kochamzyciemimo
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez kochamzyciemimo
-
jeju jeju jeju...temat umarł śmiercią naturalna;) trzeba tylko miec nadzieje,że4 wszystkie bohaterki wioda szczęśliwe zycie u boku kochających facetów:) rzadko tu zaglądam, siedze teraz i do kawy postanowiłam odkopać to forum:) Pozdrawiam wszystkie!!:)
-
Hej, hej ;) u mnie sporo zmian, niedługo a włąściwie juz na dniach konczę pracę, mój włąsny biznesik który prowadziłam ponad 2 lata. Teraz sobie uświadomiłam,że jak zaczynałam to też tu pisałam o wszystkim moich wątpliwosciach z tym związanych itp... No a teraz przyszedł czas by ten etap zakończyć i zacząć coś nowego. Niestety kwestie finansowe tu zdecydowały i choc szło nienajgorzej to podwyżki podatku i innych swiadczeń typu zus sposodowały ze muszę jednak zrezygnować, bo zapłata za czas jaki poświecam tej pracy jest nieadekwatna i zwyczajnie za miesiac dwa przestanie sie opłacac i jescze będę musiała dokladac do interesu. Nie mam na oku nic konkretnego, ale znalazłąm sobie dodatkowe zajęcie, ktore jesli sie zaangazuje i przyłoże moze się okazać niezła fuchą. I czas pracy nienormowany, ale tak jak mówie wszystko zalezy ode mnie na ile się poświęcę i będę się starać. Poza tym oczywiscie przygotoania do ślubu. Mam już sukienkę, kupiłam ją wchodząc do pierwszego sklepu...:) cieszę sie bo zakupów nie znosze, a tu prosze, pasowałą i ejst jak na tą okazję idealna:D pisałąm chyba ze nie biorę kościelnego, więc chciałąm na cywilny wybrac cos stonowanego ale eleganckiego. Teraz pozostały mi buty, jakis żakiet no i dodatki, czyli jescze dłuuuga droga przede mną a czasu coraz mniej bo tylko 5 tygodni;) Nie liczę tych wszystkich innych organizacyjnych spraw ktore wzielam na siebie bo lubie miec to pod kontrolą i w sumie chyba dobrze,że mój facet sie nie wtraca tylko akceptuje moze decyzje;p ktore oczywiscie sa z nim konsultowane:) Załuje trochę ze nie miałam wakacji, chocby kilku dni odpoczynku jak pogoda była upalna. A tak lato się konczy powoli... Co tam u reszty słychać?? Pozdrawiam!:)
-
Stęskniona, dzięki:) zaręczyny...;) tu by można było duuużo opowiadać, okoliczności jaknajmniej romantyczne i pasujące do tej okazji, ale wyszło naprawdę o niebo lepiej niż wtedy kiedy wszystko by sobie zaplanował:) I zgodzę się z Tobą co do tej pewności jaką się czuje będąc z kimś.. Po prostu się kogoś spotyka i zwyczajnie czuje ,że to właśnie to.Szkoda stęskniona,że się ukrywacie, chyba ze u Was w pracy takie relacje nie są mile widziane. Ale jesli dla Was to nie jest cięzarem i utrudnieniem, to oby tak dalej i duuuzo szczescia :) Ja powoli wpadam w wir przygotowan, szukam sukienki, ale nie mam ani wizji ani pomyslu jaka bym chcial;a miec. W sumie to slub cywilny, wiec niekoniecznie biała, długa z trenem;) ale chcialabym sie w niej dobrze czuc i oczywiscie dobrze wyglądać;) W ogole jest mnostwo drobnych rzeczy o ktore trzeba zadbac, załatwić, a czas mija baaradzo szybko, bo to w sumie dwa miesiace zostały tylko. Narazie mam jescze wiele innych spraw na głowie, bo zmieniam prace, z tym też jest troche zamieszania, ale mam nadzieje ze sierpien to bedzie taki przelomowy miesiac i wszystko sie poukłada. Pozdrawiam wszystkie!!:)
-
zakręcona, dzięki:) widać,że po prostu na każdego gdzieś czeka ktoś:)
-
jeju...temat zamarł;) mam nadzieję,że to pozytywna oznaka tego,że wszelkie smutki i troski i problemy z byłymi, obecnymi , niedoszłymi itp odeszły w siną dal??;) mam nadzieję,że tak jest i ze wraz z latem przyszlo wreszcie słońce w uczuciach:D Biorąc pod uwagę to,że i ja wylewałam tu swoje żale związane z rozstaniem i takimi róznymi sercowymi rozterkami, to teraz chciałabym się podzielić z Wami pewną nowiną....wychodzę za mąż:) I też myśłąlam,że zadne szczescie juz na mnie nie czeka a tu proszę jakie niespodzianki szykuje życie;) Pozdrawiam!!:)
-
różowy strachulec w duzej częcsi ma rację. Wiem z autopsji. Mój byly miesiac po tym jak wyznal mi milosc, płakał ze juz wie co czuje, ze był glupi, ze zrozumial, ze jestem kobieta jego zycia itp. znalazl sobie inną. Zreszta zycze mu jak najlepiej bo wiem ze są juz zaręczeni i są ze sobą chyba ze dwa lata a moze juz ponad minęło... Takze widac jemu to tez na dobre wyszlo, ale chodzi o sam fakt szybkiego pocieszenia się. Ze my tu sobie mozemy rozpaczac a jak sie pojawi ktos na horyzoncie i w jakis tam sposob zajmie nasze mysli itp. to bardzo łątwo mozemy ulec. I to sie tyczy tak samo jego i Ciebie, bo nie wieesz jakbys zareegowala gdyby pojawil sie ktos kto w jakis tam sposob Cie zafascynuje. I to wcale nie bedzie złe, nie bedzie zdrada ani niczym co mogloby jakies wyrzuty sumienia wzbudzic. Ja wiem, zdaje sobie sprawe ze nie to Ci w glowie, ale tez niczego nie mozna wykluczyc a ni na nic sie zamykac. A wracajac do facetów to mniej czy bardziej swiadomie ale tak sie własnie czesto zachowują, ze nie zamykaja za soba furtki tylko trzymaja nas jako swoje kolo zapasowe w razie gdyby.... Nie ma co rozpaczac, trzy miesiace to i tak długa załoba. Zyj dziewczyno,. bo zamartianie sie i rokminianie na tysiac sposobów tego co sie stalo nic nie da. Wpedzasz sie sama w taki nastrój. Dac mu do zrozumienia ze jak jest sooory, d**a wołowa i sam nie wie czego chce, to Ty zadecydujesz biorac pod uwage co jest najlepsze dla Ciebie i ograniczasz kontakt do zera, bo Tobie to pomoze. Jasne ze bedzie ciezko ale na dłuższa mete pomoze, bo troche sobie oczyscisz mysli i odzyjesz. Milego popoludnia.
