Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

monsoon

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Hej!!! Martka, mi też coraz częściej twardnieje brzuch. Miewam też bóle w okolicach spojenia łonowego, a raczej bliżej pachwiny z lewej strony. Mam nadzieję, że nie będę miała z tym kłopotów, bo wiem, że zdarza się rozchodzenie spojenia w ciąży i ponoć ból okrutny :( Poza tym jeszcze ostatnio w nocy jak się przeciągałam, złapał mnie okropny skurcz w łydce, masakra po prostu, ból nie do opisania, aż się wrzeszczeć chce. Potem mnie mięsień tej łydki bolał jeszcze przez 2 dni :/ Miałam identyczne historie ze skurczami łydek w tamtej ciąży i pamiętam właśnie, że lekarz kazał mi łykać właśnie aspargin. Miałam sobie teraz kupić, ale ciągle zapominam. Co do ruchów, to u mnie różnie, maluch raz bardziej aktywny, raz mniej. Ale ruchy odczuwam regularnie, więc nie martwię się. Też tak macie, że wyczuwacie pod ręką dziecko w brzuchu podczas, gdy się nie rusza? Ja od kilku dni, jak macam się najczęściej w okolicach pępka to czasem wyczuwam małego, ale nie wiem jaka to część jego ciałka :D czasem zareaguje i odda kopniaka, albo się odsunie, a czasem nie. Moje dzisiejsze pomiary to 90 cm w pasie (nareszcie jakaś różnica!!!), a na wadze 7,5 kg do przodu :) Leci nam 28 tydzień.
  2. A co do ilości USG, to ja miałam już cztery, w najbliższy poniedziałek idę na piąte, a potem to nie wiem, jedno przed samym porodem jak już wspominałam, to na pewno. A jeśli teraz okaże się, że z dzieckiem wszystko ok, to być może już międzyczasie sobie daruję kolejne USG.
  3. A co do obecności męża, to już kiedys pisałam chyba, że mam wrażenie, że jego obecność by mnie rozpraszała. W ogóle nie chciałam i nie chcę nikogo do towarzystwa, łatwiej mi się chyba wtedy zmobilizować i skupić na porodzie. Wystarczy, aby położne były ok, a tam gdzie zamierzam rodzić dwa lata temu były świetne, myślę, że nadal tak jest :)
  4. No więc ja również opisze swój poród. Byłam już trochę po terminie, poszłam na wizytę do gina, a ten mi powiedział, że nie ma na co czekać i żebym rano stawiła się na IP, to spróbujemy namówić malucha do wyjścia. Tak tez zrobiłam. Po załatwieniu formalności przyjęli mnie na oddział, zbadali, zrobili KTG po czym usadowili na samolocie i zamontowali w podwoziu tzw cewnik Foley'a (jest to taki balonik, który napierając na szyjkę ma na celu doprowadzić do jej rozwarcia). Było to ok godz 13, więc potem leżałam sobie i czytałam książkę. Międzyczasie zrobili mi KTG i pojawiły się pierwsze skurcze, niespecjalnie bolesne i szybko przeminęły. Dostałam jeszcze obiad, ale kolacji już nie. Dla zainteresowanych tylko dodam, że zakładanie tego cewnika specjalnie nie boli, choć pieszczotą oczywiście nie jest, ale później chodzenie z nim nie sprawia żadnego dyskomfortu. Wieczorem normalnie poszłam pod prysznic, po czym położyłam się spać. Rano tylko mierzenie ciśnienia, prysznic (odszedł mi wtedy czop) i badanko. Zdjęli mi cewnik, ale okazało się, że rozwarcie tylko na 2 palce. Potem dostałam kroplówkę z glukozą, natępnie, ok 10 podali mi już oksytocynę. Oczywiście podpięli mnie tez pod KTG. Leżałam pod tą kroplówką ze czterdzieści minut może, kiedy zaczęły sie pierwsze skurcze. Pozwolili mi też połazić trochę po korytarzu, oczywiście z podpięta kroplówką, co mnie wielce uradowało, bo bolał mnie już bok od tego leżenia pod KTG :/ No i tak sobie łażę, gadam z mężem przez telefon, a skurcze stają się coraz bardziej intensywne i częstsze. Nie minęła godzina od podania kroplówki, a