wiecznie_steskniona
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wiecznie_steskniona
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
co ma co cholery piernik do wiatraka?? ja mówiąc o tych koszulkach jako durny przykład, którego się tak czepiłyście jak rzep, mówiłam o dwóch zupełnie innych rzeczach, abstrahując zupełnie od mojego eks. czytać ze zrozumieniem. całe posty, a nie zdania z kontekstu wyjęte. i wiesz, superbitch, na początku podobały mi się Twoje posty, ale teraz to już są wkurwiające. idiotki już ze mnie nie rób i trochę przyhamuj z tą ironią bo aż mam wrażenie że Ty to się od pisania takich szyderczych postów robisz mokra.
-
możesz się nabijać, ale takie rzeczy ważne są później w życiu i czasem wielkie uczucia mogą nie przetrwać, bo się okazuje że o pierdoły człowiek się kłóci. nie mówię tutaj, że mój eks jest superowy i przez to mu wybaczę wszystko bo mi obiad ugotuje. nie mówię, że facet musi wszystko umieć. mówię, że dla mnie facet koło którego trzeba chodzić i po nim sprzątać, który przychodzi z pracy i siada sobie bo się tak zmęczył, a kobieta wokoło zapiernicza jest dla mnie ciotą. inie chodzi o umiejętności tylko o dopasowanie. dla niektórych to nieważne czy obojętne. dla mnie bardzo ważne. u mnie w domu mama miała zawsze wszystko na głowie i mam bardzo przykre doświadczenia więc bez zbędnego szyderstwa proszę. w ogóle to jakaś wkurzona na maksa jestem. nawet nie wiem na co. na eks też na pewno. i trochę na siebie, chyba na wszystko. jakiś mam dzień pt. będę sobie sama do końca życia i będzie mi dobrze, niech się wszyscy pierdolą.
-
oczywiście, że takie niezdecydowanie jest przesadą. ale dla mnie męskość nie jest równoznaczna z byciem zdecydowanym. dla mnie męski facet to przede wszsytkim taki, który potrafi o siebie zadbać. zarówno w sensie estetyycznym i fizycznym, jak i taki, hmm, na co dzień. czyli nie wymaga i wręcz nie chce żeby kobieta dla niego bez przerwy prała, gotowała, prasowała, potrafi zrobić zakupy bez telefonu w ręku i dzwonienia jak wygląda kalarepa, nie spija się przy każdej możliwej okazji. on jest niezdecydowany cholerenie i przyznam, że zaczyna mnie to męczyć, tylko wciąż mam do niego słabość. ale kurde jak aptrze po facetach moich koleżanek to też mi się rzygać chce. nawet koszulki złożyć czy kontaktu naprawić a dziewczyna wyjedzie na weekend to żywi się pizzą albo w macdonaldzie. gdyby on był zdecydowany względem mnie to wszystko inne byłoby po prostu zajebiste.
-
generanie ja to widzę inaczej. po kolei, sporo facetów chodzi w powyciąganych spodniach :P to raz, ale nieważne. nie pisałam, że to jak wygląda znaczy jaki jest tylko chodziło mi o to, że przez wygląd ludzie oceniają jego charakter całkiem inaczej niż to jest w rzeczywistości. sapanie słyszałam, bo akurat piosenka się skończyła. a i pewnie bez tego bym słyszała, bo to sapanie + tupot. kłamać naprawdę nie każdy porafi. a przynajmniej nie w ważnych sprawach. ja np. nie potrafię. jakieś pierdoły typu "tak mamo, chodzę na wszystkie wykłady" owszem, ale nie jeśli chodzi o takie rzeczy. nie przejdzie mi przez gardło i tyle. nie chodzi o żadną męskość nie męskość, o to że mi nosi zakupy czy nie. i odmówiłam mu, może nie od razu, ale ja akurat jestem zadowolona z mojego zachowania. nie pozwoliłam mu się pocalować, to odemnie naprawdę wymagało ode mnie skupienia i musiałam się zawziąć. dla mnie to jest krok do przodu. pierwszy raz się tak zachowałam. i nie chodzi o bycie suką czy nie suką tylko o bycie na miejscu. pewnie, mogłam od razu go przegonić, teraz to sie wydaje jak najbardziej ok, ale wtedy nie miałam serca. ale cieszę się że potrafiłam go wyprosić z mieszkania. Ty to postrzegasz jako porażkę, bo pewnie byś inaczej postąpiła. ja to postrzegam jako mały sukces, tym razem wyszło tak, następnym razem uda mi się od razu.