-
hej, widze ze mimo wiosny i optymizmu w powietrzu na forum dalej brak pozytywnych emocji;) musicie chyba zwyczajnie dojrzec do tego,że na jednym facecie świat sie nie konczy, a tak naprawdew tym wszystkim MY same jestesmy najważniejsze. I nawet jesli nie dzis, nie jutro, nie za miesiac to za jakis czas bedziecie szczesliwe i nie wazne czy z tym czy z innym. Wczesna ja nie wiem, ale jak wasza sytuacja dalej tak bedzie wygladac to mysle ze Twoje dochodzenie do siebie bedzie baaaardzo długo trwac. A Twoj facet ma dobrze i wygodnie... bo nawet jesli nie chce juz abyscie byli razem, to dopoki nie ma innej opcji jest mu dobrze jak jest. Tylko zastanó sie czy Tobie cos takiego odpowiada i czy jak byscie podjeli decyzje o wspolnym byciu to czy po takim czasie wrocisz do normalnosci i zaufasz w pełni?? czy za jakis czas wszystko nie wroci ze zdwojoną siłą?? bo to nie jest kwestia zeby koniecznie kogos miec, tylko tego by naprawde byc szczesliwym. Ludzie sie rozstaja po latach bycia wspolnego, bo kiedy jest choc jakas jdna rysa ktora moze zawazyc na przyszlosci zwiazku,. albo uz go psuje to trzeba pomyslec czy warto. Poza tym u was takie kryzys juz dosc dlugo trwa, po takim czasie mozna juz podjac jakas decyzje. Zreszta nie wiem, nie mnie to oceniac.Chyba musissz byc bardziej stanowcza. Niehc on po prostu wie, ze od Ciebie tez cos zalezy. Ah, trzymaj sie...jestes i tak silna ze tak długo wytrzymałas. Nie ma cop zalowac faceta ktory nie byl nas wart, ale przyjdzie czas kiedy to zroumiesz i kiedy poznasz naprawde kogos wartosciowego, bo uwierz, to sie stanie:) U mnie okej, w zwiazku tez wszystko gra, a nawet zdobylismy sie na podjęcie baaardzo ważnej, życiowej , wspólnej decyzji:)
-
ah, widać ze u Ciebie to rozstanie jest jeszcze baaardzo, bardzo świeże i te wszystkie emocje nawet nie zdażyły ostygnąć, w porównaniu np. do wczesnej gdzie mimo tęsknoty widać już ze trochę inaczej zaczyna patrzec na całą sytuację. Nie ma co czekac na jakikolwiek kontakt, podjęłaś najlepszą decyzję jaką mogłaś podjąć. Zrobiłaś to dla siebie i uwierz ze włąsnego szczescia i dobrego samopoczucia. Z czasem po takim lekceważącym traktowaniu ze strony faceta straciłabyś całą wiarę w siebie, całą pewność i stalabyś sie zalezna od niego. Ptrezgapiłabys ten moment ktory pozwolilby Ci odejsc i po prostu tkwilabys w tym ze strachu przed samotnością. A on jesli mial takie podejscie do Waszego związku pewnie po jakims czasie sam by odszedł w poszukiwaniu coraz to nowszych wrazeń. Nie dorósł zwyczajnie do bycia z kimś. Myslę,że jednak wolalabyś byc z kims komus mozesz ufać, na kogo możesz liczyc, kto nie ma jakis dziwnych znajomości za Twoimi plecami, kogo jestes zwyczajnie pewna i nie masz wątpliwości ktore utrudniaja Ci bycie w szczesliwym zwiazku. Refleksja nad tym wszystkim przychodzi dopiero po czasie i jak przeczytasz za kilka miesiecy swoje wypowiedzi to stwierdzisz, ze wszystko to tak naprawde nie bylo warte takiego cierpienia. Naprawde mozesz byc z siebie dumnaa i oby tak dalej, zero kontaktu, głowa do góry a bedzie dobrze:) wczesna, ja mysle ze nawet u najbardziej zdecydowanego na rozstanie faceta przychodzi refleksja nad tym co zrobil, ze mu czegos brakuje,itp. Nawet jesli są skonczonymi dupkami, to jednak nie wierze,że taka a nie inna mysl ich gdzies tam nie dopadnie. Naturalna sprawa. Choc ja bym sie nad tym nie zastanawiała, bo to bez sensu? Pomoze Ci to w jakis sposób? Myślę,że nie, tylko bardziej zdołuje, bardziej będziesz tesknić, tworzyc scenariusze powrotu itp. Juz dość sporo czasu minęło, poza tym po rozstaniu przechodzi się pewne kolejne etapy i to tez normalne ze przychodzi czas na wielką tęsknotę. Wiadomo ze brakuje samej bliskości, zwykłęgo przytulenia. Z czasem to juz nawet nie chodzi o bliskość z tą konkretną osobą, tylko o bliskość po prostu, poczucie ze nie jest się samym. zakręcona, Ty to mnie zawsze pozytywnie podładujesz tym co piszesz:D mimo ze nie przezywam rozstania, to tez mam jkaies tam swoje dołki i małe wątpliwości, choc one nie są zwiazane z tym że źle się czuję w zwiazku. Bardziej z tym ze czasem są nowe dla mnie sytuacje gdzie nie wiem co mam zrobić jak sie zachować, co powiedzieć itp. Kazdy jest inny, a bycie z facetem po bardzo długim związku, mającym dziecko też nie jest niekiedy proste. Oczywiscie absolutnie nie chodzoi tu o obecność dziecka, bo z tym nigdy nie mialam najmniejszego problemu, ale o wiele innych sytuacji gdzie facet ma jakąś tam przeszłość juz za sobą i niekiedy jego problemy są mi obce, bo stykam się z tym poraz pierwszy a w jakis sposob mam byc mu wsparciem. Radze sobie z tym raz lepiej raz gorzej, ale mam swiadomosc tego,że wciąż nawzajem uczymy się siebie i swoich reakcji,choc czasem bywa trudno. Ale dajemy radę oboje wiec mam nadzieje,że nawet jak pojawią si ę jakies trudności to damy radę. ehh, a dzis i jutro pracuję;( mam w pracy mężate i dzieciate koleżanki, któe chciały się zamienić,a ze ja i tak dopiero jutro jadę w rodzinne strony, to nawet byly mi zamiany zmian na rękę. Już mi się marzy zeby była godz. 20 bo wtedy kończę pracę, a nawet jescze jej nie zaczęłam;( i jescze ta zima za oknem...bleee. Miłego dnia dziewczyny!:)
