esti1983
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez esti1983
-
A my miałyśmy owocny spacer, spotkałyśmy Klarę_23 i Amelkę na naszym bazarku (swoją drogą uwielbiam to miejsce, jest niesłychanie malownicze i ma super klimat, te stragany, warzywa, kwiaty i malowniczy ludzie). Wreszcie się poznałyśmy:) tzn. ja ją poznałam po wózku. No i fajnie, mamy z kim chodzić na spacery:) Amelka śliczna, jakie ma długie włoski i ciemne brwi i rzęsy. I jaka grzeczna, spała sobie, nie to co ten mój krzykacz mały:) teraz śpi przy cycu, o nie, już nie śpi, bo pies szczeka. No to znów je. Chyba przez tę pogodę, gorąco jest i duszno, to się pić chce. Czekamy na tatę, to będzie kąpiel.
-
Prawda? Mi też takie porównanie przyszło na myśl:) trzeba będzie coś fajnego zorganizować, jakąś kolację czy cóś:) i pewnie wtedy wstanie dzidzia.
-
Emilia, to nie ja, ale ktoś faktycznie miał mieć romantyczną noc, tylko nie pamiętam kto. Ja niestety jeszcze nie mogę, bo biorę jakieś globulki, coś mi się przypałętało po antybiotyku. Ale jeszcze tylko dwie i też chcę romantyczną noc:) już nam się naprawdę należy!
-
Kari, a lubicie się ze szwagrem? Ja bym spróbowała, w końcu to nie małżeństwo, jak nie wypali, to zawsze możecie znów coś wynająć, a sama mówisz, że to duża oszczędność. Tylko jasno ustalcie zasady i może będzie fajnie:)
-
A ja nie podaję, bo moja nie umie go ssać:) najpierw dałam ze 2 razy po powrocie ze szpitala i ładnie zassała, a potem przez te problemy z ssaniem cyca (łapała samą brodawkę) przestałam i teraz już nie umie. Krztusi się, wypluwa. Mam już 3 smoczki, aventu, rossmanowy i nuka. I żadnego nie umie ssać. No to nie daję, tylko próbuję ją z raz dziennie przekonać, ale jakoś nie idzie. Czasem mam już dość tego wiszenia na cycu, bo wiem, że ona niekiedy właśnie traktuje go jak smoczek. Ale co zrobić.
-
Kur....a! Napisałam taki długi post i go przez przypadek skasowałam, co za lipa! A piszę z Julą na ręku, więc nie jest łatwo. Kasiula, szkoda, że ta operacja jednak konieczna, ale jak Julka ma być przez to zdrowa, to na pewno dobrze, że ją jednak zrobią. Żeby z moją Julką mogły chodzić na jagody:) U nas noc w porządku, mała zasnęła o 21, pobudka o 2, a od 5.30 już nie bardzo spała. W końcu wstałyśmy o 7. Proponowałam, żeby się jeszcze zdrzemnęła, ale wzgardziła propozycją. Za to teraz usypia. Dobra, leży w łóżeczku, zobaczymy, czy zaśnie. Ja, o dziwo, muszę tylko posprzątać po śniadaniu, umyć się, włączyć pranie i posłać łóżko. Obiad mam gotowy od wczoraj - spaghetti, postanowiłam spróbować pomidorów, bo je uwielbiam, na razie z Julą ok. Poza tym poprasowane, posprzątane. Superowo:) Atena, Emilia, te nasze pociechy są fantastyczne z tym zasypianiem. Moja Julcia też:) ale bez wcześniejszego usypiania na rękach (zasypia, ale budzi się w łóżeczku i wtedy zasypia już sama), buziaków i wchodzenia częstego (co parę minut) nie zaśnie. Widocznie wtedy czuje się bezpiecznie. Pisałam wczoraj o tej mojej metodzie, u nas jest bardzo skuteczna. Malucha jest urocza, wytarły jej się włoski na czubku i strasznie śmiesznie wygląda, bo po bokach ma:) jak taki mnich. Krostki jej ładnie przysychają i znikają. I po co się stresować? Emilka, dobrze, że odpuściłaś, naprawdę, bo tylko niepotrzebnie się denerwujesz. A dzieciom potrzeba naszego spokoju. Julka jest dużo spokojniejsza, jak ja jestem spokojna. Jak miałam akcje z moim m., to zasypiała po 23 i strasznie była płaczliwa. A teraz jest super. Śpi:) ale grzeczna moja dzidziucha! Obejrzałam zdjęcia Waszych dzieciaczków, ale są śliczne! X, jak ślicznie wyglądają na tej poduszce! Podobno każda matka uważa, że jej dziecko jest najpiękniejsze, ale mi, odkąd mam swoje, wydaje się, że wszystkie dzieci są śliczne, takie małe cuda. Pristina, Trelevinaa, mam nadzieję, że też się wypisujecie z klubu wkurzonych żon! Dobra, muszę te kilka rzeczy zrobić, więc na razie znikam.
