Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

wika22

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez wika22

  1. Smutne oczy - prawda jest taka że i tak zrobisz co będziesz uważała za słuszne. Mi każdy mówił żebym nie pisała, potakiwałam ze zrozumieniem, mówiłam że nigdy w życiu a i tak napisałam:) każda z nas i tak pomimo wszystkich rad które słyszy i tak często robi to co chce - najczęściej pod wpływem impulsu. Są to mniej luba bardziej racjonalne posunięcia, po większości czujemy się fatalnie, ale to może też dobrze, może taki zimny prysznic też czemuś służy. Trzymajcie się wszystkie.
  2. Na taki stan chyba nie ma dobrej, jedynej recepty. Każdy przeżywa to inaczej. U mnie minęło już 7 miesięcy i pomimo tego, że zrozumiała wiele rzeczy, częściowo pogodziłam się z tym co się stało, mam fatalne dni, takie jak np. wczoraj. Ale mam nadzieję, że będzie ich coraz mniej. Jeśli człowiek próbuje na siłę walczyć ze smutkiem to tez nie ma sensu, bo to kiedyś wróci ze zdwojoną siłą. Ja liczę że za jakiś czas wszystko się jakoś ułoży każdej z nas. Trzymaj się ciepło i nie załamuj.
  3. olgetta, takie osoby czasami w ten sposób leczą jakieś własne kompleksy..., ale przynajmniej wiadomo że nie potrafią być przyjaciółmi
  4. Za każdym razem jak wchodzę na forum i czytam nowe wpisy, nie mogę uwierzyć... Staram się to wszystko jakoś zrozumieć, ale nie potrafię. Nieważne czy było się z kimś kilka miesięcy, 5 czy 10 lat, ale jeśli ktoś mówi że kocha, to powinien w chwili jakichś wątpliwości czy kryzysu powiedzieć o tym i spróbować powalczyć. Jeśli nie wyjdzie trudno. Ale najgorsze jest to że ludziom nie chce się wkładać wysiłku w ratowanie związków. Najłatwiej powiedzieć "wypaliło się", "pękło" i zacząć coś nowego. Dramat
  5. Polecam Wam ten artykuł. Mi jego lektura trochę pomogła: http://zwierciadlo.pl/artykul/zaczelo-sie-od-zakochania
  6. Te słowa o tym, żeby patrzeć jak druga osoba traktuje innych ludzi są bardzo mądre i żałuję że nie znałam i stosowałam tej zasady wcześniej. Może dzięki temu dostrzegłabym rzeczy, których wtedy nie widziałam, albo nie chciałam widzieć... Ale jeśli jest się z człowiekiem tyle czasu to jest się przekonanym o tym, że znasz tą osobę tak dobrze jak siebie samego. Niestety - ja w ciągu kilku ostatnich miesięcy przekonałam się że chyba nie znałam go w ogóle - ciągle powtarzał 'nie wiem', stał się nieprzyjemny, prawie opryskliwy, w ogóle ze mną nie rozmawiał, a jeszcze do niedawna, pomimo tylu lat nie brakowało nam tematów do rozmów. Czasami żałuję, że nie mam z nim żadnego kontaktu, ale z drugiej strony może to lepiej. Jedyne co mam to poczucie, że po ostatecznym zakończeniu o nic go nie prosiłam (chociaż było piekielnie trudno wytrzymać) - i jestem z siebie dumna że się przed nim nie upokarzałam - nie dałam mu przynajmniej tej satysfakcji.
