Znów_mama
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Znów_mama
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 17
-
cicha - nie przejmuj się, mój Mikołaj urodził się z wagą 2800, po sześciu tygodniach ważył już 5540, a po kolejnych sześciu tygodniach 7600, puchł w oczach niemalże:-) a teraz ma 10 lat i jest niezły chudziaczek z niego, wybiegał;-) A u nas zaczęło padać, klienci się wykruszyli, Zosia leży na macie i gada do zabawek, a ja mam czas na ciacho i kawkę. Tylko wciąż nie wiem, czy marchewkowe, czy sernik. Na koniec zeżrę oba:-P
-
Hej, hej. jaTUŚKA - ja zaraz zrobię to samo, zastanawiam się tylko, czy marchewkowe, czy sernik:-) Co do krzesełek to ja się na pewno zdecyduję na drewniane. Te plastikowe mi się po prostu nie podobają. W kawiarni mam takie z IKEA: http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/50165079#/30165080/ Są ładne, ale nadaję się tylko dla szczuplejszych dzieci, większe grubaski się w nie nie mieszczą. Mi się bardzo podobają te Stokke, ale cena mnie zniechęca: http://www.benc.pl/czytelnia/299/krzeselko-stokke-tripp-trapp/ A ci myślicie o tym: http://tnij.org/mth0 Bo mi się kojarzy z fotelem dentystycznym :-D
-
justz - moi chłopcy byli usypiani u mnie na kolanach, dopiero jak zasnęli to wychodziłam z sali operacyjnej, dowiedz się, czy jest taka możliwość,
-
stylowa - właśnie chciałam ci napisać, że dowiedziałam się od siostry, że to mleko w butelkach to w kosmicznych cenach jest, ale widzę, że już sama się przekonałaś
-
Hej. esti - powoli zostaję fanką twoich rodziców;-) Ja moją Zosię noszę w chuście od urodzenia - mam kółkową - i mała bardzo to lubi. Tylko ją zainstaluję w chuście to już śpi:-) Ale moja siostra kupiła chustę teraz, jej Jasiu ma trzy miesiące i też trochę marudzi, jak go siostra wkłada. Pewnie Jula też się musi przyzwyczaić. Cierpliwości. Dziewczyny, już pewnie o tym pisałam, ale ja nie podaję w ogóle witamin. Moja Zosia spędza tyle czasu na dworze, że nie widzę potrzeby dodatkowej suplementacji witaminą D, a K to jest już w ogóle beznadziejny wymysł firm farmaceutycznych. Natura tak to wymyśliła, że pokarm kobiecy dostosowuje się do zmieniających się potrzeb rosnącego dziecka. Skład mleka zmienia się nie tylko wraz z wiekiem dziecka, ale też w ciągu doby, a nawet w trakcie jednego karmienia. I myślę sobie, że jak to możliwe, że natura stworzyła tak skomplikowany mechanizm, a zapomniała o dwóch "niezbędnych" witaminach. I jak to możliwe, że gatunek ludzki przetrwał, skoro syntetyczną witaminę D wyprodukowano dopiero w latach 30 XX wieku. Czyżby wcześniej wszyscy cierpieli na krzywicę? Agnes - my też chrzcimy 11 września, niezła data, ale nie damy rady wcześnie, bo jesteśmy w trakcie przeprowadzki i nie mamy gdzie gości zaprosić:-) Moja Zosia odkryła sposób na pakowanie paluszka do buzi. Smoczka nie chce, pluje nim dalej niż widzi, natomiast paluszek mmm... pycha;-) Mam nadzieję, że to chwilowa fascynacja. A mnie od trzech dni tak łeb nap...dala, bo inaczej nie da się tego opisać, że dzisiaj już myślałam, że usiądę i będę płakać. Od tego bólu, już pomieszania zmysłów dostaję. Dziś rano umyłam podłogę i wodę z wiadra zamiast do sedesu to wlałam do kosza na śmieci:-((( Paracetamol nie pomaga, a niczego mocniejszego nie można. O, koniec spania. Będę później.
