Bahati
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Bahati
-
Kurcze Karola, wiem,że łatwopowiedziać (sama mam rózne okresy),ale z takim nastawiniem to wątpię, że Wam się uda. Nie mozecie traktować tego jako zadania...Bo dotego wszystkiego jeszcze zniszczycie Wasze małżeństwo...:( Jetseście małżeństwem 7 lat a starania o dziecko jak długo?
-
Widzisz Agula to jednak cos jest z tym pozimem tsh,że mimo iż miesci sie w nirmach ginekolodzy zalecają go obnizyć... Karola, ale chyba tak zupełnie nie przestajecie sie starac w II fazie cyklu ;) A tak powaznie plemniki normalnie tez maja swoja zywotność w ciele kobiety, więc wiesz... Sama nie wiem jak to jest bo my nigdy nie celowaliśmy, kochamy sie jak nie codziennie to co drugi dzień, czasami tylko troszkę się chamowalismy ...ale to chyba nie ma az takiego znaczenia, musi byc jakaś konkretna przyczyna :(
-
Kurcze mimo wszystko to sa badania...;( Ja bym sie nie zdecydowała. Standardowa metoda:tak,ale takie nowinki. Jak dla mnie to za wysoka cena.
-
Agula a ty jakie mialaś/masz wyniki tsh? Karola, wszedzie podaja,że @ jest ok (!) 2 tygodnie po owulacji, zreszta niewiadomo jak to interpretować, czy np. liczyc od 1dc czy osttaniego dc...Więc chyba 2 dni to jescze nic nie znaczy. Poniżej znalezione w necie potwierdzenie, że o zaburzeniach mówimy gdy faza lutealna trwa mniej niż 12 dni: "Po owulacji pęknięty pęcherzyk Graffa przekształca się w ciałko żółte, którego komórki wytwarzają hormon zwany progesteronem. Pod wpływem jego działania w II połowie cyklu następuje szereg zmian w macicy, w gruczołach piersiowych czy pochwie, mających za zadanie przygotować organizm do przyjęcia zapłodnionej komórki jajowej i rozwoju ciąży. Jeżeli do zapłodnienia nie dojdzie poziom progesteronu spada, co powoduje pojawienie się krwawienia miesiączkowego. Pod wpływem wielu czynników przysadkowych, jajnikowych i endometrialnych może dojść do niedostatecznego wydzielania progesteronu, co skutkuje pojawieniem się wielu nieprawidłowości cyklu jak skrócenie fazy lutealnej lub też trudności w utrzymaniu ciąży. Skrócenie II fazy cyklu - trwa krócej niż 12 dni - nasuwa podejrzenie niedomogi lutealnej. Najczęściej z tą patologią można się spotkać u kobiet z plamieniami przedmiesiączkowymi, niepłodnością, poronieniami nawykowymi, porodami przedwczesnymi, PCOS, hyperprolaktynemią i innymi schorzeniami. Częściej stwierdza się ją u kobiet po 30 roku życia."
-
Wiem,że najmniejsza, moja mam bierze od 1,5 roku (kiedy to miała tsh>100) ma dawke chyba 100 a w weekendy jeszcze więcej...Ja sie na tym totalnie nie znam, ale patrzac na moja rodzinę wiem,że z tarczyca nie jest tak łatwo...i trudno ja uregulować (babcia popadala z niedoczynnosci w nadczynnosć, ale może teraz sa inne leki?) Nie wiem czy to mozliwe,ale po prostu boje sie żeby mi sie ta tarczyca nie rozlegułowała...wiem, może to smieszne. Ale jestem w o tyle głupioej sytuacji,że nie mogłam zapytac lekarza dlaczego mam brac E mimo wyniku mieszczacego się w normie, bo gin dal mi recepte profilaktycznie i wyiki widział mailem...a jakos tak mi głupio do niego pisać. Narazie mam tych tabletek na 1,5 mca, potem zrobie tsh i ft4 i zwróce sie do niego z pytaniem co dalej.
