Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Marcheuka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Marcheuka

  1. Wyznaję zasadę, że będzie, co się przyturla. Staram się nie nastawiać w żadną stronę. Póki co jest luz i niech tak się utrzymuje. O.
  2. A wogóle, to tak mi się dziś nasunęło, że ciężarówka na zwolnieniu to nie jest nic zdrożnego i ostatnie trzy miesiące powinny być wręcz obowiązkowe. Żeby się napawać ostatnimi chwilami względnego spokoju, nigdzie nie spieszyć, leżeć odłogiem z nogami w górze jak kręgosłup napi*rdala i wogóle. I jeszcze cieszyć się jak brzuch skacze. Bo jak jechałam wypchanym tramwajem w godzinach szczytu, gdzie na widok mego brzucha wszyscy siedzący momentalnie podziwiali sufit, pejzaże za oknem itd i dostawałam kopa w pęcherz, to jakoś wcale nie myślałam o "radosnym macierzyństwie" :/ Ależ mi zajebiście na tym zwolnieniu, no mówię wam.
  3. O tak, Brestova, tu się z tobą zgadzam w całej rozciągłości, choć się maupo nabzykałaś, a ja nie ;P Za powodzenie naszego przedsięwzięcia wznoszę toast eksperymentalnym jogurtem grejfiutowym z zieloną herbatą.
  4. oo, ale mam rękę ostatnio :) Z okazji strony 575 drinki z zimowego płynu do spryskiwaczy dla wszystkich! :D
  5. to się chyba zawsze ma... A w połogu wyróżnia się mniej lub bardziej ch*jową :) tak se to wyobrażam przynajmniej. Ale weź mnie nie strasz dobra? Jak na razie wychodzi na to, że połóg będę spędzać sam na sam z noworodkiem.
  6. He. :) Taka wiedza z całą pewnością polepsza psychiczną kondycję w połogu :)
  7. Zielona - w zimowych ciuchach nie widać nawet mojej piłki lekarskiej :)
  8. Rozciumkana, rozchodzi się właśnie o to, żeby w pampersy nie inwestować...
  9. Co do czapek - mam gruba wełnianą z wielkim pomponem i bardzo mam to głęboko, jak się stary krzywi, że "wyglądam w niej niepoważnie". Mówię mu, żeby się cieszył, że małżonka nie wygląda na trzy dychy. Kiedyś czapkę zakładałam dopiero przy -25. Aż tak coś z cztery lata temu "zwykłe przeziębienie" rzuciło mi się na uszy i oczy, bo to nie było żadne przeziębienie, jeno jakieś wirusowe k*rwiszcze. Efekt był w postaci obustronnego zapalenia uszu i spojówek jednocześnie, antybiotyku na 21 dni, utraty słuchu na jednym uchu i dożywotnich powikłań w postaci bólu ucha przy każdym katarze i podatności na zapalenie. Co gorsza z reguły boli mnie to lepsze ucho :/ Biedna mała ja.
  10. na wydalanie plan mam taki, żeby te wielorazowe stosować wespół z jednorazówkami. Ale nie z racji poświęcenia dla planety, tylko poświęcenia dla portfela :/
  11. Alonuszka - i właśnie dlatego utarłabym jej nosa, bo jestem wredna suka.
  12. Alonuszka, ale ja nie mówię o dziecku, tylko o rozbuchanych teoriach kuzynki :) Zgadzam się z tobą, ale opisane pitolenie o "bardziej świadomym" dwulatku - oczywiście własnym, przyprawia mnie o pianę na pysku.