-
Ja tylko pochwalić się, że moja niunia już śpi i znów zasnęła sama w łóżeczku, trochę dłużej niż wczoraj zasypiała, ale się udało:) moja metoda jest taka: cyc, potem przytulanie przez sen i buziaki, odkładanie do łóżeczka, buziaczki. Zwykle maluch się budzi i macha rączkami i nóżkami. Znów buziaczki, wychodzę, wracam za minutę, jak nie płacze i ją głaszczę albo całuję w główkę. Potem wydłużam czas o minutę (no mniej więcej) i kolejną itd. Zwykle po trzecim wejściu już śpi. Oczywiście jak tylko zapłacze, to lecę od razu i zaczynamy akcję od nowa. Dzisiaj się udało za drugim razem:) Nie liczę na to, że dziś znów będzie spała 9 godzin bez przerwy, ale jestem bardzo dumna, że tak ładnie zasypia:) Emilia, to na pewno nie skaza! Nie stresuj się, odpuść, ja odpuściłam wczoraj i dziś krostki zaczęły schodzić.
-
Julietta, a może to przez tę dietę? Mi lekarka kazała jeść dużo, tzn. śniadanie, 2. śniadanie, obiad dwudaniowy (powinna też wspomnieć o deserze:) ), podwieczorek, kolacja i coś w nocy. Mleka mało, jeden jogurt, 100 g sera albo kefir dziennie, za to mięcha 400 g. Ja nie lubię za bardzo mięsa i się zastanawiam, co tu zrobić. Wstrząchnęłam kiełbachę na śniadanie, ale dalej nie mam ochoty na mięso. Ale trzeba. Bo wtedy jest wartościowy pokarm dla dzidzi, a jak nie jest, to dziecko wisi ciągle na cycu. Poza tym dużo spać, jak tylko dziecko daje i wychodzić na powietrze. I co lekarz, to inna teoria. Ta lekarka twierdzi, że dziecko się najada w 5 minut (wg "języka niemowląt" minimum to 15 minut), a potem to już potrzeba bycia z mamą. Patrząc na Julcię, to bardziej bym się skłaniała ku tej pięciominutowej teorii. No i jak ona tyle śpi bez jedzenia, to potem w dzień nadrabia, więc może jeść częściej. A, i herbatki na laktację działają na ilość, a nie na jakość pokarmu. Nie musi go być bardzo dużo, ważne, żeby był wartościowy. Ja się nie znam za bardzo, ale piszę Wam, co mi mówiła lekarka, co o tym myślicie? Ja musiałam dziś 2 razy ściągać mleko w trakcie tych 9 godzin, ale to już naprawdę bardzo dużo czasu!
-
U nas noc jak marzenie. Julka przespała 9 godzin:) zasnęła o 20.30, obudziła się o 5.30. Potem trochę pomarudziła i wstała o 7.30. Teraz leży w łóżeczku, a ja idę myć głowę.