-
Asiu, jeżeli dostanę @ to maż bedzie brał silne przeciwzapalne leki przez 6 tygodni, potem bedzie miał kontrolę, jak nie bedzie aglutynacji to lekarz proponowal,że możemy zanim znów zrobimy IUI popróbować w domu :) przez 1-2 cykle. Więc tak zrobimy, głównie dlatego, że lato i jesień bedą dla mnie bardzo ciezkie pod względem zawodowym i pewnie nie dałabym rady ciągle brac wolnego, a,że do kliniki, gdzie chcemy podejść do in vitro mamy ok 200km i,że pewnie przed in vitro trzeba odbyc mnóstwo wizyt to bedzie trudne. Chyba,że się okaże,że aglutenacja ciągle jest to bedę namawiać męża chociażby na wizytę w klinice i zorientowanie się jak wyglada ta cała procedura...może okaże się,że nie jest tak źle, a może po prostu będziemy powolutku przygotowywać się do zabiegu oczywiscie na ile to mozliwe... Nistety mój mąż wolałby podejsc do tych 6 zalecanych IUI a może popróbowac w domku...Ale ja juz się nie zgadzam! Po pierwsze mam juz tego dośc psychicznie, po drugie w każdej chwili może sie nam cos przyplatać, np, jakaś torbielka (a potem zabieg, zrosty...brrrr) my też nie jestesmy coraz młodsi :( Jak obudził sie we mnie instynkt miałam 21 lat!!! Teraz najwczesniej mogłabym urodzic jako 26-latka..na co mam czekać? Tak sobie obliczyłam,że staramy się 3 lata * 4 dni płodne w cyklu (tak przypuścmy, biorac poduwage zywotnosc plemników...itp...) * 12 mcy to daje nam 144 dni płodne...więc samą natura nic nie zdziałamy...:)
-
asiu28, aglutynacja to sklejanie się ruchomych plemników. Duzo na ten temat nie wiem bo do wczoraj nasienie zawsze było oceniane jako b.dobre... Zrozumiałam to tak, że leczyc mozna to tylko jeżeli przyczyna jest jakis stan zapalny, ale przyczyna może tez byc immunologiczna, tzn, że mąż może zwalczać swoje plemniki. Gin nie odradzał nam insyminacji, bo mozna jej próbowac przy aglutynacji, więc skoro juz bylismy nastawiani na IUI, materiał był oddany ;) no to poszlismy, ale tak szczerze to ja coraz mniej jestem przkonana do IUI - i to tak ogolnie, nie tylko w naszym przypadku... Jej skutecznosc jest malutka, w sumie pomaga ona tylko w nielicznych przypadkach niepłodności, a przeciez sa takie,że plemnika moznaby połozyc na komórce a on i tak nie wejdzie :) Tak cos sie wstepnie orientowałm,że: "Przeciwciała skierowane przeciwko nasieniu są odpowiedzialne za około 6-7% przypadków niepłodności męskiej i mogą powodować zlepianie się plemników czyli ich aglutynację, zmniejszoną ich żywotność i ruchliwość, gorsze przenikanie przez śluz szyjkowy i hamowanie połączenia plemnika z jajem" Dlatego uważam, że więcej informacji da nam procedura in vitro, kiedy to wszystko odgrywa sie w moim ciele to nic nie wiemy a w probówce lekarze bedą wszystko widzieć... Wg mojego gina tego sie nie leczy pozostaje próbowac IUI (czego ja juz nie chcę) i zapłodnienie pozaustrojowe... Mozna zrobic testy na przeciwciała, ale one sa mało wiarygodne (ok.50%), kosztuja ok 1000zł, a że i tak sie tego nie leczy to i tak wynik nie jest nam do niczego potrzebny...
