Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

wiecznie_steskniona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez wiecznie_steskniona

  1. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    Hej Piszę tu, bo nie bardzo mam z kim pogadać, a wiem, że jeśli się nie wyżalę, to do niego zadzwonię... Byliśmy ze sobą 3,5 roku. Kawałek życia. Były wzloty i upadki, już kiedyś się rozstawaliśmy, ale wracaliśmy do siebie szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Możnaby powiedzieć, że były to bardziej kłótnie. Powiedziałabym, że w naszym związku był tylko jeden problem. Poza nim było cudownie. DOgadywaliśmy się, wspólnie spędzaliśmy kupę czasu. Widywaliśmy się codziennie (chociaż to wynika też z faktu, że razem studiujemy). On bez przerwy powtarzał mi jaka jestem śliczna, porafił to mówić na 1000 sposobów, byłam jego aniołkiem, itd., razem gotowaliśmy, chodziliśmy na zakupy, wszystkie weekendy spędzaliśmy razem. Na czym polegał problem? Otóż on praktycznie cały czas trwania związku "nie wiedział co do mnie czuje". Chyba nigdy nie powiedział mi wprost "kocham Cię". Ale zawsze wydawało mi się, że po prostu nie potrafi tego powiedzieć i jego sposó na mówienie że mnie kocha były słowa typu "jesteś kochana", które zdarzały mu się dosyć często. Raz jedynie, gdy byliśmy ze znajomymi na piwie, w luźnej rozmowie, ktoś żartował że miałabym trzy ręcę, powiedział "i tak bym cię wtedy kochał". I mimo, że słyszałam czasem, że nie wie czy mnie kocha (lub wręcz zdarzyło się że powidział że NIE kocha) to jakoś bardzo na mnie negatywnie to nie wpływało, bo ja jego miłość czytałam z jego oczu, jak na mnie patrzył, co mówił. Może to głupie, bo facet mówi mi wprost że nie kocha, a ja uważam, że mnie kocha, ale tak zawsze czułam. Nie każdy lubi wyznawać takie rzeczy, to się powinno czuć. I o dziwo, ja to czułam. I wszystko byłoby dobrze, tylko że on, skoro uważał, że nie kocha, miewał mętlik w głowie. Nie spaliśmy ze sobą, bo on chciał uprawiać seks tylko z jedną kobietą w życiu. Rozmawialiśmy czasem o wspólnym życiu, on dwa dni temu powiedział, że jakby co, to tata mu powiedział, że pomoże nam kupić mieszkanie.. Przytulał mnie i mowił te wszystkie piękne rzeczy. Wydawało mi się, że do siebie pasujemy jak żadna inna para. I wczoraj był u mnie. Dawno nie mieliśmy wieczoru całkiem dla siebie i mieliśmy nadzieję że tym razem się uda. nie mieszkamy razem, ale moja współlokatorka często wyjeżdza. I wyjechła. Zadzwoniłam do niego. Powidział, że trzymałam go nieźle w niepewności, że co pół godzny sprawdzał czy nie pisałam. Cieszyłam się jak głupia, wiem, że on też (zresztą w piątek pisał że może sobota się uda). Przyszedł. Byłam szczęśliwa, widziałam też uśmiech na jego twarzy. Obejrzeliśmy film, później wziął mnie w ramiona, zaczęlismy się całować, rozbierąc... W pewnym momencie zaczęłąm zauważać że coś nie tak. spytałam czy coś mu chodzi po głowie. powiedział najpierw, że się boi że to znowu będzie niewypał (chodziło o to, że próbowaliśmy już raz seksu i nie mógł wejść) a chwile później że chyba nie powinniśmy, bo tu chodzi o uczucia. nie wiedziałam sczerze co mam zrobić, bo albo jedno albo drugie. wstałam i się ubrałam. bez wnikania w szczegóły, kilkanaście minut milczenia później doweidziałam się, że jego zdaniem W OGÓLE do siebie nie pasujemy. i że to nie miłość. i że koniec. boli jak cholera. Jakoś się trzymam, chociaż tęsknię za nim bez przerwy. Kocham go. Najgorsze, że razem studiujemy. Do końca roku nie będzie trudno go unikać, bo zostały 2 dni zajęć, ale później? Wiem, że jak o zobaczę to zacznę wymiękać. Jestem silna dopóki go nie widzę. Później zacznę się rozklejać. Niestety bardzo łatwo doprowadzić mnie do płaczu. Rozum podpowiada mi, że to nie ma sensu. Ale serce nie sługa. Przeraża mnie samotność, ale przeraża mnie też fakt, że mam nadzieję, że zrozumie że mnie kocha i wróci. I chyba nie potrafiłabym odmówić. Ciągle myślę, że gdyby tylko był pewien, że chce być ze mną, nie mielibyśmy żadnych problemów, bo wszędzie indziej było cudownie :( Strasznie to wszystko głupie, a ja czuję się jak ostatnia idiotka.. No i choletnie boli :( Jeśli ktoś to przeczyta to bardzo dziękuję.
