WItam.
Wielokrotnie pojawiałam się tutaj na forum, ale jeszcze nie odważyłam się czegokolwiek napisać. Problemy z nerwicą zaczęły się u mnie ok. 5 lat temu. Nie chcę tutaj pisać biografii, historii życia z tym zaburzeniem. Bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, brałam tabletki (afobam, fluoksetyna, pramolan) pomagały, na jakiś czas, potem wszystko od nowa, w pewnym momencie postanowiłam pójść na terapię. 3 miesiące terapii, codziennie od poniedziałku do piątku od 16:15 do 20. Pomogło. Miewam dziwne stany (ataki lęku, głównie w kościele, stany depresyjne, derealizację, wrażenie, że zaraz oszaleje albo, że jestem chora na coś poważnego - coś z sercem albo schizofrenia), ale radzę sobie z tym, oswoiłam się, wiem, że taka moja uroda i albo samo sobie kiedyś pójdzie albo będę się coraz bardziej oswajać. Lekarstw nie biorę od roku, czasami doraźnie pół tabletki afobamu, dla mnie to sukces. No i te ataki leku już nie są takie paraliżujące - to było najgorsze i w tym pomogła mi terapia. 3 miesiące ciężkiej pracy. Wychodziłam z domu o 6 rano do pracy i zaraz po pracy na terapię, wracałam o 21 do domu. Momentami było naprawdę ciężko, ale WARTO! Jeśli zastanawiacie się nad terapią, jeśli macie wątpliwości, nie wahajcie się!