

Matka Polka 33
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Matka Polka 33
-
Dudzia, Samodzielna Mamo-czytam, ze owszem od Mamy ten przepis, ale Dudzia na maila dostala :(
-
Dudzia-moje dziecko na porzadku dziennym ma takie teksty. Czasem sa nawet bezczelne, ale zabawne, wiec niewychowawczo musze sie odwracac i smiac sie,zeby nie widzial. Nie bede ich tu wypisywac, bo ksiazke by mozna napisac, ale naprawde- nalezy do tych wygadanych ludzi. Wygląda na swoj wiek, rozwija sie jak jego rówiesnicy, natomiast jesli chodzi o gadanie-szybko zaczal, wyraznie, u nas nie bylo papu itd, tylko mowilam do niego normalnie i teraz mam efekty. Czesto ludzie sa zdziwieni sluchajac jak on mowi i nas zaczepiaja, ile on ma lat,ze taki wygadany. Potrafi tez czasem odwalic za mnie czarna robote, np. w autobusie komentuje,ze ludzie to gorzej niz psy, bo pieski lubia wode, a ludzie sie nie myja i smierdza. Wali tez czasem chamskie teksty o kobietach-do mojej mamy:babcia, dziadek nie bedzie sie juz meczyl, bo wy kobiety i tak bedziecie narzekac. Do swojej kolezanki-rowiesniczki-wiesz, Nikola, ty jestes jak staruszka, albo nie-bo moja babcia (prababcia) jest taka stara a szybko chodzi i tak nie marudzi. Zaraz sprawdze ten przepis, bo wlasnie cos kojarze,ze byl Propo jedzenia-wczoraj na obiad mieso z makaronem, dzis to samo. Moje dziecko wczoraj zjadlo, a dzis wchodzi do kuchni, ja laduje na talerz drugie danie, a jego nie ma. Wolam-a ten,ze jak zobaczyl ten makaron znowu na obiad, to mu sie slabo zrobilo i musi odpoczac. I lezal w lozku, w koncu zjadl i znowu sie polozyl, bo po makaronie czlowiek nie ma tyle sily, co po ziemniakach.
-
Hmmm, to zależy. Bo ogolnie rzecz biorąc-jesli szczęscie to to coś w kazdej dziedzinie, że jesli choć przez moment nie ma sie tej pewności, to nie jest się szczęśliwym, to znaczy, że nie jestem. Ale chyba niewielu z nas może powiedzieć, że jest happy, patrząc tak kategorycznie. Jestem szczęsliwa jako matka, jestem szczęsliwa na codzien, męczy mnie praca, ale tez nie jako praca, a raczej jako czas, ktory tam spędzam, ale cieszę się, że ją mam, że jest taka a nie inna. Mam przyjaciółkę, cudownych rodziców, zdrowe dziecko, potrafię cieszyć sie drobiazgami, nie czuję sie samotna-jestem szczęsliwa. Ale czasem, a ostatnio coraz częściej to moje szczęście zakłóca brak drugiej dorosłej osoby, która byłaby blisko, z która to szczęscie i nieszczęscia mozna by dzielic, dla której bylabym kobietą, a nie mama, córka, kumpelą. Ja ogolnie trochę jak Scarlett podchodze do zycia w sposob-pomyslę o tym jutro, czyli, jesli dopadaja mnie jakieś dołki, cos na co nie mam wplywu, albo jesli w danym momencie i tak ze sprawa nic nie moge zrobic, to nie zamartwiam sie, ciesze sie zyciem. To samo w pracy-wychodze i zapominam, czasem kolezanki sie dziwia, slysza cos i sa zaskoczone,ze dana rozmowa nie ma wplywu na moj dzien, bo przeciez wyraznie sie wkurzylam, a za minute juz luzik. A ja nie tyle zapominam, ile przechodze do porzadku dziennego i czasem oczywiscie sobie w odpowiednim momencie przypomne. Niestety mam dobra pamiec... Podsumowując-jestem szczęsliwa, ale jest małe ale...