  2. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    a to byłąm autentycznie ja, tylko mi się omskło na klawiaturze :)
  3. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    kochamciezycie, gratulacje!! :) naprawde się ucieszyłam jak to przeczytałam :D jak tam zaręczyny wyglądały? :D a ja mam się całkiem dobrze. eska spotkałam ze 3 razy na mieście, gadaliśmy na spokojnie, generalnie oboje wiemy, że skończone, ale tak na fajnych zasadach, zero żalów w sumie, może kiedyś odnowimy kontakt, póki co nie gadamy. z moim nowym mężczyzną super :) i czuję, że to ten. tak serio serio. w ogóle fajna sprawa znać kogoś dłuższy czas zanim się wejdzie w związek. my się znamy ponad 2 lata już, praktycznie 3. jesteśmy kilka miesięcy razem, ale czuję się tak mega swobodnie przy nim jak przy nikim innym :) tylko mamy teraz miesiąc nerwów.. ostatnio nam się gumka zsunęła... i żadne nie poczuło. szybko po tabletke po (no 36h..), na szczęście mój organizm zaakceptował dawkę hormonów łagodnie. no ale stres jest. przy czym strasznie się zdziwiłam swoją reakcją - bo do tej pory strasznie bałam się ciąży, szczególnie z ex (tak naprawdę podświadomie wiedziałam, że to nie ten a dziecko by mnie z nim związało już do końca życia). a z moim nowym TŻ - boję się otoczki, plotek, reakcji wszstkich, bo my w ogóle się ukrywamy raczej, ale samej ciąży już mało - w sensie nie chcę teraz, zdecydowanie za wcześnie, ale wiem, że kiedyś chcę. i że z nim. dziwne to :)
  4. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    jakoś mnie ten komentarz rozśmieszył :P no bywam, bywam, cóż :) na swoja uspariweliwienie powiem, że poza kwestią uczuć jestem całkiem rozgarnięta :P
  5. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    był. nawet później chwilę rozmawialiśmy sami, bo w jedną stronę wracamy. nawet kawałek mnie odprowadził. nawet go zaprosiłam na herbatę ale powiedział, że za późno już. ale wiem, żę to nie nieprawda. nie chciał. wydaje mi się, że wiedział że jak przyjdzie to wylądowalibyśmy w łóżku. bo taka prawda, więc pewnie dobrze że tym razem on zachował rozsądek. no nic. dalej nic nie wiem. wyłączam się. co będzie to będzie..
  6. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    milva, bardzo bardzo Ci dziękuję za ten post. tak naprawdę myślę bardzo podobnie, chociaż sama się przed sobą nie przyznaję.. ech. w ogóle ja się głupia martwię o byłego. kude zawsze byłam z tych co jak ktoś nie odbiera telefonu to widzą najgorsze scenariusze. byłam dzisiaj na piwie z przyjacielem. jest to chłopak którego poznałam na pierwszym roku studiów i się szybko zaprzyjaźniliśmy. zna też bardzo dobrze mojego byłego (dla przypomnienia, jesteśmy też z jendego roku studiów). w ogóle on wie o wszystkim. w każdym bądź razie pytał się czy nie rozmawiałam z byłym bo on mu w środę wieczorem wysłał wiadomość na fb a na pewno nie została odczytana. a wiem, że mój były wchodzi na fb codziennie. i ja już się martwię :| jeszcze do tego od tygodnia wiem że jutro się spotkam z innym kumplem. tego znowu znam od liceum ale nie spotykamy się jakoś często. ale zazwyczaj były też ze mną chodzi, oni się dosyć polubili. w każdym razie ten kumpel nie wie że zerwaliśmy. a mój były w ogóle chciał z nim ostatnio pogadać o pewnej sprawie. no i ja od tygodnia dumałam czy napisać mu o spotkaniu. bo przecież ani się nie pokłóciliśmy ani nic. miałam nie pisać ale w końcu stweirdziłam, że zachowam się dojrzale i mu napiszę normalnego smsa że jest spotkanie. nie powiem, to wyżej było też argumentem za. i nie odpisał. wiem, że on z tych co jak nie wiedzą co odpisać to nie odpisują, ale kurde, poczułam się źle. bo nawet jak nie ma ochoty się widzieć to mógł napisać że jest umówiony czy coś albo po prostu że to nie jest dobry pomysł. sms był typowo przyjacielski i rzeczowy. gdyby mu zależało to by też odpisał.. a z kolegą z pracy ? no jest dalej jak jest. ale stało się już normalką całkowitą że rozmawiamy wieczorami. a rozmawiamy o wszystkim. począwszy od jakichś ewidentych flirtów i podtekstów przez kto co jadł na obiad i że w tesco są fajne cukierki do poważnych i całkiem osobistych spraw. a jeszcze on zawsze był osobą skrytą i jak się go np. pytało gdzie jedzie na weekend to mówił że "daleko" i "nieważne". a tymczasem sam mi z własnej woli opowiada gdzie wychodzi, itp. nie wiem, nie wiem, nie wiem. ale za byłym nie tęsknię tak jak kiedyś. są momenty, to jasne, nawet długie. ale nic histerycznego. czuję jakąś pustkę, ale też martwię się jego nastawieniem.. ech :(