-
Hej. Trele - ta baba z UP to jakaś tępa dzida;-) Z tego, co pamiętam, ale byłam zarejestrowana kilka lat temu, to możesz napisać prośbę o zmianę terminu, możesz ją wysłać mailem na adres urzędu i urząd musi ci wyznaczyć inny termin wizyty. Wyznaczają mniej więcej tydzień później. A ja dzisiaj od rana mam ten kawałek w głowie i nie chce się odczepić: http://www.youtube.com/watch?v=3rX_S9eoV7I :-D Pozdrawiam i miłego początku tygodnia wam życzę
-
Hej. Emilia, ja u mojej Zosi też podejrzewałam wzmożone napięcie mięśniowe, z tego samego powodu, co ty. Ale zarówno pediatra, jak i doradca laktacyjna rozwiała moje obawy. Jestem trochę przeczulona, bo moja Anielka to miała w niewielkim stopniu. Kilka tygodni ćwiczeń i przeszło, ale teraz schizuję z Zosią. Najpierw wpatrzyłam, że układa główkę na jedną stronę, ale pediatra powiedziała, że widocznie w tę stronę leżała w brzuszku i tak jej wygodniej i nie widzi nic niepokojącego. To potem sobie wkręciłam, że nie lubi pić z lewej piersi i to znowu objaw;-) Ale tym razem moja prywatna doradca laktacyjna (znaczy moja przyjaciółka) mi wyjaśniła, że najczęściej przyczyną tego, że dziecko "woli" jedną pierś od drugiej, jest to, że to mamie jest wygodniej i do tej "lubianej" jakoś sprawniej dzieciaczka przystawiamy. Nie wiem, czy to prawda, ale taki byl werdykt doradcy, więc się tego trzymam i nie schizuję:-) Ale mam już dosyć tej pogody, bleee Mój Krzychu pojechał na budowę, bo wczoraj okazało się, że nasz nowy dach nie wytrzymuje tych ulew i mamy mały przeciek. Dzisiaj od rana dekarz działa, a K. oczywiście musiał jechać go przypilnować, jakby się znał na zgrzewaniu papy;-) A miałam tyle planów na dzisiejszy poranek. Chciałam sobie zrobić domowy salon piękności, depilacja, pedicure itd. A tu doopa. Zaraz mała się obudzi i nici z moich planów. Na szczęście wstałam wcześniej i zdążyłam upiec sernik. Dla dziewczyn nie na dietach (są tu takie? hehe) polecam przepis na najlepszy sernik na świecie: http://whiteplate.blogspot.com/2008/12/sernik-krakowski-z-kratk.html W kawiarni podaję go na ciepło z sorbetem malinowym i bitą śmietaną, ale wystudzony też jest pyszny. Zazdroszczę dziewczynom, które mają wakacje. My w tym roku nie mamy i strasznie ubolewam. Myślałam, że może już po przeprowadzce, na sam koniec sierpnia się uda gdzieś wyskoczyć, ale już wiem, że nie, bo mój K. jedzie na warsztaty scenopisarskie ze znanym reżyserem, do Warszawy. Nie powiem wam, co o tym myślę, bo musiałabym używać takich wyrazów, które mi kafe wygwiazdkuje. Ale jestem głupia baba, bo jemu mówię: "jedź, nie można rezygnować z takiej szansy, trzeba się rozwijać" i inne podobne bzdury. A we wrześniu to już doopa, bo "Mamy Czas" rusza z nową ofertą warsztatową i nie będę mogła tego zostawić. No nic, może w przyszłym roku uda się odpocząć:-D DeeYaa - babo, to żeś hardcorowa mamuśka:-) Super! :-) Zazdrość mnie zżera, ja też chcę pod namiot:-( fauleta - 20 słoików, ho ho, to musiałaś być nieźle