Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pingwin w niebieskim

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pingwin w niebieskim

  1. Pomoc "łorków", tak zachwalana przez tzw. wyższy szczebel - można o kant pewnej części ciała (nie napiszę jakiej, bo znów się ktoś obrazi, że to o nim) rozbić. Przychodzi taki na kilkanaście godzin w tygodniu, nie ma pojęcia gdzie co jest w magazynie, gdzie co jest na sklepie, jaki jest asortyment sklepu. Przychodzi do rozładowania dostawy, to jeszcze w magazynie sobie poradzi, bo mu pracownik powie co i gdzie położyć i będzie mu na ręce patrzył. Ale jak już wyjdzie na sklep rozładować "drobnicę" to masakra. Potem się znajduje pozamieniane rozmiarami pościele, prześcieradła. Koce poukładane z "górką" na górnych półkach, szlag trafia planogramy, potem trzeba po takim jeszcze sprzątać. Czy to jest w ogóle jakaś pomoc? Tak jakby nie można było zatrudnić kogoś na stałe, wdrożyć go, nauczyć paru rzeczy żeby był przydatny, a nie kulą u nogi. Zaraz się znajdzie jakiś optymista, który mi napisze, że co ja tak ciągle narzekam, że przecież jest dobrze, że podwyżki, że wzrost sprzedaży, że więcej zatrudnionych. Tylko skoro jest tak dobrze, to czemu nie pokażą nam tych wyników ankiety, wokół której było tyle szumu, a o której teraz nikt z gamoni nawet słowa nie powie.
  2. O, jacy wszyscy zadowoleni nagle. A skąd jesteście, jeśli wolno wiedzieć, to się może przeniosę, bo jak do tej pory to w ciągu 3 lat może się z 5 razy zdarzyło, że pensje na konto wpłynęły 7-go, mniej więcej tyle samo razy kasa pojawiła się na koncie 11-go. Reszta razy to ostateczny termin 10-go. Sorki, ale jak się wysyła kasę na ostatnią chwilę to trzeba też brać pod uwagę do jakich banków się przelewa. I to nie tylko mój problem, uwierzcie. Co do grubych tyłków to chyba "nożyce się odezwały" - czyli osoba z administracji. O, jak mi przykro.
  3. Co odbije się głównie na pracownikach najniższego szczebla, którzy nie dostaną podwyżki przez kolejne cztery lata, no bo przecież spadek sprzedaży, brak wyrobionych planów, czyli po premiach, do tego gamonie z góry będą wyżywać się na nich za słabe wyniki, nasyłać audyty, robić kontrole i zrobi się syf jeszcze większy, niż jest.
  4. Dla mnie to nawet tortu nie stało, bo mnie w pracy nie było, jak ten pożal się boże tort kupowali.
  5. BeBop, nie odpowiedzą, bo pewnie są z tych, co mają wolne weekendy, a nie zapieprzają w w ciasnym magazynie albo wśród podkurwionych klientów.
  6. Dostanę podwyżkę. Całe 100 złotych polskich. Brutto. Nie wiem, co z taką kasą zrobić... Chyba zacznę odkładać na samochód. Po 70 latach - wliczając inflację - stać mnie będzie. A co! Zaszaleję! Po 2 latach od ostatniej podwyżki jestem po prostu w siódmym niebie. Motywacja do pracy wzrosła o tysiąc procent. Impulsy będę sprzedawać na kilogramy.
  7. Kradną, jeszcze jak kradną. Ale to nie ochroniarz ma łapać złodzieja, ale ty - stojący na kasie. Pomijając już to, że nie masz prawa opuszczać kasy, bo nie możesz pozostawiać jej bez opieki - powinieneś grzecznie złodzieja poprosić, żeby zapłacił za to, co wynosi. Ludzie w kolejce czekają, a Ty musisz gostka zaprosić z powrotem do sklepu, jeśli bramka zapipka, i zaprowadzić na zaplecze w celu kulturalnego i bezproblemowego wyjaśnienia sprawy. Powinieneś być, rzecz jasna, w towarzystwie drugiego pracownika. Na kasie też powinieneś stać w tym czasie, bo przecież jest was na zmianie dwie osoby. I pamiętać jeszcze o impulsie, siateczce, paybacku, "dziędobry", "dziękuję", "proszę" i inne takie "bułkę-przez-bibułkę". Paranoja, bo się ...synom nie chce wydać trochę kasy, żeby każdy sklep miał ochronę. Ale przecież to w ich interesie, żeby taki badziewny stan rzeczy utrzymać, bo wszelkie różnice magazynowe potrącą sobie z naszych pensji to co ludzie ukradną. Mieliśmy baterie na kasie swego czasu. Inwentaryzacja pokazała, że to swietny system, niczego nie brakowało. Ale nie! Przeca planogram ważniejszy! Baterie poszły na regał. I tyle je widzieliśmy. 80% znikło, jak sen jaki złoty.