-
Ha, ha-domyślam się, kto dilluje, zatem nie zmieniaj dostawcy ;)
-
Eveline-a co teraz bierzesz? Ha ha! Łazienka pływa, jakby ktos chciał-można się wykąpać na podłodze
-
Zapodam tekst sprzed kilku sekund-mamo jak pojade na wojne, to będę toba rzucal we wroga, bo ty fajnie wybuchasz. Poszlo o to, ze sie wnerwilam,ze zamiast maszerowac do wanny, urzadza sobie z tym wieszym poligon w pokoju. Dzis tatus sie dowiedzial,ze ma isc do lekarza od mózgu. Smieszne, bo my jak cos takiego mowimy, to zeby sie leczyc na glowe lub do psychiatry, a ten walnal, ze od mozgu. Jak pomysle, ze za pare godzin znow do pracy, to mi sie slabo robi. A jeszcze musze wczesniej do żłobka, bo niedlugo zakonczenie i jakas tam opinie wystawiaja, a poza tym-zaplacic trzeba. W sumie to zlobkiem glownie tata sie zajmuje, bo ma wiecej czasu, ale jutro akurat mi pasuje, wiec sie przejde. We wtorek uroczyste zakonczenie-dyplomy itd, a po poludniu zajecia adaptacyjne w przedszkolu. Ja ide na tę pierwsza impreze, druga zostaje dla taty. Te zajecia sa jeszcze w srode i czwartek i to juz bedzie moja dzialka. Mam problemy zdrowotne, musze koniecznie pojsc do lekarza, a mam taki grafik w pracy, ze predzej umre niz znajde czas na przychodnie. Maxx-jestes z K-K? Dudzia,jak sie robi te ciasteczka? Czy dam rade w prodizu? Moj piekarnik nadaje sie do mies itd, za to ciasto-nie wyjdzie, jest koszmarny, wiec choc potrafie, rzadko pieke, a jak juz, to w prodizu.
-
A to źle zrozumialam, bo myslalam, że głównie o plażowanie Ci chodzi. Moj ma niecale 3,5 roku. Mama chce go zabrac w gory, ale on nie chce o tym slyszec-morze i morze. Niewazne, ze ja nie chce, on moze jechac sam, z opiekunka, z babcia, z kimkolwiek, byle tam. Dzis troszke mi sie smutno zrobilo-pisalam kiedyś o mojej nieformalnej tesciowej, ze ma niewielki kontakt z wnukiem, choc nie z naszej winy. Dzis bylismy u jej mamy, czyli prababci mojego smyka. Maly opowiada, ze wczoraj byla u niego babcia (moja mama) i prababcia mowi-tak, a ktora? On, oczywiscie, ze mama mamy, bo druga babcia to mnie nie chce znac, juz o mnie zapomniala. Ona nawet nie dzwoni. Babcia posmutniala i mowi-wiesz, do mnie tez nie zaglada. Cholewcia, wscieklam sie na to babsko, naprawde. Bo maly nigdy od nas nic na temat babci nie slyszal, sam ot wymyslil, to znaczy, ze musi mu jej brakowac, ze smutno mu,ze ona jest taka bylejaka babcia i tak to sobie wytlumaczyl. I zla jestem, bo wychodzi na to, ze ona nie tylko swojego wnuka olewa, ale i wlasna matke. Rozmawialam juz z malym, bo nie chce,zeby czul sie odrzucony czy cos. Powiedzialam,ze babcia po prostu duzo pracuje i nie ma czasu, a ma stary telefon, ktory ciagle jej sie psuje. No bo co mu powiedziec? Jego tata sie wkurzyl i od razu mial ochote do niej dzwonic, ale mu to wyperswadowalam. Dla niej bycie babcia ogranicza sie do powieszenia zdjecia wnuka na scianie i opowiadaniu wszystkim o nim. A potem wychodzi,ze sie dziwi,ze dwulatek juz wszystko je, ze nie ma smoczka itd. I od obych osob sie dowiaduje,ze juz od dawna.
-
Eveline byłabyś chyba dla mnie wymarzona towarzyszką podróży nad morze- Ty na kocu z rzeczami, a ja mogę szaleć z dzieciakami he he. Zawsze lubilam jak w ekipie byla taka osoba. Mój synek uwielbia morze, zreszta, on nawet kałużę, w której moze się taplac uwielbia. A dzis młody mnie zatrzelil-tak już z innej beczki-rozwalil sobie kolano, pokazalam mu lisc babki i tlumacze, co to są ziola, pokazuję rozne. Na popoludniowym spacerze, mały zrywa lisc mlecza i kladzie na kolano-mowie,ze to nie babka, ze mlecz nie pomoze, w dodatku tu psy sikaja. Na to moje dziecko-taka jestes mądra, a mi krew leci i potrzebuje opaski uciskowej, a ty nawet rękawow nie masz,zeby zrobic (bylam w koszulce na ramiaczkach), wiec sie nie dziw, ze ziele zbieram. Lepiej posikane niz wcale ty matko bez przewidywan (mial na mysli nieprzeiwdująca, ze niby apteczke musze ciagle miec majac takiego typa przy boku). Ogolnie dostalam wyklad na temat pierwszej pomocy jestem zaskoczona, skad o takiego malego dziecka taka wiedza. Wprawdzie od ponad roku slysze,ze on bedzie lekarzem-zołnierzem, ale czasem dorosli nie wiedza jak sie udziela pomocy.
