Curry
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Curry
-
Fasola jest mniej rozdymająca, gdy namoczymy ją przez noc w dużej ilości wody, potem wodę z namaczania odlejemy i ugotujemy fasolę w nowej wodzie. Na początku powinno się ją postawić na dużym ogniu i intensywnie pogotować przez jakiś czas bez przykrycia. Tak podobno powinnoi się gotowac wszystkie strączki. Potem można garnek zakryć i dogotować na małym ogniu. Solimy tuż przed końcem gotowania. Dodany do fasolki kminek zmniejsza jej gazotówrczość ;) Cukierkowe sny, mieszkam w Polsce (koło Warszawy) i tu kupiłam pastę waniliową. W sklepach z dodatkami cukierniczymi, w sklepach ze zdrową żywnością, na Alledrogo itp. zawsze jest wanilia w jakiejś wygodnej postaci. Są pasty, ekstrakty, esencje itd. Do wyboru do koloru. Bardzo łatwo jest też kupić wanilię w laskach, widziałam ją już supermarketach, a nawet w małym wiejskim sklepiku niedaleko mojego domu. Wypróbuj ten przepis: http://www.wielkiezarcie.com/article53170.html. Oczywiście zamiast cukru dajemy fruktozę albo ksylitol. Ja robię z ziarenkami, czeka właśnie w słoiczku na moment, w którym go zmielę :) To będzie cukier waniliowy idealnie zgodny z zasadami naszej diety, bo niestety te pasty i ekstrakty nie do końca mają właściwy skład. majkaaa, nie przesadzaj z używaniem tylko moich przepisów :P przecież jest tu ich tylko kilka, a dozwolonych potraw jest nieskonczenie wiele. Napisz, co lubisz, na co masz ochotę i wspólnie dostosujemy to do MM. Byle nie słodkie ;) bo tego staramy się unikać. A jeżeli chodzi o nastawienie bliskich do MM to muszę przyznać, że jest bardzo pozytywne. Już przerabiałam wiele diet, ale ta najwyraźniej najbardziej się wszystkim podoba. I ja jestem na niej "spokojniejsza", bo najedzona ;) więc to pewnie też ma wpływ na ich nastawienie. Poza tym bardzo wiele potraw jemy wszyscy razem, więc jest to bardzo wygodne. Na przykład placki, naleśniki, chlebki i bułki jemy te same, na wspólny obiad na stole stoi mięso albo ryba, jakieś warzywa i surówki i wszyscy to jedzą, a ci, którzy nie są na diecie, mają do tego jeszcze kartofle. Gdy robię sobie strączki, makaron z sosem, zupę soczewicową albo coś w tym stylu, to tez zawsze ktoś to ze mną zjada. Poza tym rodzina widzi, że jem zdrowo, wiec się nie martwią. Na poprzednich dietach dawałam sobie tak w kość, że bardzo się o mnie martwili. Byłam słaba, miałam szarą twarz, nie miałam na nic ochoty i humoru. A teraz po prostu rozsadza mnie energia ;) i zdecydowanie bardziej pozytywnie zaczęłam podchodzić do tematu odchudzania i do samej siebie. Wcześniej to była mordercza walka, którą czułam, że i tak przegram. A teraz czuję, że będzie dobrze. To tak w skrócie, bo to wszystko było bardziej pogmatwane, między innymi przez kilka chorób, które przeszłam albo nadal przechodzę i które związane były z moją wagą. W każdym razie - rodzina popiera i wspiera :)
-