-
X - ale Ty jesteś dzielna!!!! Na pewno dasz radę z maluchami:)
-
My już po wizycie. Bioderka ok:) Emilia, jak u Ciebie? Na pewno też dobrze! Byliśmy też u pediatry, ta wysypka to normalne. Skazy nie ma:) ja też na początku byłam sceptycznie nastawiona, bo mi się wydaje, że lekarze w Polsce sami mają jakąś alergię.Chyba na skazę białkową, bo co drugie dziecko słyszę, że ją ma. A to na pewno jakaś ściema! Ale potem sama spanikowałam. A teraz nie zamierzam panikować. Niemożliwe, żeby tyle dzieci miało skazę białkową. Krostki mogą schodzić nawet miesiąc, więc nie ma co panikować, dziewczyny. U Was pewnie jest podobnie, Emilia i Trelevinaa. Od dziś nie panikujemy. Taki nowy klub:)
-
Kurcze, moja Jula ma wszystkie objawy skazy:( doooopa:(
-
Hej, u nas ok w miarę. Poza tym, że Julcia ma problemy z brzuszkiem znów:( robi kupkę, a za chwilę znów się skręca, jęczy, płacze i puszcza bączki. Jak jej pomasuję brzuszek, to się uspokaja i od razu zasypia. Na 5 minut:( i od nowa:( biedactwo! teraz śpi przy cycu, nie ma sensu jej przekładać do łóżeczka. Jest zmęczona, bo w nocy też się męczyła. O sobie już nie mówię. Nic nie mogę zrobić, bo tylko przy mnie się uspokaja, jak jej zniknęłam na 5 minut, żeby w końcu zrobić sobie jakieś kanapki, które zjadłam w łóżku, to ryk był straszny, a niby usnęła. Ale cóż robić, trzeba było kupić chustę. Chyba wracamy do łóżka, zaopatrzę się w książkę i pilota, i nawet spoko:) żeby tylko trochę pospała, bo jest wykończona. Emilia, my też dziś idziemy sprawdzać bioderka. No i muszę iść do lekarza, żeby obejrzał wysypkę małej, bo już ma ją ponad tydzień. Mam nadzieję, że to nie skaza!
-
Julietta! Ale wypas! My robimy chrzciny u rodziców, mają kawał działki i jedzenie oni organizują z moimi siostrami, my i teściowie pomożemy. Żaden catering, to byłaby dla nich obraza:) bo oni na każdą imprezę wszystko robią sami. Z tego względu cieszę się, że już z nimi nie mieszkam:) bo każde święta to 20-30 osób i co tydzień goście. Ale cóż, to rodzinny dom mojej mamy, a ma sześcioro rodzeństwa, każde z nich ma swoje rodziny itd. Dobrze, że udało nam się przekonać ich, że wesele zrobimy w restauracji. Ale poprawiny były już u nich. A kiedyś robili przyjęcie na 80 osób na złote wesele moich dziadków. Nad menu nie myślałam jeszcze, ale bankowo barszcz z pasztecikami mojej mamy:) fajowo, uwielbiam takie imprezki! A zaproszenia zrobię sama, tak jak na ślub. Muszę Wam wysłać kiedyś fotkę, bo jestem z nich bardzo dumna:)
-
Kari, o tym uspokajaniu to było w "Pannie z mokrą głową":) Ale ona się uspokajała tylko na widok dobrotliwego staruszka proboszcza, o ile dobrze pamiętam. Ja też już czekam na chrzciny, bo to jednak odpowiedzialność mieć nieochrzczone dziecko. Gdyby coś się, nie daj Boże, stało. U nas noc ok, poza tym, że dzidzia zasnęła po 23:( potem pobudka o 4.30 (właściwie to się dopiero zaczęła kręcić, a ja ją nakarmiłam przez sen i spokój), potem o 6.50, poleżała z godzinkę, trochę przysypiając, a teraz znów usypia w łóżeczku. Nie wiem, czy zaśnie. Ja właśnie powinnam się umyć, ogarnąć chałupę i zrobić sobie kawusię inusię, bo mam straszną ochotę. Moja Julka ma straszną wysypkę, zaczęło się od czoła i schodzi niżej. Taka bezbarwna kaszka, teraz zaczęła przysychać, jest taka szorstka. Myślicie, że co to może być? Jakieś uczulenie, skaza białkowa czy po prostu krostki, które same znikną? Myślimy, że to może uczulenie, bo mała spała wtulona w poduszkę (tak opartą z boku), zabraliśmy, ale za wcześnie na efekty. Jak nie zniknie albo się zmniejszy w tym tygodniu, to w przyszłym pójdę do lekarza. Poza tym Jula w nocy miała lodowate łapki i chłodny karczek, bo strasznie się rozkopuje:( no więc władowałam ją w śpiworek i od dziś tak będzie spała. Nawet nie protestowała. Muszę się wypisać z klubu wkurzonych żon. Mam nadzieję, że nie chwilowo! Mój wczoraj spisał się na medal, gotował, sprzątał i zajmował się małą:) Dobra, koniec tego spania, więc idę do mojego płaczka.