-
Łał, kilka godzin mnie nie było, a tu się tyle pisało, że ho ho. Az miło się czyta! Witam Nowe Duszyczki! My dzis u babci-rano, a po obiedzie festyn, teraz siedze z kawą przy kompie i czekam az truskawki same na stół wskoczą, bo mi sie jakos do kuchni nie chce iść. A jutro znowu praca... Mazury są super, tam to dopiero jest co robić. Fajnie jest też w Bieszczadach, ja tam lubie wyprawy ekstermalne, jeszcze nigdy nie bylo tak, zebym czegos nie nabroila. A to złapie mnie ulewa i maszeruje po kolana we blocie, a to noc mnie zastanie w lesie, bo stwierdzam, ze po co iść utartym szlakiem, a to ide sciezka, ktora nagle zamienia się w błotną rzekę. Zawsze cos. W ciąży kąpałam się w szambie-tez jakas ulewa na odludziu i okazalo się, że na jakimś polu niewiadomo skąd, zaczęło wybijać szambo, buty, spodnie-wszystko do wyrzucenia, najgorzej, ze mialam chyba 10 km do najblizszego PKS, a jak doszlam, to sie okazalo,ze pol godziny wczesniej odjechal, a nastepny za dwie godziny. Także ja wole takie klimaty od spacerów na molo i wylegiwania się na plazy. Idę umyć moje dziecko, wysmarowal sobie twarz na czarno i twierdzi,ze jest nija, w dodatku szaleje teraz w moim łóżku, wiec powoli mam kołdrę w kolorach ninja
-
Ja też zaglądam, raz nawet pisałam, ale mi skasowało, więc już dałam spokoj. Zreszta-nie byłam w nastroju, coś mnie bierze i czuję, że to nie za ciekawie się skonczy. Dziś odwiedzili nas moi rodzice, fajnie, ale jak zwykle za krótko. Zrobiłam karkówke w miodzie w sosie, chciałam coś pycha i szybko, a tu mama nazwoziła jedzenie, ze przycmiła ten mój obiad. Teraz przez tydzień bedziemy sie obżerać. Pozniej poszlysmy na rynek po warzywa i owoce, urządziłam sobie z małym konkurs w pluci pestkami od czereśni, duży dzban koktajlu truskawkowego zniknął w mig, a teraz objadamy się marchewka z mamy ogródka. Za chwilę wychodzę, nie chce mi się, ale muszę. Jutro do babci sie wybieramy, też mi się nie chce, ale obiecałam dziecku. Nie wiem, co sie dzieje, tzn. wiem, ale nie zgadzam się na taki stan rzeczy, więc nie mogę siedzieć w domu, bo jak to się mówi-dostanę do głowy. Też bym sobie z kosiarką pobiegała, ale wokół beton hi hi, chyba, że od młodego pożycze i wykładzinę skoszę.
-
Piwo piję ja-bardzo lubie he he. Właśnie sie dowiedzialam,ze w sobote rodzice przyjada, czyli jutro czeka mnie akcja szmata, a teraz planuje obiad,pomysly mam 3 i nie wiem, co wybrac ha ha. Z małym juz dobrze, tzn. lepiej. Przedwczoraj w nocy dzwonilam na pogotowie, wczoraj wizyta u pediatry, mala korekta w lekach i nie to dziecko. Spałam bez przerwy cale 5 godzin, to sukces jak na ostatnie noce. Mam nadzieje,ze dzis sie wyspie jeszcze lepiej. Jestem mama czlowieka, ktory od chyba 3 miesiaca zycia przesypial cale noce, wiec nie wiem, co to znaczy niedosypiac i zle znosze takie stany. Kurcze, dzis sie okazalo,ze dziewczyna z pracy jest jeszcze starsza ode mnie (a myslalam,ze jest z 5 lat mlodsza), w dodatku ma juz duza corke i jest samotna matka. Jak pozory czasem myla... Mi sie wydawalo, ze to dosyc beztroska osoba, ktora nie wie, co to problemy, chociaz musze przyznac, ze jest bardzo ciepla, serdeczna, od poczatku bardzo ja polubilam. Taka luzara, a tu sie okazalo,ze pod ta powloka usmiechu kryje sie jakies ciezkie przezycie. To zadziwiajace, ze znamy kogos, spedzamy z nim te 8 godzin dziennie, a nagle sie okazuje, ze to zupelnie ktos inny niz myslelismy. Az mi glupio, bo ja jestem ekstrawertyczka i wariatka. Jak mnie cos gnebi, wkurza-opowiadam, jak mnie weseli, smieje sie jak glupia. Czasem jej cos tam opowiadalam, ona cos radzila, sluchala. A teraz mi wstyd, bo sama pewnie ma wieksze problemy. Wyszlo jakos przypadkiem. Nie powiedziala, co sie stalo, tylko,ze jest jej ciezko, ze ma problem, ale musi juz isc, ze jutro opowie. Kurcze, na przyszlosc, zanim komus powiem jak mi fajnie,co nabroilam, z czego sie cieszylam, musze sie zastanowic, czy ta osoba czegos wlasnie ciezkiego nie przechodzi, czy moja radosc nie spoteguje jej smutku.
