Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Marzena51

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Lenko, na Tym forum ważny jest ból każdego! A dla Ciebie najważniejszy jest Twój, i nie powinnaś mieć skrupułów. Czujesz potrzebę, to pisz... Przecież wszyscy czekamy na wiadomości ( daj Boże tylko dobre!) od znajomych z forum :) Ja jestem w trakcie załatwiania spraw "pogrzebowych" - ech, brzydkie słowo! Pragnę aby było wszystko dobrze zorganizowane. Tata będzie pochowany dopiero za tydzień, mam więc czas żeby nad wszystkim się zastanowić. Dziękuję Wam moje "przyjaciółki w niedoli" za ciepełko które czuję :) Życzę abyście jeszcze długo nie zaznały tego co ja.
  2. Tatuś odszedł dziś przed 15 godz. Nie cierpiał, tuliłam Go jak umierał. Odezwę się...
  3. ONA ODPOWIADA - Dziękuję za zainteresowanie, tatuś nie dostaje morfiny, bo nie ma bóli. Boli go jedynie brzuch jak usiądzie choć na minutkę. Ja wczoraj byłam u niego 12 godz. z małą przerwą na posiłek. Zaraz jadę, w domu nie jestem w stanie nic zrobić. Nie mam siły, a muszę mieć dla niego! Wczoraj wróciłam o 20.20 i padłam na łóżko. Od czterech lat moje życie to właśnie łóżko, i trochę fotel, no cóż nie mogę inaczej :) Tato dopiero wieczorem ze dwa razy ugryzł rogalika 7 DAYS . Dobre i to! Nie mam teraz czasu, może wieczorem się odezwę :) Lenko bądź dobrej myśli, może zacznij się cieszyć każdym dniem jaki Bóg ofiarował Twojemu mężowi. Na zakończenie dnia pomyśl sobie pozytywnie - Dziś byliśmy razem! U mnie to działa, w nocy dziękuję Bogu za czas spędzony z tatą i proszę o następny. Gdy mama moja zmarła nagle, miałam żal do siebie że tak mało mówiłam jej o mojej miłości. Ułożyłam nawet wiersz... (takie tam wypociny) .Teraz nie popełnię tego błędu. Pozdrawiam Was wszystkie! Kasiu główka do góry, nie jest źle! :)
  4. Sorry Lenko napisałam post przed Tobą i nie mogłam go wstawić,( coś z netem) , skopiowałam i parę razy wstawiałam. Patrzę a tu już Lenka napisała! :) Lenko kochana, do samego końca nie trać nadziei, popłakałaś, to dobrze... rzadko ale czasem cuda się zdarzają, i tego Ci z całego serca życzę! Znów nie mogę wstawić, PLAY nawala czy co? Wy nie macie takich problemów?
  5. Sorry Lenko napisałam post przed Tobą i nie mogłam go wstawić,( coś z netem) , skopiowałam i parę razy wstawiałam. Patrzę a tu już Lenka napisała! :) Lenko kochana, do samego końca nie trać nadziei, popłakałaś, to dobrze... rzadko ale czasem cuda się zdarzają, i tego Ci z całego serca życzę!
  6. Witajcie wszystkie! Nie wiem czy powinnam cieszyć się czy martwić. Tata dzisiaj cały dzień śpi... budzi się czasem, poprosi o wodę i dalej śpi. Mówi że go nic nie boli, buzię ma chłodną, i nie miał już tych "zimnych potów" Spał dość spokojnie, martwi mnie jedynie bardzo szybkie tętno. Kasiu, cieszę się że Twój tato po zabiegu pójdzie do domu. Mniej na niego oko :) Będzie wszystko ok, zobaczysz! Lenko, jak Ty się kochana czujesz, sercem Cię pozdrawiam! Buziole dziewczynki : Dobranoc!
  7. Znam Nutridrinki bo sama byłam jedynie tym karmiona! Ale nie są one smaczne i nie ma takiej możliwości aby tato to przełknął. Mój mąż mówi że jak przyjechał do taty to koło łóżka leżało "coś" mąż określił to - skrzep lub kawałek płuca! Jestem wstrząśnięta, za 15 min. jadę do taty, nie wiem jak przeżyję to jeśli będzie bardzo cierpiał. On już teraz strasznie ciężko oddycha...
