Bahati
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Bahati
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 25
-
Allisa, ja Was wszystkie bardzo lubię i nie chcę wywoływać żadnej burzy, podkreślam, że gdyby nie udana iui korzystałabym z in vitro, ale piszesz, o zrobieniu „wszystkiego” dla posiadania dziecka. Tylko, że dla każdego to „wszystko” oznacza co innego. W naszym pragnieniu drugiego dziecka nie ma żadnego rozdźwięku: bardzo chcemy, ale życie nie jest czarno białe. Wciąż podkreślam, że jest kolosalna różnica między staraniem o pierwsze dziecko, a o drugie. Syn otworzył nam drzwi do drugiego świata, świata rodziców, ze wszystkimi tego przywilejami. Drugie dziecko byłoby „tylko” uzupełnieniem, ale nie dokonałoby rewolucji. Jestem wierząca i w tym, że jestem mamą dopatruję się swojego własnego „cudu”, wierzę, że synek jest wymodlony nie tylko przez nas, ale także przez moją Babcię, która potem (nie rozmawialiśmy nigdy o naszym problemie), wyznała że prosiła o dziecko dla nas. O ile sama procedura nie budzi moich zastrzeżeń, to już „nadprogramowe” zarodki i ich niszczenie tak. Kiedy patrzę na syna, nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieć w zamrażarce zarodki, z których może urodziłyby się dzieci kropla w kroplę podobne do mojego Olka…. Mogłabym podejść do in vitro na zasadzie zapłodnienia np. tylko 2 komórek, ale same wiecie, jak przy tym byłoby ze skutecznością, byłoby to trudne organizacyjnie, zdrowotnie, emocjonalnie i finansowo… Może za 7-8 lat zmienię zdanie czując „nóż na gardle” w postaci wieku (teraz mam 29 lat), ale na tę chwilę to wykluczam. Kiedy zostałam mamą wszystko mi się przewartościowało, staram się być ponad "chcę i koniec". Dla spłodzenia dziecka mogę robić „wszystko’ w sensie poświęcania samej siebie, ale nie za wszelką cenę (zarodki). Może jest w tym jakiś cel, że teraz się nam nie udaje? Jeżeli chodzi o pierwsze dziecko, to dostrzegam życiowe plusy, tego, że nie udało się od razu. Jako 23letnia mama pewnie poszłabym zupełnie inną drogą niż teraz tą z której jestem zadowolona.
-
Nadzieja, ja nie jestem lekarzem, ale ten tekst o laparoskopii wydaje mi się niedorzeczny... Hsg to tylko badanie (ewentualnie może niby przepchać mikrozrosty), a przy laparo można działać. Lepiej skonsultuj to z dobrym lekarzem.
-
Allisa, kochana nie mnie pytałaś, ale powiem, że rozumiem Nadzieję. My w walce o pierwsze dziecko myśleliśmy o in vitro, jestem pewna, że gdyby się nie udało z iui, spróbowalibyśmy i z tą metodą, ale w przypadku drugiego dziecka nie dopuszczamy pozaustrojowego zapłodnienia....Oczywiście na te chwilę, bo nigdy nie mówię nigdy, ale to raczej w sytuacji (tfu,tfu) starania z innym partnerem, dla zdrowia Olka , generalnie w przypadku "wyższej konieczności". A tak jak nadzieja - bardzo chciałabym mieć drugie dziecko, nawet zaskakująco bardzo, z siłą jakiej się nie spodziewałam mając już jedno dziecko...:/
-
Nadzieja, wiesz, z badaniami jest różnie, to wcale nie musi być "wina" Twoich jajników, a może lepsza byłaby laparoskopia diagnostyczna (nie jestem lekarzem - tylko gdybam).
-
A pamiątką z Majorki może być opalenizna, a z sylwestra kac, dziecko to już dużo poooooważniejsza kwestia.
-
Allisa tak, myślę, że to badanie było " na odczepnego". Z tą niepłodnością już tak jest. Często jest nieodgadniona. Wtedy nam się udało, ale czy to się powtórzy to już nie wiadomo. Może to był cud i nie będzie nam dane tego powtórzyć.?.