majkaaa, do śniadania koniecznie dorzuć surowe warzywa, do węglowodanów ZAWSZE i OBOWIĄZKOWO jemy surowe warzywa (w zimie można zastępować też kiszonymi). Mozzarella ile ma tłuszczu? Moim zdaniem nie nadaje się do makaronu. Musisz wymyślić jakieś inne źródło białka do kolacji. Sam kefir odpada - to nie jest posiłek. Jemy pełnowartościowe posiłki. Więc albo rozciągnij to i wstaw czwarty posiłek, albo wypij kefir do makaronu. Na oko masz za mało białka ;) może do makaronu wrzucisz kurzego cycka albo jakąś chudą rybę? Nie masz wcale dobrych tłuszczów, polej coś oliwą (albo innym zdrowym olejem) albo na któryś posiłek zjedz rybę. Dobre tłuszcze jemy CODZIENNIE. Nie jemy deserków (typu jogurt z dżemem). Jeżeli jemy coś takiego, to tylko w ramach posiłku, np. do śniadania. Słodkie tylko do śniadania. Owoce i dżemy tylko do śniadania. ja jutro zjem pewnie tak: 10:00 100 g twarogu 0% z cebulką, pomidorkami koktajlowymi, ziołami i odrobiną chudego jogurtu, owsianka z cynamonem, mlekiem i suszonymi śliwkami, kawa żołędziowa z chudym mlekiem i łyżeczką ksylitolu 14:00 wołowina duszona z cebulą, jakieś warzywa (może brokuły) na parze, kapusta kiszona z oliwą (jeżeli jeszcze zmieszczę ;) ) 19:00 ryba z warzywami na parze + łyżka oliwy z oliwek i sos sojowy; może kieliszek czerwonego wina W sumie moje menu jest dość monotonne na co dzień ;) nie ma się czym chwalić. Mrooweczko, przecież Ty masz fantastyczną "przemianę" ;) w paru znaczeniach tego słowa...
-
Majkaaa, zobaczysz, że to szybko minie, już niedługo będziesz wszystko wiedziała :) to się szybko układa w logiczną całość.
-
cukierkowe sny, ten ser to na własną odpowiedzialność ;) generalnie tłuste sery nie za często, nie za dużo i trzeba sprawdzać, czy nie przeszkadzają Ci w chudnięciu. Ja bardzo często jem na kolacje rybę. Wędzoną z jakimś surowym warzywem, np. papryką albo ogórkiem kiszonym. Pieczoną w piekarniku pod grillem, posypaną ziołami i polaną oliwą, też z warzywami oczywiście, najchętniej szpinakiem doprawionym czosnkiem. Albo gotowaną na parze - do gara wrzucam parę pokrojonych na duże kawałki warzyw włoszczyznowych (marchewkę, pietruszkę, kawałek selera), na to kładę rybę (idealnie nadaje się do tego też mrożona, nie trzeba jej nawet rozmrażać) i gotuję krótko, tak żeby tylko ryba nie była surowa, a warzywa zostają lekko chrupiące w środku. To polewam na talerzu oliwą z oliwek i sosem sojowym. Pycha :) Czasami jem gotowaną soczewicę, z ryżem albo bez, z różnymi warzywami. Albo zupę z soczewicy. Albo inne strączki, np. ciecierzycę. Albo fasolkę w pomidorach. Bardzo lubię też sałatki z grillowanym kurczakiem/indykiem. W zimie mogą być z pekinki. Dodaję do nich dużo różnych "śmieci", żeby była smaczna i obowiązkowo polewam oliwą. Gdy nie mam weny po prostu gotuję parę jajek na twardo albo na miękko. Jem je z odrobiną domowego majonezu i posypane szczypiorkiem. Czasami jem chude mięso, np. pieczony schab z jakąś surówką albo duszonymi warzywami. Najczęściej jem kolacje tłuszczowe. Unikam wtedy "złych tłuszczów" takich, jak smażeniny, tłuste mięsa, sery, majonezy, wędliny itp.
-
Nutella, sos pomidorowy do spaghetti robię z tego, co mam w domu ;) trzeba tylko pamiętać o tym, żeby nie dodawać do niego tłuszczu, ewentualnie odrobinkę oliwy. Można go zrobić ze świeżych pomidorów, z puszki, przecieru albo koncentratu. Co to była za dieta oczyszczająca, na której byłyście przez ostatnie tygodnie? Zastanawiam się, czy też będziecie od razu chudły na MM, jeżeli wcześniej przechodziłyście jakąś bardzo restrykcyjną dietę. cukierkowe sny - możesz, ale nie powinien być zbyt tłusty. No i kolacja najpóźniej 4 godziny przed snem.