-
nie no, to akurat nie jest prawda że wypadało, bo co jak co ale on kłamać nigdy nie potrafił. kocha mnie na jakiśtam swój sposób i tyle. czy jest ciotowaty? hm, zdarzyło mi się tak pomyśleć, ale to jak byłam wkurzona, generalnie to naprawdę bardzo dobry człowiek.. a co do wyglądu to on serio jest przystojny, dobrze mu z 3dniowym zarostem :) a ubiera się, że się tak wyrażę, na czasie ;p żadnych porozciąganych spodni czy koszul flanelowych ;p i przed kompem nigdy też nie walił, on serio jest po prostu takim zagubionym idealistą-romantykiem, jeszcze włąśnie trochę chłopczykiem. z jego strony nie ma żadnych kłamstw, wykorzystywania z premedytacją, nie ma się co doszukiwać jakichś ukrytych motywów, bo takich nie ma. oczywiście inną sprawą jest to jak jest odbierany. ale on w ogóle jest specyficzny. jak ludzie go poznają to często np. myślą że jest cwaniakiem albo się gubią, bo ma też specyficzne poczucie humoru ;) ale kocha się człowieka takiego jakim jest.. i Szoszo masz rację z tymi serialami chyba, on po prostu żyje w swoim świecie, chociaż i tak się zmienił od rozstania, jak trochę rozmawialiśmy wcześniej to widziałam zmianę. na lepsze. i mam jeszcze wieści dla wielbicieli telenowel. myślałam, że teraz będę jedynie pisać że cisza że cisza. no ale cóż.. kiedyś pisałam już, że on mieszka dosyć niedaleko mnie, a w dodatku jak idę na uczelnię to muszę przejść obok jego bloku, a w dodatku pod jego oknem. i wracałam dzisiaj z zajęć, obładowana torbami z prowiantem na jutrzejszy obiad. widziałam, że okno miał otwarte, ale starałam się mieć wzrok przed siebie. przeszłam obok, zniknęłam z pola widzenia i odetchnęłam, bo szczerze nie wiedzieć czemu miałam stresa. i idę sobie przesłuchując nową płytę, aż słyszę za sobą sapanie. odwracam się, a kogo widzę? zgadnijcie. zobaczył mnie przez okno i wybiegł z mieszkania za mną. podbiegł, w ogóle uśmiechnięty, bierze mi zakupy z rąk i pyta się czy może mi je ponieść. ja nie potrafiłam tak na środku ulicy, ludzi pełno, powiedzieć że nie. poza tym w za ciężkim szoku byłam. on zaczyna coś mówić o jakichś pierdołach, ja milczę bo nie wiem co się dzieje. myślę sobie, może nie zrozumiał naszej ostatniej rozmowy? no ale ok, idziemy, rozmawiamy. doszliśmy do mnie, weszliśmy do mieszkania. zakupy pochowałam, zaczęłam się brać za jutrzejszy obiad, a on w sumie nic specjalnego nie mówi. no to ja myślę, nie będę udawać że wszystko ok, przecież wyraziłam się jasno ostatnio. no i się pytam, czemu za mną wybiegł. on tak patrzy, troszkę zmieszany i mówi że wybiegł żeby mi zakupy ponieść. ja- "i tyle?". on się jeszczebardziej zmieszał i pyta, tak trochę próbując żartować "a jak tyle to będę musiał iść?". a ja kiwam głową, że tak. trochę się czerwony zrobił i mówi, że nie wie czemu wybiegł, że najpierw wybiegł a później pomyślał. no ja się na to uśmiechnęłam, ale nic nie powiedziałam, bo co? on tak się kierował w stronę swoich butów, ale tak niepewnie, jakby trochę jednak chciał, żebym powiedziała, że żartuję czy coś. no ale ja nic. ubrał buty, wstał, podszedł do mnie. popatrzył i odgarnął włosy za ucho. ech, jego dotyk wciąż na mnie działa..chyba chciał mnie pocałować, ale widział moją postawę i że mu nie pozwolę. powiedział, że chciałby cofnąć czas o trzy lata. na moje pytanie o powód powiedział, że przez te 3 lata był głupi (nie wiem o co mu konkretnie chodziło, no ale mniejsza o to). ja nic. a on "daj mi jeszcze trochę czasu". a ja na to co to znaczy że mam mu dać trochę czasu, czekać? on: "nie. nie czekać. masz zakaz czekania" a ja że nie potrzebuję zakazu, za długo już czekałam. no i w sumie nic więcej ciekawego. o ile to jest ciekawe. w ogóle to aż mi się nie chce wierzyć, że takie rzczy się zdarzają. już chyba nigdy nie powiem że w filmie coś jest nierealne...