-
Agula, ja juz kiedys tak dla siebie sprawdzałam poziom tsh, bo moja mama ma ostra niedoczynnosć tarczycy miała nawet tsh> 100( to teraz, ale przez lata miała różne zawirowania z tarczyca, babcia tak samo) i wynik był ok, chyba, że samo ft4 bedzie nieprawidłowe...Jutro odbieram wynik i napiszę co i jak :)
-
Kurcze, jak patrze na te wszystkie matki "z przypadku" (czytaj :wpadki) to aż sie gotuję...Jak ci ludzie nie wiedza jakie mają szczęście. Nie ma wieksego szczęścia niż zdrowe dziecko z kochana osobą. Niby tyle dzieci dookoła, niby to takie proste...a ile jest par takich jak my... Wpaść można szybko, straszą, że nawet podczas pettingu ;) A jak sie czyta szczegółowo o procesie zapłodnienia to jest to masa etapów a na kazdym ryzyko niepowodzenia a szanse powodzenia 10/20/50%. Tak sobie myslę,że nawet super zdrowa para może miec z tym problem...no pomyslcie: nigdy nie ma 100% że się uda, a gdyby taka zdrowa para miała pecha...Takie mnie naszły przemyslenia;) Zaczynam się nastawiac na invitro i juz nie moge się doczekać, ale to dopiero jest stres, duże koszty, wieksza nadzieja a tym samym wieksze rozczarowania.... Dzisiaj robiłam badanie tsh i ft4 - gin mówił,że to ostatnie co moge sprawdzić :(
-
Dziewczyny ja już nic nie wiem. Czuję, że to czy zostaniemy rodzicami zależy tylko od Boga a my na NIC nie mamy wpływu... Mąż miał w ciągu naszych starań 3 razy robione badanie nasienia, 4 raz był przy pierwszej IUI i zawsze było super, lekarze mówili,że nasienie bardzo dobre i "to u pani musi leżeć przyczyna"... A wczoraj, kiedy nasienie mojego mężą oglądał ktoś już 5 raz (!) wróciliśmy do gabinetu na zabieg a gin mówi, że jest :AGLUTYNACJA SPERMY! To jest najgorsze w staraniach, że kazdego dnia możemy dowiedzieć się o kolejnej przeszkodzie, która jeszcze gardziej oddala od upragnionego celu. Własciwie ta wiadomość mnie nie podłamała, bo zdazyłam się nauczyć, że wyniki wynikami a płodność płodnością ;) Co ma być to będzie. Oczywiscie wczoraj i tak podeszlismy do IUI, ale spokojnie czekam na @. To moja ostatnia IUI. To nie ma sensu. Po mojej @ mąż przez 2 mce ma brać lekarstwo, które może pomóc przy tej aglutynacji, ale tylko jeżeli przyczyną jest stań zapalny (bo może to coś chwilowego, dlatego wcześniej nie wyszło) a jezeli przyczyna jest taka,że mąż zwalcza nasienie...:( ) więc IUI nie możemy robić, potem gin zaproponował starania w domu a w październiku/listopadzie (w zależności od sytuacji w pracy) chcę podejść do in vitro.
-
No i byliśmy wczoraj u gina. Pęcherzyk miał chyba 20,5 mm, mamy iść do gina dziśiaj wieczorem - jak pękł to robimy IUI, jak nie to pregnyl i robimy w piątek... (?????)