  7. Hej! Pisałam tutaj jakiś czas temu, później jedynie czytałam coraz bardziej załamana jak ludzie (szczególnie mężczyźni) traktują związki. Smutasek-głuptasek jestem w takiej samej sytuacji jak Ty ja również rozstałam się ze swoim chłopakiem po 9 latach, tylko że od tego momentu mija już 7 miesięcy. Wszystko zaczęło się psuć po jego wyjeździe integracyjnym z pracy w lipcu tamtego roku Opisywałam tutaj wszystko już wcześniej, nie chcę robić tego znowu. Ale w moim przypadku też znaczącą rolę odegrała jego koleżanka z pracy, która też miała narzeczonego Teraz są najprawdopodobniej razem. Nie wiem nawet dokładnie, ponieważ nie mamy żadnego kontaktu. Sama w sumie tego chciałam, ale czasami żałuję Zerwał kontakt z moją rodziną, wspólnymi znajomymi, nie wysłał mi życzeń na święta, moje urodziny Nie wiem tak naprawdę czy znałam człowieka z którym byłam tyle lat. Bardzo Ci współczuję, trzymaj się dzielnie z czasem będzie mniej bolało.
  8. Aneri, ja też czasami mam takie wrażenie - że będę sama. Że może się z kimś zwiążę, ale to nie będzie tak jakbym chciała - na całe życie. Teraz w ogóle mam takie wrażenie, że wielu ludzi nie wiążę się z przekonanie że to związek na całe życie. Teraz ważniejsze są ciągłe emocje, to żeby druga strona dostarczała Ci tylko przyjemności. Jeśli po pewnym czasie coś zaczyna się psuć, najłatwiej jest odejść. Ale z drugiej strony - nic nie jest pewne... Może wszystko ułoży się tak, jakbyśmy tego chciały...
  9. Jak zwał tak zwał:) Chodzi nam widocznie o to samo. Ale wiele osób mi to powtarzało, że jeśli mężczyźnie naprawdę zależy zrobi WSZYSTKO żeby być z kobietą. I to jest chyba niestety prawda:( Chyba że nie mamy do czynienia z prawdziwymi mężczyznami, ale wtedy nie ma czego żałować - tak sobie teraz pomyślałam:) Ja też próbuję nad sobą panować- trening czyni mistrza... Ale naprawdę - mogę Tobie powiedzieć że z czasem naprawdę jest spokojniej... Tylko wszystko dzieje się strasznie powoli... A my kobiety chyba nie lubimy czekać ...
  10. Męska duma mogłaby wziąć górę, gdybyśmy to my skończyły związek. Teraz może wziąć górę tchórzostwo i niezdolność przyznania się do winy...
  11. A wtedy zadecydujemy czy mamy ochotę zaczynać wszystko od początku, czy nie...
  12. Już sama - u mnie po 6 miesiącach nie ma dnia żebym o nim nie pomyślała. Ale myślę już trochę inaczej - nie jak o ucieleśnieniu cnót wszelkich - takich ludzi nie ma;) Coraz częściej widzę że do tego ucieleśnienia było mu daleko, nawet bardzo. Drożdżyk fajnie gdzieś napisała - jeśli mówi że nie wie czego chce, a ja "wydoroślałam" (dodam w wieku 28 lat) - to jest niedojrzały - i moim zdaniem jest mała szansa żeby się to szybko zmieniło. Dla mnie przełomem było właśnie takie zmęczenie, znużenie tym wszystkim. Człowiek w pewnym momencie ma dosyć - i wtedy dotarło do mnie, że takie wmawianie sobie, że jest cień nadziei nie ma szans. Jeśli będzie na miał taką wolę i będzie na tyle odważny żeby przyznać się do błędu i przeprosić - to się odezwie...
  13. A jeśli chodzi o Twoje spotkanie - to że emocje wzięły górę to chyba normalna sprawa. Możesz układać sobie w głowie setki scenariuszy rozmowy, tego co chciałabyś powiedzieć, jak się zachować, a życie to życie... Emocje są zawsze silniejsze...