  8. Tak Joanko, tato dopiero teraz dostaje płyny i glukozę w kroplówce. Przy każdym zmiksowanym posiłku, pociągnie z kubeczka z dziobkiem maleńki łyczek i nie chce jeść. Pytałam co mu ugotować, ja bym mu nieba przychyliła gdyby tylko chciał... On nie ma apetytu na nic. W tej chwili jest mój mąż u niego, i nawet wody nie chce. Widzę jak tato słabnie, i nic nie mogę zrobić. Kupię zaraz w aptece citropepsin może to coś pomoże? A może znasz kochana coś lepszego na apetyt?
  9. Kasiu - masz bardzo dzielnego tatę, odnoszę wrażenie że on nie chce abyście Wy się martwiły. On widocznie widzi Wasze zdenerwowanie, pozwólcie tacie samemu zadecydować, bądźcie obok... Lenko, ja też się poryczałam czytając Twój post o pierścionku, bardzo Cię rozumiem! Nawet nie wiem jak mogłabym Ci dodać otuchy. Bądź dzielna kochana i trzymaj się... dla Niego. A w domu płacz, bo to pomaga wyrzucić z siebie ten żal i emocje. Kingsol - pozdrawiam Cię, trzymaj się, i wspieraj mamę jak możesz. Joanko, i ONA ODPOWIADA - jesteście dobrymi dziewczynami, takimi dobrymi duszkami na tym forum :) Wczoraj siedziałam u taty do 22.30, miał ciężki dzień, nie narzekał na bóle ale miał problemy z oddychaniem. Poleciała mu krew z buzi, i trochę z nosa. Tętno miał ok 180, i takie zimne poty... Przebierałam go, robiłam kompresy, cały czas delikatnie głaskałam po głowie, tak jak dziecko (uspakaja to jego) poprosił abym mu przyniosła sandały i kule to on sam pójdzie do domu. Powiedziałam że tak, przyniosę tylko rano bo teraz jest ciemno. Od lat nie chodzi w sandałach, bo ma protezę. Przez cały dzień nic nie jadł. a to już minęło dziewięć dni!
  10. cd... siedziałam z tatą do samego wieczora! W tym czasie przyszło do taty i do mnie, dwóch psychologów, pani doktór też była dwa razy, pielęgniarki co chwilę zaglądały, chętnie rozmawiały ze mną i zagadywały tatę, nawet pani która roznosi jedzenie sama przyszła zobaczyć tatę i powiedziała że będzie mu miksować drugie dania! Tatuś dostał specjalny lek od grzybicy bo w buzi miał taki biały nalot (chyba od antybiotyku) i Tramal od bólu. Przełykałam łzy ze wzruszenia, czując że my po prostu interesujemy tych ludzi. Takiej serdeczności się nie spodziewałam. W tej chwili jeszcze nie jedziemy do taty, bo z samego rana on będzie cały myty (balsam do ciała też kazały przynieść), golenie, będzie miał gimnastykę, wizytę księdza, lekarza i wolontariuszy. Tłumaczyli mi że z rana będzie miał stałą, intensywną opiekę więc trzeba dać im szansę na poznanie taty. Pojadę ok 11.00 godz. i zostanę do wieczora, gdyby było dziś gorzej, to jest możliwość abym skorzystała z tego drugiego łóżka. Siedzę przy tacie, czasem go zagaduję, podaję picie, jedzenie ( ale nie chce jeść) poprawiam łóżko, trzymam za rękę, a jak uśnie to się modlę... tak rzadko odmawiałam różaniec, teraz mówię cichutko. Myślę że tak to powinno wyglądać... jestem spokojniejsza o tatę, wiem że w domu w 50% nie byłabym w stanie dać mu takiej opieki! Łatwiej mi pogodzić się zmyślą o jego odejściu gdy wiem że nie cierpi. Lenko i Kasiu, trzymam kciuki za waszych bliskich, niech Bóg będzie dla Was łaskawy. A wszystkie Was wirtualnie tulę do serca: Marzena
  11. Cześć! Czytam Wasze posty i tak sobie myślę - ile Już Wy przeżyłyście! Bardzo Wam współczuję i podziwiam, jesteście takie dzielne! Mojego tatę wczoraj przewieziono do hospicjum. W życiu nie spodziewałabym się tak wspaniałych warunków. Tato leży sam w pięknym dwuosobowym pokoju! Ma telewizor, radio wielki wentylator, a ludzie... SUPER!!!