wkuta ;-) weska - powrót do sprawności seksualnej po porodzie nie zawsze jest różowy, a nawet częściej nie jest, cierpliwości, zacznij ćwiczyć Kegla, tylko uczciwie, codziennie, a po trzech tygodniach zapomnisz, że rodziłaś, najlepiej ćwiczyć kilka razy w ciągu dnia, ja zawsze ćwiczę podczas mycia zębów, polecam tę metodę, bo jest to czynność, o której się (raczej) nie zapomina, jak się to połączy z ćwiczeniami to wejdzie w nawyk. Mała jeszcze śpi, może uda się chociaż depilację wykonać, zamiast siedzieć na kafe:-P
-
Penelopa - fajne te fotele ale ja szukam czegoś innego. To ma być coś takiego, czego dzieci nie mają w domach i dla czego będą chciały przyjść do "Mamy Czas". Czaję się na coś takiego: http://allegro.pl/roba-9286-sklep-lita-sklejka-drewno-i1720307031.html i do tego drewniane i pluszowe "produkty" np. takie: http://allegro.pl/drewniane-ciasteczka-muffins-na-tacy-wonder-toy-i1723515553.html czy takie: http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/10185748 Chociaż ciągle mi się wydaje, że to jeszcze nie to, że szukam czegoś innego. Zastanawiam się teraz, czy nie kupić ze dwudziestu poduszek i nie zrobić czegoś takiego: http://www.olamirecka.pl/index.php?/projects/guziko-petelki/ Moi klienci to w większości rodzice z dziećmi w wieku 1-5 lat i już trochę nie pamiętam czym najchętniej się bawią takie szkraby. I jeszcze żeby było unikalne, jedyne w swoim rodzaju:-) Co do pieluch to my używamy tylko Pampersów. Ostatnio nie mamy za bardzo czasu na wypady na zakupy, robimy je w pobliskim Piotrze i Pawle a tam są tylko Pampersy i Huggisy. Chusteczki kupuje różne, najbardziej lubię Toddies, ze względu na zapach. Mieliśmy je kiedyś w samochodzie na naprawdę udanych wakacjach i mam pozytywne wspomnienia:-)
-
Penelopa - fajne te zabawy:-) Z "Leci pszczoła" my mamy taki wierszyk: Leci, leci osa koło Zosi nosa Leci, leci mucha koło Zosi ucha Leci, leci bąk koło Zosi rąk Lecą, lecą ważki koło Zosi paszki Leci, leci pszczoła koło Zosi czoła Leci, leci mucha koło Zosi brzucha Lecą, lecą muszki koło Zosi nóżki Biegną, biegną mrówki koło Zosi główki Pełznie gąsieniczka dokoła Zosi policzka A to nasza ulubiona zabawa: Sroczka kaszkę warzyła... Tu sroczka kaszkę warzyła, dzieci swoje karmiła (pokazujemy na środek rączki dziecka) Temu dała na miseczkę (dotknij koniuszek jego małego palca), Temu dała na łyżeczkę (dotknij koniuszek serdecznego palca), Temu dała do kubeczka (dotknij kolejny palec), Temu do spodeczka (dotknij kolejny palec), A dla tego nic nie miała, tylko go pocałowałą (puszczamy buziaka do dziecka) i Frruuu odleciała!! A gdy odleciała, tutaj się schowała (łaskotamy dziecko pod szyjką albo pod paszką) Wiecie co, łażę sobie po Allegro w poszukiwaniu fajnych, nietypowych zabawek do mojej kawiarni i trafiam na takie rzeczy, że się w głowie nie mieści. Na przykład tu: http://allegro.pl/kilka-drobiazgow-dla-dziewczynki-i1721237116.html Że się kurka, komuś chce takie aukcje wystawiać...