  14. Drożczyk i Aneri chciałabym być na takim etapie jak Wy. Powoli dochodzę do siebie - w tamtym tygodniu minęło pół roku od rozstania. Ale niestety, jak dla mnie jest to za mało czasu, żeby poukładać to wszystko. Powoli, z pomocą psychologa dochodzę do siebie, ale mam kryzysy - nie potrafię nadal zrozumieć, czy przez te 9 lat znałam B., czy tylko mi się tak wydawało. Czasami czuję jakby ktoś zabrał mi 1/3 mojego życia. Mam nadzieję, ze dam radę i jeszcze wszystko się ułoży. Już sama - strasznie Ci współczuję, ja jeszcze nie spotkałam B. - czasami widuję go z daleka i to tyle. Nie wiem jak bym się zachowała... Całkiem możliwe że tak jak Ty. Nie załamuj się, spróbuj przetrzymać Naboobek - Drożczyk ma rację - spróbuj zacząć nad tym panować. Ja na początku niemal obsesyjnie śledziłam facebooka - konto B. i tej dziewczyny, z która mnie najprawdopodobniej zdradził. W pewnym momencie poczułam, ze dłużej tak nie dam rady, popadam w obłęd i powoli zaczęłam się odzwyczajać - najpierw przestałam wchodzić na f. rano, przed pracą, później w pracy itd. Pomyśl o tym racjonalnie, spróbuj się ograniczyć. To do niczego nie prowadzi, a możesz naprawdę się zapętlić.
  15. Na pewno wpływ osób tzw. trzecich miał w Twoim przypadku ogromne znaczenie, ale jest to dorosły mężczyzna, samodzielnie myślący i podejmujący decyzje. Jeśli podjął taką a nie inną decyzję - jest za nią odpowiedzialny tylko i wyłącznie on. Ja z kolei, chociaż nadal nie wiem na 100% myślę że B. mnie po prostu zdradził, ale nie ma tu znaczenia osoba z którą to zrobił (chociaż mam o niej jak najgorsze zdanie), tylko fakt że był do tego zdolny i tylko on ponosi za to odpowiedzialność. Wiem, że pewnie Cię to nie pocieszy, ale lepiej że tak się to skończyło teraz niż po ślubie, czy kolejnych kilku latach... Życzę Ci dużo siły. Może to wszystko ma jakiś sens i dzięki temu spotka nas coś dobrego?
  16. Pomimo tego, że ostatnio naczytałam się wiele tego typu historii, co więcej sama cos takiego przeżyłam prawie 5 miesięcy temu, jak po raz kolejny słyszę o czymś takim nie mogę zrozumieć jak można być tak podłym i postąpić w taki właśnie sposób. Nie próbuję napisać czegokolwiek, co mogło by Cię pocieszyć, bo wiem, że w pierwszych dniach, tygodniach, a nawet miesiącach nic nie działa Musisz spróbować przeżyć jakoś ten pierwszy okres, później będzie na pewno lepiej. Wiem to z doświadczenia, udaje mi się przeżyć nawet kilka dni bez płaczu;). Ja spróbowałam jedynie raz po dwóch tygodniach, kiedy w ogóle się do mnie nie odzywał porozmawiać z nim, jednak kiedy usłyszałam że miłość się wypaliła i tego typu farmazony stwierdziłam że dalszy kontakt nie ma sensnu. Nie mówię że nie miałam na to ochoty miałam ogromną, ale wiem że to nic by nie zmieniło, a ja bym się tylko upokarzała. Trzymaj się ciepło i pamiętaj że nie jesteś sama. Jest nas (niestety) duuużo:( i każda ma takie same myśli że gdzie zawiodła, w czymś się nie sprawdziła, coś zaniedbała Ale nie można tak myśleć. Jeśli coś szwankuje w związku to się o tym rozmawia i próbuje naprawić. Jeśli kogoś stać tylko na „wypaliło się to znaczy że nie kochał naprawdę;(
