Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Mama Urwisa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Mama Urwisa

  1. Ines pięknie napisałaś..., naprawdę pięknie. Fajnie byłoby gdyby żadna mama nie zapominała o wzajemnym wspieraniu się... Często jest jakoś tak, że po pierwszych trudach macierzyństwa, gdy maluchy zaczynają przejawiać jakąkolwiek aktywność, to mamy zapominają o całym świecie i za wszelką cenę próbują się dowartościować, chwaląc się swoim dzieckiem, niejednokrotnie na wyrost. Bywa, że kobieta zaciska zęby, a żeby tylko poczuć się lepszą, opowiada rozmaite cudowności o dziecku. Cieszę się, że tutaj ten klimat nie zawitał i mam nadzieję, że nie zawita.... Pamiętam jak poszłam swego czasu z kumplem sporo starszym ode mnie na obiad i pytał mnie o syna (on wówczas starał się o dziecko, dziś - szczęśliwy tata malutkiej dziewczynki). Ja byłam z nim szczera, a on patrzył na mnie coraz bardziej okrągłymi oczyma. Opowiadałam i o cudownościach i o trudnościach. Patrzyłam jak malowało mu się na twarzy zdziwienie, że rodzicielstwo to nie różowe sukienki, śliczne pokoiki i cudownie śpiące maluchy, ale miewa też i inne odcienie. Mój syn miał wtedy dwa lata, ja od prawie półtora roku byłam ponownie w pracy na pełnych obrotach. To też nie jest łatwe, ogarniać wszystko, nie zgubić siebie, starać się w pracy, nie zawodzić dziecka... Emmi, zostań z nami, razem damy radę!!!! Powiem Ci, że pierwsze tygodnie były dla mnie na tyle trudne w nowej roli, pomimo wielkiej radości z synka, że liczyłam dni i uważałam, ze każdy kolejny, w którym jeszcze nikt nie zwariował jest sukcesem. Ale jedno jest pewne - niesamowicie warto!!!!! Czasem dreszcz po plecach mnie oblatuję... co ja robię???? Mam całkiem fajne, odchowane, "samoobsługowe" dziecko, które śpi całą noc i pakuję się we wszystko od nowa???? ........... Warto i już. Za jakiś czas będziesz mieć niesamowitą satysfakcję. Jak już się wyjdzie z najtrudniejszych początków, to naprawdę jest coraz lepiej. Ja początkowo nie wiedziałam jak to będzie, słaniałam się na nogach, później zakażenie, wydawało mi się, ze długa droga przede mną. Inne siedzenie niż na kółku odpadało.... Po dwóch tygodniach kółko odeszło, powoli zdrowiałam. Po trzech tygodniach pojawiłam się pierwszy raz wśród ludzi na uczelni, a po miesiącu udało mi się zdać egzamin, na który przygotowywałam się w dość komiczny sposób:) Jeszcze chwila i dostaniesz zastrzyku energii, będzie lepiej. Pozdrawiam cieplutko:)
  2. Emmi, pisz nam tu właśnie o trudnościach. Może coś poradzimy. To, ze masz odczucia, że jest bardzo ciężko, to masz do tego prawo. Jesteś superbabką i tyle. Magia ma trochę racji, dużo zależy od nastawienia, ale z drugiej strony, jak się nastawić, jak coś przechodzi się pierwszy raz w życiu. Poród czy cc, czy sn to przeżycie ekstremalne, przynajmniej wg mnie. Przyznam, że nie zgodzę się z Tobą co do sn. Tak naprawdę każda dziewczyna zmusza się do tego, żeby jakoś funkcjonować. To "bieganie" po sn wg mnie jest zdecydowanie przereklamowane. Jak urodziłam, to tylko dwie dziewczyny były po sn, 5 po cc. Przyznam, że miałam zupełnie odwrotne wrażenie. Fakt, nie chodziłam i nie narzekałam, ale podczas porodu też nie krzyczałam, ale nie było łatwo. Mialam wrażenie, że dziewczyny po cc są w dużo lepszej formie, przede wszytskim mogły siedzieć..., ja z 9 szwami jakoś niezbyt... Emmi, na Twoje samopoczucie składają się różne sprawy - zmiany hormonalne, zagubienie, złe wspomnienia, osłabienia związane z utratą krwi. Ja też podczas proodu straciłam dużo krwi, bo przed porodem musiałąm brać leki na rozrzedzenie krwi. Też jak poszłam pod prysznic, to mnie zamroczyło, a byłam tam sama. Osłabienie po porodzie może być związane z utratą krwi. Ja przyznam, ze nieraz jak wstałam, żeby pójść małego przewinąć, to się zataczałam. Pomagała mi wtedy koleżanka z sali, notabene będąca po cc. Fakt, z plusów, to brzuch jest prawie płaski od początku. Dla większości kobiet poród to nic miłego, dochodzenie do siebie to niezwykle trudny czas, szczególnie, że ma się pod opieką dziecko. Na pocieszenie jedynie mogę tylko dodać, że po 2 - 4 tygodniach świat zaczyna wyglądać zupełnie inaczej:) Superburku, kciuki dla Was:) Kushion:)wzajemnie, miłej soboty:) Dziubasku, to bardzo dobra wiadomość. Odpocznij nieco psychicznie:) U nas ok, tylko że niesamowiiiiiiity upał znowu... Pozdrawiam