-
Zakrecona, moim zdaniem tego zaufania to jednak bardzo trudno sie nauczyc i człowiek czasem choc nie do konca ufa, ale wmawia sobie ze jets okej. Ja tak miałam na początku, jak poznałam koleżankę mojego byłego. To była próba nauki zaufania, bo ona wcale mi tego nie ułatwiała, choć do niego nie mogłam mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń. wczesna dasz radę, jak masz jakies wątpliwości, chęć odezwania się itp. pisz tutaj, zawsze pomaga:)
-
ah, no i sama widzisz, a w sumie pewnie ejscze nie widzisz...ze nie ma za kim rozpaczać! niedojrzały do żadnego zwiazku, egoista, dbający tylko i wyłacznie o siebie. Jesli on nie zauwaza ze kogoś krzywdzi, czy skrzywdził, jesli nie potrafi przyznac sie do popełnionych błędów, jesli nie umie się zdobyc na szczerą rozmowe, a tylko atakuje i robi z siebie ofiarę całej sytuacji to przepraszam, ale z powodu kogos takiego nie ma co sobie nerów psuć. Mylsisz ze jakby teraz wróciłz podkulonym ogonem i powiedział ze przeprasza, ze żałuje i kocha, to by po tygodniu czy miesiącu nie wrócilo to samo co bylo??? Dla niego największą nauczką bedzie po prostu ignorowanie tych wszystkich smsów, i innych zaczepek, które stosuje.On po prostu dla swojego włąsnego dobrego samopoczucia potrzebuje wzbudzic w Tobie poczucie winy, ze to y go zostawiłas a on jest teraz taki biedny i nieszczesliwy. Moim zdaniem to sa tylko i wylacznie konsekwencje jego niedojrzalego zachowania. Jesli sie z kims jest to chyba powinno sie inaczej podchodzic do zwiazku. Sama widzisz,że mialas powod zeby sie zrozstac, ze nie bylo Ci dobrze w takim układzie,że cierpialas, nie chcialas byc ta oklamywana. NIe podjelas tej decyzji bo to byl kaprys, mialas uzasadnione powody, wiec trzymaj sie tego. Jesli facetowi naprawde i szczerze by zalezalo to zachowywałby sie w inny sposob. Wykazywałby chęć rozmowy, a nie pretensje. Moze uraziłąs jego ego, bo po prostu w jego pojeciu bezczelnie z nim zerwałas. Pomysl nad tym od tej strony. Kto był nie fair w tym związku i kto ma sie czuć winny?? Mój facet zanim zaczelismy być razem, oj długo długo przez tym, został porzucony przez swoja dziewczyne, po tym dosłownie bawił sie dziewczynami, jak nie ta to inna. A ze znalismy sie z widzenia i bylismy na czesc, znałam tez jego kolege, to wiedziałam co robi i jak sie zachowuje. Kiedy zaczelsismy sie spotykac miałam bardzo wiele watpliwosci zeby nie byc ta kolejna. Nawet jak juz bylismy razem to powiedziałąm mu o tych watpliwosciach, bo czułam sie nie pewnie. Usłyszałam wtedy,że jesli kiedykolwiek by mnie zdradził, to swiadczyloby o tym,że nigdy mnie nie kochał. Jestesmy razem juz kilka miesiecy, mieszkamy razem i wiem, jestem pewna ze nigdy nie zrobił nic co na pewno zachwialoby w jakis spoosb moje poczucie bezpieczenstwa. Ufam mu. A czy Ty mogłas zaufac pod tym wzgledem swojemu byłemu?? jesli za Twoimi plecami kręcił z jakąs inna dziewczyna? chocby z tego powodu juz powinna ta cała sytuacja na samo wspomnienia napawać Cie złościa i obrzydzeniem, a n ie oczekiwaniem ze a moze wroci , zateskni, pożałuje..... Nic nie tracisz, a wiele zyskujesz. Zrob cos dla siebie i nie mysl ze juz nikogo nie spotkasz. Jasne ze po rozstaniu trzeba sie otrzasnać, wziac w garsc a następne uczucie pojawi sie szybciej niz myslisz. Ale teraz nie to jest Twoim problemem, teraz powinnas zrozumiec ze to Ty jestes najwazniejsza i ze kategorycznie nie nalezy odpowiadac na zaden kontakt z jego strony tymbardziej ze nic konstruktywnego w nim nie ma. Absolutnie nie oceniam Cie, ani nie pisze tego zeby Cie pognębic, ale sama przezywałam podobną sytuacje. Wiem ze boli, ale wiem ze nie ma sie co poddawac takim emcojom bo krzywdzi sie najbardziej samego siebie. Trzymaj sie, i uwierz ze mialas naprawde duzo odwagi bo nie chcialas tkwic w toksycznym zwiazku, gdzie ani zaufanie, ani zrozumienie, ani milosc nie byly podstawą. Jesli juz to tylko Twoja milosc a to troche za malo do tego by ztworzyc fajna relację. Wczoraj z zakręconą rozmawialysmy tu o roli rozumu w byciu z drugą osobą. I naprawde czasem rozum powinien rządzić, bo uczucia i motyle w brzuchu potrafią tylko namieszac.