  17. Tak jak pisałam wcześniej chociaż w pierwszych tygodniach prawie zabijałam za to zdanie, ale to prawda czas naprawdę leczy rany. Na własnym przykładzie wiem, że z czasem jest trochę lepiej. U mnie minęło już 4,5 miesiąca. On nadal się nie odzywa, myślę że mnie nawet unika mieszkamy w odległości 400 m, a nigdy się na niego nie natknęłam. To jest straszne, jeśli ktoś kogo kochałaś przez 9 lat, zaczyna Cię traktować jak obcą osobę, ale chyba dzięki temu zaczynam być na niego zła, dociera do mnie że mnie skrzywdził i oszukał wcześniej nie dopuszczałam do siebie tej myśli a to jest konieczny etap w procesie „zdrowienia. Pomimo znacznych postępów wiem, że gdyby przyszedł i powiedział że chce wrócić pewnie bym się na to zgodziła. Nie potrafię przestać kogoś kochać tak w kilka miesięcy, ale mam nadzieję że w końcu mi się uda Może jest dla nas jeszcze jakaś nadzieja, chyba naprawdę musimy zdać się przede wszystkim na czas
  18. Nie możesz tak mówić - u mnie to też nie było tak, że to tylko ja chciałam ślubu, postawiłam takie wymaganie czy warunek. Kilka lat temu miałam wrażenie, że to B. chce tego bardziej niż ja. Czasami sam ciągnął mnie do jubilera, żeby pooglądać pierścionki. Zresztą wiele osób mówiło że to B. czasami wydawał się bardziej zaangażowany. Czasami niektórym wydaje się że czegoś chcą, a kiedy przychodzi do podjęcia decyzji, wycofują się, stwierdzają, że nie są gotowi. W moim przypadku już chyba wiem co było przyczyną, chociaż nie znam pewnie wielu szczegółów (np. czy był już z kimś w czasie kiedy byliśmy razem). U Ciebie wiele się może jeszcze wydarzyć - jest jeszcze bardzo wcześnie. Ale naprawdę weź pod uwagę wizytę u psychologa - obca osoba, do tego posiadająca odpowiednią wiedzę może spojrzeć na Ciebie, Wasz związek i uświadomić Ci rzeczy których nie dopuszczasz do siebie. Nie obwiniaj się!!! Nie traktuje się w ten sposób osoby którą się kochało. Moim zdaniem, to jest strasznie smutne i bolesne, ale prawdziwa miłość nie może się "wypalić". Jeśli ktoś naprawdę kocha podejmie walkę o uczucie - jeśli tego nie zrobi, znaczy że nie wie co to miłość.
  19. Mam nadzieję, że za jakiś czas sie to wszystko ułoży i Tobie i mnie. Może jest w tym jakiś sens, którego jeszcze nie rozumiemy. Mnie też i wszystkim dookoła wydawało się że tworzyliśmy świetnie dobraną parę. Ale czasami prawda jest jednak inna - nie dostrzegamy lub nie chcemy dostrzegać pewnych rzeczy. Ja tez myślę, czy raczej myślałam o B. jako o idealnym partnerze, ale widzę coraz więcej cech których wcześniej nie chciałam widzieć. Po wizycie u psychologa zdałam sobie sprawę, że B. pomimo swoich 29 lat jest niedojrzały emocjonalnie, nie jest chyba zdolny stworzyć prawdziwego związku. A byliśmy ze sobą tak długo, ponieważ ja nie stawiałam mu większych wymagań, granic. Było mu dobrze, ale w momencie kiedy pojawiła się wizja zobowiązania, kiedy musiał wziąć odpowiedzialność, podjął taką a nie inną decyzję. Mój błąd polegał na tym, że chociaż pewne sprawy mi nie odpowiadały nie sprzeciwiałam się temu, i tak to się toczyło przez tyle lat. Ale pomimo tego, ze to wiem, zdarzają się takie dni jak ostatnio że po prostu za nim tęsknię. Mam nadzieję że będzie ich coraz mniej. Nie załamuj się. Kiedyś musi być lepiej.