-
Majkaaa, jakie diety ostatnio przerobiłaś, że aż widać, że Ci to zaszkodziło?
-
Nie łączymy TŁUSZCZU z węglowodanami, to jest podstawa I fazy MM. Białka jemy 1-1,5 g na kilogram masy ciała dziennie. To jest całkiem sporo. Gdy sprawdzisz zawartość białka w produktach, które jesz w ciągu dnia, zobaczysz, że wyrobienie dziennej normy wcale nie jest takie łatwe. Dlatego dla ułatwienia wprowadzono zasadę, że białko jemy do każdego posiłku. Do węglowodanów oczywiście takie produkty zawierające białko, które mają mało tłuszczu. Na MM nie ma "grupy" białek, co może wprowadzać pewne zamieszanie. Są węglowodany i tłuszcze. Białko znajduje się w wielu produktach, które można jeść tylko z białkami, tylko z węglowodanami, albo z obiema grupami. Znajdź sobie w internecie tabelkę z zawartością białek, węglowodanów i tłuszczów i poszukaj takich mięs/serów/ryb/owoców morza, które mają bardzo mało tłuszczu. Znajdziesz tam np. chudy twaróg, mintaja bez skóry, pierś z kurczaka bez skóry, tuńczyka w sosie własnym itd. Te wszystkie produkty możesz jeść do węglowodanów. Te które są bardziej tłuste, np. udka z kurczaka czy łososia, ze względu na wysoką zawartość tłuszczu możesz jeść do posiłków tłuszczowych. To jest trochę zakręcone ;) ale przyzwyczaisz się. Pieczarki możesz jeść do każdego posiłku, do węglowodanowego oczywiście bez tłuszczu. Trzeba codziennie zjeść jeden posiłek węglowodanowy, jeden tłuszczowy, reszta dowolna. 3-4 posiłki dziennie.
-
Cześć Nutella :) jaki tu dzisiaj tłok hihi super, im więcej bab tym weselej. Schudłam ponad 9 kilo, nie wiem ile dokładnie w tej chwili, bo ważę się raz na miesiąc (to jest bardziej motywujące dla mnie - widzę, że chudnę i nie denerwuję się wahaniami wagi). Pierwsza faza trwa minimum 3 miesiące (albo 100 dni, jak ktoś woli). Ale to dla tych, którzy nie muszą dużo chudnąć. Dla tych, którzy muszą chudnąć dalej (np. dla mnie) - póki nie dojdą do właściwej wagi. 3 miesiące to jest podobno minimalny czas na "wyregulowanie pracy trzustki", przynajmniej taka jest teoria. Potem II faza - do końca życia. cukierkowe sny - orzechy w I fazie zabronione, będzie je można jeść w II fazie diety. Tak samo ziarna słonecznika, dyni itp.
-
czarna, tylko na początku tak się wydaje. Każdy kto "siedzi" na MM od jakiegoś czasu to mówi. Potem wchodzi w krew i to już jest sama przyjemność ;)
-
Mrooweczka dobrze godo ;) kup mąkę pełnoziarnistą (w internetowym sklepie bogutynmlyn mają pyszną) i zacznij sama piec chlebki i bułki. Roboty jest niewiele, a zapach i smak nie do pobicia. Ta Wasa jest tak wymęczona i wysuszona, że aż żal ;) Moja podstawowa lista zakupowa: duuużo różnych warzyw (w zimie też kiszonych) i kilka ładnych owoców, chude nabiały (twaróg, mleko, maślanka albo jogurt), ryby (surowe, mrożone, wędzone itp.) i mięso, ryż/makaron, jajka, płatki owsiane górskie, soczewica/fasola, pomidory albo koncentrat. W domu mam zawsze mąkę pp, oliwę z oliwek, różne przyprawy.