  3. Ines, doczytałam teraz dokładnie. Bardzo możliwe, że masz rację co do tego, że odczucia co do ruchów mogą być różne względem umiejscowienia łożyska. Ja mam akurat na przedniej ścianie. A co do ceny mleka, to żeby nie straszyć tylko wyjaśnię, że chodzi o dużą puszkę - 800 g. A tak w ogóle, to dopadło mnie dziś to, co raczej szczęśliwie mnie omijało - okropnie spuchnięte nogi.... no ale o 20.30 było 32 stopnie...... Buziaki
  4. Cześć dziewczyny, Ines, wiesz, co do mlek to chyba nie ma co oszczędzać. Bebilon jest faktycznie dobry, bo jak mały przestał być na Nutramigenie, to przeszliśmy właśnie na Bebilon i był super. Z tym, że to był już Bebilon 4, poza tym u dziecka, które ma już normalnie rozszerzoną dietę... więc to co innego, ale fakt chwalony jest. U mnie w sklepach to najdroższe z mlek. W dobrej cenie ok 38 zł za puszkę, w gorszej 42 - 44. Acha i co do tego, co mówisz o ruchach, to masz spokojnego synusia:) Oby taki był po urodzeniu:) Moje to zawsze wojowały i teraz to skacze mi brzuch cały co chwilę, takie ma "zrywy" jakby. Emmi, współczuję Ci przeżyć. Mam nadzieję, że masz swoją "grupę wsparcia", bo to co piszesz, że być może łapiesz początki baby bluesa, to może być prawda. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać personelu, z jakim miałaś do czynienia. Szczególnie mnie dziwi, że polegali na informacji od Ciebie co do wagi, gdzie wiadomo, że kobieta jest zdenerwowana, zmęczona, obolała i ogólnie w szoku. Przecież mogli zerknąć w kartę ciąży i coś takiego ze znieczuleniem nie wydarzyłoby się. Myślę jednak, że za jakiś czas, pewno za kilka miesięcy, będziesz na te same wydarzenia spoglądać nieco inaczej, czego Ci życzę. Wiem, ze spotkało Cię dużo złego, ale np. ten nieszczęsny wenflon jest zazwyczaj wkłuwany w zewnętrzną część dłoni. Jest to bardzo nieprzyjemne i bolesne, ale tak już jest. Podobnie z lewatywą. Przed porodem nie spotkałam się z czopkiem, to właśnie podawana jest taka "torpeda". Myślę, że trochę więcej "ludzkiego" traktowania i nieco inaczej spoglądałabyś na to wszystko. Szkoda, że ludzi nie stać na traktowanie drugiej osoby z szacunkiem. Uszka do góry, teraz jesteś w domu, w dobrych rękach. Akif, ja też czuję się jak słoń, choć znacznie zwolniłam z przybieraniem i mam 9 kg na plusie jak na razie. Pocieszę Cię jeśli chodzi o "zrzucanie". U mnie po pierwszym porodzie spadło od razu dokładnie 10 kg, tak, że nie powinno być u Ciebie źle z tym pozbywaniem się kilogramów, skoro teraz jest 10. Green, szkoda, że nie było usg, ale co do mierzenia metrem, to chyba nie jest to takie głupie. Mój poprzedni gin jak najbardziej stosował usg, ale wysokość dna macicy badał dłońmi i faktycznie metrem zawsze. Kushion, z tą wydzieliną chyba wszystko ok. U mnie też na stałe sporo. Pozdrowienia dla wszystkich dziewczyn:)
  5. Witajcie, Kamcikos, ja powiem tyle... podziwiam Cię poprostu i serdecznie pozdrawiam. Ejrene, Ideo, Ewcia, właśnie wiem, że to bywa różnie i dlatego napisałam, że to co mi powiedział pan doktor to jedynie dane statystyczne. Moja starsza siostra i ja też jesteśmy tego przykładem.... ona 2800 g, a ja 3500 g i 10 cm więcej niż siostra. Ona urodzona 1 dzień po terminie, a ja 1 przed. Ogólnie mam trochę obaw, czy maluch nie będzie duży, bo mój synek na dodatek urodził się licząc termin OM, 11 dni przed czasem, więc podrósłby pewno do 3900.... Czasem mam obawy, czy jakiś kolosik mi się nie szykuje....;) Ewciu, super, że jesteś w takiej formie, a za codzienny obiadek i porządek - podziwiam:) Magio, jeśli pytasz i mnie o szczepienia to my wybraliśmy szczepionki skojarzone. Z dodatkowych rzeczy to nie szczepiliśmy synka przeciw rotawirusom i nie szczepiliśmy go na razie przeciw grypie nigdy. Na pneumokoki i meningokoki zdecydowaliśmy się, ale nie na samym poczatku, tylko nieco później, jak zaczął mieć kontakt z innymi dziećmi. Pierwsze szczepienie z tych mieliśmy jak mały miał ok 16 miesięcy. Teraz dodatkowo zdecydowaliśmy się zaszczepić małego jeszcze przeciw ospie. Przyznam szczerze, że małą chyba zaszczepię przeciw