-
ha ha, oczywiscie mi, nie kotu tyłek przyrósł
-
moje dziecie chore. oczywiscie musialam sie wyzyć na jego tatusiu. wczoraj poszli do przychodni, zamiast zadzwonic, poszli z buta. Lekarz zgodzil sie ich przyjac, ale nie weszli, bo kolejka i po poltorej godziny odechcialo im sie. wkurzylam sie, bo zadzwonilam tam i mi powiedziano,ze gdyby zadzwonil, powiedzieliby mu, ze ma przyjsc po poludniu, ale skoro tak przyszedl, to panie pomyslaly,ze koniecznie musi juz i koniecznie do naszego pediatry. wyznaczylam im ten termin popoludniowy, to juz nie poszli, bo juz sie raz naczekal. na dzis oczywiscie tez sie wczoraj nie umowil, bo nie. rano -dzwoni-zajete, to wiecej nie bedzie dzwonil. ja jadac do pracy ich umowilam. i kolejny zonk-wmowil lekarce,ze maly tylko ma alergie. wykupil zytrec itp, zamiast wziac cos konkretnego. mlody ma goraczke, zawalony nos, kaszle tak,ze spac w nocy nie mogl, ciezko oddycha. najgorzej,ze ja mam tak zmiany, ze zeby pojsc z dzieckiem do lekarza, musze wziac wolne. i chyba w koncu to zrobie.on naprawde jest fajny, zeby z synkiem poszalec, cos zbudowac, pojsc na spacer, nawet dac mu jesc, ale wszystko, co ma jakis zwiazek z zalatwianiem-nie dosc, ze ja musze przygotowac podwaliny, to jeszcze i tak koniec koncow musze sama to zrobic. z tym gotowaniem, widze,ze wszystkie mamy podobnie. ja mam problem, bo mieszkanie dosc cieple i nie mam gdzie przechowywac przetworow, a lodowke mam mala. czesto od mamy cos woze, ale jak sie skonczy, trzeba czekac az znowu sie spotkamy. mam wolne Boze Cialo, potem w pt do pracy, weekend znow wolny. Znalazlam dziewczyne, ktorej bardzo zalezy, zeby sie zamienic, ja poszlabym za nia teraz w sobote, a ona za mnie w ten piatek. Mialabym dlugi weekend i moglabym wyjechac z malym, ale sie kierownictwo nie zgodzilo. nie, bo nie. za dobrze by bylo. cos tam o innym zakresie obowiazkow, ta dziewczyna jest wyzej niz ja, ale akurat w te dni to nie bedzie mialo wiekszego znaczenia i naprawde spokojnie bysmy sobie poradzily. musze kotu kuwete sprzatnac, a mu tylek przyrosl przed tym kompem...
