Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

bershika

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. bershika

    Samotne Gdynia

    Witam:-) Czy Wy też się czujecie samotne tak ja ja? Mm 35 lat i straszną pustkę w życiu....
  2. Nie które z nas maja nadzieję, ze on się odezwie, wytłumaczy i może nawet przeprosi albo nawet zrozumie swój błąd.Ja też mam taką nadzieje, chociaż chyba nawet nie chcę jej mieć. Wolę nie mieć z nim żadnego kontaktu niż dowiedzieć lub usłyszeć dlaczego to zrobił. Bo przecież już to wiem, jaki byłby sens żebym usłyszała to od niego? Chyba tylko po to,żeby bardziej mnie bolało... Ja teraz tylko myślę o tym jak najszybciej o nim zapomnieć i zacząć wszystko od nowa, tym razem inaczej, bez chorych związków i śmiesznej miłości ze strony faceta...potrzebuję odpocząć. Moje motto na dziś: Jeśli on był na tyle głupi żeby odejść, to ja chcę być na tyle mądra i mu na to pozwolić...
  3. Dziękuje Wam wszystkim za ciepłe słowa, za zrozumienie a przede wszystkim za to, że jesteście... Tak, to prawda jest mi strasznie trudno z tym wszystkim, nie umiem zapomnieć, nie umiem nawet przestać kochać.. A tak bardzo bym tego chciała... Jestem uzależniona od miłości, to chyba wynika z dzieciństwa tak przynajmniej powiedział Pan Psycholog, że mam straszny lęk przed odrzuceniem. Nie miałam tak naprawdę,żadnego dzieciństwa, tylko lęk gdzie tym razem moja mama mnie zostawi i czy w ogóle mnie kocha. Moja siostra była oczkiem w głowie mamy ja niestety byłam kulą u jej nogi. Wiem,że przez to mam problemy ze sobą, duuuże problemy nad którymi czasami nawet nie mogę zapanować.To wszystko moja wina, to ja nie potrafię utrzymać związku a chcę go utrzymać za wszelką cenę. Dla mnie nie miało znaczenia,że on mnie kilka razy oszukał,że mnie zdradził mi zależało tylko na tym,żeby ze mną był. Ja wiem, mam 35 lat i już powinnam żyć trochę inaczej, może w końcu coś zmienić ale jak? Ja chyba nawet jeszcze nie znalazłam swojego miejsca na ziemi. Bardzo chciałabym wyjechać nad morze, zamieszkać tam z dala od tych wszystkich ludzi którzy udawali przyjaciół i troskliwych znajomych. Nie mam do nich żalu za to,ze zawiedli, mam żal za to,ze wykorzystywali moją dobroć i to,że zawsze jestem jak potrzeba. Nie umiem normalnie żyć bo nikt mnie tego nie nauczył ale mimo wszystko bardzo bym chciała mieć swoje mieszkanie, cieplutkie w którym panuje spokój. Nic więcej. A moje życie niestety to wieczna walka o przetrwanie... Co się ze mną dzieje? Nie wiem...Kto zawinił? Tego też nie wiem. Chciałabym spełnić tylko jedno swoje marzenie, wyprowadzić się nad morze i tam spokojnie żyć. Będzie mi trudno, bo jestem sama, tam też nie mam żadnych znajomych ale bardzo bym chciała spróbować:) Teraz mieszkam w małym mieście, w Płocku, nie ma tu żadnych perspektyw do życia, ani pracy ani nawet szans na jej znalezienie. Bardzo brakuje mi mojego "S" ale nie umiem do niego zadzwonić i po prostu porozmawiać.Jest mi strasznie źle,ze przez taki czas dałam mu wszystko, dom, ciepło, zrozumienie i utrzymanie a on zrobił ze mnie strasznego potwora w oczach swojej rodziny i znajomych. Nie było tak wcale..Dlaczego mówił,ze kocha? Że tylko ze mną chce być i tak po prostu odszedł.Najgorsze jest to,że on wzbudza u ludzi zaufanie, jest spokojny, opanowany ale za to straszny z niego kłamczuch. Być może kiedyś będę się z tego śmiała ale póki co pęka mi serce z bezradności... Bardzo wam dziękuje z wami to wszystko łatwiej przechodzę. maxta@onet.eu
  4. Witam. Mam 35 lat i sześcioletnią córeczkę. Jakoś w życiu od samego początku mi się nie układało, najpierw niepełna rodzina, matka która wolała hulaszcze życie, potem Dom Dziecka, samobójstwo brata a teraz ta samotność...Mam dość. Jakoś nie umiem sobie ułożyć życia. Najpierw kat psychiczny i fizyczny stanął mi na drodze, teraz kłamca. tego drugiego poznałam jak jeszcze byłam z W. Był, miły, bardzo spokojny i pomocny. Był też w trakcie rozwodu. Żona go zostawiła dla innego. Walczył o nią i synka ale nie przyniosło to rezultatów.W momencie kiedy my się poznaliśmy i zaczęliśmy układać życie ona postanowiła wrócić. S. twierdził, ze mnie kocha,że nigdy by do niej wrócił, były plany etc.Przez 4 miesiące mieszkaliśmy razem, on miał problemy z pracą, wiem ja utrzymywałam dom, kupowałam prezenty dla jego synka itp. Pożyczałam pieniądze a on cały czas twierdził,że mnie kocha. Zaszłam w ciąże, niby to była nasza wspólna decyzja jednak chyba tak nie było do końca...S.wyjechał w niedzielę, nie dając znaku życia, szukałam go przez policję bo martwiłam się, ze coś mu się stało, całą noc nie spałam...dowiedziałam się od jego zony,ze wrócił do niej. Prosiła o wysłanie jego rzeczy. Twierdzi,że on jest jej i ona wygrała. Nęka mnie smsami. Już mam dość.Nie chce mi się nawet żyć. Nawet nie napisał,ze to koniec nie zapytał czy mam pieniądze tym bardziej,ze jest mi bardzo dużo winny...Po prostu zniknął. Nie odzywa. Bardzo to przeżyłam. Straciłam dziecko, on nawet o tym nie wie. Mam jego numer ale nie mam ochoty tam zadzwonić.Bo i po co? Mam żal,że tak mnie oszukał, że mówił,ze po tym co przeszłam nigdy w życiu by mi tego nie zrobił a teraz?Mam strasznego doła, zostałam sama z niezapłaconymi rachunkami i długami...chyba już sobie sama nie radzę. Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak dalej żyć? Nie mam nikogo, zadnej rodziny na której wsparcie mogłabym liczyć...chciałabym wyjechać do innego miasta, zacząć wszystko od nowa ale czy dam radę? Co mam robić? dlaczego mówił,ze kocha jak nie kochał? Dlaczego mnie psychicznie wykańczał swoim gierkami? Uwolniłam się od jedno wpadłam w sidła drugiego...Jak żyć...czuję,ze wariuję...
×