  13. Fasola - to ja coś chyba nie doczytałam, bo mi wyszło, że ty chciałaś a nie mogłaś. Zresztą, nie ma co krakać na razie. Czas pokaże w swoim czasie. Alonuszka - może zasugeruj kuzynce, że skoro jej dziecko ma tak wielkie poczucie zagrożenia, którego nie przeważa ciekawość świata, jakże normalna u małych dzieci, to.. delikatnie mówiąc.. może mieć coś nie tak z psychą i być ciut poniżej normy intelektualnej? ;)
  14. Zielona - starego pasztetem nie karmiłam, bo jak wrócił to się dopiero piec zaczynało, a potem jeszcze był ciepły. Znaczy pasztet. eM - ale pomyśl tylko jaką karmę będą miały mole! Alonuszka - no ja tez tak myślę, że z pół roku, max 7-8 miesięcy i szlus. A dwulatki zwisające z cycka trącą dla mnie jakąś perwerchą O.o
  15. Fasola - dzięki, już mi lepiej. Niemniej, jak widzę - mając w pamięci twoje wczorajsze posty - takie przeciekanie nie gwarantuje późniejszego bezproblemowego karmienia cyckiem.. Bo już się po trosze ucieszyłam, jako ze moja koleżanka urodziła jakoś tak dwa tygodnie temu, a mleko jej się pojawiło chyba w trzeciej dobie. Do tego czasu nic a nic, a w szpitalu na poporodowym larwy takie, że bez kija nie podchodź, a niestety nie spakowała żadnego do szpitalnej torby. Teraz już ma wszystko ok, ale mówi, że te pierwsze doby to była totalna frustracja. Alonuszka - dobrze tak bździągwie. Znaczy, dyrektorce. eM coś nie widać... Chyba poszalała po selerze i śpi jeszcze jak betka ;)
  16. Dzień dobry. Upszejmnie donoszę, że na moim balkonie narasta nowa zaspa, znaczy z wiosny nici. Poza tym równie upszejmnie donoszę, że pasztet wyszedł i jest zjadalny. Troszku za mokry, ale musiałam dolać więcej wody. Niby potem dałam też więcej tartej buły, ale chyba za mało. Zalecam w drugiej połowie pieczenia nadziubać skórkę na wierzchu widelcem, żeby se lepiej odparowywało. I trzy duże pieczarki na pół przepisu to za dużo. Niemniej, jakbym nie wiedziała, że z selera, to bym nie zgadła. Trochę mi przypomina pasztecik sojowy z takich małych puszek, ale lepszy. Bardzo dobrze się komponuje z sosem czosnkowym do pizzy z DaGrasso. Ale jak mówią - pierwsze koty za płoty, więc bogatsza o te doświadczenia zrobię jeszcze kiedyś i będzie idealny. Brestova - pomijając polowanie na hematologa to fajnie masz. Stary niestety wrócił w stanie niebzykalnym i ze świństuszenia wyszły nici. Bu. :'( Rozciumkana, łączę się z tobą w bólu. Dobrze, że choć te zimowe opony masz na otarcie łez ;) A tak baj de łej tematów laktacyjnych... Siedzę se ostatnio i głaszczę się po brzuchu, a tu stary się patrzy z taką dziwna miną. No to pytam co, a on: "Ekheeem... Coś ci cieknie.." O.o Kurna, początek siódmego miesiąca to chyba ciut za wcześnie? I że co ja niby mam z tym robić? Wyduszać czy zostawić w spokoju? Czy któraś z was tak miała?
  17. do cuda dorzuciłam jeszcze trzy pieczarki, zapomniałam. Z kostek grzybowych zrezygnowałam w związku z tym, ale przed chwilą wrzuciłam wołową. Jak próbuję tego co w garze, to cos mi to za słodkie na pasztet, chyba dowalę jeszcze ze dwa zęby czosnku, bo wogóle go nie czuć.
  18. nawpierdzielasz się wespół z małżem Selera Wielkiej Matki i będziesz płodna jak muszka owocówka ;)
  19. a ja właśnie starłam warzywka oraz paznokcie z dwóch kciuków i palca środkowego :/ wrzuciłam jeszcze pół marchewki i kawalek pora bo leżały takie smutne w lodówce i dwa suszone grzyby zamiast kostek. Z niecierpliwością czekam, co z tego wyniknie.
  20. Brestova, chcicę chwilowo dezaktywowałam wyprawą do pierdonki, warzywniaka i sklepu żelaznego. Stan ten nie będzie się utrzymywał długo, bo mam górę zmywania i napewno się przy tym zamyślę o rzeczach różnych. Rozmyślając o rzeczach różnych niechybnie zboczę na tematy...ymmm... no takie tam. W związku z powyższym niech się stary ma na baczności, hrrrhrrr... eM, na szkole rodzenia mieliśmy takie gimnastyki dla ciężarówek z rehabilitantką. Kwadransik z jednych zajęć poświęciła na omówienie przywracania figury sprzed ciąży tj. co zrobić, żeby nie mieć wywieszonej fałdy nad paskiem, a po karmieniu nie chować do stanika zrolowanych cycków. Ponoć da się.
  21. eM, usiłuję to sobie wyobrazić.. czy ten kot był taki duży, czy bikini takie małe?
×