-
kochamciezycie, to trzymam kciuki żebvy wszystko poszło po myśli :) Agata, ale chyvba różnica jest taka, że potrafisz przebywać w jednym pomieszczeniu z tymi przyjaciółmi i nie myśleć żeby się na nich rzucić i rozebrać? ;p bo akurat nas nie wolno zamknąć w jednym pokoju samych bo się skończy że jedno na drugim będzie leżeć. bo ja rozumiem taką miłość, też mam przyjaciela i go uwielbiam, ale traktuję jak brata, nie mogłabym z nim być w związku i mnie nie pociąga fizycznie. i właśnie dlategp tą opcję jednak odrzucam.. on w ogóle pełny sprzeczności jest.. dzisiaj dopiero zdałam sobie sprawę że w jednej rozmowie powiedział, że widzi nas jeszcze razem i że miał mówić żebyśmy się definitywnie rozstali, że kocha i nie cierpi, chyba jedyną rzeczą jaką jest pewny to to, że go pociągam. no masakra.
-
wymarzony on nie jest :) po prostu mi się podoba i go lubię. a nie bedziemy razem bo pracujemy razem.
-
tzn Agata iwesz co, do mnie Twoje wytłumaczenie nie do końca dociera, bo wydawało mi się zawsze, że milość to taka bardzo głęboka przyjaźń do którego dochodzi pożadanie i chemia. no nie wiem, może się mylę.. ech, wszystko nieważne już naprawdę. nie będę rozkminiać bo wtedy jest gorzej.
-
jak nie mogła zakończyć znajomości? zakończyłam, cięzko mi cholernie, tęsknię,ale moja cierpiliwość się skończyła, teraz o nim będę starać się nie myśleć i układać sobie życie na nowo. w sumie jeden facet mi się podoba z mojego otoczenia, szansy na to nie ma żadnej, ale zawsze to mogę sobie o kim innym przed snem myśleć. a że on kiedyś będzie żałował to jestem pewna...
-
a cała sytuacja to trwała ponad godzinę ;O i wiem, że pisze się "rozumiem", tam jakaś literówka się wkradła ;D
-
kurde, życie jest niesrwiedliwe! tak mi przykro, karpatka, no słów nie mam.. to ile czasu minęło od tego neiszczęsnego smsa? ja naprawdę wierzyłam, że znalazłaś kogoś dla siebie, coś poważniejszego, że to taka trochę nagroda za tamten związek.. kochamciezycie chyba napisała wszystko.. trzymaj się i PISZ! kochamciezycie, ja Ci życzę żeby wszystko się doprecyzpwało, Ty tym bardziej potrzebujesz doprecyzowania, bo z pracą stoisz trochę niepewnie na razie i wiadomo, że człowiek w takich sytuacjach chce mieć coś pewnego ;) w ogóle znalazlas coś co chciałabyś robić? jak Ci te rozmowy idą? a jeśli chodzi o mnie, no nowe wiadomości są. w ogóle z góry przepraszam za ewentualne nieskładne zdania, ale jestem przemęczona. koniec tygodnia był też męczący, byłam na jednym piwie ze znajomymi (ale bez eksa - akurat tych ludzi nie zna) i było przyjemnie, poza tym to w piatek pobiłam rekord siedzenia w pracy. sobota nauka, a dzisiaj byłam u naszych znajomych wspólnych, no i on był. w sumie nie planowałam z nim rozmawiać, bo myślałam, że nie będzie sposobności. a później w trakcie imprezy stwierdziłam, że wręcz nawet jakby taka się trafiła to nie dam rady.. wracaliśmy razem, bo ten sam kierunek. wszedł ze mną bo potrzebował płyty, którą mu kiedyś zabrałam jak się okazało i nawet nie pamiętałam. gadaliśmy pierdołach, później była jedna sytuacja, taka głupia, no nieważne co, ale ważne, że wszystko do mnie wróciło i widać po mnie było, że coś nie tak. on się nade mną tak ładnie pochylił i z uśmiechem jeszcze spytał o co chodzi, a ja już nie mogłam w sobie dusić tego wszsytkiego. zaczęłam od słów, że nie traktuje mnie poważnie. no i generalnie ja miałam w domu współlaktorkę ijej gości więc wyszliśmy na klatkę. zaczęłam mówić to, co ostatnio pisałam wam. on na początku milczał, chyba raz powidział "rozumiem". później (już w tej chwili nie pamiętam jak to się stało) zaczęliśmy rozmawiać i on powiedział coś