Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pingwin w niebieskim

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Mam w pracy dziewczynę, której ten tajny zrobił już wodę z mózgu, bo co chwila przylatuje z wieścią, że właśnie obsługiwała podejrzanego typa i to chyba był tajny. Melisę chyba jej kupię albo nerwosol, bo to się robi chore. Rozumiem, po co tajny chodzi, ale nie rozumiem tego wielkiego strachu. Jak mówisz klientowi "dzień dobry", proponujesz droższy towar i dodatkowy to w sumie masz wszystko, co potrzeba. Żadna filozofia. Problem robi się dopiero wtedy, kiedy okazuje się, że kasjer musi tajnego powitać dwa razy (przy wejściu i przy obsłudze na kasie, zdziwko nie? Jak widzę przy kasie tę samą osobę, która została przeze mnie powitana pół godziny wcześniej przy wejściu to się tylko uśmiecham i nie mówię "dzień dobry". Nie jestem maszynką do powitań. Okazuje się jednak, że należy kłaniać się każdemu klientowi do p***zdy) albo kiedy tajny nie uzna skinięcia głową czy uśmiechu za wystarczające powitanie. Reklamacji nie uwzględnia się. I tak nie mamy wpływu na to, jak gamonie rozdysponują nam punkty. Przecież wiadomo nie od dziś, że po to zrobili taki a nie inny podział czynników do premii, żebyśmy tej premii za dużo nie dostawali.
  2. No to teraz rozumiem czemu mnie dwa lata temu zdegradowano ze starszego sprzedawcy do sprzedawcy. Stanowiska kierownicze były już obsadzone, nikt nie miał na tyle przerąbane żeby polecieć z roboty, a do mnie nagle się przypieprzono o nieobecności w pracy, których w ciągu roku było dokładnie trzy (dwie po tygodniu, jedna dwa tygodnie) i wszystkie związane z chorobą (z zapaleniem płuc czy zapaleniem rogówki oka się do pracy raczej nie powinno przychodzić, nie? Ale co tam! Najważniejsze, że się powód do obniżenia pensji znalazł, bo pensja poleciała 150 zł w dół a premii to zawsze było tyle co kot napłakał).
  3. Ech... a jak mówię w pracy, że tajni kłamią, to nikt mi nie chce wierzyć. Też mi się zdarzyło obsługiwać tajnego dwie tury wstecz i podobno nie było "dziędobry" i produktu dodatkowego. Pracuję na tyle długo, że nie zdarza mi się nie przywitać się z klientem. Proponowanie produktu dodatkowego to też już reguła, kierownik zwraca na to szczególną uwagę, więc jesteśmy mocno wymusztrowani. Jak przyszły wyniki to je reklamowaliśmy, ale i tak nic nie wskóraliśmy. Jest jeszcze jedna opcja. To nie tajni kłamią, ale nasi. Ci co są od wyliczania naszych premii. Tworzę nową teorię spisku? Być może... Oby... Mam nadzieję, że się mylę... Daj Panie Boże...
  4. Hihott powiedział w dużym uproszczeniu co robimy w pracy. Będziesz obsługiwać kasę elektroniczną, zapewne dostaniesz jakiś dział pod opiekę i będziesz musiała o niego dbać, robić planogramy, dokładać towar, sprawdzać ceny; będziesz również rozładowywać dostawy, czyli rozpakowywać kartony i układać w odpowiednich miejscach to, co z nich wyciągniesz; nauczysz się obsługiwać program magazynowy w komputerze, bo bez tego ani rusz; w tak zwanym międzyczasie będziesz obsługiwała klientów. A na koniec dnia weźmiesz w łapki słonia za trąbę i odkurzysz cały sklep. Potem ułożysz rozpieprzone ręczniki i szlafroki, pościele, kołdry i poduszki, zasłonki, dywaniki i materiały oraz tysiąc jeden innych dupereli i wychodząc z pracy nie będziesz wiedzieć, jak się nazywasz. To tylko tak prosto brzmi, bo zanim staniesz się w miarę sprawnym sprzedawcą, czeka Cię jakieś 10 kursów e-learningowych, z których dowiesz się, co sprzedajesz, jak sprzedajesz i co się z tym wiąże. Jeśli dodasz do tego dużo klientów i mało obsługi na sklepie to musisz zadać sobie pytanie czy dasz radę robić trzy rzeczy na raz i w miarę możliwości ogarnąć to, co robisz. Wbrew pozorom to nie jest takie łatwe i z doświadczenia wiem, że jeśli ktoś nie ma podzielności uwagi to wymięknie, góra, po pół roku. Żeby było Ci jeszcze weselej powiem, że do tego wszystkiego dochodzi odpowiedzialność finansowa, więc jeśli stoisz na kasie i atakuje Cię tłum wściekłych klientów, to przede wszystkim skupiaj się na przyjmowanych i wydawanych pieniądzach a nie na tym, co tam rzężą stare dewoty. Powodzenia.