  12. A może to ja jestem przewrażliwiona, może to jest norma w szpitalach. Jeśli ktoś jest śmiertelnie chory, to już nie trzeba go przebierać /może tylko przed obchodem/ i karmić ?
  13. Dzień Dobry! Piszę do Was bo nie mam się komu pożalić, sądziłam że skoro dziś tatę przewożą do hospicjum to już się ta gehenna skończyła. Nic bardziej mylnego! Tato mój ma czucie, i prosi o kaczkę lub o zawiezienie do ubikacji bo nie ma nogi.Wczoraj rano nie miał komu powiedzieć /nie ma dzwonka/ i wstrzymywał biedny ile mógł, no i się zesikał.Założyły mu pampersa, o 8.30 przyjechał mój mąż i siedział aż ja go zmieniłam, tato prosił mnie o kaczkę bo nie chciał robić w pieluchę, i sobie poradziliśmy. Cały dzień siedzimy na zmianę w szpitalu, ja wczoraj zrobiłam sobie półtora godzinną przerwę aby coś zjeść. W czasie tym córka moja siedziała przy dziadku, który zaraz po moim wyjściu poprosił że chce na wózek i do ubikacji. Córka moja jest po operacji kręgosłupa i nie dała by sobie rady więc poprosiła pielęgniarkę która burknęła że skoro ma pieluchę to niech w nią robi. Tato czół się upokorzony, ale zrobił. Przez półtorej godziny córka trzy razy prosiła aby go przebrały... przyjechałam ja , i też nic po ok. godzinie , gdy już rozwozili kolację poszłam jeszcze raz, panie siedziały i chichotały na dyżurce. Obrażone w końcu go przebrały. Ja zostałam, i wyszłam dopiero jak usnął po wieczornym obchodzie. Z samego rana, mój mąż dzisiaj pojechał do szpitala i zastał tatę nagiego tylko w koszulce. Założył mu spodnie od piżamy, ale zauważył że ma on mokre prześcieradło. Nie zgłaszał, bo pielęgniarki roznosiły kroplówki, powiedział dopiero jak pokazały się u taty na sali. Kazały mu wyjść, podłączyły kroplówkę i... dalej nic! Teraz mija półtora godz. od kiedy mąż jest z "dziadkiem" i prześcieradło już wysycha!!! Ręce opadają, przecież one nic nie robią, roznoszą leki, kroplówki, i siedzą na dyżurce. No ale ten szpital to jest spółka, (kilku lekarzy i pielęgniarek) kupiło go, myślę że ze względu na stację dializ (piętro niżej) i oni czują się właścicielami!!! Dobrze że dziś skończy się ten koszmar. No trochę mi lżej, musiałam się poskarżyć chociaż Wam. Pozdrawiam: Marzena
  14. Lenko kochana, ja myślę że z Twoim mężem kostucha się szybko nie upora bo mam wrażenie że On chce żyć. I mam tu na myśli taką prawdziwą wolę życia. Już samo to, że ma apetyt to dużo! :) Uśmiechnij sie przed snem i powiedz sobie - jutro będzie lepiej. Tylko się nie załamuj musisz być silna...dla niego buziak na Dobranoc Pa
  15. Przeczytałam dziewczynki Wasze posty, i jest mi przykro, tyle smutku i bólu, aż serce pęka. Ale takie to jest forum, tu szukamy zrozumienia i pocieszenia prawda? Szpital w którym leży tato jest niepubliczny czyli prywatny, my nie płacimy za usługi tylko NFZ! Ja przed chwilą wróciłam ze szpitala, czekałam aż tato uśnie, jest bardzo nie spokojny, leży kilka minut na prawym boku i co chwilę się prostuje lub próbuje siadać. Dziś kasłał z krwią, zauważyłam że na języku ma biało żółty nalot. Może to jest przyczyną braku apetytu, może on nie może po prostu przełykać, wiecie coś o takiej przypadłości? Co do opieki w tymże szpitalu to mogłabym jeszcze wiele opowiedzieć, lecz nie chcę sobie przypominać bo mnie krew zalewa. Dziewczynki, bardzo jestem Wam wdzięczna za wsparcie, przeżywam Wasze problemy również. Choć wszyscy wiemy, że choroba o której tu piszemy to wyrok, to i tak każda z nas ma choć małą cząstkę nadziei prawda? I ja też! jestem stuknięta?- pewnie tak- Buziole dzielne kobietki! Marzena
×