No niby racja. Ale jak przychodzi co do czego to jakoś to niezadowolenie zawsze uderzało też we mnie. Bo chciałam być dobra, lubiana i wymyślałam rozrywki, kupowałam ubrania itd...
ale docenianie było chwilowe, 5 min, a potem i tak jestem nikim ważnym a weeken był do bani, bo ostatnie pare godz.było nudne...
Coraz mniej mnie to obchodzi i coraz mniej się staram. A najlepiej w ogóle niech sobie mój mąż spędza czas z dzieckiem, beze mnie to pewnie mu się odechce! Tym bardziej, że ja naprawdę coraz bardziej cierpię z tego powodu, że nie mam swojego dziecka. A mąż jak będzie to fajnie, jak nie to przecież ma już jedno... :(