Znów_mama
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Znów_mama
-
Witam dziewczyny. Nie wiem, czy powinnam coś tu w ogóle pisać dzisiaj, bo mam takiego nerwa od rana, że "bez kija nie podchodź". Pokłóciłam się już z moim Krzychem, przyjechałam do pracy sama, chociaż w soboty zawsze jeździł ze mną. Wyszłam z domu mówiąc, że nie mam dziś ochoty na jego towarzystwo:-( Oczywiście poszło o głupotę, ja bym się dzisiaj pokłóciła o cokolwiek. Taki dzień. Już na innym topiku wdałam się w pyskówkę z jakąś sfrustrowaną lesencją. Was postaram się oszczędzić;-) stylowaa - z jakiego powodu miałaś pierwszą cesarkę?
-
stylowaa - fajnie, że możesz już sobie odpoczywać:-) To dziwne z tymi badaniami, bo teoretycznie jak za nie płacisz to powinnaś mieć możliwość skorzystania, to przecież tylko badania, a nie leczenie na własną rękę. W Polsce z tego co wiem, też ciężko się doprosić o skierowanie na badania od lekarza pierwszego kontaktu, ale prywatnie można się badać do woli. Na co się chce:-)
-
Emilia - nie ma znaczenia, czy stanik ma fiszbiny, czy nie ma, najważniejsze, żeby był dopasowany i dobrze podtrzymywał biust, pod biustem ma być dość ciasno opięty, żeby nie "wjeżdżał" na piersi, a miseczki muszą być na tyle pojemne, żeby zmieściła się w nich cała pierś, żeby nie robiła się "buła" ani pod pachą, ani z przodu, do tego przy dużym, ciężkim biuście muszą być szerokie ramiączka, bo cienkie będą się wbijać w ramię. Może to głupie, ale to są ważne rzeczy. Moja przyjaciółka, która zawsze miała duży biust po dwóch ciążach wstydziła się rozebrać przed własnym mężem. Teraz jest po operacji plastycznej i wreszcie zaczęła dbać o to, żeby mieć dobrze dobrany biustonosz, a nie tylko żeby był ładny. Pristina - powinnaś zrobić próby wątrobowe: bilirubina, alat, ASPAT,
-
stylowa - może tak, jak po łacinie - syncope? kropeczko - przykro mi z powody twojego małżeństwa, ale gratuluję i podziwiam decyzji - 60 kilogramów to więcej niż ja ważyłam przed ciążą, szok mamuskamaj - pytałaś o bóle nóg w nocy, może te bóle są spowodowane nocnymi skurczami łydek? ja dość często je miewałam, a w ciąży to już nagminnie, teraz biorę Aspargin i jeszcze mi się nie zdarzył żaden skurcz, może spróbuj, można go kupić bez recepty przyszłamami - myślę, że wyprowadzka od teściów wszystkim wam wyjdzie na zdrowie, tylko w bardzo rzadkich przypadkach sprawdza się model wielopokoleniowych rodzin pod jednym dachem, ewentualne konflikty z teściową będą się odbijać na waszym małżeństwie, to przecież mama twojego męża i choćby robiła największe głupoty to twojego męża prawdopodobnie boli każde złe słowo wypowiedziane pod jej adresem, dobrze, że on stoi po waszej stronie, ale to, co się dzieje w środku to inna sprawa, Jeśli chodzi o jedzenie, to ja myślę, że z tej całej listy rzeczy zabronionych ciężarnym trzeba wybierać z głową. Bo o ile po jednorazowym zjedzeniu surowego mięsa, czy jajek można się zaradzić jakimś paskudztwem (choć ja w swoim trzydziestokilkuletnim życiu nigdy się nie zaraziłam, ani nie znałam nikogo, kto się zaraził) i raczej należałoby się tego wystrzegać, to już zakaz jedzenia wątróbki ze względu na dużą zawartość witaminy A wydaje mi się dość absurdalny, bo nie znam