Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zła33

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Ta, co zniszczyła no widzisz, pomagając koleżance spojrzałaś inaczej na swój problem i jest lepiej. Trzeba "dac czasowi czas", jeśli nie można czegoś zmienić, znaleźć rozwiązania szybko i skutecznie. Rozumiem Cię, nic tak nie doprowadza do szału jak świadomość, że jesteśmy wobec czegoś bezradni jak dzieci. Tabletki polecam, ale tylko w najgorszych chwilach, łatwo można się uzależnić, raczej dla uspokojenia wewnętrznego i okiełznania szalonych zachowań niż na stałe. Jeżeli zaczynasz działać i myśleć racjonalnie, to może czas na odebranie synka od mamy, pewna cykliczność działań konieczna przy małym dziecku pozwoli Ci uporządkować codzienność, a i wieczorem będzie sie do kogo przytulić (!) Nie chcę oceniać twojego związku. Nie możesz jednak oczekiwać innych rezultatów po związku,jeśli diametralnie nie zmienisz jego fundamentów. Kontrola nie jest dobrą metodą i nigdy się nie sprawdzi. Nie tędy droga! Jednak wymaganie od partnera uczciwości, szczerości, postawienie pewnych granic, ustalenie wzajemnych obowiązków na spokojnie może być szansa na utrzymanie tegoż związku. Jeśli poczujesz, że doszłaś do wewnętrznej równowagi, to proponuję przeprowadzenie rozmowy, możesz łyknąć jakieś prochy dla uspokojenia przed rozmową, żadnego podnoszenia głosu, spokojna, rzeczowa rozmowa. Uwierz mi - to działa!! Jeszcze jedno - nawet jesli Twój facet jest skończonym gnojkiem (cisną mi sie na usta inne określenia, ale to nie w moim guście) zawsze pozostanie ojcem Twojego dziecka i warto o tym pamiętać, a takie gadanie, że się nie interesuje, że mu nie pozwolisz itp. itd. między bajki włożyć. Przyznam jednak, że po tym, co tutaj napisałaś na Twoim miejscu za nic nie chciałabym takiego "egzemplarza". Cóż, może się mylę, ale to Twoje życie i Twoje wybory.
  2. "on mnie w całym naszyk 5-cioletnim związku poważnie zawiódł i zranił 3 razy. za kazdym razem w inny sposób, ale były to akcje o podobnej sile rażenia i bólu. podnosiłam sie trzy razy. Zdrada to była akcja trzecia." Do trzech razy sztuka. Dobrze zrobiłaś, po co Ci żyć ciągle w poczuciu nieszczęścia, strachu, braku bezpieczeństwa.......( dopisz, co trzeba). Czasem musimy sięgnąć dna, żeby móc się odbić i wypłynąć na powierzchnię. Pisanie tutaj jest nawet pomocne - pod warunkiem,że znajdziesz po drugiej stronie kogoś, kogo "urzekła" Twoja historia i zechce Ci pomóc, świadomie lub nie. Piszę z własnego doświadczenia, kafeteria ma swoją moc. Jeśli jednak masz możliwość skorzystania z pomocy psychologa - zrób to. Wiem, że nie o wszystkim da się i można napisać na forum. Pozdrawiam ciepło
×