ja już je miałam co 3 minuty. Poszłam jeszcze do kibelka, bo akurat mi się zachciało i całe szczęscie, bo nikt nie proponował lewatywy, a ja się bałam, że będzie "poród z niespodzianką" ;) Po wyjściu z kibelka położna sprawdziła tętno, a kiedy powiedziałam, że skurcze mam już co 3 minuty to kazała mi wracać na łóżko. Już coraz bardziej mnie bolało, tak, że gdy nadchodził skurcz, musiałam przystanąć, przytrzymac się ściany i zacisnąć zęby. A to dopiero przedśpiewka była. Położyłam się i od razu podpięli mnie po KTG. Co chwila przychodziła położna i mówiła jak mam oddychać ( ponoć robiłam to tak, że całe łóżko się trzęsło) :D Rozwarcie wtedy było na 4 palce. Położna pyta, czy chce środek przeciwbólowy, ale stwierdziłam, że na razie nie trzeba, dam jeszcze radę. Jednak ból wzrastał z każdym skurczem i nie minęło 10 minut, jak sama poprosiłam o dolargan. Po nim poczułam się jak na haju, albo po kilku głębszych, wręcz błogo. Jednak bólu wcale to nie zmniejszyło. Jedyne co, to zaczęłam przysypiać między skurczami. A jak nadchodziły, to jedną rękę zaciskałam na poręczy łóżka, a drugą wczepiałam we włosy, żeby nie krzyczeć :D Co jakiś czas położna sprawdzała rozwarcie. około 13 było na 6 palców, a mi się zaczęły skurcze parte. Uczucie przerąbane, ból jak cholera i wrażenie, ze chce się za przeproszeniem srać. Położna mówi, że nie mogę się poddawać temu uczuciu i oddychać! Nie było to takie proste wcale.Skurcze jeszcze sprzed godziny wydawały mi się pieszczotą w porównaniu z tym co szarpało mną teraz co chwila. To już nie skurcze, a prawdziwe skurczybyki!!! I ciągle położna broniąca mi przeć, tylko oddychać. Myślałam, że się wykończę, każdy kolejny skurcz mocniejszy. Miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a zacznę fruwać po ścianach, istna jazda bez trzymanki! Ponowne sprawdzenie rozwarcia 8 cm . Kurcze, już chciało mi się płakać. W przerwach się modliłam, żebym tylko dała radę. Położna mówi, że nie mogę poddać się parciu, bo mi postrzela szyjka! Kazała mocno oddychać, żeby dotleniać dziecko. Mówiła, że jeszcze kilka skurczy musze tak przetrwać. Udawało się raz lepiej, raz mniej. No ale w końcu doczekałam się pełnego rozwarcia i na trzecim partym urodziłam córeczkę. Była 15.10. Mała rodziła się z rączką przy główce i była owinięta pępowiną. Jak mi ją wyciągnęli, to była trochę sina i nie płakała, więc położna ją szybko zabrała i poleciała do innego pomieszczenia. Dla mnie to była chwila grozy. jednak za chwilę usłyszałam upragniony płacz i przynieśli mi małą. Niezapomniana chwila. Zaraz oczywiście urodziłam łożysko, po czym lekarz mnie zszył (czułam szczypanie). Wszystko byłoby dobrze, ale małą zabrali na badania, przyszedł po chwili mój mąż z zamiarem obejrzenia córci, ale szybko do mnie wrócił z informacją, że dziecko jest w inkubatorze pod tlenem. Podobno miała jakieś problemy z oddychaniem, pewnie przez tą pępowiną cholerną. I chociaż wszystko skończyło się dobrze, ja długo miałam stracha, czy z małą będzie wszystko ok, czy to małe niedotlenienie nie zostawi jakichś śladów na jej zdrowiu. Miałam schizy, każde podejrzane w moim odczuciu zachowanie córki brałam za problemy neurologiczne i nie raz dostawałam paniki. Po lekarzach też latałam, na szczęscie USG główki nie wykazało nic niepokojącego. Ale nigdy nie zaponę tych stresów. Dlatego teraz postanowiłam iśc przed samym terminem na USG i sprawdzić, czy syn nie jest jakiś poowijany. Wiem, że to nie jets powód do cesarki dla wielu lekarzy, ale ja nie chcę ryzykowac. Już gadałam ze swoim ginem, czy w takiej sytuacji nie zrobi mi cesarki. Powiedział, że pomyślimy ;) Bo jeżeli chodzi o sam poród, to się nie boję. O bólu zapomniałam momentalnie i gdyby nie to, że spisałam sobie wrażenia z porodu od razu po wyjściu ze szpitala, teraz pewnie bym wam pisała, że prawie nie bolało :D Bo tego się naprawdę nie pamięta. Przynajmniej w moim przypadku :) A doszłam do siebie w mig! Na drugi dzień latałam już po szpitalu jakby nigdy nic. Mam więc nadzieję, że i teraz będe jednak rodzić SN