-
Inuś, dlaczego samolubem?!? Oczywiście, że sprawy rodzinne są ważniejsze. Mi się w głowie w ogóle nie mieści żeby w pracy np. proponowali przekładania in vitro...
-
Ja też mam super szefa, nawet bardzo, ale nie jestem typem pracownika, który bierze sobie wolne "tak sobie", więc nagłe branie wolnego (czy zwalnianie się ) co drugi dzień jest dla mnie problematyczne. A w życiu nie powiedziałbym, że się staram, chociażby dlatego, że nie chcę mieć "łatki" starającej się (czyt. takiej, która zaraz będzie niedostępna)... Magdzik, a macie jakąś diagnozę niepłodności? Jakie badania robiliście? Ja myślę, że warto spróbować kilku iui. Statystyki to tylko liczby, każda para ma swoją "skuteczność", wszystko zależy od przyczyny. Widzisz, ja przez teraz już w sumie 7 lat współżycia bez zabezpieczenia naturalnie nigdy nie zaszłam, a przy iui jednak tak, ale z drugiej strony teraz znów porażka...więc nie wiadomo. Do tych 4 razy warto próbować... Nitka, kiedy idziesz zobaczyć serducho?
-
malinko malinko malinko malinko czy ty tu jeszcze zaglądasz?
-
Magdzik, to czy dacie rade, to kwestia indywidualna. Zależy jaką macie prace, układy z szefostwem, możliwości brania „urlopu na żądanie”. My mieliśmy epizod z kliniką niepłodności, rozważaliśmy IVF, byliśmy na kilku wizytach (do kliniki mamy ok 150 km). Niektóre wizyty można ustalić na popołudniu, ale czasami termin nie jest zależny od nas, a to trzeba zrobić badania w danym dniu cyklu RANO (a w laboratorium kolejka), a to w danym dniu kiedy musimy być lekarz przyjmuje tyło przed południem, itp. Byłam nawet stymulowana w klinice do inseminacji, ale np. termin zabiegu przypadłby na poniedziałek po moim długim urlopie, więc jak miałam znów prosić o wolne? Tym bardziej, że nie miałam zastępstwa. Wtedy odstąpiliśmy od zabiegu i iui robiłam już bliżej (do swojego lekarza mam ok 70 km), tam tez prowadziłam ciążę. W podchodzeniu do iui, oprócz porażki najgorsze są te nerwy przy godzeniu wizyt z pracą, czasem trzeba się zwolnić, czasami pędzimy i w korkach mam ściśnięty żołądek. Jeszcze do tego ciągamy ze sobą synka i okłamujemy rodzinę (nie chcemy żeby wiedzieli, skoro nic może nie wyjść). Tym razem podeszłam do sprawy na luzie, zamiast zaleconego 10 c, poszłam na wizytę 12 i od razu była potrzeba podania pregnylu, więc ominęły nas ze dwie wizyty.
-
Tak podchodzimy dziś do iui. Zupełnie bez spiny. Tym razem nie stosuję żadnych wyrzeczeń, nie szukam żadnych informacji o "tym" temacie w Internecie, nie robię bety 8 dpo itp., no i tym razem od razu biorę receptę na clo do kolejnego podejścia.
-
U mnie bez rewelacji. Właśnie wróciłam od lekarza, cykl stymulowany i... 1 pęcherzyk. :/ i to znów z prawego jajnika. No co zrobić. W ogóle powinniśmy odpuścić ten cykl, ale lepiej robić coś niż nic, do stracenia mamy tylko trochę pieniędzy :/ #przybita
-
My nie stosujemy żadnej antykoncepcji...więc sama rozumiesz. Nic nam się nie "odblokowało". Próbujemy jeszcze raz iui. Później chyba przerwa.
-
Dziewczyny szczerze czytam Was z przerażeniem. Oczywiście obym się myliła, ale... Nitka piszesz, że w 4 tygodniu gin ledwo znalazł, ale rozumiem 4 tc a nie od zapłodnienia? Inka, rozumiem, że chcesz mieć 100procent pewności, masz do tego oczywiście prawo, ale może udaj się na konsultację dzisiaj, a jutro w razie czego zgłosisz się do szpitala... Jak tylko poczujesz jakieś bóle natychmiast zgłoś się do szpitala.