rotawirusom, ale to ze względu na Piotrusia właśnie. Dorośli na jedno dziecko mogą bardzo uważać, ale z drugim dzieckiem to nigdy nic nie wiadomo. Niemniej, odpukać, mały jak do tej pory nie złapał rotawirusa, choć ja miałam dwa razy odkąd się urodził. A co do mleka, to na jakie zmieniasz??Coś specjalistycznego jak Bebilon Pepti, Nutramigen, czy coś innego?? Dziewczyny, co do pieluch, to ten pierwszy okres i tak nie jest zły;).... Później zaczyna się jazda, jak cena za paczkę pieluch zostaje ta sama, a ilość pieluch wraz z każdym kolejnym rozmiarem gwałtownie spada...;) Gocha g, zgadzam się z Magią... Macierzyństwo w czasopismach to coś zupełnie innego niż w rzeczywistości. Myślę, że z Tobą jest wszystko jak w najlepszym porządku:)A co do fali miłości... to po urodzeniu dziecka wydawało mi się, że kocham synka, ale w porównaniu z tym co jest teraz, to było to zupełnie inne uczucie, dużo uboższe. Tak mi się wydaje... Ale z drugiej strony z innymi ludźmi jest podobnie... uczucie pogłębia się z czasem. Emka i Olafasola, ściskam kciuki za lekkie porody. Pozdrawiam serdecznie:)
  6. Kamcikos, Malinko, Szczerze mówiąc próbowałam czytać ten list, ale nie jestem w stanie. Bądźcie dzielne i silne nadal. Trzymam za Was kciuki z całych sił..... Akif, my mieliśmy najzwyklejsze kaziki sterylne. Wiem, że teraz są różnych firm i nasączane leko itp. Jakoś te zwykłe, po które "skacze" się do apteki wystarczają. Mąż powiedział w aptece, że do przemywania pępka, więc babka wiedziała, że to mają być małe gaziki pakowane osobno i tyle. Dziubasku, chętnie pomogłabym, ale w samym hcg się nie orientuję. Początkowo myślałam, że to beta hcg, ale wówczas Twój wynik byłby baaaaaaardzo wysoki. Jeśli gin określił, że to 5 tydzień, to pewno tak jest i pewno hcg to potwierdza. Być może owulacja Ci się przesunęła. Poza tym, popatrz na normy, czy podają normy dla tygodni od zapłodnienia, czy dla tygodni liczonych wg OM, bo tu akurat może też leżeć przyczyna różnicy dwóch tygodni. Ines, Jeśli mogę zapytać... Ty byłaś na usg mając skończone 30 tygodni i 6 dni, czy 29 tygodni i 6 dni?? Zapamiętałam, bo wydawało mi się, że jakoś "szłyśmy" w identycznym momencie i zaskoczyła mnie waga mojego malucha, stosunkowo "niska" względem Twojego synusia. Mała jest oszacowana na 1595 g i co ciekawe, to gin twierdził, że wcale nie mało. Dużo wymiarów wyszło na ponad 31 tydzień. Pamiętam, ze u Was wyszło jakoś sporo ponad 2 kg. Czy mogłabyś przypomnieć w jakim dokładnie momencie byłaś?? Dzięki Pozdrawiam Pozdrawiam serdecznie
  7. Hej:) Emmi, piszesz o torbach. My do pewnego momentu nie mielismy takiej z prawdziwego zdarzenia i myslelismy, że to zbędny wydatek, ale okazuje się, że nie:) Ja mam taką (travel bag), z tym, że czarną: http://www.marko-zabawki.pl/rc/torby.html Na spacer jest trochę duża, ale na spacer to faktycznie można wziąć coś "nie do końca" specjalnego dla dziecka, natomiast na wizyty do przychodni, czy na basen, czy jako podręczna w dłuższą podróż - bardzo fajna. Usztywnianie - super, przegródki i torebka izolacyjna, to się bardzo przydało, a torba ogólnie jest fajna i nieraz jako podręczna mała nam posłużyła:) Ines, wiesz co, tak rozmyslałam też o Tobie w kwestii wagi maluszka. Owszem Malutki może być duży, ale szczególnie wobec tego, że dość dużo urósł od ostatiego usg, to może być też jakiś błąd pomiaru in plus. My się często sugerujemy tymi wymiarami tak jakby faktycznie ktoś to malenstwo 'zmierzył", a to w sumie kwestia orientacyjna z mozliwością sporego błędu... Ale_ola, jeszcze raz kciuki dla Was:) Kasiu, pozdrawiam:)
  8. Cześć, Ines, no to już wszystko wiem:) Cały system liczenia się zgadza, za wyjatkiem metody liczenia tygodni. Zawsze mi tłumaczono, że dany tydzień, to ten 'idący", a nie ten skończony. Stąd nie do końca wiedziałam. Np. mój syn urodził się, gdy ciąża trwała 38 tygodni i 3 dni, czyli jak wszyscy określali - donoszony, bo urodzony w 39 tygodniu. Czyli wg tego nazewnitwa jesteś w ciąży o tydzień bardziej zaawansowanej, niż liczy Twój gin, ale wazne, że terminy @ i wyznaczone tp się zgadzają:) Emmi, ja też mam trochę wątpliwości teraz, przez to, że robiłam testy owulacyjne. W zasadzie to robiłam je na nic nie licząc, bo przeszłam