-
Karmel.a -ciekawość to pierwszy stopien do wiedzy, a skoro piekło wiedzą usłane, znaczy, że mądre diabły/diablice mamy. Ja z Kędzierzyna-Koźla, ale nie mieszkam tam już od wielu lat. Co do babci- u nas jedna daleko, a druga jak na początku (chyba 4 )lutego widziala ostatnio wnuka, to jeszcze nie zdązyła zatesknic. Zatem chyba rozumiesz-niekoniecznie babcia jest najbliższą dziecku osobą. Poza tym chodzi tez o cos innego-jesli umawiam sie, ze dziecko bedzie z tata, ze cos tam zrobia i jakis tam bedzie porzadek dnia, to mam prawo spokojnie wyjsc, wyjechac, wiedzac, co sie dzieje z moim synem. W sytuacji, jesli wracam i okazuje się, że taty nie ma, a syn jest z babcia, ktorej prawie wcale nie zna (nie z mojej czy taty przyczyny, tylko babcia po prostu sie nie poczuwa) lub z opiekunka, a nawet osoba, ktorej nie znam (tak tez bylo), a jest znajoma taty, to mam niestety potem obawy, zeby w przyszlosci znow powierzyc opieke nad synkiem jego tacie. Byly sytuacje, ze wolalam sama umowic opiekunke niz potem sie zdziwic. Gdybym wrocila do domu i by sie okazalo, ze ani jednego, ani drugiego nie ma i wroca dopiero nastepnego dnia, wpadlabym w furie. Nie chodzi o to, ze oni nie moga gdzies jechac, ale co stoi na przeszkodzie,zeby chociaz zadzwonic i powiedziec o tym pomysle? Inna sprawa, ze mamy jakies terminy-spotkania, przedstawienie, wizyty u lekarza, ktorych ja pilnuje, a tata jak sobie w telefonie nie zapisze, to nawet swiadomosci nie ma, mimo, ze mowie. Byla juz sytuacja, ze wrocilam z pracy, panow nie ma, a my mielismy do lekarza isc na kontrole. Zaczął sie nowy tydzien, jak mi sie dzis nie chcialo, szlam na 9 godzin, bo jedna do odrobienia jeszcze z dnia dziecka mialam. Potem te bilety pojechalam odebrac, wrocilam do domu jak mały szedl do wanny, tyle go dzis widzialam. W nocy jakis debil zrobil sobie karaoke na balkonie, a o 5 smieciarka obudzila młodego, takze jestem dzis pełna sił ha ha. Ale jeszcze 4 dni i weekend!!!
-
Dla mnie Sosnowiec to Zagłębie, nie Śląsk, ale to chyba mało istotne ;) Dudzia-tekst o pupciach rozwalil mnie. Właśnie wcinam kanapki fullwypasione, czyli z wszystkim, co w lodowce. Kupilam sobie tez dzis piwo i jakos mnie zmulilo. Ja nie wyobrazam sobie,zeby moje dziecko, bez wzgledu na wiek (j.niepelnoletnie) wyjechalo gdzies, nawet z tata, bez mojej zgody, o wiedzy juz nie mowie. Raz myslalam,ze jest z tata, a byl pod opieka babci, to zrobilam taka awanture, ze mało policji nie wezwalam. Oni nie mysla, z nikim sie nie licza. Najgorsze, ze zamiast argumentow uzywaja przekupstwa-cos kupie, na cos pozwole, jestem lepszy od mamy. Ponieważ razem nadal mieszkamy, nie mam takich przypuszczeń, tylko widzę, słyszę, to co mowie.Wiecie, co dzis mi powiedział mój mały dziecior? Lubie z toba mamą sie szlajac (tak nazywamy nasze wyprawy bez celu). Pytam, czy z tata tez jest fajnie. On, że tata jest fajny, on nawet tak nie krzyczy ani mi kar nie daje, tylko marudzi i ciagle na ciebie narzeka. I ja mu wierze, bo nie raz slyszalam,ze matka (nie mama) to lub tamto. Albo nie kupi mu czegos tam, nie, ze szkoda mu kasy, czy to badziew, tylko, matka by się pluła. Domyslam sie, że u Was jest podobnie.
-
No to super, że się fajnie bawiłyście, tylko, co ja czytam-wróciłam głodna? No jak to? Nic nie jadłyscie, tylko na gadanie buzie miałyście? ha ha. Pierogi z kaszankąu nas można kupić, ja nie przepadam, ale chyba jestem wyjątkiem, bo jak tylko sie pojawią, od razu zostają wykupione. Musze kiedys tate tym uraczyc, jestem pewna, że będzie zachwycony. Też kiedyś myslalam o własnej knajpie, troche mnie zniecheca jednak cała ta nasza biurokracja, przepisy... No i fundusze ha ha. Dziś tak pieknie, muszę odebrac te bilety do eksperymentarium, teraz młody wymoczy tyłek na balkonie w baseniku, a potem szybki obiad-wczorajszy w kolorach wojskowych (jak to mawia moj syn) i pojade po bilety, a przy okazji do muzeum wpadniemy i wykąpać sie w fontannach. Znajomi ciągną nad wode, chęc mam, ale coś mi sie wydaje, ze mimo wszystko, to jezioro wcale jeszcze takie cieple nie jest. A na plaży nie lubie leżec.