  7. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    kurcze, jestem przerażona. bo albo jedno albo drugie. nie ma kompromisu. z każdym wyborem coś stracę. na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że mogłabym być i z jednym i z drugim. boję się że którąkolwiek opcję nie wybiorę, tak czy siak będę myśleć zawsze jak to by było gdyby.. masakra. spotkałam byłego. świat jest mały. w galerii. nagle znikąd znalazł się narzeciwko mnie. pogadaliśmy, poszliśmy na kawę. strasznie miło było. gadaliśmy o głupotach. potem mnie odprowadził i dalej przed klatką gadaliśmy, było zimno więc stwierdziłam że jeszcze na herbatę może wejść. dopiero u mnie zaczął się temat 'nas'. w sumie to ja go zaczęłam. byłam w złym momencie, dzień wcześniej miałam mega kryzys + byłam tuż przed okresem, a wtedy robię się strasznie emocjonalna. tęskniłam za nim. sytałam czy widzi jeszcze dla nas szansę, powiedział że tak, ale nie chce teraz decydować. powiedziałam, że ja tak samo. ale i tak się rozryczałam. przytulił mnie. niesamowite jak wtulenie się w niego na mnie działa. chwila i staję się spokojna.. jak wychodził na pożegnanie się pocałowaliśmy. szczerze mówiąc gdyby nie mój zdrowy rozsądek to byśmy w łóżku wylądowali. on stracił na koniec głowę.. powiedziałam, że nie powinniśmy, przytaknął, ale już mało myślał. wyszedł, ale widziałam, że stał jeszcze dobre 5 minut przed drzwiami :( po tym spotkaniu się uspokoiłam jakoś nawet w miarę.. dobrze na mnie podziałało. dwa dni później miałam imrezę, byli u mnie znajomi z pracy, ten kumpel też. strasznie się wszyscy zrobiliśmy. koniec pamiętam przez mgłę. ale nie mogę jednego zapomnieć. siedziałam już jakoś na podłodze, on mnie podniósł. i przytulił. dziwne to było, bo myślałam że chce mnie tylko podnieść i nawet tak miałam się odsunąć ale mnie przytrzymał. więc się rozluźniłam i nawet oparłam głowę na jego ramieniu. i to też na mnie zadziałało strasznie kojąco. niestety trwało to krótko bo poszłąm zwymiotować.. ;) ale przypominając sobie tą sytuację prawie kręci mi się w głowie.. generalnie jak wszyscy poszli, my zaczęliśmy smsować. dobrą godzinę. w ogóle często po imprezach jeszcze piszemy do siebie smsy, ale te już były dosyć ewidentym flirtem. tyle że zawsze to można było jeszcze wyłumaczyć faktem, że oboje byliśmy pijani. ale po tych smsach kontakty przybały na sile. w pracy w sumie normalnie się zachowujemy, chociaż rozmawiamy ostatnio mniej na komunikatorze pracowym. za to tak czy siak po 8 h spędzonych 5 metrów od siebie, wieczorami gadamy po nocach na fb. a po rozmowie wczorajszej jest dosyć ewidentne że na rzeczy coś jest. bo też była ewidentym flirtem, a byliśmy na trzeźwo. naprawdę się boję. boję się największego błędu w życiu. próbowałam na zasadzie "wyboraź sobie że wyjeżdzasz z jednym i drgiego nigdy nie zobaczysz". i nic. wyobrażam sobie oba scenariusze i w obu jestem zadowolona z życia, szczęśliwa u boku super faceta, ale wspominająca czasem tego drugiego. i nie potrafię przestać rozmawiać i śmiać się z tym z pracy i nie potrafię przestać tęsknić za byłym. jeszcze nie bardz mogę porównać te dwie rzeczy, bo z byłym to już coś trwalszego, dłuższego, a z tm kumplem początki, motlki w brzuchu.. śmianie się ze wszystkiego. jeszcze jedna kwestia mnie męczy odnośnie byłęgo. bo w sumie to zawsze ja wyciągałam rękę, dawałam znać, że chcę dalej próbować. jak się ostatnio spotkaliśmy to ewidentnie dałam mu znak, że widzę szansę. czy gdyby to było TO to czy nie powinien był walczyć? ja zawsze walczyłam.. życie jest dziwne.