-
wczesna nie dawaj się. Jak widzisz kolejny przykład pokazuje,że i po najbardziej bolesnym rozstaniu można znależć szczęście:) malijka tak jak i cała reszta nas do opytymistek jescze jakis czas temu nie nalezała, a tu proszę, szczesliwa, zadowolona, zakochana:) Na zaczepki sie zwyczajnie nie odpowieda, po co rozdrapywac i tak swieze rany. Zdaje sobie sprawe ze ciezko, ale z kazdym dniem i tak bedzie lepiej. Fakt,że facet mogł cos sobie przemyslec, ze moze cos tam do niego dotarło, kto wie, niektorzy tak maja ze refleksja przychodzi z opoznieniem, ale nawet gdyby to nie nalzey albolutnie pchac sie w jakikolwiek kontakt. Jest zdecydowanie za wczesnie, jest zbyt wiele emocji, zalu, zlości, nawet uczuc, które nie mialy kiedy ochlonąć, osłabnąć. Także to co wałkujemy cały czas, zero kontaktu! Sprawdzone, pomaga!:D Zakręcona ja się włąsnie czasem zastanawiam czy nie za duzo tego mojego rozumu w miłości:) ale chyba jednak gdzies tam udaje mi sie znalezx złoty srodek. Jasne jest to ze nie mozna tak wszystkiego analizowac, ale zyc samą milościa i motylkami w brzuchu zwyczajnie sie na dłuższą metę nie da. Po jakim czasie niestety pojawia się otrzezwienie,że jednak az tak idealnie nie jest, bo w facecie przestalo mi sie podobac to i to, a nie jest taki a taki, a i ja sie szienilam i juz nie wszystko co bylo kiedys mi sie podoba. Mnostwo rzeczy, szczegółów, które jesli by życ tylko miloscia, bylo by przeszkodą nie do przejscia. Ja na poczatku takl miałam,że wiadomo, uczucie na pierwszym miejscu, przymykamnie oka na rzeczy ktore mi sie nie podobały i z którymi zle się czułąm, no bo czego sie nie scierpi dla milosci.Ale po jakims czasie przychodzi refleksja ze nie o to chodzi w nawet najwiekszym uczuciu. I zeby nie wybuchnac, bo to sie moze nawet zle skonczyc chyba trzeba zaczac od takiego realnego patrezbnia na zwiazek. Rozmawiania o tym co mi sie nie podoba, co mozna zmienic po obu stronach. My mielismy kilka takich rozmów, czasem naprawde gwałtownych, ale jak patrze teraz z perspektywy czasu to pomogło. Tu nawet nie chodzi o unikanie pewnuych zachowań, ale szacunek do tej drugiej osoby, wiem ze on tego nie lubi, czy cos go denerwuje to staram sie to zmienic, i tak samo w odwrotną stronę. to naprawde dziala a ile zaoszczedza niepotrzebnych nerwów. Ale co najwazniejsze, mimo tego ze jednak rozum rządzi, to uczucia i milość wcale nie są w jakiejs opoycji i wcale nie są mniejsze. To jest po rpostu bardziej swiadoma milosc. Nie tylko taka nastawiona na plusy, ale takze na minusy bycia w zwiazku, bo chyba kazda z nas wie ze takowe są. Minusy w sensie roznicy charakterów, swiatopogladu, dążen, jakis zachowań itp. Spojrzenie takie bardziej trzezwe, daje po prostu mozliwość zaakceptowania tych róznic czy zwyczajnie nauczenia sie z nimi zyc. Ja wiem jak to brzmi, beznadziejnie, ale tak sama sobie czasem mysle jak mam ochote mojemu chlopakowi powiedziec,że cos tam po raz kolejny mi sie nie podobalo, i suszyc mu gloowe, choc wiem ze ta rzecz na prawde nie ma znaczenia. I trzeba rozmawiac duzo, mówic o swoich pragnieniach itp, bo to naprawde buduje więź. Niby takie bla bla bla gadanie ale się sprawdza. Kończę juz niedługo pracę, także milego popołudnia dziewczyny!!:)
-
malijka:D i u Ciebie szczęscie:D suuuuper!:) jasne,że pamietamy, w sumie było nas tu kilka niesczesliwych a kazda historia niby podobna a jakże rózna:) milo się czyta takie pozytywne wpisy i to włąsnie utwierdzac powinno w przekonaniu ze hasłą typu " boję się ze juz wiecej nikogo nie spotkam", albo " boję się ze to był włąsnie ten" można sobie między bajki włożyc bo to jedna wielka bujda!!!! Zawsze gdzies czeka ktos tylko trzeba cierpliwosci, odwagi (!) a czasem własnego zaangazowania zeby wyjsc z domu, zrobic cos dla siebie, a to uczucie gdzies tam się pojawi. Jeju ja mam prawie 30stkę i tez sobie wiele nie obiecywałam, a jednak "cuda" sie zdarzają;p Malijka gratulacje i oby to szczescie trwało i rozwijało sie:) Zakręcona, ja myśle,że Ty zawsze byłąś pozytywnie zakręcona nawet w tych słabszych chwilach:D mysle ze taka postawa i podejscie do zycia bardzo pomaga. Mi czasem tego brakuje choc jak przypomnie sobbie siebie sprzed jakis dwoch lat, to kipiałam pozytywną energią , optymizmem, a pozniej nieudany zwiazek, trochę problemów rodzinnych , trochę zamieszania ze starą pracą i jak się to wszystko nałożylo, to ten cały stres chyba jescze gdzies w srodku we mnie tkwi. I stad moze czasem jakies moje wahania i niepewnosci. Ale co by nie było to jestem pewna swoich uczuc i uczuc mojego chłopaka, wiec mysle ze uda nam się przejść i pokonać nawet te słabsze chwile jesli kiedys pojawiłyby się. Chyba pierwszy raz chce zeby świeta szybko minęły:D choc z drugiej strony niech trwaja bo najblizsze wolne nie predko mi sie szykuje niestety;/ ale to nie zmienia faktu,że nawet przez te kilka dni bęę tesknić, tymbardziej,że w swięta ma być też synek mojego chłopaka.