nikogo, kto by wpieprzał wątróbkę w ilościach hurtowych każdego dnia, a ilość witaminy A dostarczona w jednym posiłku, od czasu do czasu raczej nie powinna zaszkodzić. Tak samo z serami pleśniowymi - nie wolno jeść przetworów z niepasteryzowanego mleka, z tych samych powodów, dlaczego nie można jeść surowego mięsa i jajek. Wszystkie sery w Polsce produkowane są z mleka pasteryzowanego i te można jeść do woli niezależnie od koloru pleśni. Schody zaczynają się przy serach francuskich i szwajcarskich, ale wystarczy czytać etykiety. Niestety dobry francuski camembert np. Le Rusique produkowany jest z mleka niepasteryzowanego i jest na mojej liście "do zjedzenia po porodzie";-) Mam tam też lampkę schłodzonego chardonnay i wyjście do sushi baru. Co do porodu to ja polecam "zwiedzanie" swojej porodówki i myślę, że szpital powinien wam to umożliwić. Mi nigdy nie odmówiono, chyba że akurat wszystkie sale porodowe były zajęte, co jest oczywiste, bo nie będą wpuszczać wycieczek na salę, gdzie kobieta rodzi:-) Myślę, że w szpitalu, gdzie jest życzliwy personel powinni was po porodówkach oprowadzić. Najlepiej zadzwonić i zapytać o jakiej porze najlepiej przyjść, żeby nie było zbyt dużego zamieszania. Nad szpitalem, który kategorycznie odmówi ja bym się zastanowiła, czy chcę tam rodzić. Co do lekarza to owszem, wybieram szpital w którym pracuje mój lekarz prowadzący, ale absolutnie nie poruszam z nim kwestii porodu. Urodzić idę ze "swoją" położną, a lekarz by mi tylko przeszkadzał. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia i opowieści innych kobiet dochodzę do wniosku, że rzadko który lekarz sprawdza się na sali porodowej. Lekarz jest od leczenia, a kobieta, która rodzi dziecko nie jest chora. Oczywiście nie mówię o przypadkach bardziej skomplikowanych, to inna sprawa. Ale mam przeświadczenie, że zdrowa kobieta jest w stanie urodzić w sposób naturalny i potrzebuje do tego tylko położnej, która ten poród przyjmie. Ale to oczywiście tylko moje zdanie. Tak naprawdę najlepsze miejsce dla kobiety która rodzi to takie, w którym czuje się komfortowo. To samo dotyczy osób, które jej towarzyszą. Czytam czasem opisy porodów, jak kobiety są wdzięczne lekarzom, czy położnym za to, że poród był przyspieszany przez przebicie pęcherza, albo że lekarz komuś wypchnął dziecko i myślę sobie wtedy, że dla mnie to by była jakaś trauma, ale te kobiety nie są mną, a ja nie jestem na ich miejscu i nie mnie oceniać, co jest dla kogoś dobre. Ja chcę urodzić jak najbardziej naturalnie, bez zbędnej ingerencji, bez niepotrzebnych zabiegów medycznych. Ale nawet dla mojej mamy to jest jakaś herezja. Jej nawet ciężko wyobrazić sobie poród rodzinny, a co dopiero poród inny, niż na łóżku porodowym, bez podpiętej aparatury monitorującej. Nawet jej nie wtajemniczam w swoje plany, bo po co ma się denerwować:-) Rozpisałam się, ale o porodach to ja mogę pisać i pisać... ;-)
-
Cześć dziewczyny, przywitam się tylko i idę was poczytać. Może uda się jeszcze coś skrobnąć przed pracą, jak nie to będę później
-