  20. Ja do tej pory tego nie rozumiem - nawet po upływie 3 miesięcy. Też wydawało mi się że wszystko jest ok i nagle słyszę "nie wiem", "wypaliło się". Czułam się jakby świat mi się zawalił - pół roku wcześniej obmyślaliśmy remont mieszkania. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrozumiem. Chyba byłam z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znałam. Może widziałam to, co chciałam? Pomimo tego nadal go kocham, chociaż zaczęłam zdawać sobie sprawę że wyrządził mi ogromną krzywdę. I chociaż wiem, że to nierealne, jak usłyszę historię, że ktoś do kogoś wrócił po długim czasie to zapala się iskierka nadziei. Ale to jest w sumie najgorsze, bo później znowu czuję się źle. Poczułam się lepiej jak do mnie dotarło, że on nie wróci, że nic się nie zmieni. Mimo to są dni takie jak dziś kiedy zaczynam się na chwilę łudzić. Wiem, że najchętniej usłyszałabyś, że to chwilowe, że on wróci. Ale to jest tylko jedna z możliwości, lepiej przygotować się również na tą drugą. Na telefon przestałam patrzeć dopiero niedawno. A jak dawno temu się rozstaliście?
  21. Ja do tej pory tego nie rozumiem - nawet po upływie 3 miesięcy. Też wydawało mi się że wszystko jest ok i nagle słyszę "nie wiem", "wypaliło się". Czułam się jakby świat mi się zawalił - pół roku wcześniej obmyślaliśmy remont mieszkania. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrozumiem. Chyba byłam z człowiekiem, którego tak naprawdę nie znałam. Może widziałam to, co chciałam? Pomimo tego nadal go kocham, chociaż zaczęłam zdawać sobie sprawę że wyrządził mi ogromną krzywdę. I chociaż wiem, że to nierealne, jak usłyszę historię, że ktoś do kogoś wrócił po długim czasie to zapala się iskierka nadziei. Ale to jest w sumie najgorsze, bo później znowu czuję się źle. Poczułam się lepiej jak do mnie dotarło, że on nie wróci, że nic się nie zmieni. Mimo to są dni takie jak dziś kiedy zaczynam się na chwilę łudzić. Wiem, że najchętniej usłyszałabyś, że to chwilowe, że on wróci. Ale to jest tylko jedna z możliwości, lepiej przygotować się również na tą drugą. Na telefon przestałam patrzeć dopiero niedawno. A jak dawno temu się rozstaliście?
  22. Ja miałam tak samo - mam niewielu przyjaciół, trudno nawiązuję kontakty. B. był pierwszą osobą której mówiłam czy do której dzwoniłam, kiedy wydarzyło się coś dla mnie ważnego, strasznego itd. I nagle ktoś taki mówi Ci że on tego nie czuje, że coś się w nim wypaliło, pękło. Jeszcze gorzej, kiedy traktuje Cię jak obcą osobę - patrzysz mu w oczy i nie poznajesz swojego najlepszego przyjaciela. I wiesz, że gdyby był taki przez cały czas, na pewno byś z nim nie była. Nie wiem, dlaczego tak się stało - nadal, pomimo 3 miesięcy jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi, ale wiem że chyba wszystko idealizowałam. Teraz patrzę na B. inaczej - zaczynam dostrzegać, że drobnostki, które starałam się ignorować lub nie dostrzegać, wcale drobnostkami nie były. Ale uświadomiła mi to dopiero rozmowa z psychologiem. Nie wiem, czy Twój chłopak zachowa się tak samo - czy nie będzie chciał Ci niczego wyjaśniać i staniesz się dla niego obcą osobą - mam nadzieję że nie. Nie wiem czy jest łatwiej jeśli ta druga strona się odzywa, interesuje Tobą, teraz wydaje mi się że tak. Może ktoś ma inne doświadczenia, nie wiem. Jeśli nie potrafisz sobie z tym poradzić naprawdę polecam pomoc psychologa. Nie przejdzie Ci to wszystko po 1, 2, czy 5 wizytach, ale może spojrzysz na to wszystko z innej, bardziej realnej strony.