z poczatkiem cyklu grypę. W okresie tych "tradycyjnych" dni, czyli tam ok 14 - 15 dc byłam chora i zrobiłam testy kilka dni później, chcąc sprawdzić, czy w ogóle cykl jest owulacyjny. Wykazało, że był i jak sie póxniej okazało, nawet owocny:) poczatkowo gin twierdził, że wyliczymy termin wg om, ale będziemy się trzymać tych ustaleń innych i że faktyczny termin to jakieś 6 - 8.11. Później jednak zmienił zdanie, bo usg bardzo zgodnie pokazywało prawie wszystkie wymiary na 01.11. No więc ja też już nie wiem czego się trzymać. Niemniej gin, tak jak lekarka green twierdzi, że dzieci rodzą się "kiedy chcą" i to tez by się zgadzało. W mojej ciąży z synem było tak, że serduszko pokazało się 8 dni póxniej, niz przewidywał gin. Później synek zaczął wyprzedzac termin porodu wyznaczonego z om o 2 dni, czyli tak jakby był troche większy, niż wg wieku ciąży, a koniec końców przyszedł na świat jeszcze trochę wcześniej.... Tak, jak piszecie.... przewidzieć trudno:):):):)
  9. Emmi Kochana, Wiem, ze się boisz. Każda kobieta się boi porodu i to jak mówi moja ciotka - pierworódki boją się, bo nie wiedzą co ich czeka, a wieloródki boją się bo... wiedzą..... Nie bierz sobie kochana do głowy najstraszniejszych opowieści, jakie znajdziesz, bo kobiety są też różne... Część kobiet po latach chce się "dowartościować" mękami, jakie były w stanie dzielnie znieść, a innym kobietom, czytając to, włosy dęba stają.... Czytałam kiedyś też artykuł o porównaniach bólu i faktycznie, tam ból porodowy znajduje się na drugim miejscu w największych, jakich człowiek może doświadczyć i jest on porównywany z amputacyjnym. Na pierwszym miejscu z tego co pamiętam był ból raka kości w zaawansowanym stadium. Dziewczyny, chyba nie ma sensu tak się straszyć samej, uszy do góry!!!!! Tak szczerze to, zdecydowałam się na poród w prywatnej placówce za pierwszym razem, gdzie się płaci za wszystko, bo miałam sąsiadkę, mającą dorosłego syna, głęboko upośledzonego, bo ekipa szpitalna imprezowała, jak ona rodziła i chłopak urodził się w zamartwicy. Byłam przerażona i teraz też wolę za coś tam zapłacić i mieć nadzieję, że ktoś będzie trzymał rękę na pulsie, poza tym to inne czasy. Dziewczyny, będzie dobrze, musi być dobrze!!!!! Buziaki
  10. Acha, Ale_ola. Wszystkie tu będziemy ściskać kciuki:) Podziwiam Twoje wizjonerstwo i dojrzałość, bo ja za pierwszym razem bobasa się nie bałam:)... Teraz bardziej wiem o co chodzi, więc tak rozpatrując sprawę długodystansowo, chyba bardziej się boję;), ale to tak pół żartem pół serio. Zobaczysz, będzie fantastycznie:):):):) A co do wagi Twojego Maleństwa. Tym bardziej chyba dobrze, że maleństwo zostatło pupą w dół, bo nie ma rozterek i nikt nie eksperymentuje. Uszka do góry:):):):):)
  11. Hej dziewczynki:) Na początek, Iwi, serdeczne gratulacje:):):):) Bardzo dzielna z Ciebie kobieta!!, szkoda, że wymęczyli Cię tak długo, ale super, ze wszystko się dobrze skończyło i że malutka taka grzeczna:) Oby tak dalej i żeby wszystko było dobrze:) Tak w ogóle, to dłuuugie te dzieci Wam się rodzą:) Sama się śmieję, bo też miałam 60 cm przy urodzeniu, znacznie więcej niż mój mąż, a "zrosłam" tylko na 168. Ciekawe jak to z tym jest, ze część dzieci niesamowicie rośnie (wzrostowo) w okresie prenatalnym, a inne "zabierają" się dopiero po urodzeniu (jak np. mój mąż, czy syn) Magio, "rozwaliłaś" mnie hasłem, że się rozleniuchowałaś:) No jakoś nie zabardzo umiem sobie wyobrazić "rozleniuchowaną" mamę noworodka. Jeszcze gdyby to było dziesiąte dziecko, wszystkie pozostałe odchowane i pomagają, a mama za tym dziesiątym razem dobrze kichnęła i urodziła, to ok..., ale rozleniuchowana mama pierwszego dziecka??:) Super te słowa, bo widać, że jesteś w dobrej formie psychicznej:):):):):):) A tak w ogóle, to mam nadzieję, że radzicie sobie z Malutką z tymi gazami. Tak w ogóle, jeśli mogę doradzić to obserwuj też kupki małej. U takiego malucha np. naprawdę cuchnąca kupa to sprawa podejrzana. U nas cuhnące i ciemnozielone (i przy tym nasilenie gazów) były objawem uczulenia. Później pojawiła się sucha skóra i plamy. NIe mówię o żadnym uczuleniu u Twojego dziecka, tylko poprostu bądź czujna. Pozdrowienia dla obu pań:) Kushion, dobrze powidziane z tymi