-
U nas ok. Co prawda Julcia znów wstała dwa razy w nocy. Zasnęła o 21.30, ja się cieszyłam, że idę spać tylko godzinę po niej, bo tak do 3-4 sobie pośpię, a tu pobudka o 1:( potem o 4 i o 7, to już był dzień. Na szczęście nocne karmienia są już króciutkie, tak z 5-10 minut. Ale potem Juleńka usypia dość długo sama, a ja słucham, czy wszystko ok. Do tego rano problemy z brzuszkiem. Stękanie okropne, ale bez płaczu. Drzemka od 9.30 do 10. W końcu zrobiła kupkę (znów po szyję:) ) ok. 10, a potem półtorej godziny cycowania:) od 12 śpi na tarasie, a babcia czyta książkę koło niej. Ja sprzątam, choć dziś niedziela, ale co zrobić. Mój m. zrobił wczoraj obiad i mi bardzo pomaga, może coś do niego trafiło, albo miał kryzys, bo wcześniej też mi bardzo pomagał. Z tym, że zmywania miałam na godzinę:) ale nic nie powiedziałam, nie można gasić zapału! Mieliśmy iść dziś do kościoła, ale mój m. znów nie idzie. Znów obiecał, że za tydzień, ale wtedy to już na pewno pójdziemy! Ja do porodu chodziłam zawsze co tydzień, a teraz tak mi źle bez tego, więc znów muszę zacząć. A propos to my chrzcimy 13 sierpnia, bo mój kuzyn jednak może wtedy chrzcić:) na razie nie kupuję ubranka, bo nie wiem, jak Julka urośnie przez te półtora miesiąca. Fajna data, choć 13:) urodziny mojego brata, do tego sobota, potem niedziela i w poniedziałek święto, więc rodzinka może pobyć:) Co do uroków, to ja nawet o nich nie słyszałam:) podobno to jest tak, że jak się wierzy, to to, w co się wierzy, działa.
-
O, przestawiłam cyfry w niku:)
-
Kari, ale Ci fajnie! My dziś byłyśmy na jagodach. Wyobraźcie sobie, że dziś już nikt nie zbiera jagód, w lesie pełne jagodowiska i nikt ich nie rusza. Jak byłam dzieckiem, to nie można było znaleźć wcale, bo od razu obrywali, a teraz nikt nie je. Ech, głupio, dzieci nie znają takich przyjemności jak jagody albo grzyby. I nie znają smaku świeżego groszku. Mój tata zaniósł do szkoły, w której pracuje całą wielką misę groszku w strączkach, dorośli się zajadali, dzieciom nie smakował. A myśmy go uwielbiali. Czuję się staro. Chyba muszę mieć szybko drugie dziecko, żeby Julcia nie została dzieckiem ery komputerów i telewizji, tylko nauczyła się zabaw i przyjemności na świeżym powietrzu. Znów usnęła pięknie sama w łóżeczku:) staram się ją uczyć, jak zalecają w "języku niemowląt". I dziś to działa. Jak do tej pory. Ale też dziś jest senny dzień, mała spała od 9.40 do 13 z przerwą na ubieranie się na spacer i znów śpi od jakichś 20 minut. Ja też bym poszła spać, ale muszę chociaż pozmywać. A nie chce mi się strasznie! No i wypróbuję ten krochmal, bo maluch ma na twarzy takie malutkie krosteczki (takie jakby pod skórą), to coś znaczy? Są głównie na skroniach. A poza tym trochę potówek.