  5. Cześć laseczki!!! Kasieńka, dobre z tą szynką :D:D Ale co fakt, to fakt, wiosenna mama pięknie oddała sedno sprawy. Współczuję dziewczynom, które mają mężów, myślących takimi kategoriami. Nic dziwnego, że potem ich żony plują jadem na forum, może w ten sposób chcą podnieść swoją wartość, bo w małżeństwie czują się jedynie jak materac, do tego zużyty, bo po porodzie. Przykre to. Potem chętnie opiszę swój poród, ale póki co uciekam smażyć naleśniki :D
  6. Martka bardzo ładnie wyglądasz!!! Córcia to już panna, śliczny ma pokoik :)
  7. Witajcie w ten ostatni dzień Starego Roku! My Sylwestra spędzamy w domu :/ Nie mam z kim małej zostawić. Już drugi Sylwester przed tv, ale co tam. Mam wrażenie, że mój synek obrócił się główką w dól, dziś nad ranem jak się przebudziłam, poczułam serię kopniaków prosto w żebra, nie sądzę, żeby to były rączki :) Ciekawe, czy tak już zostanie. Umówiłam się na USG na 10 stycznia, już się nie mogę doczekać. Moje pomiary to 87 cm w brzuchu na czczo (po obżarciu 88-89), a waga na plusie zaraz po wstaniu z łóżka 6 kg na plusie. Jak jestem w ciuchach i po obiedzie to wychodzi prawie 8 kg :P A wy ja się mierzycie i ważycie, na czczo? A tak w ogóle to ja nie wiem, bo obwód brzucha od dawna mi pokazuje te 87 cm, a brzuch zdecydowanie urósł przez ostatnie dwa tygodnie, co widac gołym okiem. Nie rozumiem tego, mierzę zawsze w tym samym miejscu i tym samym centymetrem. Jakiś magiczny ten centymetr chyba, bo piłkę mam z przodu naprawdę już pokaźną. Laseczki życzę Wam wszystkim i sobie, żeby nadchodzący Rok był dla nas szczęśliwy, żeby na świat przyszły same zdrowe dzieciaczki, porody odbyły się bez komplikacji, a macierzyństwo przyniosło nam wiele wspaniałych chwil!!!
  8. Dzieńdoberek! A mnie glukoza czeka dopiero w 32 tygodniu, ale 75 g. Pytałam lekarza, czemu tak późno, to powiedział, że skoro w tamtej ciąży było wszystko ok, to nie ma się co śpieszyć. Ale w sumie w tamtej ciąży tez robiłam jakoś po 30 tygodniu tą glukozę,więc nie wiem. Widocznie każdy lekarz wysyła według siebie.
  9. Witajcie po Świętach! U mnie tez waga na plusie - kilogram jak nic przez trzy dni. Ale co tam, święta są raz w roku, można sobie pofolgować. Ja mam słabość do sałatek (majonezik hmm...) i do ciast, więc nie żałowałam sobie ich wcale :) Za to wczoraj nagotowałam gar ogórkowej i jem ją już drugi dzień. Na śniadanko musli z mlekiem, trzeba trochę zacisnąć pasa po świętach. Ale na kolacje mam zamiar zrobić naleśniki z brokułami, przecież nie będę się morzyć głodem ;) Paula, mój synuś z kolei wczoraj miał lenia. Też już zaczęłam się martwić, ale wieczorem, jak już leżałam w łóżku, raczył mnie zaszczycić serią kopniaków. Uspokoiło mnie to bardzo. Są dni, że rusza się mniej, a są takie jak np dzisiaj, że nie ma godziny, żebym nie poczuła choć drobnego smyrnięcia :) Jeśli bardzo się boisz, to idź na Izbę Przyjęć, ale myślę, że wszystko jest ok. Pewnie za kilka dni Michałek znowu będzie dawał czadu. Grunt, że w ogóle odczuwasz ruchy, może po prostu zmienił położenie?