  8. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    kochamciezycie - dziękuję za miłe słowa, naprawdę mnie podniosłać na duchu :) Iga, no ja się zgadzam z poprzedniczką. chociaz mi się też wydaje, że niestety jeżeli nie odejdziesz z pracy to będzie Ci ciężko rozwiązać to jak powinno być.. bo on Ci spokoju raczej nie da sam z siebie. oczywiście jest pytanie jak bardzo tego spokoju chcesz, ważne żebyś sama siebie nie oszukiwała. Pozdrawiam
  9. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    hej, bardzo miło was widzieć :) kochamciezycie, gratulacje :) bo co tu więcej mówić, super :) roza, dlugo to trwało? bo teraz nie kojarzę. a w ogole jak tak Twój ex przez którego tutaj zaczęłaś pisać? macie kontakt? samozycie, faktycznie bardzo podobnie do tego co ja miałam. bo terazjuż jesteśmy po studiach więc się nie widzimy. nie mam nikogo nowego, tego kolegę z którym faktycznie sporo rozmawiam i dobrze się przy nim czuję, ale czy to cokolwiek jest to nie wiem. jak pisała kochacieżycie, potrzebuje pobyć sama.. mimo, że wieczorami mam ochotę się do kogoś przytulić. po prostu muszę. co do Twojego pytania to jedyna rzecz którą możeszzrobić to ograniczym kontakt do minimum. tak mi pisały tutaj dziewczyny jak pewnie zauważysz i miały rację. i wiem, że jest ciężko, bo mi sie nie udawało. moze Tobie sie uda? nie spotykaj się z nim sam na sam, jak się sfoszy to niech się foszy. nie siadaj obok niego na uczelni, po prostu traktuj jak kolegę ze studiów.. "faceci nie reaguję na słowa, reagują na brak kontaktu" - nie chciałam w to wierzyć, ale to jest prawda... w ogóle czytałaś 'mężczyźni kochają zołzy' ? książka jest mega przerysowana, czasem traktuje facetów jak niższy gatunek, ale ma w sobie dużo prawdy. i mi pomogło po rozstaniu jej czytanie (i oczywiście czytanie kafe). fajnie jakby udało Ci się zaanagażować w jakieś zajęcie (siłownia, nowy kurs albo włąśnie powrót do starego hobby). on sam powinien wyjść z inicjatywą spotkania. tylko będzie Cię sprawdzał, próował przytulać, całować. nie daj się. postaw wtedy spawę jasno - wracamy? ok. nie - to masz dużo nauki.. i wiem, że to wszystko jest mega mega ciężkie. i wiem, żę sama się tego nie trzymałam. ale gdybym mogła to bym tak zrobiła. pozdrawiam!