-
Jeju Inka moim zdaniem ABSOLUTNIE NIE ZWLEKAJ. W szpitalu też będziesz skonsultowana przez innych lekarzy. Dlaczego chcesz zwlekać? Muszą poszukać tej ciąży, bo wygląda na to, że gdzieś jest :( niestety, nie tam gdzie powinna. Czytałam że samo usg nie wystarcza do wykluczenia cpm. Inuś teraz chodzi już o Twoje bezpieczeństwo.
-
Skrabi, zainteresowała mnie ta kwestia bujania ;) Ja blokowałam koła i bujałam w sensie przód-tył. Generalnie starłam się unikać takich rytuałów, zresztą- tak już na poważnie - z bujaniem trzeba być ostrożnym, podobno powinno się jedynie lekko kołysać.
-
Skrabi, czy Ty sprzedajesz wózki ;)? Żartuję - dobrze piszesz. Jeżeli o mnie chodzi, to ja nie wyobrażam sobie nie mieć skrętnych kół ( z opcją zablokowania) z przodu, dla mnie nieskrętne to nieporozumienie. Inka, o której usg. Powodzenia
-
Inka, nie zauważyłam, że proponowałaś mi clo. Dzięki, ale już biorę, załatwiłam sobie w aptece, receptę doniosę.
-
Ineczko trzymaj się. Tulę:*
-
My mamy Jedo Fyn 3w1. Taki mega klasyczny ( co drugi spotykany wózek).Nie mam porównania, ale jestem zadowolona, tylko jest dość ciężki, ale taki porządny, stabilny. Kupiliśmy sobie lekką spacerówkę dodatkowo, lekką, łatwo składaną. Teraz marzyłby mi się bardziej futurystyczny i różowy ;)
-
Nitka trzymam kciuki. Za tydzień będzie już wiadomo i ma być dobrze! Rozwiąż nam supeł z ciążami. U mnie porządna @ od wczoraj i nie mam recepty na clo :/ więc w tym cyklu bez szans
-
Inka, co do mnie, to jest ok. Pogodziłam się z porażką i korzystałam z przywilejów niestarającej się ;) Właśnie leżę sobie z winkiem :) Tylko PMS mnie męczy ( po Duphastonie wyjątkowo bolą mnie piersi. Ale co do Ciebie to nie wiem co napisać... A co lekarz na to?
-
Miniu, tak sobie myślę, że może dlatego mi się nie udało, nie doceniałam do końca tego co mam... Może na najlepsze dzieci trzeba poczekać...;) P.S. http://bahati.blog.onet.pl
-
Daję radę, nie jest źle. Już skupiam się na kolejnej próbie. Najlepiej dziś chciałbym dostać okres. Dalej będę Wam kibicować, dalej będę tu zaglądać, ale narazie nie chcę się angażować. To co ja teraz przeżyłam, znów żyłam w amoku, aż do tego stopnia, że np. w sobotę Mały obok mnie się nudził, domagał się uwagi, ale ja siedziałam ze smartfonem i wpisywałam te durnoty w wyszukiwarkę, wciąż to samo, jakbym chciała zobaczyć "Bahati! Jesteś w ciąży" ;) Ostatnio miałam postanowienie "No alkohol i słodycze", teraz będzie "No alkohol" - wiadomo, nie tylko jako wyrzeczenie, ale awaryjna konieczność, ale także "No googlowanie tematów dotyczących ciąży". Jak ktoś jest ciekawy co u nas, to zapraszam na bloga.
-
Nam też się nie udało. Nie powiem, taką miałam nadzieję. Była taka sama sytuacja jak wtedy: ten gin, 3 pęcherzyki, Ovitreelle, dobre nasienie.. Tym bardziej doceniam szczęście, które mam. Przecież wtedy też mogło się nie udać. Czy jeszcze kiedyś się uda? Na Olka też warto było czekać...
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 25