Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

olciowa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Mnie ojciec też bił pasem, nawet nie pamiętam za co. Pamiętam że płakałam dużo. Wiem że potem byłam bardzo nerwowym dzieckiem i jestem do teraz. Wystarczyło że ktoś na mnie krzyknął a ja zaczynałam płakać. Kiedyś lekarka stwierdziła u mnie nerwicę żołądkową i sercową i zastanawiała się dlaczego. Byłam mała nie rozumiałam, potem jako nastolatka zaczęłam się buntować i powiedziałam do ojca kiedyś tak: nigdy więcej mnie nie uderzysz rozumiesz? nie życzę sobie tego Zamurowało go ale więcej nie uderzył. W tamtym czasie miałam żal do mamy że nie broniła i czułam nienawiść do ojca. Myślałam sobie, dlaczego nie spróbuje uderzyć kogoś kto będzie mógł mu oddać. Ja nie mogłam oddać bo wiadomo starszy. Nie wyobrażam sobie żeby uderzyć kogokolwiek, przemoc dla mnie nie jest w ogóle rozwiązaniem. Pamiętam, że jak coś nabroiłam to jeśli mama była obrażona na mnie to bardziej mnie to ruszało niż jak takie kary cielesne. Do tej pory a mam 26 lat czasami w nocy nie mogę spać bo mi się przypominają te momenty i nie umiem sobie z nimi poradzić. Czuję do tej pory upokorzenie i wstyd. Może po prostu dostawałam niesłusznie. Najbardziej było mi żal tego, że nie miałam w nikim wsparcia. Dla ojca jedyna metodą wychowawczą było bicie a mama była choleryczka. Rodzeństwa nie miałam, czułam się strasznie samotna w tym wszystkim i zagubiona. Mama miała napady złości jeśli np. coś rozlałam to raz nie zareagowała a raz zaczynała mówić że jestem głupia kretynka i takie tam. Sprawdzała mi zeszyty i np. nie podobało jej się moje pismo to potrafiła mi podrzeć cały zeszyt a potem kazała przepisywać. Nigdy nie wiedziałam czego się spodziewać i o co wybuchnie awantura a jak próbowałam się bronić to we dwoje z ojcem na mnie wsiadali za moimi plecami ale tak żebym słyszała że jestem taka czy owaka. Do tej pory moje koleżanki dziwią się dlaczego jestem tak bardzo krytyczna wobec siebie i mam tak niską samoocenę. Moja mama uważała że nie można dziecku popaść w samozachwyt więc jak przychodziłam i mówiłam że dostałam np. 4 w szkole, to mówiła no dobrze, ale czemu nie 5? Więc nigdy nie czułam się dobra wystarczająco. Najszczęśliwsza byłam jak jeździłam do dziadków na wieś, tam miałam swobodę i czułam że jestem kochana. A dziadek zawsze nie mógł się nadziwić że taka dobra i przylepna ze mnie dziewczynka. Kiedyś mój ojciec uderzył mnie przy nim, ale tylko raz, bo dziadek go złapał za rękę i powiedział: jeszcze raz a ja Ci oddam za nią. Dziadek sam bił ojca, ale mówił że u nich było 4 chłopaków w podobnym wieku i na prawdę mieli głupie pomysły: jak np. ukradli dziadka motor pojechali do sąsiedniej wsi i go rozbili. więc za to im się należało. Albo palili papierosy w domu i mało chaty nie spalili. Ale dziadek zawsze twierdził że dziewczynek bić się nie powinno i że bije się tylko dzieci w wyjątkowych sytuacjach, gdy naprawdę przyjdzie im coś głupiego do głowy. Więc potem moi rodzice dziwili się że płakałam jak miałam z wakacji wracać do domu. Ale wiedziałam jak to w domu jest, więc nie ma co się dziwić. Rodzice przez swoje metody wychowawcze doprowadzili do tego że stałam się osobą która nie umiała powiedzieć niem po prostu się bałam. Tak szukałam akceptacji że każdy mógł mi wejść na głowę. Nawet potem już prawie jako dorosła osoba, podejmowałam decyzję nie według siebie, tylko