega zdenerwowany ze ja nie odbieram!ustalilismy ze jak ja sie wyprowadze on tez sie wyprowadzi i wynajmie pokoj u kogos byle z daleka od swojej matki i ze ona pewnie zmieknie wezmie kredyt na mieszkanie ( to osoba majetna dosc) i wtedy ja do niego wroce. jest tego pewien! dodam ze od jakis 3 tygodni jak ja daje sie poniesc emocja i placze to mowi mi ze ja sie nie chce rozstac ze on tak widzi i mowi tak z 5 razy dziennie a wczesniej mowil ze palczem chce go wziac na litosc! nie pomaga tlumaczenie ze placze bo jest mi zal 6 lat podczas kt byly tez dobre chwile!pomimo wszystkich zlych chwil jestem rozdarta, nie chce wrocic bo on sie bardzo zmienil bardzo i traktuje mnie jak smiecia a z drugiej strony zyje sentymentem, jestem rozwalona emocjonalnie i na swoj sposob mi go zal bo wiem ze jest zniszczony przez bycie miedzy mlotem a kowadlem i ze tak naparwde jego zwiazek z matka jest totalnie toksyczny i to ona go w dluzej mierze zniszczyla jako czlowieka. on zrobil mi duzo krzywdy psychicznej najpierw z ta kasa pozyczona potem z tym jak sie wobec mnie zachowywal ( chwilami uznawalam ze jest psychopata) ale jest mi go zal. dzis sie wyprowadzam kategorycznie i nie chce juz takiego zycia bo to nie jest ten sam czlowiek za kt wychodzilam, nie liczy sie z moimi uczuciami potrafi mi bardzo dopiec i ja wiem ze jestem wrakiem niemoge sobie jednak poradzic z tym ze zmarnowalam 6 lat i ze jestem na dnie zaczynam wszystko od nowa ( musze znalezc prace zeby nie pracowac z nia) zal mi dobrych chwil mam duzo sentymentu i nie radze sobie ze soba. to co tu napisalam to bardzo duzy skrot i pominelam wiele szczegolow kt sa bardzo istotne.
×