-
na takie zaczepki, choc nie wiem jak bardzo by nas wkurzały nie odpisuje się i tyle. Nie musisz się przezd nim z niczego tlumaczyć. Masz być silna, a nie bronić sie i tłumaczyc ze swoich decyzji itp. Zakręcona widzę wdrażasz w zycie najskuteczniejszy z możliwych plan pt. pewność siebie i przekonanie o włąsnej wartości kluczem do sukcesu:D To naprawde działa, bo zeby móc wejsc w kolejny zwiazek trzeba nabrac i pewnosci siebie i wiedziec czego się chce i oczekuje nie tylko od siebie ale takze tej drugiej osoby. Nidługo świeta a mnie to jakoś wcale nie cieszy,za oknem beznadzieja, dzisiaj jest zimno jak chyba nawet w grudniu nie było ;( za 3 h konczę pracę na dziś, pędze na zakupy, robię obiadek i upragniony reeeelaks. Ta pogoda chyba tak działą bo mam wrazenie ze non stop chodzę zmeczona, mimo tego ze miałam duzo wolnego czasu w weekend. W piątek jade tez do mojego rodzinnego domu, szkoda ze sama, bo mój chlopak zostaje ze swoją rodziną. Boze Narodzenie spedzalismy razem a teraz musze go zostawic na te trzy dni i jakos mi tak smutno:( W sumie to bedzie nasza pierwsza rozłąka od czasu jak jestesmy razem... bedzie okazja zatęsknić:)
-
Nie można myśleć,że juz nikogo się nie spotka!!!!! Najgłupsze myslenie które towarzyszy po rozstaniu! Z niego wynika ze lepiej tkwić w najczesciej niesczesliwym zwiazku niz po prostu dac sobie szanse na cos nowego i lepszego. Ja sobie doskonale zdaje sprawe z tego,że takie mysli to normalka, bo sama przestałąm się nimi zadręczać jakiś rok od rozstania, najwyrazniej tyle trzeba mi bylo aby zrozumiec ze na jednym facecie świat się nie konczy. Ja wiem ze trudno,że zal,że strach, ze wszystko samemu itp. ale czy lepiej jest się męczyć w czyms co daje chwilową radość a na co dzień dręczy wątpliwościami. A jesli ktoś został porzucony, to zwyczajnie to nie bylo jednak to, bo brak zaangazowania z jednej strony predzej czy pozniej zakonczylby sie porażką. Wiem,ze warto czekac na cos fajnego co moze sie w naszym zyciu pojawic. Dwa lata temu juz wtedy myslalam o sobie ze jestem stara i juz nic dobrego mnie w zyciu nie spotka itp. A tu prosze, całkiem niespodziewanie, z zaskoczenia zakochałam sie z wzajemności. I mimo ze mam jakies chwilowe kryzysy,że boję się kolejnej porazki gdzies tam w głebi, to jak patrze na mojego faceta jak widze jak jest to jestem naprawde szczesliwa i wszelkie watpliwosci odpuszczają. Oczywiscie zaznaczam,że ten zwiazek nie jest idealny, bo takich nie ma zwyczajnie. Poza tym tak jak napisałą zakręcona, nie mozna się kierować tylko i wyłacznie sercem! uczucia oczywiscie sa wazne, najwazniejsze, ale dajmy dojsc do głosu rozumowi. Emocje bledną po jakims czasie i z motylkow niewiele zostaje wiec wtedy zeby nie doznac olsnienia, albo otrzezwienia,że tkwi się w czyms bez przyszlosci. Rozum czesto jednak dobrze podpowiada i warto miec to na uwadze. I ktos moze zarzucic ze to bardzo egoistyvcczne podejcie, ale wcale nie. W zwiazku obie storny maja sie czuc komfortowo, wiec warto zadbac o siebie i swoje samopoczucie jak najwczesniej. Uff, ale sie wypisałąm, tradycyjnie z błedami i literówkami bo jestem w pracy i piszę czasem szybciej niz pomyslę;) Dzisiaj w pracy do 15, a pozniej dalsza część weekendu z moimi mężczyznami, bo synek mojego faceta spedza z nami ten weekend.Nie mam pomysłu co będziemy robic bo wbrew temu pięknemu słonku za oknem jest barrrrdzo zimno i o żadnych wycieczkach nie ma raczej mowy;( Miłego i ciepłego weekendu dziewczyny!!:)
-
to moje poczucie niestabilnosci wynika z jakis takich małych sytuacyjek, gdzie ja bym np.chciala zrobic czy czuć sie tak a w jego przekonaniu jest dobrze tak jak on robi. Wiem,że zakrecone to co napisałam ale nie umiem tego jakos obrazowo przedstawic na przykładzie.Ogólnie jesli chodzi o pewnosc tego ze on chce ze mna byc to tu nie mam zadnych watrpliwosci, zreszta udowadnia mi to , wiem tez ze moge mu zaufac, ale chyba jestem po prostu zbyt ostrozna. Nie portrafie sie poddac wszystkiemu tak do konca, zawsze byłam bardzo zachowawcza, a tymbardziej po kilku nieudanych zwiazkach chyba jakos sie to nasililo. Boje sie nie zepsuc a kazde jakies większe spiecie budzi we mnie obawe ze to kryzys,że nie do przejscia. Rozmawialismy juz o tym, ale faceci inaczej widza takie sprawy. Według niego to są bardziej problemy które ja sama sobie stwarzam moim sposobem myslenia. Nie tak ze to nie ejst wazne, tylko on tego nie wyolbrzymia, a ja robie z igły widły. Czasem moze faktycznie tak jest, ale mysle ze nie zawsze jednak. Ale ogólnie jest dobrze, nawet bardzo, kocham go, pokochałam jego syna, któego ma z poprzedniego zwiazku. A co bedzie dalej czas pokaze.
-
Oboje chyba mamy dosc poskładane charaktery. Moj facet jest po dłuuugim zwiazku i chyba czasem zwyczajnie w pewnym sensie dla mnie panicznie unika niektorych sytuacji ktore powtarzały sie w tamtym zwiazku myslalc ze w tym cos popsuja. To czasem dla mnie bywa ciezkie bo te sytuacje dla mnie sa zwyczajne i naturalne i nie doszukuje sie czegos zlego w nich. Poza tym czasem ze zwyklej głupoty, wzajemnego niezrozumienia sie, drobnego nieporozumienia potrafi pojawic sie konflikt. Fakt ze szybko rozwiazany ale jednak niekiedy to meczy. Czasem sie zastanawiam czy nie zabardzo mi zalezy, ze zamiast na niektore sprawy po prostu przymknąć oko, to ja drąze, dociekam itp. A widze ze on jakos tak mniej emocjonalnie podchodzi do tego. Moze dlatego ze moje dotychczasowe zwiazki byly do tej pory jakby to nazwac, dosc statyczne, aten jest taki ze ciagle cos sie dzieje, to jakos tak mam niekiedy wrazenie takiej niestabilnosci. Ale wiem ze on mnie kocha zreszta potrafi to okazac. Uporalam sie juz prawie z jego przeszloscia, z tym ze po zwiazku skakal z kwiatka na kwiatek, a przy mnie chyba znalalz to czego szukal, ale widac ja wciaz potrzebuje jakiegos zapewnienia. Nie wiem sama, staram sie cieszyc i jestem szczesliwa, bo chyba tak naprawde nie ma co szukac dziury w całym. No moze móglby byc troche bardziej romantyczny;p
-
Zakrecona, ja mysle ze nikt nie bedzie mial zamiaru Cie linczować. Jak ktos potrafi chłodno spojrzec na swoj zwiazek i zobaczyc co jest nie tak i jescze miec odwage przyznac sie przed soba,że zle się w tym czuje i ze nie warto brnac dalej w cos co wcale takim szczesciem nie jest, to tylko nalezy pogratulowac odwagi. U mnie chyba jakis kryzys sie pojawił, chyba za wczesnie bo jestesmy ze soba od 7 miesiecy dopiero, nie wiem jak bedzie dalej, nie wiem sama juz co mam zrobić.