z myślą żeby mama była zadowolona. Byłam takim dzieckiem, że oddałabym innym wszystko. Rodzicom też. Potem po czasie ojciec próbował nawiązać ze mną przyjacielski kontakt, ale ja do tej pory trzymam jakiś dystans, widzę że on się stara i ja też chciałabym, ale to jest silniejsze ode mnie. Mama no cóż kiedyś już jako dorosła wypłakałam się jej co mi leży na sercu i moja mama jak popatrzała na mój punkt widzenia, moimi oczami, to zobaczyła sama jaki błąd popełniła i przepraszała mnie bardzo długo z łzami w oczach. Taka rozmowa była troszkę oczyszczająca chociaż zadra w sercu jest, jednak pozwoliła na to że mamy ze sobą dobry kontakt. Swego czasu wolałam nawet żeby mama z ojcem się rozwiodła i żeby go nie było. I tylko żeby było dobrze. Zresztą różnie u nas było z awanturami, kiedyś z ojcem wsiedli na mnie że ja nic w domu nie robię, że nie sprzątam nie pomagam, tylko ciągle się lenię. A ja zawsze po szkole musiałam się położyć to było silniejsze ode mnie, w końcu z płaczem powiedziałam wtedy: że ja bym chciała ale nie mogę bo sen jest silniejszy ode mnie. Ojciec powiedział że kłamię i że jestem leń. Mamie też jakoś ciężko było uwierzyć, ale kiedy już naprawdę zaczęłam mieć cienie pod oczami i krew zaczęła mi bardzo z nosa lecieć, zaprowadziła mnie do lekarza i okazało się że mam bardzo silna anemie z powodu braku żelaza. Musiałam zażywać specjalne leki, po których czułam się jeszcze gorzej. Więc drodzy rodzice, pamiętajcie że jakieś zdarzenia zawsze poprzedzają jakieś przyczyny. Zanim bezsensownie ukarzecie dziecko, porozmawiajcie ale przede wszystkim uwierzcie. Jeśli dziecko poczuje że ma w was wsparcie i bezpieczeństwo inaczej na wszystko zareaguje. Bicie oczami dziecka jest niezrozumiałe, bo przecież rodzice mówią z innymi dziećmi bić się nie wolno, ale sami to robią. Tylko biją słabszych, którzy nie mogą oddać, bo nie wypada i bo nie mają takiej siły. Ale w dziecku rodzi się bunt, że jakim prawem ktoś narusza jego przestrzeń i jego cielesność. Dziecko kocha wtedy i szanuje z obowiązku i strachu ale nie z prawdziwych czystych uczuć. Czy chcielibyście żeby ktoś was kochał z obowiązku albo ze strachu. Przecież to wymuszone. Oczywiście jeśli rodzice by wymagali opieki to bym się nimi zajęła jeśli pomocy to tak samo, ale z poczucia obowiązku. Bo tak trzeba. A to chyba nie jest fajne jak ktoś coś robi wobec nas bo musi, a nie z potrzeby serca? Uraz we mnie jest i już chyba pozostanie, nie wiem, możliwe że mam słabą psychikę i nie umiem sobie z tym sama poradzić, może powinnam iść do psychologa, bo dla mnie jest po prostu do tej pory nie zrozumiałe to jak ktoś kto mnie kochał mógł zadawać ból, w imię czego? Nikomu nie mówiłam że mnie ojciec bije bo było mi wstyd, bo nie chciałam współczucia. Było mi wstyd za ojca, zawsze rodziców idealizowałam wśród koleżanek, bo się wstydziłam tego, że są tacy jacy są. Nie wiem czy ktoś z bijących chciałby żeby jego dziecko się wstydziło za niego. Pamiętajcie jeszcze jedno, że człowiek już tak ma że pamięta więcej nieszczęśliwych momentów niż szczęśliwych. Więc czy wy chcecie aby takie wspomnienia z dzieciństwa miały wasze dzieci? Czy może lepiej żeby powiedziały, a mój tata to się ze mną bawił, zabierał mnie na wycieczki, a moja mama to mi książki czytała i na dobranoc przytulała i całowała? Czy może lepsze? Mój ojciec lał mnie pasem, a matka nigdy nie stanęła w mojej obronie. Wybierzcie sami co jest lepsze.
×