-
Hejka. Dziewczyny, wy już na dietach? Dobrze wam:-) Ja karmię wyłącznie piersią, więc dieta odpada, a parę kilo jeszcze by się przydało zrzucić. Cztery będzie dobrze, pięć optymalnie, a sześć - idealnie:-D Ale daję sobie czas do jesieni, bo wtedy zrobi się zimno i trzeba się będzie trochę inaczej ubierać. Póki co wchodzę w jeansy z przed ciąży, ale to, co dzieje się nad paskiem - bleee. Przykrywam te boczki i brzuszek luźną koszulą, albo tuniką i udaję, że tego nie ma;-) Ale wiem, że to tam jest i trzeba się tego pozbyć:-P Zosiaczek to złote dziecko. Siła spokoju. Pewnie przejmuje ten spokój ode mnie, bo powiem wam, że czwarte dziecko to już czysta radość macierzyństwa. Z pierwszym człowiek się spina i stresuje każdym drobiazgiem, poza tym dopiero uczy się, jak być rodzicem. Z drugim jest już trochę bardziej wyluzowany, ale znowu przeżywa się zazdrość pierworodnego potomka. Trzecie to taki moment, kiedy z lekkim przerażeniem stwierdzamy, że stajemy się dużą rodziną. A czwarte to już pełen luz:-D Przykład: wszystkie dzieci początkowo spały z nami, ale dopiero przy Zosi robimy to "legalnie". Wcześniej to było tak, że nie wiadomo przed kim udawaliśmy, tłumaczyliśmy się, odkładaliśmy dzieciaki do łóżeczka, żeby zaraz je stamtąd zabrać. Teraz Zosia trafia do łóżeczka tylko wtedy, kiedy mama z tatą mają pewne specjalne plany na wieczór (wiem, że są też inne miejsca, ale czasem fajnie skorzystać ze swojego łóżka) ;-) a po wszystkim ląduje z powrotem w naszym łóżku. I nikt mi nie powie, że robię coś nagannego, bo jestem doświadczoną matką, w końcu trójkę już wychowałam:-P Teraz uwagi typu: "już ją przyzwyczailiście do noszenia", albo "ciągle domaga się piersi, bo się nie najada" puszczam mimo uszu i spływa to po mnie, jak po kaczce. Bo mam tę pewność, że moje dziecko się najada, a domagając się piersi domaga się nie tylko pokarmu, ale też bliskości, posiadania mamy na wyłączność, bo to jedyny moment, kiedy mama jest tylko dla niej, moment szczególny. Teraz wiem, że kiesy poje dziecko pokwękuje, a ja je biorę na ręce i przytulam to nie "rozpuszczam je" tylko zaspokajam jej podstawą potrzebę poczucia bezpieczeństwa, daję jej pewność, że jej potrzeby zawsze zostaną zaspokojone. Bo dwumiesięczne niemowlę nie wymusza, nie ma fochów, ani fanaberii. Jeżeli płacze to dlatego, że jest mu źle. Więcej napisze później, bo moja księżniczka się budzi i zaraz muszę gnać do kawiarni.
-
Witajcie drogie panie. Czasem wskoczę coś poczytać. Dziś mały ruch w kawiarni, więc może uda się też popisać. Nie da rady odpisać wszystkim, bo mam sporo zaległości. Narzekacie na bóle kręgosłupa - i mnie niestety on doskwiera. Ja nie miałam znieczulenia podczas porodu, ale parę innych powodów z tego artykułu podlinkowanego przez atenę do mnie pasuje. Najbardziej boli rano po przebudzeniu, później jakoś się "rozchodzę" i jest lepiej. Postaram się zaglądać częściej i może wreszcie będę na bieżąco:-)
-
Hej, kobitki. Ja was wcale nie opuściłam;-) Zaglądam, jak mam chwilę, ale to rzadkość. Tylko zdążę pobieżnie poczytać, co tam u was. Generalnie u nas wsio ok. Zosia rośnie, jak na drożdżach, waży już 5,5 kg, karmię tylko piersią. Mówimy na nią cycocholiczka;-) Na szczęście ominęły nas kolki, nietolerancje pokarmowe, alergie, czy skazy. Jem wszystkiego po trochu, spróbowałam nawet truskawki, czy bób i tylko raz zdarzyła się zielonkawa kupa. Cierpię na permanentny brak czasu, bo wróciłam do pracy - trzeba pilnować interesu, poza tym odebraliśmy klucze do nowego domku i trzeba go teraz wykończyć. Tak więc organizuję imprezy i warsztaty, piekę ciasta, parzę kawę, kupuję płytki i fugi, zamawiam schody, w międzyczasie, co dwie godziny karmię pijawę i czasem śpię;-) Wybaczcie więc, że rzadko piszę. Chcę wierzyć, że przyjdzie czas, że będę mniej zajęta, ale na razie marne szanse. Pozdrawiam was wszystkie gorąco i całuję w słodkie stópki wszystkie maluchy. Buźka.