posłami... Wiedziałam, ze mogę liczyć na Twoją trafną ripostę:) Mam nadzieję, że nie będziesz miała już takich stresów jak tej nocy, a te dziwne odczucia to może akurat już ruchy??:):) Ines:) U mnie w mieście Jelp żel jest tylko w Auchan. Wszystkie pozostałe markety mają płyny i proszki Jelpa. W Auchanie kupowałam żel za ok 20 zł, natomiat na płyny poluję na Allegro, ale 2l, bo bardziej się opłaca. Ostatnio też była promocja w Tesco na płyny Jelp i cena "zeszła" do tej z netu. Płyny Jelp kupuję zazwyczaj hurtowo:) i można upolować 2 litry za 15 złotych. Co do tego płynu, to sporo ostatnio u mnie w domu go poszło, bo teraz juz mi przeszło, ale przez długi czas teraz w ciąży mój nos jakoś nie mógł stolerować innego, nawet najdelikatniejszego płynu. Wszystkie mi tak śmierdziały, że chcąc nie chcąc nasze ubrania też w nim płukałam. A co do zzo, to ja mam nadzieję móc ewentualnie z tego dobrodziejstwa skorzystać, a jak będzie - zobaczymy. Pozdrawiam serdecznie:)
  12. Olafasola:) Piszesz o preparatach do prania. U mnie teraz jest w akcji żel do prania Jelp i płyn do płukania Jelp Mild (zielony) i jest ok. Jakoś wygodniej mi się pierze w płynach te malutkie rzeczy niż w proszkach:) Lubiłam też Lovele Płyn do prania +do płukania. Plusem prania w tych środkach jest wg mnie to, ze jeśli się odwiruje na 600 i dobrze ponaciąga ubranka przy wieszaniu, to nie trzeba ich prasować, są miękkie i nie wygniecione. A do zapierania plam - szare mydło. Ostatnio próbowałam płynu do prania Biały Jeleń, ale słabizna niestety, a szkoda, bo myślałam, że będzie taki super jak szare mydło:)
  13. Ale_olu, fajnie się dogadałyśmy;) Fajnie, że już wszystko jasne... Mnie też ciąża rzuca się na myślenie i na wysławianie, a Ty masz do tego większe prawo - wszak 10 tygodni do przodu jesteś:) Dobrze, że sprawę wyjaśniasz, tak najlepiej. Powiem Ci, że o ile osoba, z którą masz do czynienia jest w miarę normalna, to może nawet się nie obrazi... ;) Ja to widzę po swojej Teściowej. Lubię ją, jest w porządku, ale nie opiekuje się żadnym dzieckiem na stałe, bo pracuje, no a czasy wczesnego dzieciństwa mojego męża to już jednak głęboka przeszłość, więc i nawyki żywieniowe inne. Dlaczego o tym mówię. Bo moja teściowa widzi wnuki dorywczo i chce być super babcią. Dzieci wiadomo, kochają słodycze, więc ku mojemu zdumieniu, nim dzieciaki poproszą ( co jest pewne i trzeba lawirować), babcia czasem sama wychodzi "z inicjatywą" i wręczy po jajku niespodziance, rozpakuje czekoladę i położy itp. A to jednak jest tak, e trzeba wydzielać, bo inaczej znika wszystko i ląduje w małych brzuszkach:) I powiem Wam, że ile razy się to zdarzyło, tyle razy reagowałam, albo pozwoliłam na kawałeczek i sama chowałam smakołyki, albo prosiłam o to, zeby je odłożyć bo małemu już wystarczy. Nigdy teściowa się nie obraziła i przestała. A w stosunku do swojej wnuczki, pomimo, że jej rodzice mają problem z nadwagą małej i stosują dietę, to zawsze jest zabawa ze słodyczami, bo oni nigdy nie powiedzieli wprost, żeby tego nie robić. Niektóre osoby lubią rozmowy wprost:) Maju, ja też trzymam kciuki za malutką:):):):):) Sabibo, biedne to Twoje Gabrysiątko. Mam nadzieję, że wszystko dobrze będzie na tomografii. Ja tam mało wiem, ale z tego co wiem, to dopuki szwy czaszkowe nie zarastają i ciemiączko jest miękkie, to jest dobrze, jeśli chodzi o rozrost czaszki u niemowlaka, oby wszystko było dobrze, bądżcie dobrej myśli... Kasiu, Ines pięknie do Ciebie napisała. Mnie też nie chce się aż wierzyć, ile przyszło Ci znieść od losu. Wierzę, że musi się to odwrócić.... ALe_ola, co do bóli to warto sprawdzić, ale to mogą być też "zwykłe" rozchodzenie się miednicy przed porodem i oby to było właśnie to, a nie żadne krwiaki. Trzymajcie się dzielnie:):):):)
  14. Ale_ola, Hej, nie miałam zamiaru w żadnym razie Cię zirytować, ani zdenerwować. Chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Ja właśnie miałam na myśli bezczelność niby podarunków, jakim obdarzyła Cię osoba, która daje Ci ciuszki do niczego i jeszcze rozlicza później. Chyba nie do końca się zrozumiałyśmy. I jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że warto to rozwiązać tak, żeby ta osoba nie miała złudzeń i nie przypisywała sobie "zasług". Chyba wyszło odwrotnie niż chciałam to przekazać. A tak ogólnie to serdecznie pozdrawiam