-
Ehh stęskniona, a Ty nadal w rozterce... Z jednej strony cięzko porzucic cos co się juz dobrze zna, w czym czuliśmy się dobrze i ot tak zaczac coś nowego. Ale z drugiej strony jakby nie było to ciągle się przepychacie z Twoim byłym. Tak tez na dłuższą metę sie nie da bo wg mnie jak bedziecie razem to i tak albo Ty albo on bedziecie odczuwac taki niedosyt ze to moze nie jest dobra decyzja, tzn.ta o byciu razem. Zreszta nie wiem, to wy znacie od wewnatrz ta całą sytuację. Najlepiej byloby chyba gdyby pojawił się ktos trzeci:D zartuje, ale domyslam sie ze sytuację masz bardzo niejasną i cięzko z tym wszystkim. Ja po rozstaniu z byłym zaryzykowałąm i weszłąm w nową relację, ale po jakims czasie sama zauwazyłam ze to nie o to o co mi chodzilo, choc na poczatku smsy, spotkania itd bły baardzo ekscytujace i po glowie chodzila mi mysl ze to włąsnie to. Z czasem jednak okazalo się ze jednak nie, ze bylo fajnie, ale nie do konca to bylo to o co obojgu nam moglo chodzic. Ale spróbowałąm i dzieki temu nie mam uczucia ,że moze cos przegapiłam.Ale kazda sytuacja jest inna, szczególnie kiedy byklo sie z kims kilka lat, zna sie go jak wlasna kieszen i zwyczajnie jest wtedy obawa ze moze skresla sie cos najwazniejzego w zyciu na rzecz tego co nie jest warte takiego poswiecenia. Mysle ze nikt nie zmusza Cie do natychmiastowego podejmowania decyzji, a jak we wszystkim innym czas pokaze. Ja mysle ze tak gdzies w glebi to chcesz sprobowac z tym kolega z pracy, chocby tylko z ciekawosci, z emocji ze jest inny niz Twoj były. Tak zeby sie przekonac czy to ma sens:) ja w moim zwiazku tez narobiłam rabanu i to sama, na własne zyczenie. Własciwie to sie nawet rozstalismy... co prawda nie byłą to długa rozlaka, ale była i to na moje włąsne zyczenie. Przyczepiłam się o błahsotkę, zwykła głupote cos całkiem nieistotnego co w danym momencie w moich oczach urosło do rangi mega problemu. Pokłocilismy sie okrutnie i on powiedział dość. w sumie wcale mu sie nie dziwie, bo sama spieprzyłam to. Chyba nawet w tamtym momencie nie brałąm na serio słow o rozstaniu, raczej myslalam ze bedzie to większa burza i tyle, ale myliłam się.wiedziałąm od poczatku ze przegięłam, ze całą sprawa nie byłą tego warta, ale chyba tez nazbieralo mi sie wiele innych watpliwosci, któych włąsciwie nie powinnam juz miec. Na poczatku jak tylko zaczelismy byc razem mialam wiele watpliwosci bo on przede mna przebierał w dziewczynach, leczył złamane serce, dobrze sie bawił. I na poczatku kiedy juz bylismy razem nie do konca mi to przeszkadzalo, ale z czasem zaczelam sie obawiac ze moze i ze mna bedzie tak samo, rozkocha i porzuci. Z czasem poczułam ze nie mialam racji, on naprawde sie stara i wiem ze mnie kocha, zreszta były juz rozmowy o wspolnym zyciu, zalegalizowaniu zwiazku,i wsztkich innych sprawach kiedy ludzie naprawde chca byc ze sobą. Cała sytuacja skonczyłą się dobrze, jestesmy razem, wlasciwie jest jak wczesniej, choc czasem łąpie sie na tym ze boje się ze moglibysmy cos popsuć.Nie chce niczego w głupi sposob rozwalić, a jedyne co mogę zrobic to po prostu być, starac się zeby z dnia na dzien bylo tylko lepiej.
-
Iga, ja myślę ze jak sama piszesz nadal go kochasz, to jednak dojrzałas juz na tyle do tego,żeby definitywnie zakonczyc tą relację. Sama zauważasz ze nie przynosi ona nic dobrego a tylko wpedza Cie w ciągłę watpliwości i wahania. Nie wiem jak mozna Ci doradzić, ale po prostu musisz byc twarda w kontakcie ze swoim byłym. Stanowcza przede wszystkim. Nie chce tego, nie podoba mi się to, nie życzę sobie żebys itp...na takiej zasadzie włąsnie. Bo on trochę bazuje na tym i żeruje że w gruncie rzeczy jestes słaba, tzn. bardziej masz słąbość do niego.Wiem, że on raczej nie zrozumie ot tak łątwo ale trzeba byc konsekwentnym. Moze to jest tak jak kiedys mi pisały dziewczyny. Ze jestes dla niego kolem zapasowym, ze dopoki jest sam to korzysta w jakis sposob z tego ze wciąż mu ulegasz , ze nie umiesz postawic sprawy na tyle stanowczo by to definitywnie zakobnczyc. Nie wiem czy tak jets w rzeczywistosci bo kazdy jest inny i dana sytuacja zalezna jest tez od wielu czynników. Ale wiem z własnego doświadczenia,że dopoki ja sama nie dojrzałam do całkowitego zerwania kontaktu to mój były bardzo korzytał z tych moich słabośći. Jka nie mial z kim isc na piwo to zwsze dzwonil do mnie bo wiedzaił ze nie odmówie itp....powartzral mi sie zestem mu bardzo bliska, ze mimo ze nie jestesmy razem to jestem wazna itp.... Jak mi któras kiedys napisała, ważna to możę być ciocia;p gdzies mam taka przyjazn i znajomosc ktora mnie nie cieszy ale męczy. Jasne ze szkoda moze tych lat wspolnie spedzonych, ale moze lepiej zamiast rozpamietywac warto po prostu isc do przodu zeby niczego nie przegapic. Poza tym jak poisalam we wczesniejsmzych postach, zycie naprawde zaskakuje. Ja mam prawie 30 lat, noe jescze troche mi brakuje, ale...myslalam ze nic mnie nie spotka, ze nie mozna sie zakochac ot tak po prostu, ze w tym wieku to bardziej rozsadek odegra role, ze po bylym to juz zaden i w ogole... a jak widac mozna w najmniej spodziewanym momencie,po prostu zdarza sie i juz. I tak