-
stylowaa - wybacz, że nie napiszę więcej, ale ciężko mi się pisze jedną ręką, druga zajęta przez pijawkę;-) to jest jak najbardziej normalna sytuacja, nie masz się czym przejmować, twój maluszek to jeszcze zupełny świeżaczek, on nie ma jeszcze tyle siły, żeby się najeść, ssanie to dla niego duży wysiłek, ma absolutne prawo przysypiać przy piersi, tu masz podobną sytuację i kilka cennych odpowiedzi: http://tnij.org/l0rm
-
atena - moje dzieci nigdy nie miały, ale siostrzeniec miał i siostra pędzlowała mu buźkę nystatyną, chyba musi ją przepisać lekarz
-
Cześć dziewczyny. Nadal regularnie was podczytuję z małą pijawką przy piersi;-) Gratuluję rozpakowanym mamusiom i trzymam kciuki za te, co jeszcze czekają. Dziewczyny, piszę to do tych, które chcą karmić piersią - mleko w piersiach nie pojawia się samo, w cudowny sposób. Pojawia się go tam tyle, ile potrzebuje wasze dziecko. A ile potrzebuje, będzie wiadomo tylko przystawiając dziecko na żądanie, nawet jeżeli to oznacza "wiszenie na piersi" godzinami. Przez pierwsze tygodnie dziecko "składa zamówienie" na pokarm, trzeba go przystawiać kiedy chce i ile chce, żeby "zaprogramować" piersi do odpowiedniej produkcji. Nie mam zamiaru wprowadzać tu "laktacyjnego terroru" bo wiem, że są kobiety, które z pełną świadomością wybierają mm i choć tego nie rozumiem to z tym nie dyskutuję. Ale wiem też, że często decyzja o podaniu mieszanki zostaje podjęta zbyt pochopnie, bo młodej, wystraszonej mamie ktoś wmówi, że nie jest w stanie wykarmić swojego dziecka. Jestem przekonana, że wszystkie jesteście w stanie dzieci wykarmić, pozostaje kwestia chęci. Dla tych, które chciałyby zawalczyć polecam gazetowe forum eksperckie: http://tnij.org/karmienie-naturalne Kopalnia wiedzy. Moja trójka była karmiona wyłącznie piersią przez pierwsze sześć miesięcy i utrzymywałam karmienie do roku. Mniej więcej w tym samym czasie, czyli po ukończeniu roku, kiedy dzieci zaczynały chodzić i poznawać świat z innej perspektywy same traciły zainteresowanie "cycem" i bezstresowo i bezprzemocowo się odstawiały. Nie poznały nigdy smaku mieszanki, bo nie było takiej potrzeby. I jeszcze raz powtarzam, to kwestia wyboru, nikogo do niczego nie namawiam, ale posłużę się wypowiedzią jednej z forumowiczek z podlinkowanego forum: nie będzie jakaś krowa karmiła mojego ukochanego dziecka:-D Pozdrawiam.