  15. Cześć, Kasiu kochana, bardzo mi przykro. Nie wiem jak to się dzieje, że tyle nieszczęść może wejść na jedną osobę. Bardzo Ci współczuję i wierzę, że to w końcu musi się odwrócić i posypią się dobre wiadomości równie lawinowo. Kasiu, trzymam za Ciebie kciuki bardzo mocno.... Iwi, gratuluję serdecznie. Widać, że "wycisk" jaki sobie dałaś, przyniósł efekty. Ja też czekam na wieści od Ciebie. Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i dla Malutkiej:) Akif, Szczerze mówiąc co do opatrywania pępka, to od Was tu dowiedziałam się o nowych metodach. Jeszcze 4 lata temu w żadnej z metod nie spotkałam się z oktainseptem. Pewno kupię ten specyfik, bo chociażby może się przydać ogólnie w domu, ale chyba bez względu na to, co będą robić w szpitalu przy opatrywaniu pępka i tak w domu zdecyduję się na metodę, którą znam i która się bardzo dobrze sprawdziła, czyli częsta zmiana gazików ze spirytusem 70%, wazelina na skórę wokół pępka dla zabezpieczenia i suchy gazik jeszcze na wierzch. Za pierwszym razem było bardzo dobrze, to teraz też chyba nie będę eksperymentować. Ale-Ola, napisałaś o ciuszkach. Szczerze mówiąc, gdyby ktoś mi niby "podarował" ciuchy dla dziecka, ale oczekiwał tego, że będę z tymi ciuszkami robić to, czego ta osoba chce, to zwróciłabym je na drugi dzień, bez selekcji, niczego. Po co masz zagracać sobie piwnicę rzeczami nieprzydatnymi. Przy dziecku i tak nagromadzisz tony rzeczy, które systematycznie będziesz musiala gdzieś umieszczać, chować. Powiem Wam dziewczynki, ze może to i szczęście, że nie miałam od kogo "dostać" żadnych rzeczy dla małego. Wszystko kupowaliśmy sami, bardzo pomaga też nam jedna osoba z rodziny, która jest za granicą, a tam jednak te ciuszki w porównaniu z naszym krajem, są bajecznie tanie. Niczego nie sprzedawałam, ani nie rozdawałam i teraz powoli mam zamiar sprzedać tylko te rzeczy, które w żaden sposób dla dziewczynki się nie nadają;) Ostatnio zrobiłam przegląd tych najmniejszych ciuszków i część poprostu poszła też w kosz. Nie były podziurawione, ale część zmechaconych (co gorsza te najbardziej zmechacone, to najczęściej te ulubione, najbardziej funkcjonalne), więc nie bardzo się już nadają. Sporo zostało. Przyznam, że dziwię się, jak można komuś oferować zniszczone ciuszki po dzieciach, bez zaznaczenia, żeby ktoś je sobie wyselekcjonował, a resztę wyrzucił. To, ze mamie odkładającej ciuchy nie chce się segregować, to jeszcze potrafię zrozumieć, ale "uszczęśliwianie" kogoś na siłę zniszczonymi rzeczami jest jakieś chore... brońcie się dziewczyny. Pozdrówki:)
  16. Hej kobietki:) Wspaniały tu ruch:):):):) Magio, super, że się leczysz i że wszystko zmierza ku dobremu!!! Dziewczynki, wywołana z krzaków - ujawniam się:) Obecnie robimy z mężem rewolucję domową:) - odmalowaliśmy kuchnię i salon, stąd mnie nie ma na forum:) W ogóle dużo się dzieje.... Muszę nadrobić wszystko co u Was i uaktywnię się, ale pewno po weekendzie:) A co do chuteczek, to ja jestem zadowolona z dwóch rodzajów Nivea Soft & Care i Nivea Sensitive. uzywałam jeszcze Huggiesów (kiedyś dodawali w promocji do pieluch) i pampers, ale po pamparsach były krostki na pupie, a Huggies miały niesamowicie intensywny zapach. postanowiłam też tym razem może wypróbować chusteczek z kauflandu, bo otworzył się niedaleko:) Buziaki dla Was serdeczne, ściskam kciuki:):):) P.S. Strasznie mi miło, jak czytam, że ktoś lubi czytać moje wypowiedzi... Myślę jednak, że zały mój urok w posiadaniu 'starego" dziecka.:) Buziaki