  5. To się nie dziwię, że te wszystkie Bessy, Dani i inne Maui przyjeżdżają połamane. Potem trzeba kombinować jak to sprzedać, żeby nie robić regulacji. A jak tam kosze Warda? Mieliście jakieś dziwne wyniki inwentaryzacji? Bo u mnie brakowało 5 kompletów.
  6. No jeśli dziś był u mnie tajny, to za wiele nie zwojował. Jedna sztuka na kasie, druga w magazynie, trzecia obdzwania klientów z tymi pieprzonymi oskarami co to kiedyś były chefami, ale zmiana nazwy nie wpłynęła na zmianę jakości, bo tak samo dodupne są. Założę się, że "dziędobry" przy wejściu nie było, bo dziewczyna zajęta na kasie i stoi plecami do wejścia, tym bardziej magazynier nie mógł ładnie przywitać szanownych i ukochanych klientów, nie mówiąc już o kierowniku wiszącym na słuchawce. - Pani poprosi kogoś, ceratę bym chciała. - Ale ja sama jestem na kasie, musi pani poczekać, aż skasuję tych państwa w kolejce. - Jaja sobie pani robi? A gdzie reszta obsługi? Ech... odwieczny problem Jyska.
  7. Pisanie wszystkiego w wersalikach, które obserwuje się na przeróżnych forumach internetowych, stosowane jest przeważnie przez ludzi znerwicowanych, o niskiej samoocenie, bądź małym rozumie. Trintyyy, równasz do poziomu podłogi?
  8. Bzykać musi, ale bzykanie, z tego co mi wiadomo, nie wchodzi w zakres jego obowiązków pracowniczych, więc niech sobie bzyka do woli, ale nie w pracy, a jeśli robi to po pracy, to niech nie bzyka współpracowników. Cała ta sytuacja jest mocno żenująca i aż się nie chce wierzyć, że coś takiego w ogóle może mieć miejsce. Tak na marginesie, też jestem za nieużywaniem wielkich liter.
  9. Tak po prawdzie to wyrażenie "do siego roku" powinno być stosowane jako życzenia wigilijne, bo oznacza ni mniej ni więcej tylko życzenia "dotrwania" do końca TEGO roku, a nie życzenia pomyślności w przyszłym roku. To tyle, jeśli chodzi o język polski, o którym ten i ów wspominał na tym forum. Życzę wszystkim "dżyskowcom" cierpliwości do gamoni u góry i gamoni przy kasie; mniej zwrotów, większych obrotów; 100% tajnego i podwyżek, które choć w niewielkim stopniu załatają w domowym budżecie dziurę , jaką wywali nam w 2011 podwyższony VAT.
  10. Tak po prawdzie to wyrażenie "do siego roku" powinno być stosowane jako życzenia wigilijne, bo oznacza ni mniej ni więcej tylko życzenia "dotrwania" do końca TEGO roku, a nie życzenia pomyślności w przyszłym roku. To tyle, jeśli chodzi o język polski, o którym ten i ów wspominał na tym forum. Życzę wszystkim "dżyskowcom" cierpliwości do gamoni u góry i gamoni przy kasie; mniej zwrotów, większych obrotów; 100% tajnego i podwyżek, które choć w niewielkim stopniu załatają w domowym budżecie dziurę , jaką wywali nam w 2011 podwyższony VAT.
  11. A jak Wam się podoba pomysł przeniesienia ni z gruchy ni z pietruchy gazetki styczeń1 z 2 stycznia na 27 grudnia? Fajny pomysł. Świetna zabawa zmieniać ceny dwa dni od rana do wieczora, bo przy okazji nagle pojawiło sie od zarąbania artykułów, które mają "obniżoną cenę". Dla osoby, która trzyma pieczę nad zmianami cen w systemie poproszę o głośny wiwat poparty wystrzałami z dziesięciu petard oraz okolicznościowe czekoladki na przeczyszczenie.
  12. U mnie zaczęliśmy trochę "grymasić" na zwracaczy towarowych i jak ktoś przynosi materac rozpakowany nieopatrznie mówiąc, że rozmiar nie pasuje, to się mu mówi, że sorry, ale towar rozbebeszony nie podlega zwrotowi. Najczęściej bierze w tym udział kierownictwo, żeby poważniej wyglądało i klientowi trochę w pity idzie to zwracanie.
  13. No Mario, to kokosy nieliche! Co Ty robisz z taką kasą?:D:D:D
  14. Buhahaha! Płacone za nadgodziny! Jak się robi w Jysku nadgodziny to potem się odbiera wolne godziny. Przy czym liczy się godzina do odebrania za godzinę przepracowaną ponad limit. Bez względu na to kiedy i w których godzinach się te nadgodziny wystukało. Tak przynajmniej jest u mnie. Firma woli nie mieć pełnej obsady na sklepie, "bo se robole we trójkę na zmianie poradzą", niż zapłacić za nadpracowany czas. I dzięki temu pod koniec każdego miesiąca mamy niedobór tzw. "siły roboczej". Dla nas do bani, bo oprócz za siebie, robimy też za tych, co ich nie ma. Dla firmy fajnie, bo ma czystą sytuację i do tego za darmochę.
  15. No ja się nie dziwię. Robota do dupy generalnie.
×