-
Bez cukru albo z fruktozą (z fruktozą są zawsze w Lidlu i sklepach ze zdrową żywnością). Melissa - makaron spaghetti z durum jak najbardziej OK. Każdy spaghetti z durum praktycznie jest OK. Malma, Agnesi, Melissa, Divella - makarony z durum (niezależnie od kształtu) tych firm są dozwolone.
-
Makaron spaghetti praktycznie każdy jest OK. Zajrzyj na wszelki wypadek do składu, może być tam tylko mąka durum. Wasa tylko pełnoziarnista, czyli chyba czerwona i jeszcze jakaś (sport?). Też sprawdż skład - ma zawierać mąkę pełnoziarnistą, bez żadnych ziarenek typu sezam czy słonecznik, bez dodatku innej mąki, oczywiście bez dodatku cukru, tłuszczu itp. Ta zasada odnosi się do każdego pieczywa - czytamy skład i wybieramy. Generalnie pieczywo dozwolone na MM będzie miało w składzie mąkę pełnoziarnistą, drożdże lub zakwas i to koniec. Robione domowo często jeszcze chude mleko i odrobinę oliwy. Ponieważ Wasa jest bardzo sucha, praktycznie nie zawiera wody, można jej z zasady zjeść max 100 g na raz, a to jest bardzo dużo, z pół opakowania, pewnie i tak nie dasz rady ;)
-
Spaghetti wg. mnie można wieczorem. Niby makaron jest z mąki, ale podobno spaghetti (i część pozostałych makaronów) jest robiona ze specjalnej mąki z pszenicy durum, która jest pastyfikowana i dzięki temu podobno mniej "tucząca". Produkty ze zwykłej mąki faktycznie jemy tylko przed południem.
-
majkaa, pisz godziny posiłków na obiad najłatwiej chyba tradycyjnie - czyli mięso/ryba i warzywa zajrzyj np. do tego wątku: http://forum.montignac.com.pl/dieta-zuzla-xxvii-vt5911.htm i zobacz, co jedzą dziewczyny na tej diecie, może Cię zainspiruje ;) soczewica jest super smaczna i zdrowa, łatwo się ją przygotowuje ja lubię najbardziej zieloną, gotowaną, z warzywami pokrojonymi w słupki i podsmażonymi na patelni bez tłuszczu, wszystko przyprawione imbirem i sosem sojowym można jeść same, z ryżem, albo nadziać tym naleśniki z mąki razowej zupy z soczewicą są też bardzo smaczne i idealne na tę porę roku w kolacji brak białka, możesz np. dodać bardzo chudą rybę, pierś kurczaka czy krewetki i koniecznie surowe (albo kiszone) warzywa zwłaszcza do posiłków węglowodanowych - obniżają IG posiłku makaronu max. 100 g (suchego), gotowanego al dente gdyby miało być idealnie, wyglądałoby to tak: 8:00 grejpfrut 8:30 3 kanapki z razowca z białym, chudym serem, papryka 13:00 duży kawałek ryby/pieczonego mięsa, kapusta kiszona z oliwą 18:00 spaghetti z sosem pomidorowym i kawałkami piersi kurczaka (bez tłuszczu), ogórek polany jogurtem generalnie - masz za mało :) posiłki mają być porządne, obiad ma wyglądać jak obiad, śniadanie ma dać Ci energię na początek dnia - kanapka to za mało to nie jest dieta niskokaloryczna w każdym posiłku musi być białko i warzywa kawy nie powinno się pić, czarnej herbaty też nie jeżeli nie dasz rady - przynajmniej ogranicz, jeżeli do tej pory piłaś bardzo dużo ja piję zbożową i żołędziową, ale co jakiś czas też prawdziwą i czarną herbatę zdarza mi się też wypić, chociaż generalnie staram się pić głównie czerwoną i różne ziółka cukierkowe sny - wersja wegetariańska jak najbardziej się uda, chociaż kombinowanie z ilością białka będzie bardziej męczące zajrzyj np. tu: http://forum.montignac.com.pl/wegewatek-czyli-jak-sobie-radzic-wsrod-miesozercow-na-mm-vt1607.htm
-
A warto akurat na to mieć siłę, plateczku :) To jest przewlekła choroba, dobry lekarz to podstawa. Ja męczyłam się prawie dwa lata, zanim nie zaczęłam sama uczyć się o tej chorobie i samodzielnie interpretować wyniki. Dopiero wtedy zobaczyłam, że mój lekarz jest bardzo marny. Popytałam trochę, poszukałam opinii w Internecie i znalazłam innego. Nie wiem, dlaczego dobry endokrynolog to takie rzadkie zjawisko ;) ale warto się u takiego leczyć.