niemiłego, ja też mu swoje żale wyrzuciłam, m.in. że powiedział sporo słów, które mnie bardzo bolały i szczeze mówiąc na tym etapie to myśałam, że się po prostu pokłócimy.. to chwilę trwało, nie było krzyku czy coś, było trochę milczenia (gdzieśtam po drodze jeszcze jak spytałam czy widzi nas razem jeszcze powiedział "tak") ale nie chciałam się z nim kłócić.. no i on w przypływienerwów powiedział coś, że idzie, bo mnie nie cierpi. ja zrobiłam oczy jak pięciozłotówki (chociaż wiedziałam dobrze, że naprawdę tak nie myśli, kiedyś nawet czytałam, że faceci nie potrafią odróżnić uczuć takich stałych od chwilowych - coś jak dziecko, które mówi do mamy, która mu zabrała zabawkę, że ją nienawidzi, chociaż tak naprawdę tak nie jest) i mówię cośw stylu że właśnie o to mi chodzi i powiedziałam "usłyszałeś kiedyś coś takiego od osoby na której ci zależy?? wiesz jak to strasznie boli??". no i wstałam i zaczęłam iść bo co będę dyskutować. on mnie oczywiście zatrzymał, tak zagrodził ręką drogą, przysunął i oparł głowę na moim ramieniu. staliśmy tak z minutę, ale ja byłąm już zmęczona i w ogóle mi zaczęło być wszystko obojętne no i rozmowa: ja: co? już mnie nie niecierpisz? on: przesadziłem ja: przesadziłes? czyli tylko nie lubisz? on: nie, wręcz przeciwnie ja: to co, może mnie kochasz? on: tak no to ja znowu oczy, tylko tym razem piłki golfowe. to mnie strasznie zaskoczyło, bo przecież byłam tak masakrycznie pzyzwyczajona że on nie wie czy mnie kocha że musiałam to pwotórzyć ja: kochasz mnie?? on: TAK ja: kochasz mnie? (z powątpiewaniem) on: tak. ja: od kiedy? on: od zawsze. znaczy się, od trzech lat. ale jak się okazuje, to niewiele zmienia. no ja od tego momentu byłam już w szoku, złość jakakolwiek była mi przeszła, zagubiłam się totalnie, bo nigdy mi nie przeszło przez myśl, że on może powiedzieć że mnie kocha (chcoiaż tyle razy mówiłam, że kocha). no i patrzę na niego jak głupia i coś wybąkują że co to znaczy że czy on chce być ze mna czy nie chce, że nie rozumiem, blabla. on enralnie milaczał, jakoś poweidział, zebym chwilę poczekała, bo on musi sobie wszystko poskładać do kupy. i milczał chyba z 15 minut, ja już prawie zasypiałam, bo zmęczona. pózniej mie wziął za rękę, dotykał włosów, przykładał swoje czoło do mojego, pzytulił mocno, ale nic nie mówił. ja generalnie torchę jak we śnie, bo najchętniej położyłabym się spać, a jeszcze takie nowości. w końcu wybąknęłm czy coś w końcu powie. on "a co mam powiedzieć? " ja:"no nie wiem, chciałeś coś powiedzieć" on: "chciałem powiedzieć żebyśmy się definitywnie rozstali, ale nie potrafię" ja: "nie rozumie, to kochasz mnie czy nie? w czym teraz problem? zawsze problem był że nie wiesz czy kochasz, a teraz kochasz, tak? nie czaję, zgubiłam się" no bo jak się można nie zgubić? a on coś mówi, że są różne rodzaje miłości, że on mnie pożada i chce dla mnie jak najlepiej, "ale". ja się pytam co "ale". to już nie potrafił dokończyć. no to ja, z naprawdę ciężkim sercem, powiedziałam, że widzę, że on się waha, więc w sumie nie mamy o czym rozmawiać. no i go jeszcze na pożegnalnie pocałowałam, w sumie ciężko mi było oderwać się od niego, bo mnie trzymał mocno i mocno się we mnie wbił ustami.. ale musiałam, bo jeśli to był nasze ostatnie spotkanie to chciałam żeby się pocałunkiem zakończyło. już za nim tęsknię, kocham go. naprawdę kocham. ale nie ufam... i mimo, że srece mi teraz pęka to wiem, że dobrze zrobiłam, cieszę się że znalazłam w sobie na tyle siły żeby mu wszystko powiedzieć. chociaż jeszcze bardziej nie rozumiem o co mu teraz chodzi. myślę, że to strach przed zaangażowaniem. co ci faceci się tak tego boją????