  10. Hej laski!!! Trochę mnie nie było, ale zwyczajnie brak czasu, albo byłam już taka zmęczona, że nie chciało mi się nawet odpalać kompa. Na początek gratuluję Calvadoss córeczki. Na mnie też ta informacja wywarła ogromne wrażenie, bo chyba faktycznie pomyłki w tą stronę rzadko się zdarzają. Grunt, że Twoje marzenie się spełniło, bo pamiętam, jak się martwiłaś, że to będzie chłopiec :D Więc teraz kobitko nie nie zamartwiaj się świętami bez męża, pociesz się, że za rok będziecie je spędzać już we czwórkę, Wasze córeczki i Wy. I pomyśl jaki prezent dostałaś na Święta - upragniona córka :) Agneszka, a ja jakoś czułam, że u Ciebie będzie dziewczynka :D Wiem, że to jeszcze nic pewnego, ale jakoś tak myślałam, że poinformujesz nas o dziewczynce :) Gratuluję wszystkim pozostałym Mamusiom rozpoznania płci i zdrowych dzieciaczków, nie wszystkim odpisuję imiennie, bo tyle napisałyście, że nie jestem w stanie spamiętać kto, co i jak. Kasieńka, cieszę się, że żadnego rozszczepu nie ma. Tylko przeżyłaś niepotrzebny stres przez jakiegoś niedoświadczonego lekarzynę. U nas niby wszystko oki, w poniedziałek byłam mega szczęśliwa, że będe miała radosne święta, bo akurat byłam po wizycie u gina i wszystko okazało się być w porządku. Odebrałam też wyniki badań - wszystko super! Hematokryt wciąż niewiele poniżej normy, ale bardzo niewiele i zresztą w ciąży to chyba nic nadzwyczajnego. Za to hemoglobina ok, mocz wręcz idealny, toxo i cytomegalia w porządku i nie ma też konfliktu serologicznego. Za to we wtorek rano obudziłam się ze swędzącą wargą i już po paru godzinach wyskoczyła mi mega opryszczka :/ Druga w tej ciąży, ale tamta to był pikuś w porównaniu z tą. Wara opuchnięta jak u Pameli Anderson, wyglądam jak dzwonnik z Notre Damme. Tym się nie przejmuję akurat, szkoda tylko, że na same święta tak upstrzyło mi usta. Najgorsze, że musze się pilnować, żeby nie zarazić córki, no i mam nadzieję, że nie zaszkodzi też maleństwu. Niby to opryszczka narządów płciowych jest niebezpieczna w ciąży, ale wirus konkretnie mnie teraz zaatakował. Masakra. Mam nadzieję, że nic się nie stanie :( Co do palenia, to już pisałam, że nie wyobrażam sobie tego w ciąży ( a też niestety należę do fanek dymka od wielu lat). A teoria, że stres związany z rzucaniem może mieć gorszy wpływ na dziecko niż samo palenie, jest wg mnie o dupę potłuc i chyba ma służyć uspokojeniu sumienia. Moim zdaniem u normalnej kobiety stres powinna raczej wywołać świadomość, że truje własne dziecko. Ale to moje zdanie, każdy ma swoje sumienie i odpowiada za to, co robi. Dziewczynki, wszystkiego najlepszego dla Was i Waszych Maluszków na te Święta! Spędźcie je spokojnie i radośnie!
  11. No, zdjęcia świetne. Jeloonka, super te w liściach. uwielbiam takie sesje.
  12. Cześć Babeczki!!! Ja tam ze snem nie ma problemów. Jak wieczorem przyłożę głowę do poduchy, tak mogę spać do rana, chyba, że wstanę do toalety na chwilę, albo mała mnie obudzi. Ale nie wybija mnie to ze snu. Zasypiam od razu i śpię do rana. My słuchamy dużo muzyki poważnej. Puszczam ją córce od urodzenia i widzę, że bardzo to lubi. Zwłaszcza upodobała sobie arie operowe :) Myślę, że i mały na tym skorzysta, bo może co nieco już do niego dochodzi :) A córcia w ogóle jakaś umuzykalniona, uwielbia tańczyć, robi to tak, że boki zrywamy :D Zdrówka dla wszystkich chorowitków!
  13. Martka, no to zdróweczka dla małej i Ciebie! Coś pecha macie dziewczynki, ciągle chore. U nas w sumie też przeziębienie od dwóch miesięcy w kratkę raz lepiej, raz gorzej, ale to głównie katar i kaszel. Ale tez już mam dość szczerze mówiąc. Mnie dziś coś znowu w gardle grapie :/ AB dzięki za info. Przemyślę sprawę, dowiem się o lubelskie ceny i kto wie, może się skuszę :)
  14. AB u mnie w mieście znalazłam salon gdzie przedłużają rzęsy metodą Xtreme Lashes . Mówi Ci to coś?
  15. AB zajebiste te rzęsy! Kurcze, może sobie zafunduję takie cudo na 31 urodziny??? O ile znajdę w Lublinie godną zaufania osobę, która się tym zajmuje.
×