Coś na poprawę humoru, nie w temacie macierzyństwa co prawda, ale dostałam od kolegi i mnie rozbawiło na dzień dobry, to się z wami dzielę: http://www.youtube.com/watch?v=iK6ZDbmL168&feature=player_embedded :-D kropeczko - mój Krzychu niedawno zapytał: ale po ciąży nie wrócisz do palenia? a ja mu na to: po ciąży nie, dopiero jak skończę karmić:-P Ech, ja lubię palić, no właśnie to jest to, o czym pisze kropeczka - słoneczny poranek, kawka na tarasie i dymek, albo tak: upalny leni wieczór, schłodzone białe winko, albo pszeniczne piwko i dymek... :-P No ale jak przeżyję to jedno lato bez takich przyjemności to mi wejdzie w krew. Hmm... Jakoś nigdy nie weszło, ale może do czterech razy sztuka;-)
-
stylowaa - widzę, że niezła noc dzisiaj, mi sie śniło, że urodziłam tchórzofretkę;-) Ja kochane nie wiem ile bym musiała spać, żeby się wyspać. Wczoraj po powrocie z pracy oglądałam z dziećmi Mikrokosmos (uwielbiamy ten film) i zasnęłam w połowie, a było około 21 i spałam do rana, z jedną przerwą o 3.45 na psiknięcie do nosa wodą morską (od tygodni męczę się z katarem i zatkanym nosem). A jak o siódmej zadzwonił budzik to dwa razy go wyciszałam, bo nie byłam w stanie się podnieść. Może powinnam sprawdzić morfologię, ale planuję to zrobić w przyszłym tygodniu, żeby od razu badania moczu zrobić, a teraz to nie ma sensu, bo czuję, że jakiś stan zapalny mi się przyplątał. Piję ziółka, sok z żurawin i mam nadzieję, że przejdzie samo. Boję się tylko, żeby się ten stan zapalny nie rozpełzł po okolicy, biorę Lactovaginal i liczę na cud.
-
Trelevinaaaa - współczuję, ja w sobotę jechałam po dzieci, a w niedzielę z powrotem. Dwa razy po trzy i pół godziny, myślałam, że mała mnie rozsadzi od środka. Tak mnie skopała jak jeszcze nigdy. W drodze powrotnej to już jakiegoś ADHD dostała. Ja już naprawdę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić w tym aucie. A mała teraz odsypia te dwa dni mega aktywności. Przynajmniej trochę spokoju. Czasem czuję, jakieś delikatne ruchy, ale przynajmniej nie pakuję mi tych swoich słodkich stópek w żołądek:-)
-
Witam, tak sobie podczytywałam co napisałyście od wczoraj i w międzyczasie zeżarłam pół opakowania lodów chałwowych od Grycana. Teraz mi niedobrze:-( Jeżeli chodzi o nosidełka to zdecydowanie polecam ergonomiczne, nie usztywniane. W nosidle ergonomicznym czyli miękkim (tak samo jak w chuście) dziecko ułożone jest w pozycji żabki, kolanka znajdują się na poziomie nieco powyżej pupy - w tej pozycji kręgosłup zachowuje naturalną krzywiznę. Materiał, z którego zrobione jest nosidło, ze wszystkich stron dokładnie opatula i przytrzymuje dziecko, dzięki czemu nie występują nadmierne obciążenia słabego jeszcze kręgosłupa. Większość nosideł ergonomicznych jest wielofunkcyjna, to znaczy pozwala nosić dziecko zarówno przed sobą (przodem do rodzica, tyłem do świata), jak na plecach, a nawet na biodrze. Dzięki temu nie ma konieczności wymiany nosidła, gdy rosnąca waga dziecka sprawi, że noszenie z przodu stanie się uciążliwe dla kręgosłupa osoby noszącej. Z kolei w nosidle sztywnym dziecko zwisa podtrzymywane w kroku, z nóżkami zwisającymi w dół, a kręgosłup w tej pozycji nie ma właściwego podtrzymania (nosidło sztywne ma określony kształt, nie dostosowuję się do dziecka i nie opatula go szczelnie), co może przyczynić się do powstania wad postawy. Ja wybieram chustę, ale wiem, że nie każdemu to odpowiada.