-
Dziękuję za miłe słowa. Chyba potzrebuje kopa w tyłek ;) Za jakies 2 h widzę sie z mężem, mam nadzieje,że on mnie przekona ;) A on biedny od soboty zrezygnował z przyjemności ;) żeby oszczędzać armię :)
-
Nie, nie brałam nic. Zawsze mam owulację, lekarz przed I IUI był zdania, że jesli owulacja jest to robimy na naturalnym...bo po stymulowaniu moga np. pozostac torbiele...Kurcze tak mi jest dobrze pod wzgledem psychicznym w I połowie cyklu... Jak podejde do IUI to bedę wsłuchiwać się w swój organizm raz doszukując się objawów ciazy a raz potwierdzenia,ze się nie udało :(
-
Powinnam juz dawno dzwonic do mojego lekarza i umówic sie na II IUI, ale w ogóle nie mam do tegoo przekonania :( Uważam,że w naszym przypadku to strata nerwów, czasu, pieniedzy :( Dzisiaj mam 11 dzien cyklu, najpóxniej jutro powinnam mieć usg w celu podejrzenia czy jest jajo ;) Bo pewnie w środę/czwartek bedzie owulacja... Ale chyba nie zadzwonię :( Mąż mnie namawia, żeby podejść te zalecane kilka razy przed in vitro :( A jak pomyslę, że od środę znowu zacznie się schiza pt. "Na 99,9% NIE...a może jednak TAK"... Jak moje kochanie będzie naciskać, to się zgodzę...ale i tak uwazam,że jakies nowe informacje może ewentualnie przynieść in vitro:( Podchodzić do IUI czy nie?
-
Plusem @ jest to,że konec PMS-u...no i piwko mogę wypić z szystym sumieniem i solarium dla relaksu odwiedziłam...Chcialabym wiedzieć czy w ogóle nam się uda...jesli tak to ile jeszcze @...przede mną...
-
Lena, ja miałam iui zaraz w nastepnym cyklu. W zasadzie nie robiłam żadnych badań oprócz badania nasienia (kolejnego dla sprawdzenia) + monitoring.... Miałam iui w następnym cyklu i jeszcze w tym samym mam @...Namawiam własnie męża na in vitro, ale on chce próbować jeszcze inseminacji. Chyba ma racje. To jest nie do pomyslenia...owulacja zawsze jak w zegarku, sprawne, liczne plemniki...i NIC
-
nie, no zrobię jeszcze test...a dostanę @ bez odstawienia luteiny, bo jak brałam duphaston to dostawałam dopiero po odstawieniu...
-
Acha - na teście teoretycznym z prawka tez tylko jedna I ...;)
-
:( Miałam dzisiaj testowac, ale, że nie wytrzymałm i zrobiłam to w piatek (wiem - za wcześnie) + to,że czuję sie tak jak zawsze przed @ powoduje, że mi się nie chce. Jutro to zrobię, bo musze odstawic luteinę. Tak czytam co piszecie o stosowaniu nasienia dawcy i przypomniało mi się jak mój mąż, kiedys tak nagle, sam z siebie powiedział, żę jakby co to z tego skorzystamy...myslałam,że mi serucho pęknie, ale moje kochanie ma dużą, sprawną armię... Gdyby było inaczej to najpierw zdecydowałbym się na in vitro, a do tego zabiegu wystarczy, że w sumie jest tylko kilka sprawnych plemników - lekarze potrafią je wyciągnąć;) Ale gdyby to sie nie udało albo gdyby nie było nas stać na in vitro to chyba zdecydowałabym się na dawce - w końcu to i tak byłoby "nasze" dziecko, przeciez to co innego niż zdrada... to tez co innego gdyby jakas kobieta miała nam urodzic dziecko z nasienia mojego męża...bo w pierwszym przypadku dziecko jest z nami od początku, a sytuacja, kiedy rodzi je obca kobieta jest znacznie trudniejsza, chociażby z powodu obaw czy ona nie zmieni zdania:(
-
Marion, a u Was oprócz wrogości to teraz jest wszystko ok? Myślisz o in vitro?