-
Chyba też wypróbuję ten krochmal. Maja Juleńka śpi, zasnęła sama w łóżeczku:) chyba dziś udało mi się wychwycić odpowiedni moment, żeby ją położyć. Tak jak piszą w "Języku niemowląt". W nocy ładnie śpi, budzi się 2 razy, ale drugi jest o 6, więc to właściwie już rano, potem śpi jeszcze z godzinę. Za to ostatnie dwa dni mieliśmy ciężkie. Wczoraj mieliśmy meega kłótnię z moim m. Mam nadzieję, że trochę go to skłoni do przemyśleń. Ale wczoraj w końcu coś zaczął robić, żeby mi pomóc, bo ostatnio nie mogłam się o nic doprosić. Ja nie wiem, jemu się wydaje, że jak pójdzie na 8 godzin do pracy, to już nic nie musi więcej robić. Tylko np. pograć sobie na komputerze. A my pracujemy 24 godziny na dobę i ich zdaniem to jest ok. A przedwczoraj Julka zasnęła chyba o 23.30. To chyba po tym szczepieniu, albo to ten skok rozwojowy. Najpierw płakała od 13.30 do 17.30, potem trochę spokoju, ale nie spała, kąpiel o 19.30 i usypianie. Cyc, przysypianie na 5-10 minut, wrzask. A ja byłam sama, mój m. na turnieju pokerowym. W końcu byłam zupełnie nieprzytomna, pościeliłam łóżko i padłam, wstając co chwilę do biedactwa mojego. Ostatnia rzecz, którą pamiętam dobrze, to telefon od A. Wysłał mi smsa, ale nie usłyszałam, choć telefon miałam koło głowy, więc zadzwonił. Była chyba 22.10. Pytał, czy ma wracać, a ja mu powiedziałam, że nie musi jeszcze, bo chyba sytuacja opanowana (Julka spała od 15 minut). Jak przez mgłę pamiętam, że jeszcze mała się obudziła i ją karmiłam. A. wrócił przed północą. Podobno z nim rozmawiałam i powiedziałam, że karmiłam małą o 23.10. Nic nie pamiętam:) na szczęście następna pobudka była o 4.10, więc już trochę mi wróciła przytomność. Ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała takie urwanie filmu, i to bez grama alkoholu! Za to na najmniejszy płacz maluszka od razu do niej pędziłam. Nawet przez sen:) ten instynkt macierzyński to jednak niezwykła rzecz. Może ta awantura następnego dnia była spowodowana moim przemęczeniem, którego faceci nie rozumieją zupełnie, im się wydaje, że my nic nie robimy. Dranie jedne! Atena, mój też przez większość czasu jest super, ale jak ma gorsze dni, to po prostu nóż mi się otwiera w kieszeni.
-
O rany, ale ciężki dzień! Maluch nie spał prawie cały dzień, a od 13.30 do 17.30 płakała z krótkimi przerwami na 10-minutowe drzemki albo cyca. Teraz śpi po kąpieli, ale obawiam się, że to jeszcze nie jest sen nocny. Może to po tym szczepieniu, bo ślad na rączce ma zaczerwieniony i trochę opuchnięty. Albo to właśnie była słynna kolka. No i zasnęła oczywiście przy cycu. Ale nie bronię jej dzisiaj, bo naprawdę się umęczyła okropnie. Biedactwo. Ja też zmęczona, tylko pozmywam i kładę się spać. A mój m. też jest głupi, ja mu piszę smsa, że dzidzia płacze już 3 godziny, że taka biedna, a on, że jest bardzo głodny (w podtekście: jak płacze, to pewnie nie ma obiadu). Ale go zjechałam, no bo co on sobie wyobraża. Zresztą obiad był. Jeszcze miał pretensje, że na spacer to miałam czas. No już szczyt wszystkiego, ja mam z dzieckiem nie wychodzić, tylko mu obiadki gotować, no doprawdy! Został zrównany z ziemią i jak wrócił z pracy, to był bardzo milutki, chyba sobie przemyślał pewne sprawy, ale i tak się do niego nie odzywam. Bo on czas na turniej pokera ma, właśnie poszedł, a ja mam się zająć Julcią i jeszcze wszystko w domu robić. Niedoczekanie jego! Pozmywam, bo nie mam czystych talerzy ani szklanek, zjem kolację, idę spać i mam go w poważaniu, jak chce mieć porządek, to niech go sobie zrobi. A obiady będzie gotował, już mu to zapowiedziałam dzisiaj rano, a nie od razu siadał do komputera, bo on zmęczony po pracy. Będzie musiał znaleźć siły. Ale mnie wkurzył, jak sto pięćdziesiąt!
-
Maluch padł. Poszłam otworzyć furtkę teściowej, bo zgubiła klucz i zostawiłam Julcię w łóżeczku zanoszącą się od płaczu, wracam po minucie, a ona śpi. Nie wiem zupełnie, jak ją usypiać. Metoda Pristiny nie działa, jest wrzask, dziś nawet przy cycu nie chciała usnąć. Nie chcę jej doprowadzać do stanu skrajnego wyczerpania jak dziś, ale nie wiem zupełnie, co robić. Śpiewam jej, kołyszę. Nie chcę jej zostawiać samej w łóżeczku, żeby się wypłakała, bo moim zdaniem to strasznie bezduszna metoda. Chyba będę ją wyjmować z łóżeczka, jak zapłacze, wkładać z powrotem, uspokajać, głaskać i tak w kółko aż uśnie, nie wiem tylko, czy dam radę.