-
a moze powiem mu dzisiaj? kurde, nie lubie siebie za to że jestem taka niecierpliwa :P
-
czemu tak to widzisz? równie dobrze w moim życiu może pojawić się facet i on będzie gorzko płakał. to jest obustronne. i generalnie nie zgadzam się ze stwierdzeniami typu że jak siękobieta "oddaje" bez zobowiazań to od razu ma skreślone. po pierwsze, czemu "oddaje" ? oddajemy się sobie nawzajem, moja babcia mawia zawsze o kobietach które się "oddają". mamy 21 wiek i poglądy na seks kobiety trochę się w końcu wyrównały. a po drugie, nie jest on facetem z ulicy pierwszym lepszym. a po trzecie, jeśli mnie nie widzi jako partnerki życiowej tylko z tego powodu to kij w oko, nie chcę kogoś, kto myśli w ten sposób. akurat jeśli chodzi o partnerstwo w związku to ja mam bardzo sprecyzowane poglądy tutaj. i w tej kweistii zresztą zawsze się zgadzaliśmy. z tymi instyktami to też przesada, ale już inna sprawa. my sporo razem przeszliśmy, dużo też ciężkich chwil, które nas zlibżyły i ciężko się oderwać od drugiej osoby. mimo, że zerwaliśmy i mimo, że się widujemy od rozstania o wiele rzadziej, wciąż on jest osobą która wie o mnie najwięcej. ja generalnie nie jestem zbyt wylewna do ludzi. a inna sprawa, że już zaczynam za nim tęsknić, a widziałam go 5h temu. to też mi daje trochę do zastanowienia...
-
sms zapewne nie był najlepszym pomysłem, ale nie powinnaś mieć jakiegoś żalu do siebie, sama mówisz, że wszystko Ci na głowęakurat spadło. ja bym poczekała do jutra. dałaś mu znak, że Ci zależy i na pewno do niego dotarło. odpowiedzią czy nie odpowiedzią bym się nie sugerowała, bo ciężko się na takie rzeczy odpowiada. idź jutro na randkę, spróbuj się wyluzować i być sobą. ja strzelam, że on zrobi jakiś krok, ale zobaczysz sama :) tylko nie myśl za duzo. i z pracą - dobrze zrobiłaś. i trzymam kciuki, żebyś znalazła coś, co będziesz przynajmniej lubić :) u mnie też kiepskawo, mam ogromny zastój, wręcz jakiś dołek emocjonalny. sporo ma tu udziału cała moja sytuacja uczuciowa, która jest wielkim gównem, za przeproszeniem, w tej chwili, ale też kilka innych spraw, na uczelni narobiłam zaległości sobie, z pracą mgr jestem w czarnej dupie, do tego się pochorowałam i ostatnio chodzę jak zombi, tylko bym spała i oglądała seriale.. w sumie u mnie to właśnie praca jest tym jasnym punktem. inna sprawa, że w sobotę jest pewne wydarzenie, które chyba zaważy na losie moim i ex. i piłeczka po stronie ex, jeśli TEGO nie wykorzysta to już mogę być pewna, że nigdy nic z nami nie będzie. poczekamy zobaczymy ;)
-
popieram :D
-
roza, a Ty mu w końcu coś odpisałaś na tą propozycję spotkania? ;> tęsknota skąd? :) ja też trochę tęsknię, ale zdecydowanie faza głupot mi przeszła i potrafię się zająć sobą i bardzo mnie to cieszy. nowości żadnych, jutro idę do pracy, ale w środę znowu wyjeżdżam na tydzień ze znajomymi :D cieszę się, ale jednocześnie mam wyrzuty sumienia, bo ogrom roboty mnie czeka, a mi się podróży zachciało ;) ktos smutny, a Ty chciałabyś z nim być? bo trochę mówisz o całej sytuacji, ale nie powiedziałaś nic o swoich uczuciach do niego..