  10. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    hej :) miło widać znajome loginy :D róża, ja też jakoś kibicowałam Twojemu Ex jakoś ;) może to przez sytuację, nie wiem. a co to za nowy facet? :) a ja? zamieszkałam sama. coraz częściej budzę się z myślą, że muszę swój związek zakończyć. że to nie to. ale nie potraffię tak po prostu odejść. zawsze taka byłam. jak się do czegokolwiek lub kogolowiek przywiązuję to mimo, że widzę, że coś nie gra, tkwię w tym aż będzie już tak źle że zostaje krzyk. sama wyprowadzka od Niego była traumatyczna. tylee że ja to tłumaczyłam pewnym powodem, któego tu nie będę przytaczać, jednak był to powód powiedzmy, bardzo racjonalny i prawdziwy. inna sprawa, że nie dojrzałam do tego jeszcze żeby mu powiedzieć że drugim powodem jest fakt, że zaczynam się na serio podkochiwać w koledze z pracy :] i powoli sobie zdaję sprawę dlaczego chcę to zakończyć. całkiem niedawno przy małej sprzeczce on powiedział "czemu ty raz mi nie możesz zaufać?" chodziło o taką durnotę, miał dotrzymać pewnego terminu, ale faktycznie złapałam się na tym, że uważałam, że jak mu nie przypomnę o terminie to on nie zrobi tego, co powinien. i że temu koledze z pracy ufam bardziej.. i chyba to mnie najbardziej do niego ciągnie. a relacje mamy coraz lepsze.. Małgorzato, bardzo dziękuję za opinię. masz dużo racji.. i wiem, że zachowuję się mega niedojrzale. i że jestem okropną osobą. i że stoję w miejscu i żyję z dnia na dzień (chociaż to ostatnie w tym momencie tak bardzo mi nie przeszkadza NA RAZIE). ale myślę, że każdy, kto był kilka lat w związku, a ponadto druga osoba jest mega zakochana to nie ma nic trudniejszego. ale później przychodzi taka myśl, że może to moje widzi mi się, że może jestem psem ogrodnika i jak skończę to co jest będę chciała z powrotem a to będzie niemożliwe..
  11. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    hej wam :) wiecie, miło się wraca do tego tematu. siedzę sobie sama dzisiaj, odpoczywam od ludzi. mój wyjechał do domu na trochę. a facetów to faktycznie trzeba trzymać trochę na dystans. tylko problem jest taki, że nie może to być specjalnie, na siłę, bo "tak trzeba".. ja w końcu do tego dojrzałam. nigdy w życiu żaden facet nie był dla mnie tak dobry jak on teraz.. tylko jakiś zryty humor mnie dzisiaj złapał, zresztą może dlatego tu jestem i dlatego piszę ;) bo fakt, jak jest świetnie lub nawet w miarę ok to nie czuję tej potrzeby, zdarzało mi się zajrzeć tu kilka razy, owszem, ale jakoś nie miałam ochoty pisać. a dzisiaj mnie jakieś wątpliwości naszły, ja wciąż chyba po prostu niedojrzała jestem. mimo swoich już 25 lat.. czasem myślę, że to taki kryzys trochę wiekowy właśnie, już nie pierwsza młodość, rodzina by mnie widziała już zamężną, a najlepiej z brzuchem, a ja nie jestem gotowa ani na jedno ani na drugie. niby jestem naprawdę szczęśliwa, w sumie nie byłam tak zadowolona z życia ani jako dziecko ani jako nastolatka, ani w liceum, ani na studiach. i chyba teraz próbuję odbić sobie tamte czasy, nigdy nie chodziłam tak często na imprezy, nigdy nie miałam tak dobrych znajomych jak teraz i nigdy żaden facet za mną nie latał jak on teraz. do tego mam dobrą pracę, niczego sobie praktycznie nie żałuję, .. a czasem mnie nachodzą takie myśli jak właśnie dzisiaj, że może coś źle robię. to chyba ze strachu, chyba boję się poważnych deklaracji, chciałabym żeby czas wolniej płynął, jest mi dobrze teraz.. i zastanawiam się czy ten mój kumpel z pracy czymś do mnie pała. bo mi wciąż imponuje. ale raczej nic więcej, raczej nie chciałabym z nim być, a przy tym nie potrafię do niego podejść jak do zwykłęgo kumpla. np. jestem o niego zazdrosna jak poakuje komuś innemu zainteresowanie o_O. męczy mnie to trochę, bo naprawdę kocham swojego faceta. tłumaczę to sobie tym swoim strachem --- boję się deklaracji więc znajduję sobie w innych mężczyznach te cechy, których on nie ma, a możliwe, że wolałabym żeby miał. a poza tym mam głupią cechę jeżeli facet wykazuje w stosunku do mnie jakieś opiekuńcze zainteresowanie to od razu patrzę inaczej. pozdrawiam was ciepło :)
  12. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    co z tymi chłopami się dzieje..