  8. To mnie najbardziej rozwala w całym tym burdelu. Cięcie kosztów. W zeszłym roku szum się podniósł, żeby oszczędności wprowadzać w każdym sklepie. Kierowniczka mi mówi: - Weź no karteczkę, jak będziesz stać na kasie i się nudzić, to napisz coś. Ty masz zawsze takie dobre pomysły. No to piszę: żeby wyższemu kierownictwu nie wymieniać tak często sprzętu elektronicznego wyższego kierownictwa, żeby przystopować wymianę samochodów służbowych, żeby trochę ograniczyć te wszystkie biby pseudo-integracyjne kierownictwa. Żaden z pomysłów nie został przesłany do regionalnego. Ciekawe dlaczego :D Natomiast jakiś głupek rzucił pomysł, żebyśmy sami myli sobie okna. O, to się spodobało. Taka oszczędność! Całe 160 złotych polskich raz na trzy miesiące! Góra szmalu! Nie wiadomo co z takim robić! Ile się potem kierownik musiał nagimnastykować, żeby regionalnego odwieść od wprowadzenia tego kretyńskiego pomysłu w czyn...
  9. Paniusia przy kasie płaci za zakupy. Oddaję paragon i resztę, mówię "do widzenia". Patrzy na mnie wyczekująco. - Słucham? - pytam, widząc jej minę, coś, jakby kot na puszczy załatwiał swoją naturalną potrzebę. - A kołderka? - Kołderka? - ja na to. - No, prezent. Kołderka. Bo sąsiadka dostała i ja tez chcę. - Poniedziałek dzisiaj - mówię. - Kołderki dawaliśmy w piątek i sobotę. Było do wydania 100 sztuk. Skończyły się. - I to wydaje się wam w porządku? "No k...rwa, a nie?" - myślę sobie. - Mamy ograniczoną ilość takich bonusów. - Ale ja chcę kołderkę. "A skąd ci, wezmę, stara purchawo" mówię w duchu, a do pani: - Zapraszam w następny piątek. Też będą prezenty. - Ale znów będę musiała coś kupić? "Nie, k...wa, za darmochę dostaniesz, durna babo". - Oczywiście. - To jest granda! Nic tylko byście pieniądze od ludzi wyciągali! Patrzę po kolejkowiczach - spoglądają na mnie ponuro. Widać, są tego samego zdania co pani. Według nich to powinniśmy wszystko za darmo dawać i rowy im wylizywać, żeby chętniej brali. Ale na to mam dobry tekst, który zamyka gęby pyskatym klientom. - Zażalenia można składać w administracji w Gdańsku. Tu ma pani nr telefonu. Miłego dnia. Kolejny klient podchodzi. - Doliczyć panu siatkę? - To teraz siatki macie płatne? Nie to, żeby się czepiać od razu, ale info stoi na kasie i można sobie poczytać w oczekiwaniu na swoją kolej, ale widać czas w kolejce w "dżojstiku" mija szybko i przyjemnie, bo nikt tego nie robi. Dopiero jak przyjdzie do płacenia to się wszyscy dziwią, ze siatki płatne. W Realu się, k...wa nie dziwią. tylko u nas się dziwią. Swoją drogą rozpakowywanie kołder z worków to jakiś poroniony pomysł debila, który całe życie spędził za biurkiem i nigdy nie był w takim sklepie, jak nasz (bo żona za niego robi zakupy, kiedy on wozi tłusty tyłek służbowym samochodem albo na wymienianym co pół roku służbowym laptopie, wartym tyle, co moja roczna pensja, ogląda w pracy strony z gołymi babami). Co to komu przeszkadzało, że była jedna sztuka demonstracyjna na górnej półce, a reszta leżała w woreczkach? I więcej sie tego na półce mieściło, i było czyściej, i łatwiej można był posprzątać. Ale nie. Za fajnie było, to trzeba było roboli zmusić do dodatkowej roboty, bo pewnie się opier...lają i leżą brzuchem do góry na magazynie. Nie dość, że trzeba ciągle donosić kolejne kołdry, bo na półce mieszczą się, góra, trzy sztuki, to jeszcze klienci macają wszystkie po kolei (bo wiadomo przecież, że ta kołdra pod spodem może być inna niż ta u góry - choć wszystkie nazywają się tak samo, ale przecież klient wie lepiej. A spróbuj mu zwrócić uwagę, to cię zwymyśla od najgorszych, bo śmiałeś usta otworzyć). Wiadomo czym się macanie kończy. Potem brudne kołdry sprzedaje się z rabatem albo wyrzuca, jak są za bardzo upier...lone. Ale firma bogata, stać ją na to. Szkoda tylko, ze po tyłku dostajemy my, którzy za wszystkie takie akcje płacimy z własnej kieszeni.
×