-
w sumie dziwne zachowanie. możliwości jest w sumie dużo. może to ego a może chce wybadać teren a może cokolwiek innego. ale podziwiam Cię za to nieodpisywanie :) w końcu albo sobie odpuści albo wyjdzie z jakąś konkretną propozycją. ale widać, że Twoja olewka dała się mu we znaki. ja sobie postanowiłam że mam mojego w dupie i zaczynm dbać o siebie bo W KOŃCU zdałam sobie sprawę, że wszystko robiłam dla nas. nawet jak się nie odzywałam to w nadziei, że to pomoże i on zrozumie. a teraz postanowilam wrzucić na luz i jeśli mam cokolwiek robić to dla siebie. i byłam zadowolona :P jeśli chodzi o rozmowę z nim to ja takie próbowałam przeprowadzić, ale im bardziej się go naciska i zadaje pyania typu 'dlaczego' tym bardziej on spuszcza głowę i mnie to wtedy wkurza. on generalnie jest dosyć skryty i nie lubi mówić o uczuciach, wręcz chyba nie potrafi. jeśli chodzi o urwanie kontkatu to na razie się nie da. łączy nas za dużo jeszcze wspólnych spraw. np. wczoraj musiałam do niego napisać w jednej sprawie, nieważne o co chodzi, bądź co bądź odpisał że "oczywiście nie ma problemu" i dodał jeszcze, że przeprasza mnie za swoje zachowanie wtedy na kawie i że życzy mi miłej imprezy (pisalam jakoś wcześniej, że jedną rzecz organizowałam). trochę się zdziwiłam i w sumie w szoku odpowiedziałam mu dwoma znakami - uśmiechem, a on wtedy "i niech Ci ten uśmiech z twarzy nie schodzi". trochę w szoku byłam. a dzisiaj się na fb odezwał, pogadaliśmy chwilę o pierdołach, wpytwał się odnośnie mojego majówkowego wyjazdu, itd. nie wiem co mam o tym myśleć, ale nie zamierzam się jakoś rozwodzić. w sumie to wydaje mi się, że on teraz czuje się bezpiecznie, bo jest w domu i wiadomo, że tak się zbytnio nie zaangażujemy. ;] bo zresztą zobaczymy się za jakieś 3 tygodnie dopiero.
-
no skoro mnie już nawet śmieszy to nawet nie trochę ;) i problem właśnie taki, że on się BOI. i to jakoś panicznie, nie czaje.. bo widzę jak na mnie patrzy, jak mnie pożąda, blabla, wydaje mi się, że chce, tylko sobie sam wymyśla wymówki, bo się BOI. bez sensu. ktoś mówił o rozmowie. to nie miało sensu. po raz kolejny poweidział, że nie jest pewny to o czym miałam z nim dyskutowac? on pojechał chyba dzisiaj do domu i najprawdopodbniej nie będziemy się widzieć jakiś miesiąc.. a ja zastanawiam się czy jak wróci to czy po prostu nie wysłać go do psychologa. bo on sam sobie ze sobą nie poradzi. to już taka czystoludzka dobroć, bo mi na nim zależy i uważam, że to wspaniały człowiek, tylko musi się ogarnąć, a nie da rady chyba bez specjalistycznej pomocy. ja jestem ciekawa jak tam roza, Twój eks dalej zaczepia? :>
-
wow, miło wiedzieć, że ludzie czytają :) ja jestem i generalnie piszę, tlko tak jak wspominała róża, byłam na wypadzie :D było genialnie, bardzo odpoczęłam psychicznie, oderwałam się od wszystkiego, oczyściłam umysł ze złych emocji :) minus tylko taki, że mam teraz mnóstwo zaległości tutaj w życiu codziennym i mało czasu, nie dość, że kilka referatów na uczelni, praca mgr, do tego dochodzi organizacja jednej imprezy, masakra, od dwóch dni nie mam czasu nawet poskładać ubrań, które piętrzą mi się gdzieś na krześle ;) ale tutaj zajrzałam :) generalnie u mnie oczywiście znowu się coś wydarzyło. otóż przyszedł po mnie żeby odporwadzić na ten dworzec w nocy. trochę porozmawialiśmy, ale w sumie nic konkretnego (zresztą była 4 nad ranem :P). później tydzień mi minął na zwiedzaniu i balowaniu, jemu na nauce, wiedziałam, że po mnie