  13. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    cześć wszystkim, tak sobie wpadłam, mam spoooore problymy otatnio. ale nie uczuciowe. póki co układa nam się bardzo dobrze, zresztą wszystko jest ok oprócz mojej obrony, która się przekłada w nieskończoność, nie z mojej winy niestety. dużo też pracuję, w ostatnim tygodniu zrobiłam 20 nadgodzin :P a później jeszcze pisałam mgr.. generalnie od jakichś dwóch tygodni nie śpię i nie mam siły, chodzę jak w jakimś śnie ;p zbyt ambitnie podeszłam do pracy magisterskiej. wykończyła mnie. w sumie to mam sporo do opowiedzenia, tzn. nic się nie dzieje szczególnego, ale przemyśleń trochę mam i z chęcią się podzielę. tak w skrócie to decyzji o powrocie nie żałuję, a On się serio zmienił i stara bardziej niż kiedykolwiek. jest tak jak powinno być. ale miałam też swój kryzys po drodze. ale z tego całego roku wyniosłąm jedną bardzo ważną rzecz, którą w końcu naprawdę zrozumiałam: że najważniejsza jestem JA. :) nie wiem, czy ten związek przetrwa, ale wiem, że cokolwiek się nie wydarzy to przez te wakacje z pewnością potrzebowaliśmy siebie nawzajem. gdyby nie On, byłoby mi bardzo ciężko. zresztą na razie mamy naprawdę oboje ciężkie czasy i nie żyjemy normalnie. w każdym razie na pewno ten rok będzie kluczowy :) na pewno wrócę walnę jakiegoś posta któego nilt nie przczyta :D póki co czeka mnie kolejna noc zarwana . pozdrawiam Was bardzo :)
  14. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    po pierwsze też nie uważam że to ważne, po drugie powiedział. i to nie raz. i nigdy siętak nie starał, a ja mu to ostatnio naprawdę utrudniam. a czy zostawi czy nie głupie gadanie. nic nigdy nie wiadomo. może będziemy razem, może nie. póki co bardzo mnie wspiera i pomaga i nigdy nie było między nami lepiej. więc warto było choćby dla tych chwil teraz. a co będzie przyszłość zobaczymy. zrsztą na razie znikam, bo mam dużo stresu i wolę się bardziej nie stresować, wpadnę w jakimś październiku jako magister, bo mam trochę przemyśleń i z chęcią się podzielę :) pozdrawiam wszsytkich :)
  15. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    dziękuję wszystkim, którzy mnie czytali i trzymali kciuki, nie wiedziałam, że tak dużo osób było ;) zobaczymy co z tym będzie, na razie jest miesiąc miodowy, wiadomo ;) chociaż też strasznie chodzę zestresowana, bo to to, tamto, teraz przeprowadzka.. w ogóle to łapałam się, że czekam, że on się rozmyśli czy coś, ale tego nie zrobił. wiem i on też wie, ze czeka nas trochę prcy nad związkiem i niejedna rozmowa, ale bardzo się cieszę że mamy szansę. i jak piszecie - teraz faktycznie albo już będzie super albo masakra, ale wtedy już raczej żalu nie będzie. bądź co bądź jestem dobrej myśli :) muszę nadrobić czytanie was, bo strasznie nie miałam czasu ostatnio (i pewnie do końća tygodnia mieć nie będę..), chociaż widzę,że nieciekawie niestetety.. wracam do roboty buziaki dziewczyny !
  16. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    nie mogę spać, drugi dzień z rzędu budzę się o 5 rano. napisał do mnie na facebooku. że jak chcę pogadać to żebym napisała. no o czym? napisałam mu że albo mnie kocha i nie może beze mnie żyć albo żeby dał mi z tego wyjść.
  17. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    kluczy nie ma, ale ja sama nie mieszkam. rzeczy mu nie oddam póki co, chyba że sam przylezie, bo się przy nim rozkleję :] ale spoko, już mi lepiej. i nie musisz w kółko powtarzać jaka kozia dupa ze mnie, bo ja tu piszę w chwilach słabości co by mi łatwiej było. poza tym wyzywanie nie pomaga. wręcz mnie wkurwia i mam ochotę robić wszysko na opak :] swoją drogą dziewczyny polecm wam topik "rozstanie - głeboka depresja" czy coś w tym guście, a szczególnie posty Notebook69 - nie dość, że kobieta strasznie mądra to bardzo łądnie i obrazowo pisze i naprawdę motywuje :) i ja też jutro wyjeżdzam na długi weekend, mam nadzieję że odpocznę :)
  18. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    kochamciezcie, a tamta jego dziewczyna w ogóle wie o Tobie? i że eks chciał się zTobą dalej spokytać? kurde, co za fatum, wszystkie na raz. ja mam zaproszenie dzisiajna impreze, niby potweirdziłam, ale on też może tam być. i sama nie wiem. trochę wątpię w to, że przyjdzie i w ogóle nie widzę sie dobrze bawiącej, z drugiej strony może bym się oderwała.. sama nie wiem. gorzej jak on będzie. nawet nei wiem jak miałabym się zachowywać.. generalnie dupa. przyszłam z pracy i ryczeć mi się chce.