-
Hej penelopa. Co ja mam ci radzić dziewczyno, jak ja sama już cuda wyczyniałam zanim się ten mój uparciuch zdecydował wyleźć :-) Z tych porad: http://umamy.homestead.com/porod.html albo tu: http://tnij.org/lxi5 nie zdecydowałam się tylko na rycynę. Podobno, jeżeli macica już jest gotowa to rycyna działa z siłą wodospadu, a z moim rozwarciem mogłabym nie zdążyć przykucnąć;-) No i seks u mnie był zabroniony. Poza tym wszystko wypróbowane - piłam to zielsko, łykałam wiesiołek, Krzyś mnie masował w odpowiednich miejscach olejkiem migdałowym wymieszanym z szałwiowym, no i przeszłam chyba z pięćdziesiąt kilometrów w ramach "spacerów". Fakt, że miałam bardzo lekki i szybki poród i pewnie te moje działania trochę się do tego przyczyniły, ale raczej niczego nie przyspieszyły. Podobno jedyną skuteczną metodą polecaną przez położne jest masaż sutków, ale solidnie wykonywany. Ja się do niego specjalnie nie przykładałam, bo mi się nie chciało:-P Piłka pomaga wstawić się dziecku w kanał rodny, ja przesiadywałam na tej piłce, bo Zosia do końca była nie przyparta, dopiero nasza położna ją nakierowała już w trakcie porodu. A Irena Chołuj poleca schodzenie po schodach - najlepiej iść do bloku z windą i górę jeździć a w dół schodzić, w cyklu 8 x po 8 pięter. Nie wypróbowałam, bo nie mam w pobliżu takich wysokich bloków, a nie chciało mi się jeździć na drugi koniec Poznania:-) Życzę cierpliwości i trzymam kciuki, żeby się wreszcie Maks zdecydował
-
Hej dziewczyny. Gratulacje dla nowych mamuś - mamuskamaj, Trelevinaa, roksik, wiolasek stylowaa - no niechże się rozbuja, trzymam kciuki, wiem jaki to ból, jak ma się rozbujać a się usra, za przeproszeniem;-) kropeczko - kurczę, przytulam cię z całej siły, ten cholerny baby blues potrafi dać w kość, nie dawaj się Ja ciągle tylko karmię, mój Krzychu zaproponował, żebyśmy Zosię na stałe zainstalowali przy piersi:-) Dziewczyneczka ma apetyt po prostu Waży już 3650 g. a ze szpitala wychodziła z wagą 2940 g. :-D
-
Penelopa - napiszę ci, co robiłam, a co z tego podziałało to nie wiem, może odporność ma się zapisana w genach, a ja się łudzę, że miałam na to jakiś wpływ;-) - karmiłam piersią około roku, pierwsze pół roku wyłącznie na piersi - od ukończenia sześciu miesięcy do około trzech lat tylko zdrowe, ze sprawdzonych źródeł produkty - dieta oparta przede wszystkim na warzywach, mięso naprawdę sporadycznie - najstarszy w ogóle nie jadł przez pierwsze lata, spróbował jak miał chyba 8 lat, teraz jada może ze dwa razy w miesiącu, młodsi zaczęli wcześniej, ale wciąż jemy go niewiele, głównie, jak jesteśmy u rodziców, w domu niezwykle rzadko, teraz jak dzieci są starsze to pozwalamy sobie czasem na coś mega niezdrowego - puste kalorie i tłuszcz w nadmuchanej bułce z McDonalda, ale najczęściej jest to sprawka jakiejś babci, albo cioci, której się wydaje, że matka, czyli ja karmi dzieci zieleniną, jak króliki, a one biedne wolą kotleta w bułce i ona ich uratuje, tymczasem dzieci idą do tego maca, żeby