-
Z tego co pisała plateczek wynika, że to dopiero początek jej leczenia, więc dawka 25 jest jak najbardziej na miejscu. Teraz będzie podnoszona. Więc "ustawianie" dopiero się u niej zaczyna.
-
to dopiero pierwsze miesiące leczenia? takie skoki są normalne, gdy ktoś startuje z tak wysokim TSH więc spokojnie, cierpliwości trzeba stopniowo zwiększać dawkę, po kilku tygodniach od zmiany badania i kolejne dostosowanie dawki aż do momentu, w którym dojdziesz do tej właściwej być może niektórym się wydaje, że taka zabawa nie ma sensu, bo często trwa to wiele miesięcy i nadal czują się źle ale lepiej powoli dojść do właściwej dawki, niż wziąć za dużo - zbyt duża dawka wywołuje objawy nadczynności tarczycy, a to jest poważna, wyniszczająca choroba, niebezpieczna choćby ze względu na serce plateczek, lekarz powinien Ci zwiększyć dawkę jak najszybciej - już wiadomo, że to co bierzesz teraz to za mało jeżeli masz taką możliwość (finansowo) to najlepiej umów się prywatnie do endokrynologa - oszczędzi Ci to wielu stresów i czekania tylko na początku leczenia trzeba częściej chodzić na wizyty i robić badania, później wystarczy już raz w roku, ewentualnie co pół roku samodzielnie skontrolować poziom hormonów 25 to taka dawka dobra na początek, na pewno docelowo będziesz brała znacznie więcej
-
Myślałam o kupieniu orbiterka do domu, ale to taki obrzydliwy grat ;( Melduję kolejny dzień zaliczony. Dieta zgodnie z planem, wyskoków brak, chociaż pokus dookoła mnóstwo. Nie wiem, jak to się dzieje, ale nie ciągnie mnie do grzechu ;). Złaziłam się po sklepach niemiłosiernie i padam na pysk. Trzymaj się, Mrooweczko :)
-
Przymierzałam się do zabawy w robienie tego: http://dietetyczneobzarstwo.blox.pl/2010/09/dietetyczna-ala-Kinder-mleczna-kanapka.html ale do tej pory nie miałam weny ;) oczywiście trzeba by to odrobinę przystosować do MM. Rolada z serem powinna wyjść bez problemu. Ser trzeba czymś zagęścić, może żelatyną, jak w tym przepisie wyżej? A delikatne ciasto można zrobić bez problemu - już testowałam MMową wersję ciasta biszkoptowego. Można też dodać trochę dżemu. Pokombinować z kakao itp itd. Baw się dobrze przy tym rozpieszczaniu się, Mrooweczko ;)
-
Bez recepty nie ma takiego leku, który działałby tak, jak sztuczne hormony stosowane w leczeniu niedoczynności. Ale receptę na hormony może też wypisać inny lekarz, może spróbuj pójść z wynikiem TSH do swojego ginekologa? Albo nawet do internisty. I weź od tego prywatnego endokrynologa wyniki USG - muszą być w dokumentacji i ma obowiązek je udostępnić. A najlepiej poproś o kopię karty - być może endokrynolog wpisał tam diagnozę (niedoczynność) i w ten sposób łatwiej Ci będzie dostać receptę u innego lekarza.