  19. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    oj z chęcią bym odpoczęła, najlepiej na leżaku na bezludnej wyspie :) ale niestety po wczorajszym porażkowym dniu muszę kilka rzeczy nadrobić :)
  20. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    dajesz :)
  21. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    także mój przykład niech będzie przestrogą dla innych. nie dzwonić, nie pisać. swoje i tak wycierpicie więc lepiej wcześniej nż później. chociaż jedno dziwne - żałuję wielu rzeczy, że się błaźniłam, pisałam, i takie tam (chociaż z miłości - zawsze to wytłumaczenie jakieś), ale nie żałuję seksu. było nam cudownie.
  22. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    jak czytam takie posty jak Twoje teraz to jestem wściekła na wszystkich fcetów :[ jest możliwość że chciał Cię tylko przeleciec, ale myślisz, że faktycznie mógł być aż tak bezczelny? jakieś plotki słyszałaś może że dużo dziewczyn miał? kurde, przecież wiedział że niedawno przeżyłaś rozstanie :/ myślisz, że mógł sobie znaleźć inną?
  23. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    nie no, dziewczyny, nie przesadzajcie, to obala całą moją ideologię życiową :P ja wychodzę jednek z założenia, że ludzie są z naturzy dobrzy, egoistyczni, też, ale jednak nie chcą cierpień drugiego człowieka. a wy mówicie że połowa ludzkości to dranie.. jasne, tacy są, ale że wszyscy to już nie wierzę. malijka, ciężko coś powiedzieć..ja jestem ostatnią osobą tutaj która Ci powie żeby go olać raz na zawsze. ale nie powiem Ci też żeby iść i walczyć. mi się wydaje, że w głebi serca sama wiesz co powinnaś zrobić. wiem, co czujesz, bo sama takie coś odczuwałam i wciąż odczuwam. i jak ciężko jest kiedy facet daje jakąś nadzieję i kiedy wiesz, że coś na rzeczy jest. mój np. jeszcze mi odpisał czy chcę pogadać i że przecież wiem, że jest na każde moje zawołanie :] owszem, wiem, wiedziałam. i to jest najtrudniejsze. ja się często łamałam i pisałam. raz żałowałam, raz nie. żałowałam, kiedy pisałam w hmm, afekcie. coś w stylu najlepszych pomysłów na świecie. ale jeśli przemyślisz wszystko i stwierdzisz, że dałabyś radę mu zaufać na nowo to możesz mu dać jakiś sygnał i zobaczyć jak zareaguje. tylko za jakiś czas.. tak dla siebie też, żeby później nei mieć wyrzutów sumienia że mogłaś spróbować. druga opcja to oczywiscie się nie odzywać w ogóle (co Ci na pewno doradzi reszta osób tutaj ;) ). pewne jest to, że zanim cokolwiek zrobisz, Twoje emocje lepiej żeby opadły. trzymaj się ciepło!