-
Malinko, w teorii ja to wszystko wiem:) Tez mnie śmieszy jak widze na forum pytania np. "piersi zawsze bolały mnie tydzien przed @ a teraz 5 dni, czy mogę być w ciąży" :) Ja przez te 3 lata starań miałam najróżniejsze objawy miesiaczkowo-ciążowe na najróżniejsze sposoby, swoje robiły leki a swoje psychika...Ale zawsze jest cos co mi daje - jak sie później okazuje- fałszywa nadzieję...Zaczęły mnie boleć to już mogły blec do @ - jak zawsze...a tak głupia myśl "a może" Konic uzalania się nad soba. Zyczę miłego dnia. Mój taki nie bedzie bo za chwilę mam egzamin na prawko Miłego dnia Kobiety
-
Karola, to nie jest tak,że ta metoda jest mało skuteczna...sama w sobie jest skuteczna, tylko my mamy rózne problemy. I to własnie od przyczyny naszych niepowodzen zależy na ile skuteczna bedzie iui...Bo jesli przyczyną jest tylko wrogośc sluzu, to są duże szanse,że iui przyniesie ciążę, bo omija się to "wadliwe miejsce", ale np. w moim przypadku w ogole nie wierzę w powodzenie iui, bo my póki co borykamy się z niepłodnością idiopatyczną :( To właściwie co ma nam dać iui, skoro plemniki są super i pewnie u innej kobiety dopadłyby jajeczko za pierwszym razem...No ale zapłodnienie to mega skomplikowany mechanizm i na kazdym kroku mozliwe jest niepowodzenie, więc trzeba próbowac wszystkiego. Nawet para super płodna nie musi "zaskoczyć" ;) za pierwszym razem i lekarze każą próbować do 6 dopiero potem zaząc badania. stąd propozycja 6 iui :) A ja zwariuję od tego czekania:( Klka dni po owilacji zaczęły mnie bolec piersi (jak zawsze), ale teraz nagle przestały boleć. Wiem,że to moja psychika, ale nie potrafie przestac wsłuchiwać się w swoje ciało : boli, nie boli, mdli, nie mdli, jak mdli to z głodu, zrobic betę, nie zrobić....bla bla bla:( W poniedziałek 26 dzień -I testowanie wg zalecenia gina.
-
Cześć dziewczyny:) Co do takich głupich tekstów postanowiłam,że nie będę więcej miła, bedę odpowiadała głupio na głupie pytania...Nie zależy mi na "takich" ludziach...
-
Marion, masz prawo do własnego zdania, ale uważam (na podstawie literatury dot. inseminacji),że to,że uda się za 8-10-12...entym razem to już jest loteria. Musi być jakaś przyczyna skoro (tak tłumaczył mi lekarz) plemniki mają do komórki ok 2 cm i nigdy się nie spotkały. Przy naturalnych próbach też 6 mcy uważa się za prawidłowy czas oczekiwania na ciążę, bo przecież nawet jak para jest 100% płodna to nie musi się udac z pierwszym razem, ale dłuży czas starań pozwala powoli podejrzewać, ze coś jest nie tak... Podchodząc do inseminacji zaczynamy jakby od nowa, bo pewne elementy jakby odchodzą ;) Droga do jaja jest krótsza, omija się pewne miejsca, które mogą być nieprzyjazne dla plemników, ale skoro nie udaje się 1-2-3-4-5-6-7-8-9-10 to coś w tym jest... No alę życzę nam wszystkim szóstki w tej ciążowej loterii:) W każdym razie ja wolę nic nie przeciagać i działać tak jak zaleca większość lekarzy. Ja też chodziłąm do takiego "najlepszego w mieście", tez miał dużo pań z bruszkiem (no ale to u ginekologa położnika akurat normalny widok) a wszystko przeciągał...tylko powtażał "musi się udać" A już conajmniej rok temu mógł powiedzieć "róbcie inseminacje"... A czas działa na nasza niekorzyść...każdego dnia może nas dopaść jakies zapalenie przydatków, torbiel, które np. spowodują niedrożność...tak tylko gdybam,ale ja nie mam zamiaru bezczynnie czekac tylko przejść całą tą drogę...
-
Masz rację nie ma co sie spieszyć, zwłaszcza, że negatywny wynikim robiony za wczesnie o niczym nie przesadza zreszta pozytywny, na takim wczesnym etapie, też nie gwaranuje, że za 9 mcy będzie dzidzia...Kurcze właśnie przeczytałm,że powoda w Polsce w długi weekend ma byc fatalna. Szkoda.:(