-
Bawcie się dobrze dziewczyny! Z bardzo dobrego źródła, wiem, że pogoda Wam dopisuje! Mi zreszta też i korzystam-dziś dzień aktywnego lenia!
-
ja jesli chodzi o porządki-poki sie nie przykleję do podlogi, jesli nie mam czasu, nie reaguję, stale zbieranie wszystkiego-nie ma sensu, bo mlody za chwile porozwala, lazienka i kuchnia na bieżco, wiec dzieki temu-sprzatam, a nie szoruje. Zreszta-w tych pomieszczeniach nie znosze balaganu. Naprawde wole cos z dzieckiem porobic niz urzadzac akcje szmata. Zakupy na szczescie glownie robi tatus, a ja jak juz, mam liste i wchodze raz dwa do supermarketu, zeby czasu na latanie po kilku sklepach nie tracic. Wedline i mieso kupuje w stalym miejscu w drodze z pracy,zeby juz pozniej drugi raz nie wychodzic. Z gotowaniem tez sobie poradzilam-w piatek po pracy lub w sobote rano gotuje 3 rozne zupy, dziele na porcje i zamrazam, dzieki temu maly ma urozmaicone pierwsze dania na caly tydzien, a ja nie musze codziennie gotowac, drugie tez gotuje wiecej i mroze, ale oczywiscie nie az tyle, wiec oprocz weekendu, gdy mamy swiezy obiad, ze dwa ma z zamrazalnika, do tego jakis jeden na szybko czyli np ryba na parze czy jajko z ziemniakami, jeden kupny-pierogi, albo jakies inne tego tyupu i jakos tam kombinuje, Dodam, ze dziecior je w żłobku i niestety po przyjsciu musi miec drugi obiad-domowy. Inaczej jest głodny. Najchetniej jadlby codziennie rybe lub mięso. Za to nie lubi obiadow na słodko-naleśniki, jakies pyzy z owocami, odpada. Makaron z serem na słodko tez mu nie pasuje. W sumie-moze cos takiego zjesc, ale na kolację, podwieczorek. Musze wiec czasem sie nakombinowac, co zrobic,zeby bylo szybko i zdrowo. Ale na szczescie nie musze tracic na to zbyt wiele czasu. Kiedys problemem dla mnie byly zupy, sama jadam ich niewiele, a mlody bez zupy nie ma obiadu. Gotowalam je co drugi dzien, az w koncu wpadlam na pomysl z zamrazaniem i mam spokoj. Licze,ze jak beda upaly, to i na zupy przejdzie mu ochota, wiec nawet raz w tygodniu nie bede musiala ich gotowac. Z tym podsypianiem, ja nie mam depresji itd, ale tez potrafie sie czasem wylaczyc i zamknac oczy. Jak sie wtule w poduszke, nie ma mnie. Ale walcze z tym, szczegolnie w domu, bo potem trudno jest mi jakos znowu wejsc na pelne obroty. W lipcu moze odpoczne, bo synio na miesiac wyjezdza, wiec nie bedzie sie po co spieszyc do domu i nie bede miala motywacji do ciaglego bycia na nogach. Ja zawsze bylam bardzo aktywna, ale co kilka miesiecy, potrzebowalam takiego weekendu, ze oprocz mycia zebow, nic nie musialam, czasem nawet z pizamy nie wyskakiwalam, oglupialam sie wtedy tv, czytalam, spalam i ładowałam akumulatory. teraz czasem brakuje mi takich chwil, nawet jesli mam możliwosc, zawsze jest cos do zrobienia. Poklocilam sie dzis z panem tata, to tez mi dodaje powera.
-
fajna taka impreza Dudziu, nam tez by sie podobalo. Rowniez do maka chodzimy rzadko, choc niestety-ja lubie, ale na glowe nie upadlam, wiec dziecku funduje te przyjemnosc raz do roku, ewentualnie czasem na lody, ale to sie chyba nie liczy ;) A te ceny! Wczoraj w koncu i fyrki i lody byly w ikei, daja tez tam niespodzianki do klopsikow, wiec obylo sie bez protestow. Czasem w domu sobie robimy McDonald'sa. Robie frytki, kurczaczki, sałatkę. Wszystko pakuje w osobne torebki, frytki w filtry do kawy ha ha, do tego robie sos czosnkowy lub odrobine keczupu do małego sloiczka. Młody lubi pic tylko wode. No i koniecznie dostaje jabko i jakis drobiazg np. nowy ddługopis zamiast zabawki. Dlatego makowy przybytek tak go nie korci. Balony tez mamy w domu. I naprawde koszt o wiele nizszy, a wszyscy jestesmy najedzeni, a nie,ze za pol godziny ktos mowi,ze cos by jeszcze zjadl. Dzis mialam ciezki dzien w pracy, dostalam ochrzan od szefowej, niestety zasluzony, wiec nawet nie mam byc na kogo zla, tylko na siebie. Na pocieszenie-wygralam 2 bilety do eksperymentarium i juz sie nie moge doczekac, az pojde.