samo jak sa osoby ktore wieszaja psy na wiecznie stesknionej. A ja jej po pierwsze gratuluje odwagi a po drugie naprawde kibicuje. C z tego ze chlopak byl dla niej dobry kochajacy,że mogło ukladac im sie jak w bajce, ale widac nie wszytko gralo jak nalezy jesli chocby jedna ze stron czułą sie w tej ukladanece niekomfortowo. Lepiej cos przerwac wczesniej, przemyslec , pozwolic sobie na samotnosc a nie tkwic i zastanawiac sie czy tak jest dobrze albo wmawiac sobie ze lepiej byc nie moze. Jasne ze w to wszytko wpisane jest ryzyko ze moze naprawde tracimy cos bezpowrotnie,że moze naprawde to bylo wlasnie to...ale cóz, lepiej spróbowac i sparzyc się, niz miec pretensje do siebie o to ze sie nie zaryzykowalo,że nie sporbowalo sie czegos nowego. Nie ma co życ strachem w takich sytuacjach, choc wiekm ze podjecie decyzji i strach przezd samotnoscia sa okrutne. Ale mimo wszystko odwagi :D
-
to co napisała stęskniona z brakiem kontaktu to świata prawda, inaczej nie da się przez to przejksc i spojrzec na sytuacje z dystansem. To bardzo trudne i boli strasznie, ale naprawde mozna poczuc po jakims czasie dume ze mialo się tyle siły i odwagi. I na pewno to przynosi wiecej pozytku niz szkody, choc wiem ze mozna sobie myslec ze ta druga strona pomysli ze ja olewamy ze juz nam nie zalezy itd. Nie, nie do konca, bardziej sami sobie to wyolbrzymiamy, bojac sie ze cos stracimy. A naprawde brak kontaktu mimo ze bardzo trudny do realizacji, to jest jedno zn najlepszych rozwiazań. Drugie to oczywiscie czas. I bede to powtarzac jak mantre, czas leczy rany, nic innego tak dobrze nie działa. Poza tym są plusy, bo zycie jest tak zaskakujace ze nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Nie ma się co zamykavc na nowe, wcale nie majac pewnosci co do tego ze stare naprawde nam odpowiada i pasuje w 100%. A czesto strach przezd samotnoscia jest tym co popycha do tego by brnac w zwiazek który raz nam sie podoba innym razem chcielibysmy zmian. Poza tym praktykowanie choc czasowego bycia z samym soba tez jet fajna sprawa. Nawet w zwiazku to dostrzegam,że czasem potrzebuje zcasu tylko dla siebie, bo niekiedy nadmiar bycia razem, szczególnie mieszkajac razem, tez bywa męczący;P nie to ze mam dosc mojego faceta, nic z takich rzeczy, po prostu chodzi o to ze taka zwykla samotnosc tez jest nam potrzebna,żeby po prostu nie zatracic sie w tej drugiej osobie zapominajac o sobie. Ale czasem po prostu do wszystkiego trzeba dojrzec.Miłego popołudnia!:)
-
wiecznie stęskniona nie miej do siebie pretensji jesl;i postąpiłaś tak jak uważałaś za słuszne. Nawet jesli może nie do konca jesteś pewna ze to dobra decyzja to już samo jej podjęcie o czymś swiadczy. Widać czasem trzeba podjąc taką a nie inną decyzję zeby się przekonać o tym co jest dla nas najważniejsze i czego w życiu chcemy.byliście ze sobą długo, moze wkradłą sie rutyna, to normalne, ale i uczucia mogły osłabnąć. A być przy kims tylko dlatego ze jest dla nas dobry i tkwić w tym mając mnóstwo wątpliwości...to chyba nie do konca o to chodzi. I to nie ejst szukanie raków w d*pie, tylko decyzja ktora ,moze miec wpływ na dalsze życie. Podobno kto nie wryzykuje ten nie ma, a po historiach dziewczyn ktore tu pisały widac że czasem ryzyko sie opłacało i wszystko zmieniało się o 180 stopni. Moze potrzebujesz odpoczynku i zwyczajnie bycia samą bo ja sobie doskonale zdaje sprawe z tego ze bedać z kims w zwiazku i majac do tego mnostwo watpliwosci, mozan sie straszliwie męczyć.A jak człwoiek sam się meczy tym wszytkim to jednoczesnie wpływa tez na innych. I nie ma co oceniac stęsknionej ze jest zła i niedobra, a on wspaniały bo dobrze wiadomo ze w zyciu i sprawach uczuc nic nie ejst amni do konca czarne ani biale. Moim zdaniem mimo wszystko to uczuciwe podejcie, nawet jesli w tyk momencie unieszczesliwilo oboje. Kto wie co bedzie potem, czas pokaze. U mnie okej, nie wiem czy pisałam juz wczesniej ze zamieszkalismy razem. Jasne ze są i górki i dołki ( wczoraj np.mała sprzeczka i cichy wieczór;p) ale kocham go jak zadnego faceta do tej pory i chce być z nim. Wiem ze oboje mamy wady i czasem będzie cięzko, ale warto próbować. Poza tym mamy dość poważne plany na przyszłość a jak będzie,poczekamy zobaczymy:)
-
Dziewczyny ze starych niekoniecznie dobrych czasów kiedy temat kwitł, co u Was?? zaglądacie tu jeszcze czasem??;)
-
milva troche chcesz wierzyc w to ze jest tak jak mówisz:) ale juz powoli zaczynasz zauwazac ze obecnosc bylego w jakimkolwiek sensie nie leczy a rozdrapuje rane. To ze on bedzie blisko , ze bedziecie sie widywac czy kontaktowac wcale nie jest gwarantem tego ze bedziecie razem, ze wrociccie do siebie. Panuje takie przekonanie ale w wiekszosci przypadków prawdy w nim tyle co nic. Zreszta do takiej decyzji powinno sie dojsc w poczuciu pelnego przeknania, nie wiem..nabycia jakiejsc dojrzalosci,że tak, chce tego jestem pewna i nie robie tego bo zle sie czulam, czy czulem bedąc samemu. Jest po prostu taki czas po rozstaniu kiedy trzeba sobie wszystko poukladac i tyle. Nie ma ze przesanie bolec w ciagu dnia czy pięciu. Ale jesli bedzie sie ten bol pielegnowac uzalac nad soba