  17. Witajcie:) Ideo, to w takim razie zwracam honor:) Niemniej masz niebywale dużo szczęścia. Błyskawiczny i bezproblemowy poród oraz dziecko śpiące jak ideał... Notabene, pytanie, czy jedno z drugim nie ma czasem czegoś wspólnego..... Już kiedyś myślałam o tym jak wpływa przebieg porodu na późniejsze zachowanie dziecka. Jakoś mnie to tak natchnęło:) po rozmowie z moją mamą. Moja starsza siostra rodziła się bardzo ciężko. Była położona poprzecznie (bardzo małe dziecko), ale że nie było wówczas usg to były normalne próby porodu sn. Po prawie dobie rozmaitych zabiegów zrobiono cc, ale moja mama przeżyła m. in. zapaść podczas porodu no i moja siostra w pierwszym roku życia była "nie do życia" - nieustanny płacz, nerwowość, rozmaite problemy. Ja byłam większa, ale przyszłam na świat szybko i bez problemu i podobno rodzice przecierali oczy ze zdumienia i zaglądali sprawdzać, czy oddycham, bo w porównaniu z siostrą byłam super spokojna. Tak, że Ideo może to to??:)W każdym bądżrazie gratuluję:) Superburku, biedactwo jesteś z tą opuchlizną.... mam nadzieję, że będzie lepiej. Co do wit. D i K, to jeszcze jak rodziłam syna nie było zalecenia wit. K. Później to wprowadzono, tak, że to raczej "nowość" i faktycznie mleka modyfikowane są dowitaminizowane i wówczas nie trzeba jej podawać. A jeśli chodzi o wit. D to sprawa jest nieco bardziej złożona. Z tego co pamiętam podaje się ją po 3 tygodniu życia dziecka. Z tego co pamiętam to ta witamina jest na receptę i podaje się ją dłużej niż rok. Wszystko też zależy od tempa wzrostu dziecka i od pory roku. Część pediatrów nie zaleca podawania w lecie, bo wówczas niby naturalnie się wytwarza. Mój mały okresowo przyjmował witaminę D do 3 roku życia, aż przeszedł na multiwitaminę w żelkach, która też zawiera D. Popytajcie też pediatrów o rodzaj witaminy, który przepisują, bo one mają różne stężenia. Mój syn początkowo brał Devikap, a później w wieku 4 miesięcy miał zmienioną na Vigantol (genialna witamina, którą niestety wycofano przez jakąś głupią aferę z opakowaniami), bo miał początki krzywicy, czyli znamion niedoboru wit. D. U dzieciaków szybko rosnących bądźcie czujne i "patrzcie pediatrom na ręce":) Iwi kochana, ja studnię zaczynam przypominać, ale ze względu na obłe kształty:)):):):) Trzymam kciuki za Ciebie i za szczęśliwe rozwiązanie. Magio, jak się czujesz?? Pozdrawiam Cieplutko:)
  18. Hej, Miholichol również gratuluję serdecznie:):):) Napisz jak się czujesz:) Maju, Ja tam myślę, że nie przynudzasz. Podziwiam Cię, że sobie tak dzielnie radzisz. Mnie również przerażałaby wizja narkozy, czy pielęgnacji później malucha, żeby wszystko się dobrze wygoiło, żeby niczego nie zaniedbać itd. Mam nadzieję, że już niedługo będziecie mieć okres sondy za sobą i że malutka szybko przyzwyczai się do normalnego przymowania posiłków. Myślę, że ten kto nie przeżył podobnego problemu z dzieckiem, tak naprawdę nie wie, przed jakimi problemami stajesz i dobrze, że nam coś szczerze opowiadasz. Wypowiedzi cukierkowych o samych urokach macierzyństwa jest stanowczo za dużo wszędzie. Omija się problemy. Poza tym duzo mam jest nieszczerych. Jak czytam o kolejnym dziecku, które nigdy nie robi kupy do pieluchy w wieku 8 miesięcy, albo przesypia całe noce w wieku 2 miesięcy, to zastanawiam się po co pisać takie głupoty.... Myslę, że wszystkie Wam kibicujemy i dzięki, że piszesz. pozdrawiam:)
  19. Cześć dziewczyny, Magio, bardzo serdecznie Ci gratuluję!!!! Cudownie, że jesteś już z córcią w domu. Myślę, że to nie ma najmniejszego znaczenia jakim sposobem dziecko przychodzi na świat, najważniejsze, żeby przyszło na świat drogą dla niego bezpieczną i właściwą....;) Co do zwiększenia laktacji, to nic nie podpowiem, bo ja w tej sprawie nic nie zdziałałam, ale właśnie dziewczyny chwalą Hipp, a stare szkoły polecają bawarkę. Kasiu, bardzo mi przykro, już to kiedyś pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Pomimo, ze mówisz, że nie chce Ci się żyć, to bardzo podziwiam Cię za hart ducha. Trzymam kciuki też za Twoją Zuzię. Oby u Was wreszcie zaświeciło trochę słońca... Malinko, dziękuję Ci. Po tym, co Ciebie spotkało bardzo długo myślałam o niesprawiedliwości tego świata. Będąc w 25 tc też o Was myslałam. Wierzę w powodzenie wrześniowe u Ciebie, a następnie w spokojne 9 miesięcy i szczęśliwe rozwiązanie. Iwi. Co do bóli rozmaitych, skurczów przepowiadających, stawiań macicy itd., to zgadzam się z dziewczynami, że są znacznie wcześniej. U mnie w pierwszej ciąży było przedwczesne skracanie się szyjki, więc pewno dodatkowo było ich więcej. U mnie też zaczęło się od wód. Ona 81, wiesz co do wózków bliźniaczych, to nigdy nie wertowałam i ich wszelkich cech, ale widziałam kiedyś na żywo Teutonię i wydawał mi się bajeczny. Prowadziła go jedną ręką dziewczynka wyglądająca na nastoletnią siostrę, był cudny, z