wyjdzie jak przyjadę (powiedział że wyjdzie). i faktycznie stał na peronie. ja po tygodniu byłam oczywiście zmasakrowana, zmęczona i brudna :D ale i tak jak go zobaczyłam to się uśmiechnęłam, jak go widzę to od razu się uśmiecham. on zresztą też miał banana na twarzy. i mimo, że miałam tłuste włosy zgarnięte do tyłu byle jak powiedział, że ślicznie wyglądam (i naprawdę tak uważał..) odprowadził mnie do domu, do tego poweidział, że zrobił mi zakupy żebym miała co na śniadanie zjeść w poniedziałek :) no i w sumie koniec końców żadne z nas nie mogło się oprzeć drugiemu i wylądowaliśmy pod prysznicem, a później w łóżku. powiedział "ostro zaczynamy". seksu nie uprawialiśmy, powiedział że bardzo chce, ale chce to zrobić prawidłowo, z winem i w nocy (bo wtedy było południe). a dzisiaj dostałam kwiatka z origami :P chłopak niby się zaczął serio starać, ale generalnie ja podchodzę do tego raczej z dystansem, na razie i tak nie mam czasu żeby się nad tą sytuacją rozwodzić i stawiać do muru bo bym zwariowała, mam mnóstwo rzeczy na głowie i nawet niespecjalnie o tym wszystkim myślę. także na razie daję sprawom wolną rękę, on i tak jedzie już do domu na święta w ten weekend, później po świętach ja znowu wyjeżdżam na tydzień, więc zanim zdążę cokolwiek zrobić, będzie połowa maja. naprawdę dużo mi dał ten wyjazd :) pozdrawiam wszystkich! :)
-
cześć dziewczyny :) tydzień nie pisałam, dużo, ale byłam strasznie zajęta, codziennie przychodziłam bardzo późno. ech, w ogóle ostatnio to byłam przed okresem i przeżywałam potrójnie wszystko. trochę się wydarzyło przez ten tydzień. rozmawialiśmy, później on zaprosił mnie na randkę, było cudownie, jak na normalnej pierwszej rande. kawa, spacer, na pożegnanie pocałunek. później druga, też bardzo miło. w ogóle bardzo się interesował kiedy jadę (bo w przyszłym tygodniu mnie nie ma w kraju) - chciał przyjść do mnie w nocy o godz. 4 żeby odprowadzić na dworzec,pytał się kiedy wracam i w ogóle widziałam w jego oczach wciąż to uczucie, jak na mnie patrzy ukradkiem albo wpatruje jak nie patrzę, wiecie o co chodzi. na pożegnanie spytał czy w piątek gdzieś wyjdziemy. ja że ok. i przyszedł dzisiaj i od razu widziałam że coś nie tak. nie chce mi się wszystkiego opisywać, na początku było fajnie. ale później zaczęliśmy rozmawiać i w sumie w skończyło się bardzo emocjonalnie i ta rozmowa przekonała mnie że już naprawdę powinnam odpuścić. znowu usłyszałam, że jestem niby idealna,ale "nie ma tego czegoś". i że on się boi że to by nie wypaliło, blablabla. powiedział niby też, że nawet nie wiem ile dla niego znaczę (no i co z tego, dla mnie wszystko mniej niż "kocham" jest niewystarczające). skończyło się na tym, że powiedziałam że skoro uważa że mu beze mnie lepiej to proszę bardzo, żeby nie przychodził mnie odprowazać, sama sobie dam radę. i się rozeszliśmy. jest mi przykro, ale w tej chwili jestem też zła. i nie ogarniam jego zachowania. dla mnie to proste: ktoś jest idealny to jest idealny, jak się chce to związek wypala. koniec kropka. koniec ostateczny to pewnie jeszcze nie będzie, bo się będziemy widzieć na pewno kiedyś, ale koniec związku niestety tak. chociaż ja dalej kocham :(
-
wiem włąśnie, że wałkujemy, ale wtedy nie odzywałam się miesiąc i nic, więc się przypomniałam. a jak widać, też nic to nie dało. zobaczymy co będzie teraz. najgorsze, że naprawdę za nim tęsknię. i naprawdę chciałabym go mieć przy sobie. i spędzić z nim resztę życia. ciężko.