-
Nie wkleiłam linku z przepisem podstawowym. Już się poprawiam: http://www.foody.pl/strony/1/i/136.php?re_id=1356 :-)
-
Tu jest przepis podstawowy na muffinki. Tylko trzeba pamiętać, żeby nie dawać tyle soli. A dla miłosniczek muffinek i cytryn, mój ostatni hit: Składniki: ( na 12 mufinek) - 1 i 0,5 szklanki mąki - 1 i 0,3 łyżeczki proszku do pieczenia - 1 i 0,3 szklanki cukru - szczypta soli - 90 g masła - 3 jajka - 135 ml maślanki lub jogurtu naturalnego - otarta skórka z 2 cytryn - sok z 1 i 0,5 cytryny Do miski wsypać cukier, cytryny sparzyć, zetrzeć skórkę, wymieszać z cukrem, dodać mąkę, proszek do pieczenia, sól, wymieszać. W drugim naczyniu roztrzepać roztopione masło, jogurt, lub maślankę, jajka i sok z cytryn. Szybko połączyć składniki suche z mokrymi. Nie wyrabiać i nie mieszać zbyt długo, bo muffiny będą twarde. Ciasto powinno mieć lekko grudkowatą konsystencję. Formy do muffinek napełniać do 2/3 wysokości. Piec w temperaturze 180C przez około 15-18minut. Smacznego:-) Dziś w "Mamy Czas" muffinki cytrynowe w kształcie serduszek i z różowym lukrem:-D
-
stylowaa - si, si;-)
-
PrzyszłaMAMI - z tego, co się orientuję, to lekarz po prostu wypisuje takie zaświadczenie, że kobieta była pod opieką lekarską, od 10 tygodnia do porodu i że odbyła przynajmniej trzy wizyty, karta ciąży nie będzie potrzebna, tylko dobra wola lekarza;-) Co do USG to nie ma dowodów, że szkodzi, ale też nie ma dowodów, że nie szkodzi. Jak jest potrzebne to się wykonuje nawet co tydzień.
-
Eni - poprawiam K_M_B.......................27...................-5..... ................113 ...x...........................25+1.................+8... .................92 Kooralinkaa.................25+5................+6....... ..............95 Agnes71.....................25+5................+8....... ...............100 Stylowaa....................25+6................+8....... ...............100 justz........................26+5................+10..... ...............110 mamuskamaj...............27+6................+14......... ............97 KasiaGJ-......................28+4.............+12.... ................106 ENI_35........................28+4..............+10..... .......... ....108 Znów_mama..................28+3..............+10....... ..............95 Emilia_83 ....................25+5 .............. + 6 ..................... 97 JOLA1237.....................25+4................+11..... ..............99 Kasiulaaa .....................29 ..................+13....................100 jaTUŚKA.....................28+1....................+6.. ...................89 cv............................26+4....................+8. .....................99 tosia204....................25+3....................+8... ....................112 Dosia255....................25+3....................+7... ...................100 Trelevinaaaa..............26+2.....................+5.... ....................110 Julietta40..................27.......................+10. ......................96 majowe_szczescie.......25......................+4........ .................91 Lorien......................25+4....................+8... .....................101 nitka1984.................25+5....................+7..... ...................88 tigero......................28+1....................+9... ......................103 Justynka_87..............24+5....................+9...... ....................95 Penelopa Kruz............26+2....................+5..........................106 bunia3.....................28+1..................+6,5.... ........................
-
Dziewczyny, piszecie tydzień ukończony, czy trwający, bo się pogubiłam? Ja mam termin na 6 maja, czyli ukończony ma 28 tydzień.