  23. Też mam ogromne wsparcie ze strony przyjaciół i rodziny, ale chociaż to bardzo pomaga czasami nie wystarcza, bo człowiek w gruncie rzeczy w takich sytuacjach zostaje sam ze sobą - przecież Twój najlepszy przyjaciel odszedł. Psycholog pomógł mi spojrzeć na cały nasz związek bardziej krytycznym okiem - nie mówię że wszystko mi przeszło jak ręką odjął, bo do tego baaaardzo daleko, ale już tak się nie obwiniam i wszystkiego nie idealizuję. Co do chęci odezwania się tez całkowicie Cię rozumiem. Ja złamałam się po dwóch tygodniach (też się do mnie nie odzywał), poszłam po część rzeczy. Zachowywał się jak obcy człowiek - to było jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu, ale wtedy jeszcze nie przyniosło otrzeźwienia. Myślę, że warto spróbować porozmawiać, ale jeśli ta druga strona nie ma na to ochoty, to nie ma sensu już więcej próbować. W moim przypadku też, pomimo wcześniejszych planów i rozmów o wspólnym życiu, b. stwierdził, że nie wie czego chce. Byłam w szoku i stwierdziłam, żebyśmy dali sobie czas, spróbowali to naprawić - było jeszcze gorzej - po 3 miesiącach stwierdził, że u niego się nic nie zmieniło. W czasie tej rozmowy po 2 tygodniach od rozstania stwierdził, że coś się w nim wypaliło. Niedługo później, zobaczyłam go z dziewczyną, na facebooku zaczęły pojawiać się "jednoznaczne" wpisy od jego dawnych koleżanek. Myślę, że znudziłam mu się po prostu, zapragnął spróbować czegoś nowego... Ale teraz, po kolejnych wizytach u psychologa wiem, że nie tylko ja, tkwiąc w takim związku 9 lat, nie mówiąc o swoich potrzebach mam ze sobą problem, ale również on. Jak poczytałam o syndromie "Piotrusia Pana" wyjaśniło mi się wiele rzeczy. Bardzo Ci współczuję, naprawdę wiem co przeżywasz, że wszelkie zapewnienia że czas leczy rany, czy że lepiej że odszedł teraz niż po ślubie kwitujesz kiwnięciem głowy, a i tak wiesz swoje. Ale w tym jest trochę prawdy, którą pewnie zrozumiesz z czasem - myślę że ja w pełni też - teraz jestem na etapie dopuszczania takich myśli do siebie:) Trzymaj się, chociaż trudno Ci w to uwierzyć z czasem będzie odrobinę lepiej.
  24. Do: już sama Wiem doskonale jak się czujesz - 3 miesiące temu przeżywałam to samo. Leżałam na podłodze, wyłam i wyrzucałam sobie dlaczego wcześniej czegoś nie zauważyłam, albo zaniedbywałam pewne sprawy. Po prawie dwóch miesiącach zdałam sobie sprawę, że muszę poszukać "fachowej" pomocy - poszłam do psychologa. Jest już odrobinę lepiej. Od miesiąca nie biorę żadnych tabletek uspokajających, nie czuję tego strasznego kłucia w "sercu", mogę zasnąć, a po przebudzeniu nie wybucham płaczem z żalu, że to nie był zły sen. Na pewno duże znaczenie miał tutaj też czas - chociaż wcześniej jak mi ktoś mówił, ze "z czasem będzie lepiej" miałam ochotę zabijać. Ale to jest prawda. Przestałam też żyć złudzeniami (od 3 miesięcy B. w ogóle się nie odzywa, zaczął nowe życie), nie liczę na to że wróci i ta świadomość paradoksalnie mi jakoś pomaga pomału budować swoje życie od nowa. Chociaż nadal nie ma 5 minut żebym o nim nie myślała, liczę że za miesiąc będzie to 10 minut, za 4 miesiące 4 godziny, a za rok raz na tydzień...;) Wiem że to wszystko wyda Ci się banałem, ale rozmawiaj o tym z przyjaciółmi, rodziną, "wygadaj" się nawet komuś obcemu. Nie szukaj na siłę zajęcia - teraz musisz się wypłakać, ale jeśli masz okazję jak najczęściej przebywaj z ludźmi, pamiętaj jednak żeby nie robić nic wbrew sobie i na siłę. Nie obwiniaj się - to nic nie da, a do tego rzadko kiedy jest to prawdą.
×