  24. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    Szoszo, obyś miała rację.. bądź co bądź na razie nie wyobrażam siebie w rękach innego faceta.. malijka, dla mnie o wygląda tak, jakby faktycznie porwała go chwila i było mu fajnie, ale złapały go wyrzuty sumienia że Cię może wykorzystał i dlatego tak powiedział.. ma do Ciebie sentyment, ale tym telefonem raczej chce podtrzymać swoją decyzję :( ech, a mój napisał. domyślałam się, że dzisiaj napisze.. bo mieliśmy jutro iść na koncert. na którym mi dosyć zależało zresztą, on kupił bilety jak się zaczęliśmy wtedy spotykać.. no i napisał czy idziemy i że jeśli ja nie chcę z nim iść to może mi je odstąpić i sobie kogoś wezmę. mi się serce kraja bo nikt nie wie jak strasznie mam ochotę iść. aż się popłakałam :/ ale napisałam mu żeby on sobie kogoś wziął. bo też brać od niego bilety nie dość że musiałabym się spotkać to nie bawiłabym się dobrze. masakra, domyślałam się że napisze i wiedziałam, że muszę odmówić, ale nie myślałam, że to będzie tak ciężkie :/ złość mi na niego przeszła i tak to jest :/
  25. wiecznie_steskniona

    chłopak mnie rzucił :(

    rozo, masz trochę racji w tym, że się boję, że nie znajdę takiego, który będzie mi odpowiadał i jednocześnie żebym ja jemu odpowiadała. bo naprawdę są takie pierdoły, które mi strasznie przeszkadzają a w dodatku sama idealna nie jestem i bywam wkurzająca i w tym momencie to mi się wydaje niemożliwe że ktoś pokocha mnie taką jaka jestem a ja jego. no w ogóle jakie jest prawdopodobieństwo? ale wiadomo, takie wątpliwoście każdego czasem nachodzą. trochę jedynie dołujące jest jak ten okres końca studiów zwykle ludzie się zaręczają, biorą ślub, a tutaj ja zostałam rzucona, przykre. Obiektywna opini@, dziękuję za opinię, no chyba masz bardzo dużo racji, tylko skoro to nie ja to niech mi da spokój.. zakrecona, ja nie uważam, że masz jakiś problem, po prostu z Twoją opinią się wtedy nie zgodziłam i tyle. a ja nie mam masochizmu tylko strasznie potrzebę zaspokajania potrzeb innych, nawet jeśli ja przy tym cierpię to nie lubię jak cierpi ktoś inny.. może faktycznie to jakaś odmiana masochizmu, no nieważne. i chciałam jeszcze podkreślić, że ja nigdzie nie napisałam, że na niego czekam. napisałam, że mam sentyment, że go kocham, ale nie napisałam, że czekam. ja generalnie się strasznie przywiązuję do wszystkiego, do ludzie, miejsc, nawet do rzeczy. ale w tym momencie to ja już zła szczerze mówiąc jestem na niego. za to że wybiegł, za to jak się zachował, za wszystkie gorzkie słowa., za to całe pół roku moich łez, za to że przez tą całą styuację jestem w czarnej dupie z magisterką. chyba zaczyna ze mnie cały żal wychodzić. wychodzi od wczoraj w sumie. na ten moment to nie chcę go nawet widzieć. jest mi strasznie przykro. ale wiecie, że inaczej przykro niż na początku. teraz jest mi tak źle, że mam ochotę wziąć się za pisanie, za robotę, wyjść na spacer. pół roku temu bym się położyła do łózka i leżała. i fakt, zaczyna się nowy etap i BARDZO się z tego cieszę. wreszcie przeprowadzę się do mieszkania w którym będą normalni ludzie, zacznę pracować na pełny etat z ludźmi których bardzo polubiłam, chciałabym w ogóle poznać jeszcze nowe osoby. chociaż mam z tym mały problem, bo przy nowych osobach jestem nieśmiała. ale i z tym sobie jakoś poradzę. a odnośnie odciannia się to już pisałam, że nie do końca mam możliwości. ale od lipca już koniec studiów więc nie będzie tylu okazji żeby się natknąć jedno na drugie. i fakt, kurde, zasługuję na kogoś kto będzie się budził z myślą jakim jest szczęściarzem, że ma mnie, a nie czy ja to ja czy ja to nie ja. grr. fajter, na to pytanie chyba potrafię Ci odpowiedzieć. ja przez jakiś czas, jeszcze jak byliśmy razem, bardzo obswerowałam rózne gesty i słowa i on się bardzo bardzo pilnował żeby tego nie powiedzieć. raz nawet pisałam tutaj, że mieliśmy taką sytuację, że on powiedział, że jestem "kochana" po raz któryś tego tygodnia. a mnie to wtedy wkurzyło i mu wytknęłam że ma ochotę mi powiedzieć "kocham" ale się boi, z drugiej strony ma właśnie taką potrzebę żeby coś wyznać i zastępuje sobie troszkę"kocham" przez "jesteś kochana". on się wtedy zmieszał i mi przyznał rację. więc może juz sobie tak zakorzenił że tego nie wymawia bo się nie da rpzetłumaczyć na rozum, że nigdy to nie padnie z jego ust. a w ogóle jak tam u Ciebie po powrocie? wszystko dobrze?
×