-
Hej, wysłałam na pocztę namiary na nk i FB. Nie mam tam zbyt wiele zdjęć, na nk jedno i to samej twarzy, a na FB też niewiele. Mam dzisiaj jakiś beznadziejny dzień. Najchętniej bym wróciła do domu, położyła się do łóżka i przespała cały dzień. Do tego nic mi dzisiaj nie smakuje, dopiero co wmusiłam w siebie jakieś śniadanie, bo kompletnie nie mam apetytu. Nie wiem, czy to zmęczenie, czy hormony szaleją, czy może zaczyna mnie rozbierać jakiś wirus. Niestety istnieje ryzyko, że ta ostatnia opcja jest bardzo prawdopodobna. Wczoraj, gdy wracaliśmy z dziećmi zatrzymaliśmy się na parkingu przy autostradzie, bo młoda chciała siusiu i ja z nią pobiegłam do tego kibelka w samej cienkiej bluzce, bo mi się nie chciało płaszcza wyjmować z bagażnika. A na dworze mróz. Stara a głupia po prostu. Nie wzięłam pod uwagę faktu, że jestem w ciąży i moja odporność może być trochę zachwiana. Mało tego - pół godziny później, jak już zdążyłam się ugrzać w samochodzie zapragnęłam shakea, bo akurat mijaliśmy McDonalda. I znowu ochłodzenie. Chya nie wyszło mi to na zdrowie:-(
-
Cześć dziewczyny. Widzę, że spokojny weekendzik minął. Dobrze, bo aż się bałam wchodzić;-) Ja w sobotę po pracy pojechałam po moją święta trójcę i dopiero wróciliśmy. U nas już koniec ferii i od jutra szkoła:-( Muszę wypróbować ten lek na zgagę, który polecacie, chociaż tracę nadzieję, że cokolwiek mi pomoże. Mała jest tak ułożona, że jak prostuje nóżki to trafia prosto w mój żołądek. Ja chyba już tu pisałam, że my Zośkę tez zmajstrowaliśmy na urlopie, a w zasadzie podczas długiego weekendu w sierpniu. Dłuższy urlop mieliśmy w lipcu, ale wtedy byliśmy z dziećmi we Włoszech. Natomiast w sierpniu wyjechaliśmy sobie sami, bez dzieci na kilka dni do sympatycznego pensjonatu niedaleko Poznania. Nasz pokój jest na siódmym zdjęciu: http://www.tamarynowaosada.pl/pensjonat.html Zwróćcie uwagę, co jest namalowane na ścianie ;-)
-
Hej dziewczynki. Kasiulaaa s-ce - opłaciło się w tym łóżku leżeć ;-) Ja lubię polskie morze, ale jeszcze nigdy nie trafiłam tam na ładną pogodę. Jeżdżę niedaleko Rewala, do Pobierowa, do Bagińskich.
-
Ja za to oglądam różne rzeczy dla dzieci, jedne bardziej przydatne inne mniej, ale ładne i trafiłam na takie smoczki: http://www.bokado.pl/pl/p/Smoczek-Elodie-Details-Baby-Love/150 http://www.bokado.pl/pl/p/Smoczek-Elodie-Details-Crosseyed-Jolly/293 Niezłe co? ;-) Ale idę już spać, bo jutro w pracy nieprzytomna będę. Dobrej nocki. Pa.
-
Nie Kasiulaaa s-ce, dobrze liczyłaś. Skończyłaś 29 tydzień, to ja się pomyliłam i w twoich 29 zobaczyłam 28;-) Chyba jednak powinnam się położyć :-D
-
Mi wczoraj :-) Zaczyna mnie trochę przerażać, jak bardzo ubywa tego czasu do porodu. Z jednej strony już bym chciała zobaczyć tą moją słodka królewnę, z drugiej - mam jeszcze sporo do zrobienia przed tym porodem:-)
-
Dzisiaj wyjątkowo ja dyżuruję :-)
-
Dziewczyny, ja sobie do pracy kupiłam właśnie netbooka, a w domu mam komputer stacjonarny. I ni cholery nie mogę się przestawić na tą małą klawiaturę. Jak więcej w pracy popiszę to z kolei, to mi się ciężko pisze na dużej, po powrocie do domu. Fioła można dostać.