-
a ja padam, wrocilam z pracy i juz po 20 min wychodzilam z młodym. ten człowiek mnie rozwala, jak juz obszedl wszystkie atrakcje, to zaciagnął mnie do ikei i...ogladał dywany. potem zainteresowaly go krajalnice do jajek i znowu polazl do tych dywanow. skonczylo sie na tym,ze ja siedzialam, a on łaził po sklepie. nie wiem, chyba po swoim tatusiu to ma, bo ja na sama mysl o sklepach dostaje białej gorączki. jesli chodzi o rozwod-mnie to szczescie na szczescie (ha ha)ominie, bo sie nie obraczkowalam, ale kolezanki mąż też sie nie pojawil na sprawie, sedzina nie byla dla niej mila, tez sprawy zwiazane z małżenstwem, a nie dziecmi byly dla niej wazniejsze, a juz na drugiej sprawie orzekla o rozwodzie. z tego, co sie orientuje-nie moga na pierwszej sprawie, poza tym, musza ustalic najpierw, czy rzeczywiscie z małżenstwa nic nie bedzie, a dzieci to inny temat, bo rodzicami beda juz zawsze. ale naprawde-wspolczuje tych wszystkich stresow, opowiadania komus o intymnych sprawach i ogolnie rozdrapywania jakis ran. jutro ide na 9 godzin do pracy, dzis 6 ledwie przezylam, wiec nie wiem jak to bedzie. moze to wina pogody, a moze cos innego sie ze mna dzieje? ja najchetniej bylabym ciagle z synkiem, niekoniecznie w domu, ale z nim, a do pracy to na dzien-dwa. musze jednak przemyslec te 3/4 etatu. kolezanka od dzis tak przeszla, poczekam, jakie wyciagnie wnioski, sytuacje mamy podobna, wiec moge porownywac. u nas gradu nie ma, ale leje, ze az mi ziemie z doniczek na balkonie wyplukalo.
-
a jutro super święto! już nie mogę sie doczekac! wszystko ładnie przygotowalam, szkoda tylko, ze o 7 wychodze i nie zobacze reakcji małego, gdy dostanie prezenty. duzy-od dziadka i babci lezy juz na jego stole. sama jestem ciekawa, co w nim. od nas dostal skromniejsze, za to pochowalam w roznych miejscach w mieszkaniu i porozmieszczalam karteczki z wierszykami-wskazowkami, gdzie kolejna niespodzianka leży. pierwsza polowe dnia spedza z tata, potem ja go zabieram na teatrzyk, a pozniej na uroczyste pasowanie na pirata i jakies jedzonko-pizza, kawiarnia lub mc donald's, w zaleznosci, co wybierze. A Wy jakie plany na jutro? Pamietajcie tez o sobie, bo w koncy kazda z nas ma prawo czuc sie dzieckiem!
-
a ja mam juz dosyc tego tygodnia. nie dosc, ze w pracy problem-ide i mowie,ze chce zmienic grafik jednego dnia z popoludnia na rano, bo od kilku miesiecy mamy zaplanowana wizyte u lekarza, a oni problem robia. kazali przyjsc jak mialam, potem wyjsc i po kilku godzinach znowu wrocic na godzine, te przerwe odrobic nastepnego dnia. Mowie, ze tak naprawde, to jak psu zupa mi sie nalezy zwolnienie lekarskie na ten dzien i moglam nic nie mowic, tylko nie przyjsc, a potem im L4 pokazac, ale wiem,ze malo ludzi itd, wiec chce przyjsc tego dnia i pracowac, tyle, ze w innych godzinach. Nie i nie. To sie wkurzylam i powiedzialam,ze łaski nie robia, ze ja chcialam byc fair,zeby kogos nie musieli sciagac na moje miejsce. Ostatecznie po kilku godzinach i wielu mailach łaskawie sie zgodzili. Jakby tego bylo malo-wracam z pracy, dzwoni opiekunka,ze jej corka mocno pchnela mojego synka z lozka na podloge. Walnal podobno z hukiem w potylice. Zamiast mu zrobic oklad, to na upal z nim wyszla. Jak sie spotkalismy, plakal, ze boli, pic mu sie chcialo i tylko,ze do domu. A on taka powsinoga jest, wiec juz musialo byc zle. Weszlismy, ten,ze mu slabo. Dobrze, ze przychodnie mam blisko, juz zamykali, ale doslownie w ostatniech chwili nas pediatra przyjela. Teraz jest obserwowany, jak co, mamy do szpitala jechac. Skierowanie czeka. Piekny poczatek tygodnia. I szukam opiekunki, bo to nie pierwszy raz tak
-
Warris-witaj, juz nie jestem tą najnowsza! Podoba mi się Twoje stwierdzenie-ze wybralas wolnosc, ale nie samotnosc. I niech mowia, co chca, dzieci to nie wszystko, czasem potrzeba tego meskiego ramienia, drugiego doroslego czlowieka do wsparcia, dzielenia sie radosciami i smutkami.