cioci czy babci zrobić przyjemność, bo poza frytkami to one tam niczego nie lubią:-D - dużo czasu na świeżym powietrzu i to niezależnie od pogody, wiadomo, że w granicach rozsądku, nie wyganiam dzieci na dwudziestostopniowy mróz, albo na ulewy;-) Zosia od wyjścia ze szpitala codziennie jest na minimum dwugodzinnym spacerze - przy przeziębieniach, spadkach odporności - jakiekolwiek leki to ostateczność, najpierw czekamy aż organizm sam spróbuje sobie poradzić, do 38,5 stopni nie zbijam gorączki, a jak dziecko dobrze znosi to nawet do 39, tylko nawadniam, jak dzieci były młodsze to wspomagaliśmy się Esberitoxem, albo Lymphozilem, teraz wystarcza herbatka malinowa, lipowa, miód i cytryna Jak już pisałam, nie wiem, jak duże znaczenie mają te działania, ale dzieci nie chorują, więc coś jest na rzeczy:-)
-
"A propos" miało być. "A" mi zjadło;-)
-
Olala, ile tu zmian:-D Kasia, jola, illayla, milka, Emilia, x - stokrotne gratulacje!!! życzę wam szybkiego powrotu do domku, szczególnie dla x - już wystarczająco nacierpiałaś się w tym szpitalu, buziaki dla maluchów Widzę, że pod koniec drugiej tabelki same cesarzowe;-) Penelopa - pytałaś o szczepienia. Ja szczepię dzieci tylko obowiązkowymi, żeby mnie sanepid nie ścigał;-) Jakoś nie mam zaufania do firm farmaceutycznych, z ich nachalną retoryką, które próbują mi wmówić, że moje dziecko jest ciągle narażane na wielkie niebezpieczeństwo, przed którym może je uchronić tylko szczepienie. Myślę, ze warto szczepić dzieci, które z takich, czy innych powodów mają obniżoną odporność. Ja od początku pracowałam na to, żeby dzieci miały tę odporność wysoką, dzięki temu dziś nie wiedzą, co to antybiotyk. Dostały go tylko raz w życiu, kiedy pod wpływem ogromnego stresu - po śmierci taty - nie radziły sobie z silnym przeziębieniem, które je wtedy dopadło. Nie chcę zapeszać, ale ospa wietrzna to była najpoważniejsza choroba, którą dzieciaki przeszły. Dziś mają 13, 10 i 7 lat i z naszą pediatrą widujemy się co dwa lata na badaniach bilansowych i szczepieniach. Jak zwykle się rozgadałam, a chodziło mi tylko o to, że uważam, że lepiej zainwestować w budowanie odporności dziecka, niż nabijać kabzę firmom farmaceutycznym. propos odporności - to mi po porodzie spadła, cholera jedna i tak mnie gardło boli, że nie wyrabiam, nie mogę łykać, bo mnie cała szyja, kark i łeb bolą
-
Emilia - wielkie gratulacje! Trzymam kciuki za pozostałe mamuśki:-) Mam pytanie do rozpakowanych, karmiących mam. Jakich używacie wkładek laktacyjnych? Ja przy poprzednich dzieciach używałam Penatena, albo Johnsona, a jak się udało kupić to Chicco, ale może teraz ktoś wymyślił coś lepszego? Mam teraz Johnsona i co chwilę awaria, muszę je wymieniać non stop. Jak karmię z jednej piersi to z tej drugiej potok mleka się leje:-( A już najgorzej jest w nocy, pościel w zasadzie codziennie do wymiany, bo budzę się w mokrej koszuli i z mokrym prześcieradłem. Nic nie daje podkładanie tetry, czy flanelki, ja przeciekam masakrycznie!