-
Eni - ja generalnie nie zdrabniam imion. Jak był mały to był Cyrylek, ale teraz jest Cyryl i już, Mikołaj podobnie. W szkole mówią na niego Mikuś, ale ja tego nie cierpię. Najbardziej się przyjęło Anielka, tak samo jak już funkcjonuje Zosia. Ja generalnie lubię imiona, które nie mają zdrobnień. Sama mam Alicja i tak się zawsze przedstawiam, ale jak ktoś mnie zna już ciut dłużej to sam mnie przemianowuje na Alę. A Ali nie lubię. Ala to była mała, nieśmiała dziewczynka, którą już dawno nie jestem. Życie dało mi w kość i nie ma już tamtej Ali. Dlatego wolę imiona, których nie da się tak łatwo zdrobnić. Bo wiadomo, że do dorosłej Anieli nikt nie będzie próbował mówić Anielko, czy do Cyryla Cyrylku. Zosia jest wyjątkiem, nie wiem w zasadzie czemu. Mam to imię oswojone od urodzenia, moja mama ma na imię Zosia:-) P.S. Na Cyryla czasem mówię cyrkiel:-P
-
KasiaGJ - witaj No i kwestia znieczulenia - ja rodziłam dzieci bez, ale wiem, że rożne kobiety w różnym stopniu znoszą ból. U mnie to nawet nie jest kwestia wysokiego progu, tylko po prostu poród aż tak mnie nie bolał. Pierwszy poród bolał bardziej, bo nie pozwolono mi chodzić, tylko przykuto do łóżka. Dali i dolargan, który mnie kompletnie ogłupił i nie byłam w stanie nawet domagać się czegokolwiek. Było mi wszystko jedno. Drugi po ród zakończył się cięciem, zanim się na dobre zaczął, więc też nie bolał:-) A trzeci - lajcik. Większość czasu spędziłam na piłce czytając Marie Claire;-) Czasem wstawałam się przejść po korytarzu, lub poszłam pod prysznic. I tak naprawdę czułam się świetnie, skurcze oczywiście bolały, ale w czasie pomiędzy nimi już nie. Wystarczyło przyjąć odpowiednią, wygodną pozycję i było ok. Dlatego teraz, jeżeli poród będzie przebiegał prawidłowo to nie dam się położyć ani na chwilę, ani też nie dam sobie wcisnąć żadnych leków. Będę twarda. Łatwo mi mówić, a personel szpitala i tak robi, co chce. Ja idę rodzić ze swoja położną i mam nadzieję, że ona mi pomoże urodzić tak, jak ja chcę:-D Moje cięcie to osobna historia, nie wiem, czy ją już opisywałam. Dostałam znieczulenie w kręgosłup, nogi mi zdrętwiały, nic nie czułam, tylko skurcze. I mówię do pani doktor, że czuję skurcze, na co ona, że nie czuję. No dobra, skoro tak, to jej wierzę. Ale kiedy poczułam skalpel na brzuchu to jednak ona mi musiała uwierzyć, bo się rozdarłam na cały blok operacyjny. Na szczęście trwało to dosłownie chwilę, bo natychmiast podano mi znieczulenie ogólne. Pamiętam tylko jak lekarz podniósł mi maskę i mówi: jeszcze nie śpisz? i odjechałam:-) Wiem, że ta opowieść brzmi jak jakiś horror, ale teraz to się z tego śmieję. Nie było tak źle. Potem anestezjolog się tłumaczył, że mam zwyrodnienie kręgosłupa i w taki przypadku wstają jakieś zrosty i może się tak zdarzyć, że znieczulenie nie zadziała tak, jak powinno. Ale potem się dowiedziałam, że w tym szpitalu, w tym czasie więcej kobiet miało takie "przygody", więc nie wiem, czy to nie był jakiś anestezjolog-konował;-)