-
My już po spacerze. I po półtoragodzinnym usypianiu:( Jula postanowiła dać mamie w kość. Zmęczona, marudna, ale postanowiła, że nie zaśnie. Poza tym ciągle jakieś atrakcje, a to kupa, a to dziadek zadzwonił, bo zapomniałam wyłączyć głos w telefonie, a to pies szczeka. Beznadzieja. No nie, już nie śpi:( całe 10 minut tego spania było.
-
Pristina, tak zrobię. Spróbuję od dzisiaj. Dobra, zaraz wychodzimy na spacerek. Żeby tylko nie padało!
-
Aha, u nas akcja "głupia mama, nauczyła dzidzię, że zasypia się przy cycu". Wczoraj walczyłam z godzinę, żeby ją uśpić inaczej, ale w końcu się poddałam. Chyba znów spróbuję z prostym planem. I chyba tata będzie się musiał zająć usypianiem malucha, bo go z cycem nie skojarzy.
-
Hej, dziewczyny! Jak tam noc? U nas ok. Chyba Julka się przestawia na jedno karmienie. Od 3 się męczyła z kupką, ale twarda dziewucha, nie płakała, czyli nie potrzebowała pomocy. Zaglądałam do niej, bo stękała strasznie, ale oczka miała zamknięte. W końcu o 3.30 poszła kupa, więc ją przewinęłam, nakarmiłam i spać. Potem pobudka o 6, karmienie (takie normalnie długie, czyli oba cyce, łącznie z pół godziny) i śpi. Od 7.30 do 8.30 znów brzuszek, ale znów bez płaczu, tylko mega stękanie, kupa i śpi dalej. Ciekawe od czego to może być, te problemy z brzuszkiem. Ostatnio już dawno ich nie było. A te 6 godzin bez karmienia powodują, że cycki mi mało nie eksplodują. Muszę z raz ściągnąć w międzyczasie, bo znów mi się porobią zastoje. Wczoraj byłyśmy na szczepieniu, ja w końcu wzięłam te bezpłatne, bo tak jak Fauletka boję się tych skojarzonych. Biedactwo moje strasznie płakała. Każą układać jak do karmienia, a tu zamiast cyca taka przykra niespodzianka. I co się uspokajała, to następne kłucie. Aż mi się chciało płakać razem z nią. Zapisałyśmy się na rotawirusy, ale nadal się waham, czy jest sens szczepić. Po szczepieniu nic się nie dzieje, więc idziemy do rossmanna na zakupy, jak Minichrumcia wstanie. Poza tym waży już 4280, czyli przez 33 dni od ostatniego ważenia przybrała równo kilogram na mleczku mamusi:) Martwi mnie tylko jedno, Julka od początku ma małe ciemiączko, centymetrowe i lekarka mnie nastraszyła, że może jej za szybko zarosnąć. Mam jej podawać witaminy co 2 albo i co 3 dni w związku z tym. Będę podawać co 3. DeeYaa, moja też się tak uśmiecha, czasem z cycem w buzi i też jej leci:) A my nadal nie ustaliliśmy daty chrztu. Czekamy na potwierdzenie, czy mój brat cioteczny (ksiądz) będzie mógł go udzielić. Szkoda by było, gdyby nie mógł, bo nam udzielał ślubu i w ogóle bardzo jest fajny. Jeśli będzie w warszawie to chrzest 13 sierpnia, jeśli nie to 20, bo moja siostra przyjeżdża z Londynu i będzie od 1 do 21 sierpnia. Co do seksu to my już próbowaliśmy, ze 2 tygodnie temu i w sobotę, ale nie dało rady, bo mnie bardzo bolało. Normalnie nic mnie nie boli. Byłam u lekarki wczoraj na wizycie popołogowej i mam delikatne podrażnienie. Prawdopodobnie po antybiotyku. Dała mi jakieś globulki, a w nocy mnie strasznie po nich piekło. Ale przeszło.