Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zawiedziona_ona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Zawiedziona_ona

    SIEDLCE sala weselna

    do Martituska81 Ciasta, napoje - to co kupujesz i za co płacisz, a potem nawet nie masz możliwości zdecydować, czy chcesz to wyrzucić, czy może jednak nadaje się jeszcze do wykorzystania - po prostu znika "samo". Ja też nie rozumiem "akcji z piwniczką". Kiedy spotkaliśmy się z dyrektorem po weselu, zarzucił nam, że ktoś z naszych gości wypił whisky należącą do "starosty" - i nie chodzi tu o naszego drużbę, ale o jakiegoś samorządowca. Zapytaliśmy w jaki sposób alkohol trafia na stoły na weselu i czy pan dyrektor podejrzewa, że któryś z gości podstępnie wykradł whisky z jego sekretnego składziku. Dyrektor przyznał, że alkohol roznosi obsługa. Sam incydent jest raczej śmieszny - taka próba zarzucenia nam, że nie byliśmy w porządku, w chwilę po tym jak powiedzieliśmy o wszystkich zastrzeżeniach, jakie mamy do Reymontówki. Jeden z gości faktycznie pamięta jakiegoś whiskacza na stoliku z alkoholami do drinków. Wniosek z tego taki, że w Reymontówce obsługa nie kontroluje tego co się dzieje - jedzenie znika, albo pojawia się jakieś należące do zupełnie kogoś innego. Ale znikające jedzenie to niestety tylko jeden z przykładów na to jak tam się traktuje klienta. Napisałam o tym, co mnie tam spotkało i być może jestem pierwsza, bo reakcja Reymontówki na nasze zastrzeżenia wygląda tak, jakby nigdy nikt nie zwrócił im uwagi na pajęczyny na suficie w pokoju nowożeńców, "pomyłki" w usadzeniu gości, brak uzgodnionych dekoracji i dodatków do drinków. O tym, że na wliczonym w cenę wesela śniadaniu następnego dnia nie dostanie się całego jedzenia, które zostało po weselu (czyli jakieś 2-3 godziny wcześniej więc naprawdę nie zdąży się zepsuć) mówi się często i w kontekście wielu sal. Ale tego, że znika kupione przez nas dodatkowo ciasto, które moglibyśmy rozdać gościom, trudno nie traktować jako kradzieży. Jednak przede wszystkim chodzi mi o zachowanie obsługi i dyrektora. Słysząc nasze konkretne zastrzeżenie za każdym razem wymyślali sobie sposób na wytłumaczenie się - zupełnie nie poczuwali się do odpowiedzialności za to co należy do ich zadań i za co im zapłaciliśmy. Powiedziałam, że dodatkowe dekoracje złożone z jednego kwiatka to za mało jak na pieniądze, które na to dostali. Usłyszałam, że były "trzy kwiatki". Powiedziałam, że nie było uzgodnionych owoców do drinków. Usłyszałam, że "na pewno goście je zjedli". (nie sądzę, żeby ktoś delektował się cytrynami i limonkami...) Powiedziałam, że usadzenie przy stole nie było zgodne z listą, którą przesłaliśmy. Usłyszałam, że to "na pewno matka pana młodego poprzestawiała". Jedno, czego nie usłyszałam, to szczere "PRZEPRASZAM". Reymontówka chyba nie rozumie, że wesele to okazja inna niż weekendowy pobyt w hotelu i dla ludzi, którzy do nich przychodzą liczy się nie tylko to, żeby dostać kolację i przespać się do rana, ale że wesele to dla pary młodej najważniejszy dzień w życiu. Niestety, mimo że Reymontówka wygląda lepiej niż wiele innych sal i sprawia wrażenie miejsca z klasą, to nie idzie za tym poziom obsługi, ich zaangażowania, dobrych chęci, odpowiedzialności i podejścia do klienta. Nie wiem ile zarabiają kucharki i kelnerki, ale pewnie nie tyle, żeby traktować gości jak Gości a nie po prostu klientów. Dyrektor też sprawia wrażenie, jakby najważniejsze dla niego było zaksięgować wpłatę za wesele, dorzucić "następnym razem zapraszamy na chrzciny" i zająć się szukaniem kolejnej pary, która chce mieć wesele w "wyjątkowych wnętrzach domu pracy twórczej".
  2. Zawiedziona_ona

    SIEDLCE sala weselna

    REYMONTÓWKA "oficjalna" (?) odpowiedź Reymontówki tylko potwierdza ich stosunek do klienta... Gratuluję konsekwencji w stosowaniu polityki pt. "spie...aj dziadu" :) A przy okazji - chyba takie wasze zadanie, żeby jedzenie przygotować, potem podać na stół, a potem oddać klientowi to, co zostało? Jak nie możecie na nie patrzeć (bo może za dużo się najedliście na innych weselach i mojego jedzenia AKURAT nie tknęliście, w co wątpię... Niby w magiczny sposób rozpłynęło się w ciągu kilku godzin?), to może czas zmienić zajęcie?
  3. Zawiedziona_ona