-
Cześć. esti - nasza Zosia ma łóżeczko pół metra od naszego łóżka, ale przespała w nim w sumie może ze dwie godziny, w ciągu dwóch tygodni swojego życia:-) zarówno w dzień jak i w nocy śpi przy mnie. Absolutnie nie chcę nikogo namawiać do wspólnego spania z dzieckiem, bo to sprawa bardzo indywidualna i o wyborze decyduje całe mnóstwo czynników. Ale jeżeli czujesz, że to jest rozwiązanie dla was to nie obawiaj się, że za bardzo "rozpieścisz" malucha. Wspólne spanie z dzieckiem coraz częściej jest polecane przez lekarzy i psychologów. O zaletach takiego rozwiązania można przeczytać tutaj: http://tnij.org/lufp Tula - gdybyś potrzebowała to mogę wysłać ci namiar na świetną konsultantkę laktacyjną, dziewczyna z pasją podchodząca do swojej pracy, ale nie nawiedzona Matka Polka. Mam nadzieję, że nie będziesz potrzebowała jej pomocy, ale w razie czego, to dawaj znać. fauletka - jak urodzi się maluszek to musisz wybrać pediatrę i wypełnić deklarację, jeśli chodzi o termin wizyty to różnie bywa, czasem na pierwszą wizytę pediatra przychodzi do domu, chociaż chyba już coraz rzadziej praktykowane są te wizyty patronażowe, jak pójdziesz wypełnić deklarację to się dowiedz, jak to jest w twojej przychodni i na kiedy umówić się na pierwszą wizytę, będzie to prawdopodobnie, jak maluch skończy 3 tygodnie. Położną środowiskową sama powiadamiasz o urodzeniu dziecka i umawiasz się z nią na wizytę. Można się z nią spotkać jeszcze przed porodem, wypełnić deklarację a po porodzie już tylko umówić wizyty. Położna oprócz tego, że ściąga ewentualne szwy, pomaga w karmieniu, pierwszej kąpieli, kontroluje pępuszek malucha i ogólnie powinna opiekować się mamą i dzieckiem przez pierwsze sześć tygodni. Opieka położnej nie jest obowiązkowa, jeżeli ktoś nie potrzebuje takiej pomocy po prostu się nie zgłasza (tak jak ja;-) ). majwsercu - będziesz miała 40 tygodni na oswojenie się z nową sytuacją, a jak już zobaczysz swojego maluszka to przepadniesz raz na zawsze:-) stokrotko - podwójne gratulacje spore te twoje chłopaki :-) milka - gratulacje a to miałaś niespodziankę:-D Emilia - oj, co się zdaje, że twój maluch wagą pobije Tymona;-)
-
Hej kobitki. Czytam was regularnie, więc jestem na bieżąco, jednak odpisać to już mi ten mój ssak nie daje. Zosinek najspokojniej śpi przy maminej piersi, niekoniecznie jedząc, ale lubi ją mieć w zasięgu pyszczka;-) Dziś pogoda się popsuła, więc spędzamy dzień w domku, nie wiem jeszcze, co Zosia na to, bo pewnie już się zdążyła przyzwyczaić do codziennych spacerków. Wychodzimy odkąd wyszłyśmy ze szpitala, mała miała jeszcze żółtaczkę, więc korzystaliśmy z naturalnej fototerapii i każdego dnia dwie godziny spędzaliśmy na słoneczku. A dzisiaj nędza, zimno i pochmurno:-( Wielkie gratulacje dla wszystkich rozpakowanych mamuś atena - pytałaś o relację z 3 maja - jest na stronie 540, wpis z 3 maja, godz. 21.05 :-) Sorry dziewczyny, że nie poodpisuję personalnie, ale dużo tego było, a ja czasu mam niewiele - ten mały szkrab jest bardzo absorbujący;-) Pozdrawiam wszystkie majóweczki i obiecuję nadal czytać na bieżąco, a w miarę możliwości także pisać. Miłej niedzieli, kochane.
-
Dziewczyny wysłałam zdjęcia małej, jak znajdę chwilę to popiszę więcej, bo na razie próbuję ogarnąć nową rzeczywistość:-)
-
Hej dziewczyny. My z tigero ciągle w szpitalu, Zosia i Tymon opalają się na lampach - dwa żółte kurczaczki:-) Pozdrawiam.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 17