itd bez konca to tylko sie dana sytuacje przedłuża. Zreszta czasem naprawde trzeba sie wyplakac, wykrzyczec i nawet nie ukrywac tego ze jest nam cholernie zle, po prostu pozbyc sie tego co nas meczy i moze lepiej sie po tym nie zrobi ale zmeczy nas na tyle ze juz zbraknie łez do płaczu;) Ja pamietam co musiala przejsc ze mna w tamtym czasie moja siostra;) Dwa dni bo akurat wypadał weeken ryczałam od rana do wieczora, na okrągło sluchalam takiej jednej piosenki i wlasciwie zyłam jak w transie... Ale po dwoch dniach musialam wstac, ubrac sie i pojsc do pracy i nie bylo zlituj...usmiechac sie do ludzi i w ogole byc happy. łatwe to nie bylo ale wiedzialam ze siąśc i rozpaczac tez nie moge bo co to da. Teraz juz nawet momentami chce mi sie z tego smiac. A minął prawie rok...w sumie za jakies dwa tygodnie bedzie rok. Kurde, szmat czasu. Nawet nie wiem kiedy to minelo. Bardzo wiele mnie ten rok nauczyl, byl wielka szkoła pod wieloma wzgledami, czasami chcialabym cofnąc czas i niektore rzeczy zrobi inaczej, inaczej cos powiedziec ale trudno nie da sie. Poza tym dla mnie stary rok zakonczył przynajmniej w teorii stare problemy i były i rozstanie to są tylko wspomnienia, epizod ktory gdzies kiedys sie wydarzyl, a wiem ze mimo wszystko moje szczescie gdzies na mnie czeka:) Tak jak na każda z nas zresztą!:)
-
milva ile masz lat? ja rozumiem ze rozstanie, zranione uczucie itd. pozbawia zdroworozsądkowego myślenia, ale przeczytaj swój ostatni post kilka razy. Jesli zrozumiesz w czym rzecz to zwyczajnie dasz spokój sobie tej całej sytuacji i zaniechasz jakiegokolwiek kontaktu. Bo w pewnym momencie przekracza sie granicę za która jest juz tylko ściana, mur i chocby sie walilo głowa to sie go nioe przebije, a pozostaje jedynie niesmak po całej sytuacji. Ja wiem jakie rzeczy mozna robic, na ile sposobów mozna rozmawiac, jakich sztuczek probowac ale moze zwyczajnie dla wlasnego zdrowia, higieny psychicznej, szacunku do samego siebie olac to i zacząć zyc?? Facet chocby nie wiem jak był wspanialy, nie jest powodem zeby zawalc przez niego studia, prace czy cokolwiek innego. A tymbardziej stawiac go przed faktem zerwales ze mna to ja zawale studia, bo tak starsznie cierpie. Jasne , boli mnie to, nie umiem sobie poradzic, jest mi ciezko, ale sory, to moje zycie i nie pozwole by jeden facet swoim zachowaniem mial mi w nim namieszac. Bo to nie jemu zrobisz na zlosc, czy zaszkodzisz tylko sobie. Nie sadze zeby to wzbudzilo w nim litosc , wspolczucie czy jakiekolwiek inne uczucie. A poza tym jesli on jest z kims innym, juz nie wnikam w jakiej sytaucji sie rozstaliscie bo nie pamietam, to jaka by ta dziewczyna nie byla, i choc mamy wielka zlosc, wielki zal, do niej d niego itd. to patrzac na mój wlasny przyklad, zwyczajnie nalezy dac im spokoj. Jasen ze sie cierpi, bo wiem co ja zulam, jak mi bylo starsznie zle, jak mialam wielka zlosc na nia i w ogole za caly swiat. Na bylego kiedy tak szybko sie pocieszyl...ale cóż. Długo sie tak nie da wiec lepiej szybko odpuscic. Wiem ze trudno pogodzic sie z tym ze ktos zajal nasze miejsce bo odrazu przychodzi mysl ze w czym ona moze byc lepsza. Ale to nie o to chodzi. Kazdy jest inny i tu nie ma lepszy gorszy. Z czasem przyjdzie pogodzenie z dana sytuacja. A poza tym lepiej wczesniej juz das sobie na luz i jak pisalam wyzej zaczac zyc i przestac rozpamietywac. Im wczesniej tym zobaczysz za jakis czas ze lepiej:) Mam nadzieje,że Cie nie urazilam, ale pamietam doskonale moja sytuacje i wiem ze trudno uniknac niektorych bledów. A czekanie na niewiadomo co i złudne pielegnowanie nadzieii to tez nie jest rozwiazanie. Hej roza;) Mój sylwester był bardzo kameralny, skromny i...szybko poszlam spac:D Ostatnio chodzę zmeczona,mam sporo pracy, poza tym zajec po pracy tez sie nazbieralo, ale najgorsze jest to ze nie moge sie zmobilizowac do niczego i tak z dnia na dzien odkladam a pozniej wszystko robie na raz;) ale rok sie zaczal ciekawie i oby tak dalej:) I dla wszystkich najlepszego na ten Nowy Rok:) zeby był szczesliwy i niech zaskakuje tylko pozytywnymi niespodziankami:D
-
Czy chciał WRÓCIĆ do Was eks?Jak tak to po jakim czasie od rozstania?
kochamzyciemimo odpisał na temat w Życie uczuciowe
Toria -> odpisałam. Zreszta to nie były jakies wydumane zyczenia tylko zwyczajne wesołych świat, a nawet gdyby nie wiem ile sie nad nimi zastanawiał to moja odpowiedz bylaby krotka i na temat. Na innym topiku dosc obszernie opisywalam cała moja historie rozstania i czasu po rozstaniu. Teraz mija prawie rok, uczucia nadal pozostaly choc pewnie słabsze i ciut inne ale wiem,że mimo nawet tlącej sie checi powrotu to nie jest mozliwe i tak naprawde ja tego nie chce. To jest tylko taka niespelniona nadzieja wizana z tym ze nie bylo nam dane przekonac sie co by bylo gdybysmy sie nie rozstali... Trzeba isc do przodu:) piszesz ze jestes stara, na pewno nie:) ja moglabym powiedziec o sobie podobnie bo w sumie już tuż tuż i 30stka bedzie na karku;p ale wiem ze i na moja miłośc przyjdzie kiedys czas. Choc zanim zaczelam tak myslec przeszlam taki czas buntu i strachu ze juz mnie nic w zyciu nie spotka. Pozdrawiam!:)