-
Najpierw unormowanie hormonów a potem myślenie o dziecku dopiero. Poczytaj o tym w Internecie, popytaj dobrych lekarzy. Póki nie masz hormonów w normie dziecko może się nieprawidłowo rozwijać (umysłowo i fizycznie), grozi Ci też kolejne poronienie. To jest poważna sprawa, dziwne, że lekarze tak lekko to u Ciebie traktują i nie ostrzegają o zagrożeniach. Unormowanie hormonów to jest kwestia kilku miesięcy. Ty nadal masz niedoczynność, nie powinnaś w tej chwili myśleć o ciąży. W ciąży też powinnaś być pod stałą kontrolą dobrego ginekologa, a najlepiej endo-ginekologa. Gdy hormony będą na właściwym poziomie, wtedy nie tylko dziecku nie będzie nic groziło, ale też łatwiej Ci będzie zajść w ciążę.
-
Pamiętam takie kryzysy słodyczowe z poprzednich diet. Makabra. Mi pomagał trick, który znalazłam na jakimś forum netowym o dietach. Wydawał mi się idiotyczny i komiczny, póki go nie wypróbowałam i nie okazał się faktycznie bardzo skuteczny. Jeżeli taki kryzys dopada nas w domu, to trzeba się zrobić na bóstwo :) nie trzeba nigdzie wychodzić, ale trzeba się odstawić, jak na eleganckie przyjęcie. Pomalować paznokcie, zrobić makijaż, ułożyć włosy, ubrać się elegancko, spryskać perfumami itp. Mi taka zabawa pomagała za każdym razem. Nie wiem, jak to działa, ale działa. Mrooweczko, eklerki niestety nadal zalegają w spiżarce i kuszą, bo zrobiłam ich za dużo... Ale nie zjadłam ani kawałeczka i dzisiaj też mam zamiar się nie poddać na ich widok ;)
-
Hahaha wygląda to zupełnie, jak u nas. Na obiad wrzucam pod piekarnikowego grilla blachę pokrojonych różności polanych oliwą i posypanych ziołami. Ja wyjadam z tego same warzywa, a młoda wybiera głównie kartofle. Mrooweczko, nikniesz w oczach ;) to już ponad 5 kilo na minusie. Fantastycznie :)
-
Mrooweczko, jak Ci minął weekend? U mnie OK. Po raz pierwszy chyba od początku diety miałam ogromną ochotę na coś słodko-czekoladowego. Zrobiłam sobie kakao do drugiego śniadania i na szczęście przeszło. Jutro robię górę eklerków na imieninowe przyjęcie. Mam nadzieję, że mnie nie pokonają ;) Fasola na zupę się moczy, schab natarty ziołami i czosnkiem czeka na pieczenie, stos ekologicznych jajek czeka na pomysły. Z optymizmem zaczynam kolejny tydzień MMowania :) Inkuska, co u Ciebie?
-
Tak, mak niestety odpada. Pawie 43 g tłuszczu i prawie 25g węgli na 100 g, czyli za tłusty do węglowodanów, za dużo węglowodanów do tłuszczów. Ale z IG=35 będzie go można jeść w II fazie. Pieczenie w II fazie to już będzie sama przyjemność ;) tak nas ta I faza przećwiczy. Co Ci nie wyszło w tych plackach cukiniowych? Ja robiłam raz takie placki, ale zupełnie mi nie smakowały. Chociaż wyszły jak trzeba i nawet nie rozpadały się w trakcie smażenia. Robiłam na oko, z odciśniętej cukinii, niewielkiej ilości ostrego, żółtego sera, jajka (białko ubiłam na pianę), różnych ziół, soli, pieprzu i kawałka startego selera. Smażyłam jak tradycyjne placki kartoflane.