Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pajączek999

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. 8 miesięcy jak Go nie ma. I nawet przez jakiś czas wydawało mi się, że potrafię odrzucić wszystkie te myśli i tą miłość jaką nadal Go darzę, ale jak na przystanku upuściłam rękawiczki i podniósł mi je starszy Pan, mówiąc z uśmiechem na twarzy, że to roztargnienie to pewnie z miłości, tak znowu poczułam taką niesamowitą chęć przytulenia Go bo tylko wtedy byłam bezpieczna. To niesprawiedliwe, że Bóg zabiera ludzi których kochamy zostawiając nas tu samych na ziemi tworząc z niej piekło. I gdzie jego miłosierdzie i dobroć? przecież On kocha wszystkie swoje dzieci, a przy tym pozwala, żeby tyle osób cierpiało bo On akurat potrzebował tej Duszy w niebie... :(
  2. do Iga29 Uwierz mi, że chyba każda z nas odczuwa niesamowity żal do Boga. Pewnie do tego dochodzi jeszcze gniew - tak jak u mnie na ludzi, którzy sprawili, że On nie żyje. Ja poszłam kiedyś na cmentarz i tam przez pół dnia siedziałam piłam wino i mówiłam do pomnika - mi to pomogło, chyba wtedy zrozumiałam, że tylko czas może nas połączyć... Ja może uciekłam od tego wszystkiego bo codziennie sobie powtarzam, że życie jest krótkie i być może to ostatni mój dzień więc wykorzystam go w pełni i choć przez łzy będę się do wszystkich uśmiechać. A jeśli nawet nie ostatni to cieszę się, że już minął bo o tyle jestem bliżej mojej Miłości. Może Tobie to nie pomoże, ale mi daję nadzieje, że Go jeszcze zobaczę i wtedy już nigdy nie wypuści mnie z rąk... Trzymaj się :)
  3. do Iga29 Wydaję mi się, że każda z nas gra i udaje, że już tak nie boli, że już wszystko jest w porządku i choć wydaję Ci się że już się nie podniesiesz to nie jest prawda. Popatrz sama ile przez ten czas udało CI się dokonać. Ja przez pierwsze 3 miesiące nie wyszłam z domu i nie potrafiłam sama gdziekolwiek pojechać. Teraz każdego ranka sobie powtarzam, że jak się poddam to On by mi tego nigdy nie wybaczył, więc wstaje po to, żeby kiedyś jak się już spotkamy po tej drugiej stronie, mógł mi powiedzieć, że jest dumny ze mnie. A Ty masz jeszcze dzieci, więc masz kogo kochać i dla kogo żyć i może część Ciebie umarła wraz z Nim, ale jego cząstka też jest w dzieciach, a one teraz potrzebują Cię bardziej niż sobie zdajesz z tego sprawę... Bóg urządził nam piekło na ziemi więc chociaż starajmy się nie poddać i żyć na przekór temu wszystkiemu co nas tutaj spotyka :(
  4. Witam. Czy jest jakaś Przyjazna Duszyczka, która napisze jak ma zamiar przetrwać święta? Bo ja się tego okropnie boję. Jak sobie pomyślę, że ktoś mi będzie składał życzenia i przy stole będę musiała się modlić również za mojego Narzeczonego to wolałabym zasnąć i obudzić się dopiero po nowym roku. Do tego zjedzie się cała rodzina, wszyscy tacy szczęśliwi i jak przy takiej okazji udawać, że wszystko jest w porządku.... ;/
  5. do W.P. rozumiem Cię odnośnie znajomych. Moi też oferowali pomoc byli blisko, ale bardzo szybko zapomnieli co się wydarzyło. Teraz po prawie 6 miesiącach nie interesuje ich nawet to czy śledztwo się zakończyło. Kiedyś myślałam, że przyjaciele będę zawsze i nigdy nie zostawią nas w potrzebie, a teraz cieszę się, że ja muszę przez to przechodzić, a nie mój Ukochany. Brakuję mi go w każdej minucie, sekundzie, ale pocieszam się tym, że każda minuta przybliża mnie do Niego... Słowa typu czy się już pozbierałaś aż tak bardzo nie ranią. Gorzej jest jak ktoś stwierdzi, że nie ma po kim płakać bo i tak nie wiem czy bylibyśmy razem do końca życia, a tak to zaoszczędziliśmy sobie wielu nie potrzebnych kłótni... Ale tak mówią tylko ludzie którzy nie przeżyli w swoim życiu takiej tragedii i nie zdają sobie sprawy ile oni sami mogli by stracić...
  6. Wiesz wydaję mi się, że jest coś poza tym światem :) Może to głupie ale śniło mi się jak zginął mój Narzeczony, a potem okazało się, że dokładnie to samo powiedziała prokuratura - zresztą dużo rzeczy dzięki temu zrozumiałam. Wiem, że On się teraz mną opiekuję i Twój Mąż też jest cały czas blisko Was. I te słowa "ułożysz sobie życie" faktycznie nie pomagają, ale mnie po prawie 6 miesiącach dają ulgę, że jest ktoś kto wierzy, że kiedyś jeszcze się uśmiechnę. Zazdroszczę Wam bo macie dzieciaki choć niewielką cząstkę tego co straciłyście :(
  7. Zgadzam się z Tobą. Niby nic się nie zmieniło, niby wszyscy ludzie tacy sami, wszystko poukładane, ale brakuje tej jednej osoby. Tej która zapełniała cały dzień i nadawała mu sensu. Mi też ludzie mówią, że jestem młoda i że ułożę sobie drugi raz życie tylko jak je ułożyć skoro kocha się nadal tego Jedynego... "Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma"
  8. Hej Dziewczyny :) Pewnie będę na tym forum najmłodsza. Mam 21 lat ja nie zdążyłam powiedzieć tego sakramentalnego tak. Wstrzymaliśmy się wraz z Narzeczonym do zakończenia studiów. To już 5 miesiąc jak zginął tragicznie podczas pracy. Mieliśmy tyle planów. Zginął bo pragnął zabrać mnie do krajów azjatyckich w podróż poślubną. Wiem co czujecie i zazdroszczę, że wasi Mężowie pozostawili po sobie choć maleńką iskierkę siebie w postaci dzieci bo mi zostały tylko zdjęcia, wspomnienia i nasza pasja fotografowanie, ale i to w samotności przynosi tylko same łzy... Trzymajcie się mocno :*
×