    SIEDLCE sala weselna

    Reymontówka KRADNIE i KŁAMIE! Lepiej zabierzcie ze sobą całe jedzenie, które wam zostanie. Możecie się zdziwić następnego dnia, że jakoś dziwnie mało tego, chociaż jak wychodziliście ostatni z sali, to wszystkie stoły były zastawione i nawet kelnerka wam powiedziała, że dużo jedzenia zostało i śniadanie będzie obfite (a nawet macie to na ostatnich zdjęciach i filmie). No cóż... Niekoniecznie. Zwłaszcza jeśli chodzi o pyszne ciasta, które sami kupiliście i zawieźliście przed weselem. (Mam nadzieję, że szanowna obsługa zadławiła się moim sękaczem!) Pilnujcie listy z nazwiskami gości, których chcecie usadzić, bo niektórych może brakować na tablicy (chociaż wysyłaliście ją Reymontówce kilka razy, prosząc o konkretny format czcionki i kontakt, jeśli będą mieli problemy z wydrukiem). Nakrycia Młodych też mogą być ustawione odwrotnie, ale to szczegół. Zawsze możecie się przepychać i przesiadać zaraz po tym, jak uroczyście wejdziecie na salę... Pilnujcie własnej matki i teściowej, czy złośliwie nie przestawiają karteczek z nazwiskami i nie zamieniają nakryć na stołach - stawiając jedno bez sensu na szczycie; pilnujcie gości, czy nie wyjedli wszystkich cytryn do drinków jeszcze przed pierwszym tańcem - to słowa pracownic broniących się przed zarzutami, że nie dopilnowały wielu rzeczy. Pytanie: "Dlaczego jedno nakrycie było na szczycie stołu?" Odpowiedź: "Na pewno matka pana młodego je przestawiła" Pytanie: "Dlaczego nie było cytryn, limonek i pomarańczy do drinków?" Odpowiedź: "Goście zjedli" Upewnijcie się, że apartament, do którego dostajecie klucze i który wcześniej kilka razy wam pokazano jako apartament nowożeńców, to faktycznie TEN apartament. Bo jak następnego dnia słyszycie, że ten z pajęczynami, zimnym prysznicem, jednym ręcznikiem i pojedynczą pościelą, do którego was zaprowadzono to jednak nie był apartament nowożeńców, bo ten prawdziwy z dużym łóżkiem i podgrzewaną wanną czekał na was pusty na górze... możecie się zdenerwować. Nie liczcie na obiecane dekoracje kwiatowe - wliczone w cenę (chociaż w sali głównej zatrudniacie własną florystkę) - dostaniecie wazon i kilka zwiędniętych kwiatków z poprzedniego wesela... Według słów pracownicy, "trzy róże to nie jedna", więc faktycznie nie powinnam się czepiać, skoro dostałam AŻ trzy kwiatki - zamiast bukietu! Konkretnie TRZECH oraz stroików na innych meblach. Druhna niech się przygotuje na tekst od obsługi, że brak papieru toaletowego i mydła w łazienkach dla gości ma zgłaszać MATKA PANNY MŁODEJ... Bo jak powie to druhna, to nic z tym nie zrobią, a matka panny młodej faktycznie nie ma nic innego do roboty, jak zabawa w babcię klozetową na weselu własnego dziecka. Za to wszystko nie usłyszycie szczerych przeprosin ani ze strony obsługi (po czasie dowiecie się, że była nawet wyznaczona pani koordynatorka, która jednak nigdy wam się nie przedstawiła i nie przyznała się do tej fukncji...) ani ze strony pana dyrektora. Pan dyrektor nawet nie spyta, jak wam się podobał - jak by nie było - najważniejszy wieczór w waszym życiu. Za to oskarży was o wypicie cudzej whisky, którą OBSŁUGA sama wyniosła z piwnicy (nawet nie wiem, gdzie to jest) i wystawiła na waszym stole! Usłyszycie wybąkane pod nosem "przepraszam, JEŚLI coś było nie tak z naszej strony". Wstyd panie dyrektorze! Miejsce piękne, ale niestety Reymontówka jedzie na opinii sprzed lat i nie dba o swoich klientów. Nie zależy im na tym, żeby do nich wracać i polecać innym, tylko na jednorazowej dużej zapłacie za imprezę. Ale jeśli wam to nie przeszkadza, to życzę udanej zabawy. ps. mam nadzieję, że o syna pana dyrektora obsługa zadbała lepiej i jego wesele było ciut weselsze niż nasze.
×