-
ja lubię wasze posty czytać i zawsze czytam od początku do końca, więc nie ma za co przepraszać. nie zawsze się odnoszę, ale jak napisałaś - samo napisanie pomaga :) mój się nie stara :P trochę mi przykro, że nie napisał, ale ja zrobiłam sama przekręt sobie i pojechałam do domu :P siedzę i gadam z mamą :) a gdyby nawet napisał to jestem zmuszona odmówić ;) ciekawe. dzisiaj jeszcze doszłam do wniosku, że wszelki wcześniejszy kontakt z mojej strony to był naprawdę BŁĄD. pomyślałam (może i niesłusznie, ale cóż), ze gdybym siedziała cicho to MOŻE teraz by się starał? ech. ja muszę odpuścić, bo się doprowadzę do ruiny psychicznej. najgorsze, że ciągle mam nadzieję. że się odezwie, że mu zależy, że będziemy razem. inna sprawa, że ja za tydzień mam urlop i nie będzie mnie przez tydzień, wyjeżdzam ze znajomymi. i on o tym wie. ciekawe czy bęzdie chciał mnie zobaczyć jeszcze przed wyjazdem. jeśli nie o będzie mi bardzo smutno, ale jakoś to będę musiała przeżyć.. tylko z nauki trochę nici, może się wieczorkiem jakimś cudem zabiorę :D
-
aaaa. ja przed okresem jestem. nic dziwnego, że tak przeżywam :/
-
wiecie co, strasznie się boję weekendu.. bo jestem wręcz przekonana, że on się nie odezwie (chociaż nadzieję mam niestety), a ja już teraz mam nieźle zryty humor. a jak wpadnę w taki dołek, że zacznę ryczeć bez powodu to już bardzo blisko do tego, żebym zadzwoniła. jak to jest, że on mi za każdym razem udowadnia, chcąc nie chcąc, że mu nie zależy, a ja i tak w to brnę? za każdym razem mówię sobie, że to koniec, że już nie mogę więcej pisać/dzwonić/zaczepiać. a potem przychodzi ta głupia chwila słabości i przez moment kontakt z mojej strony wydaje mi się najwsapanialszym rozwiązaniem i autentycznie przestaję w ogóle myśleć? i później się spotykamy, ja łapię te chwile jak tylko mogę, widzę w jego oczach jak mnie podziwia, że jestem dla niego mimo wszystko ważna, bo całuje z czułością w czółko albo kark, myślę sobie "TAK! zależy mu!". a później on milknie i tak to trwa aż ja się nie odezwę. on się odezwał pierwzy raz. a jeszcze nie wspominałam, że trochę był na mnie zły, że wtedy nie odpisałam, bo był taki chory. i gdybyśmy się nie spotkali przez przypadek to pewnie by się nie odezwał w ogóle. i niby wszystko wiem, ale później go widzę i naprawdę w jego oczach JEST uczucie i to mnie tak zwodzi.. dajcie mi trochę swojej siły :( tak was wszystkie podziwiam że się nie dałyście, ja się czuję taka malutka przy was..
-
o proszę, znalazł się następn obrońca moralności kobiecej. wkurza mnie jak ktos mówi o szacunku, ale tylko w tosunku do kobiet. bo kobieta powinna się szanować, jej ciało to świątynia, blabla, a facet to w ogóle niemyśląca istota z szacunkiem do siebie w definicji (bo penis=szacunek, cokolwiek ten penis robi), jak kobieta daje to on bierze i to nie wpływa na żaden szacun. sorry, ale jeśli facet współżyje z kobietą do której nie ma szacunku to sam się nie szanuje więc niech nie ocenia innych. cokolwiek oczywiście znaczy słowo "szanować" już nie mówiąc o tym, o czym wspominała kochamzyciemimo, przeczyta jeden z drugim pojedycznego posta i wyciaga wielkie wnioski. ja robię to, na co mam ochotę i co jest w zgodzie ze mną. jeśli w zgodzie ze mną będzie seks z eks, zrobię to. no rozumiem rozo, ja mam w sumie podobne odczucia oprócz tego, że wyobrażam sobie jednak powrót. a przynajmniej chciałabym takiego. a raczej marzę o tym, żeby usłyszeć magiczne słowa "jesteś jedyna". bo to, co on teraz odstawia (czyli grobowe milczenie) to średnio rokuje. i też mi z tym wszystkim smutno. tylko dziwię się, że Twój eks nie zaproponował jakiejś rewolucji, tylko się poddał. szkoda. i ciekawe co znaczą te jego podchody. mój się w sumie inaczej zachowuje niż Twój. sam przejawia bardzo małą inicjatywę, ale jeśli ja z czymś wyjdę (w chwili słabości) to leci od razu. nie czaję tego. mam wrażenie też czasem, że on nawet gdyby chciał wrócić to sam by pierwszy nie przyszedł.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8