-
Mamusie-zeby Wasze dzieci zawsze miały szczęsliwe mamy! A ja dzis po nieprzespanej nocy, młody wymiotowal, ja mylam go, przebieralam, zmienialam posciel, pralam, szalalam, a tatus siedzial i patrzyl, nawet lekarstwa mu nie podal. O 6 musze wstawac do pracy, on nie, ale nie ruszyl sie, bo jest noc, niech spi w takim brudzie itd. Chyba tylko ze wzgledu na dziecko, nie zrobilam awantury. Wstawilam pralke z posciela, czekalam, az skonczy,zeby wstawic druga z poduszka i pluszakami, rozwiesic, potem trzecia z ubraniami, recznikami. Straszna noc, sama siebie zaskoczylam,ze rano sie zwloklam do pracy, choc najpierw przez mysl mi przyszlo-pediatra i L4. W nagrode po pracy sobie poszlam na kebab, sama. A jutro zahacze o jakies chinskie, bo za mna chodzi od dawna. Pisalyscie o nalesnikach-ja czasem robie takie-ciasto to normalnie. Natomiast smaze mieso mielone z cebula, czosnkiem, ziolami, piperzem, sola, ostra papryka, curry i co tam jeszcze lubie, dorzucam kilka pieczarek, papryke, jak sie przesmazy ładnie, to dodaje zółtego sera startego, mieszam, nakladam na nalesnika, skladam go na pol, na polksiezyc taki. wkladam do naczynia zaroodpornego, posypuje startym serem i do piekarnika. Jak sie ladnie serek stopi, to wyjmuje, podaje z sosem czosnkowym, czasem jeszcze z keczupem. Smaczne, latwe i ladnie sie prezentuje, szczegolnie przy np. lisciu salaty.
-
To życzę Wam dziewczyny super spotkania! A ja jutro do lasu, a jak bedzie burza, to pojde z małym na piknik ekologiczny, towarzystwo juz dobralismy, wiec gdziekolwiek pojdziemy, bedzie nam dobrze. Wieczorem na 2 godz. musze do pracy, co oczywiscie tatusiowi sie nie podoba, bo jego kolega ma wolne i chcieli sie spotkac. Nie wiem, mi szkoda kasy na opiekunke, kiedy moge byc w domu. A jak chce sie z kims spotkac, w czasie, gdy nie mam z kim dziecka zostawic, zapraszam do siebie, albo zabieram dziecko do znajomych i po sprawie. Ale widocznie mamy inne podejscie i inne sprawy do omowienia. Za to w niedziele bedzie super, bo wlasnie wygralismy z młodym billety na salon muzyczny. Juz nie moge sie doczekac! Jakos tak ostatnio szybko czas mi leci, ze w sumie z niecierpliwoscia oczekuje zawsze weekendu. Zastanawiam sie, czy w pracy nie przejsc na 3/4 etatu, ale slabo mi sie to oplaca. Musze pogadac z kims, kto siedzi w kadrach i ksiegowosci i mi doradzi. Niestety nie mamy nikogo do pomocy, jestesmy zdani sami na siebie, na opiekunke nas nie stac, wiec korzystamy tylko sporadycznie, a krotszy dzien pracy wiele by mi ulatwil. Z drugiej strony-u mnie nie ma problemu z nadgodzinami, wiec moglabym bez klopotu zostawiac na te 8 godzin, ale nie mialabym takiego obowiazku, totez jakbym miala cos innego, wychodzilabym po 6 godzinach, albo pracowalabym kilka dni po 8, a potem wolne. Tak sie tłuke z myslami. Podpowiecie cos?