tym, ze też okropnie drogi... Ines, gratuluję wyboru wózka, to ważny zakup, fajnie już się zdecydować;) A co do fotelika to ja mam dla najmniejszego bąka właśnie maxi cosi cabrio fix. Jest ok, choć ogólnie nie jestem entuzjastką fotelików. Myślę, że im mniejsze dziecko tym lepiej, żeby krócej w tych wynalazkach przebywało;) Gosiu, trzymam kciuki za poprawę relacji z Twoim mężem. Muszę nadrobić resztę wypowiedzi dziewczyn, bo tylko chwilkę nie zaglądałam, a tu kilka stron;) Acha, jedna z dziewczyn zapytała mnie, co sądzę o mleku krowim dla malucha. Wszak ja nie dietetyk;), ale skoro zostałam zapytana, to przyznam się, ze ja jestem na nie. Moje akurat miało skazę białkową, więc może tym bardziej jestem nastawiona negatywnie do tego pomysłu, ale i tak mleko modyfikowane zostało stworzone właśnie jako alternatywa dla mleka krowiego. My mieliśmy takie podawane jako dzieci, bo dopiero jakaś Humana pojawiała się na rynku, a tak to nie było co dziecku dać, jeśli naturalne karmienie nie wchodziło w grę. Myślę, że na wszystko przychodzi czas, na "normalne" mleko też, nie ma co przyspieszać pewnych spraw. A teraz dwa słowa o mnie. Nie odzywałam się chwilę, bo wraz z urlopem mojego męża nadeszły zmiany;) Zamówiliśmy dwie szafki, zeby mieć gdzie pomieścić graty:), mąż pomalował jeden pokój, mieliśmy gości przez dwa dni i z czego jestem bardzo dumna, odchwaściliśmy dość poważnie mieszkanie. Wyćwika była niezła:), ale cieszę się, ze to zrobiliśmy:) Superburek pisze o wadze i ja się właśnie tak nad tym wszystkim zastanawiam.... Mam na plusie 8 kg. Pewnie mogłoby być lepiej, no ale chyba najtragiczniej też nie jest. A tu położna i gin jakoś mnie lekko terroryzują, że to spory przyrost. W sumie mogę się zgodzić, bo z małym w całej ciąży miałam na plusie 9 kg, ale za to na starcie sporo kg więcej. Dziewczyny mam 168 cm, obecnie 65 kg, na plusie 8 kg i leci 27 tc. Czy naprawdę jest tak fatalnie ze mną?? Najwięcej o dziwo przytyłam jakoś między 15, a 20 tc... A z drugiej strony jak pytam, czy powinnam stosować dietę, to usłyszałam, że należy okrraniczyć słodycze, ale diety nie potrzeba.... Acha, Kamcikos, piszesz o kłuciu, nie mam takiego, ale jak chwilę pochodzę, szczególnie nie na powietrzu, lub postooję, to muszę usiąść, najlepiej na powietrzu, bo czuję, ze mi słąbo i że serce bije coraz szybciej. Lekarz trochę mnie nastraszył, ze pod wpływem obciążeń ciążą może występować u mnie jakaś niewydolność serca i jeśli to nie przejdzie to będę musiała zdecydować się na echo serca. Bądź ostrożna, oszczędzaj się, jesli tylko możesz i opowiedz dokładnie ginowi co się dzieje. Pozdrawiam cieplutko
  20. Hej dziewczyny, Iwi, nie jestem za tym, żeby kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać. Powiedziałam o ewentualnym poszukaniu szpitala oferującego zzo, bo uważam, że cywilizacja XXI wieku powinna przejawiać się m. in. wielością możliwości wyboru, a nie zmuszaniem człowieka do czegokolwiek nie dlatego, że on tego nie chce, ale dlatego, że ktoś decyduje za niego. O zzo krąży wiele mitów, jak i o wielu innych sprawach, ale to chyba kobieta powinna móc zdecydować. Ja przeżyłam zzo na własnej skórze i mam się zupełnie dobrze i mój syn też, nie pozostawia to żadnych konsekwencji i w żadnym razie nie wpłynęło negatywnie na przebieg porodu. Jeśli jesteś przekonana, że takiego udogodnienia nie chcesz to jest to dobrze, ale nawet w szpitalach, w których zzo jest w standardzie nikogo do wzięcia znieczulenia nie zmusza. A co do tego, ze kobiety od wieków sobie radziły, to przyznam, ze polemizowałabym.... A czy miały jakiekolwiek inne wyjście?? Do pewnego momentu nawet nie mogły za bardzo decydować o tym ile będą mieć dzieci, nie mówiąc o tym, jak ma wyglądać ich poród. Nie chcę być drastyczna, ale do pewnego momentu nie istniała narkoza, czy inna forma znieczulenia, a operacje już umiano jakoś wykonywać, no i formą znieczulenia było np. upojenie alkoholowe, czy chloroform (już sprawa zaawansowana:), no i też w sumie można powiedzieć, że ludzie sobie radzili.... Ech, nie chcę rozpętać burzy, a może jestem za bardzo wyemancypowana, ale jakoś nie mogę się zgodzić z tym, żeby odmawiano kobietom możliwości decydowania o sobie. Pozdrówki serdeczne
×